Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Matka i ojciec odwiedzali dziadków Potterów, dziadek Godryk wybrał się na spotkanie w interesach, Mavelle niedawno wyszła na swój dyżur i w domu nie było przynajmniej jedno z Crawleyów. Idealny moment na robienie wszystkich tych rzeczy, których niekoniecznie chciało się ujawniać reszcie domowników.
Na przykład na rozstawienie kręgu widmowidza na samym środku salonu, który jeszcze niedawno służył za salę balową.
Brenna przestawiła krzesła, odsunęła dywan i ustawiła świecie w okręgu. Nie odpaliła ich jednak. Przez dobrą godzinę siedziała po prostu na kanapie, przypatrując się im - chociaż doskonale wiedziała, o której z pracy wraca dzisiaj Erik.
I chyba właśnie dlatego czekała.
Słowa Salema dręczyły ją, a w jej głowie trwała prawdziwa burza. Kot miał rację, że Mabel pewnego dnia zechce poznać prawdę. Było też wiele innych argumentów, których Salem wprawdzie nie użył, ale które przyszły do głowy Brennie po ich rozmowie. Tyle że na liście "przeciw" znajdowało się niemal tyle samo punktów, co na liście "za". To mogło zranić Norę. Zostać potraktowane jako knucie za jej plecami.
I może wcale, ale to wcale nie było dobrym pomysłem.
Brenna wahała się. Nie przywykła do pytania innych o rady: przyjmowała, że nie może zrzucać na cudze barki własnym problemów, decyzje musi podejmować sama, a potem żyć z ich konsekwencjami. W tym konkretnym przypadku jednak nie chodziło przecież o nią. I chyba trochę celowo ustawiła ten krąg właśnie teraz, wiedząc, kiedy pojawi się Erik, bo jeżeli mogła do kogokolwiek zgłosić się z tym... problemem, to tylko do niego. Nie odważyła się dotąd go wtajemniczyć, i czuła wyrzuty sumienia na samą myśl o tym, że to zrobi, ale sytuacja zaczynała ją przerastać.
Spięła się, kiedy usłyszała trzask drzwi wejściowych. Nie uniosła wzroku, dalej zapatrzona w nierozpalone jeszcze świece. Nasłuchiwała znajomych kroków. Każdy z domowników chodził nieco inaczej, sprawiał, że deski i schody odpowiadały innym rytmem, który już dawno nauczyła się rozpoznawać. Nie musiała patrzeć ani nawet znać grafiku brata, by wiedzieć, że to on. I tym, co zobaczył, były poprzestawiane meble, krąg, znajomy, jasno sugerujący, że Brenna z jakichś powodów chce sięgnąć w przeszłość, oraz siostra, tkwiąc na kanapie, z kolanami podciągniętymi pod brodę, ręką obejmując nogi. Wolną ręką głaskała po łbie Łatka, który przycupnął na kanapie obok. Wciąż robił takie rzeczy nieśmiało, jakby spodziewał się, że zaraz zostanie pogoniony do kąta, ale przynajmniej już nie chował się wciąż pod stołem i nie kulił na każdy ruch czyjejś ręki, jakby spodziewał się, że zaraz zostanie uderzony. Drugi z psów zapewne właśnie rozłożył się na posłaniu albo - co bardziej prawdopodobne - wtargnął do sypialni Mavelle by rozwalić się na jej łóżku.
W kręgu leżało parę przedmiotów. Większość była stosunkowo nowa. I związana z balem. Na wypadek, gdyby samo miejsce nie wystarczyło, miały pomóc Brennie naprowadzić się na... ten konkretny momencie w przeszłości.
- Nie wiem, co robić - poinformowała zamiast przywitania, ledwo Erik stanął na progu. Deklaracja tak rzadka w jej ustach, bo jeżeli nawet Brenna nie zawsze wiedziała, co robić, to przynajmniej zdawało się, że jest inaczej. Zwykle mogło się odnosić nawet wrażenie, że ona nawet się nad tym nie zastanawia – choć było inaczej, robiła to po prostu bardzo szybko – i tylko wpada niby zamieć, realizując swoje plany i zmiatając wszystko na swojej drodze.