• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[26.07.1972] Honorowy pojedynek | Drink bar

[26.07.1972] Honorowy pojedynek | Drink bar
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#1
03.11.2023, 01:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.09.2024, 22:08 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Victoria Lestrange (Otwarty na nowe doznania).
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic II
adnotacja moderatora
Rozliczono - Victoria Lestrange - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Wyglądało na to, że wszyscy nie mieli nic przeciwko temu aby udać się z nim do znajdującego się w hali widowiskowej. Jednak z racji tego, że Laurent i towarzysząca mu Victoria zdecydowali się opuścić ich na parę chwil aby porozmawiać z jego rywalem i jego znajomymi. Nie był tym zaskoczony, skoro Victoria i Louvain byli spokrewnieni. Postanowił poczekać na ich powrót, aby z nimi skierować się do baru. Po dotarciu do niego zajęli jeden z ustawionych dla uczestników pojedynku stolika. Były co prawda miejsca przy samym barze, jednak zajęcie przy nim miejsc mogłoby pozbawić ich możliwości swobodnej rozmowy. Każda z osób chcąca zamówić swój alkohol bezsprzecznie przeszkadzałaby im w rozmowie.

Laurenta i Bella znał całkiem dobrze, jednak chciał poznać siedzącego z nimi Erika i towarzyszącą Laurentowi Victorię. Ten wieczór zdecydowanie sprzyjał zacieśnianiu starych znajomości i nawiązywaniu nowych. Przy tym stoliku było jeszcze kilka wolnych miejsc. Jedno w razie czego zarezerwował dla swojego brata, jeśli ten postanowi do nich dołączyć.

— Czego się napijecie? Dla Laurenta oczywiście bez alkoholu. — Zapytał swoich towarzyszy i jedyną w tym gronie kobietę. Wiedział jedynie co sam zamówi dla siebie i doskonale znał preferencje Laurenta, unikającego alkoholu. Nie zamierzał namawiać go na picie czegoś mocniejszego. Nie stanowiło dla niego najmniejszego problemu uiszczenie rachunku za wszystkie zamówienia, jakich dokonają przy tym stole. Jednocześnie liczył się z tym, że oni mogą chcieć płacić za siebie i był w stanie to zaakceptować.


Czas na odpis: 06.11.2023 godzina 21.00
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#2
03.11.2023, 12:23  ✶  

Kiwnął głową to na jedną, to na drugą stronę słysząc o tym, że byłyby bardziej bezpieczne dla pojedynkowiczów. Ano - byłyby. Niestety pojedynki na arenach to było ostatnie zmartwienie, jakie Laurent teraz posiadał w swojej głowie, choć sam fakt, że Louvain i Philip zaklęciami się okładali wymuszał na jego mózgu wątpliwości w kierunku tego, dlaczego ludzie tak cenili sobie przemoc i skąd w nich ta potrzeba do upuszczania energii i stresu właśnie w taki sposób. To było przykre i równie przykro się na to patrzyło. Nie chciał się na ten temat wypowiadać, bo co mógłby wtrącić między słowa, że "przecież tu chodzi o honor". Dla Philipa nie Loretty, ale jego własny. Nott zawsze źle przyjmował słowa, które niekoniecznie były dla niego korzystne, albo niezgodne z jego pojmowaniem świata, a ich ostatnia kłótnia wystarczyła mu w zapasie na długo.

- Jeśli masz ochotę to nie ma problemu. - Laurent tutaj był najbardziej "wśród swoich", jeśli tak to można określić, nie znał za bardzo jedynie Erika - obiektu westchnień połowy brygadzistek i pewnie przynajmniej jednej czwartej całego Ministerstwa Magii. Chociaż chyba z Victorią się znali. Siłą rzeczy? Aurorka i brygadzista... poświęcił chwilę uwagi ich wymianie spojrzeń czy krótkim przywitaniom, próbując jakoś to określić. Niekoniecznie też chciał w tym momencie mówić o swoich wrażeniach z pojedynku, bo musiałby powiedzieć, że celowo dawał się rozpraszać, żeby się za bardzo nie stresować tymi błyskającymi zaklęciami, takie to właśnie były wrażenia. Oprócz tego, co powiedział - że właściwie zrobili na nim dobre wrażenie tym, że wszystko było takie... kontrolowane? Co napędzało jego uczucie, że przez to nie dawali z siebie wszystkiego. To jednak chyba normalne. To w końcu była również pokazówka. - Mam nadzieję, że Philip nie poczęstuje cię jednym ze swoich dziwnych tekstów. Potrafi być... bardzo niedyskretny. - Laurent się nie interesował sportem innym poza wyścigami konnymi to i nie miał pojęcia, jak prezentują się sportowcy, co najwyżej znał twarze i nazwiska tych, którzy się pokazywali na niektórych przyjęciach. Powiedział to cicho do Victorii, kiedy odchodzili od Louvaina i jego świty.

Zrobiło mu się całkiem... dziwnie z tym jak wysunął się Philip ze stwierdzeniem, że "dla niego bez alkoholu". Nie to, żeby zamierzał pić - bo nie pił nigdy, ale tak niedyskretne i wprost stwierdzenie wybiło go nieco z rytmu. Kultura toastów i inne tego typu duperele była tak głęboko zakorzeniona, że Laurent niekoniecznie lubił się obnosić z tym, że nie pije. Ba, wręcz często sam się kręcił z jakimiś lampkami czy kieliszkami, żeby udawać, że pije. Tym nie mniej było mu wielce wszystko jedno - w ciągu problemów ten był pyłkiem na wietrze i to chwilowe uczucie zostało jak pyłek zdmuchnięte. Odetchnął tylko cicho i spojrzał na Victorię z lekkim uśmiechem prezentującym wyraz "a nie mówiłem?". Dyskrecja Philipa Notta była szalenie popularna.

- Śmiało. Będę tą odpowiedzialną osobą, która was odwiezie wszystkich po kolei do domów. - Przeniósł spojrzenie na Philipa, to na Erika, opierając przedramieniem o blat.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#3
04.11.2023, 17:47  ✶  

Sądziła, że spędzenie odrobiny czasu w znajomym dla Laurenta towarzystwie może mu sprawić choć odrobinę przyjemności – ale raczej sama nie planowała pić do nocy, chociaż… różnie to bywało. Chciała też nieco poznać osobę, którą określił mianem przyjaciela – tym bardziej, ze na jego temat gazety rozpisywały się w bardzo skrajny sposób. Sama kłótnia o Lorettę dawała do myślenia. Złapała znowu Laurenta pod ramię i niespiesznie ruszyli w stronę baru.

– Hmm, zobaczymy – odpowiedziała cicho Laurentowi na jego ostrzeżenie i pokiwała głową. W sumie zaskoczyły ją jego słowa – jakby obawiał się, że jego znajomy mógłby jej sprawić przykrość, albo że Victoria dałaby się w związku z tym ponieść emocjom. Zastanawiała się skąd się to brało, ale była zdecydowana zobaczyć to wszystko na własne oczy. – Nie martw się – dodała jeszcze, a chwilę później już zajmowali obok siebie miejsce przy stoliku, do którego podszedł Philip i reszta.

Victoria usiadła, kładąc malutką torebkę na stole. Pytanie Notta nieco ją zaskoczyło, czy raczej wstawka dalej na temat tego, czy Laurent pije z alkoholem czy nie, bo do tej pory w różnych publicznych sytuacjach wyglądało to tak, że udawał, że pije – stąd właśnie gdy nikt nie patrzył, to wymieniała się z nim kieliszkami i tak dalej. Z drugiej strony być może całe to grono było zaznajomione i tak miało być? Z trzeciej nigdy nie słyszała, żeby na przykład mówił jej cokolwiek o Eriku, a o Brennie już tak, miała więc wątpliwość… Ale mina, jaką posłał jej Laurent mówiła wszem i wobec, że niespecjalnie był zadowolony. Ściągnęła dłonie z blatu, by uspokajająco jedną z nich delikatnie poklepać Laurenta po nodze pod stołem. Zaraz zresztą dłoń zabrała i uśmiechnęła się do Philipa.

– Margaritę truskawkową dla mnie – poprosiła, nie myśląc w tym momencie o żadnym rozliczeniu się za drinka, bo to raczej rozmowa na moment, kiedy będą się rozchodzić. Zanotowała też, że ostatecznie Laurent nic nie powiedział na temat tego, czego by się napił. – Albo może nawet dwie – dodała i uśmiechnęła się. – Czyli nie będzie teleportacji pod wpływem? – zażartowała sobie i odczekała aż Philip wróci, nim zwróciła się do niego, by jakoś zagaić temat. – Więc jak wrażenia po pojedynku? Zgaduję, że nie ustaliliście co będzie jak trafi się remis – wątpiła w to, bo znając temperament Louvaina nie brał takiego obrotu spraw w ogóle pod uwagę.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
04.11.2023, 19:42  ✶  

W drodze do lokalu Erik trzymał się na tyłach grupy, poniekąd zamykając ich pochód. Niektórzy mogli się w tym dopatrywać powodów praktycznych; dzięki temu, że szedł na końcu, mógł w razie czego zareagować na zaczepki ze strony fanów Philipa lub niezadowolonych z wyniku pojedynków czarodziejów. Longbottom starał się wprawdzie zerkać przez ramię, co by się upewnić, że nie ciągnie za nimi cała armia złaknionych autografów czarodziejów i czarownic, jednak skupiał się na czymś zupełnie innym. W głowie kotłowało mu się jedno, acz dosyć proste pytanie: gdzie do cholery był Elliott?

Kanclerz Skarbu był zbyt obowiązkowy, aby po prostu zignorować jego zaproszenie. Zwłaszcza że sam wcześniej potwierdził obecność. Może powinien mu wysłać jakąś wiadomość? A mogłem spróbować znaleźć Eden, zanim wyszliśmy, wytknął sobie, krzywiąc się z niesmakiem. Czarodziej mądry po szkodzie... Cóż, przynajmniej wiedział, że nic mu nie groziło. Teoretycznie. Rytuał z Beltane dalej pozostawał w mocy, więc zarówno on, jak i Nora wyczuliby, gdyby wylądował w tarapatach. Tylko, co tak właściwie się w takim razie stało?

— Wystarczy piwo kremowe — stwierdził Erik. Wolał zacząć od czegoś znanego i bezpiecznego. Poza tym, biorąc pod uwagę finałowy wynik pojedynku, wolał poczekać jakiś czas z mocniejszymi trunkami. Kto wie, jak potoczy się ten wieczór?

Informację o tym, że Laurent nie miał zamiaru spożywać alkoholu, przyjął z uprzejmym uśmiechem. Nie wiedział, czy wynikało to ze stałej abstynencji czarodzieja, diety, przyjmowanych leków, czy po prostu akurat tego dnia nie miał ochoty raczyć się tego typu trunkami. Sam nie miał zamiaru przesadzać z piciem, więc daleko mu było do oceniania Prewetta. Nie umknął mu jednak fakt, że Nott musiał się całkiem nieźle znać z chłopakiem, aby znać jego napitkowe preferencje.

— Chyba nikt tego nie przewidział — wtrącił się po pytaniu Victorii. — Sądziłem, że pokusicie się o dogrywkę.

Bądź co bądź, sprawa dotyczyła honoru. Nie ważne tego, czy Loretty, czy Philipa, czy Louvaina. To była dosyć poważna sprawa, a pozostawienie jej w tego rodzaju impasie raczej nikogo nie będzie napawało zadowoleniem na dłuższą metę. Kto wie, kiedy konflikt zaogni się na nowo?



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Widmo
just forget he ever existed
Ciemne włosy sięgające ramion, niebieskie oczy i blada karnacja. Bellamy mierzy około 178 centymetrów i waży około 70 kilogramów. Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ubrany najczęściej w ciemne rzeczy, które również nie wyróżniają go z tłumu, gdzie czuje się najlepiej. Jedyną oznaką tego, że pochodzi z arystokratycznej rodziny, jest ilość biżuterii, którą lubi nosić.

Bell Dupont
#5
04.11.2023, 23:14  ✶  
Nie należał do szczególnie towarzyskich osób. Przyjście na pojedynek było dla niego sporym osiągnięciem, biorąc pod uwagę, że wiedział doskonale, iż będzie tutaj wiele osób. Zdawał sobie sprawę z tego, że dla wielu ze zgromadzonych był osoba niewartą zainteresowania, jednak to nie powodowało, że czuł się komfortowo. Na szczęście miał Philipa, którego znał już kilka dobrych lat i wiedział, że zawsze mógł na niego liczyć, nawet w tak błahych sprawach, jak ratunek przed tłumami. Problem w całym tym spotkaniu towarzyskim był jednak taki, że to właśnie Philip znajdował się w jego centrum. Z drugiej jednak strony świadomość tego dodawała mu nieco odwagi.
   Po skończonym pojedynku oddał przyjacielowi jego pelerynę. Propozycję pójścia do baru również przyjął z lekkim entuzjazmem. Alkohol zawsze uważał za doskonały pomysł, nawet jeśli zdrowy rozsądek podpowiadał mu, że nie powinien sięgać do kieliszka. Nie przepadał za piciem alkoholu, musiał się z nim pilnować, bo czasami nie wystarczyło wiele, by zaczął gadać od rzeczy… lub gorzej. Na szczęście dzisiaj zdążył wypić jedynie lampkę szampana. Niewiele więc myśląc, udał się za pozostałymi.
   – Dla mnie lampka szampana – powiedział. Nie chciał przesadzać z alkoholem i wydawało mu się, że kieliszek szampana będzie odpowiednim wyborem na ten moment. Nie wiedział, jak skończy się ten dzień, a biorąc pod uwagę nierozstrzygnięty pojedynek, to wszystko mogło się wydarzyć. Jednak czy Louvain byłby na tyle zdesperowany i żądny wygranej, że pokusiłby się o inne formy dogrywki? Wiedział, jakim uczuciem darzył on Lorettę i z całą pewnością zagorzale pragnął bronić jej honoru, jednak chyba posiadał jakieś resztki zdrowego rozsądku. Zauważył jednak, że nie tylko on myślał o wyniku rozegranego niedawno pojedynku.
   – Następnym razem zorganizujcie wyścig na miotłach – zażartował, opierając dłoń na stoliku.
Lew Salonowy
Seeking to be whole
Driven by passion
Philip to mierzący 173 cm wzrostu wysportowany mężczyzna. Niebieskooki blondyn, którego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach i promienny uśmiech. Jego znakiem szczególnym są dołeczki w policzkach oraz promienny uśmiech. Przywiązuje dużą uwagę do swojego wizerunku, dopasowując swój ubiór do każdej sytuacji. Roztacza wokół siebie aurę niezachwianej pewności siebie.

Philip Nott
#6
06.11.2023, 22:13  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.11.2023, 22:14 przez Philip Nott.)  

Zdaniem Philipa to nie było żadne przyjęcie, na którym trzeba było brnąć w podtrzymywanie kultury toastów i udawać pijącego, tylko spotkanie czterech, może pięciu osób przy barowym stoliku. Pięciu, jeśli jego brat postanowi się przyłączyć.

— Mnie nie musisz odwozić do domu, nie mam daleko i nie będę dużo pić. Co w końcu pijesz? — Powodem, dla którego odmówił, było to że mieszkał dosłownie ulicę dalej i nie zamierzał przesadzić z alkoholem. Pamiętał też, że Laurent napisał mu w liście o odwiezieniu towarzyszącej Victorii, co powinno być jego priorytetem. Nie wypadało aby choć jedna osoba w ich gronie siedziała z pustymi rękami, bez jakiegoś napoju w dłoni.

— Dwie truskawkowe Margarity, jedno kremowe piwo, jedna lampka szampana... — Podsumował z uśmiechem, uwzględniając w tym ewentualne zamówienie Laurenta oraz swoje. O swoim nie mógł zapomnieć. Zdecydował się na podwójny gin z tonikiem. Zazwyczaj zamawiał ognistą whisky.

Dla Philipa nie nie było to żadnym zaskoczeniem, że wynik pojedynku stanie się pierwszym z tematów rozmowy. Co prawda, pytał o wrażenia płynące z obserwowania pojedynku, jednak to właśnie jego nieoczywisty, nierozstrzygający wynik zdawał się budzić największe emocje. Całkowicie to rozumiał. W rozważaniu nad udzieleniem jak najbardziej dyplomatycznej, jednocześnie sensownej odpowiedzi lekko kołysał szklanką ze swoim trunkiem. Bezpośrednie przyznanie się do tego, że nie planuje swojego udziału w kolejnym widowisku nie wydawało mu się taką właśnie odpowiedzią.

— Wasze wrażenia. To była bardzo emocjonująca i wyrównana walka na ustalonych przez nas zasadach. Pojedynek zakończył się w najlepszym możliwym momencie. — Odpowiedział wszystkim swoim towarzyszom i jedynej w tym gronie kobiecie. Pozwolił sobie na przelotny triumfalny uśmiech, gdyż okazał się nieznacznie lepszy od Louvaina podczas tego pojedynku.

— Taki wyścig wydaje się wart rozważenia. — Odparł po tym jak posłał Bellowi krótkie spojrzenie. Gdyby nie obecność Erika i Victorii, jego odpowiedź brzmiałaby inaczej. Podczas takiego wyścigu Louvain nie miałby z nim najmniejszych szans. Gdyby taki wyścig miał się odbyć to chciał aby odbył się na trudnym terenie na wzór corocznych wyścigów miotlarskich z Kopparberg do Arjeplog. Jego trasa (300 mil) biegła przez teren smoczego rezerwatu. Jedyną różnicą byłby brak smoków. Jest fanem tego wyjątkowego wydarzenia, w którym uczestniczy głównie jako widz. Nie byłby jednak sobą, gdyby nie zdecydował się wziąć w nim udziału.

— Uwielbiam obserwować takie wyścigi. W Szwecji są najlepsze. — Dopowiedział po chwili, na razie bez wdawania się w szczegóły. Laurent dobrze wiedział o jego zamiłowaniu do odbywania wszelakich podróży. Przy nim wolał nie przyznawać się do podejmowania tego typu aktywności, w których nietrudno o brawurę i narażanie własnego zdrowia oraz życia. Wykonane ze srebra ogromne trofeum w kształcie szwedzkiego smoka krótkopyskiego bardzo ładnie wyglądałoby w kolekcji jego nagród.


Czas na odpis: 10.11.2023 godzina 21.00
Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#7
07.11.2023, 12:30  ✶  

Zmartwienie. Słowa "nie martwi się" stawały się jego mantrą zaraz obok "wszystko będzie dobrze". Powtarzał ją samemu sobie, powtarzał ją ludziom wokół, a w końcu słyszał te słowa w swoim kierunku. Mówili, że mantry uspakajają. Są sposobem na medytacje. On miał wrażenie, że jeśli jeszcze trochę popowtarza tę mantrę to oszaleje. Tylko czy coś pozostawało innego w tych trudnych czasach? Opić się pesymizmem można było jak tym podwójnym ginem albo margaritą. Jeden, dwa drinki mogły jeszcze nawet dobrze wchodzić, a każdy kolejny dopełniał czarę pomieszania zmysłów i poplątania języka. Łatwiej było się poddać niż starać się cokolwiek zmienić w otaczającym cię świecie. Przynajmniej niektórzy z nich tutaj próbowali coś zmienić. Och. Głupie myśli podczas wieczoru, który przecież miał być w pełni rozrywkowy. Można się skupić na przykład na tym, kogo cieszyło to widowisko i czy Philip był wynikiem zadowolony. Och, no jasne, że nie był. Louvain też nie. To było tak oczywiste, że jego umysł nie podłapał tematu. Co innego nadzieja. Nadzieja, że wybór wygranej czy przegranej nie musiał oznaczać tych dogrywek, o których zostało wspomniane. A jednak Philip miał go zaskoczyć. Z tym, że Laurent doszukiwał się w jego postawie kłamstwa.

Uśmiechnął się z wdzięcznością do Victorii, która pośpieszyła z małym ratunkiem i odpowiedzią na pytanie, które było dla niego samego niewygodne. Fakt, to nie było żadne kurtuazyjne przyjęcie, gdyby miało być to chyba by się nawet nie zdecydował mimo swojego umiłowania do imprez wszelakich. Sprawa przetoczyła się tak czy siak bez żadnego echa i komentarza, co było mu absolutnie na rękę.

Spojrzał na Erika, kiedy ten wspomniał o dogrywce. Znali się bliżej? On i Philip. Nie mógł pozbyć się wrażenia, że te niby spokojne oczy spoglądające na wszystko wokół z uwagą były po prostu smutne. Może domalowywał sobie ten obraz na tle zielonych borów pobłogosławionych złocistym słońcem, grą promieni na pojedynczym, dębowym liściu. Może. Nie potrzeba było wiele jego wyobraźni, żeby poniosła go na swoich skrzydłach. Chyba każdy, kogo znał i kogo poznał związany z aurorami czy brygadzistami miał w swoich oczach coś smutnego. Lub pustego. Łatwo byłoby powiedzieć, że to praca wysysała resztki człowieczeństwa, ale to nie wina pracy samej w sobie. To w końcu ludzie ludziom zgotowali ten los. Dopiero głos Bella oderwał spojrzenie selkie od Erika. Niektóre rzeczy stawały się dość oczywiste, kiedy posiadało się odpowiednie dane. Kiedy wiedziałeś, na co patrzeć. Bell przecież nie lubił tłumów - to dość oczywiste, że tak jak Laurent nie przyszedł tutaj głównie dla "zabawy", a dla samego Philipa.

Wyścig na miotłach brzmiał o wiele przystępniej w pierwszej chwili od wymiany zaklęć. Z drugiej strony w zasadzie taka wymiana zaklęć, jak było widać, miała możliwość dość wysokiej kontroli. Gdyby się uprzeć - wszystko było niebezpieczne, włącznie z wychodzeniem z domu. Nie sądził, że będzie skłonny przyznać, że pojedynki czarodziejskie nie są takie złe, a szczególnie po tym zaproszeniu, jakie otrzymał. Przyszedł tutaj w końcu prawie jak na skazanie, a okazało się, że było nawet... miło. Gdyby wyłączyć to, jakie niepokojące było omdlenie Vakela.

To milczenie było całkiem nie w jego stylu. I jednocześnie nie chciał go przerywać. Zagubiona myśl przywiodła mu wspomnienie czułych dłoni na policzku i zagubione, a tak pewne słowa Lubię kiedy ty, Laurent, mówisz co myślisz. Ten człowiek był szalony. Odwrócił wzrok od obecnych na tłum ludzi, którzy się rozchodzili w grupki, to podchodzili do baru, to zbierali się do powrotu.

- Jeśli o czyjś honor trzeba się pojedynkować to o jakim honorze w ogóle mówimy... - To było dla Laurenta absolutnie nienormalne. Honor bronił sam siebie - nie trzeba było niczego udowadniać. To, że ktoś tutaj coś udowodnić chciał mówiło raczej o tym, że honoru brakowało, dlatego trzeba było spróbować zamydlić światu oczy. A może to jeszcze jakaś inna prywatna vendetta. - Żaden pojedynek ani wyścig na miotłach tego nie zmieni. - Tak, to właśnie myślał o tym pojedynku i jego sensowności. A raczej - bezsensowności. Prawda, której tak nie lubił, kuła w oczy i niestety miała to do siebie, że zazwyczaj broniła się sama. - Gdyby ludzie mniej zajmowali się tym, co powiedzą o nich inni a skupili na pragmatyzmie to dobre słowo toczyłoby się samo. - Zdawał sobie sprawę z tego, jak wiele ploteczek toczyło się po społeczeństwie, jak wielką moc posiadała prasa, jak wiele szkód mogło zapewnić jedno czy dwa słowa powiedziane za dużo razy. Ta myśl nie odnosiła się tylko do tych, których oceniano. Odnosiła się również do tych oceniających. Jak wiele kłopotów i przykrości można było uniknąć... niestety jednak - utopia nigdy nie miała prawa tu zaistnieć. A przez niego zaczynała ostatnio przemawiać jakaś gorycz i brzydka szarość wkradała się w jego barwny świat. Albo raczej - ta szarość zawsze tam była. Los zmazał gumką kolorowe kredki na tej okładce.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
Królowa Nocy
some women are lost in the fire
some women are built from it
Ma długie do pasa, bardzo ciemnobrązowe (prawie czarne) włosy. Te, zwykle rozpuszczone lub spięte jakąś spinką, okalają owalną twarz o oliwkowej karnacji, skąd spoglądają spokojne, brązowe oczy. Nie jest przesadnie wysoka, mierzy 167 cm wzrostu i jest stosunkowo szczupła. Swoje bardzo kobiece kształty lubi podkreślać ubiorem. W ostatnim czasie często wybiera eleganckie spodnie i nie mniej drogie koszule w nie wpuszczane, oraz pantofelki na cienkiej szpilce – a wszystko najczęściej w czerni. W pracy obowiązkowo nosi przepisowy mundur aurora. Lubi się malować, choć stara się to robić stonowanie; najczęściej wybiera przydymienie i podkreślenie oczu i rzęs, czerwoną szminkę na ustach i bordo na paznokciach. Nie nosi zbyt dużo biżuterii: czasami jakieś kolczyki czy bransoletki, prawie zawsze ma na sobie wisiorek z zawieszką w kształcie róży z drobnym kamyczkiem, za to nigdy nie ma pierścionków. Ciągnie się za nią mgiełka delikatnych perfum – o ciepłej nucie drzewa sandałowego, konwalii, wanilii i cytrusów.

Victoria Lestrange
#8
08.11.2023, 21:15  ✶  

Tak po prawdzie, to guzik ją ten pojedynek obchodził, natomiast biorąc pod uwagę, że się z Nottem zupełnie nie znała, pierwszy raz z nim rozmawiała, to nie bardzo wiedziała jak inaczej może inaczej zagaić temat, który byłby wspólny dla wszystkich tutaj – tym bardziej, że wyczuwała, że Laurent nie był w najlepszym nastroju i nie miała mu tego za złe ani trochę. Wiedziała, że lubił sprawiać pozory, wolał wtopić się w tłum, nie lubił się tak wyróżniać, jakby mu czegoś brakowało… Nie brakowało niczego, może czasami tylko wiary w siebie a momentami (o dziwo) też pewności siebie, ale na tym polu byli do siebie tak podobni… nic dziwnego, że tak szybko i łatwo znaleźli wspólny język, że ponad półtorej roku później ich relacja wcale nie miała się źle ani gorzej, a wręcz przeciwnie.

Z uśmiechem przyjęła przyniesienie tego, o co poprosiła, chociaż nie od razu się napiła.

– Fakt. Ja trochę też – przyznała po słowach Erika, trzymając za nóżkę kieliszek z drinkiem, robiąc delikatne kółka nadgarstkiem, ale na tyle niewielkie, by alkohol się nie wylał. Drugi z kieliszków przysunęła delikatnie w kierunku Laurenta, żeby dla ludzi zupełnie postronnych wyglądało to tak, jakby to był jego drink, choć zapytana tutaj przy stole zapewne powiedziałaby, że to czysty przypadek.

Myślała w zasadzie podobnie jak Erik, że remis powodował impas, a na dłuższą metę mogło się to skończyć nie rozładowaniem napięcia, a eskalacją problemu. Biorąc pod uwagę jak to się skończyło – nikt tutaj nie był skory do tego, by odpuścić.

– Taki wyścig to straszny kłopot do organizowania, żeby nie pogwałcić kodeksu tajności – pracując cztery lata w Departamencie Magicznych Katastrof i Wypadków co nieco jednak wiedziała. Organizacja mistrzostw świata w quidditchu to był ból, a co dopiero wyścigu na miotłach dla jakichś dwóch skonfliktowanych paniczyków. Trzeba by obstawić całą trasę, cudować, zaciągnąć do tego mnóstwo ludzi. Do tego… To nie było wcale łatwe do oglądania i śledzenia. No i bardzo wątpiła, żeby Louvain się na taki zgodził – nie bez powodu zakończył swoją karierę sportowca. – Nie mówiąc o niebezpieczeństwie – dodała uprzejmie i dopiero teraz upiła łyk swojego drinka. Był przyjemny – słodki i jednocześnie kwaśny i nie tak mocny.

Odwróciła głowę w kierunku Laurenta, kiedy ten, nie patrząc na nich, wyrzucił z siebie myśl, która w zasadzie była tutaj oczywistości i Victoria bardzo wątpiła, by ktokolwiek wziął to wszystko na poważnie, a nie jak tępą rozrywkę.

– Myślę, że Lorettcie to akurat wszystko jedno – powiedziała i odszukała pod stołem dłoni Laurenta. Chciała mu dodać otuchy, bo wiedziała, że kto jak kto, ale on bardzo tego teraz potrzebował. Jak również tego, by nie siedział sam na sam ze sobą – ostatnie miesiące nie były dla niego łaskawe, a ostatni tydzień to już w ogóle. – Jakby nie chciała żeby o niej mówili, to nie robiłaby wokół siebie takiego szumu – była jej kuzynką, znała ją całe swoje życie i chociaż stała za swoją rodziną, to również czuła, że ma prawo do swojego zdania. Zwłaszcza jeśli na taki pojedynek Loretta ubrała się tak, a nie inaczej.

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#9
11.11.2023, 19:17  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 16.11.2023, 13:34 przez Erik Longbottom.)  

Uśmiechnął się półgębkiem, gdy Victoria wspomniała o kodeksie tajności. Co racja, to racja. Czasem nawet odgrodzenie od mugoli małego festynu było niemałym wyzwaniem. Ciężko było przewidzieć wszystkie potencjalne ingerencje, czy nieproszonych gości na imprezie. A wyścig ciągnący się przez wiele mil lub, Merlinie broń, przez miasto lub kilka wsi? Ogromne wyzwanie, zwłaszcza gdyby departamenty Ministerstwa Magii byłaby akurat ze sobą w waśni.

— Czemu akurat tam? — spytał z zainteresowaniem Erik.

Może przez walory estetyczne tego regionu?, zaczął teoretyzować, próbując na poczekaniu domyślić się jaka mogła być prawidłowa odpowiedź. Anglia nie była najbardziej zróżnicowanym miejscem na świecie, jednak zawsze mu się wydawało, że najłatwiej się tu latało. Dużo nizin, zwłaszcza z dala od większych miast, pozwalała ćwiczyć do upadłego, dopóki w okolicy nie kręciło się zbyt dużo mugoli.

A może do Szwecji ciągnęło Notta przez jakąś obecną modę? Longbottom zmarszczył brwi. Przez ostatnie miesiące nie miał zbytnio okazy do tego, aby zainteresować się tym, co się właściwie działo na turystycznej arenie. W gruncie rzeczy był środek lata, więc biura turystyczne mogły już na dobre wdrożyć swoje plany wycieczek. Nie mówiąc już o rozreklamowaniu pewnych miejsc w mediach.

— Nawet najlepsze uczynki mogą zostać zamiecione pod dywan, jeśli opinia publiczna jest przeciwko tobie — odparł na słowa Laurenta. — Jakoś trzeba sobie radzić, nawet jeśli te sę... ekhm... reporterzy nie są najłatwiejsi w obyciu. — Zerknął kontrolnie na Philipa. — Obyś miał dobry komentarz do prasy. Będą nienasyceni po tym, jak skończyliście w kulminacyjnym momencie.

Zwłaszcza jeśli do tematu zostanie przypisany ktoś, komu faktycznie będzie zależeć na tym, aby rozdmuchać historię, a zarazem móc doić ten temat do jesieni. Dobre oświadczenie mogło częściowo uniemożliwić to prasie, jeśli Nott chciał się odciąć od tego pojedynku i zostawić spór z Lestrangem daleko za sobą.

— Dziwne. Gdy ostatnio z nią rozmawiałem, miałem wrażenie, że ma dosyć artystyczną duszę. Jakby temu podporządkowała swoje życie — stwierdził, gdy przy stoliku poruszono temat Loretty. Chociaż od ich spotkania w sprawie obrazów minęło zaledwie kilka miesięcy, tak przez dotychczasowe zdarzenia mogło się to równie dobrze wydarzyć w innym życiu. Wtedy Erik nawet nie wziąłby pod uwagę tego, że mogłoby dojść do podobnej katastrofy, jak ta z Beltane. — Jakby bardziej jej zależało na rozpromowaniu swoich obrazów niż siebie jako osoby. To znaczy... Siebie jako artystki, niż siebie jako... siebie.

Zarumienił się lekko. Nie był pewny, czy odpowiednio wytłumaczył to, co miał na myśli. A może po prostu nie znał panny Lestrange tak dobrze, jak reszta towarzystwa? W gruncie rzeczy nie łączyły ich przyjacielskie relacje, a biznes. I to na dodatek taki z doskoku.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Widmo
just forget he ever existed
Ciemne włosy sięgające ramion, niebieskie oczy i blada karnacja. Bellamy mierzy około 178 centymetrów i waży około 70 kilogramów. Nie wyróżnia się niczym szczególnym. Ubrany najczęściej w ciemne rzeczy, które również nie wyróżniają go z tłumu, gdzie czuje się najlepiej. Jedyną oznaką tego, że pochodzi z arystokratycznej rodziny, jest ilość biżuterii, którą lubi nosić.

Bell Dupont
#10
13.11.2023, 00:41  ✶  
Raczej nikogo nie zdziwiło to, że pierwszym tematem okazał się nierozstrzygnięty pojedynek. W końcu po to się tutaj wszyscy zgromadzili. Gawiedź rządna była poznania zwycięzcy i przegranego, bo tylko to się liczyło. Pozostali jednak bez tego, a więc i bez poczucia spełnienia, które pojawiało się, gdy tylko ukończyło się jakąś czynność. Z jednej strony szkoda, że zwycięzca się nie wyłonił, ale z drugiej strony może to i lepiej? Bellamy nawet nie chciał się zastanawiać nad tym, co by było, gdyby któryś z pojedynkujących się przegrał. Zapewne nastroje byłyby jeszcze bardziej napięte. Tak, zdecydowanie obecny stan rzeczy był chyba najlepszym rozwiązaniem. Nie było sensu się nad tym zastanawiać i rozmyślać. A przynajmniej on nie chciał tego robić. Wiedział, że tym wydarzeniem, lokalna społeczność będzie żyć jeszcze przez kilka dni i cieszył się, że nie będzie go to dotyczyło.
   Gdyby potrafił czytać zgromadzonym tutaj osobom w myślach, to na pewno przyznałby rację Laurentowi. Nie przyszedł tutaj jedynie z powodu pojedynku. Philipa uważał za bliskiego przyjaciela, więc nie powinno nikogo dziwić, że się tutaj dla niego zjawił. A raczej nie dziwiłoby to nikogo, gdyby wiedzieli oni o relacji, jaka ich łączyła. Dupont zapewne nie mógłby sobie pozwolić na przebywanie w tym gronie, gdyby nie fakt, że posiadał odpowiednie nazwisko, które gwarantowało mu poznanie najróżniejszych osób. Dzięki temu znał Philipa, jak również Laurenta. Poznali się bowiem w podobnych okolicznościach. I pokazywało to również, że ich świat był dość niewielki, bo ewidentnie Laurent znał się z Philipem również.
   – Jak widać, każdy powód jest dobry do pojedynku – skwitował cicho słowa Prewetta. Miał rację, nie było większego sensu w bronieniu czyjegoś honoru, jeśli ten nie był w stanie wybronić się sam. Lubił Lorettę, cenił ją jako przyjaciółkę, jednak nie mógł ukryć, że była ona kobietą o dość specyficznym podejściu do życia. Podejście to bardzo mu odpowiadało, bo lubił spędzać z nią swój wolny czas. Jednak zdawał sobie sprawę, że w oczach wielu osób, jej zachowanie mogłoby zostać odebrane jako zbyt ekscentryczne. Uśmiechnął się jednak lekko.
   – Nie wyglądała najlepiej i gdybym jej nie znał, mógłbym pomyśleć, że cały ten pojedynek nie był jej na rękę – powiedział. Miał oczywiście na myśli Lorettę. Znał ją na tyle, że wiedział, iż uwielbiała znajdować się w centrum uwagi. Dzisiejszego dnia, gdy zobaczył ja po raz pierwszy, wyglądała jak cień dawnej siebie i dopiero po chwili zaczęła nabierać typowej dla siebie aparycji. Było to dziwne i trochę go to zmartwiło. Nigdy nie dopytywał o jej życie, jeśli ona sama nie chciała się nim pochwalić, więc w gruncie rzeczy nie wiedział, co też się u niej działo. Może wypadałoby o to zapytać przy następnej okazji?
   – I w jaki sposób pojedynek o czyjś honor miałby pomóc w naprawie tejże opinii? – zapytał, przysłuchując się słowom Erika. Doskonale wiedział, że jeśli społeczeństwo wyrobiło sobie już opinię na jakiś temat, to ciężko było ją zmienić. To właśnie dlatego kazano mu się przeprowadzić do Londynu, by nie narazić opinii swojej rodziny. Jak więc można się domyślić, miał na ten temat swoje przemyślenia.
   – Och, Loretta gdyby mogła, to rozpromowałaby każdą cząsteczkę samej siebie – powiedział, uśmiechając się lekko. Nie była to żadna obelga rzucona w stronę przyjaciółki. Bardzo zazdrościł jej tej cechy, bo sam chciałby mieć podobne podejście, co ona. Napił się łyka swojego szampana.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (1774), Philip Nott (2969), Victoria Lestrange (2740), Bell Dupont (1748), Laurent Prewett (3049), Logan Nott (1821)


Strony (3): 1 2 3 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa