• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[23.06.72, świt. Catherine Barlow] Wszystkie nasze kłamstwa

[23.06.72, świt. Catherine Barlow] Wszystkie nasze kłamstwa
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#1
21.09.2023, 22:47  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:59 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I


Fabuła pod ZF, Catherine Barlow, etap I. Sesja nr 1.

Do ataku na kryjówkę Catherine Barlow, ochranianej przez Jasona Meadowesa, doszło późnym wieczorem 22 czerwca. Aurorzy pojawili się na miejsce koło drugiej w nocy, zaalarmowani przez mieszkańca Doliny, który zobaczył na niebie Mroczny Znak. Znaleźli zrujnowany salon, kompletnie zniszczoną sypialnię, ciało Meadowesa, potraktowane avadą (i kilkoma innymi zaklęciami) na progu oraz ani śladu kobiety, którą mieli za zadanie ochraniać.
Koło szóstej nad ranem oględziny miejsca zbrodni wciąż trwały. Ciało Jasona chwilę temu zabrano, ale trzech aurorów wciąż przebywało na miejscu i usiłowało znaleźć jakiś trop. Coś, co pozwoliłoby ustalić, kto to zrobił, jak ich znaleziono albo co spotkało Barlow.
Brakowało jakichkolwiek wskazówek, przynajmniej na razie, bo śmierciożercy posprzątali po sobie bardzo dokładnie.
- ...informację prawie na pewno przekazał ktoś od nas. Podobno zaklęcia ochronne na miejscu są nie złamane, a dezaktywowane. A to tak szybko mógł zrobić tylko ktoś, kto wiedział, co postawiono. Auror albo ktoś z sądownictwa sypnął - poinformowała partnerkę, kiedy o świcie stały razem na wzgórzu, spoglądając na dom położony u jego stóp. Znajdował się niemal na skraju Doliny, był podniszczony i wyglądał na niezamieszkany. W istocie do niedawna ktoś jednak w nim przebywał: Catherine Barlow i Jason Meadows, którego trupa aurorzy przetransportowali do Ministerstwa trzy godziny temu.
Jase.
Brenna go znała, jak właściwie każda bojówka Zakonu. Dołączył do nich kilka miesięcy temu, i chociaż w samym Biurze oficjalnie nie mieli ze sobą nic wspólnego, co najwyżej wymieniając ukradkowe uśmiechy, to po godzinach miała z nim do czynienia dostatecznie wiele, aby go zwyczajnie polubić. Żal skręcał ją teraz od środka, i mogłaby przysiąc, że ciemne nici rozpaczy zapuszczają się gdzieś w jej duszę. Kolejny miesiąc, kolejna strata. Myślała o jego uśmiechu, rzadko schodzącym mu z twarzy - i... to po prostu bolało.
Cathy.
Czy Catherine Barlow, informatorka Zakonu, która była taka młoda i taka dzielna, jeszcze żyła?
Nie mieli ciała. Była nadzieja. Nawet jeżeli bardzo blada.
- Może ktoś pracuje dla nich, może oberwał imperio albo legimens, może ktoś dodał mu veritaserum do herbaty albo wygadał coś kochance, ale tak czy inaczej, ufać nikomu nam nie wolno, bo ktoś przydzielony do tej sprawy miesza. Zwłaszcza, że już raz ją zaatakowano i musieli zmienić kryjówkę - poinformowała Brenna Wood, cicho, chociaż w pobliżu nikogo nie było. Przy samym domku kręciła się ekipa, wciąż jeszcze zbierająca ślady, ale były jeszcze poza zasięgiem głosu. Mówiła rzeczowo, dbając o to, aby nie pokazać po sobie ani tego, jak mocno wstrząsnęła nią śmierć Jasona, ani jak mało nadziei na znalezienie Catherine miała. Teraz bardziej niż kiedykolwiek wcześniej nie wolno było jej takich rzeczy demonstrować.
Jeśli ona się zachwieje, inni też mogą to zrobić.
Chociaż bogowie, chwiała się. Rozmowa z Dumbledorem była jak cios kamieniem w potylicę, a teraz doszło do wszystko... Tyle że po prostu nie wolno jej było tego pokazać: nikomu z rodziny i nikomu z Zakonu. Już nigdy więcej.
- Czyli... jeśli cokolwiek zauważysz, mówisz to mnie, nie im. Jeżeli ja cokolwiek zobaczę w kręgu, milczę jak grób. A gdyby to było coś bardzo ważnego... szepcę ci o tym na ucho i lecisz z informacją do wujka Erika. Chyba że... upewnimy się, że zginęła. Wtedy to już bez znaczenia.
W takich sytuacjach liczył się czas. Musieli działać szybko, jeżeli Catharine wciąż żyła, a nic, co się dowiedzieli, nie mogło trafić ani do Ministerstwa, ani do śmierciożerców. Bo ktoś pracujący przy tej sprawie zdradził.
Na całe szczęście, widmowidze nie rośli na drzewach, nawet jeżeli Brenna przypadkiem dość często po takich chodziła. I najpierw w nocy obudziła ją nieoficjalna sowa z informacją o całej sytuacji, a potem przyszła sowa oficjalna, bo Harper błyskawicznie załatwiła, aby na miejsce wezwano właśnie Brennę i jej partnerkę. Nie ich śledztwo, ale odrobina "współpracy", by dać aurorom wskazówki...
Akurat.
Wysunęła dłonie z kieszeni spodni - nie miała na sobie munduru, a zwykłe, mugolskie jeansy i ciemną bluzę, by z racji na to, że Heath nie mogła się teleportować, wylądowała na miotle w ich sadzie i resztę drogi przeszły piechotą, przez Dolinę - i ruszyła w dół, ku budynkowi i kręcącym się tam ludziom.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
22.09.2023, 14:46  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.09.2023, 15:02 przez Heather Wood.)  

Trafiło na nie. Nie do końca miały dyżur, właściwie to chyba miały, ale bardzo spontaniczy? Dobrze się złożyło, bo poza tym, że zawodowo zajmowały się ściganiem przestępców (mówiono jej, że na samym początku będą to głównie źle zaparkowane miotły- kłamali, trochę się zmieniło, przez popleczników Voldemorta) to przecież należały również to Zakonu Feniksa, który miał walczyć z Czarnym Dzbanem. Szczęście w nieszczęściu, że to właśnie one znalazły się na miejscu od razu po tym, co się tutaj wydarzyło (dzięki pomocy pani Moody).

Miały szansę rozejrzeć się, zobaczyć ślady, znaleźć jakiś trop. Cokolwiek. Szkoda jej było tego chłopaka, który stracił życie, kiedy ochraniał Catherine. To mógł być przecież ktoś z jej bliskich, Brenna, Erik, oni również mogli stać na warcie. Oddał życie w obronie słabszych, było to może szlachetne, nie zmieniało jednak fakty, że Meadowes miał całe życie przed sobą i zostało mu ono brutalnie odebrane tej nocy.

Nastrój miała średni, wieść, że ktoś z ich oberwał ją dotknęła. Nie zmieniło to jednak tego, że Wood była naprawdę skupiona, bo mieli jeszcze szansę uratować Barlow. Wierzyła, że ją znajdą i wyrwą z rąk śmierciożerców. Musi im się udać, nie stracą kolejnego życia - tak sobie założyła, a jak Ruda sobie coś założyło, to tak musiało być.

- Naprawdę, ktoś od nas? - Nie mogła zrozumieć dlaczego ktoś ich zdradził. Jak w ogóle do tego doszło? Przez tę osobę ten chłopak stracił życie. Co za kutas. Najywraźniej nie mogli ufać nawet swoim. Zaufanie w dzisiejszych czasach było bardzo cenną wartością. - Musimy znaleźć zdrajcę. - Powiedziała pod nosem. W sumie to burknęła w eter bardziej, niż kierowała te słowa do Longbottom.

Słuchała uważnie tego, o czym mówiła jej partnerka. Zmierzały w kierunku domu, w którym jeszcze dzień wcześniej ukrywała się Cathy. Kiwała głową ze zrozumieniem. Nie zamierzała puszczać pary z ust. - Czy wujek jest w domu? - Wolała się upewnić, gdzie powinna szukać Erika, jeśli dojdzie do sytuacji, w której będzie musiała to zrobić. Kto go tam wiedział, czy miał dyżur, czy właśnie przewracał się na drugi bok podczas snu.

Heath szła obok Brenny. Miała sińce pod oczami, bo niezbyt się wyspała przez tą spontaniczną pobudkę. Ubrana była zwyczajnie, w sztruksowe, zielone spodnie, trochę przydużą na nią bluzę - musiała ubrać jakąś Camerona, która została u niej w domu. Włosy związała w wysokiego kucyka, żeby nie przeszkadzały jej w locie, bo znalazła się w ogródku Brenny przy pomocy magicznego kijka. Wygladała dosyć śmiesznie z krótką kitką na czubku głowy, ale podczas Beltane straciła połowę swoich włosów, więc musiała sobie jakoś radzić.

Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
22.09.2023, 18:47  ✶  
Ponury nastrój Heather, widoczny jak na dłoni, sprawiał tylko, że Brenna jeszcze bardziej nie chciała pokazać dziewczynie tych emocji, które kłębiły się gdzieś w jej duszy. Gniewu, żalu, żałoby, przytłoczenia wszystkim, co działo się ostatnio – Beltane i wszystkiego, co ze sobą niosło, widm, statku, rozmowy w Strażnicy – i rozpaczliwej nadziei, że może.
Może jednak.
Może Catherine ciągle żyła.
Dlatego, chociaż może nie plotła jak zwykle i nie uśmiechała się szeroko, bo okoliczności temu nie sprzyjały, wyraz twarzy miała bardzo spokojny, a mówiła rzeczowym tonem i głos ani razu jej nie zadrżał.
- Bardzo bym chciała go znaleźć, Heath, ale to nie takie proste - powiedziała. Tak naprawdę nie mogli niczego udowodnić, bo nawet nie dało się stwierdzić na sto procent, że zdrajca był zaangażowany jakoś w rozprawę i ochronę Catherine. Zdaniem Brenny było to jasne, ale "przecież każdy to wie", nie stanowiło dowodu przez Wizengamotem. Poza tym... inni będą kryć kolegę. Zwolennicy Voldemorta mieli to do siebie, że zwykle byli albo wpływowymi ludźmi czystej krwi, którzy tych wpływów nie chcieli tracić i pozwolić światu się zmienić, albo zubożałymi, mało utalentowanymi czarodziejami, którzy z kolei chcieli ugrać coś dla siebie. Przynajmniej część spośród tych pierwszych pracowała w Ministerstwie.
I nie tylko będą chronić siebie nawzajem. Także ktoś, kto nie miał niczego wspólnego z Voldemortem, mógł stanąć po stronie takiego. Dla zysku, z niewiary w zbrodnię, z lojalności wobec krewnego... i tak dalej.
Gdyby ot tak dało się ich aresztować, Borginowie, o których wiedzieli, że ścigają Crawleyów, już byliby martwi.
- Ale o zdrajcach w departamencie, o tym, na kogo powinnaś uważać i jak reagować, pogadamy później - dodała jeszcze, bardzo cicho, bo zbliżały się do celu. - Tak, jest w domu, on, Mav i Dora, w razie czego od razu to przejmą.
Tyle że to była ta optymistyczna wersja. Zakładająca, że faktycznie Barlow żyła, że Wood wypatrzy coś ciekawego albo że Brenna coś zobaczy. Tymczasem Catherine mogła być martwa albo porwana. Widmowidzenie było kapryśne i nie istniała gwarancja, że zobaczy cokolwiek - nie mówiąc już o zobaczeniu czegoś faktycznie przydatnego.
Pokonały ostatnie kilka metrów, po pokrytej rosą trawie, zbliżając się ku drzwiom, wyważonym zaklęciem.
- Longbottom i Wood, na prośbę Biura! - zawołała Brenna już z daleka, żeby przypadkiem z miejsca nie dostać oszałamiaczem za wpychanie się gdzieś, gdzie nie trzeba.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#4
24.09.2023, 11:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 24.09.2023, 11:08 przez Heather Wood.)  

Heather była jedną z tych osób, z których można było czytać jak z otwartej księgi. Kiedy się cieszyła, widać było to w każdej części jej ciała, gdy była smutna - również. Nic więc dziwnego, że Longbottom od razu zauważyła jej kiepski humor. Zresztą znały się już trochę.

Brenna w przeciwieństwie do Wood, jak zawsze potrafiła trzymać emocje na wodzy. Nie dawała po sobie poznać, co czuje. Jakby nie miała problemu, aby odciąć się od tego wszystkiego. Trochę zazdrościła jej tej umiejętności. Może z czasem i ona stanie się bardziej odporna, na to, co działo się wokół. - Wiem, że to nie jest proste, ale musimy go znaleźć. Musi ponieść konsekwencje. Jason przez niego umarł. - Musieli złapać zdrajcę i się nim zająć. Przecież może zdradzić po raz kolejny, znowu ktoś niewinny straci życie. Nie mogła o tym myśleć, bo coraz bardziej się denerwowała. Nie powinna w tym momencie skupiać się na zemście. Musiały znaleźć ślady, bo Catherine mogła jeszcze żyć. Miała nadzieję, zamierzała ją odszukać. Gdyby chcieli ją zabić, to znaleźliby tutaj dwa trupy, a był tylko jeden, zdaniem Heath był to wystarczający argument na to, że przyjdzie im szukać żywej osoby.

- Dobrze, faktycznie nie jest to odpowiedni moment. - Przyznała rację swojej partnerce, nie był to czas i miejsce na to, żeby dyskutować na temat zdrajców. Co racja, to racja. Zabawne, że Brenna była chyba jedyną osobą, której Wood przyznawała rację z taką lekkością, jakby w ogóle się tym nie przejmowała.

- Oczywiście, jak będzie taka potrzeba to do nich polecę. - Wiedziała, że to jest ważne, aby Zakon był krok do przodu przed ministerstwem, także jeśli tylko Brenn uzna, że ma lecieć, to to zrobić.

Stała za partnerką, kiedy ta zmierzała w stronę drzwi. Zaraz wreszcie będą mogły obejrzeć dokładnie miejsce zbrodni. Oby szczęście było dzisiaj po ich stronie, liczyła na to, że znajdą jakieś ślady, które doprowadzą je do Barlow.

hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
24.09.2023, 23:33  ✶  
Atreus był jednym z aurorów, którzy zostali przysłani do Doliny w nocy, kiedy tylko jej zaalarmowani mieszkańcy powiadomili Ministerstwo. Mimo jednak spędzonych w domku godzin, podczas których próbowali znaleźć jakieś sensowne tropy, jedyne co gromadzili to frustracja. Jedno można było przyznać śmierciożercom, posprzątali po sobie cholernie dobrze, pracownikom Ministerstwa pozostawiając niewiele z czym mogli pracować. Cała ta sprawa natomiast śmierdziała na kilometr i nie pozwalała myśleć o czymkolwiek innym jak prostym fakcie, że albo jakiś urzędnik sypnął, albo zwyczajnie był poplecznikiem Czarnego Pana i zrobił to z własnej woli.
Atreus stał w korytarzu domku, którym jeszcze do niedawna ukrywano Barlow i palił papierosa, prowadząc leniwą rozmowę z drugim aurorem. Oboje byli zmęczeni i fizyczne i psychicznie, bo tkwili tutaj od drugiej nad ranem, próbując cykonywać jakieś umysłowe fikołki, które podpowiedziałyby im cokolwiek, ale zamiast tego przychodziło tylko więcej rozczarowania. Czekali więc, aż z polecenia Ministerstwa pojawi sie obiecany im widmowidz, który będzie w stanie wyciągnąć cokolwiek z miejsca zbrodni, którym była praktycznie cała ta cholerna kryjówka. Ciało Jasona już dawno zostało odesłane do antropologów, a jego wspomnienie dziwnie leżało Atreusowi na duszy. Znał człowieka, ale to nie jakaś bliska więź z nim powodowała to dziwne uczucie pustki, a zwykła ludzka świadomość, że on też mógł tak skończyć, gdyby przydzielono go do tej ochrony. Czasem zwyczajnie zapominał, że oprócz tego że w tej robocie można było zostać rannym, to do ryzyka wliczał się także przymiotnik 'śmiertelny'.
Ich koleżanka po fachu znajdowała się na tyłach domu, tam właśnie próbując coś zdziałać, kiedy dało się usłyszeć głoś z zewnątrz, oznajmiający przybycie wsparcia. Bulstrode uśmiechnął się pod nosem z niedowierzaniem, zapewniając kolegę, że on się tym zajmie i wyszedł przez budynek.
- A kogo to moje oczy widzą - rzucił, uśmiechając się do Brenny szelmowsko. - Chociaż jeśli mam być szczery, to akurat twój widok mnie absolutnie nie dziwi - po części tak było. Miał wrażenie, że Longbottom była wszędzie tam, gdzie działo się coś podejrzanego lub niebezpiecznego. Ta sytuacja natomiast, idealnie wpisywała się w tę pierwszą kategorię. - Zapraszam, może uda ci się coś zobaczyć, bo jak mam być szczery, to gnoje postarały się o to, żeby nie było za łatwo - rzucił z pewnym niesmakiem, zaraz też spoglądając za nią. - Wood. - kiwnął głową, witając się z rudą brygadzistką bez większego przekonania. Od czasu Balu Charytatywnego była u niego na cenzurowanym, nawet jeśli praktycznie nie rozmawiali ze sobą. Mimo lekkiego, charakterystycznego uśmiechu na jego twarzy, był wyraźnie zmęczony. Nie spał tej nocy w ogóle, dobijając do doby na nogach, nawet jeśli nikomu to specjalnie nie służyło. Przytrzymał drzwi wejściowe, wpuszczając obydwie kobiety do środka, a zanim je zamknął, rzucił papierosa na ziemię, przydeptując go w kurzu przez progiem. Potem pierwsze gdzie je skierował, to pomieszczenie gdzie znaleziono Jasona.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#6
25.09.2023, 06:59  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.09.2023, 06:59 przez Brenna Longbottom.)  
Atreus Bulstrode.
Wolałaby już chyba Chestera Rookwooda. (To znaczy jakaś jej część wolałaby widzieć tu Chestera Rookwooda, bo inna, jak zwykle, niedorzecznie cieszyła się na jego widok. Na szczęście dużo, dużo mniej niż w maju.)
Nie chciała go tu spotkać z wielu powodów. Zaczynając od tego, że w tej chwili naprawdę powoli się sypała i potrzebowała paru dni, by to pozbierać do kupy i działać dalej, a kończąc na najważniejszym: po przygodzie na statku była prawie pewna, że był albo aurowidzem, albo jasnowidzem. A takich osób powinna unikać jak morowej zarazy. Zwłaszcza teraz - gdy odzyskała względną równowagę po Beltane, na głowę po kolei spadła jej przygoda na statku, z historią pasażerów i Maddie, raniącą w niej coś bardzo, bardzo głęboko. Rozmowa z Dumbledorem, po której wciąż była trochę jak ogłuszona i wreszcie świeża żałoba po straconym przyjacielu.
- Cześć. Macie tutaj coś, co zostało z ich ubrań albo rzeczy, których używali? - powiedziała jednak tylko, lekkim tonem. Spróbowała się uśmiechnąć, chociaż kąciki warg tylko trochę uniosły się w górę, bo wiedziała, na co przyjdzie jej zaraz patrzeć. - Ruda, możesz się rozejrzeć albo zostać ze mną, jak wolisz. Chociaż to pewnie będzie bardzo nudne, zresztą sama wiesz.
Heather już dwukrotnie miała okazję widzieć, jak Brenna próbowała widmowidzenia. Właściwie trzykrotnie, jeśli liczyć ten moment, w którym na Nokturnie skryła się przed nią i Codym za kubłami na śmieci, by Brandon nie dostrzegł, co robi.
W domku pozostał płaszcz i szalik Catherine, wcześniej wiszące pewnie przy drzwiach - spadły na ziemię, pewnie gdzieś w okolicach momentu, w którym wysadzone zostały drzwi domu. Aurorzy mogli je łatwo znaleźć.
– Jak macie coś ważnego do zrobienia, nie potrzebuję asysty. Tylko wam tu trochę zadymię - oświadczyła Bulstrodowi, wędrując za nim do pomieszczenia, niewielkiego salonu, z którego schody wiodły na piętro, będące jednocześnie poddaszem. Ukryła dłonie w kieszeniach spodni, by nie zacisnąć ich w pięści, gdy zobaczyła poprzewracane meble, ślad po osmaleniu na ścianie i skierowała spojrzenie na miejsce, które oznaczono jako to, w którym znaleziono ciało.
Gdyby auror postanowił porobić w tym czasie coś innego – na przykład poszukać śladów w okolicy, bo może jednak coś przegapili, to byłoby z jej perspektywy idealnie. Nie lubiła używać widmowidzenia w czyjejś obecności, jeżeli tym ludziom w stu procentach. A teraz miała szczególne powody, by pozostać samą.
W końcu całkiem możliwe, że ktoś z tu obecnych aurorów był zaangażowany w sprawę. A z jej perspektywy: zdradził albo ktoś z zespołu aurorskiego, organizującego ochronę Catherine, albo ktoś z sądownictwa, kto miał dostęp do wszystkich informacji. Nie chciała uwierzyć, że był to Atreus, ale mogła to być choćby kręcąca się z tyłu aurorka i... cichy szept w głowie podpowiadał, że nawet nie musiał zdradzić... mógł porozmawiać z drogim kolegą Borginem, przecież też pracującym w Departamencie...
Nie zamierzała jednak naciskać, bo po prostu byłoby to podejrzane.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#7
25.09.2023, 09:07  ✶  

Wood przez chwilę spoglądała na Brennę i Atreusa. Miała wrażenie, że jest między nimi jakieś dziwne napięcie, ale może jej się przywidziało? Mrugnęła szybko oczami, żeby wrócić do tego, co działo się w tym miejscu. Nie był to odpowiedni moment, aby zastanawiać się nad tym, co łączy tę dwójkę.

Bulstrode był jedną z osób, którym udało jej się nadepnąć na odcisk. Pamiętała, jak walczył z nią o tę suknię, którą udało się jej wylicytować. Nie, żeby ten przedmiot jakoś specjalnie się jej podobał, chodziło o samą satysfakcję związaną z wygraniem licytacji. Miała to szczęście, że to ona została zwycięzcą, co dosyć mocno połechtało jej ego. Suknia została zakopana w szafie, tak naprawdę nie wiedziała nawet dokładnie gdzie. Miała wrażenie, że od tego momentu mężczyzna traktuje ją raczej chłodno, chociaż tak naprawdę nigdy nie wdała się z nim w żadną konwersację. Poznała za to jego brata, który okazał być się całkiem przyjemnym człowiekiem, mieli przyjemność razem patrolować Beltane.

Przeniosła spojrzenie na Longbottom. Czy powinna zostawiać ją samą? Co z tym, o czym jej wspominała? Jeśli coś będzie nie tak miała biec do Erika, żeby mu o tym powiedzieć. Jeśli będzie gdzieś dalej i nie zdąży na czas? Co wtedy. - Rozejrzę się, ale będę blisko. - To chyba było najrozsądniejszym rozwiązaniem. Wiedziała, że ten rytuał trwa dłuższą chwilę, miała przyjemność podglądać już Brennę podczas widmowidzenia. Nadal nie do końca rozumiała ten dar, może kiedyś będzie w stanie.

Dom nie wyglądał najlepiej. Widać było, że doszło tutaj do dosyć dramatycznych wydarzeń. Drzwi zostały wysadzone, ciekawe, czy Jason miał szansę się bronić, czy nie zauważył niebezpieczeństwa. Wood weszła w głąb domu, chciała rozejrzeć się po wszystkich pomieszczeniach, może uda się jej znaleźć coś ciekawego, coś, czego nikt z obecnych nie był w stanie dostrzec?


wiadomość pozafabularna
rzucam na percepcję, co widzi Ruda?

Rzut Z 1d100 - 28
Akcja nieudana

Rzut Z 1d100 - 75
Sukces!
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#8
25.09.2023, 15:22  ✶  
- Mamy parę ubrań. Część znajduje się na górze, w pokojach gdzie spali, ale parę elementów garderoby znaleźliśmy też na parterze, pewnie z nich uda ci się wyciągnąć coś bardziej sensownego niż codzienne udawanie, ze nie istnieją - poczłapał za nią, oglądając się za Heather, która postanowiła się rozejrzeć na własną rękę. - Tylko niczego nie ruszaj - rzucił, chociaż bez większego przekonania i bardziej dla zasady. Tylko tego by brakowało, żeby smarkula coś popsuła lub przestawiła.
To nawet nie było tak, że mu na tej sukience jakoś konkretnie zależało. Tak, chciał ją wylicytować dla Elaine, ale to nad czym nie mógł przejść, to zwykła potrzeba wygrywania. Coś go zwyczajnie skręcało w środku, kiedy myślał że przegrał. Kropka. Nie z nią, a w ogólnym tego słowa znaczeniu. Z własnymi uczuciami nie mógł się jednak bić czy okazać im niezadowolenie, więc padło na dziewczynę, tym bardziej z jakim niesmakiem podchodził do faktu, że wydane wtedy pieniądze dostała pewnie na dobre samopoczucie od rodziców.
- Płaszcz i szalik - zwrócił się do Brenny, wskazując na leżące na fotelu ubrania, rzucone tam by nie leżały na podłodze w przejściu. - Jeśli byś chciała, jest też kurtka Meadowesa, ale nie miał jej na sobie w chwili ataku, a wszystko w czym go zabrali, będzie do sprawdzenia pewnie po autopsji. Mamy też przedmioty użytku codziennego, które prawdopodobnie mogły być przez nich używane tego samego dnia, kiedy nastąpił atak, są w kuchni.
Bulstrode nigdzie się nie wybierał. Był zmęczony, a dotychczasowe przeczesywanie domku i jego otoczenia dawało niewiele. Mieli pełno przedmiotów, skatalogowanych i częściowo już opisanych, ale bez pomocy kogoś, kto mógł się im przyjrzeć o wiele lepiej, na ten moment na niewiele się zdawały.
- Gdzie chcesz się rozłożyć? Pomogę ci ustawić świeczki, a ty możesz sobie wybrać cokolwiek wyda ci się najsensowniejsze do sprawdzenia - zwyczajnie nie chciał jej zostawiać samej. W całej sprawie dało się wyczuć pewne napięcie. Już we trójkę, będąc tu do tej pory, aurorzy zdawali patrzeć sobie mimowolnie na ręce, nawet jeśli przecież znali się całkiem dobrze. Brenna natomiast, była brygadzistką - przyszła z zewnątrz, przydzielona do tej sprawy szybko i, cóż, aż nazbyt wygodnie, biorąc pod uwagę jej ciągoty do popełniania samobójstwa po godzinach pracy. Jakaś część niego, ta większa i posiadająca większą władzę, nie była w stanie przełknąć faktu, że mogłaby się jakkolwiek bratać ze śmierciożercami. To zwyczajnie, ani w tym, ani jakikolwiek innym życiu, do niej nie pasowało. Cokolwiek jednak robiła hobbystycznie, sprawiało że nawet Atreus, które nie wszystkie niekoniecznie działające w świetle prawa zagrania brał w pełni na poważnie, nie mógł w tej sytuacji nie czuć się podejrzliwie.
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#9
25.09.2023, 16:35  ✶  
- Baw się grzecznie i szybko wracaj do mamy - rzuciła Brenna do Heather.
Wood rozglądając się mogła zauważyć z pewnością to samo, co aurorzy: Jason nie poddał się bez walki. Być może towarzyszyła mu w tej Catherine. Z pewnością doszło do wymiany ognia, ale tylko na parterze. Porozwalane meble, ślady ma ścianach, to wszystko wskazywało na zaciętą walkę. Na górze nie było oznak starcia, ale z pewnością przeszukano pokoje na poddaszu. Heather nie mogła być pewna, czy zrobili to śmierciożercy, czy aurorzy, chociaż sądząc po panującym tu bałaganie, raczej ci pierwsi. Biuro dokonywałoby pewnie przeszukań bardziej metodycznie i nie działaliby w tak wielkim pośpiechu. Odnotowała też, że na podłodze leży kobiecy, domowy pantofel z niebieskim wzorem... tylko jeden. Czyżby drugi miała na sobie Catherine w momencie ataku? To by wskazywało, że nie było jej na dole w chwili napaści albo zdążyła wbiec na górę. W oczy rzuciła się jej także pocztówka, przedstawiająca jakieś miasteczko. Była stara i zaadresowana do Jasona, a sądząc po tym, że obok leżała książka, Catherine lub Jase używał jej jako zakładki.
Podpisano ją imieniem Jonathan.
Poza tym nie zauważyła niczego więcej, co wydawałoby się interesujące.
- Szalik będzie dobry, skoro był na dole - stwierdziła tylko Brenna, wyciągając świece. Nie próbowała się kłócić, bo była aż nadto świadoma, że to wzbudzi podejrzenia. Chociaż w życiu nie spodziewałaby się tych odnośnie przynależności do śmierciożerców - zważywszy choćby na to, że rok temu sprowadziła za rękę do domu Brygadzistę mugolaka, którego z Erikiem dosłownie wyrwali z rąk naśladowców - to... nie narzekałaby ani trochę, gdyby się o nich dowiedziała. Atreus Bulstrode nie miał obowiązku jej ufać, a gdyby wspomniał kolegom śmierciożercom, że Brenna tylko udaje miłą i prawdopodobnie po cichu utrudnia chwytanie sług ciemnej strony, Zakon mógłby tylko na tym zyskać. Może ktoś byłby tak szalony, by spróbować ją zwerbować? To byłoby lepsze niż Gwiazdka. Śmierciożerca pod choinkę, w sam raz by się go pozbyć bądź zaciągnac do Azkababu, idealny prezent. - Zacznę tutaj, gdzie zginął. Dam sobie z nimi radę - stwierdziła, przykucając i rozkładając świece.
Też była zmęczona. Paskudnym rodzajem zmęczenia dotyczącego umysłu, nie ciała. Do braku snu i pędzenia do przodu już się przyzwyczaiła, ale teraz przytłaczały ją ciężar odpowiedzialności i świeży żal. Przywiązywała się do ludzi łatwo i czasem trochę za bardzo, a Jasona bardzo prosto było obdarzyć uczuciem, zwłaszcza kiedy uciekałeś z nim prosto spod paru kedavr. Był jej przyjacielem i żałoba tych pierwszych godzin zdawała się nie mniej intensywna niż ta za wujem.
Machnęła różdżką, odpalając świece i weszła do kręgu, by w nim przyklęknąć. Palce zacisnęła na szaliku, opuściła głowę, niby przypatrując się przedmiotowi, na którym zaciskała palce... Ale tak naprawdę po prostu nie chciała, by Auror widział jej twarz, gdy będzie patrzyła na śmierć Jonathana Meadowesa.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#10
25.09.2023, 20:36  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.09.2023, 20:52 przez Heather Wood.)  

- Nie zamierzam, nie musisz się martwić, że coś popsuję, Bulstrode. - Utkwiła w nim swoje spojrzenie i przyglądała mu się przez dłuższą chwilę. Wyglądał na zmęczonego, pewnie ściągnęli go tutaj w nocy i przez to był taki wkurwiony. Jak tak można wymagać kogoś na służbie w godzinach jego pracy.. No dramat.

- Dobrze Mamo. - Przeniosła wzrok na Brennę i posłała jej promienny uśmiech. Pierwszy, który pojawił się na jej twarzy od momentu, kiedy się dzisiaj spotkały. Jakoś tak cieplej na sercu jej było mając świadomość, że Longbottom traktowała ją w ten sposób. Od momentu, kiedy rozpoczęły razem pracę naprawdę mocno się do siebie zbliżyły. Gdyby coś się jej stało Heather by się załamała. Wolała nawet nie myśleć o tym, że ryzykuje ona swoje życie niemalże codziennie. Zresztą były w tym razem. Wood również mogła kopnąć w kalendarz w każdej chwili. Jej rodzina była na celowniku niemalże od samego początku, później ona oberwała w Beltane, pozostawało się przyzwyczaić do tego, że jest taka możliwość. Musiała też korzystać z życia, póki jeszcze trwało. Doszła do tego podczas jednej z rozmów z przypadkowym medykiem w Mungu i bardzo jej się spodobało jego nastawienie.

Później odwróciła się na pięcie i zaczęła oględziny domu. Nie spieszyło jej się. Wiedziała, że Brenna będzie potrzebowała dłużej chwili na te swoje czary-mary. Mogła więc bardzo dokładnie rozejrzeć się po wszystkich pomieszczeniach. Idealnie się składało.

Parter wyglądał jak pobojowisko po długiej walce. Jason musiał dzielnie walczyć, czyli jednak nie zaskoczyli go, tak jak jej się na początku wydawało. Zapewne wspierała go Cat, wszystko na to wskazywało. Ogólny rozpierdol sugerował, że była to zacięta walka. - Brawo Jason. - Mruknęła do siebie pod nosem. Zastanawiała się, kto powiadomi jego rodzinę o tym, że zginął. Nie chciałaby być posłańcem z tą okropną nowiną, uważała, że to chyba najgorsza rola ze wszystkich możliwych. Jej uwagę przykuł but z niebieskim wzorkiem. Przyjrzała mu się uważnie. Nigdzie nie dostrzegła drugiego pantofla. Być może Barlow straciła go, kiedy ją stąd wyciągali, albo bardzo spieszyła się, żeby wbiec na górę. To były tylko przypuszczenia. Kopciuszek. W tej bajce jednak nie wrócił o północy do domu.

Zauważyła pocztówkę, tuż przy książce. Obejrzała się za siebie, żeby zobaczyć, czy nikt na nią nie patrzy, wszyscy jednak byli bardzo zajęci. Sięgnęła więc po tą pocztówkę szybkim ruchem i schowała ją sobie w stanik, tam nikt jej nie znajdzie. Później zobaczy, co było na niej napisane.

Zakończyła swoje oględziny i wróciła do miejsca, w którym znajdowała się Brenna. Przystanęła w progu i oparła się o futrynę. Czekała na to, aż Longbottom skończy swoje widmowidzenie.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Brenna Longbottom (3446), Atreus Bulstrode (1628), Heather Wood (2288)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa