07.12.2023, 04:14 ✶
Dora wrzuciła resztę monet do portmonetki i uśmiechnęła się dziękczynnie do sklepikarza, kiedy chowała ją do kieszeni. Była niewielka, na zatrzask, ale spełniała swoje funkcje, a przede wszystkim - wyglądała obłędnie. Dostała je na piętnaste urodziny i od tamtej pory nigdy się z nią nie rozstawała (i to wcale nie dlatego, że nosiła w niej pieniądze), ale dlatego że przypominała żabkę. Z wierzchu ziela, z wyhaftowanymi oczami, łapkami, ale też dla urozmaicenia - drobnymi kwiatuszkami, które dodawały jej uroku. Kiedy się ją otworzyło, w środku okazywała się wyłożona czerwonym materiałem, co w całości przypominało otwierającą buzie żabę. Nie raz, nie dwa wyciągała ja z kieszeni tylko po to, żeby się komuś nią pochwalić i kochała ją całym swoim serduszkiem.
Teraz jednak, uwolniwszy się od niej, złapała za właśnie zakupione przedmioty. Przez ramię miała już przewieszoną torbę, z której wystawały jakieś zielone kłącza przygarniętej dzisiejszego dnia rośliny, ale była ona tak spora, że nie chciała pchać obok niej więcej rzeczy. Z resztą, i tak miała już wracać, więc wystarczyło tylko znaleźć punkt sieci Fiuu i teleportować się do domu. Złapała więc za dwa opasłe tomiszcza, za które właśnie zapłaciła zdecydowanie zbyt dużo pieniędzy, dociskając je przedramieniem do piersi i pożegnała się z właścicielem, cała w skowronkach wychodząc z księgarni i ruszając wesołym, podrygującym krokiem w dół ulicy. W głowie już układała plany na resztę dnia, w pierwszej kolejności ustawiając doglądnięcie ogródka, a potem... potem będzie miała już nieskończenie wiele czasu, żeby przejrzeć dzisiejszy nabytek w postaci pozycji traktujących o zastosowaniu teorii alchemicznych a praktyce. Może i nie były to pierwsze tego typu księgi jakie posiadała, ale już dawno odkryła, że różne wydania zróżnicowany sposób podchodzą do zadanego tematu, a różne punkty spojrzenia poszerzały wiedzę i zwyczajnie sprawiało jej to wszystko przyjemność.
Teraz jednak, uwolniwszy się od niej, złapała za właśnie zakupione przedmioty. Przez ramię miała już przewieszoną torbę, z której wystawały jakieś zielone kłącza przygarniętej dzisiejszego dnia rośliny, ale była ona tak spora, że nie chciała pchać obok niej więcej rzeczy. Z resztą, i tak miała już wracać, więc wystarczyło tylko znaleźć punkt sieci Fiuu i teleportować się do domu. Złapała więc za dwa opasłe tomiszcza, za które właśnie zapłaciła zdecydowanie zbyt dużo pieniędzy, dociskając je przedramieniem do piersi i pożegnała się z właścicielem, cała w skowronkach wychodząc z księgarni i ruszając wesołym, podrygującym krokiem w dół ulicy. W głowie już układała plany na resztę dnia, w pierwszej kolejności ustawiając doglądnięcie ogródka, a potem... potem będzie miała już nieskończenie wiele czasu, żeby przejrzeć dzisiejszy nabytek w postaci pozycji traktujących o zastosowaniu teorii alchemicznych a praktyce. Może i nie były to pierwsze tego typu księgi jakie posiadała, ale już dawno odkryła, że różne wydania zróżnicowany sposób podchodzą do zadanego tematu, a różne punkty spojrzenia poszerzały wiedzę i zwyczajnie sprawiało jej to wszystko przyjemność.
The woods are lovely, dark and deep,
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep.
But I have promises to keep,
And miles to go before I sleep.