28.08.2024, 13:44 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.08.2024, 14:57 przez Lorraine Malfoy.)
—28/08/1972—
List bardzo starannie zabezpieczono dedykowanym zaklęciem ochronnym. Lorraine wysłała list do Anthony’ego po wizycie Richarda Mulcibera w Necronomiconie.
Londyn, 28.08.1972 r.
Drogi Anthony,
ubóstwo formy podyktowane jest pośpiechem i nagłością rozwoju wydarzeń, wybacz więc moją obcesowość: Robert Mulciber nie żyje. Zmarł nagle, z przyczyn chorobowych, co opisano dosyć obszernie w karcie zgonu. Nie mam innych niż nepotyzm podstaw podważać oficjalnej ekspertyzy magomedyka, który koincydentalnie współdzieli z denatem nazwisko. Zatrudniono mnie w celu zajęcia się pogrzebem, tak, zatrudniono, ponieważ w skromnych progach Necronomiconu nie pojawiła się żona Roberta Mulcibera, tylko jego brat, Richard, który zapewnił mnie – z wielką stanowczością – że sam zamierza nadzorować wszystkie niezbędne przygotowania. Znasz moją paranoję: posłałam pająki gdzie trzeba, skreśliłam też kilka słów do Lorien, przedkładając, być może, troskę o jej bezpieczeństwo ponad pospolite wrażliwości. Przesłałam do niej tę tragiczną wiadomość przez mojego puszczyka, o którym wierzący w gusła mówią przecież, że zwiastuje śmierć. W trakcie pisania listu do Ciebie, otrzymałam odpowiedź. Lorien pisze, że mój list zastał ją w trakcie posiedzenia Wizengamotu, i że jestem pierwszą osobą, która raczyła zawiadomić ją o śmierci męża: nie dostała żadnej informacji od rodziny. Nic nie wie też na temat historii choroby Roberta Mulcibera, pająki szepczą mi jednak, że od dłuższego czasu niedomagał, a na kiermaszu z okazji Lammas nieomal zszedł na zawał, co nie czyni dla mnie jego nagłej śmierci zaskoczeniem, zwłaszcza biorąc pod uwagę tryb życia, jaki prowadził, i nałóg alkoholowy, z którym zmagał się od kiedy tylko pamiętam.
Anthony, najmilszy: wiem, że Twój lotny umysł już wyrywa się do działania, rozdarty tysiącem pytań, wyrzutów i planów – że trudno będzie Ci wytrwać w bezczynności, by doczytać ten list do końca, bo już układasz w głowie słowa, których tak bardzo potrzebuje teraz nasza wspólna Przyjaciółka. Jestem świadoma, że łączy Was bliska relacja, dlatego zwracam się do Ciebie z gorącą prośbą, abyś zajął się Lorien w tym trudnym czasie, tak, jak tylko Ty potrafisz, ale najpierw pozwól działać mnie. Zapewniam Cię, że jeszcze dzisiaj spotkam się z Lorien osobiście, aby wyjaśnić dręczące ją wątpliwości, omówić te najbardziej naglące z bieżących spraw i zaoferować emocjonalne wsparcie. Mulciberowie są dosyć niekonwencjonalną rodziną, a relacje łączące członków tego rodu zdają mi się – wiesz, że mam ku temu uzasadnione powody – co najmniej podejrzane. Znaliśmy Roberta Mulcibera, znaliśmy Lorien Crouch, ale Lorien Mulciber?
Wystarczająco trudno ukoić serce rozdarte żałobą, ale co, gdy żałoba zaczęła się na długo przed śmiercią osoby, która odeszła? Musisz wyprawić dwa pogrzeby: pierwszy, dla tego, który umarł, drugi – dla swoich wyobrażeń o tym, kim był. Nie chcę Ci mówić, ile pogrzebów wyprawiłam myśląc o Mirandzie. Wiesz, że mam rację.
Jak zawsze, będę Cię informować na bieżąco. Jeżeli masz takie życzenie, spal ten list.
Twoja,
Lorraine