• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ulica Pokątna v
« Wstecz 1 … 3 4 5 6 7 … 9 Dalej »
[05.07.1972] To chyba nie był tylko sen, tutaj jest krew, Nora & Patrick & Brenna

[05.07.1972] To chyba nie był tylko sen, tutaj jest krew, Nora & Patrick & Brenna
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#11
23.02.2024, 12:29  ✶  

Nora tak już miała. Swoje problemy, niepewności trzymała bardzo głęboko i rzadko kiedy wyciągała je na zewnątrz. Potrafiła otworzyć się w pełni właściwie przed jedną osobą, mimo, że miała wielu przyjaciół. Dużo łatwiej ezgsytowało się na tym świecie, w świadomości, że nikt nic nie wie o jej zmartwieniach, bo inni mieli większe. Nie czuła, że warto jest się nimi dzielić, zajmować czas. Było to zupełnie niepotrzebne. Tym razem również wybrała ścieżkę, która najlepiej jej wychodziła - zaciśnięcie zębów i gra pozorów. Wszystko jest w porządku, przecież nic się jej nie stało. Gdyby tylko mogła w to naprawdę uwierzyć.

Cieszyła się, że udało im się dogać. Ustalili bowiem, że to nie jest wina nikogo z nich - dobrze, że patrzyli na to tak samo. Jaki bowiem mieli wpływ na to, że ktoś pojawiał się w snach innych i próbował ich mordować? No, żaden.

Nie wtrącała się w ich rozmowę na temat dalszego działania, gdyż nie uważała się na tyle kompetenta, aby to robić. Oni łapali przestępców, ona mogła im ewentualnie upiec pączki, aby mieli przy tym trochę przyjemności. Nie miała pojęcia, jakie kroki powinna podjąć. Chyba zrobiła wszystko, co wypadało. Zdecydowanie wolałaby uniknąć wizyty w ministerstwie, jeszcze tylko tego jej brakowało. To nie tak, że nie chciała, żeby złapali tego typa, dobrze było, żeby tak się stało, w końcu mógł zaatakować kolejne osoby i faktycznie w końcu kogoś zabić. Tyle, że sama wolałaby ominąć te oficjalne zgłaszanie przestępstwa, czy to w ogóle było przestępstwo, jeśli próba morderstwa wydarzyła się we śnie? Poza delikatnym zranieniem na ręku nie miała żadnych dowodów, jeszcze by stwierdzili, że coś sobie wymyśliła...

- Odpocząć? Na to znajdę czas wieczorem. - Nikt przecież nie zajmie się jej obowiązkami. Zresztą wolała czymś zająć dłonie, myśli, praca była najlepszą ucieczką od wszystkich problemów. Kiedy się nią zajmowała, nie przejmowała się pierdołami. Zdecydowanie będzie musiała wpaść w jej wir, aby nie wracać do tego, co jej się przytrafiło w nocy.

Obserwator
Nie możesz winić lustra za to, że odbicie ci się nie podoba.
Patrick ma ciemne włosy i ciemne oczy. Najczęściej na jego twarzy gości trzydniowy zarost. Jest wysoki, ale nie przesadnie (ok. 185 cm), raczej wysportowany. To ten typ, który rzadko można zobaczyć w garniturze, bo woli ubrania wygodne, które nie krępują jego ruchów. A poza tym garnitury wyróżniają się w tłumie a on lubi się z nim stapiać. Dużo się rusza. Chociaż w towarzystwie potrafi sporo mówić i często żartować, zdaje się, że równie dobrze odnajduje się w swoim własnym towarzystwie. Często można go zobaczyć szkicującego coś namiętnie. Wieczorami można go czasem spotkać w barach. Zawsze wtedy siedzi gdzieś w rogu.

Patrick Steward
#12
23.02.2024, 21:17  ✶  
Patrick zabębnił palcami we framugę drzwi. Nikt się nie zgłosił, ale są inne przypadki miało w sobie ten nieprzyjemny dźwięk podobny do skrobania paznokciami po mugolskiej tablicy. Auror był w stanie zrozumieć, czemu ludzie nie chcieli tego zgłaszać Brygadzie Uderzeniowej. Napastnik atakował ich w snach, wyciągał na wierzch marzenia a potem obracał je przeciwko śniącym.
Zapatrzył się na Norę, gdy Brenna zaproponowała jej, by zgłosiła mu oficjalnie to co się stało tej nocy. Czekał nieruchomo aż właścicielka klubokawiarni podejmie jakąś decyzję. Ale i bez jej decyzji wiedział, że powinien przynajmniej spróbować przyjrzeć się tej sprawie.
- No to poszukamy razem – odpowiedział brygadzistce. Głos miał spokojny, choć trochę zmęczony. Wychodziło na to, że z całej ich trójki tylko jemu zależało na wypoczynku, choć – co mu się wprost wydawało – najmniej go potrzebował. – Ciekawe, czy chociaż można go zranić we śnie. Czy to działa w dwie strony… - Bo w trzy nie działało. Patrick nie miał obitych knykciów a przecież uderzał nimi w twarz tego człowieka tak długo, że niemal na pewno złamał mu nos i podbił oko. Gdyby to naprawdę było możliwe, zawsze istniała szansa, że w którymś ze snów ofierze lub pomagającej jej osobie (o ile w ogóle zawsze taka się pojawiała) uda się załatwić napastnika na zawsze.
Patrick nie lubił samosądów. To po prostu była jedna z takich spraw, przy których nie za bardzo wiedział, jak właściwie w inny sposób można by było ukarać sprawcę. Przeniósł zamyślone spojrzenie z Nory na Brennę.
- Noro, jeśli mogę coś dla ciebie zrobić… - urwał, dając jej do zrozumienia, że w zasadzie nie myślał o niczym konkretnym. Mógł jej pomóc w pieczeniu pączków albo posiedzieć przy niej, gdyby chciała się zdrzemnąć i obawiała ponownego ataku. – Pamiętaj, że zawsze możesz poprosić mnie o pomoc – zakończył dość koślawo.
A jeśli nie potrzebowała jego pomocy, albo więcej – chciała zostać sama, bo potrzebowała odrobiny spokoju – gotów był pożegnać się z obydwiema i wrócić do siebie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
24.02.2024, 17:40  ✶  
Na deklarację Patricka kiwnęła tylko głową, nieco machinalnie. Brenna nie przywykła do kłócenia się ze Stewardem w żadnej sprawie, a ta akurat była na tyle poważna, że nawet omawiała ją ze Stanleyem Borginem. Tym bardziej mogła pogadać z Patrickiem.
– Streszczę ci potem, czego się dowiedziałam i dam kopię raportów, które podrzuciłam już do Biura Aurorów – powiedziała, przecierając oczy. Czy była zmęczona? Owszem, ale to nie było jakieś straszne zmęczenie. Owszem, nie spała tej nocy, ale nie miała za sobą ciężkiej akcji, jedynie podróż (i no dobrze, jedną małą bójkę, po której nie było już śladu, bo oberwała w twarz tylko raz i użyła potem magii) oraz trochę zwiedzania.
I dowiedzenie się tego i owego o Zimnych, co też mocno nią wstrząsnęło. I czym z aurorem będą musiały się niedługo podzielić. Kobieta nie chciała jednak zrzucać tych informacji na Patricka świeżo po takiej przygodzie. Wciągniecie w sny nie było miłym przeżyciem, a i Brenna podejrzewała, że Mavelle będzie chciała pogadać ze Stewardem sama. Powiedzenie mu, że hej, stary, byliście martwi i wróciliście do życia, a poza tym to możecie umrzeć, jeśli tego nie odwrócimy, ale odwracając to – w Samhain, tak na marginesie – też ryzykujemy, wymagało jednak jakiejś odpowiedniej otoczki. W tej chwili to nie był najlepszy moment, a Brenna w dodatku miała pewne trudności z zebraniem myśli.
– Obawiam się, że nie działa. Zrzuciłam go z trybun we śnie, a on chwilę później w kolejnym miał się świetnie – mruknęła Brenna ponuro. Oczywiście, nie mogła mieć pewności, ale miała dziwne wrażenie, że ten mężczyzna panował nad snami na tyle mocno, że nie dało się go tak łatwo skrzywdzić. Bo chyba do pewnego stopnia jednak było to możliwe – inaczej dlaczego nie zabiłby po prostu obu osób, które się w nich pojawiały?
Niezbyt się dziwiła, że Nora wcale nie chciała odpocząć. Dopiero co zaatakowano ją we śnie. Nawet jeżeli nie miało to się powtórzyć, pewnie miałaby problemy z zaśnięciem. Brenna tej pierwszej nocy w Mungu zasnęła tylko dlatego, że podano jej eliksir usypiający – gdzieś w jej głowie tkwiła wtedy myśl, że mogła położyć się spać i nigdy się nie obudzić.
– Noro, chcesz, żebym z tobą została? Nie mam dzisiaj dyżuru. Mogę zostać parę godzin i pomóc ci otworzyć klubokawianię – zaproponowała. Wzięła dzień wolnego i ustawiła inne dyżury tak, by podczas „wycieczki” nie przejmować się, że nie zdąży do pracy. Mogła swobodnie zostać jeszcze z Norą – nie tylko po to, by jej pomóc, chociaż ta po tym jak ją raniono nie powinna na pewno się przemęczać – ale po prostu dlatego, że Brenna podejrzewała, że może nie czuć się zbyt pewnie. Nikt nie czułby się pewnie po tym, jak ktoś próbował cię zamordować, a Figg nie znajdowała się przecież w takich okolicznościach codziennie. A nawet jeżeli Brenna spędzi tutaj jeszcze kilka godzin, to i tak potem będzie miała trochę czasu na przespanie się, zanim będzie musiała znowu stawić się na służbie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#14
24.02.2024, 18:42  ✶  

- Patricku, ty naprawdę już dla mnie zrobiłeś wystarczająco, dziękuję ci za to. - Na pewno będzie mu za to wdzięczna do końca życia, bo gdyby nie on, to umarłaby tej nocy we śnie. Dalej dziwnie jej było z tą świadomością, jak blisko byłu tego, żeby się już nigdy nie obudziła. Musiała się oswoić z tym, co się wydarzyło.

- Wolałabym nie nadużywać twojej uprzejmości. - Naprawdę nie uważała, że powinien się nią przjemować, zrobił dużo, pomógł jej, pojawił się tutaj, żeby sprawdzić, czy ma się dobrze. Nie potrzebowała od niego niczego więcej, nie w tej chwili. Tak naprawdę to sama nie wiedziała, czego jej teraz trzeba. Naprościej chyba będzie wpaść w wir pracy, oderwać się myślami od tej dziwnej sytuacji.

Odprowadziła go więc do drzwi, kiedy wyjaśnili sobie wszystko z Brenną i ustalili plan działania wobec tego mordercy, może faktycznie uda im się coś z tym zrobić, wierzyła w to, że akurat ta dwójka nie odpuści mu tak łatwo.

Później wróciła do Longbottom. Wiedziała, że jej się stąd tak łatwo nie pozbędzie. Mimo, że przyjaciółka również wyglądała na zmęczoną, to nie skłaniała się specjalnie ku opuszczeniu jej.

- Jeśli masz chęć, to zostań ze mną, załapiesz się na pierwszą partię ciastkę, myślę, że zasłużyłaś na nie. - Również została wyrwana od swoich obowiązków, aby znaleźć się u niej. Niech ma za to choć odrobinę przyjemności.

- Pozwolisz proszę, że szybko się ogarnę, za sekundę wrócę. - Musiała doprowadzić się do porządku, ubrać, a później zacząć piec, aby zdążyć na czas.

Właściwie to dobrze zrobiła jej obecność Brenny, nie wracała dzięki temu do nocnych wydarzeń. Zajęła się przyziemnymi sprawiami, które były jej codziennością. Longbottom pomogła jej, aby zdążyła na czas, a później się pożegnały. Pojawili się pierwsi klienci, a ona miała wrażenie, że nic się nie wydarzyło, że był to tylko sen. Wieczorem pewnie dopiero zacznie myśleć o tym dłużej, kiedy ponownie znajdzie się w swoim łóżku.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Patrick Steward (1954), Nora Figg (1808), Brenna Longbottom (1524)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa