W takim razie musieli udawać we dwójkę, wszak przecież Stanley też nie był tym idealnym synem czy wnukiem na którego starał się wyglądać na tych wszystkich rodzinnych spotkaniach. Co by jednak nie mówić, Geraldine stwarzała idealne pozory aby tak właśnie myśleć, a nie inaczej - należały się za to gromkie brawa. Pytanie tylko, czy było to czymś co Yaxley chciała otrzymać.
No tak... Jak mogłem o tym zapomnieć Zastanawiał się sam kiedy kuzynka przypomniała mu o pewnym małym, lecz całkiem znaczącym fakcie dotyczącym jej genów. Wiele rzeczy mu ostatnio umykało, a głównie dlatego, że miał wystarczająco dużo problemów i przypadek Charliego Dafoe stał się niestety jednym z nich. Najgorszy w tym wszystkim był fakt dotyczący konieczności napisania raportu z tego co tutaj miało miejsce - co oczywiście nie należało do prostych zadań.
- Fakt - przyznał jej rację - Ale z drugiej strony nie mamy pewności, że to co dopadło Charliego to było to samo co na Beltane. Ja nie czuję się jakbym był dużo starszy czy nie wyglądam jakbym miał iść na jakaś emeryturę - zwrócił uwagę - Ty zresztą też nie wyglądasz na jakąś babcię - dodał. Borgin uważał, że te dwie zjawy czy jakkolwiek to się nazywało, były do siebie podobne ale koniec końców inne. No bo jednak Dafoe był już staruszkiem, a oni wręcz przeciwnie. Stanley dopuszczał też możliwość tego, że on spotkał coś innego, a Geraldine coś jeszcze innego. Chociaż to już chyba zaczynało po raz kolejny był za bardzo przekminione, a cała sprawa dużo prostsza, niż im (a na pewno mu) się mogło wydawać.
- Albo skupiły się czymś innym... Może ktoś jeszcze jest zaginiony w kniei, a my o tym nie wiemy? - podzielił się luźba myślą, chociaż w głębi duszy modlił się po raz kolejny aby nic takiego nie miało miejsca. Może dałoby się przygotować na nie jakąś pułapkę? Spróbować je wywabić z lasu, aby zagonić w ten przysłowiowy kozi róg i tam się z nimi rozprawić?
- Nie, nie. Dobrze, sprowadzaj mnie na ziemię bo ostatnio mnie trochę ponosi w tym wszystkim. Często przenoszę moje myśli daleko po za problem z którym się aktualnie mierzymy - stwierdził - Tak by pewnie mogło być. Niestety nie mamy pewności i chyba nie chcę, aby ktokolwiek musiał się o tym przekonywać na własnej skórze - westchnął, wstając znad miejsca gdzie najpewniej leżał Charlie - Jak tak teraz patrzę to chyba nie odszedł za daleko i my po prostu szukaliśmy go tyle dni, ponieważ nie wiedzieliśmy gdzie dokładnie go mamy szukać. W teorii zapewne moglibyśmy odtworzyć jego całą trasę ale czy to nam da cokolwiek więcej, niż mamy teraz? Szczerze wątpię - poklepał się po brodzie - Rozejrzyjmy się jeszcze tutaj wokół i wracajmy. Nic więcej tu po nas raczej - zaproponował i sam się wziął za to co polecił Geraldine. W głównej mierze powiedział o tym do niej, aby to ona skorzystała ze swoich nadzwyczajnych umiejętności, wszak jemu nie szło to tak dobrze.
Rzut na rozejrzenie się wokół miejsca gdzie "coś" dopadło Charliego. Korzystam z percepcji.
Sukces!
Sukces!
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972