30.10.2023, 17:24 ✶
Brenna zawahała się, kiedy Frank zapytał, co widzi w lustrze. Z jednej strony był to obraz bardzo prywatny, z drugiej - nie chciała ani kłamać, ani sięgać po wybiegi słowne.
- Stratę i strach przed stratą jeszcze dotkliwszą - powiedziała w końcu z odrobiną zamyślenia, zanim pociągnęła ku dalej, ku kolejnym lustrom. Nie dziwiła się, że zdecydował się nie patrzeć w to. Ktoś mógłby pomyśleć, że wśród wspomnień nastolatka nie powinno być takich, które w konfrontacji mogą zranić duszę, ale to przecież nie tak, że dzieciom nigdy nie przydarzało się coś złego. Albo że pozornie tylko nieprzyjemne wspomnienie nie mogło być tym najgorszym...
Przeszli dalej, przez lustrzany labirynt, pośród dziesiątek własnych odbić, zniekształconych, zamazanych, zmieniających barwy, ubrania albo wyrazy twarzy. W końcu zbliżyli się do trzech bliźniaczych zwierciadeł - każde z nich przedstawiało alternatywny los... A może tylko to, co patrzący wyobrażałby sobie jako swój alternatywny los? To, w jakim miejscu by się było, gdyby kiedyś podjęło się inną decyzję? Brenna spojrzała w pierwsze i uśmiechnęła się krzywo, dostrzegając tam własny nagrobek. Na drugie skrzywiła się jeszcze bardziej, bo to było najwyraźniej to, w którym stała się dokładnie taką dziedziczką, jakiej potrzebowaliby czystokrwiści, czyli była wreszcie... odpowiednia, ale na pewno niezbyt szczęśliwa... a od trzeciego bardzo, bardzo szybko odwróciła wzrok. Nie chciała na to patrzeć. Miała przez ułamek sekundy ochotę kopnąć zwierciadło w ramę, mrucząc do niego, żeby się ogarnęło. Ale to byłoby aż nazbyt gryfońskie. Czyli... no, głupie. Poza tym nie chciała odstawiać takiego teatrzyku na oczach syna swojego kuzyna.
Pomyślała, że nie ma co się przejmować – przecież lustra nie mogły pokazać przyszłości, więc na pewno też nie alternatywnej teraźniejszości. Wyrywały więc jakieś wyrywki wprost z wspomnień i duszy patrzącego.
- Te powinny być bezpieczne - powiedziała, wskazując Frankowi lustra. Był na tyle młody, że nie było większych szans, że odnajdzie tutaj jakieś wersje siebie bardzo odbiegające od tego, kim był. Ale była ciekawa, co zobaczy. Siebie w innym Domu? W gronie innych przyjaciół? Nie mieszkającego w Warowni Longbottomów? - A ruszając dalej tą alejką, powinniśmy wedle planu dotrzeć do dwóch najciekawszych... Najpierw jedno, które pokazuje miejsce, które... hm, nie wiem, jak to dokładnie działa, ale chyba takie miejsce, do którego się tęskni, prawdziwe albo wyobrażone. A drugie... sam zobaczysz.
Największy klejnot w Gabinecie Lustert Bletchleyów.
Lustro pragnień.
- Stratę i strach przed stratą jeszcze dotkliwszą - powiedziała w końcu z odrobiną zamyślenia, zanim pociągnęła ku dalej, ku kolejnym lustrom. Nie dziwiła się, że zdecydował się nie patrzeć w to. Ktoś mógłby pomyśleć, że wśród wspomnień nastolatka nie powinno być takich, które w konfrontacji mogą zranić duszę, ale to przecież nie tak, że dzieciom nigdy nie przydarzało się coś złego. Albo że pozornie tylko nieprzyjemne wspomnienie nie mogło być tym najgorszym...
Przeszli dalej, przez lustrzany labirynt, pośród dziesiątek własnych odbić, zniekształconych, zamazanych, zmieniających barwy, ubrania albo wyrazy twarzy. W końcu zbliżyli się do trzech bliźniaczych zwierciadeł - każde z nich przedstawiało alternatywny los... A może tylko to, co patrzący wyobrażałby sobie jako swój alternatywny los? To, w jakim miejscu by się było, gdyby kiedyś podjęło się inną decyzję? Brenna spojrzała w pierwsze i uśmiechnęła się krzywo, dostrzegając tam własny nagrobek. Na drugie skrzywiła się jeszcze bardziej, bo to było najwyraźniej to, w którym stała się dokładnie taką dziedziczką, jakiej potrzebowaliby czystokrwiści, czyli była wreszcie... odpowiednia, ale na pewno niezbyt szczęśliwa... a od trzeciego bardzo, bardzo szybko odwróciła wzrok. Nie chciała na to patrzeć. Miała przez ułamek sekundy ochotę kopnąć zwierciadło w ramę, mrucząc do niego, żeby się ogarnęło. Ale to byłoby aż nazbyt gryfońskie. Czyli... no, głupie. Poza tym nie chciała odstawiać takiego teatrzyku na oczach syna swojego kuzyna.
Pomyślała, że nie ma co się przejmować – przecież lustra nie mogły pokazać przyszłości, więc na pewno też nie alternatywnej teraźniejszości. Wyrywały więc jakieś wyrywki wprost z wspomnień i duszy patrzącego.
- Te powinny być bezpieczne - powiedziała, wskazując Frankowi lustra. Był na tyle młody, że nie było większych szans, że odnajdzie tutaj jakieś wersje siebie bardzo odbiegające od tego, kim był. Ale była ciekawa, co zobaczy. Siebie w innym Domu? W gronie innych przyjaciół? Nie mieszkającego w Warowni Longbottomów? - A ruszając dalej tą alejką, powinniśmy wedle planu dotrzeć do dwóch najciekawszych... Najpierw jedno, które pokazuje miejsce, które... hm, nie wiem, jak to dokładnie działa, ale chyba takie miejsce, do którego się tęskni, prawdziwe albo wyobrażone. A drugie... sam zobaczysz.
Największy klejnot w Gabinecie Lustert Bletchleyów.
Lustro pragnień.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.