Generalnie nie przepadał za zmianami w swoim samotnym, uporządkowanym życiu. Od każdej reguły są jednak wyjątki i Peregrin szczerze uważał dołączenie do Zakonu Feniksa za dobrą decyzję. Nie był tam oczywiście postacią wiodącą, ale świadomość bycia częścią tej "dobrej strony" działała na niego motywująco i nawet wprawiała w lepszy nastrój. Miał czym zająć głowę po pracy, odnalazł pewien sens, który zgubił na chwilę po rozstaniu ze swoją mugolką. Być może na dłuższą metę ucieczka w pracę i Zakon nie będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem, ale na tą chwilę czuł, że tego właśnie mu potrzeba.
Na co dzień nie szukał kłopotów. Wystarczało mu to, z czym musi sobie radzić od dziewiątej do piątej, więc po pracy wolał raczej się wyciszyć, niż dalej szaleć. Czasem zaglądał do pubów, aby wypić kilka nie-kremowych piw, a czasem po prostu włóczył się po mieście. Zdarzało się, że na tych twórczych zajęciach schodziło mu się do późnego wieczora, a nawet i wczesnej nocy. W feralną noc wracał już do domu, trochę podchmielony, bo spotkał przypadkiem dawnego znajomego z czasów początków pracy w Ministerstwie. Wydawało mu się, że zamienili ze sobą tylko kilka zdań, a zeszło im na tym chyba ze trzy godziny. Cóż, mógł na własnej skórze przekonać się, że nie wszystkie marcowe noce są już miłe i wiosenne. Ta była dość pochmurna, siąpił deszcz, więc i na ulicach ludzi nie było dużo. Dlatego jego uwagę zwrócił ruch w bocznej, ciemnej uliczce. Znajdował się niedaleko Nokturnu, więc w tych okolicach pewnie było to normalne, ale mimo to przystanął na chwilę aby zobaczyć, co się tam kombinuje. Dopiero gdy usłyszał dźwięk tłuczonego szkła ruszył w podejrzanym kierunku, wiedziony ciekawością i napędzany odwagą, której dodawał mu alkohol. Wtedy zobaczył wybitą szybę do jednego z budynków na wysokości pierwszego piętra i gdy powiódł wzrokiem po elewacji, od strony ulicy zobaczył szyld "G. Sprout - Eliksiry". Ktoś włamywał się do pracowni i Peregrin nie do końca wiedział, co powinien z tym zrobić. Rozejrzał się po niemalże opustoszałej ulicy, czy jest w ogóle obok ktoś, kogo można powiadomić o całym zajściu.