Wprawdzie widziała się z Brenną dwa dni temu, jednak przyjaciółka zastała ją wtedy w niezbyt dobrym stanie. Duch postanowił sobie z niej zażartować i zmienił ją w dziecko... na szczęście, tak jak wspomniał jej klątwołamacz efekty złośliwego czaru samoistnie zniknęły, wróciła więc do swojej normalnej wersji. Obawiała się, że może być inaczej, jednak te obawy okazały się być zupełnie bezpodstawne. Postanowiła więc spotkać się z Longbottomówną na chwilę, porozmawiać o bieżącej sytuacji i napić się herbaty. Przyjaciółka znalazła dla niej chwilę, co ogromnie ją cieszyło, bo wiedziała, że jest to moment, w którym może być mocno zabiegana, zważając na to, co wydarzyło się w Wielkiej Brytani, szczególnie, że ich rodzinny dom, Warownia, oberwała bardzo mocno podczas ostatnich ataków.
Panna Figg pojawiła się chwilę przed czasem, nie miała w zwyczaju się spóźniać, zaliczyła też swoją dzienną dawkę ruchu przychodząc tutaj na swoich nogach. Nie da się ukryć, że rzadko kiedy wybierała inny środek transportu od własnych stóp, bo nie po drodze jej było z teleportacją, czy innymi wymyślnymi metodami transportowymi.
Poprawiła swoją krótką, pomarańczową sukienkę, która idealnie pasowała do nadchodzącej jesieni, liście już niedługo zaczną mienić się w podobnych barwach, po czym weszła do środka.
Wybrała jeden ze stolików, przy którym usiadła. Wpatrywała się w witrynę oczekując na to, aż pojawi się tu jej towarzyszka. Obserwowała ludzi, wydawało jej się, że każdy gdzieś się spieszy, co wcale jej nie dziwiło, był to bardzo trudny okres dla czarodziejów, wielu z nich straciło swoje dobytki. Ona miała dość sporo szczęścia, bo poza paskudną klątwą nic więcej jej nie trapiło, nikt z jej bliskich nie został zabity tamtej nocy, co również było sporym sukcesem. Zawsze przecież mogło być gorzej, jej problemem nie byłaby wtedy tylko i wyłącznie sadza, która nie dawała się posprzątać. Sporo szczęścia mieli również właściciele tej herbaciarni, ona również przetrwała.