• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
[02.05.72, tuż po południu] Rachunek sumienia - po wielkiej wichurze, Sam i Bren

[02.05.72, tuż po południu] Rachunek sumienia - po wielkiej wichurze, Sam i Bren
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#11
29.06.2023, 23:24  ✶  
(Kolejka odwrócona po ustaleniu z współgraczką – bo Brenna dobiegnie pierwsza.)

Zapach krwi.
Wgryzał się w nozdrza. Umiera tam jakieś dziecko, powiedział duch. Brenna przyspieszyła, przebiła się przez krzewy, w jej wilcze uszy wdarł się płacz dziecka, bogowie, żyło i...
...rozpaczliwa nadzieja zgasła natychmiast, gdy zobaczyła pod drzewem ducha.
Spóźnili się.
Znowu się spóźniła.
Przemieniła się. Rozejrzała się, jakby w nadziei, że to jakaś pomyłka. Że zobaczy jakieś inne dziecko, potrzebujący pomocy, zobaczy tego psa, o którym wspomniał duch, że ten duch jest tutaj od bardzo dawna, że to nie na pomoc jemu zostali wysłani. Nie było jednak niczego. Tylko samotne widmo, przerażone tym, że straciło matkę. Tylko ślad krwi na drzewie.
Brenna zrobiła kilka kroków w stronę chłopca, a potem, bez słowa, osunęła się po prostu kolana tuż przed nim. Może przemiana w wilka i ten szaleńczy bieg odebrały jej wszystkie siły, a może to widok tego ducha sprawił, że to, co napędzało ją do tej pory, pozwalając przezwyciężyć zmęczenie, uleciało ostatecznie, pozostawiając Brennę bez choćby odrobiny energii. Nogi po prostu ugięły się pod nią nagle, odmawiając posłuszeństwa. Bodaj po raz pierwszy w życiu, bo Brenna przecież zawsze działała, nieważne, co się stało. Bo zawsze uważała, że robienie czegokolwiek jest lepsze niż bezczynność.
Wpatrywała się w dziecięcą twarzyczkę, jakby chciała wyryć sobie jej wspomnienie w pamięci, i tak właśnie było: chciała go zapamiętać, na zawsze (jakby kiedykolwiek mogła zapomnieć). To zabite dziecko, które przyszło na sabat Beltane ze swoją matką. Które zginęło przez Voldemorta. Przez śmierciożerców. Śmierciożerców, z których nie zginął nikt. Śmierciożerców, z których jednego sama ocaliła, podczas gdy nikt nie uratował tego chłopca.
Kręciło się jej w głowie. Nie była pewna, czy ze zmęczenia, czy z zupełnie innej przyczyny. Rozpacz powoli przygasała jednak, przytłumiona przez gniew, który płonął gdzieś w jej wnętrzu.
Będą płonąć.
Będą, do cholery, płonąć.
Zapłacą za to: zapłacą, sprowadzi ich do piekła, każdego, którego zdoła, choćby miała zejść tam razem z nimi i zostać już na zawsze.
Nie była w stanie wydusić z siebie choćby słowa. Nie znajdowała żadnego pocieszenia, które mogłaby ofiarować temu chłopcu. Coś ściskało ją w gardle, nie pozwalając, by się odezwała. I taki widok kilka sekund później zastał Sam: zapłakane widmo dziecka, krew na drzewie i Brenna, klęcząca po prostu w trawie, jak ogłuszona.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#12
01.07.2023, 00:39  ✶  

Podjęli decyzję. Postanowili pomóc dziecku - co zresztą miało większy sens. Właśnie po to znaleźli się w tym lesie - aby pomagać wszystkim, którzy tego potrzebowali. Bezbronne dziecko, nie potrafił sobie wyobrazić, jak bardzo musiało czuć się zagubione. Szedł szybkim tempem przed siebie. Musieli dotrzeć tam jak najszybciej, szczególnie, że nie wiadomo czy to miejsce nadal było bezpieczne.

Dotarli na miejsce tak szybko, jak potrafili, nie było to jednak wystarczające. Nie było tu nikogo żywego. Na drzewie, pod którym siedział duch znajdowała się krew. Musiała to być krew tego dziecka. Samuel zamarł. Co jak co, ale śmierć niewinnego dziecka poruszała chyba każdego. Wpatrywał się w chłopca, że też w miejscu, w którym powinno być bezpiecznie, w czasie zupełnie beztroskim, w końcu trwał jeden z najhuczniejszych sabatów podczas roku przyszło mu tu umrzeć. Wiele osób straciło tej nocy życie, przez to, że jakiś pajac zdecydował, że chce wprowadzić swój porządek. Zaczął wypełniać go gniew, złość, dlaczego musiało dojść do takich okropnych sytuacji.

Nie dziwił się wcale Brennie, która legła z rozpaczy na ziemi. Czuł rozczarowanie, okropne. Wolał nawet nie myśleć o tym, co przeżyła tutaj w nocy Longbottom, na pewno to potęgowało jej odczucia. Nie wiedział jednak, czy powinien ją pocieszyć, czy zająć się duchem. Ta cała sytuacja nie należała do najprostszych, Carrow nie był przystosowany do takich widoków, działał więc zupełnie po omacku.

Powoli ruszył przed siebie. Nie chciał wystraszyć ducha, nie miał pojęcia, co w ogóle powinien powiedzieć swojej towarzyszce, czy w ogóle wypadało się odezwać? Brakowało mu słów na to, co tutaj zastali.

Krew na drzewie wydawała się być świeża, rzucił okiem wokół siebie, aby zobaczyć, czy nie ma gdzieś ciała - nie było. Wichura musiała je porwać.

Chłopiec łkał cicho, wspominał coś o swojej matce. Samuel podszedł bliżej niego, musiał zareagować. Należały mu się jakieś wyjaśnienia, tylko w jaki sposób powinien go uświadomić, że stracił życie. Dziecko było tak zaabsorbowane zgubieniem matki, że dopiero, kiedy Sam podszedł bliżej zauważyło, że nie jest tutaj samo. - Cześć. - Postanowił się przywitać, chociaż nie do końca wiedział, co powinien robić. - Zgubiłeś mamę? - Carrow zastanawiał się, czy i ona straciła życie tej nocy. Przykucnął obok ducha, westchnął ciężką, czy był to odpowiedni moment? Co miał mu powiedzieć, hej, nie żyjesz? Zrobiło mu się gorąco, ale musiał brnąć dalej. - Znajdziemy twoją mamusię, nie martw się, wszystko będzie dobrze. - Kłamał, jak mogło być dobrze, skoro chłopiec umarł. Miał przed sobą całe życie, a przez tych zaślepionych głupców odszedł.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#13
01.07.2023, 08:54  ✶  
Brenna milczała, długo, bardzo długo. Na tyle długo, że Sam zdążył nie tylko ją doścignąć, ale też przejść dalej, usiąść obok dziecka, odezwać się. Kiedy to na moment przestało płakać i wreszcie dostrzegło obecność Carrowa, też nie przemówiła od razu. Powoli zmieniła tylko pozycję, i teraz nie klęczała już na ziemi, a siedziała, wciąż zapatrzona w ducha.
Widywała już duchy. Ich widok jej nie przerażał, a zwykle także nie poruszał. W Hogwarcie było ich pełno, ba, trafił się nawet duch nastolatki. Brenna zwykle nie myślała o tym, że kiedyś byli żywi, że tego życia im brakowało, przyjmowała po prostu ich istnienie jako coś oczywistego. Dopiero dużo później dowiedziała się, że to cienie tych, którzy z jakichś powodów nie poszli dalej – ale wciąż, sami podjęli decyzję, a chodzili (czy raczej unosili się) po świecie o wiele dłużej od niej, ich śmierć nastąpiła dawno, dawno temu.
To było coś innego.
On umarł tu, teraz, może gdyby nie spędziła tej chwili śpiąc, zwinięta w kłębek, dotarłaby tutaj na czas. Może wcale nie wywiało ciała tego dziecka: może zostało pożarte albo wyniesione przez „coś złego”, co miało czaić się w drzewie, co może było teraz na południu. On umarł, bo Voldemort śnił o potędze, jaka nie przysługiwała żadnemu spośród śmiertelników. On umarł, bo znalazł się na Beltane, i gdyby tylko…
…gdyby tylko.
– Jak się nazywasz? Gdzie ostatni raz widziałeś mamę? – spytała w końcu cicho, z trudem wypowiadając słowa. Może Samuel kłamał, ale dla niej nie było to kłamstwo. Matka tego chłopca mogła zginąć albo żyć. Jeżeli żyła, Brenna zamierzała ją potem znaleźć. Musiała wiedzieć, co spotkało jej dziecko, by nie szukać go beznadziejnie w tym strasznym lesie.
Jeśli umarła…
Znaleźć mógł ją tylko ten chłopiec.
Gniew, jaki ją palił, przygasł, przytłumiony przez narastający smutek. Tlił się dalej gdzieś we wnętrzu, ale już słabo, i ten płomień nie palił, a mroził. Jak powiedzieć dziecko, że musi umrzeć? Że już nie żyje?
– Powinieneś… – zaczęła kobieta i urwała, gdy kolejne słowa uwięziły jej w gardle. Umrzeć? Nie powinien umrzeć. Powinien cieszyć się dzieciństwem, dorosnąć i przeżyć swoje życie. Ale to zostało mu bezpowrotnie odebrane. I nie mógł tutaj zostać, nie mógł błąkać się przez kolejne setki lat, poszukując w lesie zaginionej matki. – Powinieneś… iść dalej. Na drugą stronę – szepnęła, pochylając się ku niemu, by dotknąć widmowej dłoni. Tylko po to, by pokazać mu, że jej palce przez nią przejdą: że nie należą już do jednego świata. – Wiem, że zostałeś tutaj, żeby znaleźć mamę. Ale możliwe, że tutaj nigdy jej nie znajdziesz. A jeśli pójdziesz dalej i to tam na nią poczekasz… na pewno do ciebie przyjdzie.
Jeżeli zginęła w tym lesie, już tam była.
Jeżeli nie…
To pewnego dnia go tam znajdzie.
Brenna próbowała znaleźć pocieszenie w tej myśli: bez której musieli żyć mugole, nie wiedzący o limbo, nie widujący duchów, samotni w obliczu śmierci. Ale nie potrafiła. Jeszcze nie dziś.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#14
01.07.2023, 23:23  ✶  

Kucał nadal obok chłopca. To wszystko zaczęło go przerastać, nie był przyzwyczjaony do tego, żeby przekazywać takie informacje. W przeciwieństwie do Brenny, która pewnie wiele razy już przekazywała wiadomości o śmierci. On był tylko nauczycielem teleportacji, nie przywykł do takich czynności. Zbladł, widać było po nim, że jest mocno przejęty, ale nie zamierzał się poddawać. Nie było tu poza nim i Brenną nikogo innego, kto mógłby zająć się uświadomieniem chłopca. Jakoś sobie poradzi, jak zawsze. Odetchnął głęboko, starał się uspokoić.

Nie miał zielonego pojęcia, w jaki sposób powinni przekazać mu wiadomość. Jak bowiem można powiedzieć komuś, że nie żyje? Do tego dziecku. Łamało mu się serce na samą myśl. Jednak musieli to zrobić.

Na całe szczęście nie czekał długo, po chwili obok niego pojawiła się Brenna, poczuł się pewniej gdy byli tu razem, chociaż wcale nie zmieniało to sytuacji. Prędzej, czy później będą musieli przekazać mu tą okropną informację.

- Jestem Jimmy. - Powiedział chłopiec, nadal nieco łkał. Co wcale nie było dziwne - w końcu był tutaj zupełnie sam. Mały, bezbronny chłopiec. Nie umiał sobie wyobrazić, jak bardzo zagubiony był w tym wszystkim.

Wtedy Longbottom zaczęła mówić. Samuel nie wchodził jej w słowo, miał wrażenie, że ona zrobi to delikatniej od niego.

Dziecko wpatrywało się w nich oszołomione. Sammy zastanawiał się, czy dotarły do niego ich słowa. Czy zrozumiał, o czym mówi Brenna. Nie miał pojęcia, czy jego matce udało się przeżyć noc. Będą musieli jej poszukać i przekazać okropną wiadomość. - Idź w stronę światła Jimmy, twoja mama na pewno cię odnajdzie, a być może już na ciebie czeka. - Głos mu się łamał, kiedy o tym mówił, jednak lepiej dla chłopca, żeby przeszedł na drugą stronę. Inaczej pozostanie w tym miejscu zupełnie sam.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#15
02.07.2023, 00:06  ✶  
Uniosła rękę, tak chłodną po dotknięciu ducha, by wskazać krwawe ślady na drzewie. By szepnąć, bardzo cicho, że tutaj umarł.
Nie wiedziała, czy postępuje właściwie.
Być może chłopca należało zostawić w spokoju. Wrócić później do niego ze specjalistą - spirytystą. Albo zabrać stąd i poszukać jego krewnych (nie miała pojęcia, że dziecko nie zdoła opuścić tego terenu). Kierowała się instynktem, a ten mógł źle ją poprowadzić - w końcu zrobiła w ostatnich godzinach przynajmniej parę błędów. (I ta przeklęta chwila, gdy przespała moment, zanim tu przyszła, była z pewnością jednym z nich. Może by zdążyła. Może nie byłoby za późno.)
Chłopiec spoglądał na nią wielkimi, wypełnionymi łzami oczyma, a potem jakby rozpłynął się w świetle. I Brenna nie miała pojęcia, czy zrozumiał i ich posłuchał, czy tylko znikł im z oczu. Niektóre duchy potrafiły stawać się niewidzialne. A może gdy mrugnęła, przeniknął przez drzewo? Będzie krążył po tej polanie? Czy w ogóle im uwierzył?
- Będę musiała tutaj za jakiś czas wrócić - mruknęła cicho, zaciskając powieki. Poszukać ciała tego chłopca, jeśli go nie znajdą. Jego matki. A jeżeli nawet zostaną odszukani, to upewnić się, że nie jest uwięziony między śmiercią i życiem, i czy nie trzeba tu kogoś do niego sprowadzić.
Promienie słońca prześwitujące przez gałęzie padały prosto na jej ciemną głowę, a jednak mogłaby przysiąc, że wypełnia ją chłód.
Jimmy.
Jimmy, lat około dziesięć.

Będzie musiała poprosić o wpisanie tego imienia i wieku na listę ofiar. Wraz z szacowanym wzrostem, opisem ubrania. To wszystko zapisało się w jej pamięci, zwróciłaby na to uwagę nawet odruchowo, przez wzgląd na to, że do tego przywykła w swoim zawodzie.
Podniosła się, powoli. Najchętniej rozstawiłaby teraz krąg widmowidza albo znów zamieniła się w wilka, ruszyła na dalsze poszukiwania. Ale kręciło się jej w głowie, a kiedy uniosła rękę do twarzy, bo poczuła coś wilgotnego, zobaczyła nie łzy, a krew, która pociekła z nosa. Starła ją wierzchem dłoni i posłała Samuelowi wymuszony uśmiech. Nie trzeba było mieć specjalnego zmysłu obserwacji, by odgadnąć, jak bardzo jest fałszywy.
W istocie miała chęć płakać. Nad tym chłopcem i wszystkimi innymi na polanie. Ale Brenna od bardzo, bardzo wielu lat pilnowała, aby nikt nigdy nie zobaczył jej łez i nie zamierzała pozwolić, by dzisiaj ujrzał je Carrow. Wszystko, co złe, co trudne i bolesne, przywykła zamykać w ciemnościach, kryć głęboko pod ciągłą paplaniną i głupim uśmiechem, i nie dopuszczać do tego innych.
- Przepraszam. Tą przemianą w wilka i biegiem... chyba przeszarżowałam - przyznała, z wielkim trudem, ale gdyby pociągnęła go dalej w las, naraziłaby go na niebezpieczeństwo. Nie byłaby w stanie walczyć w tej chwili. A raczej inaczej, nie byłaby w stanie walczyć skutecznie. - Myślę, że muszę wracać do Doliny.
Usiąść choć na moment.
Sprawdzić, co z jej bliskimi.
I potem pewnie znowu zabrać się do pracy, tym razem na miejscu.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Trickster
Come with me now,
I'm gonna take you down.
Samuel mierzy jakieś 185 centymetrów wzrostu. Jest bardzo wysportowany, lubi wszelkie aktywności fizyczne. Włosy ma jasne, zawsze czesane wiatrem, często zbyt długie i roztrzepane, pojedyncze kosmyki nachodzą mu na jasnoniebieskie oczy. Na jego twarzy zazwyczaj maluje się beztroski uśmiech. Pachnie smarem i tytoniem.

Samuel Carrow
#16
03.07.2023, 09:25  ✶  

Nie było to łatwe. Wręcz przeciwnie. Działali po omacku, bo skąd mogli wiedzieć, jak powinni się zachować? Było to coś zupełnie nowego, dla Brenni i dla Samuela. Chłopiec spoglądał na nich jeszcze chwilę zapłakanymi oczami, po czym zniknął. Sammy nie miał pojęcia, czy odszedł stąd na zawsze, czy było to chwilowe, wiedział jednak, że powinni przekazać informację o tym co znaleźli jakiemuś specjaliście. Tego był pewien.

- Mogę wrócić z Tobą, wydaje mi się, że wypadałoby to komuś zgłosić. - Pewnie nie musiał się dzielić tym przemyśleniem, bo Brenna była bardziej doświadczona w podobnych sytuacjach i zapewne wiedziała, jak powinni się zachować. On działał instynktownie. Robił co mógł, co przychodziło mu do głowy. Miał nadzieję, że te działania nie wypłynął negatywnie na zmarłego chłopca - w końcu nie chciał go bardziej skrzywdzić. W swoim krótkik życiu przeżył naprawdę wiele, przynajmniej zdaniem Samuela, zależało mu po prostu na tym, aby zaznał spokoju.

Carrow nie widział co się w nocy tutaj wydarzyło, miał jednak wrażenie, że było to bardzo dramatyczne. Nie potrafił sobie wyobrazić, co musieli przeżyć ci wszyscy niewinni ludzie, o ile udało im się przeżyć. W końcu wielu niewinnych odeszło. Stało się tak tylko dlatego, że jakiś pajac wymyślił sobie, że chce przejąć władzę nad magicznym światem. Budziło to w nim ogromną złość, nie rozumiał tego postępowania, jak mozna dla swoich pobudek krzwydzić tyly ludzi?

- Nie masz za co mnie przepraszać Brenna. Wiele zrobiłaś, naprawdę. - Powiedział cicho do kobiety. Widział, że jest zmęczona, że robiła co mogła, aby pomóc wszystkim. Tyle, że ona jedna nie była w stanie wszystkich uratować, chociaż by tego chciała.

- Wracaj, ja zostanę w lesie, pewnie wiele osób czeka na pomoc. - Dodał jeszcze, bo miał siłę, aby iść dalej.



Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3023), Samuel Carrow (2147), Pan Losu (367), Eutierria (2)


Strony (2): « Wstecz 1 2


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa