15.05.2024, 08:20 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 15.05.2024, 08:22 przez Charlotte Kelly.)
1949, Stany Zjednoczone
Drogi Anthony,
Urządziliśmy się w domku na przedmieściach - nie mów tego Jonathowi, ale udało mu się załatwić całkiem zgrabne lokum. Trochę małe, jak na moje gusta, ma tylko jedną garderobę i zaledwie dwie łazienki, Ned jest jednak zachwycony. Okolica byłaby bardzo przyjemna, gdyby nie jeden, bardzo przykry fakt. Amerykanie to banda kretynów, a mugolscy sąsiedzi chcą ze mną rozmawiać. Wszyscy tutaj chcą rozmawiać. To absolutnie straszne. Rozumiem jeszcze, że muszę rozmawiać z ludźmi w pracy - nawiasem mówiąc, kancelaria, którą poleciłeś, jest, powiedzmy, znośna, przynajmniej na początek - ale dlaczego mam rozmawiać z nimi, kiedy nikt mi za to nie płaci? Może jednak powinnam była po prostu zamordować moją matkę, żeby nie zabiła Neda, zamiast uciekać z nim do USA. Za to odkryłam, że kanapki z masłem czekoladowym i galaretką to wspaniałe śniadanie. Kiedy już moich rodziców szlag trafi albo gdy upewnię się, że Ned nauczy się porządnego rzucania protego i będę mogła was odwiedzić, przywiozę wam kilka opakowań.
Twoja Charlotte.
PS. Diadem kupiła pewna Amerykanka, która udaje, że jest potomkinią brytyjskiej arystokracji. Mówi teraz wszystkim, że należał do jej prababki. Rosierowie mają jednak rację: możesz kupić ubranie (albo tiarę), ale nie możesz kupić stylu. Ale niech sobie opowiada o swojej arystokratycznej prababce, przynajmniej najbliższe pół roku nie muszę troszczyć się o pieniądze.
Drogi Anthony,
Urządziliśmy się w domku na przedmieściach - nie mów tego Jonathowi, ale udało mu się załatwić całkiem zgrabne lokum. Trochę małe, jak na moje gusta, ma tylko jedną garderobę i zaledwie dwie łazienki, Ned jest jednak zachwycony. Okolica byłaby bardzo przyjemna, gdyby nie jeden, bardzo przykry fakt. Amerykanie to banda kretynów, a mugolscy sąsiedzi chcą ze mną rozmawiać. Wszyscy tutaj chcą rozmawiać. To absolutnie straszne. Rozumiem jeszcze, że muszę rozmawiać z ludźmi w pracy - nawiasem mówiąc, kancelaria, którą poleciłeś, jest, powiedzmy, znośna, przynajmniej na początek - ale dlaczego mam rozmawiać z nimi, kiedy nikt mi za to nie płaci? Może jednak powinnam była po prostu zamordować moją matkę, żeby nie zabiła Neda, zamiast uciekać z nim do USA. Za to odkryłam, że kanapki z masłem czekoladowym i galaretką to wspaniałe śniadanie. Kiedy już moich rodziców szlag trafi albo gdy upewnię się, że Ned nauczy się porządnego rzucania protego i będę mogła was odwiedzić, przywiozę wam kilka opakowań.
Twoja Charlotte.
PS. Diadem kupiła pewna Amerykanka, która udaje, że jest potomkinią brytyjskiej arystokracji. Mówi teraz wszystkim, że należał do jej prababki. Rosierowie mają jednak rację: możesz kupić ubranie (albo tiarę), ale nie możesz kupić stylu. Ale niech sobie opowiada o swojej arystokratycznej prababce, przynajmniej najbliższe pół roku nie muszę troszczyć się o pieniądze.