• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 9 10 11 12 13 14 Dalej »
03.1971 | Pierwsze ataki śmiercożerców | Heather & Peregrin

03.1971 | Pierwsze ataki śmiercożerców | Heather & Peregrin
Widmo

Peregrin McGonagall
#1
05.02.2023, 01:14  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 29.07.2023, 17:11 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - Bajarz

Generalnie nie przepadał za zmianami w swoim samotnym, uporządkowanym życiu. Od każdej reguły są jednak wyjątki i Peregrin szczerze uważał dołączenie do Zakonu Feniksa za dobrą decyzję. Nie był tam oczywiście postacią wiodącą, ale świadomość bycia częścią tej "dobrej strony" działała na niego motywująco i nawet wprawiała w lepszy nastrój. Miał czym zająć głowę po pracy, odnalazł pewien sens, który zgubił na chwilę po rozstaniu ze swoją mugolką. Być może na dłuższą metę ucieczka w pracę i Zakon nie będzie dla niego najlepszym rozwiązaniem, ale na tą chwilę czuł, że tego właśnie mu potrzeba.

Na co dzień nie szukał kłopotów. Wystarczało mu to, z czym musi sobie radzić od dziewiątej do piątej, więc po pracy wolał raczej się wyciszyć, niż dalej szaleć. Czasem zaglądał do pubów, aby wypić kilka nie-kremowych piw, a czasem po prostu włóczył się po mieście. Zdarzało się, że na tych twórczych zajęciach schodziło mu się do późnego wieczora, a nawet i wczesnej nocy. W feralną noc wracał już do domu, trochę podchmielony, bo spotkał przypadkiem dawnego znajomego z czasów początków pracy w Ministerstwie. Wydawało mu się, że zamienili ze sobą tylko kilka zdań, a zeszło im na tym chyba ze trzy godziny. Cóż, mógł na własnej skórze przekonać się, że nie wszystkie marcowe noce są już miłe i wiosenne. Ta była dość pochmurna, siąpił deszcz, więc i na ulicach ludzi nie było dużo. Dlatego jego uwagę zwrócił ruch w bocznej, ciemnej uliczce. Znajdował się niedaleko Nokturnu, więc w tych okolicach pewnie było to normalne, ale mimo to przystanął na chwilę aby zobaczyć, co się tam kombinuje. Dopiero gdy usłyszał dźwięk tłuczonego szkła ruszył w podejrzanym kierunku, wiedziony ciekawością i napędzany odwagą, której dodawał mu alkohol. Wtedy zobaczył wybitą szybę do jednego z budynków na wysokości pierwszego piętra i gdy powiódł wzrokiem po elewacji, od strony ulicy zobaczył szyld "G. Sprout - Eliksiry". Ktoś włamywał się do pracowni i Peregrin nie do końca wiedział, co powinien z tym zrobić. Rozejrzał się po niemalże opustoszałej ulicy, czy jest w ogóle obok ktoś, kogo można powiadomić o całym zajściu.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
13.02.2023, 11:34  ✶  

Wood była żóltodziobem. Ledwo skończyła Hogwart. Wszystko wydawało się iść po jej myśli. Dziecięce marzenia zaczęły się spełniać. Została szukającą Harpii, skupiła się na swojej karierze graczki quidditcha. Nie szło jej to najgorzej, bardzo dużo czasu spędzała na treningach - chciała być najlepsza. Miała ogromne aspiracje, nie pojawiły się one bez powodu - chciała zostać lepszą zawodniczką od swojej matki. Może nie było to do końca zdrowe podejście, jednak całkiem skutecznie ją motywowało. Jako, że zbliżała się Ostara, to pojawiła się w Londynie. Wracała do rodzinnego domu dosyć często mimo tego, że ostatnio większość czasu spędzała w Holyhead, gdzie trenowała z harpiami. Brakowało jej trochę Londynu - tutaj w końcu miała swoich najbliższych przyjaciół, z którymi była związana jeszcze od czasu nauki w Hogwarcie, nie do końca też udało jej się nawiązać bliższe relacje z koleżankami z drużyny, może sama jakoś specjalnie się w to nie angażowała. Miała w końcu Camerona i Charles'a, tak właściwie po co jej byli kolejni znajomi?

Heather zmierzała tego wieczora do swojego domu. Nie do końca swojego, a do domu swoich rodziców. Spotkała się z chłopakami, jak zazwyczaj. Posiedzieli przy piwie trochę dłużej niż planowali, jednak sukcesem tego wieczoru było to, że udało jej się samej wybrać do domu. Zazwyczaj ich spotkania kończyły się na tym, że cała trójka lądowała w łóżku Heath. Jej rodzice najwyraźniej do tego przywykli i wydawać by się mogło nawet, że rozumieją ich przyjaźń. Nie wnikali też do końca w to, co łączy tę trójkę, choć ich relacja mogła się wydawać dosyć dziwna dla osób, które patrzyły na to z boku.

Panna Wood szła więc przed siebie, policzki miała rumiane, włosy rozwiane, alkohol który wypiła dodał jej koloru. Nie była jednak, aż tak pijana, żeby mieć problem z odnalezieniem się w rzeczywistości. Z zamyślenia wyrwał ją dźwięk tłuczonego szkła. Podniosła głowę, aby zobaczyć skąd dochodzi. Jej uwagę przykuł szyld sklepu z eliksirami. Postanowiła się więc do niego zbliżyć. Obiecała sobie, że nie będzie bierna na pomoc innym od momentu, w którym sklep jej rodziców został zaatakowany przez popleczników Voldemorta i pani Smith w nim zginęła. Nadal nie potrafiła się z tym pogodzić, kobieta była jej bliska niczym osobista babcia. Otrzeźwiała momentalnie, ścisnęła mocno w ręce swoją różdżkę i ruszyła przed siebie. Obserowała okolicę - nie chciała się wpakować od razu pod nogi komuś, kto mógłby jej zrobić krzywdę. Zauważyła mężczyznę, którego najwyraźniej również zaniepokoiło to co się dzieje, a może sam był sprawcą? - Co tu robisz? - Odparła celując w niego różdżką. Nie było to specjalnie dyskretne, no ale trudno.

Widmo

Peregrin McGonagall
#3
21.02.2023, 09:57  ✶  

Spadła mu z nieba, czy była pierwszą przeszkodą? Przed Peregrinem wyrosła młoda dziewczyna i szczerze mówiąc... na pierwszy rzut oka ciężko było powiedzieć, czy jest z nim, czy przeciwko niemu. Czarodziej bowiem od razu znalazł się na jej muszce co sprawiło, że jego poziom adrenaliny momentalnie się podniósł.

- Mom- mom- moment... Ja tu nie jestem żeby... - Podniósł obie ręce od razu poddając się w tej konfrontacji. Nie musiała wiedzieć, że różdżka nie jest mu niezbędna, więc McGonagall nie miał problemu z oddaniem jej inicjatywy w tej sytuacji. Wskazał głową zaułek i nieco w górę, aby zwrócić jej uwagę tam, gdzie jeszcze przed chwilą sam się wpatrywał.

- Jestem z Ministerstwa, a ty utrudniasz mi czynności. - Zebrał w sobie odrobinę animuszu, żeby odpowiedzieć jakoś z sensem. Pierwsze zaskoczenie już minęło, więc trzeba było skupić się ponownie na prawdziwym problemie. Teraz sprawy mogły potoczyć się w dwie strony. Albo Rudzielec jest przypadkowym sprawiedliwym, który postanowił interweniować w czynie obywatelskim jak Peregrin, albo... stała na czatach dla swoich koleżków. Jeśli druga opcja okaże się prawdziwa, to też w sumie będzie ulgą dla czarodzieja, że do pracowni nie włamują się żadni "poważni" przestępcy, tylko jakaś gównażeria. Szkoda, że młodzież musi marnować swój potencjał w takich młodocianych gangach, ale niestety, czasem sami muszą otrzymać od życia trudną lekcję.

- Nie celuj we mnie, bo narobisz sobie kłopotów. - Póki co nic się jeszcze nie stało, ale od życiowego błędu dzieliła ją już tylko jedna decyzja. W takich sytuacjach nawet zabawne było to, że przez jej głowę przebiegały pewnie podobne myśli. Czy właśnie złapała złoczyńcę na gorącym uczynku, czy może jednak popełnia w tej chwili błąd i zamiast pomagać, to w rzeczywistości sama jest kolejnym problemem? Cóż, może gdyby podejście było inne, nie musieliby od razu stawiać wszystkiego na jedną kartę, ale w dzisiejszych czasach, o tej porze i przy tej pogodzie wszystko wyglądało podejrzanie.

Tak czy inaczej, trzeba było działać i coś zaraz musiało się wydarzyć. Nie mogli stać na ulicy w takiej pozycji w nieskończoność, nawet jeśli rudowłosa chciała kupić czas swojej bandzie. Na trzymanie na muszce pracownika Ministerstwa też na pewno znajdzie się jakiś paragraf, a i sam Peregrin nie wypadł sroce spod ogona, aby pozwalać sobie na takie obezwładnienie pierwszej lepszej dziewczynie. Póki co jednak podchodził do problemu unikając konfrontacji, co i tak było teraz najlepszym rozwiązaniem.

Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#4
02.03.2023, 11:29  ✶  

W czasach jak te nie można było ufać nikomu obcemu. Takim podejściem kierowała się panna Wood, tym bardziej, że widziała na własne oczy do czego potrafią doprowadzić Śmierciożercy. Nie miała problemu z tym, aby mierzyć z różdżki do czarodzieja, który znalazł się przed nią, w końcu lepsze to niż samemu zostać znienacka zaatakowanym. Przezorny zawsze ubezpieczony.

- Z ministerstwa?- Wpatrywała się w mężczyznę, jednak jakoś ciężko jej było w to uwierzyć. Nie wyglądał, jak ktoś z ministerstwa, ludzie pracujący tam to były jakieś szychy, a przynajmniej tak się jej wydawało, a ten przed nią nie prezentował się wcale jak jej wyobrażenie o pracownikach tego przybytku. Nie opuściła jeszcze różdżki, bezpieczniej czuła się, kiedy była ona wycelowana w obcego mężczyznę.

- Nie utrudniam żadnych czynności, zareagowałam na dźwięk rozbijającego się szkła. - Heath nie była osobą, którą łatwo było manipulować. Nie pozwoli, aby Peregrin oskarżał ją o coś, czego nie robiła. Nie będzie jej tu wmawiał niczego. Pomimo swojego dosyć młodego wieku, była bardzo świadomą osobą. Nie raz przez pyskówki wpakowała się w kłopoty, chociaż serce miała dobre, gotowe zawsze pomóc potrzebującym. Jak teraz.

- Nie boję się kłopotów. Zauważ, że to Ty stałeś tutaj przed tym budynkiem, kiedy rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, to chyba ja powinnam się bardziej obawiać. - W końcu znalazła się tu po mężczyźnie, skąd mogła wiedzieć, jakie ma zamiary i czy nie jest jednym z oprawców? Nikomu nie można ufać w tak niepewnych czasach.

- Nie zamierzam jednak stać bezczynnie, bo w środku może być ktoś kto potrzebuje pomocy, a my sobie urządzamy tutaj spotkanie zapoznawcze. Rób co chcesz, ja idę do środka.- Różdżkę nadal trzymała mocno w ręku, gotowa w każdej chwili zacząć rzucać zaklęcia na ewentualnych sprawców tego zamieszania. Nie czekając na mężczyznę nacisnęła na klamkę i weszła do środka. Zrobiła krok i rozejrzała się uważnie, nie chciała też żeby ktoś ich usłyszał. Wolałaby zobaczyć ich jako pierwsza i zaskoczyć.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#5
02.04.2023, 14:21  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 02.04.2023, 14:23 przez Bard Beedle.)  
Jeszcze nim dłoń Heather dotknęła klamki, panna Wood już usłyszała dobiegające ze środka odgłosy. Trzaski. Czyjś krzyk. Świst. Gdy otworzyła drzwi, zobaczyła ukazał się zamaskowanego mężczyznę – nie była to maska śmierciożerców, raczej jakaś wyczarowana albo zakupiona w sklepie, czarna, kryjąca całą twarz poza oczami. W pierwszej chwili chyba nie zauważył Heather. Miotał zaklęciami w półki, a te pękały z trzaskiem, drewno i fiolki waliły się pod ziemię.
Rozległ się kolejny krzyk. Spanikowana czarownica, kryjąca się pod ladą, na ślepo usiłowała wymacać różdżkę, którą musiała w pewnym momencie upuścić. Nie miała szans jej znaleźć – jej różdżka bowiem potoczyła się aż pod drzwi i leżała w tej chwili w pobliżu stóp Heather.
- Trzeba było nie zadawać się ze szlamami! – wrzasnął mężczyzna i obrócił się, tym razem celując różdżką w ladę, zapewne chcąc posłać ku niej zaklęcie. Dostrzegł jednak rudowłosą dziewczynę stojącą w drzwiach i szybko skierował różdżkę w jej stronę.
Peregrin nie odpowiedział Heather, a może tylko tej odpowiedzi nie usłyszała. Nie skierował się także razem z nią do sklepu. Może sytuacja go przerosła i zamarł ze strachu? Albo postanowił odbiec, aby zaalarmować Ministerstwo? Lub usłyszał coś jeszcze? W każdym razie, Wood nie miała teraz za bardzo czasu rozglądać się i sprawdzać, co robi człowiek, na którego wpadła…

wiadomość pozafabularna
Na prośbę graczki jako bard wkracza Brenna.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#6
03.04.2023, 12:41  ✶  

Usłyszała dźwięk wydobywający się ze środka. Ktoś tam jeszcze był. Nie wszystko stracone, może akurat uda jej się kogoś uratować. Mimo swojego młodego wieku, panna Wood nie wahała się ani chwili. Miała w sobię odwagę, której mógł jej pozazdrościć niejeden dojrzały czarodziej.

Weszła do środka, najciszej jak tylko potrafiła. Jej przewagą było to, że napastnik nie miał pojęcia, że zamierza interweniować. Dostrzegła go, miotającego zaklęciami. Cholerny tchórz, zamaskowany, nie miał na tyle odwagi, żeby pokazać swoją twarz. Nie miała do niego ani krzty szacunku.

Spojrzała na podłogę, zauważyła różdżkę, która musiała należeć do czarownicy, która znajdowała się pod ladą. Nie miała się jak bronić, to wiele wyjaśniało. Wood ścisnęła mocno różdzkę w ręku, schyliła się jednak wcześniej po tą drugą, aby móc ją przekazać czarownicy. Nie zwlekała długo. Póki miała przewagę, a mężczyzna jej nie zauwazył machnęła różdżką i cicho powiedziała zaklęcie, które miało spowodować siłę, która go odepchnie od lady. Skupiła się na tym bardzo mocno. Nie mogła teraz zawieść. Musiała pokazać się z najlepszej strony, bo chodziło o życie niewinnej osoby. Heather zamierzała ją ocalić.

- Taki jesteś odważny, atakować bezbronnych! - Krzyknęła jeszcze, gdy zaklęcie mknęło w powietrzu. Musiała sobie z nim poradzić.

Nie przejęła się nawet specjalnie tym, że była tutaj sama, mężczyzna, który rozmawiał z nią przed wejściem najwyraźniej zrezygnował - nie każdy decydował się pomóc, kiedy w grę wchodziło ryzyko. Ona nie miała z tym najmniejszego problemu.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#7
04.04.2023, 13:00  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.04.2023, 13:01 przez Bard Beedle.)  
Heather dzielił kawałek od lady – gdyby ta było blisko, kobieta miałaby szansę dosięgnąć lub dostrzec różdżkę. Mogła jednak tę pchnąć lub rzucić w kierunku sprzedawczyni, bo to prawdopodobnie ona próbowała schronić się pod meblem. Panna Sprout – a może tylko ktoś, kogo Sproutowie zatrudniali – miała szczęście o tyle, że człowiek przeprowadzający atak prawdopodobnie nie był śmierciożercą. Raczej kandydatem na takiego. Zapewne ktoś noszący Mroczny Znak na ramieniu, pozbyłby się jej szybciej, a potem albo wyszedł, albo podpalił sklep, zamiast niszczyć półki i towary.
Nie dałby się także tak głupio zaskoczyć.
Zaklęcie dziewczyny zadziałało zgodnie z jej planami, sprawiło, że faktycznie nie zdążył zaatakować sprzedawczyni, został odepchnięty od lady i uderzył o regał, ustawiony pod ścianą. Rozległ się trzask, kiedy półki zaczęły spadać, a razem z nimi także eliksiry. Większość w nietłuczących się fiolkach ocalała i tylko porozsypywała po podłodze, jeden jednak pękł i jakaś zrąca substancja wylała się i zaczęła syczeć na posadce, tuż koło stopy mężczyzny. Naśladowca nie był jednak kompletnym idiotą, a nawet jeżeli – nie oznaczało to, że kompletnie nie potrafi walczyć. W stronę Heather poleciało jedno zaklęcie, czerwony promień ogłuszacza, którego jednak mogła próbować uniknąć albo odbić. Drugie, rzucone niemal natychmiast po pierwszym, było wycelowane nad jej głowę, w ścianę: spowodowało niewielki wybuch i sprawiło, że tynk zaczął sypać się na rude włosy Heather, a pył, jaki uniósł się w pomieszczeniu, utrudniał oddychanie.
W tym czasie kobieta spod lady korzystając z tego, że czary przestały lecieć w jej stronę, wyczołgała się spod niej. Nie próbowała uciekać ku drzwiom, być może wiedząc, że stanie się za łatwym celem – znikła Heather na moment z oczu, chowając się za biurkiem. Rozległ się kolejny trzask, coś się tam zwaliło, ale po chwili znad mebla wychynęła szopa ciemnych włosów, okalająca pulchną, dość młodą buzię.
- A masz ty draniu! – zawyła, rzucając w niego odkorkowanymi fiolkami, które najwyraźniej ściągnęła z jakichś półek, kiedy on atakował Heather. Jedna chybiła celu, druga jednak zalała jego nogę jakąś substancją. Sądząc po tym, że zaczął wrzeszczeć, prawdopodobnie żrącą.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
04.04.2023, 22:44  ✶  

Atakujący sam wydawał się być nieco zagubiony w tym co robił. Niszczył wszystko, co mu się nawinęło pod różdżkę. Gdyby tylko chciał, już dawno mógłby się pozbyć kobiety, która kryła się pod ladą. Heather szybko rozejrzała się po pomieszczeniu, aby upewnić się, że na pewno jest tutaj sam. Najwyraźniej dokładnie tak było, bo poza nim i kobietą pod ladą nie zauważyła nikogo więcej.

Zrobiło się głośno. Mężczyzna z impetem uderzył w gablotę, która się za nim znajdowała. Nie najgorzej jej poszło to zaklęcie, na całe szczęście. Korzystając z okazji krzyknęła w stronę czarownicy. - Łap! - Wtedy rzuciła w jej stronę różdżkę, którą znalazła chwilę wcześniej. Będą miały przewagę jeśli ta druga też będzie mogła czarować.

Zauważyła, że atakujący rzucił w jej stronę zaklęcie. Odskoczyła, żeby ono w nią nie uderzyło, a Wood była zwinna, nawet bardzo. Wiedziała, że w jej przypadku taki skok będzie dużo pewniejszy od ewentualnego rzucenia zaklęcia tarczy. Dużo bardziej ufała swojemu ciału niż magii.

Drugie zaklęcie, które rzucił w jej stronę uderzyło w ścianę, która się za nią znajdowała. Poczuła, że tynk sypie się jej na włosy, zdenerwowało ją to, przecież mógł trafić w nią.

Odetchnęła głęboko, zupełnie niepotrzebnie, bo pył zaczął ją dusić. Odkaszlnęła głośno, żeby pozbyć się go z ust.

Kobieta okazała się być dobrą kompanką do współpracy. Zupełnie znienacka zaatakowała mężczyznę jakimiś fiolkami, Wood nie miała pojęcia, co to mogło być, bo sama nie znała się jakoś specjalnie na eliksirach. Kandydat na śmierciożercę jednak stracił czujność. Eliksir zaczął działać. Heather nie zwlekała. Rzuciła w jego kierunku dwa zaklęcia ogłuszające, jedno po drugim. Chciała go spacyfikować. Nie zamierzała tutaj dzisiaj nikogo zabijać. Chodziło tylko i wyłącznie o to, żeby go złapać i uratować tę bezbronną kobietę.

Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#9
05.04.2023, 12:17  ✶  
W pomieszczeniu panowało zamieszanie. Wypełniał je już pył, utrudniający widoczność oraz drapiący w gardło – efekt zaklęć, wcześniej rzucanych w półki, a teraz trafiających też w ściany. Mieszały się różne zapachy, bo kilka fiolek rozbiło się lub otworzyło, wylewając swoją zawartość. Gdzieś w kącie pomieszczenia musiało rozlać się coś łatwo palnego, bo wybuchł tam mały pożar: na razie niewielkie iskierki ognia zaczęły pełzać po drewnie, pozostałym z zawalonych tam półek.
Zaklęcie Heather pomknęło ku mężczyźnie. Ten zdołał wyczarować tarczę – na tyle słabą, że czar Wood się przebił, ale na tyle silną, że nie wylądował nieprzytomny, a tylko zwinął się w pół. Kolejne zaklęcie, tym razem posłane przez sprzedawczynię, której Heather zwróciła różdżkę, śmignęło mu tuż koło ramienia.
Chyba zdał sobie sprawę z tego, że jego zabawa została skończona i nie zdoła dokończyć tutaj dzieła. Miał poparzoną nogę, zaklęcia Heather poważnie go osłabiły, a co gorsza stał teraz przeciwko dwóm uzbrojonym przeciwniczkom. Rzucił się więc ku przejściu na zaplecze, być może chcąc się stamtąd aportować albo licząc, że ze sklepu istnieje jakieś tylne wyjście. Nie był na tyle oddany „sprawie”, aby być gotowym zginąć, byle pozbyć się jakiejś kobiety, która najwyraźniej zadawała się ze szlamami. Pewnie nie spodziewał się, że ktoś przyjdzie tej z pomocą o tej porze.
Sprzedawczyni stała za ladą, wciąż z wyciągniętą różdżką w ręku. Nie próbowała już jednak rzucać kolejnych zaklęć. Chyba nawet by nie zdołała, sądząc po tym, jak mocno drżała jej dłoń. A chwilę później zaczęła trząść się na całym ciele. Na policzkach znaczyły się ślady łez. Wyglądało na to, że nie jest w stanie się poruszyć ani już podjąć żadnych sensownych czynności. Żyła, zakład przetrwał, chociaż straty i zniszczenia były straszne – półki, trochę eliksirów, uszkodzona ściana, podłoga pokryta czymś żrącym, niewielki pożar w kącie…
Heather mogła teraz próbować ścigać uciekającego albo spróbować zostać tutaj i postarać się pomóc w ogarnięciu kobiecie – ewentualnie zaalarmować Ministerstwo o tym, że doszło do kolejnego już ataku, jakiego dokonano w imię ideologii propagowanej przez Voldemorta i jego śmierciożerców.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#10
05.04.2023, 13:04  ✶  

Sytuacja nie wyglądała kolorowo. Sklep zdecydowanie będzie musiał przejść renowację po tym wszystkim, co się tutaj wydarzyło. Mieszały się różne zapachy, pył latał wszędzie, sprawca stworzył zamieszanie, na tym chyba mu zależało. Nie miała pojęcia, czym dokładnie się kierował - Wood wiedziała, że oni raczej nie mają litości i mordują wszystkich jak leci, zresztą o czym sama nię przekonała, gdy zaatakowali sklep jej rodziców. Ten tutaj jednak, nie do końca sobie z tym poradził. Postawił bardziej na demolowanie sklepu niżeli na zabójstwo sprzedawczyni, lubi właścicielki. Heath w końcu nie miała pojęcia, kim jest kobieta. Miała jednak trochę szczęścia, że sprawca był taki niedoświadczony, a może po prostu nie poradził sobie z ciążącą na nim odpowiedzialnością? Nie jej było to oceniać.

Udało jej się w niego wtrafić zaklęciem ogłuszającym, tyle, że efekt jaki przyniosło zaklęcie nie do końca był taki, jaki chciała osiągnąć. Cóż, grunt, że w ogóle w niego trafiła. To dawało im dodatkowy czas.

Sprzedawczyni udało się przejąć różdżkę, więc teraz we dwie mogły go atakować - to znacznie ułatwiało sprawę. Najwyraźniej wystarczyło, żeby wzbudzić w nim strach. Facet uciekł. Nie chciał już z nimi walczyć. Wood miała ochotę za nim pobiec, pokazać mu, gdzie jest jego miejsce, jednak gdy zobaczyła łazy na twarzy kobiety opuściła różdżkę.

To jej była zdecydowanie bardziej potrzebna. Musiała być w szoku, kto by nie był, gdyby tyle przeszedł. Heather podeszła do niej powoli, nie chciała, żeby jeszcze bardziej się wystarszyła. - Wszystko w porządku, już go nie ma. - Mówiła spokojnym tonem, może nie do końca to miejsce wyglądało, jakby wszystko było w porządku, bardziej na takie po którym przeszło tornado. Najważniejsze jednak, że kobieta była cała i zdrowa. Udało się jej wyjść z tego bez szwanku.

Dopiero teraz zauważyła ogień, który pojawił się w trakcie tego całego zamieszania, w środku nie było bezpiecznie, musiały wyjść na zewnątrz. - Lepiej będzie, jak wyjdziemy na dwór, dobrze by było też poinformować służby o tym, co się tutaj wydarzyło. - Powiedziała, gdy kierowała się w stronę wyjścia.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Heather Wood (2061), Bard Beedle (1854), Peregrin McGonagall (734)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa