• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[01.07.1972] Zielarskie pogotowie ratunkowe

[01.07.1972] Zielarskie pogotowie ratunkowe
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#1
22.10.2023, 00:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 28.07.2025, 16:57 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Dora Crawford - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Kiedy tylko list od Brenny wpadł w jej ręce, to serce jej stanęło w gardle, była gotowa przysiąc, że tak się właśnie stało. Potem natomiast zaczęło bić jak oszalałe, kiedy wybiegła na dwór zobaczyć straty i rozliczyć zyski, a było na co patrzeć. Grządki były niemal całe rozkopane, a rosnące na nich do tej pory rośliny częściowo albo wyrwane z korzeniami, albo zadeptane, a niektóre z nich były zwyczajnie częściowo zjedzone. Crawley najpierw stanęła nad tym wszystkim, łapiąc się za głowę i zaciskając piąstki na rozwichrzonych lokach, a potem już zwyczajnie osunęła się przed tym wszystkim na kolana, sięgając do pierwszej pokrzywdzonej rośliny, by oczyścić ją z ziemi i sprawdzić jej stan.
Dora była fanką wszelakich drugich szans i niejednokrotnie udawało jej się odratować zmarniałe, ledwo żywe rośliny, ale teraz musiała spojrzeć prawdzie w oczy i przyznać przed samą sobą, że większość z tych, które do tej pory beztrosko rosły w jej ogródku, aktualnie nie posiadały przed sobą zbyt świetlanej przyszłości. Szczególnie te, który dostały od życia potrójnie doświadczone i były jednocześnie wyrwane, zadeptane i nadjedzone.
Trwała tak przez dłuższą chwilę, przytulając do piersi zmaltretowany szczaw, który pierwszy nawinął się jej pod ręce, aż w końcu wstała i pogalopowała do domu, wciąż tuląc do siebie roślinę, niczym największy skarb. Złapała za pergamin i pióro, kreśląc parę słów do Franka (bo nie była pewna czy jest w domu, a miała teraz tyle na głowie) i posławszy list w drogę, przebrała się i pognała po schodach dalej, znowu na dwór.
Dopadła do szopy, która znajdowała się obok grządek i stanowiła raczej niewielką budkę, do której wrzucała ogrodnicze narzędzia głownie dlatego, żeby miała bliżej.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Asystent Królowej Balu
Tony papieru, tony analiz
Genialne myśli, tłumy na sali
Ma 165 cm wzrostu. Chuderlawy, blady, często z rumieńcami na policzkach (ma z tym problem). Przygarbiony, z reguły niepewny siebie, choć czasami ma przebłyski bohatera. Niebieskie oczy, brązowe włosy. Bywa w towarzystwie roślin albo zapalczywie chroni roślin.

Frank Longbottom
#2
22.10.2023, 13:52  ✶  
Wygłupiłem się - tak sobie pomyślałem, kiedy ten list do Alice już poleciał. Aż żałowałem, że nie śmigam na miotle tak jak ona, bo bym wziął miotłę i dogonił tę sowę, bo Alice nie mogła dostać takiego listu, bo przecież powinienem napisać go jeszcze raz. Zdecydowanie mniej paniczny i bardziej starannie napisany, ale ręce mi się trzęsły ze stresu, więc jak ja to miałem napisać, poza tym... nawet nie spojrzałem na stan ogródka, ale skoro Dora pisała, że jest źle, to pewnie było jeszcze gorzej. Taką miałem nadzieję, bo inaczej mnie Alice wyśmieje, że ja jakiś panikarz jestem. Choć nie... Jednak wolałem by nie było źle z tym ogródkiem. Byleby nie było źle z tym ogródkiem - powtórzyłem w myślach kilka razy, żeby właśnie tak się stało.
Zszedłem na dół, pozbywając się z siebie tego negatywnego myślenia. Nawet swobodnie przecierałem spocone dłonie o spodnie, kiedy mój przerażony wzrok padł na te grządki. To, co nas łączyło z Dorą, to troska o rośliny, a te... Wręcz łzy mi pociekły po policzkach, bo byłem tu milion razy i było tu tak ślicznie, a teraz to jakiś armagedon miał miejsce. Aż się wziąłem przytrzymałem płotu, bo to nie było coś, na co byłem w stanie patrzeć swobodnie.
- Kto tu wpuścił te psy!? - zapytałem z tej całej rozpaczy, z premedytacją chcąc od razu znaleźć winnego tego incydentu. Wołało o pomstę do nieba. To wszystko tak... tam... wszędzie... Aż brakowało mi słów. Nie sądziłem, że miałbym okazję oglądać taki kataklizm, a jednak... Jak Alice to zobaczy... O, właśnie! Alice!
Czym prędzej przetarłem policzki i wyprostowałem się, bo mi się przypomniało, że pewnie Alice będzie tu lada chwila. Nie chciałem by oglądała mnie w tym stanie. Co do tego też byłem zdecydowany. Przełknąłem gulę w gardle i dzielnie nawet złapałem za szpadę, z którą jednak ostatecznie musiałem się pomęczyć, bo mocno została wbita w ziemię, ale w końcu mi się udało ją wyciągnąć. Zamierzałem przekopywać ziemię, a przy okazji nieco się wyżyć z tych emocji paskudnych, bo mnie złość ogarnęła i rozpacz totalna.
- Zrobimy tu tak, że będzie jeszcze lepiej niż było. Dobre wieści są takie, że Alice mi pisała, że zaraz będzie z wujkiem... Ale nie wiem, czy jeszcze kogoś nie zgarnie po drodze - stwierdziłem trochę przez zęby, bo właśnie wbijałem szpadel w ziemię. Tak, zrobimy to jeszcze lepiej niż było - pocieszyłem się jeszcze raz w myślach, bo nie zamierzałem oddać się rozpaczy, tylko skupić już na przyszłości.
Dobry Wuja
brak cytatu bo Otto nie potrafi pisać
Okrągłą twarz okalają krótko ścięta, lekko kręcona, brązowo-rudawa czupryna, która jest pogrążona w nieładzie. Nie zwraca na nią jakiejś szczególnej uwagi, czego nie może powiedzieć o swoim sarmackim wąsie - ten nosi z największą dumą. Oczy ma takim samym kolorze jak jeden z trunków, które przyrządza - piwnym. Mierzy około metra siedemdziesięciu ośmiu centymetrów wzrostu, co nie czyni go najwyższym mężczyzną ale rekompensuje to sobie nie najgorszą budową ciała, zaprawioną pracą w ciężkich warunkach. Najczęściej przywdziewa szeroko pojęte koszule czy kożuchy, które wręcz uwielbia. Pachnie owocami, a czasem alkoholem, który nie zawsze oznacza, że coś wypił ale bardzo często tak właśnie jest.

Otto Abbott
#3
22.10.2023, 15:44  ✶  

Ładne, pełne słońca, długie dni zwiastowały, że lato zagościło już na dobre w dolinie Godryka, a wraz z nim zagościła Alice na kilka miesięcy zanim będzie musiała ponownie wrócić do szkoły. Otto oczywiście cieszył się z jej powrotu i gdyby mógł, to pozwoliłby jej zostać na tak długo jak tylko by chciała. Niestety na szali była jej edukacja, którą chcąc czy nie chcąc musiała ukończyć aby nie zostać skończoną analfabetką jak jej wujek.

Kiedy tylko dowiedział się od swojej ukochanej Sikoreczki, że jej kawaler, znaczy kolega ze szkoły ma problem, nie czekał ani chwili i czym prędzej ruszył aby zaprząc konia dla siebie oraz kucyka dla młodej Gryfonki. Dodatkowo chodziło przecież o Longbottomów, którzy mieszkali tutaj od zarania dziejów, a już na pewno tyle ile Abbott był w stanie sięgnąć pamięcią. Prawdę mówiąc była to też swego rodzaju forma odwdzięczenia się za ich pomoc, ponieważ nie raz czy nie dwa pomagali zbierać owoce w sadzie, który otaczał "Smakosza".

Posłał jej spojrzenie jakby chciał się zapytać - gotowa?, a następnie pomógł jej dosiąść swojego rumaka. O ile wiedział, że Alice nie potrzebowała żadnej asekuracji, wszak nie pierwszy raz jechała na przejażdżkę, tak Otto wolał się upewnić aby ta przejażdżka nie zamieniła się zaraz w wizytę w Mungu. Sprawdził jeszcze tylko czy wszystko jest tak jak być powinno, po czym dosiadł własnego konia - Pioruna i ruszyli w drogę do domostwa Longbottomów. Z jednej strony mieli kawałek drogi do siebie ale z drugiej podróż w doborowym towarzystwie sprawiała, że nim się zdążył zorientować, byli już na miejscu.

Zeskoczył sprawnie z konia i od razu poklepał go po boku za dobrą robotę. Abbott złapał za wodzę, co by Piorun nigdzie nie zwiał i podszedł do Sikorki aby jej pomóc zsiąść - Sikoreczko, pozwól sobie pomóc - rzekł do niej z uśmiechem, wyciągając pomocną dłoń w jej kierunku. Kiedy tylko upewnił się, że Greengrass stąpa już bezpiecznie po ziemi, złapał i jej kucyka - To ten Twój kawaler? - zapytał szeptem, przyglądając się jak ten młodzieniec haruje w pocie czoła. Będą z niego ludzie. Niech mnie Merlin osądzi jeśli się mylę... Pokiwał na zgodę z samym sobą - Mam nadzieję, że zastajemy Was w zdrowiu i dobroci. Dzień dobry - odezwał się do dzisiejszych wspólników całego zamieszania - Waćpanna pozwoli, że tutaj uwiąże konie. Wody jakbym mógł prosić dla nich to bym był rad co nie miara - dodał jeszcze, zwracając się bezpośrednio do Dory, rozglądając się po ogrodzie gdzie chyba jakiś tajfun przeszedł... To był prawdziwie straszny widok.

Widmo
Ludzie, którzy są szaleni rzadko zastanawiają się nad tym, czy są szaleni.
Na pierwszy rzut oka zauważyć można łobuzerski, pewny siebie uśmiech, zielone oczy, które na każdego patrzą radośnie. Ma twarz pokrytą sporą ilością piegów i lekko zadarty nos. Włosy są ogniście rude, proste, sięgają nad ramiona. Alice ma 153 centymetry wzrostu i waży 47 kilogramów.

Alice Greengrass
#4
22.10.2023, 17:34  ✶  

Alice nie uważała żeby list Franka był jakoś szczególnie przesadzony. Wiedziała, że dbał o rośliny, często bardziej niż o ludzi, więc wzięła sobie jego problemy do serduszka i poprosiła wujka o pomoc. Otto był człowiekiem, którego uważała za osobę radzącą sobie ze wszystkim, dobrą i wspaniałą, więc oczywiste było, że poprosi go o pomoc. Dumnie siedziała na swoim koniku i tuptała obok swojego wuja. Uśmiech nie schodził jej z twarzy. Czasami tęskniła za swoimi rodzicami, ale Otto i Josephine skutecznie zapełniali tę dziurę w sercu, a ona w podzięce za pomoc starała się im dać dużo uśmiechu. Utrata rodziców sprawiła, że Alice odrobinę wydoroślała, bo takie doświadczenia zostawiają piętno na sercu, ale nie zatraciła swojej naturalnej radości z chwil spędzonych z rodziną. Otto bardzo dobrze sobie radził w roli ojca zastępczego i to pomogło jej stanąć na nogi, a nie zatracić w smutku. Uwielbia pomagać Josephine w domowych obowiązkach i wiele się od niej uczy.

Alice, gdy wjechała na swoim koniku do ogródka Longbottomów wyglądała dumnie, majestatycznie i potężnie, bo tak właśnie się czuła. Chciała, aby Frank zzieleniał z zazdrości, że ma takiego super wujka, o którym mu dużo opowiadała. Z przyjemnością przyjęła pomoc wujka i zsiadła z konika. Wygląd ogródka był tragiczny, ale wygląd Franka pracującego w pocie czoła był wręcz przeciwny, a gdy Otto zadał jej pytani do ucha poczuła jak wypływa na jej twarz rumieniec.

– To Frank, mój przyjaciel wujku – mruknęła i podbiegła do Dory przytulając ją lekko. – Jak się czujesz? Zaraz wszystko naprawimy. Wujek ma siły za stu facetów, naprawi każdą rzecz! – uśmiechnęła się do niej, a potem podeszła do Franka. – Co mam zrobić? James też powinien być za chwilę – oparła dłonie o uda i patrzyła jak siłował się z ziemią, aby ją przekopać. Franek był taki silny.

prongs
I solemnly swear that I am up to no good!
Dobrze ubrany, żywiołowy dzieciak mierzący 169 centymetrów wzrostu. Wysportowany, w dobrej kondycji fizycznej. Jeżeli widzisz go poza Hogwartem w trakcie wakacji, dzwoń po magimilicję, bo to wagarowicz!

James Potter
#5
26.10.2023, 08:19  ✶  
Wychowany w rodzinie, gdzie na wszystko wystarczało pieniędzy, a chłopcy mogli być chłopcami, młody Potter nie miał jeszcze nigdy okazji podjąć się prawdziwie fizycznej pracy. Wszystko było jeszcze zabawą, nic nie było poważne - może oprócz młodzieńczych uczyć, tak ochoczo tłamszonych przez dorosłych, ale taki był już przecież ich urok, że stare dziady nic nie rozumiały. Prawda o nim i o jego obecności była więc taka: nie pojmował powagi sytuacji w nawet najmniejszym stopniu, ale był osobą na tyle towarzyską, aby widzieć list od Alice nie zadawać sobie zbyt wielu pytań i po prostu ruszyć „do Franka”, czyli po prostu do rodowej posiadłości Longbottomów, miejsca znanego również spokrewnionymi z nimi James'a (ale spójrzmy prawdzie w oczy - starsi ludzie to byli kompletni nudziarze, więc kojarzył ich głównie z tego, jak się w nich jako chłystek wpatrywał w nich zmieszany na rodzinnych przyjęciach).

- Uwaaaaaaaga! - Ryknął na całe gardło, pikując na miotle w stronę tych grządek, co je mieli obrabiać. Przy samej ziemi szarpnął za trzonek z całej swojej siły (miał jej ogromne pokłady - miał już NAŚCIE lat), cudem ratując się przed wleceniem w resztki jakiegoś rozszarpanego zielska, przeleciał obok Menodory hamując lot z całych sił, ale ostatecznie musiał wspomóc się nogami, żeby nie wlecieć w ścianę. Zahaczył więc stopą o grunt, spadł w dół, przetoczył się tak bardzo niezgrabnie, a później wstał, poprawiając przekręcone okulary. - Widzieliście to, wpadłem w panikę jak sobie przypomniałem, że... A nieważne. Myślicie, że mugole mnie widzieli? - Mówił to, podbiegając do nich, zupełnie jakby wszyscy tu zebrani nie mieli nic do roboty niż go nasłuchiwać z oddali. - Cześć wszystkim - kontynuował machając ręką, na przekór zdrowemu rozsądkowi. Tylko szybko, mówcie mu co miał robić, zanim do was dotrze, że to bez sensu.
Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#6
02.11.2023, 01:11  ✶  
Większość czasu jaki spędziła do przybycia Franka, poświęciła na cierpliwym przeczesywaniu grządek w poszukiwaniu wszelkich wcześniej zasadzonych na nich rośli, które natomiast teraz uległy częściowemu zniszczeniu lub pochowaniu żywcem. Założyła sobie ogrodnicze rękawiczki i tak grzebała, kucając nad kiedyś równiusieńkimi, wypielęgnowanymi grządkami, które były jej dumą.
Bora podniosła na Franka błękitne oczy, przez moment wpatrując się w niego bez słowa. Chciała podzielić się z nim pełnią swojego nieszczęścia, ale prawdę powiedziawszy, nie była chyba pewna kto właściwie psom na to wszystko pozwolił. Kto wypuścił je beztrosko z domu, tego nie wiadomo, ale przynajmniej Brenna bohatersko ukróciła ich niszczycielskie zapędy. Pokręciła więc głową, usta zatykając rąbkiem rękawiczki, za który złapała zębami, żeby ją łatwiej ściągnąć, bez brudzenia sobie mankietów.
- Jak cudnie - Dora klasnęła niemal w dłonie, uśmiechając się do niego szeroko, słysząc że będąc mieć tyle rąk do pomocy. Zsunięte z dłoni rękawice włożyła do kieszeni szerokich ogrodniczek, które na siebie założyła. Widok jej w takim stroju był co najmniej nietypowy, bo spodnie nosiła prawie nigdy. Tak samo jak Brenna cały czas w nich śmigała, tak ona ukochała sobie spódnice i teraz, nawet jeśli tego nie było po niej widać, czuła się odrobinę niezręcznie.
Nie musieli też z Frankiem długo czekać, niczym jak książę na białym koniu wjechał pan Abbott i towarzysząca mu Alice. Crawley szybciutko pozbierała się z klęczek i podchodząc szybkim krokiem, a może nawet podbiegając do gości i wiązanych przez nich koni.
- Dzień dobry - przywitała się grzecznie, łapiąc po drodze całkiem zwykłe wiadro. - Dziękuję z całego serca za przybycie, niech Bogini ma was w opiece - pokiwała głową, uśmiechając się do Otto wesoło, a wiadro natomiast stawiając między uwiązanymi końmi. Objęła Alice rękoma, przytulając ją do siebie. - Oh, Alice, bywało lepiej, ale już jest całkiem nieźle. Naprawdę bardzo dobrze cię widzieć - wypuściła ją i machnęła w kierunku wiadra dłonią, rzucając zaklęcie powiększające, tak by zwierzęta mogły wygodnie się z niego napić. Napełniła je też wodą, zaraz po tym odwracając się do zebranych.
- Oczyścić grządki, posegregować ten cały bałagan na to, co jeszcze da się uratować, a co niestety nie wróci do ziemi, przejrzeć zapasy które nakupowała Brenna, a potem zasadzić od nowa. - zaczęła wyliczać na palcach dłoni, jakby nie chcąc o czymkolwiek zapomnieć. - To co nie wróci do ziemi najlepiej nie wyrzucać, bo część można wrzucić do słoiczków na składniki do eliksirów, żebym miała pod ręką - dodała jeszcze, zanim powietrze przeciął krzyk Pottera, a kiedy tylko Crawley wzniosła oczy ku niebu, zobaczyła jak ten pikuje na miotle w ich stronę. Nabrała powietrze do płuc, zatchnąwszy się niemal przy tym i dłońmi sięgając do ust w przerażonym geście i przez moment trwała tak, nawet kiedy chłopak nie zarył w i tak zdewastowane grządki, a zamiast tego podciągnął trzonek ku górze. Zarył w ziemię, przekoziołkował, ale podniósł się, na całe szczęście. Nawet jeśli stał na własnych nogach, Dora wyrwała do przodu, dopadając do niego zaraz.
- Na wszystko co święte, nic ci nie jest? - zapytała, gorączkowo oglądając go sobie, krążąc dookoła niego i podnosząc mu ręce ku górze, tak dla pewności, a potem i otrzepując go ze wszystkiego co wydało jej się podejrzane.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Asystent Królowej Balu
Tony papieru, tony analiz
Genialne myśli, tłumy na sali
Ma 165 cm wzrostu. Chuderlawy, blady, często z rumieńcami na policzkach (ma z tym problem). Przygarbiony, z reguły niepewny siebie, choć czasami ma przebłyski bohatera. Niebieskie oczy, brązowe włosy. Bywa w towarzystwie roślin albo zapalczywie chroni roślin.

Frank Longbottom
#7
06.11.2023, 22:19  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 06.11.2023, 22:22 przez Frank Longbottom.)  
Och, Alice to na tym koniu wyglądała dumnie, majestatycznie i potężnie. Aż mi z wrażenia serce stanęło na chociażby sekund parę, a szpada wyleciała z dłoni. Nie wiedziałem, że jeździła również konno, ale w sumie się nie dziwiłem, bo we wszystkim była doskonała i najlepsza. Pewnie brała latem udziały w szaleńczych wyścigach i się wszyscy jej obawiali, chcąc stanąć z nią w wyścigu. Byłem pewny, że niewielu było takich śmiałków. Zdecydowanie. Ale... nie musiała mi o wszystkim opowiadać, z pewnością nie o wszystkim mi mówiła. Zdecydowanie. Albo to coś było nowego może? Świetnie sobie radziła z tym koniem. Pewnie wszystkiego nauczył ją wujek.
Cóż, sam nie wiedziałem, jaka była prawda, więc zacząłem kopać dalej, szczególnie kiedy Alice wspomniała, że jej wujek miał siły za stu facetów, a ja nie miałem siły wcale. Takie miałem wrażenie, przeogromne wrażenie, dlatego też próbowałem wygrać z tą opinią, może sam z sobą, chcąc przekopać cały ten ogródek, bo się uparłem, bo dam radę, chociażbym miał tu zejść. W głębi serca chciałem zaimponować Alice tak, jak ona imponowała mi, ale to raczej nie było możliwe. Byłem nudny, powolny i za bardzo skupiony na roślinach, bo nie potrafiłem na nią normalnie patrzeć i się normalnie odzywać, tylko coś mi zatykało wtedy krtań.
Tak też Dora uprzedziła mnie z tym, co tam było do zrobienia. Ja tylko wpatrywałem się w Alice by w końcu pokazać jej puste kosze na rośliny i jeszcze te sadzonki, co ciocia Brenna musiała je już zakupić i przytargać.
- Sporo do zrobienia jest - odparłem jedynie i odsunąłem się co nieco, ciągnąć za sobą Alice i swój oręż do przekopywania aby zrobić miejsce dla Jamesa do zderzenia się z ziemią. Cóż, ja to już byłem przyzwyczajony do takich zagrywek ze strony Alice i Jamesa, ale Dora to jednak nie. Machnąłem ręką niby się nie kłopotała, ale ta już była obok Pottera. - Nie ma co się przejmować - dodałem, ale raczej już nikt mnie nie słyszał, bo zapewne towarzystwo skupiło się na Jamesie.
- Możesz się zająć tymi pozostałymi roślinkami i ich sortowaniem, co robi Dora, albo grabić przekopaną ziemię - rzuciłem już do Alice, puszczając powoli jej rękę, jak gdybym się zapomniał i chciał to ukryć, zaraz się rozejrzałem po obecnych i nieśmiało wróciłem spojrzeniem do Alice. Wzruszyłem ramionami, bo ze mnie dowódca był żaden, więc mogła się zająć czymkolwiek chciała. Byleby praca szła do przodu. Ja ponownie złapałem się za szpadę i zamierzałem kopać by jak najszybciej powrócić ogródek do poprzedniego układu. A nawet lepszego, tak jak mówiłem.
Dobry Wuja
brak cytatu bo Otto nie potrafi pisać
Okrągłą twarz okalają krótko ścięta, lekko kręcona, brązowo-rudawa czupryna, która jest pogrążona w nieładzie. Nie zwraca na nią jakiejś szczególnej uwagi, czego nie może powiedzieć o swoim sarmackim wąsie - ten nosi z największą dumą. Oczy ma takim samym kolorze jak jeden z trunków, które przyrządza - piwnym. Mierzy około metra siedemdziesięciu ośmiu centymetrów wzrostu, co nie czyni go najwyższym mężczyzną ale rekompensuje to sobie nie najgorszą budową ciała, zaprawioną pracą w ciężkich warunkach. Najczęściej przywdziewa szeroko pojęte koszule czy kożuchy, które wręcz uwielbia. Pachnie owocami, a czasem alkoholem, który nie zawsze oznacza, że coś wypił ale bardzo często tak właśnie jest.

Otto Abbott
#8
08.11.2023, 21:41  ✶  

Ta ich mała Sikoreczka to rosła jak na drożdżach i już się zaczęła za kawalerami rozglądać. I słusznie zresztą! Zasługiwała na jakiegoś takiego dobrego narzeczonego co by miał fach w dłoniach ale też takiego co by o nią dbał jak nikt inny - No mówię przecież... - dodał ale Alice chyba tego nie usłyszała bo wyrwała jak poparzona w kierunku całego zgromadzenia. Zawsze to się tak mówiło przecież, że "to tylko przyjaciel". Śpiewka stara jak świat. Alice myślała, że Otto nie mówił tego samego o Józefinie? No bo jeżeli tak to była w wielkim błędzie. Ahh ta nasza młodzież kochana uśmiechnął się pod nosem, poprawiając przy okazji wąsa - Ależ cała przyjemność po naszej stronie waćpanno - zapewnił Dorę, przyglądając się przez moment czy konie na pewno są dobrze uwiązane. To by była dopiero heca jakby im uciekły podczas prac w ogrodzie.

Abbott wsłuchiwał się w słowa kierowniczki tej operacji. Sam nie miał jakiegoś wielkiego podręcznikowego doświadczenia w kwestii roślin, a już na pewno nie miał żadnych kwitów, które mogłyby potwierdzać jego umiejętności - był samoukiem. Uczył się na własnych błędach i z podań ludowych, które zasłyszał od innych ludzi - Jasna sprawa - komentował, napełniając fajkę odrobiną tytoniu, który zaraz podpalił i zaciągnął się dymem. Niestety, uzależnienia miały to do siebie, że nie dało się bez nich żyć. A niech to dunder świśnie! Otto się lekko wystraszył kiedy jakiś młodzieniec przyleciał i o mały włos nie rozbił sobie łba o ścianę - Na brodę Merlina! - ruszył za Dorą w kierunku Jamesa - Na pewno nic się nie stało? - dopytał jakby to samo pytanie nie było wystarczające aby się tego dowiedzieć. Szybko jednak odpuścił i pozostawił sprawę młodego kaskadera w rękach Dory, a sam podszedł w kierunku Franka (a może powinien już mówić "zięcia"?), zabierając po drodze drugą łopatę aby mu trochę dopomóc w tej nierównej walce.

- Jeżeli waść chcesz to możesz trochę odpocząć. Jeno już się chyba trochę nakopałeś - odezwał się do Longbottoma, wbijając łopatę pod lekkim kątem i dobijając ją nogą aby nie musieć aż tak wykorzystywać siły własnych ramion. Nie była to żadna uraza, a przynajmniej w mniemaniu Otta, wszak dużo zostało już przekopane, a i nie chciał aby Frank się za bardzo przemęczył. Chłopak przecież nie po to zjechał z tej swojej szkoły aby teraz mieć pół wakacji zakwasy od tego całego wysiłku.

Z uśmiechem na ustach i fajką w buzi, Abbott zabrał się za przekopywanie poletka. Co kilka zamachnięć zatrzymywał się aby zaciągnąć się z fajki i tym samym chwilę sobie odpocząć. Ukradkiem też zerkał w stronę Alice, ponieważ chciał mieć pewność, że też sobie radzi... bo jeżeli nie, to zaraz by jej pomógł.

Widmo
Ludzie, którzy są szaleni rzadko zastanawiają się nad tym, czy są szaleni.
Na pierwszy rzut oka zauważyć można łobuzerski, pewny siebie uśmiech, zielone oczy, które na każdego patrzą radośnie. Ma twarz pokrytą sporą ilością piegów i lekko zadarty nos. Włosy są ogniście rude, proste, sięgają nad ramiona. Alice ma 153 centymetry wzrostu i waży 47 kilogramów.

Alice Greengrass
#9
11.11.2023, 19:31  ✶  

Gdy usłyszała ryk nad głową i spojrzała w górę w jej głowie pojawiły się myśli; czy to ptak? Czy to sowa? Nie to James Potter na swojej miotle. Z jej gardła wydostał się wesoły śmiech, gdy chłopak zaczął pikować w dół, a potem zarumieniła się czując dłoń Franka na swojej i jego próbę ochronienia jej przed Potterem. Nie cofnęła jednak dłoni, gdyż Longbottom trzymał ją zbyt mocno, aby było to możliwe, a jej uwagę przykuło sprawne opanowanie miotły przez Jamesa. Uwielbiała to jak ten chłopak potrafił panować nad miotłą. Zawsze go chętnie obserwowała i czasami nawet powtarzała jego ruchy, aby być jeszcze lepszą niż dotychczas. Już miała dopaść Pottera, aby mu odpowiedzieć, ale Dora była szybsza i zaczęła go oglądać. Alice tylko cicho zachichotała, bo to nie miało sensu. James przecież więcej sobie obijał podczas meczów w szkole niż przy takim lekkim lądowaniu jakie im dzisiaj zafundował. Po chwili dotarło do niej, że Frank naprawdę trzymał jej dłoń, więc gdy ten ją tak niezręcznie puścił swoje schowała natychmiast do kieszeni ogrodniczek. Spojrzała na kosze, które wskazał i pokiwała głową.

– Tak! Dobra! – odpowiedziała szybko próbując opanować swoje skrępowanie zaistniałą sytuacją. – James! – krzyknęła do chłopaka i pomachała mu, aby do nich dołączył. – Frank przekopie ziemię, ty ją zagrabisz, a ja zrobię dziury na roślinki, aby je potem tam wsadzić i zakopać – powiedziała szybko – Lepiej żeby Jimi zajął się grabiami, bo rośliny to by zniszczył i zrobił zapewne złe odstępy między dziurami – sprostowała szybko, dlaczego nie wykonała polecenia swojego przyjaciela. Gdy podszedł do niej ich wujek uśmiechnęła się jeszcze szerzej.

– Wuuujku, tu jest tyle roboty, że nie ma czasu odpoczywać, prawda Frank? – spojrzała na niego, a potem wzięła grabie. – W sumie jak wy będzie razem przekopywać grządki, to ja z Jamesem przegrabię za wami teren i będzie jeszcze szybciej – zauważyła.

prongs
I solemnly swear that I am up to no good!
Dobrze ubrany, żywiołowy dzieciak mierzący 169 centymetrów wzrostu. Wysportowany, w dobrej kondycji fizycznej. Jeżeli widzisz go poza Hogwartem w trakcie wakacji, dzwoń po magimilicję, bo to wagarowicz!

James Potter
#10
19.11.2023, 15:26  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.11.2023, 15:27 przez Eutierria.)  
Chłopaczyna, do którego dobiegła Menodora wydawał się być bardziej rozbawiony zaistniałą sytuacją, niż przerażony - nic mu raczej nie było, przynajmniej na pierwszy rzut oka, no może oprócz przekrzywionych okularów, ale je sobie poprawił, więc wszystko już było dawno i nieprawda.

- Nieee, no coś ty, jakby mnie miało pokonać coś takiego, to nigdy byśmy nie zdobyli tego pucharu Quidditcha - odpowiedział głupkowato, śmiejąc się lekko z jej troski, ale nie z taką drwiną, tylko po prostu ze speszeniem. Co ona była jego mamą czy coooo? Ale nie powiedział jej nic niemiłego i się do tego jak taki typowy nastolatek zaczerwienił, jak to dziecię stojące na kartonie na straganie, kiedy mama każe ci przymierzać którąś z kolei kurtkę.

A poza tym...

- FRANK, SŁYSZAŁEM TO, MOGŁEM TAM ZGINĄĆ - krzyknął do niego, a potem od razu odwrócił się do Menodory i Otto - nie mogłem, ale chciałem mu to powiedzieć, żeby się potem zastanawiał. - Abbotta to najwyraźniej nie obchodziło, bo sobie poszedł bardzo szybko, Menodorę chyba bardziej, więc nie poszedł od razu do Alice, chociaż ta go wołała - tylko pomachał do niej ręką. Siłą rzeczy nie miał okazji ani dowiedzieć się, o co chodziło, po co był tu potrzebny. Dotarło do niego jedynie: „Frank potrzebuje pomocy do przekopania ogrodu”, ale to przecież Crawley zebrała ich wszystkich w kółko (widział to z góry bardzo dobrze) i wydawała im jakieś polecenia. - Nie chcę was rozczarować, ale ja nigdy nie trzymałem w rękach łopaty. - Było to po nim wyraźnie widać, ubrał się tak, jak bogaty człowiek wyobrażał sobie kogoś pracującego w polu, a nie ktoś, kto faktycznie w nim pracował. Był przecież rozpieszczonym dzieciakiem mającym odziedziczyć niemałą fortunę, a nie sadownikiem...

@Menodora Crawley @Frank Longbottom @Otto Abbott @Alice Greengrass
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Dora Crawford (1528), James Potter (936), Frank Longbottom (1227), Alice Greengrass (848), Otto Abbott (1235)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa