• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
1 2 3 Dalej »
[21.09.72] You're in my veins

[21.09.72] You're in my veins
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
17.09.2025, 15:58  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 18.09.2025, 08:16 przez Brenna Longbottom.)  
- …tak, mamy więc tutaj czaszkę, która nie była przeklęta i nie należy do człowieka, i w ogóle jest sztuczna, i mroczny nóż rytualny, który jest tępy i okazuje się mało mroczny, z tego, co udało się ustalić, kupił go w mugolskim sklepie z akcesoriami, mroczną szatę, która okazała się szatą od Madam Malkin, tylko potem ponaszywano na nią te runy, a runy nawiasem mówiąc też są fałszywe, i grimuar, który prawdopodobnie jest w istocie łacińską książką z przepisami kulinarnymi… – relacjonowała Brenna, po kolei wyciągając z pudła „dowody rzeczowe”, które nie okazały się dowodami rzeczowymi i wyglądało na to, że niewiele im powiedzą w sprawie domorosłego nekromanty, który podobno planował ożywiać zmarłych w swoim salonie.
Rundka po specjalistach zweryfikowała jednak wiele wstępnych teorii i „domorosły nekromanta – wróżbita” zdawał się awansować na „bardzo dziwnego oszusta”.
– Tu są jego karty… też pozbawione klątw, więc nie mam pojęcia, jak to się stało, że każdego, komu wróżył, spotkał jakiś wypadek, bo dwóch klątwołamaczy i jeden specjalista od run twierdzą, że zaczarowane są tylko obrazki. Nawiasem mówiąc, to dziwne obrazki – oświadczyła, układając na biurku talię tarota i spoglądając na widoczną na samej górze arcykapłankę, która trzymała czaszkę i ogólnie rzecz biorąc wyglądała, jakby zamierzała iść odprawiać czarną mszę. Brenna widywała już różne talie, bo zarówno jej wuj, jak i jedna z przyjaciółek byli pasjonatami tarota, ale nigdy do tej pory nie spotkała się z kartami, które prezentowałyby się aż tak specyficznie.
– Nie ma za to lampki nocnej. Lampka nocna jest „przeklęta jak stado demonów”, i to jest cytat. Nie pytaj mnie o szczegóły, na razie ich nie ma.
Lampka nocna była więc jedyną nadzieją, że jednak okaże się to sprawą dla aurorów, a nie typową sprawą o oszustwo i narażanie ludzi na niebezpieczeństwo, ewentualnie przypadkiem dla Lecznicy Dusz, bo ich podejrzany miał po prostu wybitnie nierówno pod sufitem.

!Trauma Ognia


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
17.09.2025, 15:58  ✶  
Nie dotykają się żadne omamy, ale trauma ognia pozostaje silną. Kiedy w trakcie trwania tej sesji widzisz płomienie, na moment zastygasz w bezruchu przepełniony strachem. Wydaje ci się, że nadchodzą. Kto? Oni... One? Te istoty złożone z dymu i lęków...
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#3
18.09.2025, 04:02  ✶  
Atreus stał i patrzył, z rękami założonymi za plecami i z uwagą przesuwał spojrzenie na kolejne przedmioty, które wskazywała Brenna. Minę miał poważną, jakby rzeczowo podchodził do ilości przedmiotów, która szła w parze z przymiotnikiem mroczny, a których jego zdaniem było zdecydowanie zbyt dużo. Domorosły prankster, z którym mieli tutaj do czynienia, zdecydowanie się postarał żeby przynajmniej sprawiać pozory - tego akurat nie mogli mu odmówić. Szkoda tylko, że takie kiepskie powódki nim kierowały.
- Jestem trochę zdania - odchrząknął, palcami dłoni przesuwając wyjęte z pudła przedmioty, jakby zmienienie ich kątów o parę centymetrów miało postawić je w zupełnie innym świetle. - Że w momencie kiedy ktoś już dwa razy użył słowa mroczny, przy opisywaniu dowodów rzeczowych, powinien z miejsca porzucić śledztwo. To oszczędza nieco czasu. Mroczny to takie słowo, które próbuje za bardzo, nie wydaje ci się? - zapytaj. Wciąż walcząc o powagę, bo zabrał się za karty tarota, które trafiły do puli fantów.
Wziął je w dłonie, bo dziwne obrazki wyraźnie go zaintrygowały, a kartoniki zaraz zaczęły być przekładane, żeby przyjrzeć się kolejnym ilustracjom. Były stylizowane to na pewno. No i... mroczne. Tak. Zdecydowanie mroczne i posiadające jakiś podtekst.
- Strasznie dużo tutaj czaszek i przesadnie roznegliżowanych osób - zawyrokował. Bardziej stwierdzał fakt, niż się na cokolwiek w tym momencie uskarżał.
Sam też posiadał jakieś tam doświadczenie z kartami, chociaż było to dość szerokie stwierdzenie, bo od siedzenia nad tarotem i studiowania jego znaczenia, zawsze się zwyczajnie wymigiwał, mając do roboty o wiele ciekawsze rzeczy. Bardziej żywe, przede wszystkim, bo wróżenie było dla niego zbyt stateczne, a przez to i nudne.
- Oczywiście, że najciekawszej tutaj rzeczy nie ma. No bo po co, tak? - musiał ponarzekać, ale rozumiał czemu nikt nie chciał mieć w archiwum okropnie przeklętych rzeczy. Było to jednak absolutnie nieciekawe. - No dobrze, to skoro już tutaj jesteśmy. Hmmm.... chcesz zobaczyć sztuczkę? - zapytał, wyciągając w jej kierunku talię zakrytych kart.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#4
18.09.2025, 19:02  ✶  
– Fakt. Można jeszcze przecież użyć tylu innych, pięknych słów. Ponury. Straszliwy. Wypełniony ciemnością. Nekromantyczny – wyliczyła, podpierając się o puste już pudło, ustawione na biurku i odruchowo zerkając na karty, śmigające w jego dłoniach, by też przyjrzeć się innym obrazkom. – Może te czaszki i negliże robiły wrażenie na klientach? Nie jestem pewna, jakie konkretnie, ale na pewno jakieś – stwierdziła, kiedy na szczycie układu znalazła się jedna z królowych w Małych Arkanach, faktycznie roznegliżowana. Przynajmniej nie była wzorowana na żadnej realnej osobie. – Przypomina mi się, że na jednym z sabatów rozdawali karty z wizerunkiem nagiej Loretty Lestrange… Straszne draństwo.
Loretta za nią nie przepadała, oczywiście. Nie znały się szczególnie dobrze. I całkiem prawdopodobne, że ten rozdawany podarek ją rozbawił, bo lubiła, kiedy padały na nią światła reflektorów. A jednak zdaniem Brenny było coś wyjątkowo niesmacznego w czymś takim.
Jak dobrze, że nie była jasnowidzem i nie miała pojęcia, w jaką stronę wędruje mugolska technologia i że pewnego dnia internet zaczną zalewać deepfake i tym podobne atrakcje.
– Myślę, że klątwołamacz po prostu cię lubi i chce się upewnić, że nie rąbnie cię klątwa, zanim odeśle tę lampę. Swoją drogą, w ogóle nie mroczną, tak na pierwszy rzut oka. Ewentualnie lubi mnie i nie chciał, żebym oberwała, jak ją wezmę do ręki – stwierdziła, unosząc spojrzenie znad kart, by popatrzeć na niego, kiedy spytał, czy chce zobaczyć sztuczkę. W jego ustach to mogło oznaczać wszystko, od wyciągania komuś karty zza ucha, przez postawienia tarota i jakieś zaczarowanie kart czy wreszcie po próbę wykorzystania ich jako broni masowej zagłady. Kto zaciął się papierem w zakurzonym archiwum, a potem musiał coś pisać, wiedział, że to ostatnie było możliwe.
– Teraz powinnam spytać „jaką sztuczkę”, żeby nie zepsuć dowcipu? – spytała, na wpoły z pewną podejrzliwością, na wpół z rozbawieniem. Chociaż pod tym rozweseleniem tą całą „mrocznością” sprawy, kryło się też jakieś zastanowienie. Na ile Atreus był faktycznie rozbawiony, a na ile grał? Na pewno nie wszystko było w porządku: nie mogło być. To że nie było w porządku, nie wykluczało momentów radości, ale nie mogła nie zastanawiać się czasem, na ile faktycznie szło ku lepszemu, a na ile była to jakaś forma ucieczki. Póki co przynajmniej jednak nie dopytywała, bo i mogła się mylić, i mógł po prostu potrzebować czasu… a i biuro nie było najlepszym miejscem do pewnych rozmów. - Jak tak, to uznaj, że spytałam.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
19.09.2025, 04:40  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.09.2025, 04:49 przez Atreus Bulstrode.)  
- Hmm, wiesz co? Dla mnie to jednak nie to samo. Czegoś im brakuje. Jakiegoś fajansiarstwa - westchnął. - Odnoszę ogólnie takie wrażenie, że dla na niedzielnych gościach zakładów wróżbiarskich lub wesołych miasteczek, tego typu atrakcje posiadają pewien orientalny urok, jak z resztą wszystko co wykracza poza świadomość normalnego czarodzieja. Magia magią, ale widzenie przyszłości? - gwizdnął, jak ktoś komu trudno było objąć to rozumem. - A ten orientalizm często mylony jest, oczywiście po dużym skrócie, też z erotyką. Łatwiej takie rzeczy sprzedać - wzruszył ramionami, a przytoczona przez nią wzmianka o kartach z Lorettą, według niego tylko potwierdzała to co właśnie mówił. - Nie widziałem, ale chyba Louvain coś mówił - mruknął, wzbraniając się przed udzielaniem jakiegokolwiek komentarza na ten temat, bo za dużo tutaj było różnych podejść do tego tematu. Wcześniej pewniej go to nawet bawiło, bo można było zagrać na nerwach Lestrange'a, kiedy to kolejny raz wyrywał sobie włosy z głowy przez tematy dotyczące jego siostry, ale potem pojawiało się to magiczne pytanie; a co gdyby to była twoja siostra? Wtedy już nie było tak zabawnie.

- Nie chcę psuć twojego światopoglądu, ale myślę że niestety, klątwołamacz nie pała szczególną sympatią ani do ciebie, ani do mnie - stwierdził w odpowiedzi, darując sobie już suche 'bo wykonywał zwyczajnie swoją robotę'. Z resztą, miał ważniejsze rzeczy na głowie, jak na przykład ta sztuczka, którą właśnie chciał przedstawić. Ale nie mógł, bo karty w jego dłoniach wciąż były w dokładnie takiej samej liczbie jak wcześniej.
- No właśnie nie, bo nie miałaś pytać. To miała być sztuczka, a nie dowcip - westchnął, szybkim gestem zamykając rozłożoną talię, bo już najwyraźniej nie chciał się bawić. - Miałem zgadnąć kartę, którą wybierzesz, ale nie to nie - karty zatańczyły sprawnie między jego palcami, kiedy zaczął je przetasowywać, na koniec wprawnym gestem wykonując spring i przerzucając karty między rękoma. Potem wyciągnął kartę, która znalazła się na szczycie talii.

Rzut Tarot 1d78 - 29
Czwórka Mieczy


Karta, którą wylosował, zawierała w sobie czwórkę mieczy. Najgorzej, bo wielkie arakana może poszłyby mu jakoś sprawniej. Małe natomiast... cóż. Kto by się nimi przejmował? Na obrazku znajdowała się oczywiście półnaga kobieta. To pół jednak to było takie dość dobrotliwe określenie, jak zaraz złapał się Atreus, bo gdyby nie to że otaczały ją jakoś strategicznie rozmieszczone, cztery miecze, to byłaby całkowicie naga. Leżała na ziemi w otoczeniu przyrody i był w tym wszystkim jakiś spokój.
- Czas na odpoczynek? - zapytał niepewnie, pokazując Brennie kartę, żeby się lepiej przyjrzała. - Wciąż są te miecze... cholera, jak strategicznie, to muszę akurat przyznać autorowi. Ale w każdym razie, jako że głupio troszkę się wylegiwać przed walką, a ten o tutaj, jeden leży obok niej to... Intensywność poprzednich zdarzeń ustępuje i teraz czas na pozbieranie się do kupy. Można wziąć oddech. Masz, to dla ciebie - wręczył jej tę kartę, jakby właśnie obdarował ją proroctwem życia.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
19.09.2025, 09:38  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.09.2025, 19:09 przez Brenna Longbottom.)  
– A „złowieszcze” w takim razie? To ładne słowo. Szeleszczące i ma w sobie „zło”. Jestem pewna, że jego dom w lesie w Little Hangleton wygląda bardzo złowieszczo.
Brenna podejrzewałaby, że gdyby to była siostra Atreusa, odpowiedzią na to pytanie, co wtedy, byłby cios pięścią. Najlepiej w autorów takiej talii, ale gdyby byli nieosiągalni, to sprzedający je byliby drudzy na liście, a gdyby i tych nie dało się złapać, posiadacze. A jeżeli nie oni, to ostatecznie znalazłby się ktoś inny, kto by go akurat wkurzył. Jeśli szło o nią patrzyła na to trochę inaczej, bo ot będąc dziewczyną, krzywiła się na samą myśl.
– Rozbiłeś go w drobny mak i zraniłeś mnie prosto w serce – odparła lekko, bo i po prawdzie przecież doskonale wiedziała, że klątwołamacz nie mógł jej zwyczajnie wręczyć do zaniesienia lampy, która była faktycznie przeklęta. W dodatku „przeklęta jak stado demonów”. – Uznajmy, że zepsułam zabawę w zemście.
Obserwowała, jak bawił się kartami, a potem spojrzała na obrazek, który wylosował. Z Wielkimi Arkanami faktycznie byłoby łatwiej: niektóre z nich utkwiły w jej pamięci, bo po prostu pojawiały się często w dotyczących ją układach. Koło Fortuny przede wszystkim, ale też takie Siła czy Diabeł. Małe Arkana zlewały się jej w większości, chyba że akurat kiedyś Millie albo Morpheus rzucili co do nich jakiś komentarz. Jeśli kiedyś widziała Czwórkę Mieczy, to pamięć o tym momencie zatarła się w pamięci i nie miała zielonego pojęcia, co karta mogła oznaczać.
– Czyli powinieneś się położyć i przespać? – Chociaż po prawdzie to wydawało się jej bardzo łagodną interpretacją, bo półnaga kobieta wprawdzie leżała i wyglądała jakby spała, ale były jeszcze te wszystkie miecze... – Albo ja powinnam iść odpocząć, skoro to dla mnie. Ewentualnie hm, znaleźć jakąś półnagą kobietę? Dziękuję, jestem absolutnie zachwycona – odparła z powagą, przyjmując to „proroctwo”, chociaż tak jakby w ten czas na oddech nie wierzyła ani trochę.
Sięgnęła i do talii, nie bawiąc się w tasowania czy ich przerzucanie, po prostu wylosowując kolejną kartę, która akurat znalazła się tuż pod czwórką mieczy.


Rzut Tarot 1d78 - 24
As Denarów


Obróciła obrazek, ale to też były Małe Arkana: wymalowano tutaj monetę, otoczoną kwiatami. I czaszkami. Oczywiście, że jak nie mogło być nikogo nagiego, to dali chociaż czaszki.
- As denarów. To kojarzę. Ostatnio trochę mnie prześladuje - stwierdziła, mrużąc oczy, gdy zorientowała się, że chociaż obrazek był inny, to ta sama karta, którą wyciągnęła dla niej Millie. - Może wygram na loterii albo coś? Podobno to karta możliwości, a złoto w dłoni daje nadzieję, jak to mi ujęto na to, że się nie utopię, cokolwiek to miałoby znaczyć... Skoro biorę miecze, ta może być dla ciebie, na pewno ograsz z nią wszystkich w kasynie - odparła, przesuwając kartę po blacie w jego kierunku. Jakby się zastanowić, to pomijając samą symbolikę kart, miecze bardziej pasowały do niej, złote monety do niego... - Jeśli spotka nas teraz jakiś przykry wypadek, to karty wracają do klątwołamacza.
Bo w końcu ponoć wszystkich, którym wróżył domorosły nekromanto - wróżbita, jakiś wypadek spotkał.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#7
28.09.2025, 21:34  ✶  
- Hm... złowieszcze? - powtórzył, wyraźnie obracając sobie to słowo w głowie i próbując uplasować jakoś sensownie w rankingu. - Jest blisko mrocznego, ale nie jakoś bardzo. Takie złowieszcze wycie w środku lasu o północy? No jeszcze jakoś to brzmi sensownie - zawyrokował wreszcie, może trochę zwyczajnie nie chcąc się tak zwyczajnie zgodzić.
Brenna tez miała rację, gdyby chodziło Florence, autor dostałby pięścią. I kolejny, a potem jeszcze jeden, bo Bulstrode był w stanie wyobrazić sobie, jak w takim scenariuszu wpada w zwyczajną furię. Posiadacze, twórca, nie ważne kto, bo leciałoby to w kierunku każdego, kto nieostrożnie wspomniałby o takiej talii w kontekście każdym innym niż kategorycznie potępiającym.

- Cała przyjemność po mojej stronie - parsknął. - No, ale jak taka właśnie jesteś, mściwa w sensie, to może i zasłużyłaś.

Atreus nigdy nie zadawał sobie jakiegoś filozoficznego pytania, która karta tarota mogła go symbolizować. Podchodził do tych obrazków raczej jako ciekawych ilustracji, które miały sens dla kogoś, ale na pewno nie dla niego. I właśnie po tym co było widać na nich, wybrałby może cesarza, albo nawet siłę. To były mocne karty - kto by nie chciał być typem siedzącym na tronie, albo potężnym lwem? Może i wcześniej nawet te arkana pasowałyby mu na jakimś głębszym poziomie, ale teraz, po beltane, chyba bardziej pasował mu głupiec.

- Ty powinnaś - karta według niego to się za bardzo teraz nie popisywała, bo Brennie to chyba zawsze przydałoby się odrobinę więcej snu. Jemu z resztą też, bo cierpiał na bezsenność. Otworzył jeszcze usta na moment, chyba chcąc skomentować tę nagą kobietę, ale ostatecznie dał sobie spokój. Nawet nie miał co głupiego na to powiedzieć.

As denarów objawił się im w pełnej krasie i przez moment przyglądał się tym pieniążkom z zaciekawieniem. Jej interpretacja tej karty bardzo mu się podobała, szczególnie kiedy zasugerowała, że może powinien z tej okazji udać się do kasyna.
- Przykry wyypadek? O nie nie nie. Nie mów tak nawet. Czeka mnie wizyta w kasynie, sama mi kazałaś przed chwilą, więc nic złego nie może się przydarzać. Zakazuję. Uważam też, że nas domorosły wróżbita Matthew, nie tyle przynosił innym nieszczęście poprzez próby skonfrontowania się z losem, co pewnie puszczał po godzinach jakieś nieprzyjemne klątwy. Albo bardzo chciałbym w to teraz wierzyć.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#8
29.09.2025, 17:45  ✶  
- W takim wypadku musimy pozostać przy dużej liczbie dowodów opisanych jako mroczne – zgodziła się bez większych protestów, bo w większości spraw była trochę mnie uparta od niego i nie planowała kruszyć kopii w sprawie tego złowieszczego. Może i w sumie nie bez powodów nekromanci pisali mroczne książki, nie złowieszcze…  – Nie mów tylko innym, dobrze udaję miłą, nie chcę, żebyś teraz wszystko zepsuł.
Mruknęła pod nosem coś, co brzmiało jak „oj tam, oj tam” i „ale ja spałam”, kiedy stwierdził, że powinna położyć się i przespać, bo przecież w nocy grzecznie spała w Księżycowym Stawie i to nawet sześć godzin, więc naprawdę nie rozumiała, o co im wszystkim chodzi. Życie było w końcu za krótkie, żeby je całe przesypiać, a poza tym było o wiele za dużo do zrobienia, żeby tracić czas na jakieś tam bzdury.
– Powiedziałabym, że wychodzi na to, że mam na ciebie zły wpływ, ale jestem pewna, że i tak znalazłby się inny pretekst niż ta karta – stwierdziła, chyba podchodząc do problemu hazardowego z nadmierną beztroską, zwłaszcza jak na glinę, ale w młodości spędziła trochę za dużo czasu z jednym Prewettem, żeby ta cała gra w kasynach jakoś ją poruszała. To znaczy do tego momentu, gdy mieli jakiegoś trupa z połamanymi palcami i trzeba było szukać, kto ściągał z niego długi albo doszło do jakiejś wielkiej awantury w kasynie. – To byłby szczęśliwy obrót wydarzeń? W sensie jeśli okazałoby się, że rzucał klątwy na swoich klientów. Jeżeli uda się to udowodnić, będzie bardzo ładnie wyglądało w statystykach aresztowań, no i na żadne z nas nie spadłaby żadna przypadkowa lampa. W każdym razie, totalnie uważam, że skoro to ja cię posłałam do kasyna, jak nic należy mi się połowa wygranej – oświadczyła, oglądając jeszcze po raz ostatni kartę z mieczami i roznegliżowaną damą, która zastąpiła zwyczajowego rycerza. I już, już miała zamiar powiedzieć, że nie będzie dłużej zawracała mu głowy, ale zawiesiła się na moment. – Zaraz. Matthew? Serio, tak naprawdę ma na imię Matthew? To ja już rozumiem, czemu wszystko musiało być takie mroczne. Ewidentnie sobie rekompensował.
Włącznie z jego, najwyraźniej, pseudonimem scenicznym, bo pewnie tym był stojący w dokumentach sprawy Azrael.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#9
01.10.2025, 05:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.10.2025, 05:32 przez Atreus Bulstrode.)  
Wywrócił oczami, bo to nie o to chodziło. Ale na tym drobnym geście zatrzymał się zwyczajnie, odpuszczając sobie dalsze dyskusje na ten temat, bo nie za to mu płacili, żeby pilnował jakich słów używano w raportach.
- Ja myślę, że tobie się tylko wydaje, że inni nie wiedzą - odpowiedział z uśmiechem, ignorując również te jej mruczane pod nosem słówka. Każdy niewyspany zawsze stawiał okoniem na wspomnienie, że chyba potrzeba mu było odrobinę więcej snu. Znaczy, każdy zaspany pracoholik, bo coś jednak musiało trzymać człowieka w pionie i pchać do przodu. Inne rzeczy, jak na przykład potrzeba położenia czegokolwiek na talerz, też się liczyły, ale Brenna akurat na brak pieniędzy nie cierpiała. Całe szczęście.

- Jest to oczywiście racja, ale co powiesz na kompromis i stwierdzenie, że obydwoje mamy na siebie zły wpływ? Brzmi to odpowiednio złowieszczo dla każdego, kto porozmawiał z którymś z nas przynajmniej raz w życiu - ten jego problem hazardowy, jak to brzydko było nie raz określane, to czasem przydawał się bardzo przydatny. Na przykład kiedy trzeba było inwigilować kasyna, ale tak na poważnie, a nie tylko dla przyjemności. I zdaniem Atreusa wszyscy powinni doceniać, że brał to na siebie. Z resztą, nie mogło być nic złego w tym co robił, skoro ani jego rodzina od tego nie biedniała, ani nikt nikomu nic nie kradł w ten sposób. Słyszał bowiem o tych wszystkich wielkich heistach na kasyna.

- Połowa? Obrażasz mnie chyba, jaka niby połowa. Jedna czwarta co najwyżej, bo ja tam muszę dojść, rozegrać partię i do tego jeszcze wygrać. To trzy rzeczy, a ty co? Wybrałaś kartę. To jedna. Trzy do jednego, prosta matematyka - przynajmniej brzmiało, jakby miało się zgadzać. - Nooo, tak mi się wydaje. Nie rozumiem o co ci chodzi, nie podoba ci się imię Matthew? Za mało szeleszczące, złowrogie i mroczne? Według mnie to tacy niby normalni są zawsze najgorsi. Taka Brenna? To też bardzo normalne imię - parsknął rozbawiony. Imię Brenna może nie należało do najbardziej wyjątkowych i wiejących czystokrwistą wyższością, ale jego właścicielkę ciężko było nazwać normalną. Znaczy się zgadzało.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#10
02.10.2025, 14:38  ✶  
- Nie mam pojęcia, o czym mówisz - stwierdziła, przez moment kontemplując sufit, kiedy wspomniał, że tylko się jej wydaje, że nie wiedzą. – To brzmi chyba jak coś, z czym wiele osób mogłoby się zgodzić – uznała.
Tak naprawdę nie była pewna, czy faktycznie miał na nią zły wpływ. Nie wyciągał z niej wcale tego co najgorsze, nie zrobiła niczego, na co nie miałaby ochoty, a pewne rzeczy tkwiły w Brennie zawsze, nawet jeżeli niektórzy ich nie zauważali na pierwszy rzut oka. Nie była też pewna, czy ona miała zły wpływ na niego, pomijając, że być może właśnie dała pretekst do nałogu, ale kto by się tym przejmował. Za to na pewno znalazłoby się parę osób, które radośnie przynajmniej jednemu z tych stwierdzeń przy przytaknęły.
– Ostro się targujesz. Zwłaszcza że przecież możesz się tam teleportować, więc to się nie liczy, ale niech będzie, że jedna czwarta – oświadczyła z teatralnym westchnieniem, jakby cokolwiek traciła albo faktycznie zamierzała potem go ścigać i domagać się części wygranej, gdyby dziś w kasynie dopisało mu szczęście. – Wiesz… chodził w Mrocznych Szatach, miał Mroczny Sztylet i Mroczną Talię tarota, no i tę przeklętą jak sto demonów lampkę, a ma na imię Matthew? Czy koledzy wołali go Matty? To tak strasznie psuje wrażenie. Czy potraktowałbyś poważnie wróżbitę i nekromantę, który mówi, że nazywa się Matty? – spytała, a potem wyciągnęła rękę, by dźgnąć go lekko w ramię. – Zaraz, zaraz, coś sugerujesz, hm? N a p r a w d ę prosisz się o nieprzyjemny wypadek – powiedziała, z odrobiną rozbawienia, niezbyt urażona sugestią, że w sumie to nie jest normalna. Chociaż miała wrażenie, że jeśli często sugerował to kobietom, to prędzej czy później nie będzie trzeba tych klątw nekromanty Matthewa, żeby spotkała go drobna lub niedrobna katastrofa. - Nie będę ci przeszkadzać, bo chyba pora, żebyś schował to do archiwum, skoro masz zaraz zbierać się do tego kasyna - rzuciła jeszcze, zanim się cofnęła, by wrócić z powrotem do biurka, bo trochę zaległych papierów czekało na ogarnięcie...

Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1913), Atreus Bulstrode (1503), Pan Losu (40)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa