Oczywiście, to co Malfoy uważał za wylewność dla większości było zapewne tym, jak okazywali uczucia w dzień powszedni, ale nie miał zamiaru się tym przejmować. W życiu musiał postępować według ściśle nakreślonych zasad, chłodu powinności, a w tę noc liczył, że tańczące ognie na polanie chociaż częściowo stopią zniewalające go okowy lodu.
Zapach ciepłej, wiosennej nocy przepełniał nozdrza, mieszając się z aromatami kwiatów, doprawionych napojów owijając wszystkich zmysłową wstęgą podniosłości. Zewsząd dochodziły śmiechy, podniesione głosy, dźwięk instrumentów, przygrywających tańczącym wokół pali i zaplatającym wianki. Niektórzy śmiałkowie wciąż trudzili się probując wsunąć zaplecione kwiaty na szczyt, Elliotta aktualnie niezbyt to obchodziło i, mimo ze pierwsza euforia po tym jak Erik zszedł na ziemie już minęła, tak resztki tego uczucia wciąż żywo w nim pulsowały, rozluźniając zazwyczaj spięte, opadającym na nie ciężarem odpowiedzialności, ramiona.
Odprowadził wzrokiem odchodzącą w stronę zagajnika Norę i skupił się znów na Longbottomie, który w idealnie dopasowanym mundurze wydawał mu się jaśnieć na tle ogrzewających polanę ognisk i zawieszonych w koronach drzew lampek. Dzisiaj liczyło się tylko zadowolenie, żałować będzie mógł jutro, gdy obudzi się rano, zażenowany tym, co wypowiedział w stronę drugiego mężczyzny. Słowa na temat koloru oczu, gratulacje i prawie, że wyciągnięte zapraszająco do objęcia ręce, wszystko to przewijało się przez umysł Malfoya i napawało go przedziwną ekscytacją, jaką zazwyczaj by w sobie zdusił. Dzisiaj nie był w stanie, bo jej źródło wydawało mu się tak naturalnie zakorzenione wewnątrz serca i duszy, że czułby się, zamykając ją za mroźnymi ścianami konwenansów, jakby gasił ostatni ognik nadziei.
- Byłem tak skupiony... - na tobie jak wspinałeś się na pal, chciał powiedzieć, ale zamiast tego utkwił intensywne spojrzenie w kielichu z winem - na tym czy uda ci się wsunąć wianek na szczyt, że dopiero później rzuciło mi się w oczy, że twoja siostra też to zrobiła - skomentował i skupił wzrok ponownie na rozmówcy. Nie wiedział co o tym myśleć, Longbottomowie nie byli tak bardzo przywiązani do tradycji, co inne rodziny czystej krwi. Z drugiej strony, on sam zaplótł wianek, może nie bez pomocy Nory, ale wciąż, czy konserwatywność wyniesiona z domu by to pochwaliła? Na pewno nie.
Upił wina, przecież miał się nie zajmować takimi myślami.
- O właśnie - zanurzył dłoń w materiale migoczącej gwiazdozbiorami nocnego nieba szacie - Mam dla ciebie coś, zamknij oczy. - uśmiechnął się pod nosem.