09.01.2024, 14:01 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.03.2024, 10:33 przez Brenna Longbottom.)
- Na jego miejscu wtedy bym kogoś szukała, a nie zostawiała fiolkę - stwierdziła Brenna w zamyśleniu. Gdy Olivia wyciągnęła ku niej dłoń, zacisnęła palce na jej ręku, pozwalając, by uścisk trwał. Taki dotyk nigdy nie stanowił dla kobiety problemu - zwłaszcza, jeśli miał pomóc Quirke podczas tych przedziwnych podróży.
Brenna obserwowała pokrytą ciemnymi plamami twarz dziewczyny z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Z jednej strony Longbottom była osobą, która po prostu nie umiała nie przejmować się innymi. Z drugiej, tak często szukając w przeszłości poszlak i dowodów odnośnie zbrodni, nie pierwszy raz stykała się z czymś takim. Jej umysł pracował teraz na najwyższych obrotach, przetwarzając informacje, analizując, co mogłyby zrobić w tym wypadku... i jednocześnie czy w ogóle warto było się tym zajmować.
Dziewczyna nie żyła.
Jeżeli Dylan padł ofiarą klątwy, być może na nią zasłużył.
A poszukiwania, wiodące na Nokturn, które zakończyły się dla Jasie śmiercią, nie były wcale bezpieczne i po tylu latach mogły okazać się bezskuteczne.
- A śmierć utraci swoją władzę - mruknęła Brenna. - Jeżeli to ona wybrała ten cytat, to by sugerowało, że go kochała. I że ma nadzieję, że kiedyś będzie mógł do niej dołączyć.
Pokochała ducha, umarła dla niego, ale śmierć wcale ich nie połączyła. Ta dziewczyna zapewne poszła na drugą stronę, a Dylan tkwił tutaj, uwięziony w ruinach, których obraz wciąż tkwił w głowie Brenny.
- Minęło czterdzieści lat. Myślę, że jej brat raczej dowiedział się o jej śmierci. Może nie chciał albo nie mógł zabrać tej fiolki. Lub sam zostawił ją na grobie - stwierdziła z pewnym zamyśleniem. A gdy świat znów się rozmył i stanęły w sklepie, Brenna długą chwilę wpatrywała się w srebrną ciecz w myślodsiewni, nim starannie, za pomocą odpowiedniego zaklęcia, zebrała ją z powrotem do fiolki.
Być może ponowne przyjrzenie się szczegółom dostarczy nowych wskazówek.
- Mamy nazwisko i imię z grobu, datę śmierci, imię Dylan. Być może uda się coś znaleźć - powiedziała w końcu. Chyba powinnyśmy? Brenna nie była pewna, czy powinny. Ale wiedziała też, że sprawa nie da jej spokoju, jeśli przynajmniej nie spróbuje. - Nie dziś, niestety, wieczorem wyjeżdżam.
Brenna obserwowała pokrytą ciemnymi plamami twarz dziewczyny z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Z jednej strony Longbottom była osobą, która po prostu nie umiała nie przejmować się innymi. Z drugiej, tak często szukając w przeszłości poszlak i dowodów odnośnie zbrodni, nie pierwszy raz stykała się z czymś takim. Jej umysł pracował teraz na najwyższych obrotach, przetwarzając informacje, analizując, co mogłyby zrobić w tym wypadku... i jednocześnie czy w ogóle warto było się tym zajmować.
Dziewczyna nie żyła.
Jeżeli Dylan padł ofiarą klątwy, być może na nią zasłużył.
A poszukiwania, wiodące na Nokturn, które zakończyły się dla Jasie śmiercią, nie były wcale bezpieczne i po tylu latach mogły okazać się bezskuteczne.
- A śmierć utraci swoją władzę - mruknęła Brenna. - Jeżeli to ona wybrała ten cytat, to by sugerowało, że go kochała. I że ma nadzieję, że kiedyś będzie mógł do niej dołączyć.
Pokochała ducha, umarła dla niego, ale śmierć wcale ich nie połączyła. Ta dziewczyna zapewne poszła na drugą stronę, a Dylan tkwił tutaj, uwięziony w ruinach, których obraz wciąż tkwił w głowie Brenny.
- Minęło czterdzieści lat. Myślę, że jej brat raczej dowiedział się o jej śmierci. Może nie chciał albo nie mógł zabrać tej fiolki. Lub sam zostawił ją na grobie - stwierdziła z pewnym zamyśleniem. A gdy świat znów się rozmył i stanęły w sklepie, Brenna długą chwilę wpatrywała się w srebrną ciecz w myślodsiewni, nim starannie, za pomocą odpowiedniego zaklęcia, zebrała ją z powrotem do fiolki.
Być może ponowne przyjrzenie się szczegółom dostarczy nowych wskazówek.
- Mamy nazwisko i imię z grobu, datę śmierci, imię Dylan. Być może uda się coś znaleźć - powiedziała w końcu. Chyba powinnyśmy? Brenna nie była pewna, czy powinny. Ale wiedziała też, że sprawa nie da jej spokoju, jeśli przynajmniej nie spróbuje. - Nie dziś, niestety, wieczorem wyjeżdżam.
Don't promise to live forever. Promise to forever live while you're alive.