• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Little Hangleton v
« Wstecz 1 2 3 4 Dalej »
[15.04.72, ranek, obrzeża Little Hangleton] Co nosisz w duszy

[15.04.72, ranek, obrzeża Little Hangleton] Co nosisz w duszy
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
26.04.2023, 10:10  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 11.09.2023, 16:26 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Piszę, więc jestem

- Hm… tu chyba będzie dobrze – mruknęła Brenna, rozglądając się.
Przeszły z samej wsi na skraj lasu – tak, aby przysłoniły je drzewa, ale aby nie zagłębiać się w niego nazbyt głęboko. Pora była z gatunku tych bardzo wczesnych i świt dopiero bawił niebo na błękitno, a między drzewami wciąż pełno było cieni, ściółka zaś pozostawała wilgotna od rosy. Chłód doskwierał na tyle, że Brenna poprawiła płaszcz, po czym jeszcze raz wychyliła się, by zerknąć na otwartą przestrzeń i upewnić się, że jak okiem sięgnąć widać tylko trawę, niewielkie pagórki i w oddali mury posiadłości Gauntów. Żadnych potencjalnych mugoli. Teraz trochę żałowała, że nie wybrała lepiej sobie znanej kniej Godryka, ale miała nieodparte wrażenie, że do lasów w Dolinie mugole chodzą na spacery znacznie częściej niż tutaj. (I się im nie dziwiła. Mokradła, las zwany lasem wisielców, czy nie było oczywiste, aby siedzieć po prostu w domach? Chociaż nie, zaraz, oczywiste to byłoby wyprowadzenie się stąd…) Na wczesną porę zdecydowała się też celowo: raczej nie powinny na nikogo się natknąć, a potem mogła zająć się innymi sprawami, domagającymi się uwagi tak bardzo, że nie pozostawało wiele czasu na wylegiwanie się rankiem w łóżku.
Na wszelki wypadek wyciągnęła jednak jeszcze różdżkę i wymruczała zaklęcie z magii kształtowania. Z ziemi wyrosły pędy: kolczaste, liczne gałęzie, przypominające jeżyny, zagrodziły dróżkę, którą tutaj przyszły. Brenna sądziła, że utrzymają się przynajmniej z pół godziny, więc gdyby nawet jakiś mugol zaplątał się w okolicy, raczej wybierze inną drogą. A jeżeli zacząłby się przedzierać przez te kolce… na pewno usłyszą jego przekleństwa.
- To chyba powinno wystarczyć, żeby nikt nam nie przeszkadzał. Pamiętasz inkantację, zasady teoretyczne i tak dalej? – upewniła się Brenna, wracając do Heather. Wood wspominała, że kiedyś rzucała patronusa, pewnie gdy przyjmowano ją do Brygady, ktoś pokazywał jej zasady, ale zdaje się, że nie miała w tym wielkich doświadczeń. Z kolei Brenna swojego nie wyczarowywała już od jakiegoś czasu.
I w głębi duszy zastanawiała się, czy spadła już tak nisko, że tym razem z zaklęć nic nie wyjdzie.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
03.05.2023, 23:24  ✶  

Spacer był całkiem przyjemny. Rześkie powietrze skutecznie obudziło jeszcze trochę zaspaną Heather Wood. Godzina była wczesna. Nawet jak na brygadzistki. Świat dopiero budził się do życia, ale był to idealny moment na to, żeby ćwiczyć. Mogły mieć pewność, że nie zjawią się żadne postronne osoby, większość normalnych ludzi o tej porze jeszcze przewracała się na drugi bok.

Ostatnio wiele razy pojawiała się ze swoją partnerką w okolicy Little Hangleton. Powoli zaczynała się przyzwyczajać do tej niezbyt przyjemnej aury, jaką miało to miejsce. Nie wzbudziło w niej ono zbyt wielu miłych uczuć, jednak rozumiała dlaczego to właśnie tutaj się znalazły. Zależało im na tym, aby nikt nie widział, czym będą się tutaj zajmowały. Miała świadomość, że to miejsce nie było zbytnio uczęszczane, co w tym wypadku było sporą zaletą. Będą mogłu w pełni skupić się na tym, po co się tutaj znalazły. Idealnie się składało.

- Tak, to miejsce jest odpowiednie. - Powiedziała jeszcze, chociaż miała świadomość, że Brenna nie potrzebowała jej aprobaty. W końcu to ona dowodziła w ich duecie, to ona była starsza stażem, to ona miała ogromne doświadczenie. Wood jedynie za nią podąrzała i wykonywała jej polecenia - miała wrażenie, że tak trzeba robić. Zresztą, gdyby Brenna powiedziała jej, że ma skoczyć w ogień to pewnie by to zrobiła; była w nią zapatrzona jak w obrazek, podziwiała całym sercem.

Obserwowała uważnie Longbottom, kiedy wyczarowywała im ochronę przed ewentualnymi gapiami. Był to doskonały pomysł, mogły się zlać z tłem. Mało kto byłby w stanie poradzić sobie z przeszkodami wyczarowanymi przez jej mentorkę. To również podziwiała w Brennie - myślała o wszystkim, wolała zapobiegać, niż radzić sobie z konsekwencjami nieodpowiedzialności. Powinna zacząć myśleć podobnie, jednak z jej charakterem wcale nie było to takie proste.

- Tak, wszystko powtórzyłam. Mam nadzieję, że będzie widać efekty. - No, bo głupio by jej było, gdyby jednak jej nie wyszło, mimo poświęceniu sporej ilości czasu na to, aby sobie to wszystko przypomnieć. Liczyła na to, że nie zrobi z siebie głupka przed Longbottom.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
04.05.2023, 09:23  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.05.2023, 09:33 przez Brenna Longbottom.)  
Brenna zawsze uważała, że niezbyt nadawała się na dowódcę – i była to prawda, bo w domu Longbottomów to jej brat miał więcej naturalnej charyzmy i aurę, która sprawiała, że ludzie byli skłonni go słuchać. Miała się zajmować Heather, by zaznajomić ją z nową pracą, nie nią dyrygować albo rozkazywać, więc gdyby Wood zasugerowała inną miejscówkę, Brenna na pewno wzięłaby to pod uwagę.
- Też powtórzyłam, chociaż ze wstydem przyznaję, że tak dawno nie wyczarowywałam patronusa, że boję się efektów – powiedziała, posyłając Heather uśmiech. Ona obawiała się nie tyle zrobienia z siebie głupka, ile myśli… że nie jest już w stanie wyczarować patronusa. A jeżeli tak było, to miała poważny problem i to podwójnie. Ze względu na przyczyny takiego stanu rzeczy oraz to, że stałaby się bezbronna wobec niektórych zaklęć i nie mogła szybko przekazywać wiadomości.
Odsunęła tę myśl na bok. Mogła ją rozproszyć. W końcu w przypadku tego zaklęcia, liczyły się emocje.
– To co? Szczęśliwe wspomnienie?
Brenna, na całe szczęście, miała kochającą rodzinę i kochających przyjaciół, więc odnalezienie takiego wspomnienia nie było trudne. Sięgnęła po jedno, tak dawne, że już trochę zamazane, ale niosące ze sobą pokłady dodatkowego sentymentu, bo pochodziło z czasów, zanim wszystko stało się takie… trudne. Myślała o pierwszym dniu w Hogwarcie: pierwszych krokach w Wielkiej Sali, i tym, jak po kilkunastu sekundach wahania, Tiara wykrzyknęła Gryffindor, a Brenna (zapewne ku rozbawieniu innych uczniów), zrobiła z siebie przedstawienie, biegnąc ku stołowi Gryfonów, żeby rzucić się w ramiona najpierw Erikowi, a potem Mavelle.
A gdzieś tam, w tym wspomnieniu, były inne znajome twarze, ludzie, których dopiero miała poznać i na swój sposób pokochać.
- Expecto patronum – powiedziała, chcąc sobie pomóc przez użycie magii werbalnej. Wykonała różdżką nieco skomplikowany gest, i…
Z jej krańca wyłoniła się srebrzysta wilczyca. Nie była może tak jaśniejąca, jak mogłaby być, gdyby serce Brenny było w zupełności nieskalane, ale doskonale ukształtowała, niosła ze sobą smugi srebrzystego światła, które wypełniły blaskiem polane. Przebiegła wokół Heather i Brenny, a Longbottom aż uniosła brwi.
- To chyba naprawdę jest bardzo szczęśliwe wspomnienie – oświadczyła z pewnym namysłem, bo nie spodziewała się, że pójdzie jej aż tak dobrze za pierwszym razem. Wyciągnęła rękę, a wilczyca przysiadła tuż przed nią i zdawało się, że wącha dłoń – chociaż nie mogły tak naprawdę się dotknąć, Brenna i patronus, będący fragmentem jej duszy.


Rzut T 1d100 - 100
Krytyczny sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#4
04.05.2023, 09:39  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.05.2023, 10:50 przez Heather Wood.)  

Heather nawet przez myśl nie przeszło negowanie decyzji Brenny. Była w nią zapatrzona, jak w obrazek. Uważała, że wszystko, co robi jest słuszne i ma odpowiednie podstawy. Tak samo było dzisiaj. Nie mogły trafić w lepsze miejsce. Warunki były idealne do ćwiczeń. Pozostawało wierzyć, że te ćwiczenia okażą się owocne.

- Niemożliwe Brenna, Ty wszystko robisz doskonalę, pewnie z patronusem będzie tak samo. - Wood wydawało się, że nie mogło być inaczej. Miała wrażenie, że Longbottom radzi sobie wyśmienicie ze wszystkim, czego tylko się dotknie. Zamierzała oczywiście przyglądać się jej uważnie, gdy zacznie czarowanie. Chciała się uczyć od najlepszych, póki jeszcze miała taką możliwość.

Obserwowała Brennę, kiedy zaczęła czarować. Zaklęcie okazało się być skuteczne. Wilczyca pomknęła po niebie już za pierwszym razem. Niesamowicie wyglądała. Wood nie spodziewała się, że to będzie aż takie efektowne. - To musiało być dobre wspomnienie. - Skomentowała jeszcze, bo naprawdę była pod wrażeniem patronusa wyczarowanego przez jej partnerkę.

Teraz była jej pora. Machnęła różdżką, powiedziała na głos inkantacje. Jej wspomnienia skierowały się ku temu, jak zdobywała puchar w lidze quidditcha. Widziała siebie łapiącą znicza, radośc kibiców. Wydawało jej się, że jest to odpowiednie wspomnienie. Niestety różdżka odmówiła posłuszeństwa. Nie udało się jej wyczarować nic. Co za wstyd. - Mehhh. - Westchnęła jedynie głośno. Nie wiedziała jak to skomentować. Była zirytowana, że jej się nie udało. - Muszę chyba spróbować z innym wspomnieniem.

Machnęła ponownie różdżką, wypowiedziała zaklęcie, a jej myśli zmierzały ku Charliemu i Cameronowi. Znalazła się z nimi w parku, leżeli sobie zupełnie beztrosko, rozmawiali, pili wino, było błogo. Znajdowała się z dwoma osobami, które najbardziej kochała, szczęśliwa. Jak widać, to okazało się wystarczające, bo z jej różdżki wyłoniła się srebrna wiewiórka. Wood się uśmiechnęła, jak widać jednak to co ma dla niej największe znaczenie, to dwójka przyjaciół.





Rzut T 1d100 - 20
Akcja nieudana
(sprawdźmy Heath)
Rzut T 1d100 - 65
Sukces!

Rzut T 1d100 - 11
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#5
04.05.2023, 11:14  ✶  
- Bardzo bym chciała, żeby tak było, Heath. Ale naprawdę dobra jestem właściwie tylko w kształtowaniu i transmutacji, poza tym popełniłam w życiu sporo błędów – przyznała Brenna z westchnieniem, spoglądając na wilczycę.
Podobno wilki były patronusami osób, które wybierały ścieżki trudne, ale satysfakcjonujące. Pewnie to nawet do niej pasowało, chociaż czasem obierała drogi nazbyt trudne. Sama jednak zawsze uważała, że wilk był jej zwierzęciem totemicznym dlatego, że żyły w stadzie. A ona, czy to z powodu wychowania, czy ze względu na charakter, nie potrafiłaby funkcjonować bez tego.
- Myślę, że było – stwierdziła, uśmiechając się lekko. Niosło ze sobą duży ładunek emocjonalny, zapewne trudny do zrozumienia dla kogoś, kto po prostu by je zobaczył: jedenastoletnią dziewczynkę, biegnącą do stołu Gryffindoru. A przecież nie chodziło o sam przydział, ale wszystko, co dał jej Hogwart, o brata i kuzynkę, o przyjaciół, których miała dopiero poznać.
- Pewnie to pierwsze nie było dość szczęśliwe – zgodziła się, kiedy Heather nie wyszło za pierwszym razem. To też był element ich przygotowania: musiały zapamiętać, które wspomnienia przynoszą najlepszy rezultat. Wbrew pozorom nie każdemu w obliczu takiego dementora łatwo było przywołać jakieś szczęśliwe wspomnienie. Brenna i Heather i tak miały sporo szczęścia, bo obie wychowywały się w kochających rodzinach i miały przyjaciół. Istnieli ludzie, którzy w takiej chwili mogliby mieć wątpliwości, czy w ogóle mają odpowiednienie wspomnienie…
– Wiewiórka? Spodziewałabym się czegoś latającego – skwitowała z rozbawieniem. Twarz Brenny rozjaśnił uśmiech, kiedy na polanie zmaterializowała się wiewiórka. Zadowolenie szybko jednak zmieszało się z czymś na kształt goryczy. Chociaż wiewiórka była trochę mniej ukształtowana niż wilk, to płonęła innym rodzajem światła.
I nie, to nie tak, że Brenna zazdrościła tego Heather. Wiedziała, jaką ścieżką idzie, i dlaczego ją obrała. Ale bolała ją myśl o tym, że świat wyglądał teraz tak, jak wyglądał. Że te trzy lata temu mogła rzucić patronusa równie jasnego, jak ten Heather, ale ta jasność zbladła, wraz z kolejnymi skokami w wizje pełne śmierci, z nienawiścią wobec Voldemorta, która stawała się coraz silniejsza.
I jeszcze bardziej bolało ją, że jeżeli pociągnie Wood za sobą – a było jasne, że pozostawanie z boku tej nie zadowoli – światło jej patronusa również przygaśnie.
Może kiedyś zgaśnie całkowicie.
Jakby w odpowiedzi na te myśli, patronus Brenny przybladł, a potem znikł.
– To co? Po jeszcze jednej próbie, dla rozgrzewki? – spytała lekko.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#6
04.05.2023, 12:18  ✶  

Nie mogła nadziwić się, że Brenna Longbottom była przy tym wszystkim taka skromna. - Podziwiam Cię też za tę skromność Brenna, każdy inny by się przechwalał swoimi umiejętnościami, a Ty tak bardzo próbujesz udowodnić, że jesteś zwyczajna, że nie mogę na to patrzeć. Nauczyłaś mnie przez te kilka miesięcy więcej niż zdołałam wynieść z siedmiu lat nauki w Hogwarcie. To tylko i wyłącznie Twoja zasługa. Wydaje mi się, że może to odpowiedni czas aby skończyć z tą skromnością. - Wood naprawdę brzmiała bardzo konkretnie. Brenna mogła zauważyć, że młoda dziewczyna wpatrywała się w nią z ogromnym podziwem.

- Faktycznie, może nie do końca szczęśliwe, albo to szczęście było tylko pozorne. - W końcu patronusa udało jej się wyczarować dopiero, kiedy przywołała wspomnienie związane ze swoimi najbliższymi. Nagrody, turnieje - to nie było najważniejsze, powinna się z tym pogodzić, wiedziała w jaki sposób musiała myśleć, aby wyczarować małą, srebrną wiewiórkę po raz kolejny.

- Jakoś tak wyszło, że jednak wiewiórka. Mam wrażenie, że to przez to, że trochę przypominam to zwierzę, przynajmniej na pierwszy rzut oka, no i ponoć jeśli chodzi o symbolikę to lubią cieszyć się chwilą, odkrywać nowe możliwości, chyba trochę pasuje? - Nie miała pojęcia dlaczego trafiło właśnie na wiewiórkę, a nie coś bardziej walecznego. Taki wilk Brenny robił ogromne wrażenie, a ona miała gryzonia... no ale z tym nic nie mogła już zrobić.

Dostrzegła różnicę w kolorach patronusów. Jej był jakby trochę bardziej jasny. Wydawało jej się, że mogła wiedzieć, czym było to spowodowane. Longbottom już sporo czasu pracowała w BUMie, widziała więcej, była też przez to zmuszona do innych zachowań, które niekoniecznie były takie czyste.

- Tak, przetestujmy jeszcze, skoro już tutaj jesteśmy. - Nie czekała zbyt długo. Machnęła różdżką, wypowiedziała zaklęcie. Tym razem od samego początku myślała o Charliem i Cameronie, o tym jak w trójkę leżeli u niej w wannie i cieszyli się życiem.


Rzut T 1d100 - 44
Akcja nieudana

Rzut T 1d100 - 59
Slaby sukces...

Rzut T 1d100 - 37
Akcja nieudana
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#7
04.05.2023, 14:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.05.2023, 14:18 przez Brenna Longbottom.)  
- Skromność nie należy do moich wad ani zalet. Myślę, że oceniam się całkiem realnie. Mam kilka przydatnych umiejętności, których nie mają inni, za to wśród Brygadzistów są tacy, którzy mają inne zdolności.
Znała swoje mocne i słabe strony. Dzięki temu łatwiej było jej ocenić, z czym sobie zdoła poradzić, a z czym nie. Do tych mocnych na pewno należała transmutacja oraz kształtowanie. Do tych drugich – choćby wiedza o nekromancji, przyrodnicza czy zauroczanie. W Brygadzie plusowała widmowidzeniem i animagią, ale na przykład Mavelle miała przydatną zdolność porozumiewania za pomocą fal, której już Brenna nie posiadała, a Heather świetnie latała na miotle, której Brenna nie używała od czasów Hogwartu. Wolała polegać raczej na teleportacji.
- W Brygadzie to ważne. Choćby dlatego, że wiemy… że powinnyśmy poćwiczyć patronusy – powiedziała Brenna. Choć było istotne i przy innych sprawach, na przykład wiedziała, kiedy zgłosić się do kogoś po pomoc, bo jej własne umiejętności albo wiedza pozostawały za niskie. – Mogło być szczęśliwe. Po prostu nie każde jest dość silne, żeby pojawił się patronus…
Machnęła różdżką. Tym z początku nie wyszło, co tylko utwierdziło Brennę w przekonaniu, że faktycznie potrzebuje tego treningu. Spróbowała więc ponownie, tym razem skupiając się na innym wspomnieniu – zeszłorocznych urodzinach Mabel. Kąciki ust drgnęły jej w uśmiechu, a srebrzysta wilczyca ponownie zaczęła skakać po polanie.
- Może nie przepłoszyłybyśmy całego stada dementorów, ale z jednym czy dwoma dałybyśmy radę – oceniła, po czym pochyliła się nad patronusem i wyszeptała do niego kilka słów, machając przy tym różdżką.
Chwilę później wilczyca otworzyła pysk i odezwała się głosem Brenny.
- Wiewiórka więc pasuje.
– W porządku, czyli jeszcze pamiętam, jak to się robi – odetchnęła z ulgą Brenna, pozwalając, by wilczyca rozwiała się na wietrze. Oczywiście, nie było powiedziane, że w sytuacji zagrożenia pójdzie równie dobrze i jak daleko patronus poniesie wiadomość, ale cieszyła się, że w ogóle jej wyszło. – Może teraz ty spróbujesz?


Rzut T 1d100 - 34
Akcja nieudana

Rzut T 1d100 - 38
Akcja nieudana

Rzut T 1d100 - 77
Sukces!


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
04.05.2023, 14:31  ✶  

To, co mówiła Longbottom miało sens. Jak zawsze zresztą. Każdy w brygadzie był inny i posiadał różne umiejętności, które mogły się przydać w różnych momentach. Grunt, to nauczyć się współpracy i wykorzystywać je wszystkie w odpowiednich momentach. To miało sens.

- Fakt, każdy jest lepszy w czymś innym. Nie ma takich, którzy potrafiliby wszystko. - Może też lepiej nie przeceniać swoich zdolności? W końcu zbyt duża pewność siebie również mogła przynieść więcej złego niż dobrego. Trzeba było to wyważyć.

- Ciekawe od czego to zależy, w jaki sposób jest ocenianie, czy było dość szczęśliwe, skąd wie, że szczęście jest szczęściu nierówne. - Wood próbowała zrozumieć w jaki sposób działało to zaklęcie, sporo by jej to ułatwiło. Jednak jak widać nie do końca można to było wziąć na logikę. Pozostawała metoda prób i błędów. Kiedyś pewnie dojdzie do wprawy, jak ze wszystkim. Tylko musiała więcej praktykować, aby mieć pewność, że będzie to działać. Szkoda by było przypadkiem spotkać się bliżej z dementorem przez swoją niepewność.

- Musimy częściej ćwiczyć, kto wie, kogo spotkamy na służbie. - Wolałaby mieć jednak pewność, że poradzą sobie z całym stadem, niż tylko z dwoma. Przezroność bywała rozsądna.

Heather przyglądała się uważnie wilczycy Brenny. Szczęka jej opadła ze zdziwienia, kiedy zwierzę się odezwało. Wpatrywała się w nią z szeroko otwartymi oczami. - Tej sztuczki nie znałam. - Nie próbowała nigdy wyczarować gadającego patronusa. Było to niesamowite, a zarazem mogło być bardzo przydatne. Musiała spróbować.

Po raz kolejny szukała jakiegoś przyjemnego wspomnienia. Miała wrażenie, że te z chłopakami są najpewniejsze. Skupiła się więc na jednym z ich powrotów z całonocnej imprezy, kiedy skończyli siedząc na chodniku z kebabem w ręku. Poczuła nawet zapach tego kebaba. Machnęła różdżką i wypowiedziała na głos zaklęcie.

Rzut T 1d100 - 5
Akcja nieudana

Rzut T 1d100 - 64
Sukces!

Rzut T 1d100 - 3
Akcja nieudana

O ile udało jej się wyczarować srebrną wiewiórkę, to spróbowała, aby ta przekazała wiadomość. Wiewiórki są niedocenione.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
06.05.2023, 16:06  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.05.2023, 16:16 przez Brenna Longbottom.)  
- Hm… sama nie wiem. Może chodzi o całokształt emocji? Co dane wspomnienie dla nas znaczy, co się z nim wiąże i symbolizuje? – zastanowiła się Brenna. Nie była pewna, w jaki sposób ubrać swoje myśli w słowa, w końcu więc uciekła się do porównania. – Na przykład… parę dni temu zjadłam absolutnie pysznego eklerka i kupiłam książkę, którą bardzo chciałam przeczytać. To miłe wspomnienie. Byłam szczęśliwa. Ale… i mówię to z bólem serca, bo jestem wielką fanką słodyczy… chyba ciężko byłoby mi przegnać dementora eklerkiem i powieścią Franka Herberta. Wyczarowując patronusa, szukam czegoś… co nie przemija.
Pozwoliła, aby jej patronus znowu znikł, po czym z ciekawością przyglądała się, jak kolejna próba wyszła Heather. A kiedy wiewiórka ponownie wyskoczyła z końca różdżki i otworzyła pyszczek, by wypowiedzieć krótką wiadomość, Brenna zaklaskała.
– Brawo, chyba poszło nam całkiem nieźle – oceniła, po czym po raz ostatni machnęła różdżką, wyczarowując wilka. Dość szybko jednak rozwiała zaklęcie. Patronusy były zaklęciem bazującym w pewnym sensie na siłach witalnych, więc mogły wyczerpywać.
Brenna wyciągnęła różdżkę tym razem w stronę krzewów, które wcześniej wyczarowała. Tym razem, za pomocą magii rozproszenia, usunęła je, by mogły udać się w drogę powrotną.
– Wydaje mi się, że na dziś to wystarczy, bo jeszcze któraś z nas wkrótce zemdleje. Wszystko w porządku, Heath? – upewniła się Brenna, po czym wyciągnęła z kieszeni tabliczkę czekolady i przełamała ją na dwie połowy, wręczając Wood kawałek. Ot tak dla wzmocnienia. Nie rzuciły może wiele czarów, ale podniesienie poziomu cukru w jej opinii nie zaszkodzi.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#10
08.05.2023, 12:23  ✶  

Wood słuchała uważnie tego, co mówiła Brenna. Jej słowa miały sens. W końcu przyjemnych wspomnień mogły mieć bez liku, jednak tylko niektóre z nich były dość silne, aby nadawały się na wyczarowanie patronusa. Sama zauważyła, że jej łatwiej to przychodziło, gdy myślała o swoich najbliższych. W końcu oni byli ciągle w jej życiu, łączyło się z tym dużo silniejsze uczucie niż chwilowe szczęście, które mogła stracić w każdej chwili.

- Masz rację Brenna, chyba dokładnie tak jest. Bardziej działa to, co jest stałe, nie chwilowe. - Postanowiła jeszcze skomentować jej słowa. W sumie zadowolona była z tych ćwiczeń, poczuła się pewniej, może w przyszłości dzięki temu uda jej się wyjść cało z jakichś skomplikowanych sytuacji, wierzyła, że przyniesie to oczekiwane efekty.

- Tak, też mam takie wrażenie. Nie zapomniałam jednak jak to działa, mimo, że nie korzystam często z takich zaklęć. - Dobrze było mieć świadomość, że nadal, gdzieś tam w środku to siedzi i jest w stanie korzystać z tego rodzaju magii.

Obserwowała, jak Longbottom pozbywa się krzaków, które sama wcześniej wyczarowała. Heath czuła satysfakcję, choć pojawiło się też zmęczenie. Zaklęcia z których korzystały nie należały do tych, które przychodziły lekko. Korzystały z sił witalnych, które przecież miały pewne ograniczenia. Miała wrażenie, że jeszcze chwila i zaśnie. Trochę ją to wyczerpało, choć trening wcale nie trwał długo.

- Zrobiłam się nieco senna, poza tym wszystko w najlepszym porządku. Dziękuję za ten trening Brenna. - Bo naprawdę go potrzebowała.

Wzięła od niej połowę czekolady, którą zjadła dosyć szybko. Potrzebowała energii, a cukier w końcu powodował pobudzenie także przezornie wciągnęła całą połówkę niemalże jednym kęsem.

Oddaliły się spacerem w stronę wyjścia z lasu. Dzień dopiero się zaczynał, a one musiały jeszcze wrócić do pracy.


Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (1701), Heather Wood (1538)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa