07.11.2023, 20:43 ✶
Nie mogłem wyjść z podziwu. Było tu niesamowicie dużo luster i w każdym z nich nie widziałem tylko i wyłącznie własnego odbicia, poza może jednym, ale w każdym z nich działy się odbicia niestworzone, magiczne, nietypowe, zdecydowanie nieprzewidywalne. Pewne chciałem chłonąć i chłonąć, szczególnie tam, gdzie mogłem być naprawdę energicznym nastolatkiem albo przystojnym chłopakiem, takim, który by się spodobał Alice... Albo tamte, gdzie spędzaliśmy czas w rodzinnym gronie, czy to na święta, czy w mojej niedalekiej przyszłości. Choć bywałem samotnikiem, niesamowicie doceniałem bliskich i wspólnie spędzany z nimi czas, szczególnie mi na tym zależało po Beltane, bo chciałem zapamiętać to wszystko i ukryć w swojej głowie na zawsze, dlatego też się cieszyłem, że mogłem w każdej chwili, gdyby coś mi umykało, kupić sobie bilet do przestrzeni pełnej luster, które mogły mi przypomnieć co trzeba. Albo włamać się do jakiejś myślodsiewni.
Cóż, ale były też te lustra, na których wcale dobrze nie wyglądałem, które były nudne albo psuły wizerunek... I na przykład te lustro, przez które ciocia Brenna posmutniała i ogólnie odpowiedziała tak ogólnikowo, więc nie ciągnąłem jej za język, ale przeczuwałem, że to naprawdę było coś naprawdę złego, co miała okazję zobaczyć. Obstawiałem, że moje złe wspomnienie nie byłoby AŻ TAK złe, ale jednak nie chciałem sobie psuć humoru, szczególnie że przyjechaliśmy tu dla rozrywki... Pewnie wychodziłem przez to na tchórza. Alice z pewnością by tam spojrzała. Ona miała w sobie tyle odwagi. I też szaleństwa.
- Obstawiam, że tu ujrzę nasz dom - stwierdziłem z entuzjazmem, wręcz wskakując na miejsce przed lustrem. Spojrzałem na taflę i swoje odbicie, i faktycznie tak było. Miałem rację. Moje ukochane poddasze, ale też ogród, i belki pod stropem. Wszystko było, wszystko się zgadzało. - A ty ciociu też widzisz dom czy inne miejsce...? - zapytałem, obracając głowę w jej kierunku. Uśmiechnąłem się do niej, żeby zachęcić ją do odpowiedzi. Nawet jeśli to nie był nasz dom, to nie było się co wstydzić, bo ja się zastanawiałem, czy moim miejscem na ziemi bardziej jest Warownia, czy może Hogwart, bo oba te miejsca kochałem bardzo i czułem się w nich bezpiecznie.
- A drugie... Jeszcze to drugie lustro... - zauważyłem podniecony, przypominając sobie, że ciocia mówiła, że to dwa najciekawsze lustra w całym Gabinecie Luster Bletcheyów. Czym prędzej, bez obaw, że to może być jakaś pułapka, wcisnąłem się na miejsce przed nim i aż zamarłem, bo...
- Alice? - zapytałem, obracając się gwałtownie by zobaczyć koleżankę tuż za swoimi plecami. Nawet nie słyszałem, kiedy do nas dołączyła, a już szykowała się by chwycić mnie za ramię i zapewne się przytulić... Tylko... Tylko że Alice za mną nie było. Była tu tylko ciocia Brenna, więc... to była magia tego lustra. Nie rozumiałem. Co było w tym takiego wyjątkowego. Czy to dobrze... że widziałem tam Alice?
Jawnie zmieszałem się, zawstydziłem i przeraziłem. Nie miałem pojęcia, co o tym myśleć, czy ciocia Brenna mnie nie wyśmieje albo co. Podrapałem się po szyi.
- Co dokładnie pokazuje to lustro, ciociu? - zapytałem nieśmiało. Może jednak nie powinienem był się tak wyrywać do przodu...?
Cóż, ale były też te lustra, na których wcale dobrze nie wyglądałem, które były nudne albo psuły wizerunek... I na przykład te lustro, przez które ciocia Brenna posmutniała i ogólnie odpowiedziała tak ogólnikowo, więc nie ciągnąłem jej za język, ale przeczuwałem, że to naprawdę było coś naprawdę złego, co miała okazję zobaczyć. Obstawiałem, że moje złe wspomnienie nie byłoby AŻ TAK złe, ale jednak nie chciałem sobie psuć humoru, szczególnie że przyjechaliśmy tu dla rozrywki... Pewnie wychodziłem przez to na tchórza. Alice z pewnością by tam spojrzała. Ona miała w sobie tyle odwagi. I też szaleństwa.
- Obstawiam, że tu ujrzę nasz dom - stwierdziłem z entuzjazmem, wręcz wskakując na miejsce przed lustrem. Spojrzałem na taflę i swoje odbicie, i faktycznie tak było. Miałem rację. Moje ukochane poddasze, ale też ogród, i belki pod stropem. Wszystko było, wszystko się zgadzało. - A ty ciociu też widzisz dom czy inne miejsce...? - zapytałem, obracając głowę w jej kierunku. Uśmiechnąłem się do niej, żeby zachęcić ją do odpowiedzi. Nawet jeśli to nie był nasz dom, to nie było się co wstydzić, bo ja się zastanawiałem, czy moim miejscem na ziemi bardziej jest Warownia, czy może Hogwart, bo oba te miejsca kochałem bardzo i czułem się w nich bezpiecznie.
- A drugie... Jeszcze to drugie lustro... - zauważyłem podniecony, przypominając sobie, że ciocia mówiła, że to dwa najciekawsze lustra w całym Gabinecie Luster Bletcheyów. Czym prędzej, bez obaw, że to może być jakaś pułapka, wcisnąłem się na miejsce przed nim i aż zamarłem, bo...
- Alice? - zapytałem, obracając się gwałtownie by zobaczyć koleżankę tuż za swoimi plecami. Nawet nie słyszałem, kiedy do nas dołączyła, a już szykowała się by chwycić mnie za ramię i zapewne się przytulić... Tylko... Tylko że Alice za mną nie było. Była tu tylko ciocia Brenna, więc... to była magia tego lustra. Nie rozumiałem. Co było w tym takiego wyjątkowego. Czy to dobrze... że widziałem tam Alice?
Jawnie zmieszałem się, zawstydziłem i przeraziłem. Nie miałem pojęcia, co o tym myśleć, czy ciocia Brenna mnie nie wyśmieje albo co. Podrapałem się po szyi.
- Co dokładnie pokazuje to lustro, ciociu? - zapytałem nieśmiało. Może jednak nie powinienem był się tak wyrywać do przodu...?