• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
1 2 3 4 Dalej »
[16.09.1972] It gets worse

[16.09.1972] It gets worse
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#1
11.07.2025, 05:23  ✶  
Chyba pierwszy raz od niespełna tygodnia był trzeźwy.
Ostatnie dni i mierzenie się z rzeczywistością było zwyczajnie nieco łatwiejsze, kiedy wszystko trafiało do niego przez mieszankę alkoholu i eliksirów, które miały tak samo przyśpieszyć powrót do zdrowia, jak i przytłumić ból który mógł temu towarzyszyć. Teraz, kiedy świat był dokładnie tak ostry i wyraźny jak powinien, czuł się dziwnie i nie na miejscu, jakby wepchnięto go do nowego, zniekształconego świata, gdzie nieustannie jakaś nieprawidłowość czaiła w kącie oka. Nie mógł jednak nieustannie osuszać kolejnych butelek ognistej, a praca czekała na niego już za rogiem, bo wraz z nadejściem nowego tygodnia.

Sprawa Avery nie do końca go poruszała, ale była dobrym startem. Na to, by na nowo złapać odpowiedni mindset, ale wydawała się także odpowiednim punktem, jeśli chodziło o kogokolwiek, kto mógł ucierpieć podczas Spalonej Nocy z rąk Czarnego Pana. Fakt, że musiał posiedzieć nad tym z Brenną też nie wydawał mu się taki zły - wolał teraz zdecydowanie bardziej jej towarzystwo niż brata, reszty rodziny lub drogich przyjaciół, jakby obawiając się że tamci znają go zbyt dobrze i zaraz próbowali na nowo wypchnąć z niego cały ten żal i gniew, który trzymał w środku.

- Nie martw się, nie będzie żadnych luster - przywitał ją z uśmiechem. Może wyblakłym, ale na nic lepszego nie było go stać. Sam nie poświęcił temu zbyt wiele uwagi, zrzucając to na karb zwykłego szczęścia czy charakterystyki miasteczka, ale dało się zauważyć że jego dom należał do tych, które ucierpiały w pożarach nieznacznie lub wcale. Żywopłot, który wcześniej otaczał posiadłość zniknął, ale albo Bulstrode wydał w szale setki galeonów na ekspresową odnowę miejsca zamieszkania, albo faktycznie - nic mu się nie stało. Od ostatniej jej wizyty, wnętrze nawet wyglądało lepiej - pozbawione już wszechobecnych na parterze śladów trwającego remontu, chociaż gdyby przeszli się na piętro, tam dałoby się już dostrzec wciąż trwające prace.

Posadził ich w gabinecie, gdzie mieli do dyspozycji ogromne, zabytkowe biurko, wygodne fotele czy biblioteczkę, ale także widok na nieco żałośnie wyglądający ogród i jeszcze smutniejsze krajobrazy samego Little Hangleton. Zanim się tam rozsiedli, jako dobry gospodarza zaproponował jeszcze coś dopicia - wykluczając tę nieszczęsną herbatę którą pili ostatnim razem. Sam trzymał w ręku kubek, wpatrując się obojętnie w leżący na biurku pergamin, na którym Baldwin wymalował scenkę z namiotu. Obok natomiast leżał list i ten od asystenta Avery, jak i skierowanego do niej przez Malfoya.

- Wiesz, gdyby nie to że nikt nie byłby taki głupi, to aż ciśnie się powiedzieć, że za wszystkim stoi jakiś Malfoy - mruknął w stronę Brenny, spoglądając na nią przelotnie zanim upił łyk herbaty.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#2
11.07.2025, 10:35  ✶  
Mimo pewnych zaczątków paranoi nie uznała ocalenia budynku za podejrzane. Little Hangleton zdawało się mniej dotknięte skutkami pożarów niż Londyn, a chociaż Atreus był aurorem, dom do niedawno należał do jego krewnej, czystokrwistej, która raczej nijak nie naraziła się śmierciożercom i nie było powodów, aby została wybrana na cel ataku. Wiedziała zresztą, że niektóre budynki, choć pozornie ledwo tknięte przez ogień, zostały przeklęte na różne sposoby, chociaż więc spojrzenie Brenny zatrzymało się na moment po teleportacji na spalonym żywopłocie, nie poświęciła temu wielu myśli.
Jej umysł zaprzątały zresztą teraz zupełnie inne sprawy.
Napaść na Avery, list Baldwina, blond loki w rękach Malfoya.
Tajemnicze zniknięcie Raphaeli z powierzchni ziemi i choroba Josephine.
I, niemniej, świeża żałoba w rodzinie Bulstrodów. Ale to, że o niej myślała, że zwyczajnie się o Atreusa bała, nie oznaczało, że miała zamiar coś mówić: jeśli chciał ją z kimś dzielić, to było raczej jasne, że raczej z rodziną i przyjaciółmi, a ją ściągnął tutaj, ponieważ prawdopodobnie chciał zająć się pracą i jakoś przed tym wszystkim uciec.
Ucieczka rzadko była dobrym wyjściem, ale nie powinna zdecydowanie tego oceniać, skoro gdy ktoś ginął, sama zwykle po upewnieniu się, że inni mu bliscy jakoś się trzymają, rzucała się w wir zajęć.
– Mam nadzieję, że też żadnych zagadek innych niż kryminalne – odparła po prostu na jego powitanie, zanim weszła do budynku. Przyglądała się mu może uważniej niż zwykle, ale ledwo przez parę sekund: bo tak jakby… nie potrzebowała żadnych fizycznych oznak, że nie jest w porządku, skoro wiedziała, że być nie może.
Za herbatę podziękowała raczej odruchowo niż z obawy, że z tą będzie coś nie tak, ponieważ wciąż wierzyła, że te wszystkie omamy były rezultatem zaklęć z piwnicy, nie mieszanki ziołowej, i że zasnęła potem zwyczajnie ze zmęczenia, nie w rezultacie tej drugiej herbaty… A potem skupiła spojrzenie na rysunku, wykonanym przez Baldwina.
Jak na to, że widział całą tę scenę ledwo kilka sekund, była oddana całkiem akuratnie. Chłopak musiał mieć niesamowitą pamięć. I ten list, zwłaszcza w połączeniu z wspominką o szlamie i psach, rzeczywiście sugerował, że gdyby Malfoyowie to zrobili, musieli być bardzo głupi… Ale po pierwsze, zbrodniarze nie zawsze byli geniuszami. Po drugie, Malfoyów było kilku. Niekoniecznie jeden ostrzegał wszystkich pozostałych, co planuje i żeby przypadkiem nie zrobili czegoś, co do niego doprowadzi.
Milczała przez chwilę po jego słowach, w ostatnim wahaniu, co i ile powiedzieć. Nie miała pewności, co zrobi z uzyskanymi informacji: i nie była pewna, czy powinna się nimi dzielić. Ale skoro zdecydowała się tu już przyjść i odpowiedzieć na propozycję współpracy nad śledztwem, któremu tak brutalnie ucięto łeb, nie chciała zaczynać od kręcenia – co zresztą mijałoby się ostatecznie trochę z celem. Niezależnie od wszystkiego innego.
– Fortynbras Malfoy po koncercie dostał od kogoś kosmyk jasnych włosów – powiedziała prosto z mostu. Nie miała zamiaru zdradzać, że zobaczył to Morpheus, ale wierzyła w tę wizję bez większych zastrzeżeń. – Raphaeli wyrwano garść włosów. Jeśli nie jest sentymentalny i nie ma w zwyczaju przechowywać loków swoich dzieci, żeby głaskać je w wolnych chwilach, to możemy założyć, że tak, Malfoy ma z tym coś wspólnego.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#3
11.07.2025, 13:01  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#4
12.07.2025, 21:32  ✶  
Bardzo chciałby powiedzieć, że jej rewelacja rzucała nowe światło na całą tę sytuacja, ale prawda była taka, że wcale tak nie było. Uniesiona ku górze brew, była w pierwszym momencie jedynym komentarzem odnośnie pukla włosów, które rzekomo otrzymał Fortinbras Malfoy, a jeśli Atreus miał co do tego jakiekolwiek pytania, to zachował je dla siebie. Nie widział sensu w dociekaniu, skąd posiadała tego typu informacje, chyba nieco przyzwyczajony dl tego, ze zachowywała wiele dla siebie - dokładnie tak samo jak i on. Zbyt dużo było między nimi niedopowiedzeń, domysłów, tajemnic i grzecznego milczenia, gdy któreś zauważało nieprawidłowości, ale jeśli wciąż byli w stanie funkcjonować w swoim towarzystwie (a nawet wydawało mu się, że idzie im to coraz lepiej) to po co zaburzać tę równowagę?

Rozparł się w fotelu i potarł w zamyśleniu brodę.
- Chyba źle się wyraziłem. Bezpośrednio za atakiem. Jeśli faktycznie stoi za tym Fortinbras, to nie wydaje mi się na tyle głupi, by zostawić za sobą daleko idące ślady i luźne wątki. A Baldwin? Wydaje się mocny tylko w gębie - zastanawiał się na głos, odstawiając kubek na blat i sięgając zamiast tego po papierosa. - Bardzo zastanawia mnie jedna konkretna rzecz. Czemu w ogóle powoływałby się na imię Armanda. Facet nie żyje od paru dobrych lat... - ale mimo wszystko jego... kto to w ogóle był, siostrzeniec? Uważał że ważne podkreślenie w liście do Avery, z kim łączyło go pokrewieństwo. Nie z Lorraine, nie z Fortinbrasem, a właśnie z Armandem.

- Napisałaś mi w ogóle, że nie potrzebujesz tej listy. Chodziło ci właśnie o te włosy czy ktoś oprócz Malfoya chodził ci po głowie?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
13.07.2025, 15:59  ✶  
- Głównie o to – przyznała. Malfoy może nie zrobił tego osobiście, ale musiał być pomysłodawcą: pytaniem pozostawało głównie, czy zdecydował się na to już podczas koncertu, bo w takim razie ograniczało to opcje winnych jeszcze bardziej, czy ze względu na plotki chodzące o Raphaeli i wykorzystanie kostiumów Enzo postanowił o napaści wcześniej. – Ale druga sprawa… nikt nie był specjalnie zainteresowany tym, co zobaczyłam w tym namiocie, ale dziewczynę napadł mężczyzna w czarnym stroju, w masce sępa, którą powinna nosić obsługa.
To wykluczało wszystkie kobiety, w tym trzy Malfoyówny obecne na koncercie – zresztą Eden po pierwsze, ją ostrzegła, po drugie, w takiej sukni zwracała za dużo uwagi, po trzecie wreszcie, Brenna nie wierzyła, że chciałoby się jej na kogoś napadać i jeszcze bić go od tyłu w głowę. To było męczące, mało eleganckie czyli bardzo nie w stylu Eden.
Brenna nie miała żadnego zamiaru ukrywać wizji – to znaczy przed ludźmi z zewnątrz, owszem, po co ktoś miałby wiedzieć, co zobaczyła – ale przecież nie przed Atreusem czy Brygadzistami, którzy przejęli śledztwo… Tyle że sprawę zamknięto tak błyskawicznie, że nawet nie było do kogo się z tym zgłosić.
- Jeśli chodzi o listę obecnych, to widzę czterech podejrzanych. Młody Burke, Cedric, hrabia i młody Malfoy. – Brygadzisty nikt nie wpisywał, ale cóż, Brenna wiedziała, że ten zachowywał się najmniej dziwnie. Baldwin w teorii nie znikł nikomu z oczu, jeśli coś go obciążało, to ten list, rysunek, rzucane wyzwiska… Tyle że to byłoby naprawdę głupie. – Ale Cedric miał mundur, nie czarne ubranie, nawet jeżeli przyłapałam go na opuszczaniu stanowiska i rozmowie z francuskim hrabią, którą był bardzo zdenerwowany, i potem, tuż przed atakiem też Cedrica nigdzie nie widziałam. Szata hrabiego była jasna i lśniąca, nie pasuje do wizji plus dobrze widoczna w ciemności. Młody Malfoy podobno nikomu nie znikł z oczu. Mogli jakoś współpracować, przy samym ataku jednak najbardziej prawdopodobny jest Burke… Ale mnie tak naprawdę bardziej od listy gości interesuje obsługa. Pisałam do Raphaeli. Mieli tylko dwie maski sępów. Dwóch obsługujących, wątpię, żeby mieli dość czasu, żeby je zdejmować i gdzieś zostawiać tak, żeby łatwo było je ukraść.
Któryś z nich też mógł zostać zaatakowany jakimś zaklęciem zauraczającym, oddał maskę dobrowolnie, bo go o to poproszono albo nawet sam był atakującym – w każdym razie Brenna cholernie chciała zamienić z nimi parę słów. I jeszcze parę dni temu planowała spróbować dowiedzieć się, gdzie ich znajdzie, ale potem wszystko trafił szlag.
– Co do Armanda, nie mam pojęcia. Zbudował przestępcze imperium albo chadzał na obiadki z Voldemortem przed swoją śmiercią i krewny przejął schedę? – rzuciła, wzruszając lekko ramionami, bo o Armadzie głównie słyszała jako o artyście i czarnej owcy rodu Malfoyów. Nigdy nie przyszło jej do głowy drążyć sprawy jego śmierci.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#6
13.07.2025, 17:26  ✶  
- Nikt nie jest zainteresowany kolejnym niepowodzeniem Ministerstwa, nie kiedy jego głowa była na tej imprezie - mruknął w odpowiedzi, bardziej do siebie jak do niej, ale cóż - o to to wszystko się rozbijało. Atak podczas wydarzenia muzy był zwyczajnie wstydliwy, głównie dlatego że została zapewniona ochrona w postaci brygadzistów - nie wynajętych, prywatnych ochroniarzy, a jednostek które na co dzień miały pilnować cywili magicznej spółczesności ich strzec. Ktokolwiek podjął tę decyzję, musiałby się z niej srogo spowiadać, a lepiej było wszystko zamieść pod dywan i zwyczajnie zapomnieć.

Atreus może i tak by zrobił, wzruszając zaledwie ramionami nad zamkniętą sprawą i przechodząc do porządku codziennego, gdyby nie list od Avery, a potem i jawna jej odmowa spotkania, idąca w parze z plotkami dotyczącymi jej podopiecznej.
- Cedric jest też mugolakiem, wątpię by łapał się za czystokrwiste sprawiedliwości - westchnał, przywołując w pamięci gadaninę Burke, uwywnętrzniającej się na niekompetencję kolegi. - Niby transmutowanie stroju dla niektórych nie byłoby takie trudne... Wiesz, podszycie się, a potem sprawne zdjęcie zaklęć nie powinno zająć długo, szczególnie że był moment kiedy Porter pokazywał innym widoki - sięgnął po listę nazwisk, które można było uświadczyć na Śnie Nocy, sporządzoną na kolanie notatkę przy pomocy tego, co mówili wtedy brygadziści. - Zostali nam, z tego co pamiętam, Strasznie Długie Imię Montbel, młody Burke, Porter, Alice, Hollow bo jego nie pytaliśmy, no i ci Assfuzzle - podsumował na głos. - Wiesz, zapomniałem o jednej dość ciekawej rzeczy, bo zanim wszystkich stamtąd zabrano, rozmawiałem jeszcze z jedną z Parkinson. Była bardzo miła i zwróciła moją uwagę na jedną rzecz, to jest że Fortinbras Malfoy bardzo lubi młodych chłopców. Znaczy to zasugerowała jako ostatnie, ale chodziło o to jak stanowczo porzucił po występach rodzinę i poszedł ucinać sobie bardzo długie rozmowy z Burke Juniorem.

Ich trójka stojąca w rogu namiotu, podczas samego wernisażu niby nie wyglądała wcale dziwnie, bo na tego wypu wydarzeniach załatwiało się przeróżne sprawy, ale była tutaj mowa o Fortinbrasie w kontekście napadu na dziewczynę, która pół nocy wisiała na ramieniu mugolaka. Atreus pewnie też nie pomyślałby o tym drugi raz, gdyby nie uwaga cioteczki Parkinson, ale też rozmowa samej Brenny z Eden, kiedy stali w ich towarzystwie jeszcze na wernisażu. I tak jak wcześniej mógł wahać się, czy wiedźmie chodziło o Yaxleya czy Burke, tak teraz zaczął skłaniać się ku temu drugiemu.

- Poszukałbym tych Bumfuzzle i popytał ich, jak tam faktycznie wyglądała ich praca na Muzie. Orbitowali dookoła wszystkich, ale może któryś z nich sam dostał w głowę albo nieprzyjemnym zaklęciem. Mam tylko nadzieję, że nie okaże się, że ktoś im zrobił ze wspomnień papkę. Druga rzeczy to chodzi mi po głowie, odnośnie tego co powiedziałaś; załóżmy że Malfoy nakłonił młodego żeby wymierzył sprawiedliwość na własną rękę, a może i coś udowodnił. Brzmi okej, brzmi solidnie, tylko kurwa najgorsze jest to że dalej nic z tym nie zrobimy. Nie ruszymy ani Malfoya ani Burke i nawet się nie dziwię że ta sprawa poszła na dno. Pewnie łatwo przekonał do tego Jenkins sam Fortinbras, kiedy się z nią teleportował - i było to cholernie frustrujące, bo tak samo jak zgrabnie był w stanie przymykać oczy na pewne niesprawiedliwości, szczególnie te które mu sprzyjały, to niemiłosiernie grały mu na nerwach momenty kiedy to inni mieli plecy.

- Armand pozornie nie ma tu nic do rzeczy, oprócz tego że był bratem Fortinbrasa, ale teraz wchodzi kwestia tego, że Avery faktycznie się bała że coś się stało no i faktycznie, Raphaela zniknęła. Tak, odesłali ją, ale muszę wiedzieć jeśli tylko się da, kto maczał w ataku na nią palce - zmarszczył brwi, nagle nieco zły sam na siebie, kiedy zrozumiał w jaki sposób ułożył to całe zdanie. Bardzo chciał udawać, że ta sprawa interesowała go tylko dlatego, że wyrwano mu ją siłą, ale przecież wcale tak nie było.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
13.07.2025, 18:09  ✶  
Nikt nie był zainteresowany złą passą dla Ministerstwa, przynajmniej nikt w tym Ministerstwie, nie wspominając o tym, że Fortynbras nie był jedynym, na którego temat Morpheus miał nieprzyjemne, dziwaczne wizje. Ale też niektóre rodziny miały wpływy oraz pieniądze, dzięki którym mogły zamknąć usta niewygodnych świadków. W ten czy inny sposób.
– Mogę dowiedzieć się, kto z przebywających na imprezie był oklumentą. Takiego nie zobaczyłabym tak łatwo – stwierdziła, odnośnie jego słów o transmutacji ubrań. Jonathan i Morpheus mieli zwyczaj regularnego korzystania ze swoich talentów, jeżeli więc nawet nie zrobili tego podczas koncertu, to pewnie aurę czy przyszłość wielu gości próbowali podglądać w jakichś okolicznościach. – Ty coś zauważyłeś?
Opanowana sztuka ochrony umysłu praktycznie skreślała z listy podejrzanych, bo Brenna o zobaczenie czegokolwiek, w czym brał udział oklumenta, musiała dosłownie walczyć.
– Burke jest kuzynką naszego podejrzanego, byłabym ostrożna. To sympatyczna i otwarta dziewczyna, ale takie pozory często mylą. Cedric zachowywał się bardzo podejrzanie, ale jeżeli po prostu pójdziemy z nim gadać, może na nas donieść. Za to… hm. Zdawał się zainteresowany Ritą Kelly. Znam jej braci – powiedziała ostrożnie. Być może któryś z nich byłby tu skłonny do pewnej współpracy, ale to była już dla Brenny opcja absolutnie awaryjna.
Zmrużyła lekko oczy, gdy wspomniał o słowach cioteczki Parkinson.
Fortynbras lubi młodych chłopców.
Co takiego sugerowała?
Ktoś napadł na Avery i jednym z podejrzanych był Burke…
Fortynbras dostał włosy Avery…
– Muszą za nim nie przepadać, skoro zwróciła ci na to uwagę – stwierdziła w zamyśleniu. – Jej ostrzeżenie, ostrzeżenie Eden, mój informator. Nie będę cię przekonywać, ale jeśli o mnie chodzi, sądzę, że pomysłodawcą był Fortynbras i że nie traktował tych włosów jako trofeum. Dlatego nie jestem wcale pewna, czy dziewczynę po prostu odesłano.
Och, jasne, Avery mogli chcieć pozbyć się dziewczyny po tym skandalu. To było bardzo prawdopodobne. Ale krewni zdawali się skłonni ją chronić i po prostu odizolować, póki sprawa nie zostanie wyciszona. Czy naprawdę nikt nie wykorzystał tego kosmyka? I czy to Avery kazali uciąć sprawę, czy w ogóle nie wiedzieli, co ustalili śledczy? Jeżeli byli to oni, czemu Josephine chciała się z nimi spotkać?
– Bumfuzzle są pierwsi na mojej liście.
Bezradność. Znała doskonale to odczucie, i wiele, wiele razy wkurzała się, że jakieś śledztwo trafiało do ślepej uliczki nie dlatego, że nie mogli znaleźć winnych, ale dlatego, że procedury albo czyjeś wpływy wiązały im ręce. Tyle że Brenna, mimo opinii pracoholiczki i służbistki – zresztą naprawdę opinii bardzo użytecznej – doskonale wiedziała, że prawo w istocie było płotem, mającym zatrzymać owce.
Węże przejdą pod nim, wilki przeskoczą nad nim.
Milczała przez moment nim się odezwała, niemalże obojętnym tonem.
– Nie. Ministerstwo nic nie zrobi. Ty też pewnie nie powinieneś, masz dużo do stracenia. – Zależało mu na karierze i awansach znacznie bardziej niż jej, a były i inne względy. - Ale jeśli znajdziemy dowody, ja znajdę sposób.
Może legalny, po prostu zwracający na nią jeszcze więcej uwagi. Może bardzo nielegalny – z takich też już korzystała, jak choćby gdy włamywano się do domu Atlasa, co doprowadziło do skazania jego syna, czy, o ironio, nie tak dawno temu z bratem Atreusa.
Nie zmieniła wyrazu twarzy, gdy wypowiedział ostatnie słowa, chociaż przez chwilę nie wiedziała, jak zareagować. Gdyby to był ktoś inny, pewnie po prostu wyciągnęłaby do niego ręce: ale Atreus czasem zdawał się jej przepełniony taką ilością gniewu, uporu i chęci dbania o własny wizerunek, że nie była pewna, czy jeśli zrobi cokolwiek, co wydawało się jej naturalne, nie wywoła efektu odwrotnego od zamierzonego. A naprawdę nie chciała ostatecznie sprawić, że Bulstrode poczuje się tylko w końcu jeszcze gorzej.
– Nie mamy pewności, czy z atakiem byli związani śmierciożercy – powiedziała w końcu powoli. Jasne, zakładała, że Fortynbras świetnie tutaj pasował, ze swoimi poglądami, pochodzeniem, prowokowaniem napaści i kradzieżą włosów, ale to że ktoś dał w głowę szlamolubnej jeszcze nie oznaczało, że potem poszedł i kogoś zabił na ulicy. Temat Armanda chwilowo pominęła, bo i nie miała tutaj wiele do dodania, nie mając zielonego pojęcia, dlaczego Baldwin użył tego imienia i czemu mogłoby przestraszyć Josephine.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
13.07.2025, 19:34  ✶  
- Fortinbras jest oklumentą i to cholernie dobrym - otwierając swoje trzecie oko, Atreus czuł że nawet gdyby wysilił się jeszcze bardziej, nic by to nie dało, bo były Minister był na nieco innym poziomie, stanowczo broniąc wszystkiego, co można było zobaczyć w jego aurze. - No i Bletchley, ale on to tam - machnął ręką lekceważąco, bo Alexander i tak nie był brany pod uwagę w tych rozmowach. - Co do samej Burke, to wydawała się mówić w miarę szczerze, przynajmniej kiedy rozmawialiśmy z nimi o tym co się działo. Myślę, że nie miała z tym wiele wspólnego, szczególnie jeśli byśmy zakładali że Malfoy ukręcił to na miejscu. Potwierdziła, że Porter nie pilnował namiotu, co można zrzucić na wrzucanie mugolaka pod pociąg, jasne, ale z drugiej strony nie wyszła z siebie żeby dać kuzynowi miejsce pobytu, gdy zniknął nam z oczu - rozważał powoli. Miał wrażenie, że gdy rozmawiali z brygadzistami, to ona wydawała się najbardziej rezolutna - w ten konkretny sposób, jakby cała sytuacja zwyczajnie ją drażniła i była niewygodna.

Na wspomnienie wspaniałego trio Kellych, zwyczajnie wywrócił oczami, ze zbolałą miną zastanawiając się, dlaczego musiało paść akurat na nich. Świeże wspomnienia z Egiptu, wcale nie rzutowały na nich w przesadnie przyjemny sposób, przynajmniej w jego mniemaniu. Rita była ładna - i na tym kończyła się lista jej zalet. Jej brat natomiast był zwyczajnie zbyt głupi (co w sumie było najprostszym złośliwym stwierdzeniem, bo Atreusowi nie podobał się fakt, że widział w Theo cechy, które mógł przypisać sobie samemu), a trzeci...? Jak kropla wody w całym basenie - zupełnie miałki i bez charakteru.
- Tylko proszę, wybierz tego najbardziej rezolutnego - jęknął zbolałym tonem, chociaż ocenę tego który to był, zostawiał już akurat jej, skoro twierdziła że ich znała.

- Może tak, a może lubi wiedzieć rzeczy i nastąpiła tam równowarta wymiana - wzruszył ramionami. Dzielenie się z cywilami fragmentami śledztwa nie było najlepszym pomysłem, na ogół, ale Parkinsonówny spędziły cały wieczór na obgadywaniu wszystkiego co wpadło im w oczy. Zaryzykował i wydawało się, że było to jakoś opłacalne, biorąc pod uwagę na jaki tor przekierowała jego tok myślenia.

- Klątwa? - zapytał tylko, wreszcie podchwycając o co mogło jej faktycznie chodzić. Odchylił się na fotelu, na moment obdarzając sufit większą ilością zainteresowania, obracając w głowie tę właśnie możliwość. - Można spróbować dowiedzieć się, gdzie faktycznie ją odesłano. Podobno faktycznie do jakiejś kliniki, tak twierdzą bardziej wiarygodne pogłoski, ale do jakiej?

Ale tu już nie do końca miał pojęcie, jak się za to zabrać. Plotki miały to do siebie, ze rozmywały się niezręcznie, zapobiegając łatwemu dojściu do prawdy. Kimkolwiek byli naoczni świadkowie, pozostawali anonimowi. Obstawiał, że była to służba lub inne osoby, które zajmowały się posiadłością gdzie przebywała Raphaela, ale... no właśnie ale. Ale te domysły miały rację bytu tylko wtedy, kiedy ten stan rzeczy nie był podkreślany przez kogoś, kto chciał by tak myślano.

- Aż tak się o mnie martwisz? - zacmokał, jakby z pewnym niedowierzaniem, ale na moment rysy jego twarzy wyostrzyły się w charakterystycznym, cwaniackim uśmiechu, jakby na moment zebrał się w sobie i wygrzebał z głębin marazmu, która przytłumiała jego reakcje. Ale miała rację - miał dużo do stracenia, tyle tylko że teraz jego priorytety zostały nieco przewartościowane. Ciekawe jakby zareagowała na to, że wzywającym go do zemsty był spokojny, ułożony Orion.

Atreus uciekał, w gruncie rzeczy przed samym sobą. Ale robił to praktycznie od zawsze, dlatego była to jego pierwsza odpowiedź na wszystko. Wycofywał się, tłumił w sobie emocje i było to coś, co znał najlepiej. Chciał, by inni uważali go za silnego i kogoś, kto był w stanie poradzić sobie ze wszystkim sam, głównie dlatego by nie obarczać ich problemami. Gdyby wyciągnęła do niego ręce, cóż - jeśli miałby komuś powiedzieć, co by wtedy zrobił, powiedziałby że dobrze że tego nie zrobiła. Prawda jednak była taka, że nigdy nie odmówiłby tej drobnej chwili delikatności.

- Na wydarzeniu - jasne, ale potem? - zapytał sztywno, jakby nie widział innej możliwości, albo raczej nie chciał jej dostrzegać. Jego głowę wypełniały treści plotki i zwyczajna chęć złapania za najłatwiejszy wątek. Do Raphaeli podczas Spalonej Nocy zapukali Śmierciożercy, po co więc szukać dalej?
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
13.07.2025, 21:12  ✶  
– No cóż, on na pewno nie brudziłby sobie rąk osobiście… spróbuję się dowiedzieć, czy był ktoś jeszcze.
Jeśli któryś z ich podejrzanych – może to trochę ułatwi. Mało prawdopodobne, ale zawsze było warto próbować z różnych stron, a Brenna dawno przywykła do tego, że policyjna robota często bywała po prostu żmudna i podejmowało się w danej sprawie dziesiątki działań, z których ostatecznie efekt przynosiło jedno czy dwa… albo żadne.
– Alice jest rezolutna. Lubię ją. Nie chcę jej o nic podejrzewać. Pytanie czy nie zgłosi tego, bo tego wymagają obowiązki. Albo czy nie zmusi jej do czegoś rodzina.
Brenna mogła sobie wyobrazić, że syn utytułowanego ojca, potencjalny dziedzic, był dla nich istotniejszy niż robiąca karierę w Brygadzie kuzynka z bocznej linii. Niemal każda rodzina, nawet bez czarnoksiężników, miała różne sposoby naciskania na swoich członków. Na słowa Atreusa o Kellych uniosła tylko lekko brwi, bo sama Jaspera uważała za rezolutnego, Ritę za czarującą, a Theo za młodzieńczego narwanego, ale na swój sposób sprytnego… ale i niezbyt ją zaskakiwało, że on najwyraźniej miał o nich zupełnie inne zdanie.
– W pierwszej chwili myślałam o wielosokowym, ale… klątwa chyba jest bardziej prawdopodobna. Nie bardzo się na nich znam, ale jeżeli Raphaela nie została po prostu odesłana, a naprawdę próbowała uciec albo ją oszpecono, może jakieś zaklęcie zmusiłoby ją do zrobienia czegoś? Albo ono ją oszpeciło? To tylko teoria, może naprawdę skorzystali z okazji albo faktycznie miała pecha, ich dom płonął, próbowała uciec i ją zaatakowano, ale… no nie wykluczam tego.
Póki nie było dość dowodów, aby na coś wskazać albo wykluczyć, wolała brać pod uwagę wszystko. A na razie mogła odrzucić jedynie ewentualną ucieczkę z Enzo. Jasne, on był zauroczony ją, ona nim, ale Remington dzień po Spalonej Nocy był jeszcze w Londynie, poza tym mężczyznę znała jako kogoś w uczuciach równie szczerego, co niestałego.
– Zrobienie samej listy takich klinik to nie problem, ale informacji o pacjentach nie udzielą. Natomiast zastanawiam się, w jaki sposób wywieźli ją za granicę? Chyba nie wydawano teraz zgód na świstokliki, a jeżeli byłaby w tak złym stanie, to można by ją teleportować? – Pokręciła lekko głową, raczej w zastanowieniu niż w zaprzeczeniu. Istniały różne sposoby transportu, mogli na upartego choćby wynająć zaklęty powóz, ale wiele rzeczy się jej nie zgrywało.
Sami ją zabili?
Uległa jakiejś klątwie?
Siedziała zamknięta w domu – a po prostu chciano się upewnić, że do spotkania przy okazji tego listu nie dojdzie do skutku?
Gdyby wiedziała, co proponował mu starszy brat, to… nie byłaby ani trochę zaskoczona. Spokojny, ułożony Orion bez słowa protestu przyjął od niej kartę z czekoladowej żaby, bił się z nią na środku łąki, a potem dokonał trzech włamań, i do pierwszego wcale go nie zachęcała. Może po prostu znali dwa trochę różne oblicza Oriona, który przy Atreusie czuł, że musi być odpowiedzialnym, starszym bratem?
Niedowierzanie w tonie, cmokanie, uśmiech – wszystko było bardzo dla niego charakterystyczne, ładnie obracające w żart, a może i czasem ludzi peszące. Mimo to odparła bez wahania, jakby tej teatralności zupełnie nie zauważyła.
– Tak.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#10
13.07.2025, 21:55  ✶  
- Niekoniecznie bym ją o cokolwiek dalej pytał, czy innych brygadzistów, którzy wtedy tam byli, bo tak jak sama powiedziałaś, jeszcze uniosą się obowiązkiem i powiedzą o tym komuś. No... przynajmniej na razie - pokręcił głową, wskazując że było to tylko takie krążenie dookoła tematu, rozważania i ogólna próba rozjaśnienia nieco tego, co chodziło mu po głowie. Śledztwo było kategorycznie skończone, przynajmniej jeśli chodziło o korytarze Ministerstwa i doskonale zdawał sobie sprawę z tego, ze jeśli chcieli uniknąć większego zwracania na siebie uwagi, to musieli odpuścić. Nie było mu to w smak, ale no cóż.

Na resztę pokiwał głową, zwyczajnie zgadzając się i tutaj, z tokiem jej myślenia. Eliksir wielosokowy był jakimś tropem, ale na co to w sumie było Fortinbrasowi? Raphaela dostała od ciotki szansę i zmarnowała ją, narażając dobre imię całej reszty rodziny. Ale klątwa? To brzmiało faktycznie o wiele bardziej prawdopodobnie, chociaż nad dokładnymi możliwościami odnośnie tego, co mogli dziewczynie zrobić, nie chciał się teraz pochylać. Zwyczajnie było tego zbyt dużo.

- Można próbować zapytać prywatnie w departamencie świstoklików - powiedział bardzo powoli, jakby ostrożnie próbując podejść do przedstawienia tego temat. Zdawał sobie sprawę, że niektórzy (Brenna) mogli mieć pewne zastrzeżenia co do jego drogich przyjaciół, którzy tam pracowali, ale on im przecież ufał. I mimowolnie pomyślał o Louvainie, który może i zmieniał ścieżki kariery, ale jeszcze miał odpowiednie dojścia.

Tak. To było bardzo proste, jakże krótkie słowo, ale takie słowa miały do siebie to, że potrafiły wytrącić z równowagi i zmienić perspektywę. Atreus przywykł też zwyczajnie do tego, że na jego żarty i zaczepki ludzie często się peszyli albo wcale nie odpowiadali, wybierając zwyczajne przemilczenie tematu. Może dlatego, że nie spodziewał się tutaj odpowiedzi, a przejścia nad nią do kontynuowania dalej rozmowy, zwyczajnie zastygł na moment, przyglądając się jej z uwagą, z papierosem w pół drogi do ust.

Przecież doskonale wiedział, że ludzie się o niego martwili, to akurat nie było nic nowego. Przecież był chodzącym magnesem na kłopoty, z czego część sam szukał, a reszta znajdowała się jakoś po drodze, albo w konsekwencji jego własnej głupoty. Ale jeszcze parę miesięcy temu, panna Longbottom pewnie odpowiedziałaby zupełnie inaczej.

- To miłe - odchrząknął, uciekając na moment spojrzeniem w kierunku popielniczki, jakby z jakiegoś powodu nieco zawstydziły go te słowa. Zgasił papierosa, zastanawiając się mimowolnie, dlaczego to wszystko nie mogło być prostsze i dlaczego wszystko musiało się dziać pośrodku wojny. Dlaczego konflikt musiał uderzyć w niego tak dotkliwie i dlaczego ona musiała być w niego tak zaangażowana. Czasem w jego głowie znowu był kwiecień i wszystko było o wiele prostsze, ale... nie był pewien czy gdyby tylko mógł, cofnąłby się w czasie.

Wyciągnął do niej rękę, kolejny raz szukając jej ciepła, jakby znowu przypomniał sobie że za każdym razem kiedy to robił, czuł się mniej skonfliktowany. Rozkwitające plamami intensywnych barw emocje nagle stawały się o wiele bardziej harmonijnie ułożone, nawet jeśli momentami doprowadzała go do szaleństwa. Ale ciekawe to było, że tak jak często on szukał jej, równie często ona odrzucała myśl wyciągania do niego rąk, nie chcąc zburzyć jakiegoś obrazu, który sam namalował.

- Przecież nie zrobię nic głupiego, hm? - rzucił, uśmiechając się do niej znowu tak samo. Wyraz ten jednak zniknął tak samo szybko, jak się pojawił. - Mogę cię o coś prosić? Gdybyś myślała, że tak zrobię... znaczy, bardziej jak zwykle, bo jednak muszę zachować jakieś standardy, to wiesz... - urwał, obracając tę myśl w głowie znowu i znowu, z pewną obsesyjnością zastanawiając się co właściwie robił i czy nie mógł sobie wybrać do tego kogoś innego. Czemu nie Oriona? Albo Basiliusa? Ale znał przecież odpowiedź na to pytanie, nawet jeśli nie umiał w pełni ubrać go w słowa.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3825), Atreus Bulstrode (3922), Pan Losu (40)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa