• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Ministerstwo magii v
« Wstecz 1 2 3 Dalej »
[23.05.1972] Biuro Koronera

[23.05.1972] Biuro Koronera
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#1
17.10.2023, 23:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.01.2025, 23:57 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Atreus Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic I


Polowanie na widma - wątek dodatkowy


Wyjątkowo zależało mu nad raporcie od Koronera, jednak od momentu, kiedy odesłali z Orionem ciała do Ministerstwa, a faktycznym jego pojawieniem się u antropologów, minęło parę dni. Głównie dlatego, że miał swoje na głowie, podobnie z resztą jak i reszta osób, która zajmowała się ostatnimi wydarzeniami w Dolinie Godryka, które oscylowały wokół coraz częstszych spotkań z widmami, które pojawiły się po Beltane.
Atreus miał wciąż w pamięci sprawę Darwina Longbottoma, który był chyba pierwszą ofiarą, którą można było wpisać na konto tych tajemniczych istot, które pojawiły się znikąd. Od początku też, mimowolnie czy też zupełnie świadomie, to na nie spychał całkowitą winę za śmierć dwóch osób, które zostały osiemnastego maja znalezione na polu należącym do pana Yele. Martha Appleby i Thomas Davis, a raczej to co z nich zostało, wyglądali jakby ktoś pochował ich w ziemi dobrych parę lat temu i to w należytym grobie, a nie przysypanych paroma garściami ziemi, która znalazła się na nich chyba tylko dlatego, że właściciel poletka ziemi nie zauważył ich wcześniej i częściowo rozorał ich pługiem. Chociaż prawdę powiedziawszy, to chyba i tak niewiele to zmieniło, bo pozostały z nich prawie same kości, obklejone suchą skórą, a wszystko w ryzach zdawały się trzymać tylko ubrania, które na sobie mieli.
Brygadziści, którzy towarzyszyli jemu i Orionowi, zrobili potem to o co zostali poproszeni - ponownie przepytali rodziny zaginionych, ustalając że ci faktycznie się znali, a nawet mieli nieco ku sobie, ku pewnemu zniesmaczeniu krewnych. Nic więc dziwnego, że kiedy rano pewnie wybrali się potajemnie na spacer, nikt dokładnie nie wiedział, gdzie właściwie się podziali, co zaalarmowało najbliższych, a ci z kolei powiadomili odpowiednie służby. Może gdyby byli bardziej ostrożni, albo i wstrzemięźliwi, to nie skończyliby w kostnicy, oglądani przez pracowników Ministerstwa.
Atreus przeszedł korytarzem i zapukał do drzwi pomieszczenia, które służyło głównie za miejsce do odpoczynku lub wypełniania papierkowej roboty. Kiedy do niego zaglądał, widywał się głównie z Cynthią i z wyboru i konieczności, bo tak samo jak przepadał za nią personalnie, tak pracowanie z nią sprawiało mu zwyczajnie przyjemność. Z tego jednak co wiedział, sprawą ciał z Doliny zajmowała się nie ona, a Rookwood. No cóż, lepszy rydz niż nic, nawet jeśli do samego Augustusa nic nie miał, a nawet odnajdował go jako całkiem przyjemnego gościa, szczególnie kiedy uskuteczniali potyczki na parkiecie Srebrnych Różdżek.
Odczekał chwilę. Krótki moment, który uznawany był za stosowną ilość czasu po której można było bez skrupułów pociągnąć za klamkę nie bacząc na to, czy słyszało się po drugiej stronie drzwi zaproszenie do środka czy nie. Zajrzawszy do środka, jego spojrzenie szybko osadziło się na sylwetce mężczyzny, a na twarzy pojawił lekki, grzeczny uśmiech.
- Dzień dobry - przekroczył próg, zamykając za sobą drzwi. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam? Przyszedłem wreszcie po raport do sprawy dwóch ciał znalezionych w Dolinie Godryka 18 maja. Masz go może pod ręką?
Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#2
21.10.2023, 18:32  ✶  
- O, witaj Atreusie - odparłem, podnosząc zamglone spojrzenie znad papierów. Zdecydowanie w tym miejscu byłem kompletnie innym człowiekiem aniżeli na podeście pojedynkowym, gdyż spędzanie wielu godzin nad papierami czy też ciałami ofiar, cóż, raczej zastygało czarodzieja, a nie nakłaniało go do ciągłego ruchu, energicznego i wymagającego tańca, jakiego wymagały odpowiednie uniki. Odchrząknąłem, bo głos nie był też ten sam... Można by było pokusić się o stwierdzenie, że przebywanie wśród trupów robiło ze mnie kolejnego z nich albo coś na wzór żywego trupa...?
Zamrugałem kilka razy nim odpowiedziałem mu na jego pytanie. Ba!, odłożyłem te pióro i pozbierałem myśli, bo trupy o których wspominał, to leżały sobie słodko w lodówkach od kilku dni, już dawno przejrzane, obejrzane, wymacane dokładnie. Swoją drogą, były niezwykle ciekawym przypadkiem, ale ciężko było mi w jakiś logiczny sposób wytłumaczyć to, co miało w ich przypadku, a przebrnięcie przez kilka ksiąg, które miałem pod ręką, niezbyt rozjaśniły mi opcje, co też mogło się wydarzyć.
- Oczywiście, że nie przeszkadzasz. Mam raport jak najbardziej. Już od kilku dni leży i czeka, właściwie taki niedopowiedziany - odparłem, wstając by przejść do odpowiedniej szuflady. Przy okazji też rozprostować kości. - Szczerze powiedziawszy, na początku miałem wrażenie, że ktoś pomylił trupy, bo kiedy spojrzałem na akta Thomasa i Marthy... Niezwykła anomalia miała tam miejsce, bo w pierwszym wrażeniu nie uwierzyłbym, że to oni, a jednak... - zacząłem, wciąż pozostawiając Atreusa w niedopowiedzeniu, bez puenty, bez wisienki na tym torcie. Pamiętałem, że niezłe nadgodziny zrobiłem na tej parze, tak mnie wciągnęło ich oglądanie. Niestety, najwięcej czasu to mi zajęło oczyszczanie zwłok z ziemi i ich unormowanie, ale było warto. Jak Thomas wpadł mi w ręce i ujrzałem to, co ujrzałem, to Martha poszła jak z bicza strzelił. Sam byłem zaskoczony, że czas mi tak poleciał jak nigdy. Najgorzej, że oględziny tych zwłok pozostawiały mi nieodpowiedzialne pytanie - co takiego się wydarzyło, że...
Zatrzymałem się na chwilę by obsypać Bulstrode’a swoimi fascynacjami związanymi z tą parą. Coś w stylu, że mój kumpel jest fanatykiem trupów.
- Ta para jest nienaturalnie postarzona. Wiek ich martwych ciał ciężko określić z racji tego, że ewidentnie miała w tym działanie siła wyższa, ale za nic nie powiedziałbym, że zginęli w ostatnim czasie. Dodałbym dobre parędziesiąt lat. Około sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu, w niektórych miejscach nawet więcej. Uwzględniłem wszystko w raporcie - przyznałem i machnąłem palcem w górze, bo właśnie po niego zmierzałem. Zagadałem się, więc zaraz ruszyłem w dalszą podróż do szuflady z raportami i tam też sobie zacząłem grzebać.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#3
17.11.2023, 05:10  ✶  
Czasem, kiedy przychodziło mu zanurzyć się do Biura Koronera i porozmawiać z kimś innym niż Flintówną, łapał się na tym, że doszukiwał się w gnieżdżących się tutaj antropologach wszelkich podobieństw i różnic. Przebywanie ze śmiercią zdecydowanie człowieka naznaczało i nawet jeśli ich praca sprowadzała się do przyglądaniu nieruchawych ciał, to miał wrażenie że trochę w tym procesie sami ich stanu przyjmowali. Kiedy tak na przykład patrzył na Augustusa, wydawało mu się że ten sztywnieje niczym w stężeniu pośmiertnym, podczas gdy Cyna kojarzyła mu się bardziej w swym koronerskim jestestwie bardziej ze zjawą, wyzbytej cielesnej powłoki.
Uśmiechnął się lekko do Rookwooda, kiedy ten odezwał się, odrywając od dotychczasowego zajęcia i wstając, by udać się do szafki z raportami. Brak szybkiej puenty pewnie w innych przypadkach drażniłby lekko, ale teraz Bulstrode był zbyt zmęczony, by zwrócić na to większą uwagę i kręcić na to nosem. W paru krokach pokonał dzielący ich dystans, zatrzymując się obok koronera, może krok lub dwa od niego, na tyle żeby nie dyszeć mu bezczelnie na kark, a grzecznie wysłuchać co takiego miał do powiedzenia w całej sprawie.
- Mężczyzna, który znalazł ich na swoim polu myślał, że ktoś zwyczajnie wyciągnął zwłoki z jakiegoś starego grobu i zostawił je mu pod nosem - zaczął, nie widząc w sumie nic złego w pociągnięciu tej rozmowy, nawet jeśli właśnie mówił coś, co w ostatnich dniach zdawał się powtarzać w kółko i od nowa. - Ale, nie pamiętam czy ty je oglądałeś, czy może ktoś inny, po Beltane znaleziono ciało w bardzo podobnym stanie, o ile nie takim samym. Gdyby nie to, że ofiarę widziano podczas święta, pewnie nikt by nie uwierzył, że nie żył zaledwie parę godzin - mimowolnie wsunął dłonie w kieszenie spodni, spojrzeniem uciekając z twarzy swojego rozmówcy i opuszczając je niżej, na wnętrze szuflady którą właśnie wysunął i zaczął w niej grzebać. - A oprócz tego postarzenia zauważyłeś coś ciekawego? Może jakieś dodatkowe obrażenia? Coś ich zaatakowało?
Jeśli miał być szczery, to miał już swoją wersję wydarzeń. Chodziła za nim niczym cień, odkąd opuścili Dolinę, ale jednocześnie zwyczajnie nie mógł się powstrzymać przed zadaniem najprostszych pytań. Bo przecież to nie on był tutaj specjalistą, a nawet jeśli ciała były wyraźnie stare, nie znaczyło to że parka umarła bez uprzedniego wdania się albo w jakiś konflikt. Wizyta u widmowidza jednak, wciąż była przed nim.
Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#4
10.12.2023, 14:18  ✶  
Pokiwałem głową na słowa Atreusa. Jak najbardziej, będąc na miejscu tego mężczyzny, co znalazł zwłoki, sam również, jako laik w temacie antropologii, powziąłbym podobne warianty pod możliwość. Niestety, akta pary mówiły samo przez się, a również postarzenie się ciał nie było naturalne, nawet nie dobrały się do nich żadne insekty, co w grobach miało miejsce, rzecz jasna. Zbyt świeża sprawa by można było mówić o jakimkolwiek głębszym rozkładzie, zgniliźnie i takich tam rzeczach. Co prawda, ciała zaczęły również się starzeć naturalnie, ale przebiegało to nieco inaczej, z racji z tego, że ich gwałtowne, nagłe postarzenie pozbawiło je znacznych ilości wody, więc byli, cóż, można by rzec, że wysuszeni z życia.
- Nie dziwię się temu mężczyźnie... Nie widziałem tamtego ciała z Beltane, aczkolwiek przeglądałem raport z tej sekcji. Faktycznie istnieją znacznie podobieństwa między ciałami, aż żałuję, że nie miałem okazji obejrzeć tych zwłok, ale mogę zaryzykować stwierdzeniem, że to mogła być ta sama siła - przyznałem, kiwając ponownie głową i w końcu też znajdując odpowiedni raport. Trochę było w ostatnim czasie tych nieboszczyków. Może to poniekąd zasługa Śmierciożerców, ale nie tylko. Chyba że to Voldemort maczał w tym palce. Jego wiedza wykraczała zdecydowanie poza naszą wiedzę... Ale o tym głośno nie będę mówił.
- Śmierć była gwałtowna, brak oznak walki. Jedyne mechaniczne uszkodzenie ciała, jakie znalazłem, było na jednym z denatów zadane już po śmierci. Obstawiam, że to rolnik musiał zahaczyć o nie pługiem albo inną, większą maszyną. Nie zniszczyło to zanadto tkanek, bo to wysuszone trupy... Tkanka miękka niemalże u nich nie występuje. U obojga śmierć nastąpiła w podobnym czasie. Plus, minus godzina, dwie... Wszystko jest zresztą opisane - przyznałem, wstając i wyciągając teczkę w kierunku Atreusa. - Starałem się być wylewny. Gdyby jednak coś było niejasne albo chciałbyś żebym coś jeszcze przebadał, sprawdził, jestem do twojej dyspozycji. Przez ostatnie dni wertuję książki w poszukiwaniu informacji na temat istot, artefaktów czy klątw, które mogły poczynić coś podobnego. Jeśli trafię na coś interesującego, nie omieszkam zgłosić - dodałem, żeby nie było wątpliwości. Nie sądziłem jednak by można było coś jeszcze wyciągnąć z denatów. Zarówno, serce, wątroba, żołądek czy mózg zostały przeze mnie przejrzane, przebadane, zważone, zmierzone, opisane. Każda tkanka postała się w podobny sposób, w zakresie lat które wcześniej podałem. Sześćdziesiąt, siedemdziesiąt lat. Tak bym określił przedział czasowy.
- Rozważałem podróż na pole, ale otrzymałem informacje, że nic ciekawego na miejscu nie zabezpieczono. Czy to prawda? - dopytałem Bulstrode’a, skoro zajmował się tą sprawą osobiście. - Właściwie szkoda, że nie wezwano mnie na miejsce po znalezieniu zwłok. Uwielbiam pracę biurową, ale potrafię działać w terenie i rozumiem, że czasami trzeba pobrudzić sobie ręce... W razie czego jestem do waszej dyspozycji - dodałem raczej przyjacielsko, aniżeli z wyrzutem. Pragnąłem aby ludzie mieli mnie za kompetentną osobę, a nie kogoś, kto przymarzł do stołka kostnicy. Zapewne zmienię zdanie, kiedy będą mi kazali ciągnąć tyłek na jakieś bagna... Zapewne wtedy będę przeklinał swoją nadgorliwość.
hold me like a grudge
and what an ugly thing
– to have someone see you.
Stosunkowo wysoki mężczyzna, mierzący sobie 183 centymetry wzrostu. Posiada włosy barwy ciemnego blondu i jasne, błękitne oczy. Budowa jego ciała jest atletyczna, a na twarzy często widnieje lekki, szelmowski uśmieszek. Porusza się z nonszalancją i pewną niedbałością.

Atreus Bulstrode
#5
17.01.2024, 03:18  ✶  
Kiedy tak sobie znowu myślał o mężczyźnie, u którego na polu to znaleziono zebrane szczątki, nie mógł nie przywołać ponownie jego wyrazu twarzy, który przybierał chyba za każdym razem, kiedy oficer lub aurorzy zadawali mu kolejne pytania. Jakby za każdym razem kiedy kończył odpowiadać, usilnie próbował zakopać nieprzyjemne obrazy gdzieś głęboko w głowie i zwyczajnie bolało go, że po chwili ponownie musi do nich sięgnąć. Bulstrode nie do końca to rozumiał, ale też dość szybko doszedł do wniosku, że może brała go w tym temacie jakaś zawodowa znieczulica. Owszem, każda śmierć była na swój sposób dotkliwa, jednak kiedy widziało się takich trupów już parę w życiu, szczególnie takich śmierdzących spopielałym aromatem czarnej magii, coś w człowieku się wyłączało. Jakiś przełącznik, który odpowiadał za atawistyczną wręcz reakcję na widok nieruchawych ciał czy rozrzuconych kości. W sumie nawet Orion wydawał się nieco poruszony widokiem, kiedy tak sobie wykopywali te szczątki spod pługa i próbowali zebrać do kupy to, czego właśnie się dowiedzieli.

Kiwnął krótko głową, kiedy Rookwood się z nim zgodził. Bo po trochu też żałował, że nie mógł na własne oczy zobaczyć, jak wyglądał Derwin, kiedy znaleźli go w lesie. Niestety jednak, wtedy wciąż leżał sobie wygodnie w kowenie Whitecroft, myśląc nad tym jak bardzo denerwuje go seplenienie paplającej do niego Sarah i starając się nie powiedzieć nic głupiego, co osiągał poprzez wpychanie w siebie kolejnych kęsów jajecznicy ze śniadania, które mu przyniosła. Jak tak sobie o tym potem myślał, to nawet żałował, że nie skorzystał z jej propozycji, bo może zajęta czym innym nie gadałaby wcale, ale jakaś niewygodna przyzwoitość nie pozwalała mu na wysłanie sowy.

Przyjął od mężczyzny teczkę, otwierając ją chyba dla samego porządku i patrząc się w znajdujące dokumenty, by z pewnym roztargnieniem przekartkować parę stron. Słuchał go jednak uważnie, właśnie jego słowom poświęcając większość swojej uwagi, bo raport zawsze mógł sobie na spokojnie otworzyć przy swoim biurku i tam go porządnie przeczytać. Brat pewnie mu się uśmieje, widząc jak poważnie zabiera się do roboty, ale prawda była jednak taka, że nawet jeśli Atreus sprawiał momentami wrażenie lesera, to potrafił przyłożyć się pracy. Nawet tej papierkowej.
- Mhm, to był pług. Świadek zeznał, że zaraz po tym jak usłyszał że coś pęka, zatrzymał się, żeby sprawdzić na co trafił - rzucił, spoglądając jeszcze na ostatnie zdanie raportu, po czym zamknął teczkę i spojrzał na Augustusa już z pełną uwagą. - Cieszę się. Z tego co wiem, nie tylko nasz departament ma z tym ból głowy. Departament Tajemnic rozłożył się na Polanie Ognisk i prowadzi te swoje badania, ale nawet jeśli na coś sensownego by trafili, to wątpię że chętnie by się tym podzielili - westchnął z pewną boleścią, bo czasem naprawdę niezwykle ta cała... tajemniczość Departamentu Tajemnic wszystko utrudniała. Mieli swoje sekreciki, nad którymi się starannie pochylali, jednak chronili je strasznie zazdrośnie, jakby wypuszczenie ich na światło dzienne miało nie oświecić, a wyniszczyć wszystko to nad czym pracowali. Atreusowi wystarczyło, że miał już w domu nie tyle szeregowego pracownika tego departamentu, co samego szefa, który gadał cały czas zagadkami i doprowadzał wszystkich (głównie jego samego) momentami do szału.

- Tak. Wszystko wyglądało nad wyraz spokojnie. Ani śladu po napastnikach, tylko te dwa ciała, bezsensownie porzucone na polu. Cokolwiek czai się w Kniei, jest niezwykle podstępne. Tak jakby pojawiało się znikąd i zaraz rozpływało w powietrzu. Na pocieszenie jednak mogę ci powiedzieć, że zaraz czeka mnie rozmowa z widmowidzem w tej sprawie - popukał palcem w trzymaną teczkę. - Mam nadzieję, że rzuci nam to nieco więcej światła na przebieg zajścia, a jeśli nie to chociaż rozwieje do końca wątpliwości odnośnie tego, co mogło się czaić za napaścią. Jeśli chcesz, to mogę dać ci znać, kiedy pojawi się z rytuału raport, będziesz mógł sobie poczytać do porannej kawy. - uśmiechnął się do niego krótko, chociaż w pewien sposób posępnie, bo miał jakieś nieprzyjemne uczucie, czające się gdzieś z tyłu głowy, że samo widmowidzenie też niewiele powie im ponad to, co już wiedzą. Że w Kniei czai się coś, co do tej pory było zwyczajnie nieznane. Jakieś nowe, zupełnie obce niebezpieczeństwo, które pozbawiało życia nagle i w sposób, w który niezwykle ciężko było się bronić.
- Nie martw się, następnym razem poproszę specjalnie o ciebie - parsknął rozbawiony, ale w gruncie rzeczy mówił nawet całkiem szczerze. Praca w terenie jemu samemu leżała o wiele bardziej i rozumiał, jeśli ktoś nie tyle mógł, co czasem chciał pobrudzić sobie ręce. Z resztą, jakkolwiek nie przepadał za Cynthią, nie wyobrażał jej sobie po łokcie grzebiącej w ziemi na środku pola.
Pan z Ministerstwa Magii
Tak zawsze genialny
Idealny muszę być
Mierzy 176 cm wzrostu i waży 74 kg. Jest postawnej budowy, ani gruby, ani chudy. Włosy ma ciemnobrązowe, podobnie jak oczy, tylko te z kolei o nieco jaśniejszych tonach. Zwykle chodzi dumnie wyprostowany, z lekko uniesionym podbródkiem. Gestykulacja i dykcja typowa dla arystokraty. Wraz z początkiem lata zamienił brodę na rzecz gustownego wąsa.

Augustus Rookwood
#6
18.02.2024, 12:16  ✶  
Tak, to był pług. Zdecydowanie powinienem być bardziej pewniejszy siebie w swoich wypowiedziach, inaczej mogłem wyjść na niekompetentnego. A na co komu niekompetentny antropolog? Do zapychania stanowiska, gdyż jego Ojciec był poważanym urzędnikiem? Ach, to byłoby najgorsze, co mogłoby mnie spotkać. I tak wiele zawdzięczałem Chesterowi, więc nie chciałem mu jeszcze zawdzięczać ścieżek swojej kariery, choć - o, zgrozo - to właśnie on nią kierował. Rysował linie, które od zawsze prowadziły mnie do Ministerstwa Magii. Nic innego, tylko Ministerstwo Magii. Na antropologię wepchnąłem siebie sam. Mówił, że jestem tu faktycznie przydatny, ale czy aby na pewno był dumny z tego, że jego syn babrał się po łokcie w trupach...? Nie byłem pewien. Zastanawiałem się, czy nie liczył, że wraz z rodzeństwem pójdziemy drogą aurora, dokładnie tak jak On. Trochę się rozproszyliśmy. Czasami rozważałem, czy nie dołączyć do Vespery. Może właśnie tam było ostatecznie moje miejsce?
Ech, mogłem sobie zadawać pytania, ale to i tak nie zmieniało następującej sytuacji. Coś niebezpiecznego czaiło się w Kniejach. Coś, co prawdopodobnie zabijało swoją mocą, energią, aurą, oddechem, pierdem czy czymkolwiek. Czymś, o czym nie mieliśmy jeszcze pojęcia. Kuszące by się temu przyjrzeć z bliska. I równie mocno niebezpieczne. Mogłem skończyć jak Thomas. Bez życia, bez jakiejkolwiek energii... Coś ją wciągnęło, tę moc z nich, całe życie. Karmiło się nią czy może rosło w siłę...? W jaki sposób to robiło? I przede wszystkim - dlaczego?
- Departament Tajemnic... To bardzo subiektywne, ocenić, co powinno zostać odtajnione przed społeczeństwem, a co nie - zauważyłem, kiwając przy tym głową. - Obstawiam, że ich wiedza mogłaby niejednokrotnie znacznie przyspieszyć naszą pracę, moją czy twoją, ale, cóż, rządzą się własnymi prawami - dodałem również z nieskrywaną niechęcią do tego działu. Niechęcią, ale też niemałą pokusą w sercu by poznać to, co skrywane przed światem. Oni to mieli tam, schowane w swoich korytarzach, biurach, komnatach. Obawiałem się jednak, że nie przeszedłbym pozytywnie tych wszystkich wymyślnych testów Departamentu Tajemnic. Obawiałem się również, że przeszedłbym je aż nader pozytywnie. Wiedza to potęga, ale również odpowiedzialność. Może właśnie stąd brała się ta specyficzna aura u Niewymownych? Nosili na swoich barkach karby wiedzy tajemnej i z nikim nie mogli się tym podzielić. To pozostawało jedynie w ich hermetycznym klubie, niedostępne dla gawiedzi, dla nas... na pozór prostych czarodziejów.
- Będę zobowiązany, jeśli coś ustalisz w temacie tego zestarzenia się. Czarodziej uczy się całe życie, a praktyka czyni mistrza - zauważyłem niezrażony, nieco pogodny, ale tez nieco zaciekawiony. Nie przepadałem za nierozwiązanymi sprawami, a ta para denatów nie bez powodu zajęła mi dużo czasu. Szukałem odpowiedzi, których nie byłem w stanie wyczytać z samych ciał. Potrzebowałem więcej informacji, punktu zaczepienia. Dawno nie zrobiłem tak szczegółowej sekcji zwłok, a to również nic nie pomogło. Nie mogłem również ukryć, że to na swój sposób zaprzątało mój umysł, irytowało, doprowadzało do szewskiej pasji. Pragnąłem być najlepszy, niezawodny, idealny.
- Cóż, myślę, że jesteśmy dogadani. W razie potrzeby jestem do waszej dyspozycji - odparłem, robiąc krok w tył, tym samym dając znać Atreusowi, że właściwie koniec audiencji. Nic dodać, nic ująć. Robota czekała, więc trzeba było powrócić do swoich obowiązków. Miałem jeszcze kilka tomów do przewertowania w tej sprawie i zwłoki w lodówce dotyczące kompletnie innej sprawy. Czekały na rozpakowanie, ale to nie było coś wymagającego, więc postanowiłem odłożyć to na drugą część dnia.
Nie żałowałem, że zaproponowałem Atreusowi moją pracę w plenerze. Jeśli miałoby mi to pomóc w odnalezieniu odpowiedzi na nurtujące mnie pytania, to mogłem nawet ubabrać się po szyję w bagnie, byleby dowiedzieć się więcej, być może rozwiązać zagadkę, rozwinąć się bardziej, może wykluć, bo wciąż tu gdzieś w sobie czułem tę barierę, to ograniczenie; pewny, że mogę rozłożyć skrzydła i pokazać światu swoją potęgę. Niestety, nie byłem w stanie namierzyć, gdzie się ona kryła, w jaki sposób mógłbym do niej dotrzeć. Potrzebowałem kopać by móc, by być wystarczającym, by odegrać jakąś rolę, być ważnym, a przede wszystkim by mieć możliwość ochrony bliskich. Tak, potrzebowałem tego czegoś, ale czy ta siła, co zabrała życie Thomasowi i Marthcie miała mi w tym w jakikolwiek sposób pomóc?

Koniec sesji
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Atreus Bulstrode (1621), Augustus Rookwood (1565)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa