- Z godzinę? Może pół? Krócej? Nie wiem. Nie bardzo było mi na rękę mierzenie czasu wtedy - odparł zgodnie z prawdą. W tamtym momencie miał co najmniej 10 innych, dużo ważniejszych spraw, niż to ile czasu był wystawiony na działanie tych stworów - Nie dałem. Próbowały i dobrze, że na tym się to skończyło - dodał. W sumie to nawet nie wiedział czy tak rzeczywiście było, ponieważ ich nie widział ale z tego co czuł, domyślał się, że tak musiało być.
No i beczka z prochem wybuchła albo Geraldine, chociaż w tym momencie przypominała ją jeden do jednego - Tak, zaginęło dużo osób ale mówię o sytuacji z 18 maja przecież... - nie podnosił głosu, wszak groziło to jeszcze większym rozjuszeniem byka, a co by nie mówić to Yaxley miała trochę tej krzepy w łapach, zupełnie jak Sauriel. Z Rookwoodem też należało uważać aby nie przesadzić, ponieważ cios w nos wtedy mógłby być nieunikniony - Chodziło mi że mogło być więcej osób zaginionych zupełnie jak Charlie, a nikt tego na razie nie zgłosił... A Ty się ni... - nie dokończył, gryząc się w język w ostatnim momencie i tym samym ratując swoją twarz przed możliwym remontem.
Oni byli tylko brygadzistami, to detektywi byli od rozwiązywania zagadek - jak sama nazwa wskazywała. BUMowcy mieli przynieść, podać, pozamiatać i w sumie tyle. Niestety braki kadrowe powodowały, że pula obowiązków niestety im wzrosła w ostatnim czasie, a jak im szło to można było tylko zobaczyć albo się domyślać. Co by jednak nie mówić, mieli takie samo podejście - Stanley też nie ufał swoim kolegom z pracy w większości.
- No tak, to teraz chcesz zgrywać bohatera i wytropić te starszydła za wszelką cenę? Przypomnę tylko, że jako grupa nas nie zaatakowały, ani się nawet nie zbliżyły ale nasza dwójka już ich raczej nie przestraszy - odparł z udawanym spokojem. Nie wybuchnij, nie wybuchnij... - Nie o to mi też chodziło. Od samego początku nikt nie wiedział gdzie przecież Dafoe poszedł. Nie wiedzieli którą drogę wybrał. Gdybyśmy przecież wiedzieli cokolwiek, nawet najmniejsze szczegóły to całe poszukiwania trwały by dużo krócej, niż trzy dni. Może byśmy zdążyli wtedy go uratować albo chociaż spotkać w młodszej formie... Nie musisz się już o dosłownie wszystko denerwować. Robię co w mojej pierdolonej mocy - dodał, również sięgając po papierosa do swojej paczki - Spójrz, tam coś jest - wskazał palcem na wiszący przedmiot na jednej z gałęzi. Borgin nie czekał ani sekundy dłużej i po prostu ruszył w kierunku tego co wskazał swojej kuzynce. Czyżby "zwrócenie" uwagi (tak zwany opieprz) zaczynało działać na niego?
- Jego czapka - powiedział wypuszczając dym z ust, podnosząc nakrycie głowy Dafoe, które sekundę wcześniej ściągnął z gałęzi - Tutaj się kręcił jakby starał się ich unikać - wypunktował drogę, która szła niezgrabnym zygzakiem po ziemi. Odciski wskazywały na kilka prób przejścia pomiędzy drzewami na tym samym odcinku jakby Charlie próbował iść do przodu, a później zawrócić i wszystko tak samo kilka razy. Zupełnie jakby tam gdzie akurat stąpał, pojawiało się coś lub ktoś, blokujące mu dalsze przejście - Kroki są na tyle płytkie i chaotyczne, że najpewniej go w tutaj zaskoczyły, a następnie jedyna droga ucieczki była najpewniej tam skąd przyszliśmy, aż do tego odcisku... - podzielił się swoimi oględzinami. Jak widać, na niektórych dobrze działał solidny opierdol, a już na pewno na większość brygadzistów pracujących w Ministerstwie Magii. Stanley jak chciał (albo został po części zmuszony) to też potrafił dać z siebie i nawet 80% - tak jak wymusiła to tym razem Yaxley.
"Riddikulus!"
- Danielle Longbottom na widok Stanleya Bo[r]gina
"Jestem dumna, że pomagałeś podczas zamachu."
- Stella Avery na wieści o udziale Stanley w walkach podczas Beltane 1972