• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6
28.04.1972 | Dama w opałach

28.04.1972 | Dama w opałach
Widmo

Peregrin McGonagall
#1
30.01.2023, 13:32  ✶  

Adres opuszczonego domu w dzielnicy Fulham dostali tylko ci, którzy byli bezpośrednio zaangażowani w sprawę umierającej Arabelli Bulstrode. Znajdująca się w niemagicznej części Londynu niewielka posiadłość została jej tymczasowym schronieniem, w którym czekała na ratunek Zakonu. Z zewnątrz rzeczywiście wyglądało na to, że zarówno budynek jak i posesja były niezamieszkane i opuszczone wiele lat temu. Poszarzałe mury, wybite okna, zarośnięte podwórze, a to wszystko otoczone gęstym, zdziczałym żywopłotem. Idealne miejsce, aby ukryć się przez jakiś czas i zająć się cierpiącą, dla której klinika Św. Munga była teraz zbyt niebezpiecznym miejscem. Wspólnymi magicznymi wysiłkami udało się doprowadzić wnętrze domu do porządku i nie zajęło to aż tak wiele czasu (Reparo okazało się tutaj wyjątkowo trafionym zaklęciem). Efektem był odnowiony i wyposażony dwupiętrowy dom, który z zewnątrz wciąż wyglądał jak ruina. Do tego dołożono kilka zaklęć ochronnych i odstraszających mugoli, aby zachować podstawowe środki ostrożności i nie narażać Kodeksu Tajności.

***

Peregrin nie mógł zignorować listu otrzymanego od Idy. Może i nie znał się na magicznych roślinach i ich właściwościach, ale wiedział co nieco o zaklęciach ochronnych i obronie przed czarną magią. Być może dlatego miał pozostać z tyłu i czuwać przy Arabelli. Nie miał okazji poznać jej do tej pory zbyt dobrze. Zdawał sobie sprawę z tego, że o niektórych (a może nawet o wielu) członkach Zakonu Feniksach nawet nie wie, ale taka była specyfika tajnej organizacji. Wystarczyła mu wiedza o tym, że wszystkim przyświeca ten sam cel i to łączyło ich ze sobą wystarczająco mocno, aby byli gotowi pomóc sobie w potrzebie.

Bez problemu odnalazł dom wskazany w liście i zjawił się wieczorem pod wskazanym adresem. Wyglądało na to, że na razie jako pierwszy odpowiedział na wezwanie, bo po przekroczeniu progu domu nie powitała go znajoma twarz, lecz jak się później okazało syn Arabelli. Po przedstawieniu się i rozwianiu wątpliwości, że Peregrin przybył pomóc, weszli razem do środka. Po wejściu na piętro i do sypialni zastał tam jedynie leżącą w łóżku kobietę. Była pogrążona we śnie i wyglądała bardzo słabo, nie wspominając o jej dłoniach, które w całości już pokryły się czernią. Przez rękawy koszuli nocnej nie było jednak widać, jak głęboko sięga klątwa, ale z tego co czarodziej już wiedział, nie pozostało jej wiele czasu.

- Będziemy czuwać przy niej na zmianę. Jestem pewien, że lada chwila ktoś jeszcze się zjawi, więc będziecie tutaj bezpieczni. - Powiedział do chłopaka. McGonagall nie był zbyt dobry w pocieszaniu, więc zamiast życzeń powrotu do zdrowia oferował swój czas i umiejętności. Poza tym, niewiele już od nich zależało. Prawdziwa walka o życie Arabelli toczyła się w szkockim lesie, gdzie poszukiwania czyściduszy na pewno już się rozpoczęły. Zadaniem Peregrina było upewnić się tu na miejscu, że nikt nie przeszkodzi Zakonowi w ratowaniu pani Bulstrode.

Pies policyjny
Live fast,
pet dogs
Tomasz przede wszystkim jest wysoki, nawet bardzo. Ma 192 centymetry wzrostu więc nietrudno go zauważyć w tłumie. Nie mówiąc już o tym, że prawie zawsze oślepia uśmiechem. Jego włosy przyjmują barwę bardzo ciemnego blondu, jego oczy są niebieskie, na twarzy często widnieje zarost - uważa, że tak wygląda przystojniej. Jest dość dobrze zbudowany. Zwykle ubiera się w stonowane kolory, jeansom często towarzyszy sweter lub koszulka z kołnierzykiem, rzadko sięga po koszule, które według niego są strasznie niewygodne. Podczas słonecznych dni towarzyszą mu jego ulubione okulary przeciwsłoneczne, w te chłodniejsze ukochana skórzana kurtka z brązowej skóry. Można czasem wyczuć od niego dym papierosowy, znacznie częściej jednak przesiąka zapachem kawy oraz swojej wody kolońskiej o nucie lawendy i cedru.

Thomas Hardwick
#2
31.01.2023, 18:31  ✶  
Tomasz, gdy tylko odczytał wiadomość, którą przyniósł mu orzeł Idy Moody, od razu wiedział, że musi jakoś pomóc. Wiedział, że śmierciożercom nie wiele potrzeba, by zaatakowali niewinną osobę i chciał ochronić jak najwięcej przed marnym losem. Wiedział, że czasami przybywali za późno, by zapobiec krzywdzie. Tak było i teraz, nie znikła jednak nadzieja na pomyślne zakończenie całej sprawy. A on chciał się jakoś przydać.
Jego wiedza o roślinności czy zdejmowaniu uroków była mierna, jeśli spojrzeć na nią nawet dość optymistycznym okiem, na wyprawie stałby się więc tylko zbędnym kołem, nie oznaczało to jednak, że nie istniało zadanie, którego mógł się podjąć. Był niezły w pojedynkowaniu się, nie tylko za pomocą magii, nadawał się więc idealnie do roli ochroniarza, na którą go wytypowano. Co prawda oznaczało to najpewniej spędzenie trochę czasu nad poszkodowaną i tyle, mogło jednak się zdarzyć, że ktoś postanowiłby jednak ich zaatakować. Musiał więc trzymać różdżkę w pogotowiu.
Przybył na  miejsce jako drugi, nadal jednak był na czas. Zapukał do drzwi domu, w którym ukrywała się Arabella, otworzył zaś mu młody mężczyzna, zapewne będący jej synem.
- Twój partner z Zakonu już jest, czeka na górze - usłyszał, po tym, jak się przywitali. Skinął głową na znak, że rozumie i wspiął się po schodach, po czy odnalazł sypialnię, w której przebywał Peregrin wraz z panią Bulstrode.
- Dobry wieczór - powiedział, wchodząc do środka, po czym zmarszczył brwi w niepokoju, widząc obłożoną klątwą kobietę. Nie spodziewał się, że jest tak źle. Widok czarnych rąk spowodował, że przeszedł go zimny dreszcz. Nie wyobrażał sobie, jak Arabella musiała cierpieć. Oraz jak cierpiał jej syn, musząc na to wszystko patrzeć. Odwrócił się w jego stronę, spojrzał na wyczerpaną i przygnębioną twarz, po czym spróbował się uśmiechnąć.
- Wiem, że ci, którzy szukają antidotum, dadzą z siebie wszystko, by jak najszybciej je zdobyć. My mamy gorszą pracę, bo musimy tylko cierpliwie czekać. Jednak nikt nie odpuści, dopóki nie uratujemy twojej matki - stwierdził, nie wiedząc, co ma innego jeszcze powiedzieć. Syn nieprzytomnej zaproponował, że przyniesie coś do picia, Thomas więc poprosił o kawę, która miała dziś go trzymać w czujności. Po chwili zaś zwrócił swoja całą uwagę na McGonagalla, znów unosząc kąciki ust w smutnym uśmiechu.
- Thomas - przedstawił się, wyciągając dłoń do uścisku.
Widmo

Peregrin McGonagall
#3
01.02.2023, 00:56  ✶  

Gdy zdali sobie sprawę, że ktoś znalazł się na podwórzu, Peregrinowi serce zabiło nieco szybciej. To już? To oni? Tak szybko po nią przyszli? Gdy chłopak siedzący z nim w pokoju zebrał się żeby otworzyć drzwi, McGonagall dał mu tylko znak, aby był ostrożny. Sam poszedł jednak za nim i oglądał to spotkanie przez okno - tak jak przystało na nieustraszonego ochroniarza. Szybko okazało się jednak, że żadnego zagrożenia nie ma, a nawet wprost przeciwnie - na miejsce przybyły posiłki w postaci... jednego mężczyzny. Czarodziej nie znał go, więc czy powinien od razu mu zaufać? To było właśnie wadą tych tajnych organizacji - czasem trzeba zdać się na intuicję, nawet w takich ważnych sprawach. Peregrin wrócił zatem na górę do Arabelli, czekając przy niej na powrót chłopaka z nieznajomym.

- Dobry. - Odpowiedział na powitanie, wstając z pozycji siedzącej. Pomieszczenie nie było duże, ale cała trójka mogła się tu pomieścić. Było na czym siedzieć, więc tak naprawdę mogli czuwać przy chorej cały czas. Tylko ile czasu upłynie, zanim to czekanie dobiegnie końca? Nie żeby spieszyło mu się do ważniejszych rzeczy. Po prostu McGonagall, tak jak i pozostali, zdawał sobie sprawę z tego, że trwa wyścig z klątwą i oni siedząc tutaj nie mogli nawet stwierdzić, czy jest szansa ją wyprzedzić.

- I herbatę dla mnie, jeśli to nie kłopot. - Nie był koneserem, więc nawet wyrób herbatopodobny byłby w porządku. Miał tylko nadzieję, że nie będą musieli tutaj siedzieć na głodnego i ktoś w całym tym chaosie pomyślał o tym, aby wyposażyć dom nie tylko w meble, ale też w coś do jedzenia i picia.

- Peregrin. Peregrin McGonagall - Uścisnął dłoń Thomasa, przedstawiając się. Następnie wyjrzał za młodym Bulstrode, który powinien już przyrządzać dla nich i być może dla siebie coś do picia. Gdy upewnił się, że młody ich nie słyszy, wówczas westchnął ciężko.

- Mam nadzieję, że zdążą z tym zielem. Nie jestem ekspertem, ale dla mnie to wygląda, jakby faktycznie jedną nogą była już na tamtym świecie. - Nawet jeśli uda im się znaleźć czyściduszę, to będą jeszcze musieli zdążyć wrócić, zanim uzdrowienie kobiety znajdzie się poza zasięgiem lekarzy.

-Widziałeś coś podejrzanego po drodze albo wokół domu? Nikt cię nie śledził? - Zagadnął go jeszcze na oczywiste tematy w kwestii bezpieczeństwa. Powinien być pewny ochronnych zaklęć rzuconych na to miejsce, ale jednak każde zabezpieczenie można obejść, a każdą barierę przełamać. To był przecież cały powód, dla którego wezwano ich do pomocy.

Pies policyjny
Live fast,
pet dogs
Tomasz przede wszystkim jest wysoki, nawet bardzo. Ma 192 centymetry wzrostu więc nietrudno go zauważyć w tłumie. Nie mówiąc już o tym, że prawie zawsze oślepia uśmiechem. Jego włosy przyjmują barwę bardzo ciemnego blondu, jego oczy są niebieskie, na twarzy często widnieje zarost - uważa, że tak wygląda przystojniej. Jest dość dobrze zbudowany. Zwykle ubiera się w stonowane kolory, jeansom często towarzyszy sweter lub koszulka z kołnierzykiem, rzadko sięga po koszule, które według niego są strasznie niewygodne. Podczas słonecznych dni towarzyszą mu jego ulubione okulary przeciwsłoneczne, w te chłodniejsze ukochana skórzana kurtka z brązowej skóry. Można czasem wyczuć od niego dym papierosowy, znacznie częściej jednak przesiąka zapachem kawy oraz swojej wody kolońskiej o nucie lawendy i cedru.

Thomas Hardwick
#4
02.02.2023, 22:27  ✶  
Cóż, misja miała być tajna, więc im mniej osób wiedziało co i jak, tym mniejsze szanse, że cokolwiek dotrze do niepożądanych uszu. Nie spodziewali się tak naprawdę żadnego ataku, nie po tym, jak znaleźli się w tej zapomnianej przez przodków ruderze. Byli tylko dodatkowym zabezpieczeniem wśród wielu innych przedsięwziętych przez Dumbledora i jego innych zaufanych ludzi.
Thomas nie narzekał. Tak naprawdę nie chciał dziś zgrywać bohatera, wolał spokojny wieczór, podczas którego nic tak naprawdę się nie stanie. Wolał, by okazał się, że siedzieli w pokoju przeklętej na próżno.
Nie znał Peregrina. Przynajmniej do dziś. Czuł jednak, że może mu zaufać. Zresztą, często ich to ostatnio spotykało. W całej skrytości, która przyszło im zachowywać, musieli się nauczyć polegać na innych z Zakonu, nie ważne, że znali się od kilku minut. Siedzenie w tej organizacji oznaczało, że musieli być gotowi oddać życie za siebie nawzajem, a także za innych, którym może stać się krzywda. Tak właśnie o organizacji mówiła Lucy, gdy rekrutowała go do niej jakiś ponad rok temu. Nie pomyliła się.
Czekali na herbatę. Podszedł pod ścianę, o którą się oparł, spoglądając na Arabellę. Zaplątał ręce na piersi, jego mina niezbyt radosna, zastanawiał się, co odpowiedzieć na stwierdzenie McGonagalla. Nasłuchiwał kroków na skrzypiących schodach, młodzieniec, którego matki pilnowali, jednak nie wracał, zdecydował się więc odpowiedzieć.
- Nie wiem, czy zdążą, czy nie. To cholerny wyścig z czasem, a po drodze się może zdarzyć wszystko. Możemy mieć tylko nadzieję, że go wygrają - odparł w końcu wyraźnie zmartwiony. Nie chciał, by musieli znosić stratę członka Zakonu, nawet jeśli wcześniej nie zdążył poznać kobiety. Strata każdej duszy bolała w tych czasach o wiele mocniej. Bo oznaczało to cholerną przegraną z grupą niebezpiecznych psychopatów.
Odetchnął głębiej, gdy zapytano go ewentualny ogon.
- Spokojnie, pilnowałem się. Zmieniłem nawet na chwilę postać, by ewentualnie zmylić potencjalnych szpiegów jeszcze w Londynie. Potem leciałem na miotle, w ciemności było na pewno ciężko mnie wypatrzeć, nie pozostawiłem też dzięki temu za wiele śladów. A ty? Dotarłeś bez przeszkód? - odbił piłeczkę z uśmiechem. Czuł się trochę potraktowany z góry niczym jakiś żółtodziób. A był zawodowym detektywem. Znał się na tym i owym.
Syn Arabelli przybył z napojami. Thomas z wdzięcznością przyjął kawę, czarną, aromatyczną, w żółtym kubku. Co prawda na dnie pływały fusy, zdawał się jednak nimi nie przejmować. Przynajmniej, dopóki nie przybiorą kształtu ponuraka - pomyślał.
- Myślisz, że zwolennicy Dzbana spodziewają się, że jakoś ją wyratujemy, czy uważają, że przegramy i mocno się zaskoczą? - rzucił do McGongalla, mając na uwadze, że młodzieniec siedział już z nimi w pokoju, tuż przy boku matki.
Widmo

Peregrin McGonagall
#5
21.02.2023, 19:38  ✶  

Słuchał odpowiedzi Thomasa z uznaniem, a nawet ukłuciem zazdrości, że sam nie wymyślił takiej krętej ścieżki dotarcia na miejsce. Kudos dla niego, że chciał włożyć w to tyle wysiłku i szacunek za to, że nie potraktował sprawy pilnowania Arabelli po macoszemu. Z tego co Peregrin mógł wyczytać w liście od Idy, kobieta była silnie związana z Zakonem, więc jeśli przez tą znajomość ucierpiała, to wszyscy, którzy do niego należeli, musieli teraz wziąć odpowiedzialność za jej powrót do zdrowia. Czarodziej w duchu czuł więc nie tyle radość, co ulgę, że może dołożyć swoją cegiełkę i mieć w tej kwestii czyste sumienie. Pomógł? Pomógł. Nawet jeśli pomoc polegała na siedzeniu na tyłku i czekaniu na prawdziwą pomoc.

- Yyyy... no bez przeszkód, tak. Chociaż jak tak teraz mówisz, to nie byłem aż taki ostrożny... - Przyznał, lekko wtapiając się przy tym ze wstydu w fotel.

- Ale no, jestem pewny, że chyba nikt mnie nie śledził. - Nie zabrzmiało to może ładnie ani składnie, ale Peregrin sam nie był w stu procentach pewny. Im dłużej jednak siedzieli w tym pokoju bez żadnych niespodzianek, tym chyba mógł być bardziej spokojny o to, że rzeczywiście żaden Śmierciożerca tu za nim nie przylazł? W razie czego nie był tutaj już przecież sam. We dwóch, a nawet we trzech, byli już w stanie zapewnić kobiecie spokój i bezpieczeństwo. Póki co jednak mogli zając się kawką i herbatką, która w końcu dotarła do pokoju. Peregrin poczęstował się i trzymając swój kubek kontynuował rozmowę. Prychnął, gdy usłyszał o zwolennikach "Dzbana", bo to akurat było całkiem niezłe.

- Mam nadzieję, że myślą, że ona już nie żyje. - I momentalnie poczuł na sobie wzrok jej syna, którego zresztą się spodziewał.

- No ja przecież nie życzę jej śmierci, ale jeśli oni by tak myśleli, to my dzisiaj, tutaj, mielibyśmy spokój. - Wyjaśnił od razu, aby zostać dobrze zrozumianym. Naprawdę dobrą decyzją było ukrycie jej w takim miejscu, gdy czekali na czyściduszę. Niemniej jednak, po mieście chyba nie rozniosła się plotka, że badaczka Bullstrode zginęła wskutek działania nieznanej klątwy, a to mogło już dać Śmierciożercom do myślenia.

- Czyli mówisz, że jesteś animagiem, metamorfomagiem, czy to po prostu eliksir wielosokowy? To znaczy... jeśli to nie jest tajemnicą... - Upił łyczek herbaty po pytaniu skierowanym do Thomasa. Znali się dopiero od kilku minut, ale mężczyzna sam wspomniał już, że potrafił zmieniać swoją formę. Niewielu jednak robiło to bez pomocy eliksirów więc Peregrin był po ludzku ciekawy z kim ma do czynienia. Chociaż nie byłby zdziwiony, gdyby Thomas postawił jednak na dyskrecję i swoje małe tajemnice, to McGonagall wolał chyba jednak spróbować się poznać, zamiast niezręcznie milczeć.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Thomas Hardwick (799), Peregrin McGonagall (1290)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa