01.10.2024, 18:00 ✶
—08/06/1972—
Kopertę zabezpieczono standardowym zaklęciem ochronnym, wiadomość dotarła za pośrednictwem białego kruka w odpowiedzi na list Anthony'ego.
Londyn, 08.06.1972 r.
Drogi mój, Anthony,
Wnoszę po tonie Twego listu, że zapałałeś szczególną sympatią do Baldwina – zdradzę, że i mojemu sercu jest on wyjątkowo drogi, nie tylko przez łączące nas pokrewieństwo. Trafiłeś oto na artystę, który “dzieło bierze w siebie i przez siebie”, staje się z nim jednością, świadom, że każdej artystycznej wizji – także wizji renowacji, która zrodziła się w przestrzeni Twojego umysłu – do stania się dziełem brakuje jednak kluczowej ingrediencji – brakuje jej krwi.
Krwi, nie oddechu – a krew Malfoyów jest bardzo cenna. Mogłabym polemizować z profesorem Dumbledore’m, że ma więcej zastosowań niż smocza – nie bez powodu mamy wiwerny w naszym herbie – choć, przyznaję: nie spodziewałam się, że posłuży do stworzenia artystycznego manifestu na ścianach Twojej letniej rezydencji. Niechybnie podniesie to wartość rynkową parceli! Dbaj z należytą pieczołowitością o zrodzony z krwawicy i bólu fresk, zakryj go przed chciwymi oczyma niewrażliwymi na piękno – niegdyś stanie się koronnym klejnotem Twojej kolekcji.
Nie oszukasz mnie, Anthony. Z Twojego listu nie przebija metaliczny zapach krwi, lecz słodycz frustracji: wolałbyś, by ten fresk zdobił wnętrze piwniczki z winami, tej, do której tylko Ty masz dostęp, nie zaś ściany pokoju wspólnego. Wydestylowane z niebezpiecznego karmazynu pasji, krew i wino mają w Twoich oczach ten sam kolor, a Ty jesteś mistrzem degustacji obojga.
Perwersyjny żart, który nie wymaga puenty, tak jak krew na Twojej ścianie.
Proszę, abyś przez wzgląd na mnie wybaczył młodemu artyście impertynencję: ta sama krew, która czyni go wielkim, burzyła się niegdyś z podobną łatwością i w moich żyłach, a przecież jesteś i byłeś mi bardzo wyrozumiałym przyjacielem. Używając Twoich własnych słów... Nie pozbawiaj się możliwości doświadczania sztuki w jej pierwocinie z powodu doznanych ze strony Baldwina nieprzyjemności. Więcej, zignoruj je – tak jak ja zamierzam zignorować tchnące szyderstwem podziękowania za pokrycie kosztów remontu.
Zapewniam, że nie przyłożyłam ku temu ręki i nie masz u mnie długu z tego tytułu. Jeżeli zaś Baldwin nie przyjął zapłaty, musiał mieć ku temu powód. Nie każdego da się kupić, Anthony. Szczycisz się pełnią łask chrześcijańskiego świętego ducha, upierasz się, że posiadasz dar mówienia językami: ja słyszę tylko, jak mówisz brzęczącym językiem pieniądza, którym sama – jak łaskawie raczyłeś mi przypomnieć – nie władam… Chyba tylko dzięki zanoszonym przeze mnie modłom wciąż jeszcze jesteś w stanie zrozumieć plebejski dialekt, jakim posługuję się ja i moja rodzina! Codziennie sławię bogów, że przynajmniej atrament, pozwalający mi kreślić te słowa, nie kosztuje wiele, inaczej kpiłbyś z mojego statusu materialnego w każdym liście.
Wytknięcie tego, mnie, ze wszystkich ludzi – doprawdy, niskie z Twojej strony.
Tak jak wcześniej wątpiłam w mesjańskie posłannictwo mojego kuzyna, tak teraz rozumiem, że to podejrzenie duchowego ubóstwa nie pozwoliło mu prosić Cię o materialną rekompensatę. Martwię się o Ciebie. Jakże musiałeś poruszyć to tkliwe, młodzieńcze ego, mój drogi, doprawdy, zastanawiam się, jakie słowa musiały paść między wami dwojgiem! Czyżbyś obraził fowistów albo wykpił Egona Schiele? Czy znowu postanowiłeś zgrywać cynika i cytować poezję pani Lestrange?
Wszystko to skłania mnie do zaproszenia Cię na wieczerzę – bynajmniej nie “ostatnią”, nie licz, że tak łatwo Ci odpuszczę – wieczerzę duchową w teatrze Selwynów, byś mógł nabrać ogłady, zamiast sięgać po tanie prowokacje, aby zdobyć przychylność rodziny Malfoy. Wystawiają znów Hamleta – doskonała okazja do medytacji na temat grzechów młodzieńczej popędliwości, Baldwin w głównej roli z pewnością zachwyci Cię swoją interpretacją – przeżyjmy to jeszcze raz, Anthony, razem. Zanim odmówisz, uprzedzę, że już rozmawiałam z Twoją asystentką, i wiem, które wieczory masz wolne – potraktuj to jako zapłatę za moje lekcje, skoro zamierzasz traktować naszą znajomość w sposób transakcyjny.
Zawsze Twoja,
Lorraine
P.S. W ramach ćwiczeń magii zauroczenia sugeruję, abyś zaklął atrament mojego listu tak, by mienił się czerwienią. Nie omieszkam sprawdzić, czy odrobiłeś pracę domową.