Siedziałem na fotelu i noga latała mi jak szalona. Wywietrzyłem pokój, posprzątałem wszystko w mieszkaniu. Starałem się, żeby otoczenie było jak najbardziej neutralne. Nawet pościel zmieniłem, chociaż dalej pachniała ziołami, ale samą dobrą mieszanką, na sen, więc to tylko pomoże, jak zawsze. Wierzyłem w moc ziół i nie był w tym sam. Ludzie i czarodzieje koniec końców nie różnią się od siebie aż tak. Dawne metody stosowali i jedni i drudzy, tak jak ja. Dlatego miałem już przygotowane kadzidła i zioła na herbatę, taką jak zawsze, z jednym dodatkowym składnikiem, żeby organizm nie przyzwyczajał się do ten samej substancji tylko dostał raz na jakiś czas coś nowego.
Fotel również był gotowy, duży, miękki i rozkładany. Kupiłem go po tym, jak mi Morpheus przysnął raz na kanapie, która co jak co była średnio wygodna i nie uważam, żeby odpowiadała standardom kogoś takiego, jak on. No, ale nic. Tak czy inaczej wszystko było gotowe, a ja lampiłem się za okno, jak pies wypatrujący wiewiórki. Przyjdzie metodą tradycyjną, czy się teleportuje. Ja jak nic bym pod jego dom rowerem podjechał, bo ja to ani fan mioteł, ani rozrywania siebie na kawałki nieudaną magią przerzucania ciała z jednego miejsca w drugie. Głupio o tym gadać, ale naprawdę się cieszyłem na jego przyjście, bo taki gość jak on był czymś czego mim w życiu było trzeba. Chwila rozluźnienia w dobrym towarzystwie jeszcze nikomu nie zaszkodziła. Będę musiał się tylko pilnować, żeby go nie zagadać na śmierć jak zawsze. No i muszę powstrzymać emocje, jak mi zacznie opowiadać coś o jakichś lafiryndach w pracy czy na mieście. Gdybym tylko mógł je wszystkie w ropuchy pozamieniać, to bym to zrobił od razu i nawet bym wyrzutów sumienia nie miał, a później kto wie, może i bym zrobił z nich mikstury.