• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
1 2 Dalej »
1972, Wiosna, 2 maja - Knieja / W lesie słyszano dźwięk dzwonków

1972, Wiosna, 2 maja - Knieja / W lesie słyszano dźwięk dzwonków
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#1
08.07.2023, 22:27  ✶  
2 maja / rachunek sumienia

To, co wydarzyło się na Beltane, nigdy nie powinno się wydarzyć. Bell, jako wprawiony nekromanta wiedział jak nikt inny, że igranie z siłami końca było ostatecznym dowodem szaleństwa Lorda Voldemorta i chociaż kusiło wielce stanąć po jego stronie aby poszerzyć swą wiedzę, po tym zajściu już nie tylko wierność Dellianowi sprawiała, że by się układów z tym demoniszczem nigdy nie podjął.

- Co za wariatka, nie rozumiem dlaczego nie chciała nas wpuścić do Kniei, przecież oni totalnie potrzebują naszej pomocy - mówił Bell, idąc z Ollivanderem noga w łapkę w kierunku miejsca zbiórki. Czuł bardzo silną potrzebę wylizania sobie łapki po tym, jak ta nieszczęsna Dolores kazała mu zrobić podpis w rubryczce numer trzy i nie pozwoliła mu uczynić tego trzymając długopis w pysku, bo cytując: „bazgrolił”. Doprawdy. Kobieta zupełnie nie znała się na bohatersch. - Dellian, nie w tę stronę, bo wpadniesz na drzewo - krzyknął do chłopaka, a sam odwrócił się w stronę... Uh, co prawda uprzedzono ich, że czekający na nich mężczyzna jest dosyć ekscentryczny, ale nikt nie mówił, że będzie wyglądał tak, jakby chciał iść do tej Kniei ze sznurem i to bez zamiaru powrotu... Kiedykolwiek... - TY JESTEŚ MARTIN CROUCH? TU, NA DOLE. MIAU. PATRZ NA MNIE. - Otarł mu się bokiem o nogawkę, wymijając go z gracją. - Za mną panowie. Ku przygodzie... Znaczy się, uratujmy tyle osób ile się da...


there is mystery unfolding
Niewidomy Kochanek
Don’t know what’s next
I want to feel the light
Dellian ma zamglone, jasne oczy i od razu po spojrzeniu w nie, dociera do ciebie, że masz do czynienia z osobą niewidomą. Ma dłuższe, kręcone włosy, które często opadają mu na twarz. Zawsze ma w ręku różdżkę, która czasami drży, gdy chłopak zbliża się do przeszkód. Ubiera się w jasne koszule, które czasami są źle zapięte, ale można mu to wybaczyć, prawda? Na to narzuca ciemne kamizelki. Spodnie luźne, garniturowe. Ubrania wybiera mu kot, który ma naprawdę dobry gusty. Do tego wygodne buty, w których nigdy się nie przewróci, ani nie potknie, bo mógłby sobie naprawdę zrobić krzywdę. Mierzy 182 centymetry wzrostu, a waży 74 kilogramy.

Dellian Ollivander
#2
08.07.2023, 22:43  ✶  

To co się tu wydarzyło było okropne i pomimo, że większość czasu wolałem być za biurkiem dzisiaj chciałem jakoś się przydać. Chciałem pomóc, nie usiedziałbym w biurze. Musiałem się tu zjawić, a Bell zdecydowanie nie protestował. Dałem się mu prowadzić jak zawsze i jak zawsze postarałem się, aby wyszło na moje. Nie miałem zamiaru poddać się mojej ułomności, bo byłem odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu, prawda? Uśmiechnąłem się na słowa Bella. Ja wiedziałem czemu, ale nie mówiłem tego głośno.

– Też tego nie rozumiem, są nieogarnięci – zawtórowałem mu, a gdy ostrzegł mnie przed drzewem ominąłem je niezgrabnie trzymając się blisko kota. Wyciągnąłem przed siebie różdżkę, aby lepiej ogarniać przestrzeń wokół i rzadziej wpadać na drzewa niż było to konieczne.

