• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 10 11 12 13 14
[luty, 1971), Pierwsze ataki śmierciożerców, Darcy i Alice

[luty, 1971), Pierwsze ataki śmierciożerców, Darcy i Alice
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#1
27.11.2022, 21:15  ✶  
Wszystko działo się bardzo szybko.
W jednej chwili Darcy szedł spokojnie Aleją Horyzontalną, przy której mieszkał i pracował, w księgarni rodziców. Troszkę tylko podchmielony, w doskonałym humorze, po wizycie w Dziurawym Kotle, gdzie pozwolił sobie na dwa piwa i z kolegą ze szkoły omawiał wyniki qudditcha - miał prawo, wszak był już od dawna pełnoletni i musiał oblać wydanie pierwszej książki! W drugiej chował się pomiędzy kubłami na śmieci, kiedy trzy zamaskowane osoby rozbijały witrynę i wzniecały pożar w jednym ze sklepów.
Darcy kojarzył większość sąsiadów. Wiedział, że ten sklep prowadzony był przez mugolaka. Miał dość rozumu, aby skojarzyć napaść z niedawnym manifestem niejakiego Voldemorta. I dość rozsądku, aby - mimo współczucia wobec pana Towsneya - siedzieć cicho za kubłem w bocznej alejce. W końcu od takich rzeczy byli Brygadziści, nie pisarze. Nie mógł dać się tu zabić, świat wszak tylko czekał na bestsellery w jego wykonaniu. Wmawiał sobie, że kieruje nim zdrowy rozsądek, nie tchórzostwo. Przecież nie był tchórzem, prawda? Nie mógłby sam nic zrobić przeciwko trzem napastnikom!
Tkwił więc tam cicho, jak mysz pod miotłą. Słuchał: słuchał głosów śmierciożerców, dla niego, nieodrodnego syna Skeeter, słyszalnych doskonale mimo odległości i bladł coraz bardziej, wciskając się w ścianę, jakby chciał zniknąć. Na szczęście wszystko potrwało niezbyt długo. Mimo późnej pory i stosunkowej bliskości do Nokturna, od rozpoczęcia zamieszania do zniknięcia napastników na widok zbliżających się pracowników ministerstwa, mogło minąć zaledwie pięć minut. Krzyki, słyszalne już wcześniej, zamieniły się teraz w nawoływania i wydawane polecenia. Śmiechy – dźwięczące Lockhartowi w uszach, chyba najbardziej upiorne z tego wszystkiego, bo jak ktoś mógł się śmiać szerząc takie zniszczenie – umilkły.
Darcy ostrożnie wyjrzał zza kubła. Ktoś z Brygady za kimś pobiegł w boczną uliczkę, ktoś inny wygaszał płomienie, ktoś zajmował się jakimś rannym. Chłopak podniósł się powoli, otrzepał ubranie i ruszył do wyjścia z zaułka, nerwowo rozglądając się na wszystkie strony. Nie wyglądało na to, by zagrożenie wciąż istniało, ale ogień wciąż jeszcze płonął, nie rozprzestrzeniając się głównie dzięki Brygadzistce, raz za razem krzyczącej aquamenti, ktoś wytaczał się ze zniszczonego sklepu, ciągnąc za sobą drugą osobę…
monkey business
Two sides of me can't agree
170 cm, gęste blond włosy, które nie są jej naturalnym kolorem i które rzadko bywają gładko uczesane to dwie rzeczy, które na pewno pierwsze rzucą się w oczy. Alice ma twarz pełną czy nawet pyzatą o regularnych, wyraźnych rysach. Jej oczy są szare, ciemne. Zwykle sprawia wrażenie osoby pogodnej i swobodnie czującej się w każdym miejscu. Ubrania nosi rożne, dopasowane do okazji - od tradycyjnych szat po ubrania mugoli.

Alice Selwyn
#2
29.11.2022, 23:33  ✶  
Naiwnością było sądzić, że po wystąpieniu tego tam Voldemorta, cała sprawa zakończy się na słowach. Zresztą wybrzmiał wówczas sam rdzeń tego, co wielu czystokrwistych czarodziejów myślało i wedle czego działało, tylko w białych rękawiczkach. Alice czytała co chwila opisy kolejnych zamieszek czy ataków przeprowadzanych przez zwolenników czarnoksiężnika. Jednak teoretyczne dywagacje, teorią, a co innego, gdy coś z pierwszych stron Proroka Codziennego szło frontalnie w jej stronę. A to się stało kilka chwil temu, gdy stała przy witrynie jakiegoś sklepu przy Alei Horyzontalnej już bliżej Nokturnu. Miała dwie możliwości czmychnąć gdzieś w boczną uliczkę, ale przy okazji paskudnie odsłonić plecy albo poddać się instynktowi rozkrzyczanemu, gdzieś z tyłu głowy, że już teraz powinna się schować, zabarykadować i przyczaić się jak najniżej. Zresztą zgodnie za swoim imieniem (nieoryginalnym, bo urodziła się, jako Adelaide, ale dzięki krucjacie prowadzonej od czwartego roku życia, ten fakt zatarł się w pamięci), jak Alicja w Krainie Czarów skoczyła do przodu przez drzwi do środka sklepu, całkiem nieświadoma, że właśnie sama wplątała się w sam środek ataku. Ktoś ją pociągnął za ramię głębiej, tym samym odciągając od okien. Przysiadła za kontuarem, dalej nie do końca odnajdując się w sytuacji, a gdy pierwsza szyba została rozbita, wszystko stało się jasne. A potem sami napastnicy zaczęli wykrzykiwać groźby, wyzwiska. Alice umiała i wręcz dobrze się odnajdywała się w miejscach, w których musiała działać pod presją, nawet w obliczu niebezpieczeństwa, choć bardzo rzadko stykała się przemocą. Trochę inaczej, gdy ryzykowała przyłapanie podczas skoku czy oberwanie właśnie rozbrojoną klątwą, ale to tylko trochę inaczej, przynajmniej trzeźwość umysłu tak podpowiadała.
Nie tylko ona kryła się ladą sklepową, był właściciel, inna klientka i jeszcze pracownik. Czas się rozciągnął nieznośnie, wyświechtany slogan, ale czuła jakby tkwiła w miejscu bardzo długo, ale druga szyba padła, a potem pojawił się ogień i dym. I Sieć Fiuu wysiadła, dlaczego? To już pewnie sprawa dla śledczych, czy Śmierciożercy mieli na tyle dobre wtyki, by zamknąć tę drogę ucieczki swoim ofiarom lub po prostu przypadek. Alice postawiła silną barierę, taką samą wyczarowywała niejednokrotnie przy pracy z niestabilnym zaklęciami, była mocna, ale po pierwszym kontakcie z przeciwzaklęciem rozsypie się. Ktoś próbował ograniczyć ogień, zaklęcia latały w powietrzu, w środku było tak chaotycznie, jak wyglądało to z boku, a potem pojawili się Brygadziści. Alice jęknęła w duchu dzięki ci o dowolny przodku i Merlinie za to.
Wytoczyła się z wnętrza z uwieszoną na jej ramieniu tą drugą klientką, zrobiła to tylko ze współczucia dla właściciela - nie zasługiwał on po takich przeżyciach na tak nieprzyjemne atrakcje. Starsza czarownica po pierwszy zblednięciu i szoku już dochodziła do stanu bardzo uciążliwej matrony w słusznym wieku. Mimo osmolonego kapelusza, podartej krawędzi szaty albo zwłaszcza z tych powodów zaczęła utyskiwać na dosłownie wszystko, aż Brygadzistce zbielały kostki dłoni zaciśniętej na różdżce, gdy poszła tyrada na Ministerstwo Magii. A niby oddechu kobiecie brakowało, a prędzej samej Alice, na której tamta opierała się swoim ciężarem.
Widmo
Około 175 centymetrów wzrostu. Jasnobrązowa czupryna, latem łatwo rozjaśniająca się od słońca. Młodzieńcza twarz, sprawiająca raczej przyjazne wrażenie. Dość szczupły, choć nie wymizerowany.

Darcy Lockhart
#3
29.11.2022, 23:51  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.11.2022, 23:52 przez Darcy Lockhart.)  
Panicz Darcy zaczął się rozglądać, szukając najbezpieczniejszej drogi, którą mógłby dostać się do rodzinnej księgarni. Wtedy jednak jego wzrok padł na witrynę sklepową i w duszy młodego Lockharta zaczęły walczyć dwa wilki. A raczej dwie gęsi.
Jedna gęś, z piórami czarnymi jak smoła, gęgała głośno, że nie ma co się mieszać. Jeszcze ktoś obserwował okolicę i podpatrzy, kto udziela pomocy "szlamom", zgromadzonym w środku. Poza tym wszędzie było pełno dymu, ogień nie wygasł, nie mówiąc już o tym, że Darcy pobrudzi sobie popiołem ubranie, pożałuje tego na pewno, a jeszcze obiecał mamie, że wróci przed dwudziestą drugą!
Druga gęś, bielutka, mówiła coś o tym, że właściwie to sąsiad i trochę go kojarzył, wypada pomóc, ale tak przede wszystkim, to patrz, patrz, ładna dziewczyna, w dodatku blondynka, a tobie się podobają blondynki, zaraz się przewróci bidulka, potrzeba jej pewnego, męskiego ramienia, które udzieli jej wsparcia, a tak się przypadkiem składa, że ty masz takie ramię, ba, masz nawet dwa ramiona!
W przypływie straceńczej odwagi (której na pewno nie zdołałby jednak z siebie wykrzesać, gdyby śmierciożercy wciąż byli w pobliżu), popędzany w dodatku tą odrobiną procentów we krwi, Darcy ruszył prosto w stronę Alice.
Chłopak był parę centymetrów od niej wyższy, może trochę młodszy. Jasnobrązowe włosy miał malowniczo rozwichrzone - na całe szczęście ciężko było zorientować się, że doszło do tego, gdy bił rekordy olimpijskie, biegnąc ku kubłom na śmieci w alejce. Pierś wypiął do przodu i wyobrażał sobie, że oto wygląda niczym bohater swojej książki, która na - pewno - już - całkiem - niedługo trafi do księgarń i zostanie bestsellerem, zmierzający uratować nieznaną sobie jeszcze główną bohaterkę.
- Panie pozwolą, że pomogę - powiedział szarmancko, podpierając starszą czarownicę.
- Nie mogłeś podejść od razu?! - oburzyła się czarownica, teraz zwisając częściowo na Alice, częściowo na Darcym. - Dlaczego jeszcze nie ma tutaj uzdrowicieli?! Powinniście wezwać uzdrowicieli! Niech panienka natychmiast sprowadzi uzdrowicieli! Domagam się uzdrowiciela! Co oni robią w tej klinice Munga!
Brygadzistka, do której skierowała te słowa, zacisnęła tylko szczękę, wciąż zajęta próbą opanowania pożaru. Wyraz twarzy Darcyego nieco stężał, a czarna gęś zagęgała w jego głowie i brzmiało to trochę jak śmiech. A nie mówiłam? Pożałujesz tego na pewno.
- Panienka nie jest ranna? - spytał uprzejmie, ponad głową starszej czarownicy spoglądając na Alice. Starał się pociągnąć obie czarownice na drugą stronę ulicy, na stopnie wiodące do sklepu z upominkami, który na szczęście nie ucierpiał w pożarze.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Alice Selwyn (477), Darcy Lockhart (744)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa