11.09.2025, 19:56 ✶
![[Obrazek: ef6f51752c3b274e83a46aaf88d1a0b6.jpg]](https://i.pinimg.com/736x/ef/6f/51/ef6f51752c3b274e83a46aaf88d1a0b6.jpg)
Nie ma takiego życia,
które by choć przez chwilę
nie było nieśmiertelne.
Śmierć zawsze o te chwilę przybywa
spóźniona.
które by choć przez chwilę
nie było nieśmiertelne.
Śmierć zawsze o te chwilę przybywa
spóźniona.
Początkowo siedziała w przedziale, starając się nie rzucać w oczy, czując natarczywe spojrzenia pasażerów, którym przyszło dzielić wraz z nią tą niezbyt wielką przestrzeń.
Powinna się już przyzwyczaić... Powinna. A jednak każdy wypad pociągiem w pojedynkę przyprawiał ją o zimny, nieprzyjemny w swej naturze dreszcz.
Starała się wtopić w kanapę, ciut zbyt mocno dociskając plecy do fotela, gdy jeden z pasażerów usiadł nieprzyzwoicie blisko, wlepiając w nią nachalnie spojrzenie.
-Panienka Quirrell? - Zwróciła twarz ku ścianie, jakoby to miało jakkolwiek pomóc. Jakby nieznajomy miał zwyczajnie sobie pójść, zniknąć, przepaść.
A jednak jej modły nie zostały wysłuchane i z każdą kolejną chwilą było coraz gorzej - w dodatku pozostali pasażerowie, których dotychczas powstrzymywał wstyd i resztki przyzwoitości, najwidoczniej poczuli się skutecznie zachęceni, aby teraz wlepiać w nią bezczelnie spojrzenia.
-Ja... Przepraszam na chwilę - mruknęła w końcu, zrywając się z siedzenia, chcąc wyjść z przedziału. Zatrzymało ją gwałtowne szarpniecie, gdy nieznajomy pochwycił jej rękę. Czując narastającą panikę, wyrwała swą dłoń z niechcianego uścisku, czym prędzej ewakuując się na korytarz.
Słyszała energiczne kroki tuż za nią, a jednak nie śmiała się obejrzeć, pędząc wzdłuż korytarza - w pośpiechu zmieniając wagony, łudząc się naiwnie, że gdzieś po drodze zgubi natręta.
W pewnym momencie dostrzegła przedział, którego szyby przyozdobione były szmaragdowymi zasłonkami. Nie zwróciła uwagi, że był to najprawdopodobniej kaszmir. Nie zwróciła również uwagi na tabliczkę informującą o tym, że przedział ten był prywatny.
Niemalże z hukiem wparowała do niewielkiego pomieszczenia, zatrzaskując za sobą rozsuwane drzwi. Obróciła się na pięcie, zasłaniając okienka i przeszklone częściowo drzwi - dopiero wtedy poczuła, że materiał zasłonki jest niezwykle przyjemny, zbyt przyjemny jak na zwykły przedział. Zastygła w bezruchu, czując narastającą panikę. Wzięła cichy, acz głęboki wdech, powoli obracając się przodem do...
Leopold Barker... ze wszystkich gwiazd na świecie, ja musiałam trafić akurat na Ciebie
-Najmocniej przepraszam, Panie Barker... - wymruczała ze stoickim spokojem, mimo że serce biło jej jak oszalałe. Czy ją kojarzył? Być może. Jej kariera przez ostatnie lata poszybowała. Być może zdążył poznać jej twarz - Ona zaś pamiętała go bardzo dobrze. Co prawda nie znała się na sporcie, nie znała większości zawodników, ale jego owszem.
-Namolny fan... - wyjaśniła z błagalnym uśmiechem, mając nadzieje, że ten nie wyrzuci jej z przedziału.
Cierpiąca na chorobę milforda Quirrell pamiętała każdy raz, gdy przypadkiem minęli się na szkolnym korytarzu.
Pamiętała dźwięk jego głosu, gdy brylował wśród innych uczniów, melodyjny śmiech. Pamiętała każdy jego mecz na który siłą wyciągnęły ją koleżanki, zanim stał się wielką gwiazdą.
Pamiętała rzeczy, których przeciętny człowiek nie byłby w stanie pamiętać, bo i po co? Byli sobie obcy.
Pamiętała plotki, ciche szepty uczniów, które niemym echem przemierzały szkolne korytarze.