• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena poboczna Dolina Godryka Knieja Godryka v
« Wstecz 1 2
1972, Wiosna, Ostara | Na ratunek przyszła wiosna - Poszukiwania

1972, Wiosna, Ostara | Na ratunek przyszła wiosna - Poszukiwania
Czarodziejska legenda
Wilderness is not a luxury but a necessity of the human spirit.
Czarodzieje dążą do zatarcia granicy pomiędzy jaźnią i resztą natury, wchodząc tym samym na wyższe poziomy świadomości. Część z nich korzysta do tego z grzybów, a część przeżywa głębokie poczucie spokoju i połączenia podczas religijnych obrzędów i rytuałów. Ostatecznie jednak ciężko opisać najgłębsze wewnętrzne doświadczenia i uznaje się, że każdy z czarodziejów odczuwa je na swój sposób. Zjawisko to nazywane jest eutierrią.

Eutierria
#1
21.11.2022, 02:10  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 20.12.2023, 20:26 przez Morgana le Fay.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Rozliczono - Nora Figg - osiągnięcie Piszę, więc jestem


Na ratunek przyszła wiosna


Sabat z okazji równonocy wiosennej odbywa się na polanie ognisk. Jest to położona niedaleko Doliny polana, na której odbywają się różnego rodzaju sabaty i obrzędy. Została z tego powodu zaklęta i odcięta od świata mugoli - osoby i istoty niemagiczne nie mogą wkroczyć na jej teren, nie widzą też tego, co się na niej dzieje. Na jej krawędzi ustawione zostały wielkie głazy z wyrytymi na nich runami. Kwiaty i trawa na polanie ognisk rosną w dziwny sposób, jakby jakaś niewidzialna siła kazała im pochylać się na bok i tworzyć kształt wielkiego wiru. Na samym jego środku nie rośnie już nic - znajduje się tam kupa wypalonej ziemi i kamieni, na których podczas sabatów rozpalane są wielkie ogniska. Postacie do Doliny mogły dostać się na miotle, za pomocą teleportacji, kominkiem lub innym, dowolnym środkiem transportu. Następnie podążają wytyczoną i oświetloną ścieżką na chronioną zaklęciami polanę. Z okazji Ostary na polanie ognisk rozstawiono wielkie stoły i wozy zastawione jedzeniem, suszonymi kwiatami i paczkami pełnymi nasion. Więcej podstawowych informacji fabularnych możecie znaleźć tutaj.


Zbieranie jajek


Na skraju polany, nieopodal wejścia w głąb kniei, znajduje się stoisko, przy którym pani Isobel rozdaje chętnym zaczarowane kosze. Oto uwielbiana szczególnie przez dzieci (ale oczywiście nikt nie jest tutaj wykluczony!) tradycja zbierania ukrytych w lesie czekoladowych jaj. Drzewa będące skrajem pola gry owinięte są żółtą wstążką blokującą przejście, dzięki czemu biorący w niej udział czarodzieje są bezpieczni - nie zgubią się, ani nie trafią na dziką zwierzynę.

Całą grę możecie zawrzeć w jednym poście, ale jeżeli chcecie grać tu w kilka osób - możecie podzielić ten kolosalny post na kilka mniejszych (zależy to tylko i wyłącznie od was). Gra zaczyna się w południe i trwa do godziny piętnastej. W tym czasie postacie mogą wziąć koszyki od kapłanki kowenu i udać się na spacer po kniei. Na swojej drodze natrafią na różną ilość jajek. W celu odczytania tego, na ile jajek trafiliśmy, korzystamy z planszy:

[Obrazek: Untitled_Artwork.png]

Oznaczenia pól


Zielone pole - znajdujesz jajko.
Pomarańczowe pole - znajdujesz jajko, jeżeli masz percepcję na poziomie ◉◉◉○○ lub wyższym.
Niebieskie pole - cofasz się o dwa pola.
Fioletowe pole - dookoła siebie nie widzisz żadnych jajek.
Czerwone pole - jajko wyskakuje ci z koszyka i ucieka (jeżeli nie posiadasz żadnego, nie gubisz nic). Jeżeli postać jest pechowcem, gubi wszystkie jajka.
Jasnoróżowe pole - jeżeli twoja aktywność fizyczna jest na poziomie ◉◉○○○ lub niższym, postać skręciła sobie kostkę i kończy grę, potrzebuje pomocy uzdrowiciela.


Dodatkowe efekty zawad


Zbieracz i wysoka stawka - postacie wpadną w olbrzymią frustrację, jeżeli nie wygrają. Jeżeli nie posiadają przewagi kłamstwo, denerwują się tak bardzo, że ich uszy stają się czerwone.
Nerwica natręctw - jeżeli postać zdobędzie nieparzystą liczbę jajek, odrzuci pod koniec jedno jajko.
Niezdarny - pod koniec rozbijasz jedno jajko.
Głodomór - pod koniec zjadasz jedno jajko.
Miastowy, brak ruchu - postać musi dostosować się do efektu jasnoróżowego pola po minięciu go, nawet jeżeli na nim nie stanie.
Ślepy - po zakończeniu gry postać wychodzi poza obszar wstążek i gubi się w lesie. Niezbędna jest interwencja Mistrza Gry.


Sposób gry


1. Napisz post wejściowy i na końcu rzuć kością k10.
2. Zinterpretuj wynik.
3. Edytuj posta i dopisz do niego dalszą część swojej podróży po kniei, uwzględniając uzyskany na kostce efekt.
4. Rób to tak długo, aż postać nie wyjdzie poza planszę.

Jeżeli chcesz grać w kilku postach, sposób gry jest ten sam, po prostu rozdzielasz jedną wiadomość na więcej mniejszych. Proszę jednak aby takie posty miały przynajmniej dwieście słów zawartości, żeby nie spamować w wątku krótkimi wiadomościami.

Na końcu posta zapisz wyraźnie ilość zebranych jajek.

17 grudnia Mistrz Gry napisze tutaj post podsumowujący i rozda nagrody. Założy w nim, że postać przyszła o piętnastej na rozdanie nagród. Jeżeli jest inaczej i rezygnujesz z otrzymania nagrody, poinformuj mnie drogą prywatnej wiadomości.

Jeżeli jako gracz masz trudności z odczytaniem kolorów, skontaktuj się ze mną drogą prywatnej wiadomości. Oznaczę pola literowo.

Przydatne kody:

[roll=1d10] - rzut k10
[pozafabularna][/pozafabularna] - kod na ukrycie rzutów i notatek


there is mystery unfolding
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#2
21.11.2022, 17:03  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.11.2022, 00:40 przez Erik Longbottom.)  

Nie było co się oszukiwać, marzec okazał się nadzwyczaj intensywnym miesiącem i nie było to coś, co Erik przewidział lub na co się przygotował z dużym wyprzedzeniem. Ostatnie kilka tygodni spędził na przygotowywaniu wraz z innymi członkami rodziny aukcji charytatywnej, a teraz jeszcze musiał się uporać z następstwami tego wydarzenia. Nic dziwnego, że z takim entuzjazmem zareagował na propozycję panny Figg, by wspólnie wyruszyć na poszukiwania czekoladowych jaj. Prawdę mówiąc, zrobiłby o wiele więcej, aby wymknąć się z domu na te kilka godzin i zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.

Choć osobiście wolałby wybyć gdzieś dalej, może nawet w okolice Londynu, tak Ostara zdawała się spełniać wiele warunków, które w jego głowie jawiły się jako podstawowe wyznaczniki tego, czy zdoła tego dnia odpocząć i uspokoić myśli. Mając nadzieję, że nie pomylił godziny spotkania z przyjaciółkę, tuż za progiem rodzinnej posiadłości po prostu teleportował się na odcięty od reszty świata na czas wiosennej równonocy teren.

Po przywitaniu się z kilkoma znajomymi twarzami przy licznych straganach ruszył w stronę polany, gdzie czekała już na niego jego towarzyszka i to nie z jednym, a z dwoma wiklinowymi koszami. Ach, jak ona o niego dbała! Uśmiechnął się pod nosem, zapinając guziki płaszcza, który postanowił tego dnia przywdziać, aż po samą szyję. Skłonił głowę na powitanie Norze i wziął od niej koszyk, kręcąc nim zręcznie.

— To wyjście, to był doskonały pomysł. Chyba właśnie tego potrzebowałem po tym całym balu. Chwili odpoczynku na łonie natury — przyznał, gdy zapuścili się już w pobliskie chaszcze. — Dobrze, że Brenna jednak potrzebuje paru dni na naładowanie baterii, bo trochę się boję, co by wymyśliła, gdyby przyszło nam jeszcze coś organizować w ramach równonocy.

Pokręcił głową. Chociaż żartobliwe narzekanie na siostrę nie było w jego przypadku jakimś wielkim odstępstwem od normy, tak teraz mówił ze względną powagą. Może i wyjaśnili sobie parę spraw w związku z jej wybrykiem, tak ciężko było mu się wyzbyć swego rodzaju urazu. Może parę godzin poza domem pozwoli mu nieco zdystansować się od ostatnich zdarzeń? Oby, pomyślał młody Longbottom, wzdychając ciężko i rozglądając się po pobliskich krzakach.

— A ty jak się czujesz? Odchorowałaś już tę imprezę? — Zerknął kątem oka na Norę. Pamiętał, że kobieta wypiła wtedy co nieco. Nie miał zamiaru jej oceniać, bo każdy miał prawo czasami wlać w siebie nieco więcej, niż zazwyczaj, ale wolał być zorientowany w sytuacji. — W każdym razie, co by się nie działo, mam w planach zająć w tych zawodach wysokie miejsce. Mam nadzieję, że dziecko żadnego z sąsiadów się nie rozpłacze przez to.


Rzut 1d10 - 9

Fioletowe pole - dookoła siebie nie widzisz żadnych jajek.
Efekt: Erik nie znajduje żadnego jajka.
Aktualne pole: Erik znajduje się na polu 9.

Liczył, że z uwagi na ostatnie wydarzenia szczęście mu dopisze i już na samym początku znajdzie jakiś ciekawy fant w formie czekoladowego jaja. Tak się jednak nie stało i wokół widział tylko krzaki, drzewa, mniejsze lub większe kamienie oraz tu i ówdzie kwiatki, które zdawały bardzo powoli budzić się do życia. Cóż, może jednak los się jeszcze odmieni.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Chichot losu
I’m not looking for the knight
I’m looking for the sword
Brązowe, niezbyt długie włosy, często rozczochrane. Wzrost wysoki jak na kobietę, bo mierzy sobie około 179 centymetrów wzrostu. Twarz raczej sympatycznie ładna niż piękna, nie wyróżniająca się przesadnie i rzadko umalowana. Brenna porusza się szybko, energicznie, głos ma miły i rzadko go podnosi. Ubiera się różnie, właściwie to okazji - w ministerstwie widuje się ją w umundurowaniu albo w koszuli i garniturowych spodniach, kiedy trzeba iść gdzieś, gdzie będą mugole, w Dolinie w ubraniach, które ujdą wśród mugoli, a na przyjęcia i bale czystokrwistych zakłada typowe dla tej sfery zdobione szaty. W tłumie łatwo może zniknąć. Jeżeli używa perfum, to zwykle to jedna z mieszanek Potterów, zawierająca nutę bzu, porzeczki i cedru, a szamponu najczęściej jabłkowego, rzecz jasna też potterowskiego.

Brenna Longbottom
#3
21.11.2022, 20:07  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.11.2022, 21:40 przez Brenna Longbottom.)  
Co przyciągnęło Brennę do Kniei?
Może to, że mieszkała zaledwie o rzut kamieniem od niej. Może obawa, że takie święto to doskonała okazja dla śmierciożerców, więc wolała mieć oczy szeroko otwarte. A może…
…może po prostu tak bardzo lubiła czekoladę, że nie potrafiła odpuścić.
Istniała szansa, że chodziło o wszystkie te trzy rzeczy. Chociaż chyba, tak naprawdę, motywacja była jeszcze inna. Chciała przez chwilę zginąć w tym tłumie, anonimowa postać, jedna z wielu. Nie myśleć o Voldemorcie, śmierciożercach, śmierci: o tych wszystkich rzeczach, którymi zajmowała się przez dwa ostatnie dni i noce. Zresztą nie zamierzała zostawać długo...
Wokół kręciły się całe tabuny ludzi, z których większość Brenna znała albo przynajmniej kojarzyła. Wyjątkowo jednak nie dopadała nikogo, by zacząć gadać mu za uchem. Głównie pewnie dlatego, że miała już do tego kuzynkę.
- Trochę nie wierzę, że to robię – westchnęła, unosząc koszyk. W drugiej ręce trzymała różdżkę (oficjalnie, jakby nie mogła dosięgnąć jakiegoś jajka, wcale nie miała paranoi, ani trochę). Rozglądała się, wypatrując zarówno samych czekoladowych niespodzianek, jak i... potencjalnych problemów. – Nawet nie mogę się usprawiedliwiać, że to tak po pijanemu, bo nic nie piłam. Chociaż mnie pociesza, że wy dwoje też to robicie. Znaczy, szukanie jajek. W Ostarę. Chyba ostatni raz kręciłam się tu za nimi… dwanaście lat temu? Pamiętasz, Mav? Jakimś cudem wyszłam poza obszar poszukiwań i zawędrowałam aż do sąsiedniej wsi. Nikt nie miał pojęcia, jak to zrobiłam, a ja już najmniej – rzuciła, spoglądając na Mavelle i Patricka.
Machnęła koszykiem, postępując kilka kroków i rozglądając się pośród krzewów oraz paproci, za ukrytymi jajkami czekoladowymi.
- Jeżeli nagle wpadłoby mi do głowy przebierać się za królika albo coś takiego, powstrzymajcie mnie, dobrze?

Rzut 1d10 - 7

wiadomość pozafabularna
(Pomarańczowe pole - znajdujesz jajko, jeżeli masz percepcję na poziomie ◉◉◉○○ lub wyższym.)

Przystanęła. Jajko było bardzo przemyślnie ukryte, owinięte w zieloną folię, przez co nieomal ginęło pomiędzy roślinami. Brenna zdołała je jednak wypatrzeć i pochyliła się, by wrzucić swoją pierwszą zdobycz do koszyka...

Rzut 1d10 - 8


wiadomość pozafabularna
7 + 8 = 15, zielone pole, jajko numer dwa)
- O, patrzcie, następne - oświadczyła, kiedy ledwo zrobiła parę kolejnych kroków, a już wypatrzyła kolejną zdobycz. - Aż mam ochotę od razu je zjeść.


Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#4
21.11.2022, 20:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.11.2022, 02:42 przez Florence Bulstrode.)  
Las nie był naturalnym środowiskiem dla Florence Bulstrode. To nie tak, że jej wiedza o roślinach czy eliksirach była absolutnie zerowa, ale ostatni raz na wycieczce "poza miastem" była... właściwie nie pamiętała kiedy. Połowę swojego czasu spędzała w Mungu, jakieś czterdzieści procent w kamienicy na Horyzontalnej (wliczając w to czas na spanie), pozostałe dzieląc między wyprawy na Pokątną i nieliczne obowiązki towarzyskie.
Zdążyła już praktycznie zapomnieć, jak wyglądają drzewa.
Może to dlatego mierzyła je co jakiś czas podejrzliwym spojrzeniem, jakby spodziewała się, że któreś okaże się wierzbą bijącą i postanowi ją zaraz zamordować. Nogi stawiała bardzo uważnie, bo rzecz niesłychana, okazało się, że korzenie drzew bywają bardzo podstępne, chowają się w mchu i paprociach. Nie wspominając już o innych pułapkach, takich jak pajęczyny, wplątujące się we włosy, gałęzie, niecnie czepiające się spódnicy (no doprawdy, jak one śmiały?!), dołki, przemyślnie skryte w trawie.
Florence po trzech minutach zaczęła się zastanawiać, co jej w ogóle strzeliło do głowy, że tu weszła. (Chyba miała jakieś mgliste myśli o tym, że należałoby wreszcie wyjść ze szpitala, może poodychać, poruszać się. Prawdopodobnie instrukcje dla pacjentów, które wygłaszała w ostatnich dniach, udzieliły się jej zbyt mocno. Przecież to pacjenci powinni dbać o siebie, nie ona! Ewentualnie chciała nie myśleć o znakach, snach i wizjach...) Po pięciu, gdy cudem uniknęła skręcenia nogi, była jednak już pochłonięta inną myślą: jak wiele osób dziś może potrzebować po tej zabawie pomocy uzdrowiciela? Może jednak dobrze, że była na miejscu...

Rzut 1d10 - 7

wiadomość pozafabularna
7 - Pole pomarańczowe, sukces = percepcja równa trzy

Skupiona na swoich rozmyślaniach, jajko, ukryte pomiędzy gałęziami drzewa, zauważyła właściwie głównie dlatego, że zmierzyła je uważnym spojrzeniem. Wyglądało jakoś podejrzanie, kora tak układała się na pniu... a słyszała różne opowieści o lesie Greengrassów... Ale nie, nic się nie działo, kiedy zabrała jajko z gałęzi i ruszyła dalej.

Rzut 1d10 - 8

wiadomość pozafabularna
7 +8 = 15 - Pole zielone, sukces
Zdążyła przejść parę kroków... i potknęła się o coś, lądując w trawie.
Gdyby znajdowała się teraz w świętym Mungu, prawdopodobnie umarłaby ze wstydu. Z drugiej strony tam nie atakowały jej... zaraz, jajka? Tak, kolejne jajko leżało w trawie: to ono było przyczyną upadku. Florence rozejrzała się szybko, upewniając, że nikt nie widział jej hańby, zgarnęła jajko i podniosła. Nie przeszła jeszcze nawet połowy drogi, a już zaczynała mieć dosyć.

Rzut 1d10 - 4

wiadomość pozafabularna
15 + 4 = 19 - pole fioletowe, brak jajek
Otrzepała pośpiesznie ubranie z trawy. Jeszcze przez chwilę, idąc bardzo powoli, skupiała się raczej na doprowadzeniu stroju do idealnej perfekcji, nie dostrzegła więc żadnych jajek. Dopiero po kilku krokach rozejrzała się wokół siebie...

Rzut 1d10 - 4

wiadomość pozafabularna
19+4 = 23, pole pomarańczowe, sukces przy percepcji 3
...zobaczyła następną niespodziankę, skrytką przemyślnie w dziupli. Łatwo było ją przegapić, ale oko Florence, tak bystre, dzięki wiecznemu wypatrywaniu uchybień stażystów i młodszych uzdrowicieli, ewentualnie szukania objawów u pacjentów, twierdzących, że absolutnie - nic - im - nie - dolega, zdołało je wypatrzeć. Uzdrowicielka podniosła jajko i obracała je przez chwilę w dłoni, jakby zastanawiała się, co z nim zrobić.
Właściwie to nawet nie była ogromną wielbicielką czekolady...
Wrzuciła je jednak do koszyka. I tak musiała iść dalej, jeżeli chciała wrócić na polanę, po drodze więc wciąż się rozglądała. Nie tylko za jajkami, ale i niespodziankami, które mogłyby ją niecnie zaatakować.

Rzut 1d10 - 5

wiadomość pozafabularna
23 + 5 = 28, pomarańczowe pole, percepcja 3 i jajko
Być może właśnie ta uwaga, spowodowana raczej chęcią upewnienia się, że żaden pająk nie wyląduje na jej twarzy, żaden korzeń nie schwyci nogi w zdradliwą pułapkę i żadne kolce nie rozedrą spódnicy, sprawiły, że Bulstrode wypatrzyła kolejne jajko. Mimo tego i że je ktoś schował bardzo starannie, tym razem pośród miękkich paproci. Czarodziejka obserwowała je przez moment, czy na pewno nie łażą po nich żadne pajęczaki, a potem zgarnęła kolejną zdobycz, nim po miękkim mchu ruszyła dalej...

Rzut 1d10 - 8

wiadomość pozafabularna
28 + 8 = 36 - fioletowe pole, brak jajek
...przemierzając kolejny, spory kawałek lasu, nie dostrzegła niczego ciekawego. Na moment zdołała nawet się rozluźnić i pomyśleć, że może leśne przechadzki nie są aż takie złe. Mogłaby robić to od czasu do czasu. Nie za często, oczywiście: tak raz w roku. Albo na dwa lata. To i tak byłoby częściej niż do tej pory, prawda?

Rzut 1d10 - 4

wiadomość pozafabularna
36 + 40 = zielone pole, sukces
Nawet nie zdziwiła się już, dostrzegając kolejne jajko, tym razem pyszniące się pośród traw, widoczne już z daleka. Może to talent, płynący we krwi jej rodziny, może szczęście, a może ot bogini uśmiechała się tego dnia do Florence? W każdym razie uzdrowicielka przyklękła i piąte jajko trafiło do jej koszyka, nim magomedyczka podjęła dalszą wędrówkę.

Rzut 1d10 - 5

wiadomość pozafabularna
40 + 5 = 45 = zielone pole, sukces
Kilka kroków dalej, nieomal nie patrząc, Florence pochyliła się, zabierając następną, czekoladową niespodziankę spod krzewów. Odgoniła natrętnego owada, latającego wokół jej głowy i ruszyła dalej...

Rzut 1d10 - 8

wiadomość pozafabularna
45+8 = 53, fioletowe pole, brak jajek
..przez chwilę niczego nie znajdując.

Rzut 1d10 - 5

wiadomość pozafabularna
53+5 = 58, fioletowe pole, brak jajek

Kolejnych kilka kroków również upłynęło bez większych niespodzianek: i tych nieprzyjemnych, i tych czekoladowych.

Rzut 1d10 - 2

wiadomość pozafabularna
58+2 = 60, zielone pole, sukces
Florence zbliżała się już chyba powoli do wyjścia z trasy. Przynajmniej tak wnioskowała po przerzedzaniu się drzew i dźwiękach gdzieś przed nią. Uśmiechnęła się do siebie mimowolnie, kiedy dostrzegła kolejny fant, leżący tak, że chyba każdy mógł bez trudu go zobaczyć: siódme już jajko trafiło do koszyka.

Rzut 1d10 - 2

wiadomość pozafabularna
60+2 = 62, niebieskie pole, cofa mnie na 60 - zielone pole, sukces
Obejrzała się za siebie, bo zdało się jej, że słyszy jakiś dźwięk... i dostrzegając jeszcze jedno, ósme już jajko, cofnęła się o dwa kroki, aby je również zabrać.

Rzut 1d10 - 8

wiadomość pozafabularna
60 + 8 = 68, pomarańczowe pole, percepcja 3, sukces
I kolejne jajko: dziewiąte. Tak dziwnie ukryte, między korzeniami dębu, że trudno było powiedzieć, jakim cudem Florence w ogóle je dostrzegła - ale jakoś skierowała się tam ze ścieżki, prosto ku niemu, a potem...

Rzut 1d10 - 5

wiadomość pozafabularna
wychodzę poza planszę
...skierowała się prosto do wyjścia z lasu.
Poza granicą drzew już, blisko polany, przez chwilę przypatrywała się zawartości swojego koszyka. Dziewięć jajek z czekolady. Bulstrode nie miała pojęcia, czy to dużo, czy mało, ale nie mogła oprzeć się wrażeniu, że jakoś niewłaściwie wyglądają.
Obserwowała je ze zmarszczonymi brwiami i nic nie mogła poradzić na nerwicę natręctw, która podpowiadała, że nie leżą dość równo. Sięgnęła w końcu po jedno z nich i bez żalu porzuciła je w trawie - a sama potem skierowała się na polanę.
Pomyślała, że lepiej siądzie gdzieś w pobliżu. Tak na wypadek, gdyby ktoś jeszcze ucierpiał od tych wszystkich kolców, korzeni i podstępnie skrytych obniżeń gruntu.

9 jajek - 1 jajko (wyrzucone przez nerwicę natręctw) = 8 jajek
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#5
21.11.2022, 21:26  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.11.2022, 21:29 przez Nora Figg.)  

W życiu panny Figg też sporo się działo w marcu tego roku. Spełniła jedno ze swoich największych marzeń, nadal nie dochodziło do niej to, że mieszkała już w Londynie, gdzie prowadziła własną cukiernię. Co dosyć ciekawe, jak na nowe miejsce miała sporo klientów, nawet się nie spodziewała aż takiego zainteresowania. Gdyby tylko wiedziała, jaką zasługę w tym wszystkim miała Brenna, pewnie nie wiedziałaby jak się odwdzięczyć, na szczęście nie miała o tym zielonego pojęcia, także mogła spać spokojnie

Norka lubiła ten czas w roku. Ostara kojarzyła się jej raczej przyjemnie, zupełnie przypadkiem można było wtedy wpaść na wiele znajomych twarzy, często po latach niewidzenia. Miała nadzieję, że dzisiaj będzie podobnie, choć docelowo najważniejszy punkt programu, czyli zbieranie jajek miała spędzić z Erikiem. Wysłała mu wcześniej sowę, a że miała świadomość, że nie potrafi jej odmówić, to była pewna, że spędzą ten czas razem.

Figg pojawiła się na miejscu spotkania chwilę wcześniej - nie znosiła się spóźniać. Za transport służyła jej sieć fiuu, jakoś nigdy nie opanowała sztuki teleportacji, a na miotle obawiała się latać chyba od zawsze. Czasem trochę żałowała, że się do tego bardziej nie przykładała, bo ułatwiłoby jej to teraz życie. No, ale może jeszcze znajdzie się ktoś, kto będzie w stanie jej wyłożyć ten materiał.

Mignęło jej sporo znajomych twarzy. Starała się wymienić z każdym kilka uprzejmości, co wcale nie było takie łatwe, gdy czas naglił. Nie pozwoliłaby jednak, aby Longbottom na nią czekał, także o umówionej godzinie znalazła się na polanie. Przygotowała dwa koszyki - znała Erika na tyle, że była pewna, że pojawi się tutaj nieprzygotowany. Na całe szczęście, ona była jego zupełnym przeciwieństwem. Nie myliła się, wypatrzyła go z daleka, trudno zresztą było go nie zauważyć z tym jego ponadprzeciętnym wzrostem. Ogromny uśmiech pojawił się na jej twarzy, naprawdę się cieszyła, że to właśnie z nim wyruszy na poszukiwanie jajek.

Nie zdążyła się odezwać, a Erik już dzierżył w dłoni jeden z koszyków. - Też sądziłam, że dobrze nam to zrobi.- Uśmiechnęła się pełna entuzjazmu. - Chodźmy, bo nam wyzbierają te jaja, a mam zamiar zgarnąć je wszystkie.- Powoli ruszyli w głąb lasu. - Nie dziwię się jej, ten bal to było ogromne wydarzenie.- Wolała nie myśleć ile nerwów kosztowała ich organizacja tego wszystkiego.

- Nie podobał Ci się ten pomysł? Ta licytacja, ja myślałam, że Ty o tym wiesz.- Nie sądziła, że Brenna zrobiłaby coś wbrew woli brata. - Patrz na pozytywy, zgarnąłeś kupę kasy dla dzieciaków.- Chciała mu o tym przypomnieć, skoro ta sytuacja najwyraźniej nie była dla niego aż tak komfortowa.

Kiedy zapytał ją o to, jak ona się czuje, zawiesiła na chwilę wzrok na najbliższym drzewie. Wolałaby o tym nie mówić. Ta chwila, krótkie spotkanie spowodowało, że Figg zaczęła rozmyślać o tym wszystkim, co dawno temu od siebie odsunęła. Zastanawiała się nad tym, czy powinna komuś powiedzieć o tajemnicy którą skrywała, czy zostawić to wszystko, tak jak było, że też musiało się to wszystko tak niefortunnie ułożyć. Liczyła też na to, że przyjaciele nie dostrzegli jej reakcji, nieco zbyt emocjonalnej na sam widok Moody'ego. - Odchorowałam, nie sądziłam, że tak mnie poniesie.- Odparła jak gdyby nigdy nic.

- Cieszy mnie to, bo mam podobny plan. Chcę zebrać więcej od Mabel, ona ma tu przyjść z moją matką.- Norka miała wolny dzień i nie zamierzała go zmarnować. Rozglądała się po oklicy w poszukiwaniu czekoladowych jajek.

Rzut 1d10 - 5


-JAJKOOOOOO- Krzyknęła Norka z entuzjazmem i schowała czekoladowy przysmak do koszyka. - Musisz się lepiej rozglądać Erik!- Nie ma to jak motywacja.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
21.11.2022, 23:01  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.11.2022, 00:40 przez Erik Longbottom.)  

Uśmiechnął się nieznacznie na określenie balu „ogromnym”. Może i nie podobały mu się pewne aspekty organizacyjne tego przedsięwzięcia, ale reputacja rodziny została utrzymana. A kto wie, może nawet nieco podniesiona. Jeśli jednym z celów pobocznych tego wydarzenia było danie sygnału, że w towarzystwie dalej należy się liczyć z Longbottomami, to raczej udało im się wypełnić to zadanie co do joty.

— Pomysł jak pomysł. Chęci miała dobra, a od strony technicznej, to było dobre posunięcie, chociaż nieco wyrachowane. Wprowadzenie elementu niespodzianki, wywołanie zamieszania, a następnie odpowiednie wykorzystanie takowego. Szkoda tylko, że nie raczyła o tym wcześniej wspomnieć nawet słowem — mruknął z nutą goryczy w głosie. — Niby twierdzi, że wszystko było na liście, ale o licytacji własnego brata raczej wypadałoby powiedzieć wprost, niż liczyć, że się domyśli, przeglądając pięćdziesiąty dokument w danym dniu.

Kopnął czubkiem buta mały kamyczek, który wylądował pod jego stopami i obserwował przez chwilę, jak ten przelatuje parę metrów, aby koniec końców zniknąć gdzieś w gęstej trawie. Westchnął cicho. Dalej był nieco skonfliktowany przez tę całą sytuację. Z jednej strony nie stało się nic strasznego. Nawet na samą kolację miał udać się z kimś, kogo dobrze znał, więc poniekąd nie powinien narzekać i docenić tak fortunny obrót spraw. Mimo to wątpliwości zdawały się czaić gdzieś w głębi jego umysłu. Czy był to strach? Możliwe. Być może obawiał się, że jeśli nie zareaguje odpowiednio na to, co się stało, to precedens ten będzie kontynuowany i ponownie dowie się o wszystkim jako ostatni.

— Co prawda, to prawda. Licytujący mieli niezłą fantazję — przytaknął szczerze Norze. — Niesamowite, jak mało wystarczy, aby rozbudzić w innych chęć do czynienia dobra, nieprawdaż? Jak tak dalej pójdzie, to zaczną mnie wynajmować na przyjęcia.

Parsknął cichym śmiechem, przerzucając rączkę koszyka z jednej ręki do drugiej. Żarty to też był jakiś sposób na radzenie sobie z otaczającym człowieka światem. Może powinien wybrać się do baru, dosiąść się do jakiegoś osiedlowego śmieszka, opowiedzieć mu o całej sprawie i liczyć na to, że to jakoś odmieni jego perspektywę?

Strzelał oczami to na lewo, to na prawo, jednak nie zdołał wypatrzeć niczego, co chociaż minimalnie przypominałoby czekoladowe jajo. Może po prostu szukał nie tego kształtu, co trzeba? Wprawdzie wiedział, jak wygląda jajo, ale nigdy nie wiadomo... W tym roku mogło dojść do jakichś zmian. Jaja mogły zostać ukryte w innym pojemniku, żeby zmylić stałych bywalców sabatu.

— Każdemu się zdarza. Poza tym parę osób na pewno skończyło tamtą noc w gorszym stanie. — Trącił delikatnie kobietę ramieniem w przyjacielskim geście. W końcu nie był to też pierwszy raz, gdy spożyła w jego towarzystwie alkohol. Oboje byli dorosłymi dojrzałymi ludźmi. — Uuu... Godna konkurencja. Mabel to nie byle kto, a jak połączy siły z Twoją matką, to kto wie, może być już po nas.

Zamrugał zdziwiony, gdy Nora nagle od niego odeszła na moment i wróciła z pierwszym czekoladowym jajem. Przyjrzał się przedmiotowi z uwagą i pogratulował kobiecie. Huh, czyżby spostrzegawczość i zmysł orientacji w terenie jego chrześnica odziedziczyła po matce? Spojrzał ze smutkiem na swój pusty koszyk. Wypadałoby znaleźć chociaż jedno, aby ratować honor rodziny. W końcu nie miał pojęcia, czy Bren, Mav lub inni członkowie rodu postanowią wziąć udział w tej małej rywalizacji.


Rzut 1d10 - 5

Czerwone pole - jajko wyskakuje ci z koszyka i ucieka (jeżeli nie posiadasz żadnego, nie gubisz nic). Jeżeli postać jest pechowcem, gubi wszystkie jajka.
Efekt: Efekt pola nie dotyczy Erika, gdyż nic nie znalazł jeszcze.
Aktualne pole: Erik znajduje się na polu 14.

Para przyjaciół maszerowała sobie dalej przez las, jednak Erik w dalszym ciągu nie zdołał znaleźć ani jednego jajka. W pewnym momencie wydawało mu się, że dostrzegł coś między krzakami, jednak gdy próbował do nich podejść, potknął się o wystający z ziemi korzeń. Gdyby nie instynkt, prawdopodobnie wywaliłby się jak długi.

— Cholerny las — mruknął, sprawdzając, czy z jego kostką było wszystko w porządku. Cóż, gdyby był mniej uważny, to mogło się to gorzej skończyć. — Wygląda na to, że dzisiaj to Tobie towarzyszy szczęście, Norciu.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#7
21.11.2022, 23:34  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 21.11.2022, 23:36 przez Nora Figg.)  

Dla Nory rzeczywiście było to ogromne wydarzenie, ale ona raczej niezbyt często brała udział w podobnych. Nie należała do elity, którą zaprasza się na tego typu przyjęcia. Jedynie przyjaciele zawsze pamiętali o tym, aby ją zaprosić, co było naprawdę miłe. Miała świadomość, że oni pewnie widzieli bardziej wystawne bale, w końcu obracali się wśród całej śmietanki towarzyskiej.

- No nie ma się co oszukiwać, zostałeś gwiazdą wieczoru. Oni tam się o Ciebie tłukli. Nie sądziłam, że będzie aż takie zainteresowanie. Nie miej mi tego za złe Erik, dla mnie spotkanie z Tobą to codzienność, jak widać wiele innych osób chciałoby mieć taką możliwość, a ja tego nie doceniam!- Rzekła teatralnie. -Byłam przekonana, że o tym wiesz. Skoro nawet ja wiedziałam. Brenna prosiła mnie, aby w razie czego Cię wylicytować.- Stąd właśnie wydawało jej się, że rodzeństwo ma obgadane wszystkie sprawy w szczególności licytację głównego zainteresowanego. Norka dostrzegła, że Erika musiało to zaboleć, bo nadal najwyraźniej był nieco rozżalony całą sytuacją. - Może zapomniała Ci powiedzieć? Wiesz, że miała wtedy dużo na głowie, wy wszyscy mieliście. Problemy z komunikacją często zdarzają się podczas takich sytuacji.- Chciała też trochę wybronić Brennę, zależało jej bowiem na tym, żeby była między nimi dobra atmosfera, w końcu są rodzeństwem! - Wybaczysz jej to chyba?- Przystanęła na moment i spoglądała na przyjaciela, miała nadzieję usłyszeć twierdzącą odpowiedź.

- Kto właściwie wygrał tę kolację?- Postanowiła spytać, gdyż podczas balu umknęła jej gdzieś ta informacja. Nie ma się jej co dziwić, wtedy przecież Brenna próbowała zapanować nad jej nieokrzesaniem spowodowanym wypitym szampanem. - Myślę Erik, że to tak nie działa. Wiesz, kiedy licytują Cię pierwszy raz - jest to coś zupełnie nowego, nikt się tego nie spodziewał, jak będziesz zbyt często to powtarzał to z czasem wszystkim się znudzi i nie będzie zainteresowanych. Wtedy pozostanę Ci ja.- Uśmiechnęła się do mężczyzny pokazując mu niemal wszystkie zęby. Widać było, że służyło jej świeże powietrze.

Norka rozglądała się uważnie po okolicy. Zdarzało jej się chodzić do lasu po rośliny, z których tworzyła eliksiry można więc powiedzieć nawet, że miała jakieś doświadczenie w poszukiwaniu skarbów. Robiła małe kroki, aby niczego nie przegapić. - Niezmiernie mnie cieszy to, że nie zostałam najbardziej pijaną osobą na waszym balu, uważam to za powód do dumy, chociaż jak pomyślę sobie, jakiego wstydu mogłam Wam narobić...- Wolałaby jednak do tego wszystkiego nie wracać. Na samą myśl o tym wszystkim jej policzki oblewały się czerwonym rumieńcem. Kuksaniec Erika wybił ją z rytmu, jakoś udało jej się jednak nie przewrócić.

- Nie przyjmuje w ogóle takiej opcji pod uwagę Erik, radzę Ci również nawet nie myśleć w ten sposób. Musimy zgarnąć najwięcej!- Powinien zdawać sobie sprawę, że jeśli Figg się już na to nastawiła - to tak będzie, a przynajmniej zrobi wszystko, aby osiągnąć swój cel.

Kiedy znalazła pierwsze jajko, poczuła, że będzie już tylko lepiej. - Na pewno to dzięki temu, że jestem taka niska, łatwiej jest mi dojrzeć te poukrywane jajka, Ty musisz się bardziej skupić!- Miała nadzieję, że też uda mu się coś znaleźć. Może w przyszłym roku powinna pomyśleć o innym partnerze, nie zamierzała jednak jeszcze tego mówić na głos.

Rzut 1d10 - 4
- rzut k10

Fioletowe pole - dookoła siebie nie widzisz żadnych jajek. (5+4=9 pole; 1 jajko)

Jak na razie jednak Norka nie dostrzegła żadnego jajka więcej. - Jaaaaajka, gdzie jesteście.- Rzuciła w eter licząc, że to pomoże.
viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#8
22.11.2022, 00:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.11.2022, 00:36 przez Erik Longbottom.)  

Wzniósł oczy ku niebu, postanawiając nie wygłaszać żadnego komentarza, a zamiast tego po prostu pokiwać potakującego głową. W innej sytuacji zapewne zażartowałby z przekąsem z tego, że lada moment zostanie pełnoetatowym celebrytą, jednak nie miał na to zbytnio siły. Licytacja, oprócz tego, że przysporzyła mu sporo stresu, sprawiła także że zaczął nieco inaczej myśleć o swojej rozpoznawalności. Jeszcze w trakcie balu wątpił w przekonanie Brenny względem własnego statusu, jednak może było w tym parę ziarenek prawdy? Eh, to był temat na inną rozmowę.

Wbił w Norę zdziwione spojrzenie, gdy ta zdradziła mu, że poproszoną ją o licytowanie go. Cóż, to dopiero była niespodzianka. Przynajmniej wyjaśniła się tajemnica, co sprawiło, że kobieta odczuła potrzebę podbicia stawki.

— Oczywiście, że wybaczę. — Przewrócił wymownie oczami, jakby to się rozumiało samo przez się. — Nie byłbym sobą, gdybym tego nie zrobił. Poza tym, tak jak powiedziałem, pomysł miała dobry, tylko za tę praktyczną część źle się zabrała. Pomęczę ją trochę, pokażę, że mnie to boli i w decydującym momencie odpuszczę.

Nie miał serca kłócić się z nią w nieskończoność. Może był naiwny i co poniektórzy powiedzieliby, że nie powinien przebaczyć tego przewinienia po tak krótkim czasie, ale jego dobroduszna natura zwyciężała z tego typu instynktami. Nie potrafił trzymać urazy długo i wiedział, kiedy następował odpowiedni moment na podanie ręki na zgodę. Inną sprawą było to, że nie miał zamiaru o tym zapomnieć. Na pewno przypomni siostrze o tych wydarzeniach, gdy w przyszłości dojdzie między nimi do sprzeczki.

Na pytanie o zwycięzcę, zgubił krok, przez co znowu się prawie potknął. Dzięki Merlinowi za dołączenie do drużyny quidditcha, pomyślał, bo gdyby nie to, pewnie już dawno połamałby sobie na tym odcinku ścieżki obie nogi. Chrząknął, wracając do tematu ich dyskusji.

— Elliott Malfoy — odparł z bliżej nieodgadnionym uśmiechem na ustach. W pierwszej chwili nieco się spiął, jednak po chwili rozluźnił ramiona, obdarzając Norę przyjaznym spojrzeniem. — Cały klan dosyć mocno podbijał stawkę, w tym obie jego siostry. Niespodziewane, ale nie niepożądane. To na pewno będzie ciekawa kolacja. Chociaż Seraphina Prewett, właścicielka kasyna, też była bliska wygranej. Trochę mnie to zaskoczyło. Alee... Dosyć o mnie. Opowiadaj, jak kawiarnia przeżyła weekend. Salem się spisuje? Dobrze sobie radzi?

Może i czuł potrzebę przegadania z kimś swoich przemyśleń względem balu, ale wyrwał się też z domu po to, aby przestać o nim na moment myśleć. Jeśli Nora się rozgada na temat swojego nowego-ale-na-pewno-równie-mocno-kochanego dziecka, to na pewno zaraz zacznie myśleć o czymś innym. Był dumny z kobiety i poniekąd nieco zazdrosny. Chociaż nie. To złe słowo. Podziwiał ją. Tak, podziwiał ją za to, że udało jej się wprowadzić ten cały plan w życie i doprowadzić wszystko od początku do końca, w dużej mierze, na własną rękę.

— Naprawdę się staram! To po prostu... Teren nie współpracuje — mruknął, kręcąc z niedowierzaniem głową. Jego zdaniem to był jedyny powód, dla którego tak słabo mu szło. Przecież jako detektyw powinien mieć nosa do szczegółów, a tutaj... Nic! — Ale dobrze, dobrze! Z troski o to, żebyś nie przegrała z własną matką, będę się uważniej rozglądał.

Chcąc podkreślić wagę swoich słów, wybałuszył na moment oczy w teatralnym geście, strzelając wzrokiem to w jedną to w drugą stronę. Jego wzrok utkwił na moment na gałęziach rozłożystych drzew. Hmm... Na razie szukali na ziemi, ale może powinni nieco zmienić perspektywę? Nora całkiem nieźle radziła sobie tutaj, ale może wypatrzy coś na górze? Chcąc sprawdzić swoją teorię, zatrzymał się na chwilę i zaczął rozglądać dookoła.


Rzut 1d10 - 1

Zielone pole - znajdujesz jajko.
Efekt: Erik znajduje jajko.
Aktualne pole: Erik znajduje się na polu 15.

— Ha! Tak myślałem! — zawołał z zadowoleniem, gdy pomiędzy drobnymi gałązkami jednego z dębów dostrzegł znajomy kształt czekoladowa jajka.

Wyciągnął szybkim ruchem zza pazuchy różdżkę i wycelował nią w swoje znalezisko, aby sprowadzić je na ziemię. Ha! Honor rodziny udało się uratować. To dobrze, bo jeszcze trochę i zacząłby się zastanawiać, czy przypadkiem go za to nie wydziedziczą. Inne rodziny musiały się martwić, czy nie zostaną wypalone z gobelinów za jakiś skandal towarzyski, a Longbottomowie zachodzili w głowę, czy na pewno znajdą chociaż jedno jajko w Ostarę.

— Zaczynam sądzić, że przenosisz mi szczęście! — powiedział ze szczerym uśmiechem, przyspieszając kroku, aby zrównać się z Norą. — Może faktycznie któreś z nas wyląduje na tym podium!



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
Landrynka
She could make hell feel just like home.
Można ją przeoczyć. Mierzy 152 centymetry wzrostu, waży niecałe pięćdziesiąt kilo. Spoglądając na nią z tyłu... można myśleć, że ma się do czynienia z dzieckiem. Buzię ma okrągłą, wiecznie uśmiechnięte usta często muśnięte błyszczykiem, bystre zielone oczy. Nos obsypany piegami, które latem zwracają na siebie uwagę. Włosy w kolorze słomy, opadają jej na ramiona, kiedy słońce intensywniej świeci pojawiają się na nich jasne pasemka. Ubiera się w kolorowe rzeczy, nie znosi nudy i szarości. Głos ma przyjemny dla ucha, melodyjny. Pachnie pączkami i domem.

Nora Figg
#9
22.11.2022, 11:43  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.11.2022, 11:45 przez Nora Figg.)  

Norka nie do końca chyba zdawała sobie sprawę z popularności jaką Erik cieszył się wśród wszystkich czarodziejów. Dla niej był po prostu przyjacielem z dzieciństwa, który zawsze stał gdzieś obok. Nie sądziła, że ludzie aż tak bardzo łakną jego towarzystwa, szczególnie, że sama miała go na co dzień, kiedy tylko go potrzebowała zawsze znajdywał dla niej czas. Może bardziej powinna docenić to, że własnie tak było?

Zauważyła jego zdziwienie, kiedy wspomniała o tym, że Brenna prosiła ją, aby go licytowała. - No co, nie chciała, żebyś został na lodzie, nawet rozsądne to było z jej strony.- Sama w życiu nawet by nie pomyślała o tym, żeby dołączyć do jakiejkolwiek licytacji, nie stać ją było na takie głupoty. Szczególnie, że przecież dopiero co otworzyła klubokawiarnie, to zeżarło jej całe fundusze. - Dobre podejście, w sumie każdemu od czasu do czasu dobrze robi takie zastanawianie się nad swoimi czynami, Ty też mógłbyś czytać to, co Ci podrzuca uniknąłbyś zaskoczenia.- Gdyby tylko przeczytał wszystkie informacje, to uniknąłby zaskoczenia, a niby Erik zawsze był taki idealny - jak widać i on nie miał czasu na wszystko.

Nie sądziła, że jej pytanie o to, kto wygrał licytację tak go rozproszy. Obserwowała przyjaciela, który to prawie się potknął, nie było to dla niego typowe, to musiało być przez to, co powiedziała. Próbowała tylko zrozumieć dlaczego. - Eliott Malfoy, to jakiś bogaty syn swoich rodziców?- Próbowała jakoś połączyć kropki, jednak szło jej to nie najlepiej. Nie interesowała się specjalnie polityką, ani nie miała znajomych wśród tych bogatych rodzin. Nie miała zielonego pojęcia skąd go zna, jednak to imię i nazwisko obiło jej się już o uszy. - Właścicielka kasyna, to też brzmi dobrze, chociaż nie wiem, po co jej Ty, może chciała z Ciebie zrobić tymczasowego niewolnika?- Wzruszyła ramionami. Nie znała tych osób, nie wiedziała więc co o tym wszystkim myśleć, nie miała też pojęcia dlaczego tak bardzo chcieli spędzić czas z Erikiem. Trwała wojna, więc obawiała się najgorszego, w końcu Erik wspierał słuszną stronę konfliktu. - Kawiarnia, właściwie niesamowicie dobrze.- Rozchmurzyła się trochę. - Salem jest najlepszy, każdy chce zobaczyć gadającego kota, czasem mam wrażenie, że moje pączki to tylko dodatek.- Nie, żeby specjalnie w to wierzyła, była bowiem pewna, że kto raz zasmakuje jej wypieków, ten na pewno do niej wróci. Skromność. - Trochę się ostatnio zastanawiałam nad tym, czy nie powinnam sobie zorganizować kogoś, kto by doglądał cukierni wieczorami. Wiesz, jak jest. Ludzie piją, dużo piją. Niby na razie nie było żadnej bójki, ale czuję, że to nieuniknione.- Zupełnie nie wierzyła w to, że ktoś byłby w stanie respektować ją, jeśli zaczęłaby uspokajać towarzystwo.

- Teren nie współpracuje, to się skup!- Sama Figg rozglądała się bardzo uważnie po okolicy, nie zamierzała przegapić żadnego jajka. - To by była dopiero trauma! Cieszę się, że zamierzasz do tego nie dopuścić! - Ruszyła przed siebie, nadal przyglądała się otoczeniu, gdy usłyszała entuzjazm Erika. - No, nareszcie! Oby tak dalej.- Może jeszcze mają szansę na wygraną.


Rzut 1d10 - 5


Fioletowe pole - dookoła siebie nie widzisz żadnych jajek. (5+4+4=14 pole; 1 jajko)
[Opis]

Jak na złość panna Figg nie mogła zlokalizować kolejnego jajka. - Nie wiem Erik, może ktoś już je wszystkie wyzbierał?

viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#10
22.11.2022, 15:32  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.11.2022, 15:36 przez Erik Longbottom.)  

Zmełł w ustach cisnący mu się na usta komentarz. Nie chciał jednak wracać do tematu, skoro przyszedł tutaj w duże mierze po to, aby na parę godzin się od niego odsunąć. Nie pozostawało mu więc nic innego, jak tylko przyjąć krytykę i przytakiwać. Cóż, może był nieco rozproszony, ale to i tak był mały grzeszek w porównaniu z tym, co zrobiła Brenna. Taka była jego opinia.

Zmarszczył brwi, nie bardzo wiedząc, jak rozumieć jej pytanie. Chyba po prostu nie brał pod uwagę tego, że ktoś może nie znać tej rodziny, nawet ze słyszenia. Wina wychowania, pomyślał Erik. Przyzwyczaił się, że dosyć duża liczba osób z jego środowiska znała oficjalną historię sporej liczby rodzin czarodziejów, więc nie za bardzo nawet wiedział, od czego zacząć, aby przystępnie wyłożyć temat. Postawił więc na prostotę. Może było to najłatwiejsze rozwiązanie, ale w tym przypadku przynajmniej miało szansę spełnić swoją funkcję.

— Nie w tym sensie, w jakim o tym myślisz. To przyzwoity człowiek — zastrzegł na początku. Z góry założył, że wyobrażenia Nory znacznie odbiegają od rzeczywistości, stawiając młodego Malfoya w dosyć negatywnym świetle, jako zdegenerowany produkt ideologii czystej krwi. Czuł się w obowiązku bronić honoru Elliotta. — Ale tak, wywodzi się z bogatej rodziny i to takiej o bardzo konkretnych tradycjach. Teraz pracuje w Departamencie Skarbu na jednym z wyższych stanowisk. Może kojarzysz jego ojca, Fortinbrasa Malfoya. Piastował stanowisko Ministra Magii jeszcze przed Leachem.

Obym nie namieszał jej tym w głowie, pomyślał, bo pomimo przystępnej formy, przekazał jej sporo informacji. Spojrzał na Figg z kwaśną miną, gdy zaczęła rzucać sugestiami na temat tego, do czego mógłby się przydać Prewettównie. Wzruszył ramionami. Miał co do tego parę teorii, jednak ciężko by było je przedstawić, nie przekierowując dyskusji na temat Brenny. Jeśli dobrze kojarzył, to siostra odwiedziła kobietę w kasynie, aby uzyskać jakiś fant w ramach licytacji. Może coś jej się wymsknęło, że planowała go wystawić na aukcji?

— To miała być kolacja w restauracji, a nie noc w pokoju uciech, Noro. Miejże trochę przyzwoitości — Przewrócił wymownie oczami, aby po chwili wybuchnąć śmiechem na dźwięk własnych słów. Pokręcił głową, rozbawiony własnym żartem. — Poza tym byłbym raczej dosyć słabym niewolnikiem lub lokajem. Wyglądałbym karykaturalnie, to raz, a dwa... Gdyby kazano mi coś zrobić przy kuchni, to mógłbym wysadzić piecyk w powietrze.

Chociaż jeszcze parę dni temu wytykał Norze pewne mankamenty lokalu, który zajmował jej biznes, tak nie miał nic przeciwko roztaczania bardziej idyllicznej wersji kawiarni. Skoro wszystko działało i szło do przodu, to nie było powodu, by nie popierać tego stanu rzeczy. Cieszył się, że jej się powodzi, zwłaszcza na samym początku prowadzenia lokalu.

— Fakt, taka gaduła, to sporo atrakcja, zwłaszcza wśród dzieciaków. — Uśmiechnął się szeroko. — A jeśli chodzi o brygadzistów, to już masz całkiem sporo głosów poparcia. Z tego, co słyszałem, bardzo gorąco wychwalali Twoje wypieki. A co do ochrony... To dobry pomysł. Teraz wprawdzie idzie lato, więc dni będą dłuższe, ale przydałoby się, żebyś miała kogoś na lokalu, gdy przyjdzie jesień lub zima. I ty będziesz się lepiej czuła i klienci będą pewniejsi.

Wprawdzie nie dopuszczał do siebie myśli, aby w klubokawiarni miało dojść do jakiegoś zmasowanego ataku lub regularnych aktów wandalizmu, jednak lepiej było dmuchać na zimne. Czasy nie były najspokojniejsze, więc warto było dbać o to, aby środowisko, w którym człowiek spędzał dużo czasu, było komfortowe i zapewniało poczucie bezpieczeństwa. Erik zmarszczył brwi, jakby przeglądał w głowie potencjalne kontakty, które mogłyby być zainteresowane taką fuchą. Czy mieli znajomości w jakichś firmach ochroniarskich?

— Będzie dobrze — zapewnił ją, klepiąc ją lekko po ramieniu. — Biorąc pod uwagę, jak działa Salem na ludzi, możliwe, że będzie w stanie załagodzić jakieś mniejsze sprzeczki między klientami. Skoro zadziałało w naszym przypadku, zadziała na większość mieszkańców Londynu.

Pokonali już całkiem spory odcinek trasy wyznaczoną na teren zabawy, jednak Erik odnosił wrażenie, że w ubiegłych latach szło im jakoś lepiej. Może faktycznie jakieś ranne ptaszki postanowiły przyjść na obchody wcześniej i wszystko wyzbierać? To byłoby dosyć... niefortunne. Nie mogli jednak tracić nadziei. Na pewno jeszcze uda im się podbić swój wynik. Narobiliby sobie wstydu, gdyby wyszli z tych chaszczy tylko z jednym lub dwoma jajami. Nawet się tym nie najedzą.


Rzut 1d10 - 5

Zielone pole - znajdujesz jajko.
Efekt: Erik znajduje jajko. [ma już 2!]
Aktualne pole: Erik znajduje się na polu 20.

— W ogóle zauważyłaś, ile stoisk rozłożyli w tym roku? Mam wrażenie, że w porównaniu do zeszłej wiosny zjechało się tak dwa lub trzy razy więcej ludzi

W sumie to dobrze. To nie był najłatwiejszy okres w historii czarodziejów Wielkiej Brytanii, toteż nie powinien się dziwić, że ludzie lgnęli do siebie. Nawet jeśli chodziło o koweny. Każdy miał inne zdanie na temat religii, czy zgromadzeń, ale na pewno zapewniały one swego rodzaju pocieszenie. Utrwalały też w przeświadczeniu, że człowiek dalej był częścią większej społeczności.

W pewnym momencie para przyjaciół skręciła w boczną odnogę głównej ścieżki. Może dobrze by było i tam poszukać szczęścia? Bądź co bądź lwia część uczestników zabawy pewnie poszła na łatwiznę. Niektórzy nie mieli tego zacięcia do zdrowej rywalizacji. Nie to, co Erik i Nora. W przypadku tego drugiego, ich wybór mu się opłacił, gdyż przy stosie kamieni dostrzegł jedno z czekoladowych jajek zawinięte w szaro-srebrne sreberko.

— Zaczynam odzyskiwać wiarę — poinformował z zadowoleniem, pakując znalezisko do wiklinowego kosza.



the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 2 gości
Podsumowanie aktywności: Eutierria (1284), Mavelle Bones (1377), Eunice Malfoy (891), Seraphina Prewett (290), Brenna Longbottom (1558), Erik Longbottom (7517), Nora Figg (4676), Florence Bulstrode (1199), The Tempest (836), Alice Selwyn (802), Patrick Steward (852), Cameron Lupin (1908), Peregrin McGonagall (1761), Alanna Carrow (590), Regina Rowle (955)


Strony (5): 1 2 3 4 5 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa