10.10.2025, 14:59 ✶
22.09 Little Whinging
Od czasu gdy Londyn spłonął. Od czasu gdy nie tylko Londyn spłonął, ręce Sama spływały potem i brudem, który pochodził nie tylko od sadzy. Jeszcze kiedy nie było aż tak źle, aby cały kraj cierpiał, miał wystarczająco zamówień by móc sfinansować swój mały warsztat na tyłach ziem Longbottomów.
Teraz nie było warsztatu, a roboty było coraz więcej.
A on... nie umiał odmawiać.
Meble, dachy, ramy okien.
Choć obiecał, że nigdy więcej jego stopa nie postanie w Londynie, nie był w stanie dotrzymać tej obietnicy. Chęć niesienia pomocy innym była silniejsza, a gdy tylko zapewniano mu drewno, w ręce szły narzędzia i lata doświadczeń, które teraz w zaskakujący dla niego sposób czyniła z niego osobę popularną. Osobę pożądaną.
Ze wszystkich ludzi na świecie jednak Sam chciał się widzieć tylko z jednym człowiekiem, dlatego co drugi, co trzeci dzień, gdy słońce układało się do snu, mężczyzna przełamywał własną niechęć do translokacji i znajdował się tam - w kocim Azylu. W Azylu jego maleńkiej córeczki.
Ze wszystkich okropności i strat które podziały się nocą 8 września, ponad wszelką wątpliwość cieszył się, że nie stracił właśnie jej. Mimo początkowych obaw, mimo słabości i lęku, gdy tylko dostał odpowiedź na ofiarowany prezent złożył wizytę. A potem kolejną. I kolejną. I kolejną...
Dziś był dzień świąteczny i był świadom, że wieczór jego mała księżniczka miała zajęty. Dlatego też pojawił się rano. Właściwie o świcie. Cierpliwie odczekał gdy będzie gotowa, aby zabrać ją na okoliczną łąkę.
– Mam pióra hipogryfa, które razem z wujem Nikolaiem zebraliśmy. Niestety przez ten pył dopadła je jakaś niemiła choroba, ale udało mi się je odczyścić na ofiarę dla Matki Kniei. – Eklektyzm Sama postępował sprawnie, a wyznawany dotąd las ciasno splótł się z powszechną religią wśród czarodziei. – Przywiozłem też dobry klocek lipy, myślę, że moglibyśmy spróbować wyrzeźbić jej twarz i ozdobić wiankiem, który zrobisz. Co sądzisz Ma? To brzmi jak dobry pomysł? Skoczylibyśmy potem na moment... na moment do Londynu? – Nerwowy tik nie przyszedł, czuł wewnętrzny spokój. Przelał już swoje łzy za życiem, które nigdy nie miało być jego. Teraz liczyło się tylko jedno. Być dobrym ojcem. Tak jak jego ojciec był dla niego dobry...