W pewnym momencie do Geraldine coś dotarło. Przypomniała sobie o tym, co spotkała w lesie, kiedy wraz z Vincem przeszukiwali las po tym, co wydarzyło się w Beltane. Poczuła coś, czego jeszcze nigdy w życiu nie zdarzyło jej się doświadczyć. Przeszywający chłód, strach, zimno, szepty. Teraz dopiero połączyła fakty. Nic im się nie stało, bo byli bardziej doświadczeni od tego chłopca i wiedzieli, że muszą szybko stamtąd widać. Inaczej pewnie skończyliby podobnie do tego chłopca, albo jeszcze gorzej. Byli przecież starsi, kto wie, co im mogłyby zrobić te stworzenia. - Stanley, ja je spotkałam. - Postanowiła się tym podzielić z kuzynem. - Wiesz, po Beltane przyszłam pomóc w Dolinie, byłam w lesie. W pewnym momencie coś nas zaatakowało, nie widziałam co to było, ale to uczucie. Strach, który przeszywał całe moje ciało, zimno. To było straszne. - Yaxley nie miała pojęcia, że Stanley wiedział o czym mówiła, przecież sam przeżył podobne spotkanie.
- Nie, pocałunek dementora wysysa całe życie z tej osoby i zostawia ciało, w sensie duszę, żywi się duszą. - Odpowiedziała na zadane pytanie. Może więc tutaj było na odwrót? Może te istoty żywiły się ciałem, tylko co z duszą? Nie miała pojęcia, nie widziała ich podczas tego, jak spożywali posiłek. Mogła więc jedynie sobie gdybać.
- Nie wiem w ogóle, co z nim zrobią. Jak on się odnajdzie w społeczeństwie, jak wróci do normalności? - To nie będzie proste, nie miała pojęcia, jak ministerstwo zamierza to rozwiązać. Ten chłopiec był taki młody, a został uwięziony w ciele dorosłego. Nie był to jednak odpowiedni moment na gdybanie na temat jego przyszłości. Musieli zająć się wreszcie konkretami.
Słuchała uważnie tego, o czym mówił kuzyn. - Amnezjatorzy mogą zająć się umysłem, ciałem nie. Ono takie zostanie. - Nie, żeby źle życzyła chłopcu, jednak nie widziała innego rozwiązania. Nigdy nie słyszała o niczym podobnym, jednak uważała, że nie ma możliwości, aby to cofnąć. Zbyt wiele zmian w jego ciele się pojawiło.
Stanley miał rację, nie mogli dalej stać i sobie dyskutować z myślą, że te potwory był gdzieś w tym lesie i mogły atakować właśnie kolejną niewinną osobę. Szybko pociągnęła kilka machów papierosa, którym poczęstował ją Borgin, po czym rzuciła niedopałek na ziemię i przygasiła go swoim butem. Ruszyła za mężczyzną, ona również rozglądała się uważnie. Dobrze by było wyznaczyć drogę, którą podążał chłopiec nim się tutaj znalazł. Może te istoty miały gdzieś w głębi lasu swoje gniazdo?
Krytyczny sukces!