05.04.2025, 11:23 ✶
![[Obrazek: 0e5bc1d172d8c813f524d3cfbbad208a.jpg]](https://i.pinimg.com/736x/0e/5b/c1/0e5bc1d172d8c813f524d3cfbbad208a.jpg)
Wiatry wyją nad rzeką, burza na ścianach nieba
W sercu strzały, powietrze jest płomieniem
Za plecami kryje się pętla oszustwa
A kim jesteś ty?
Ty wybierasz role
Serce bije w rytmie strachu
Łzy, ból - to teraz nieważne.
Noc zapada na ramiona
Życie, miłość - nic nie jest wiecznie
Kim tu jesteś?
Wybierasz rolę
W sercu strzały, powietrze jest płomieniem
Za plecami kryje się pętla oszustwa
A kim jesteś ty?
Ty wybierasz role
Serce bije w rytmie strachu
Łzy, ból - to teraz nieważne.
Noc zapada na ramiona
Życie, miłość - nic nie jest wiecznie
Kim tu jesteś?
Wybierasz rolę
Ogień pożerał wszystko co znalazło się na jego drodze. Krzyki i huki odbijały się echem w jej uszach, zapętlając się w nieskończoność, doprowadzając ją do szaleństwa.
Złapała oddech, tak ciężki, tak trudny, tak nieprzyjemny. Zaniosła się kaszlem, zwalniając, a następnie zatrzymując się. Powoli zaczęło do niej docierać, że wbrew wmawianym wartościom, tej nocy rozsądniej było udać, że czystą to może mieć co najwyżej duszę - chociaż ta już dawno pogrążona była w mule i wodorostach.
Pochyliła się. Chcąc pochwycić oddech czy dwa. Spróbować, a jednak z każdym kolejnym dochodziło do niej przeświadczenie, że jest coraz gorzej. Powietrze staje się coraz cięższe, coraz gorętsze, dusząco nieznośne.
Przeraźliwy krzyk, ta jedna błagalna nuta, wyraźnie odznaczyła się na tle innych, nakazała zwrócić wzrok.
I zwróciła wzrok, nie wiedząc czy żałować tej decyzji.
Błękit ślepi pochwycił obraz przygnębiający - trzech mężczyzn w bardzo niedelikatny sposób wyszarpywała z budynku kobietę, w akompaniamencie bluzg i krwawych obietnic odznaczał się jej błagalny krzyk.
Mulciber wyprostowała się, obserwując jak Ci wyciągają ją na ulicę - nieczuli na jej błagania. Nie powinna błagać.
Chwilę temu to mogła być ona - nawet bardzo. Omiotła wzrokiem otoczenie, nikt nie protestował. Ignorując, tudzież zwyczajnie patrząc jak bandycka banda rzuca kobietę na ziemię, zaczynając zdzierać z niej ubrania.
-Helvete... - syknęła pod nosem. Nie baw się w to, idź. Idź dalej. Przegryzła wargę, ponownie zwracając swój wzrok na tragedię, która rozgrywała się na jej oczach.
A żeby was wszystkich ten pierdolony ogień pochłonął - rzuciła w myślach, ruszając w ich stronę.
-Ej! Zostawcie ją! - krzyknęła, acz nikt nie zareagował, jeden sapnął, aby spierdalała, nie mieszając się w sprawy które jej nie dotyczą. I ten śmieć miał racje, nie dotyczyły jej. Chociaż czy na pewno? Chwilę temu sama mogła tak skończyć, spalona na stosie. Albo skończy za wpierdalanie się na siłę w kłopoty.
Szarpana kobieta zanosiła się żałosnym płaczem. Łkała, próbowała uciec, acz na nic się zdały jej próby.
Scarlett dobyła różdżki, zatrzymując pośpieszny trucht kilka metrów od oprawców
-Poprosiłam kurwa, won! - fuknęła, energiczne machnęła różdżką, celując wprost w mężczyznę dzierżącego nóż, którym chciał sięgnąć do skóry ofiary. Czuła złość, chciała zrobić mu krzywdę, chciała aby zostali upokorzeni tak samo jak kobieta, która błagała ich o litość. Kobieta, która nigdy nie powinna błagać o litość, nie ich, nie brudasów o krwi, którą tej nocy należało przelać. Krwi, która nadawała się do ścieku.
Rzut na kształtowanie. Scarlett chce wytworzyć energetyczny pocisk w jednego z mężczyzn.
Rzut N 1d100 - 98
Sukces!
Sukces!