Gdy usłyszałem jak Bell woła Martina uśmiechnąłem się zachęcająco. Musiałem sprawić wrażenie odpowiedniej osoby na odpowiednim miejscu.

– Dzień dobry – przywitałem się wyciągając dłoń przed siebie, aby się przywitać. Nie wiedziałem, czy celowałem dobrze, ale mężczyzna sam powinien chyba ogarnąć o co mi chodzi, a potem ruszyłem dalej kierując się za głosem mojego kota przewodnika.

Tłumacz
These scars don’t lie,
I’m living in an empty time
Falling through space,
I’m living in an empty place.
Ubrany na czarno. Z bliznami na twarzy. Puste spojrzenie. 180cm.

Martin Crouch
#3
09.07.2023, 13:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.07.2023, 15:26 przez Martin Crouch.)  

Wieczór Beltane zakończył się dla Martina niesamowicie dziwnie. Wszystko to było jak dziwny sen. Nie wiedział, czy powinien do tego wracać, czy nie. Odszukać poznaną wczoraj kobietę, czy nie. Ale przestał o tym myśleć w momencie, gdy wrócił do domu i matka rzuciła się na niego z uściskiem. Elisabeth nie słynęła z wylewnych czułości, tak więc Martin od razu przeraził się, co ją do tego skłoniło.

Wtedy dowiedział się o wydarzeniach na polanie festiwalu. Od razu pomyślał o Daisy, ale ta opuściła miejsce jeszcze przed nim. Czyli niewinny spacer po lesie i dziwny wiatr pojawiający się znikąd, uchronił go przed tragedią.

Postanowił odwdzięczyć się losowi za swój ratunek poprzez pomoc skutkom Beltane. Udał się do Doliny Godryka, zgłosił do działania, po czym udał na wyznaczone miejsce, gdzie miał do niego dołączyć jakiś brygadzista.

Podczas czekania kusiło go, by zapalić, ale zapewne nie był to najlepszy moment na to. Szczególnie, że już wkrótce dostrzegł swoich towarzyszy. Spojrzał na kota. Kiedyś widział już takie magiczne stworzenia, ale wciąż stanowiły dla niego interesującą zagadkę.

— Tak, to ja. Dzień dobry — odpowiedział grzecznie kotu. Powinien mu podać dłoń do powąchania? Do uściśnięcia? Pogłaskać po głowie? Nie miał pojęcia, jaka jest etykieta dotycząca magicznych kotów. Na szczęście ten chciał od razu przejść do działania, więc nie było problemu.

Crouch poświęcił chwilę uwagi brygadziście. Młodszy i w dodatku... niewidomy? Martin domyślił się po kierunku, w którym chłopak wyciągnął rękę i kierował spojrzenie. Ewidentnie puste spojrzenie.

— Dzień dobry, Martin Crouch. — Uścisnął krótko dłoń, po czym ruszył za kotem.


!A5
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#4
09.07.2023, 13:28  ✶  

A więc zdecydowaliście się przemierzać Knieję...


W lesie natrafiliście na zagubioną kapłankę kowenu Whitecroft. Macmillanówna posiada kilka mocnych zadrapań, ale może chodzić. Miała problem z wydostaniem się z lasu, ponieważ natrafiła na dziecko, które aktualnie trzyma na rękach. Wychłodzone nie płacze już nawet, potrzebuje szybciej pomocy medycznej, a pozbawiona mocy magicznej i różdżki kapłanka nie była w stanie mu pomóc, więc zmawiała za niego modlitwę. Jeżeli chcecie uratować życie dziecka, musicie je szybko ogrzać udanym zaklęciem lub kocem termicznym. Kapłankę wystarczy odprowadzić do Doliny.
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#5
09.07.2023, 14:11  ✶  
- Mam na imię Bell, zapamiętaj to, Martinie Crouch - bo na nic innego reagować nie zamierzał. - Składanie podhpisów na dokumentach jest idothyczne - powiedział, pakując sobie przednią łapkę do pyszczka. Ostatecznie porzucił plan umycia się pobiegł przed siebie nieco szybciej, prowadząc Delliana pomiędzy drzewami. Bycie niewidomym w lesie musiało być ciężkie - Bell próbował jednak ułatwić to wszystko tak dobrze jak mógł, a miał w tym wiele długich lat doświadczenia.

Szedł i szedł, próbując wpaść na trop jakiegoś człowieka i... No i co, kto jest najlepszym tropicielem? Wcale nie jakiś pies! Oto on, doskonały łowca - Dzwoneczek!

- CICHO, TAM KTOŚ JEST - krzyknął do swoich towarzyszy, przecinając głuchą ciszę wokół nich. Nie czaił się w krzakach zbyt długo, bo kiedy tylko poczuł woń dziecka, poczuł również spontaniczne, wyjątkowo kocie pragnienie położenia mu się na czole. - ZA MNĄ - rozkazał, z gracją przeskakując - WYSTAJĄCY KORZEŃ - oraz - KŁUJĄCY KRZEW - a później przeturlał się po leśnej ściółce i usiadł na niej machając ogonem.

Kapłanka wyglądała na zdziwioną, ale w jej oczach rozbłysł blask nadziei.

- Spokojnie bezbronna kobieto, tych trzech dżentelmenów przybyło ci na ratunek - wliczył w to oczywiście siebie - kim bowiem był jeżeli nie dżentelmenem? Po rozmowie z kapłanką zakomunikował: „Martinie, podsadź mnie!”, a ułożony obok marniejącego dzieciątka schował łapki pod swój tułów przyjmując kształt bochenka i zaczął mruczeć.


there is mystery unfolding
Niewidomy Kochanek
Don’t know what’s next
I want to feel the light
Dellian ma zamglone, jasne oczy i od razu po spojrzeniu w nie, dociera do ciebie, że masz do czynienia z osobą niewidomą. Ma dłuższe, kręcone włosy, które często opadają mu na twarz. Zawsze ma w ręku różdżkę, która czasami drży, gdy chłopak zbliża się do przeszkód. Ubiera się w jasne koszule, które czasami są źle zapięte, ale można mu to wybaczyć, prawda? Na to narzuca ciemne kamizelki. Spodnie luźne, garniturowe. Ubrania wybiera mu kot, który ma naprawdę dobry gusty. Do tego wygodne buty, w których nigdy się nie przewróci, ani nie potknie, bo mógłby sobie naprawdę zrobić krzywdę. Mierzy 182 centymetry wzrostu, a waży 74 kilogramy.

Dellian Ollivander
#6
09.07.2023, 14:22  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 09.07.2023, 14:39 przez Dellian Ollivander.)  

Również się przedstawiłem nowemu znajomemu uśmiechając się do niego przyjacielsko. Starałem się iść w miarę szybko i wyczulać swój zmysł słuchu, gdyż w mojej sytuacji miałem tylko go. Starałem się też unikać bliskiego spotkania z drzewami i słuchać tego, co mówił Bell. Był naprawdę dobrym kotem przewodnikiem i nigdy nie potrafiłem wyobrazić sobie tego, aby mieć innego towarzysza. Starałem się nasłuchiwać wołania o pomoc. Wtedy Bell coś usłyszał, więc przyśpieszyłem kroku unikając niezgrabnie korzeni i krzewów, o których wspomniał Bell.

Wysłuchałem kapłanki i wypytałem przy okazji o to jak się czuje, aby wiedzieć, czy jest w stanie poruszać się sama. Najbardziej zmartwiłem się o dziecko, które miało naprawdę ciężko z przetrwaniem samotnie tutaj. Dobrze, że trafiliśmy na nich w miarę szybko. Kto wie, co by było później. Zrozumiałem od razu, co Bell chciał zrobić. Kot termiczny to idealne stworzonko do ogrzewania dzieci.

Poszukałem też jakiś większy kamień, który mógłbym transmutować w prawdziwy koc termiczny. Sam nie chciałem celować w dziecko różdżką, aby przypadkiem nie zrobić mu krzywdy. Miałem nadzieję, że mój towarzysz, który miał sprawne wszystkie zmysły będzie w stanie lepiej pomóc dziecku.


Rzut na transmutacje:
Rzut O 1d100 - 87
Sukces!
Tłumacz
These scars don’t lie,
I’m living in an empty time
Falling through space,
I’m living in an empty place.
Ubrany na czarno. Z bliznami na twarzy. Puste spojrzenie. 180cm.

Martin Crouch
#7
09.07.2023, 15:04  ✶  

Bell to proste imię i Martin z pewnością je zapamięta. Szedł za kotem, spoglądając co jakiś czas na niewidomego czarodzieja. Starał się być w zasięgu, w razie gdyby ten się potknął, ale jakoś dawał sobie radę ze wskazówkami kota. Widać, że współpracowali ze sobą od dłuższego czasu.

Prośba kota o uciszenie się była niesamowicie zbędna, gdyż szli w milczeniu. Ale może chodziło mu o przydeptywany mech i gałązki?

Dostrzegli swoich pierwszych potrzebujących. Martin posłusznie przetransportował kota, co było dość niezręczne. Nie wiedział jakie są zasady dotykania tego typu stworzeń. Nie chciał czasem musnąć palcem pupki Bella.

Crouch na szczęście nie musiał nic mówić. Wziął koc od Delliana i okrył dziecko szczelnie, zostawiając oczywiście otwór na twarz. Wraz z pomocą Bella szybko powinno wrócić do normy. Dziecko leżało w bezpiecznym gniazdku z kotem. Martin pomógł kapłance wstać. I wtedy zdał sobie sprawę, że gdy niemowlę się trochę podgrzeje, to mu przypadnie rola transportowania go do Doliny. Wyczerpanej kobiecie nie pozwolą go nieść, tym bardziej niewidomemu. Martin powoli zdawał sobie sprawę, jak bezużyteczny jest w tej sytuacji. Nie potrafiłby zamienić kamienia w koc. Nie znał zaklęć ogrzewających. Nie umiał uleczyć zadrapań na ciele kapłanki, ani wyczarować opatrunków. Ale w obecnym składzie wygrywał fizycznością. Nigdy by nie podejrzewał swojego ciała o bycie jego największym atutem.

Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#8
09.07.2023, 15:23  ✶  
Zwisając w rękach Martina, Bell wyglądał i czuł się bardzo swobodnie. Jako pieszczoch ludzi przywykł do tego, że był regularnie podnoszony. Dopóki nikt nie brał sobie możliwości ściskania go jako czegoś, co mu się należało z marszu, a bardziej jako niesamowity przywilej jaki kot mu ofiarował w zamian za wieczną służbę, nie zamierzał nikogo drapać.

Miauknął głośno, kiedy kapłanka dotknęła jego głowy.

- Masz wielkie szczęście, że trafiłaś akurat na nas, hehe - powiedział, mrucząc intensywniej. Czuł, że dziecko żyje, nie panikował więc szczególnie, a że charakter miał nieco zadziorny, nie darował sobie rzucania w jej kierunku licznymi zaczepkami. - Ładną masz tę sukienkę, taki najnowszy krzyk mody w workach z pomocy dla powodzian. NO ŻARTOWAŁEM NO, NIE PUSZ SIĘ TAK JUŻ. Trzeba było mnie nie dotykać bez pozwolenia.

Powróciwszy z kapłanką do Doliny, przekazali dzieciątko uzdrowicielkom, które błyskawicznie oczyściły je z czarnej sierści i zabrały je do namiotu uzdrowicieli. Bell nie powiedział tego głośno, ale cieszył się, że ludzkie szczenię przeżyło tę podróż. Zakładając, że jego rodzice nie wisieli gdzieś tam martwi na drzewach, czeka je pewnie całkiem dobre życie. A jak wisieli, to czekało je całkiem średnie życie, bo kto by chciał wychowywać się w sierocińcu, ale ostatecznie lepsze to niż śmierć... Chyba...

- W gruncie rzeczy - zaczął Bell, znów ocierając się bokiem o nogawkę Martina - zmarnowaliśmy tu trochę czasu, mogliśmy zabrać ich dalej ze sobą. Gdybym mu upolował jakiegoś ptaka, to pewnie by dożył.


there is mystery unfolding
Niewidomy Kochanek
Don’t know what’s next
I want to feel the light
Dellian ma zamglone, jasne oczy i od razu po spojrzeniu w nie, dociera do ciebie, że masz do czynienia z osobą niewidomą. Ma dłuższe, kręcone włosy, które często opadają mu na twarz. Zawsze ma w ręku różdżkę, która czasami drży, gdy chłopak zbliża się do przeszkód. Ubiera się w jasne koszule, które czasami są źle zapięte, ale można mu to wybaczyć, prawda? Na to narzuca ciemne kamizelki. Spodnie luźne, garniturowe. Ubrania wybiera mu kot, który ma naprawdę dobry gusty. Do tego wygodne buty, w których nigdy się nie przewróci, ani nie potknie, bo mógłby sobie naprawdę zrobić krzywdę. Mierzy 182 centymetry wzrostu, a waży 74 kilogramy.

Dellian Ollivander
#9
09.07.2023, 15:39  ✶  

Ucieszyłem się, że pierwsza napotkana osoba w potrzebie dotarła bezpiecznie do miejsca, gdzie się nią dobrze zaopiekują. Cieszyłem się też, że transmutacja kamienia w koc też mi się powiodła. Byłem z siebie nad wyraz dumny. Z Bella w sumie również, bo nie był, aż tak niemiły jak potrafił zwykle być.

– Bell wydaje mi się, że ptak nie jest dobrym pożywieniem dla dziecka. Tam mu będzie lepiej niż z nami, a my możemy jeszcze kogoś uratować jeśli we trójkę będziemy działać. – odpowiedziałem kotu. – Prawda panie Crouch? – skierowałem słowa do mojego towarzysza szukając potwierdzenia i znowu zapuszczając się w las.

Zabrałem się za kolejne przeszukiwania, ale się lekko rozproszyłem i uderzyłem ciałem w drzewo. – Oj. – stęknąłem zaskoczony. Nie było to nic godnego uwagi, a wręcz mnie lekko zaskoczyło. Na szczęście nie upadłem, a jedynie cofnąłem się o krok i uśmiechnąłem się niepewnie. Jaki przypał...

Tłumacz
These scars don’t lie,
I’m living in an empty time
Falling through space,
I’m living in an empty place.
Ubrany na czarno. Z bliznami na twarzy. Puste spojrzenie. 180cm.

Martin Crouch
#10
09.07.2023, 15:51  ✶  

Pierwsze osoby uratowane. Do Martina powoli docierało, co właściwie uczynił. Gdyby nie on... Ktoś inny uratowałby kapłankę z dzieckiem. Przecież było tu od groma ochotników. Ale może inni pojawiliby się zbyt późno? A czy Bell i Dellian sami poradziliby sobie z tym zadaniem? Crouch tak łatwo nie uwierzyłby, że dokonał szlachetnego czynu. Musiał przemielić w to umyśle. Właściwie to nic wielkiego nie zrobił. To jak pomoc staruszce, której jabłka wysypały się z koszyka. Zwykła ludzka uprzejmość. Tak, zdecydowanie.

— Tak... — odpowiedział wyrwany z zamyślenia. Wtedy też Dellian uderzył w drzewo. Jak ciężko musiało być temu chłopakowi odnajdywać się w życiu codziennym. Zdawał się zakłopotany, tak więc Crouch postanowił nie tworzyć wokół tego większego zamieszania. Podszedł tylko bliżej i spytał, czy nic mu nie jest.

Jeśli wszystko było w porządku, ruszyli dalej. Martin postanowił wrócić do poprzedniego punktu i stamtąd wejść jeszcze głębiej do lasu. Był ciekawy, czy może natkną się w którymś momencie na znane mu z wczorajszego wieczora miejsca. Może spotka swoją nową, tajemniczą znajomą...


!B5
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Eutierria (1738), Dellian Ollivander (1473), Martin Crouch (1659), Pan Losu (312)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa