• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
[16.04.72] Szalona miotła - Brenna i Fernah

[16.04.72] Szalona miotła - Brenna i Fernah
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
18.01.2023, 18:29  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 12.03.2023, 17:42 przez Morgana le Fay.)  
Rozliczono - Brenna Longbottom - Pierwsze koty za płoty

Brenna nie latała na miotle od ładnych paru lat.
Niektórzy mówili, że „tego się nie zapomina”. Uwierzyła, głupia. I jeszcze głupiej wyciągnęła ze schowka na miotły jeden ze starszych modeli, chcąc odświeżyć sobie te ponoć niezapominalne umiejętności. Było to związane z tym, że w domu mieszkało sporo wielbicieli quidditcha i gdzieś między słowami powstała idea meczu towarzyskiego. A Brenna, nawet jeżeli niekoniecznie od razu pchała się do „meczy”, to już bardzo chętnie pchała się do wszystkiego, co „towarzyskie”.
Wraz z miotłą wyprawiła się do Kniei, w której raczej nie musiała obawiać się mugoli. Z początku wszystko szło dobrze. Na rozkaz „do mnie” miotła faktycznie podskoczyła do ręki, a gdy Brenna na nią wsiadła i odbiła się od ziemi, wniosła się – niezbyt wysoko, akurat tuż nad korony drzew. Nie czuła się zbyt pewnie, wolała nie przyspieszać, ale wyglądało na to, że może faktycznie nie zapomniała absolutnie wszystkiego z dawnych lekcji udzielanych pierwszoklasistom w Hogwarcie…
…a potem pojawił się problem.
Miotła nie chciała skręcić.
Ani balansowanie ciałem w odpowiednią stronę, ani naciskanie na drążek nie działały. Próby zatrzymania się i zniżenia lotu również nic nie dawały, a Brenna patrząc w dół utwierdziła się w przekonaniu, że to „niezbyt wysoko” to jednak jest z pewnej perspektywy (upadku konkretnie) „bardzo wysoko”.
Wyciągnęła różdżkę, bo oczywiście czasy mieli takie, że Brenna prędzej zapomniałaby zmienić piżamę na normalne ubranie (co zresztą zdarzyło się jej. Raz. Albo dwa. Chociaż nie była pewna, czy to się liczy, bo pamiętała, po prostu nie zdążyła) niż zabrać ją ze sobą. Wyszeptała zaklęcie, jedno, potem drugie i trzecie, stukając w kij od miotły, ale ani czar zamrażający, ani unieruchamiający, ani wiążący nie powstrzymały miotły przed sunięciem coraz dalej. Prosto w stronę mugolskiej wioski. W dodatku w pewnym momencie zaczęła lekko znosić to na lewo, to na prawo, i Brenna z odrobiną paniki zrozumiała, że prędzej czy później z tej miotły zleci. Co gorsza, chociaż nie leciała bardzo nisko, to nie była też na tyle wysoko, aby nie została zauważona przez mugoli, kiedy znajdzie się nad Doliną Godryka.
Wizja zamieszania, tych wszystkich oblivate, jakie przyjdzie jej rzucić i wyłapywania wszystkich świadków, a także tego, co powie na to wuj Bones, przerażała Brennę chyba jeszcze bardziej niż myśl o zleceniu z miotły.
Spróbowała z kolejnym czarem, i jeszcze jednym, aż wreszcie ten zwiększający ciężar zadziałał. Miotła, odbijająca wszelkie czary próbujące ją zatrzymać, tym razem jakby nie mogąc utrzymać zwiększonego bagażu, zniżyła się o jakieś dwa, trzy metry, przy tym jednak rzucała się coraz bardziej, i bardziej, i wciąż leciała do przodu… I nie, nie było szans: Brenna mogła utrzymać się jeszcze chwilę, ale konsekwencja byłaby taka, że spadłaby w samym centrum wioski.
Z dwojga złego lepszy był upadek na trawę i ziemię rozmiękłą po niedawnym deszczu niż wioskowy bruk.
Schowała różdżkę. Adrenalina robiła swoje, chwilowo przytłumiając strach. Serce waliło tak szybko, jakby miało wyskoczyć z piersi, a w uszach jej huczało. Gdy spojrzała w dół, oszacowała, że była jakieś sześć, siedem metrów nad ziemią. Raczej powinna przeżyć. Raczej. Coś odbijało się jej w głowie, że śmierć następowała najczęściej w przypadku upadków z powyżej dziewięciu.
Myślała, że zabiją ją śmierciożercy, nie miotła.
Odetchnęła i…
…skoczyła, w dół, prosto na trawę i w rozmiękłe błoto jednego ze wzgórz, by spaść tam z nieba, uderzyć o ziemię ugiętymi nogami, stracić równowagę i potoczyć się po zboczu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Paprotka
Pierwsze, co rzuca się w oczy to nierówna pionowa blizna po lewej stronie ust. Zniekształca nieco delikatny uśmiech, który zawsze pełga na jej wargach, chociaż ciemne oczy wcale wesoło nie świecą. Spogląda na świat nieco smutno, trochę nieobecnie, jakby myślami zawsze wędrowała gdzieś indziej. Mierzy nieco ponad 170 centymetrów, a kilka centymetrów dodaje jej bujna i zawsze rozwiana czupryna ciemnobrązowych włosów. Jedyny czas, kiedy ogarnia chaos na swojej głowie, to kiedy pracuje w św. Mungu. Równie nieodłącznym aspektem jej wyglądu jest charakterystyczna zielona szata uzdrowiciela. Poza godzinami pracy w szpitalu zwykle nosi szare wełniane spodnie, swetry w zieleniach lub brązach oraz marynarki, lub (swoją ulubioną) brązową mugolską pilotkę.

Fernah Slughorn
#2
22.01.2023, 20:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.01.2023, 20:47 przez Fernah Slughorn.)  
Fernah zawitała do Doliny Godryka na prośbę matki, która tydzień wcześniej oznajmiła, że będzie wizytować dziadków. Przy okazji chciała zobaczyć się z córką, która unikała kontaktu na wszelkie możliwe sposoby.

Paprotka nie czuła się dobrze podczas rozmów z matką, mimo że ta była bardzo wyrozumiała i na każdym kroku powtarzała, że ją kocha. Fernah wierzyła w to, ale nadal coś nie pozwalało jej, by czuć się w tych kontaktach na tyle spokojnie i pewnie, by rozmawiać o wszystkim i o niczym.
Po spotkaniu postanowiła przejść się po lesie i okolicznych łąkach, żeby odetchnąć od miastowego życia. W końcu nieczęsto miała okazję, żeby wyrwać się ze szpitala, więc czemu miałaby teraz nie skorzystać?

Widocznie los miał inne plany i uwzględnił w nich to, czym zajmowała się na co dzień. Wspięła się na jeden pagórek i ruszyła w dół, kiedy za jej plecami coś spadło z nieba i stoczyło się w dół, jak worek kartofli.

Stała oniemiała kilka sekund, które zdawały się wiecznością i wreszcie puściła się biegiem w dół zbocza, wyciągając różdżkę ze specjalnej kieszeni w spodniach. Wycelowała nią w turlającego się człowieka i rzuciła urok, by powstrzymać dalszy jego ruch.


Rzut N 1d100 - 25
Akcja nieudana


Niestety zaklęcie trafiło w trawę, gdzie przed momentem znajdowało się ciało. Fernah zaklęła pod nosem, nie przestając biec i zatrzymała się dopiero na samym dole, koło leżącego.

— Brenna?!

Zawołała zdziwiona, po tym, jak dopadła do kobiety i ostrożnie odwróciła ją na plecy.

— Brenna słyszysz mnie?



„Rękopisy nie płoną.”
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
22.01.2023, 20:54  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.08.2023, 18:48 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna chwilę po tym, jak zatrzymała się wreszcie u podnóża pagórka, leżała w bezruchu. Serce tłukło się jej szaleńczo w piersi i dopiero po jakichś pięciu sekundach do kobiety w pełni dotarło, że żyje i chyba nawet nie połamała się tak bardzo, jakby mogła. Leżała zwinięta w kłębek, głównie dlatego, że w pierwszym momencie nie była pewna, jak mocno ucierpiała i bała się drgnąć.
Posiniaczyła się trochę tocząc po nierównej powierzchni, tego jednak pewnie by nawet nie poczuła: nawykła do tego typu obrażeń. Prawa kostka promieniowała jednak bólem, jak nic uszkodzona, a huk w głowie wskazywał na to, że i ją uderzyła o jakiś kamień, gdy toczyła się w dół. Brenna zacisnęła na moment powieki, starając się uspokoić oddech i zmusić się do pozbierania. Miała szczęście, że była czarodziejką. Złamanie czy zwichnięcie bez magii unieruchomiłoby ją na dobre kilka miesięcy. W tej chwili bardziej niż nim przejmowała się jednak nieposłuszną miotłą. To, co się z nią stało, zdecydowane nie było normalne. Nie wspominając o tym, że Brenna nie powinna pozwolić, aby ta pofrunęła dalej, nad mugolską wioskę.
Ktoś przewrócił ją na plecy. Dość odruchowo podjęła próbę sięgnięcia po różdżkę, ale wtedy ktoś krzyknął jej imię, a wzrok padł na całkiem znajomą twarz.
- Tak, to chyba ja – wykrztusiła, posyłając Fernah uśmiech. Taki trochę wymuszony, bo noga jednak bolała. Zaraz jednak do trochę ogłupiałego umysłu kobiety dotarło, że kuzynka (choć prędzej spodziewałaby się tu którejś z reszty licznych krewnych) była uzdrowicielką. – Słyszę doskonale. Patrz, spadłaś mi jak z nieba. Chociaż właściwie to ja spadłam z nieba. Chyba mam złamaną nogę, wiesz? Albo tylko trochę uszkodzoną. Wybrałam odpowiednie miejsce na skakanie, akurat opieka medyczna na miejscu. Przepraszam na moment… jeśli mogłabyś się odsunąć…
Dźwignęła się do pozycji siedzącej. Stojąca przekraczała teraz jej możliwości. Ciemne oczy Brenny wodziły po niebie, aż namierzyła miotłę.
Chętnie sprowadziłaby ją na ziemię, rozebrała i przebadała, pod kątem zaklęć i uszkodzeń. Skoro jednak miotła nie reagowała na czary unieruchamiające w powietrzu, raczej nie zareaguje na nie i teraz. A Longbottom nie miała dość czasu na to, aby próbować i próbować. Brenna usiadła więc, wydobyła z kieszeni różdżkę i wycelowała prosto w odlatującą miotłę.
- Bombarda – wyszeptała.

Rzut PO 1d100 - 19
Akcja nieudana

Zaklęła pod nosem, gdy czar nie wyszedł. Najwyraźniej była zbytnio rozkojarzona i obolała. Ponownie wykonała gest różdżką, próbując z prostszym czarem.
- Confringo.

Rzut PO 1d100 - 68
Sukces!


Tym razem zaklęcie podziałało: miotła rozsypała się pod wpływem wybuchu, na ziemię parę metrów od nich opadły witki i drzazgi. A Brenna znowu padła plecami na ziemię, przepełniona ulgą, że żyje.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Paprotka
Pierwsze, co rzuca się w oczy to nierówna pionowa blizna po lewej stronie ust. Zniekształca nieco delikatny uśmiech, który zawsze pełga na jej wargach, chociaż ciemne oczy wcale wesoło nie świecą. Spogląda na świat nieco smutno, trochę nieobecnie, jakby myślami zawsze wędrowała gdzieś indziej. Mierzy nieco ponad 170 centymetrów, a kilka centymetrów dodaje jej bujna i zawsze rozwiana czupryna ciemnobrązowych włosów. Jedyny czas, kiedy ogarnia chaos na swojej głowie, to kiedy pracuje w św. Mungu. Równie nieodłącznym aspektem jej wyglądu jest charakterystyczna zielona szata uzdrowiciela. Poza godzinami pracy w szpitalu zwykle nosi szare wełniane spodnie, swetry w zieleniach lub brązach oraz marynarki, lub (swoją ulubioną) brązową mugolską pilotkę.

Fernah Slughorn
#4
22.01.2023, 23:08  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.01.2023, 23:10 przez Fernah Slughorn.)  

Ten uśmiech zmartwił Fernę bardziej, niż gdyby okazało się, że Brenna jest nieprzytomna. W końcu kto zdrowy na umyśle, uśmiechał się po tym, jak nie dość, że sturlał się z górki, to jeszcze spadł z nieba? I to nie była przenośnia.

Odsunęła się na prośbę Brenny i oniemiała patrzyła, jak ta najpierw próbuje rzucić jedno zaklęcie, a później drugie, które doprowadza do rozpadu miotły na drobne drzazgi i pył. Chwilę patrzyła tak na spadające drobiny, aż kuzynka znowu nie położyła się na ziemi.

— Brenna mów do mnie, gdzie i co cię boli?

Całe szczęście nigdzie nie widziała nawet kropli krwi, co mogła też uznać za cud. Nawet nie chciała myśleć, ile kamieni ta ominęła, turlając się w dół zbocza. Gdyby niefortunnie upadła…

— Poczekaj, nie ruszaj się. — ostrzegła ją i nachyliła się, by sprawdzić, czy nie ma jakichś obrażeń głowy. — Czujesz nogi i ręce? Masz zawroty głowy?

Pytania były wypowiedziane spokojnym głosem, jakby Fernah robiła to nieskończenie wiele razy. W jednej chwili zmieniła się z przestraszonej dziewczyny w skupioną specjalistkę. Przesunęła różdżką i drugą ręką ponad ciałem Brenny, by wybadać czy nie ma jakichś wewnętrznych urazów.

— Nie masz żadnego krwotoku wewnętrznego, więc tyle dobrego. — rzuciła, z powrotem klękając na wysokości ramienia. — Kostka? Złamana i mogę ją naprawić tutaj, ale możesz mieć wstrząs mózgu, więc najlepiej byłoby przenieść cię do Munga.

Po tych słowach wstała i przysiadła znowu koło wspomnianej kostki. Delikatnie, tak by nie sprawiać kuzynce większego bólu, wyprostowała jej nogę i przygotowała się do rzucenia zaklęcia.

— Gotowa?

Otrzymując potwierdzenie od Brenny, wykonała średnio skomplikowany ruch różdżką, z zamiarem naprawienia kostki.


Rzut N 1d100 - 44
Slaby sukces...


Strzyknęło, pyknęło i chyba się udało, bo stopa wygięta pod dziwnym kątem, powróciła do typowego dla siebie położenia.



„Rękopisy nie płoną.”
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
22.01.2023, 23:20  ✶  
Prawdopodobnie byli tacy, którzy powiedzieliby, że Brenna nie jest przy zdrowych zmysłach. Może mieliby nawet rację. I chyba wciąż znajdowała się trochę w szoku po upadku. Była zresztą na początku nazbyt skupiona na myśli o tym, że musi zniszczyć miotłę, by racjonalnie zastanowić się nad sytuacją. Pracowała w końcu w Brygadzie. Nie mogła pozwolić na to, aby miotła przeleciała sześć metrów nad mugolską wioską, którą stąd zresztą dało się już dostrzec. Na szczęście zaledwie zarys zabudowań – raczej nikt nie miał szans zobaczyć popisów panny Longbottom. Na wszelki wypadek zerknęła w tamtą stronę, nie zauważyła jednak żadnego mugola na horyzoncie.
- Mów do mnie? Fernah, nie wiesz, co czynisz, wydając takie polecenia – powiedziała. Mów do mnie? Zwykle ludzie wręcz błagali, by Brenna mówiła mniej. A ona nie potrafiła się zamknąć nawet w takiej chwili. – Wszystko? – dodała jeszcze na pytanie o tym, co ją boli. – Chociaż noga chyba najbardziej.
Chciała się oczywiście znowu podnieść, przynajmniej do siadu, ale panna Slughorn zażądała, aby pozostała w bezruchu, wypełniła polecenie. Sama w końcu jako Brygadzistka wiedziała, jak to drażni, gdy ludzie utrudniają ci pracę.
- Czuję ręce. Czuję nogi. Prawą nogę czuję bardziej niż powinnam. W głowie trochę mi huczy, ale to już przechodzi. Salwy wystrzał armatnich zamieniają się w brzęczenie owadów. Nie jest mi niedobrze. Pamiętam, jak mam na imię i ile to jest trzy razy trzy – zrelacjonowała. Wyglądało na to, że większość jej obrażeń sprowadzała się do złamania, dużej ilości siniaków i trochę nadwyrężonego ścięgna. Oraz spodni pokrytych zielenią i bluzy rozdartej w jednym miejscu, obyło się jednak bez krwawienia.
- Spokojnie, Fern, to było tylko sześć metrów – zapewniła takim tonem, jakby codziennie skakała z takich wysokości i naprawdę nie było się czym martwić.
No dobrze, może siedem. Ale wciąż, żyła, prawda? I absolutnie nie mogła dać się przenieść do Munga, była pewna, że utknie tam na najbliższe dwa, trzy dni, a Brenna po prostu nie miała dwóch – trzech dni na zbyciu. Jeżeli coś jej dolegało, z dwojga złego wolała już wrobić kogoś znajomego w prywatną wizytę. I zapłacić tyle, ile dostawało się za tygodniowy dyżur, bo przecież nie lubiła nadużywać uprzejmości znajomych.
Gdy Fernah zapytała, czy jest gotowa, uniosła rękę i zagryzła zęby na rękawie ubrania, tak na wszelki wypadek. Stłumiło to jej jęk. Pobladła – co było osiągnięciem, bo już wcześniej była blada na skutek tego upadku – ale zaraz ból zaczął powoli mijać.
- Dziękuję. Czy mogę już usiąść, pani uzdrowiciel, czy powinnam jeszcze pięć minut pogapić się w niebo?


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Paprotka
Pierwsze, co rzuca się w oczy to nierówna pionowa blizna po lewej stronie ust. Zniekształca nieco delikatny uśmiech, który zawsze pełga na jej wargach, chociaż ciemne oczy wcale wesoło nie świecą. Spogląda na świat nieco smutno, trochę nieobecnie, jakby myślami zawsze wędrowała gdzieś indziej. Mierzy nieco ponad 170 centymetrów, a kilka centymetrów dodaje jej bujna i zawsze rozwiana czupryna ciemnobrązowych włosów. Jedyny czas, kiedy ogarnia chaos na swojej głowie, to kiedy pracuje w św. Mungu. Równie nieodłącznym aspektem jej wyglądu jest charakterystyczna zielona szata uzdrowiciela. Poza godzinami pracy w szpitalu zwykle nosi szare wełniane spodnie, swetry w zieleniach lub brązach oraz marynarki, lub (swoją ulubioną) brązową mugolską pilotkę.

Fernah Slughorn
#6
23.01.2023, 00:11  ✶  

Nie znała swojej kuzynki na tyle dobrze, by wiedzieć, że proszenie jej o mówienie, to jak powiedzenie narkomanowi, żeby brał do woli… No dobrze, może to porównanie trochę na wyrost, ale Fernah szybko się przekonała, że Brenna nie miała najmniejszego problemu z odpowiadaniem na pytania i jeszcze dodawała swoje trzy grosze.

— Tylko sześć metrów… — prychnęła, kręcąc głowę.

Raz widziała czarodzieja, który połamał większość kości, spadając z połowy tej wysokości.

— Na brodę Merlina, poczekaj chwilę.

Powstrzymanie Brenny przed wykonywaniem jakichś bardziej energicznych ruchów, przypominało użeranie się z dzieckiem, które nie potrafi usiedzieć w miejscu. Ból, bólem, ale z jakichś powodów musieli się cały czas ruszać.

Odsunęła się od nogi Longbottom, niezbyt przekonana co do tego, że z samą Brenną wszystko w porządku. O czym zresztą ją poinformowała:

— Cieszę się, że pamiętasz, jak masz na imię i umiesz dodawać, ale to nie zmienia, że musimy jechać do szpitala.

Przerwała na moment, by wyczarować bandaże oraz szyny, którymi mogłaby usztywnić nogę kobiety. Może i magia potrafiła naprawić uszkodzoną tkankę, ale organizm potrzebował chwili, by przyzwyczaić się do tego, a w tym czasie Fernah wolała nie ryzykować i odpowiednio zabezpieczyć Brennę.

— Jeżeli gapienie w niebo sprawi, że weźmiesz na poważnie moją uwagę o wstrząsie mózgu, to czemu nie.

Po raz ostatni przewinęła nogę i stopę Brenny bandażem, kończąc tym samym cały zabieg.

— Co się stało z twoją miotłą, że zamiast normalnie wylądować, postanowiłaś z niej zeskoczyć, a później zniszczyć? — spytała o to, co nurtowało ją od dłuższego czasu.



„Rękopisy nie płoną.”
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
23.01.2023, 00:28  ✶  
- Przecież grzecznie leżę – powiedziała Brenna obronnym tonem. Naprawdę starała się nie ruszać, kiedy padł taki przykaz. Poruszyła ręką, ale miało to głównie na celu stłumienie krzyki. I uniknięcie przygryzienia języka, gdyby ból okazał się trudniejszy do utrzymania.
- Och nie, skarbie. Żadnego szpitala. Jutro mam dyżur, pojutrze mam spotkanie, i potem drugie spotkanie, a jeszcze gdzieś w międzyczasie muszę znaleźć włamywacza i gościa, który rzuca klątwy na niewinnych ludzi, poza tym nie skończyłam remontu jednego z pokoi na poddaszu. Nie wspominając o paru innych rzeczach. Nie mam czasu na szpital, gdy nic mi nie jest. Ale spokojnie, Dani na pewno upewni się, że żyję i nie umrę. To znaczy, chyba się upewni. Nie sprawia wrażenia, jakby koniecznie chciała się mnie pozbyć i chyba nie umiałaby się maskować tak dobrze – zapewniła, wymieniając imię innej kuzynki. Uniosła lekko głowę, dość odruchowo, gdy poczuła, że coś owija się wokół jej nogi, ale wyglądało na to, że to tylko jakieś zaklęcie mające powstrzymać ją od szaleńczego biegania w tę i z powrotem.
Jego rzucenie nie było nawet takim głupim pomysłem.
- Impet poszedł na nogę, nie na głowę – uparła się. Pewnie upierałaby się mniej, gdyby głowa naprawdę mocno bolała, odczuwała mdłości czy światłowstręt, ale poza bólem guza i cichnącym z każdą chwilą szumem, nic jej nie dolegało. Poleżała na trawie jeszcze przez moment, nim wreszcie uniosła się na łokciach. Powoli, chcąc sprawdzić, czy zawiruje jej w głowie. Na szczęście nic takiego się nie stało.
- Oszalała. Nie skręcała. Mogłabym jeszcze pomyśleć, że to wina mojego braku umiejętności, bo nie jestem w tym dobra, ale już z zaklęciami radzę sobie nieźle. A żadne zatrzymujące ani pętające na nią nie działało. Dopiero kiedy dorzuciłam wagi, trochę opadła. W dodatku zaczęła w pewnym momencie podskakiwać, więc miałam do wyboru zeskoczyć albo pozwolić, by mnie zrzuciła na rynek wioski – wyjaśniła Brenna. Teraz, gdy adrenalina opadła, ból nogi mijał, a miotła została zniszczona, cały wypadek nie zdawał się jej już tak straszny, jak wtedy, gdy była jeszcze w górze. – I właśnie dlatego muszę iść nie do szpitala, a do domu, już, teraz, natychmiast. Bo to nawet nie była moja miotła. Może tylko miałam pecha, ale co jeżeli ktoś chciał zrobić komuś krzywdę? Muszę się upewnić, że z wszystkimi innymi jest w porządku, zanim ktoś na taką wsiądzie. A jeżeli tę konkretną albo inną zaczarowano, to dowiedzieć się, kto to zrobi, a potem upewnić się, że umrze okrutną, powolną śmiercią.
Oczywiście, tak naprawdę chciała jedynie wiedzieć, a gdyby udało się to udowodnić, to go aresztować, ale okrutna, powolna śmierć brzmiała znacznie lepiej.
I przede wszystkim chciała wiedzieć, kto tę osobę wpuścił do domu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Paprotka
Pierwsze, co rzuca się w oczy to nierówna pionowa blizna po lewej stronie ust. Zniekształca nieco delikatny uśmiech, który zawsze pełga na jej wargach, chociaż ciemne oczy wcale wesoło nie świecą. Spogląda na świat nieco smutno, trochę nieobecnie, jakby myślami zawsze wędrowała gdzieś indziej. Mierzy nieco ponad 170 centymetrów, a kilka centymetrów dodaje jej bujna i zawsze rozwiana czupryna ciemnobrązowych włosów. Jedyny czas, kiedy ogarnia chaos na swojej głowie, to kiedy pracuje w św. Mungu. Równie nieodłącznym aspektem jej wyglądu jest charakterystyczna zielona szata uzdrowiciela. Poza godzinami pracy w szpitalu zwykle nosi szare wełniane spodnie, swetry w zieleniach lub brązach oraz marynarki, lub (swoją ulubioną) brązową mugolską pilotkę.

Fernah Slughorn
#8
03.02.2023, 00:06  ✶  

— Bren, nie ma takiej opcji, żebyś zajęła się tym wszystkim, nie odwiedzając wcześniej szpitala.

Fernah niemal się załamała, słysząc, ile do zrobienia ma kuzynka. Chociaż ta reakcja mogła być też skutkiem potoku słów, jaki wylał się z ust Brenny i to w zaskakującym tempie. Może naprawdę ma coś nie tak z głową?

Zmierzyła Longbottom badawczym spojrzeniem, kiedy ta usiadła na ziemi. Uzdrowicielskie oko musiało być wprawne w wychwytywaniu różnorakich objawów, zwłaszcza u pacjentów, którzy takowe chcieli zataić. Tak spoglądając na nią i walcząc z sobą, czy dalej powinna naciskać na wizytę w Mungu, wysłuchała całej opowieści o szalonej miotle.

— Czekaj, chcesz powiedzieć, że ktoś rzucił urok na miotłę kogoś z twoich domowników?

Zmarszczyła brwi, niedowierzając, że ktoś z Longbottomów lub ich gości mógł uczynić czyjąś miotłę tak niebezpieczną. Kto? W jakim celu? Dlaczego? Przecież to nie ma sensu, chciała powiedzieć Brennie, ale zdała sobie sprawę, że to nic by nie dało.

— Mam nadzieję, że to o śmierci było żartem, Bren, bo w innym razie zabiorę cię do Munga siłą. — po tych słowach podniosła się i zaoferowała dłoń Brennie. — Domyślasz się czyja to miotła czy nie masz pojęcia? Może ktoś z waszych gości ją zostawił i ktoś zrobił mu słaby psikus? Albo to miotła odkupiona z drugiej ręki? Miałam kilka przypadków, kiedy to zakupione przedmioty były obłożone nieprzyjemnymi klątwami przez wcześniejszych właścicieli.

Zaproponowała, by Brenna wsparła się na jej ramieniu i tym samym nie obciążała nogi.

— Jesteś w stanie nas teleportować?

Taaaak, cóż... Fernah nie była prymusem, jeżeli chodzi o translokacje i nawet, teraz kiedy to Brenna nie była w stanie pierwszej świeżości, Paprotka nadal uważała, że aportowałaby je obie lepiej od niej.



„Rękopisy nie płoną.”
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
03.02.2023, 11:55  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.02.2023, 20:03 przez Brenna Longbottom.)  
- Czy wspomniałam, że prowadzę też śledztwo w sprawie czyjejś okrutnej śmierci i nie bardzo mogę wziąć wolne na szpitalne wizyty?
Brenna na zaniepokojone spojrzenie Fernah tylko się uśmiechnęła. Coś nie tak z głową? Owszem, od urodzenia. A przynajmniej od momentu, w którym nauczyła się mówić. Był to fakt szeroko znany i często komentowany.
- Nie wiem tego na pewno, ale zamierzam się dowiedzieć – oświadczyła na pytanie Fernah. – Objawy wydają się na to wskazywać, ale na upartego mogły być też rezultatem połączenia uszkodzenia mechanicznego, którego nie zauważyłam i mojego braku umiejętności latania… Niestety miotłę musiałam zniszczyć, ale mogę sprawdzić schowek, inne miotły… Przepraszam, już milknę.
Brenna niejako z przyzwyczajenia już zaczynała planować dziesięć kroków do przodu. I to planowanie nie obejmowało w tej chwili wizyty w świętym Mungu.
- Było – roześmiała się i ledwo powstrzymała skrzywienie, bo trochę zabolały ją siniaki gdzieś na żebrach. Poza tym na szczęście nie kręciło się jej w głowie, a noga jakoś nie bolała. – Niestety, za zabicie kogoś musiałabym się sama aresztować. Wypełnianie wszystkich druczków w magicznych kajdankach byłoby naprawdę koszmarem. Nie, po prostu tę osobę dopadnę, skuję, a potem będę tak długo wyjaśniała, co zrobiła źle, że zacznie błagać o wycieczkę do Azkabanu, byleby nie słuchać już mojego głosu...
Och, Brenna – choć mało kto ją o to podejrzewał – byłaby na to gotowa.
Ale nie w tak trywialnej sprawie, jak próba zabicia jej za pomocą miotły.
- Jeżeli niczego nie mylę, to jeden ze starszych modeli, w szkole latał na niej Erik, zanim z niej wyrósł. Potem każdy używał jej w razie potrzeby. Jest możliwe, że ktoś zostawił ją na przykład w sadzie albo gdzieś na skraju Kniei, gdzie miałby do niej dostęp nie tylko ktoś z naszych gości… Ale muszę to wszystko sprawdzić, Fern – wyjaśniła Brenna już poważniej. Ustąpiła kuzynce, podpierając się o nią lekko, chociaż noga, przynajmniej na razie, nie protestowała. Choć poruszanie się w czarodziejskiej szynie nie należało do najłatwiejszych. – Czy to na pewno ta miotła, czy nikt nie ruszył innych, czy schowek wygląda na otwierany, czy ktoś na niej ostatnio latał i tak dalej – wyjaśniła. Ot… nawet po pracy była Brygadzistką. Podchodziła do całej sprawy bardzo metodycznie, gotowa sprawdzać swoje podejrzenia.
- Obawiam się, że siebie owszem, ciebie nie. Niestety, nie jestem mistrzem teleportacji łączonej, więc czeka nas spacer. Ewentualnie mogę posłać patronusa i poprosić, by ojciec po nas podskoczył.
Ostatecznie obie kobiety zdołały dotrzeć do posiadłości Longbottomów, gdzie i druga uzdrowicielka obejrzała Brennę, usunięto siniaki i spróbowano ją zmusić do przeleżenia paru godzin - co nie było łatwe, bo koniecznie chciała sprawdzać miotły...

Koniec sesji


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (2270), Fernah Slughorn (1056)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa