26.02.2023, 23:53 ✶
Nie uważała, żeby była w cokolwiek wciągana. Brenna ani przez chwilę nie próbowała jej namawiać, przedstawiła jedynie możliwość oraz zagrożenia, jakie mogą z niej wynikać. To, że wbrew ostrzeżeniom bez najmniejszego zająknięcia zadeklarowała chęć pomocy, to była tylko i wyłącznie jej decyzja, więc wszelka odpowiedzialność w razie problemów spadała również na nią. Jakkolwiek Lucy i jej ojciec próbowali trzymać ją z daleka, musieli być świadomi, że prędzej czy później to się wydarzy. Byli rodziną, musieli sobie pomagać; a jeżeli umiejętności Dani mogły okazać się przydatne, żeby nie powiedzieć zbawienne, nie mogła podjąć innej decyzji.
- Dam znać Erikowi. Ty i tak masz ręce pełne roboty. - odpowiedziała. Ostatnie co chciała zrobić, to dorzucanie kuzynce kolejnych spraw do ogarnięcia. - Dobrze, żeby wiedział, że w razie potrzeby będę w pobliżu. - dodała. Oh, jak bardzo chciała nie mieć możliwości wykazania się. Mogła mieć tylko nadzieję, że jej magia lecząca przyda się wyłącznie do zaleczenia oparzonej ręki przez zbyt bliskie tańce przy ognisku, albo jeszcze czegoś gorszego, jak chociażby otarte kolana.
Wieść, że informacja o zagrożeniu byłą poufna sprawiła, że uniosła lekko brwi w wyraźnym zaskoczeniu. Pierwszą myślą było to, że jeżeli ktoś posiadał taką wiedzę, powinien ją jak najszybciej rozpowszechnić na jak największą skalę, tym samym psując plany Śmierciożercom; na dobrą sprawę sabat powinien zostać zwyczajnie w świecie odwołany. Proste jak budowa różdżki, prawda? Dopiero gdyby pochylić się nad tym głębiej, można było domyślać się czym kierował się ten, kto takie "rozporządzenie" wydał. Rozumiała Brennę, bo i jej naturalnym odruchem była chęć poinformowania jak największej ilości osób. Ale kim była, by kwestionować rozkazy z góry? Jeżeli Brenna była zaledwie pionkiem na szachownicy, tak Danielle dopiero otrzymała szansę, że być może lada moment będzie mogła się na niej pojawić. Jej wzrok skierował się w stronę, z której dochodził dźwięk; ktoś najwyraźniej pojawił się w posiadłości. Szybko powróciła spojrzeniem do kuzynki.
- W porządku. Domyślam się że ten, który wydał taki ma w tym głębszy sens.- choć ja na ten moment go nie dostrzegam.
Westchnęła cicho, a na jej twarzy pojawił się ponury uśmiech. Dźwięk dochodzący ze schodów stawał się coraz to wyraźniejszy - był to sygnał, że rozmowa powinna zostać ucięta. Poza tym, wiedziała to, co na ten moment potrzebowała. Pozostało tylko czekać.
- Brenna? - zagadała ją na odchodne. - Dziękuję.
- Dam znać Erikowi. Ty i tak masz ręce pełne roboty. - odpowiedziała. Ostatnie co chciała zrobić, to dorzucanie kuzynce kolejnych spraw do ogarnięcia. - Dobrze, żeby wiedział, że w razie potrzeby będę w pobliżu. - dodała. Oh, jak bardzo chciała nie mieć możliwości wykazania się. Mogła mieć tylko nadzieję, że jej magia lecząca przyda się wyłącznie do zaleczenia oparzonej ręki przez zbyt bliskie tańce przy ognisku, albo jeszcze czegoś gorszego, jak chociażby otarte kolana.
Wieść, że informacja o zagrożeniu byłą poufna sprawiła, że uniosła lekko brwi w wyraźnym zaskoczeniu. Pierwszą myślą było to, że jeżeli ktoś posiadał taką wiedzę, powinien ją jak najszybciej rozpowszechnić na jak największą skalę, tym samym psując plany Śmierciożercom; na dobrą sprawę sabat powinien zostać zwyczajnie w świecie odwołany. Proste jak budowa różdżki, prawda? Dopiero gdyby pochylić się nad tym głębiej, można było domyślać się czym kierował się ten, kto takie "rozporządzenie" wydał. Rozumiała Brennę, bo i jej naturalnym odruchem była chęć poinformowania jak największej ilości osób. Ale kim była, by kwestionować rozkazy z góry? Jeżeli Brenna była zaledwie pionkiem na szachownicy, tak Danielle dopiero otrzymała szansę, że być może lada moment będzie mogła się na niej pojawić. Jej wzrok skierował się w stronę, z której dochodził dźwięk; ktoś najwyraźniej pojawił się w posiadłości. Szybko powróciła spojrzeniem do kuzynki.
- W porządku. Domyślam się że ten, który wydał taki ma w tym głębszy sens.- choć ja na ten moment go nie dostrzegam.
Westchnęła cicho, a na jej twarzy pojawił się ponury uśmiech. Dźwięk dochodzący ze schodów stawał się coraz to wyraźniejszy - był to sygnał, że rozmowa powinna zostać ucięta. Poza tym, wiedziała to, co na ten moment potrzebowała. Pozostało tylko czekać.
- Brenna? - zagadała ją na odchodne. - Dziękuję.
Koniec sesji