Przy jakimś świstokliku, który miał ich zabrać na wycieczkę po zioło
List, który otrzymała od Idy Moody wzbudził w niej niepokój. Śmierciożercy po raz kolejny uderzyli w kogoś im bliskiego, wspierającego dobrą sprawę. Odczytała bardzo dokładnie instrukcje, starała się wszystko dobrze zapamiętać, w końcu chwilę później się spalił. Rozumiała, że istotne było to, żeby nie trafił w nieodpowiednie ręce, jednak czasem przetrawienie niektórych informacji wymagało kilkukrotnego przeczytania, co nie było możliwe. Miała nadzieję, że dobrze zapamiętała instrukcje.
Była tak podekscytowana tym, że ma wziąć udział w wyprawie, że praktycznie całą noc nie spała. Zastanawiała się, czy uda im się w miarę szybko załatwić sprawę. Wiedziała, że czas w tym wypadku jest bardzo istotny, także była gotowa zrobić wszystko, żeby im się udało. Przekazała cukiernię pod opiekę kotu. Co samo w sobie było chyba desperacją, miała nadzieję, że któryś z jej nowych współpracowników również przyjdzie do pracy. Salem jednak nie powinien jej zawieść. Pożegnała się z nim i krótko tylko powiedziała, że wróci późno, albo jutro. W końcu nie wiedziała kiedy wrócą.
Znalazła się w Dolinie za pomocą sieci Fiuu, towarzyszyła jej Mabel. Odstawiła córkę do babci Lizzy, przynajmniej miała pewność, że nic złego jej tutaj nie spotka. Pożegnała się z wszystkimi i ruszyła w miejsce, w którym miała się spotkać z innymi wybrańcami, którzy mieli wziąć udział w wyprawie. Nie wiedziała do końca kogo powinna się tutaj spodziewać, miała nadzieję, że spotka jakąś znajomą twarz, w końcu wiedziała, że wielu z jej przyjaciół czynnie działało na rzecz Zakonu Feniksa.
Trafiła na miejsce podane w liście chwilę przed umówioną godziną. Przystanęła w miejscu, z koszykiem w ręku, była gotowa zapełnić go całego tym nieszczęsnym ziołem, po które musieli się udać, póki co nie był on oczywiście pusty, nie byłaby sobą gdyby nie wzięła na drogę czegoś z cukierni. Co warto zauważyć panna Figg dzisiaj wyglądała jak nie ona. Wyjątkowo dla siebie założyła spodnie, płaskie, skórzane buty i gruby wełniany sweter, na który narzuciła krótką, skórzaną kurtkę. Miała jakieś resztki zdrowego rozsądku, nie do końca mogła spodziewać się, jakie warunki powitają ich w lesie do którego mieli się udać. Stała sobie więc przy jakimś drzewie, zupełnie niepozornie, żeby nie zwrócić niczyjej uwagi.