12.11.2023, 22:08 ✶
Oj, takie przerażenie mnie zdejmowało, że właściwie nie byłem w stanie się skupić na tym, co czytam. Kiedy ciocia Brenna poradziła, bym odczytał napis od tyłu, dopiero mnie olśniło, że faktycznie z tymi literami było coś nie tak. Lustro pragnień - tak głosił napis i słowa mi odjęło, bo czytałem czy też słyszałem gdzieś o tym lustrze i bardzo chciałem je zobaczyć, ale nie spodziewałem się go tu, a może tak naprawdę fascynacja całą masą różnych luster odebrała mi myśli, które się pogubiły i zapomniały, że Lustro Pragnień również gdzieś tu było, gdzieś tu tkwiło.
Cóż, niezależnie od mych głupiutkich myśli, to miałem niemałe kłopoty, bo jak miałem cioci wyjaśnić, że z tym Alice to takie żart albo przesłyszenie...? Spojrzałem zmieszany raz jeszcze w lustro i obserwowałem Alice przytulającą się do mnie od tyłu, z zaskoczenia, jak ten dziki kot, co wyskoczył z zarośli na ofiarę. Cmoknęła mnie w szyję w tej wizji, więc jeszcze bardziej się zarumieniłem, policzki aż mnie piekły. Uszy zresztą też. Wszystko. Może właśnie płonąłem z tego wstydu, ale lustro mi tego nie pokazywało, bo pokazywało właśnie moje największe pragnienie - Alice. Szkoda tylko że te pragnienia się niekoniecznie miały spełnić.
- Ciociu, ludzie w moim wieku nie chodzą na randki! - odpowiedziałem cioci Brennie. Gdyby to było takie proste, to może bym to zrobił, ale... Nie było proste. Nie dość, że moi rówieśnicy nie randkowali jak dorośli, to na dodatek plotki biegały po szkole, a też ja nie byłem przecież ślepy.
Odwróciłem wzrok, nie chcąc już na to patrzeć. Niby lustro pragnień... Fakt, chwilę byłem przeszczęśliwy, ale teraz już bardziej zestresowany, zdołowany i przegrany.
- Poza tym ona woli Syriusza... Jest bardziej w jej stylu. Oboje są przebojowi - zauważyłem, wzruszając ramionami i nie patrząc na ciocię. Krępowałem się rozmawiać o uczuciach, szczególnie że trzymałem to głęboko w sobie, tylko dla siebie, a czasami nawet skrywając to przed samym sobą, a tu tak się wyrwałem jak ten Filip z Konopii. - Ale nie wszystko jest dla każdego, prawda? - zapytałem i podniosłem nieśmiało na nią spojrzenie. Zawsze mogłem być w pobliżu Alice i się z nią przyjaźnić. To też było w porządku.
Cóż, niezależnie od mych głupiutkich myśli, to miałem niemałe kłopoty, bo jak miałem cioci wyjaśnić, że z tym Alice to takie żart albo przesłyszenie...? Spojrzałem zmieszany raz jeszcze w lustro i obserwowałem Alice przytulającą się do mnie od tyłu, z zaskoczenia, jak ten dziki kot, co wyskoczył z zarośli na ofiarę. Cmoknęła mnie w szyję w tej wizji, więc jeszcze bardziej się zarumieniłem, policzki aż mnie piekły. Uszy zresztą też. Wszystko. Może właśnie płonąłem z tego wstydu, ale lustro mi tego nie pokazywało, bo pokazywało właśnie moje największe pragnienie - Alice. Szkoda tylko że te pragnienia się niekoniecznie miały spełnić.
- Ciociu, ludzie w moim wieku nie chodzą na randki! - odpowiedziałem cioci Brennie. Gdyby to było takie proste, to może bym to zrobił, ale... Nie było proste. Nie dość, że moi rówieśnicy nie randkowali jak dorośli, to na dodatek plotki biegały po szkole, a też ja nie byłem przecież ślepy.
Odwróciłem wzrok, nie chcąc już na to patrzeć. Niby lustro pragnień... Fakt, chwilę byłem przeszczęśliwy, ale teraz już bardziej zestresowany, zdołowany i przegrany.
- Poza tym ona woli Syriusza... Jest bardziej w jej stylu. Oboje są przebojowi - zauważyłem, wzruszając ramionami i nie patrząc na ciocię. Krępowałem się rozmawiać o uczuciach, szczególnie że trzymałem to głęboko w sobie, tylko dla siebie, a czasami nawet skrywając to przed samym sobą, a tu tak się wyrwałem jak ten Filip z Konopii. - Ale nie wszystko jest dla każdego, prawda? - zapytałem i podniosłem nieśmiało na nią spojrzenie. Zawsze mogłem być w pobliżu Alice i się z nią przyjaźnić. To też było w porządku.