15.01.2023, 22:04 ✶
wiadomość pozafabularna
Twoja (lub pożyczona) miotła oszalała i nie chce się zatrzymać. Jesteś bardzo wysoko nad ziemią i cały czas lecisz do przodu, nie mogąc kontrolować kierunku, w którym się przemieszczasz. Miotła leci w stronę mugolskiej wioski. To był bardzo, bardzo, bardzo głupi pomysł.
Może nawet najgłupszy w życiu, niemniej kilka rzeczy pretendowało do tego tytułu i nie była do końca pewna, który dzierżył palmę pierwszeństwa.
Ostatni raz siedziała na miotle, gdy odbyły się ostatnie zajęcia na drugim roku w Hogwarcie; później jakoś niespecjalnie miała okazję dosiadać tych wehikułów, a jeszcze później nie musiała praktycznie wcale. Teleportacja rozwiązywała większość problemów problemów logistycznych, a jeśli nie – no cóż, z niezrozumiałych dla czarodziejskiej społeczności powodów fascynowała się mugolskimi pojazdami. I jedna z takich maszyn znakomicie zastępowała ją miotłą – tyle że nie frunęła przez przestworza, a ścigała się z wiatrem, trzymając mocno ziemi.
Może to trochę o to chodziło; wprawdzie nie zdiagnozowała u siebie lęku wysokości, to jednak wizja, iż mogłaby z takiej miotły najzwyczajniej w świecie zlecieć, bynajmniej nie wzbudzała jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Wręcz przeciwnie.
Tyle że posiadłość rodową Longbottomów zamieszkiwało – lub przewijało się przez nią – tyle osób, że na spokojnie można było rozegrać towarzyski mecz Quidditcha. Od rozmów o tym do realizacji droga wybitnie daleka, niemniej bynajmniej nie chciała zlecieć z miotły od razu, gdy tylko na nią wsiadła.
Raz, że wstyd, dwa, urażona duma własna, trzy – no hej, też chciałaby wziąć udział w zabawie i wyjść z tego w jednym kawałku, zamiast skończyć jako naleśnik. Może nie dosłownie, bowiem nie lataliby raczej na aż takich wysokościach, jednakże z pewnością byłyby to większe konsekwencje niż jedynie parę siniaków tu i ówdzie.
Z tą myślą pożyczyła miotłę, spędziła nad nią dobry kwadrans - a może nawet i więcej, nie była pewna - odświeżając sobie pierwszą lekcję (ach, to „do mnie!” i przekonywanie kupy witek, żeby łaskawie ruszyła swój drewniany kuper), a następnie w końcu na nią wsiadła. W końcu, bowiem nie obyło się bez długiego wpatrywania się w nią wybitnie podejrzliwym spojrzeniem.
Niebezpodstawnie.
Same początki nie były takie znowu złe; ot, udało się wznieść na kilka cali, potem na stopę, zrobić mało pospieszne kółko wokół posiadłości. Całkiem znośnie, więc zaczęła zataczać coraz większe kółka i…
… w pewnym momencie miotła się zbiesiła. Skręt? A gdzie tam, jaki znowu skręt.
CZAS. LECIEĆ. PROSTO.
Szkoda tylko, że totalnie wbrew woli Bonesówny. I najwyraźniej wszelkie próby skłonienia do współpracy oraz wykonania skrętu spaliły na panewce.
- Hej, co ty wyprawiasz, nie lecisz, gdzie trzeba! – trochę spanikowana wydarła się na miotłę. Na ziemi czułaby się pewniej, jednak tu i teraz, w przestworzach, czuła się jak dziecko we mgle. I jedyne, co w tej sekundzie była zdolna wymyślić, to trzymanie się kija jak najmocniej, żeby przypadkiem nie zlecieć.
Cholera, cholera, cholera, ze wszystkich możliwych kierunków ta miotła musiała sobie wybrać ten, gdzie leżała mugolska wioska!
431