• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 … 10 Dalej »
[02/06/72] Musimy żartować, inaczej zwariowaliśmy ze strachu | Erik x Perseus

[02/06/72] Musimy żartować, inaczej zwariowaliśmy ze strachu | Erik x Perseus
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#1
07.02.2024, 00:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 22.07.2025, 15:53 przez Baba Jaga.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Erik Longbottom - osiągnięcie Badacz Tajemnic III
Gdyby życie Perseusa stanowiło inspirację dla jakiegoś twórcy, z pewnością tytuł tego - niewątpliwie wybitnego, jak sam Black - dzieła brzmiałby Fatalna Pomyłka; brzemienne w skutkach nieporozumienia były wszakże jego specjalnością, przywarły do niego wraz z pierwszym oddechem i towarzyszyły przez całe życie, czyniąc z niego drogę przez mękę niezręczności oraz prób wyjścia z sytuacji z twarzą (co, należy przyznać, szanownemu panu magipsychiatrze nie zawsze się udawało). Przedmiotem dzisiejszego faux pas była gra dla par, której przeznaczenie Perseus opatrznie zrozumiał jako grę dla par przyjaciół i pomyślał, że nikt się nie zorientuje, jeśli zaprosił do udziału Erika właśnie jako takowego; był przecież silny, wysportowany (widział, jak wspina się na pal podczas Beltane) i potrafił działać pod presją, a do tego jego wysoki wzrost budził szacunek (liczył, że wzbudzi też wśród rywali, którzy będą zbyt przerażeni, by odebrać im zwycięstwo). Poza tym, skoro mieli współpracować przy bardzo delikatnej sprawie, to nawet lepiej, aby poznali się bliżej, prawda? A nic tak nie zaciskało więzi jak wspólny cel. Zabawa. Miło spędzone popołudnie na łonie natury - dość miał już absurdalnie drogich restauracji, ekstrawagadzkich dań i alkoholu, który przytępiał zmysły. Nic tak nie pomagało umysłowi odetchnąć jak magiczne podchody na świeżym powietrzu!

A przynajmniej chciał, aby tak oficjalnie odbierano ich spotkanie, które wcale koleżeńskim nie było; nie w obliczu podszytych flirtem listów i przydługich spojrzeń.

Umysł Perseusa zdawał się być pogrążony w osobliwej mgle; nie połączył bowiem kropek ani czytając ogłoszenia, ani wtedy, kiedy kobieta przyjmująca zapisy spojrzała na niego osądzająco zza grubych, okrągłych szkieł jej eleganckich okularów, trzykrotnie pytając go, czy aby na pewno jego partnerem będzie drugi mężczyzna. Dopiero kiedy znaleźli się w lasach Devonshire otoczeni wianuszkiem zakochanych zerkających na nich z zainteresowaniem (w końcu nie codziennie widuje się pary zakochanych złożonej z Najdroższego Czarodzieja Wielkiej Brytanii oraz kaleki - och, miał nadzieję, że następnego dnia nie będą na językach plotkarskich magazynów!), zdał sobie sprawę z tego, jak wielki błąd popełnił. Za późno jednak było, aby się wycofać; ich nadgarstki zostały połączone zaczarowaną czerwoną wstążką, którą rozwiązać mogło dopiero zakończenie gry.

— Przepraszam — szepnął kolejny raz tego przedpołudnia, czując, jak płoną mu policzki. Krążyli po Dartmoor od dłuższego czasu, szukając jakichkolwiek wskazówek; na drzewach, skałach lub pluskających się w strumyku, jednak bezskutecznie. Plecak, który wręczyli im organizatorzy, niezwykle mu ciążył, ale nie zamierzał się skarżyć - uznał, że chociaż odrobinę odpokutuje swoją winę, niosąc bagaż. Uparł się zresztą na to — Byłem pewien, że chodzi o duet, a nie parę w znaczeniu… No wiesz… W takim, w jakim się spotkaliśmy.

Szarpnął wstążką, jakby chciał sprawdzić, czy zaklęcie nadal działa. Materiał rozciągał się na kilka metrów - to sprawdzili, gdy tylko znaleźli się w lesie - i kurczył się, gdy zbliżali się do siebie. Wygląda na to, że jesteś na mnie skazany do rana lub dopóki reszta nie rozwiąże zagadki, pomyślał ponuro, ale nie odważył się wypowiedzieć tych słów na głos, aby nie pogrążać się jeszcze bardziej. Ile to właściwie potrwa? Miło młodzieniec na polanie zapewniał, że kilka godzin, góra do następnego dnia. Świetnie, niechaj młodzi biegają po terenie mugolskiego parku narodowego, a oni w tym czasie pospacerują pośród mchu i paproci. Ale co Elliott sobie o nich pomyśli, jeśli się dowie?  To nie tak, że Perseus w swym okrucieństwie zapragnął pchać się znów z butami w jego życie i plątać relację, którą dopiero co budował. Z drugiej jednak strony, sam czuł, jak miękną mu nogi w towarzystwie Erika, jak twarz oblewa rumieniec i serce wyrywa się z piersi.

— Wciąż nie mogę przestać myśleć o tych mugolach, którym usunięto pamięć — podjął temat, ostrożnie stawiając kroki na zielonkawych, omszałych kamieniach rozrzuconych po brzegach strumyka — Żałuję, że nie zamieniłem z żadnym ani słowa. Wydawali się tacy... Jakby to ująć... — zamyślił się, czego o mało nie przypłacił kąpielą w wartkiej wodzie. Złapał równowagę i kontynuował — ...Tacy podobni do nas. To niesamowite.

Bo było niesamowite dla kogoś, kto wychował się w nienawiści do wszystkiego, co niemagiczne i coraz bardziej pchało go w objęcia tego, co zakazane.

— Czy dotrzymasz tajemnicy? — zapytał ostrożnie, podobnie jak ostrożnie stawiał teraz kroki.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#2
08.02.2024, 00:09  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.04.2024, 00:47 przez Erik Longbottom.)  
Co tu dużo mówić, w pierwszym odruchu miał ochotę udusić Perseusza i wyprowadzić go za fraki z parku. Nie mógł tylko zdecydować, jaka kolejność byłaby w tej sytuacji lepsza. I to wbrew pozorom nie dlatego, że jakoś wyjątkowo spieszyło mu się do opuszczania terenu zabawy. Wprawdzie zaciągnięcia Blacka w ustronne miejsce, aby udowodnić mu, że palce zaciśnięte wokół gardła nie muszą wiązać się tylko z bólem i dyskomfortem było poniekąd nęcące, tak nie miał za dużego problemu z tym, aby poczekać na bardziej dogodną chwilę.

Poznanie prawdy na temat specyfiki tego wydarzenia nie było jakoś wyjątkowo przyjemna. Trzeba było jednak oddać sprawiedliwość tam, gdzie była ona należna... Erik też nie wpadłby na to, że gra terenowa była przeznaczona dla zakochanych. Na miejscu Perseusza też uznałby to za świetną przykrywkę, aby spędzić wspólnie nieco czasu na świeżym powietrzu z dala od reporterów i czarodziejskiej socjety. Zamiast tego musieli przez całą zbiórkę znosić kąśliwe spojrzenia organizatorów i swoich rywali. Chociaż tyle, że życzyli im wszystkim miłej gry.

— Cóż, nie możemy się już z tego wycofać — stwierdził hardo, pragnąc ukrócić wszelkie oznaki sprzeciwu ze strony swojego partnera. Zatrzymał się gwałtownie, po czym skręcił na zachód, przyspieszając nieświadomie kroku. Wstążka splatające ich dłonie naprężyła się, zmuszając Perseusza do ruszenia za Erikiem. — Jak to zrobimy, to zwrócimy na siebie jeszcze większą uwagę. A i tak wszyscy patrzyli. Widziałeś, jak gapiła się ta starsza para od lewej?

Pokręcił głową, po czym znowu przystanął, odwracając się w stronę Black. Jego spojrzało nieco zelżało, a w oczach zatańczyły nieco psotne ogniki, gdy zauważył, jak bardzo Percy przejmował się tą wpadką. Doceniał ten gest, tak jak doceniał samo zaproszenie. To inni ludzie wszystko psuli. Jakby widok dwójki bliskich sobie mężczyzn nagle był tak wielkim tabu i czymś porównaniu do ujrzenia dzikiego feniksa w dziczy. Jeszcze brakowało, żeby próbowali ich ubić albo zamknąć w klatce.

— Nie zadręczaj się tym, przystojniaku. — Podniósł minimalnie kącik ust. — Najwyżej powiemy, że nasze narzeczone albo kuzynki są... w szpitalu... lub na wakacjach... i robimy to wszystko dla nich. — Każdego dnia przeklinał to, że trzeba było posługiwać się takimi wymówkami, aby ukryć to, co w gruncie rzeczy nie powinno być dla nikogo niczym niezwykłym. — Mówię poważnie, skup się na tym, aby dać z siebie wszystko, to nagroda cię nie minie. — Trącił go lekko ramieniem. — Bo wiesz co? Kiedy tak marudzisz... I mówię szczerze... Masz w sobie tyle uroku co zdechła dżdżownica.

Oblizał dolną wargę, taksując uważnym wzrokiem kompana, jakby liczył, że dzięki temu jego komunikat wybrzmi bardziej dobitnie. W znacznej większości przypadków powstrzymywał się przed komentarzami tego typu. Raz, że pewne informacje i spostrzeżenia lepiej było zachować dla siebie, a dwa... Ludzie rzadko kiedy dobrze reagowali, gdy próbowano ich popchnąć w stronę muru rzeczywistości. Delikatne podejście nieraz mogło więcej zdziałać. W tym wypadku jednak trudno było mu trzymać język za zębami.

Powoli zaczynał się uspokajać po tym, jak współgracze podnieśli mu ciśnienie. Może przemawiała przez niego czystokrwista arogancja, która i tak występowała u niego w złagodzonej wersji, ale wychodził z założenia, że to nie było sprawiedliwe, że musiał przy każdym wypadzie z innymi facetem znosić takie spojrzenia. Teraz jednak rywale byli rozsiani po innych częściach lasu, a oni zostali we dwoje. Nie powinien się nimi przejmować, zwłaszcza w takim towarzystwie.

Nie potrafił odmówić Perseuszowi atrakcyjnej aparycji i lotnego umysłu. Zarzekał się przed samym sobą, że będzie na niego patrzeć tylko jako przyjaciela Elliota, jednak chyba nie do końca potrafił to zrobić. Ciągnęło swój do swego i chociaż wyglądało na to, że oboje walczyli z prądem rzeki, tak nurt i tak zdawał się popychać ich ku sobie. Najpierw ta wpadka z bobrem na balu, kiedy chwilę porozmawiali, potem kameralne spotkanie w ukrytej restauracji... Takie chwile rozpalały wyobraźnię.

— Poza tym, mam zamiar wygrać tę durną grę. A ciebie zaciągnę na podium, nawet jeśli będziesz się przy tym wyrywał i wierzgał — ostrzegł, a jego mimika raz wskazywała na rozbawienie, a raz na groźbę. — Oczywiście możesz próbować. — Zaśmiał się krótko. — Chociaż ostrzegam... Mam mocny chwyt i łatwo nie uciekniesz.

W gruncie rzeczy nie miałby nic przeciwko, gdyby Black faktycznie się stawiał. Tylko dodałoby mu to charakterku, a odrobina nieposłuszeństwa była przyprawą, która potrafiła rozpalić nie tylko podniebienie. Wznowił ich marsz, tym razem czekając jednak, aż Black zrówna się z nim, co by mogli iść jednym tempem.

Nagle uderzyło go poczucie niesprawiedliwości. Nawet jeśli uda im się zajść na szczyt, to czy pozwolą im wygrać? Świat był, jaki był, ale miał w sobie zdecydowanie zbyt dużo strachu, nienawiści i nieufności wobec tego, co było ludziom obce i nieznane. A przecież każdy w swoim życiu chociaż raz doświadczył pasji pragnienia lub zadurzenia w druigje osobie. Jak można było twierdzić, że jedna miłość była lepsza od drugiej? Że związek kobiety z kobietą był gorszy od tego samego układu, ale między kobietą a mężczyzną? Czy nie można było po prostu szanować siebie nawzajem?

No najwidoczniej nie, bo łatwiej było zepchnąć część społeczeństwa na margines, zmuszając ludzi do tego, aby się kryli z tym, co było w gruncie rzeczy czyste i dobre. Odepchnąć, odizolować i pozwolić, aby ludzie kryli się z tym, co byli najlepsze i najlepiej zakładali sobie przy tym worki na głowę, żeby przypadkiem nie dojrzeć w oczach swych partnerów żarliwości i pragnienia.

— Co? — odezwał się nagle, wyrywając się z własnych przemyśleń. Rozejrzał się badawczo na wszystkie strony, aż zwrócił się ku Perseuszowi. Miał nadzieję, że nie odczytał od razu poruszenia malującego się na jego twarzy. — Aaa... Oni. — Odwrócił wzrok. — Prawdę mówiąc nie miałem za bardzo okazji ich poznać. Za dużo roboty przy sprzątaniu po Beltane, a chyba inni mieszkańcy wioski lepiej się sprawdzili w roli ich towarzyszy. — Wzruszył sztywno ramionami. — W gruncie rzeczy, różni nas chyba tylko magia, trochę inne warunki życia i tyle. A może aż tyle. Wojny zaczynały się o mniejsze różnice.

Na pytanie Perseusza skinął tylko głową.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#3
18.03.2024, 00:04  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.04.2024, 20:07 przez Perseus Black.)  
Wstyd palił mu policzki i odbierał zdolność do spojrzenia Erikowi prosto w oczy. Właściwie, to Perseus nic nie widział; niby patrzył przed siebie, a jednak nie widział świata przed sobą. Mózg wysyłał nogom sygnał, aby szły przed siebie, ale Black zapomniał, że nie szedł wygodnymi wybrukowanymi londyńskimi ulicami, lecz przemierzał dziki gąszcz (dosłownie dziki - chyba zeszli ze szlaku turystycznego już jakiś czas temu), przez co bezustannie zahaczał o wystające korzenie i kamienie, a jego poczucie równowagi było wystawiane na próbę. Konsekwentnie odmawiał jednak wszelkich prób pomocy, jeżeli Erik mu je oferował.

— Och, naprawdę? — dopiero teraz odważył się podnieść wzrok na Longbottoma i uśmiechał się przy tym tajemniczo — Chcesz rozpuścić plotkę, że Najdroższy Czarodziej Wielkiej Brytanii spotyka się z jakąś kobietą? Wiesz, że wtedy prasa nie dałaby ci spokoju? Chodziliby za tobą krok w krok, by poznać tożsamość twojej tajemniczej wybranki, braliby pod lupę twoje relacje z kobietami z twojego otoczenia, typowali Merlina duchu winne dziewczęcia... Jeśli już masz kłamać, to zrzuć winę na mnie. Powiedz, że moja partnerka zaniemogła, że nie doczytaliśmy regulaminu... Pokręcą głową i powiedzą “cały Perseus Black”, a potem przejdą do codzienności.

Tak będzie lepiej. Opinii publicznej nie obchodziło to, z kim Perseus się spotykał; a na pewno znamienita część magicznego społeczeństwa miała w głębokim poważaniu, co robi jakiś magipsychiatra po godzinach. Chyba. W każdym razie, podboje miłosne Blacka nie zbudzą takiej sensacji, jak ewentualne randki Erika. Nie był już przecież zwykłym czarodziejem - pisała o nim Czarownica (do której lektury nigdy się nie przyzna z własnej woli), mówili o nim ludzie, którzy do niedawna mijali go na ulicy ze zobojętnieniem. I oceniali. Krytykowali. Z pewnością byli też tacy, którzy nienawidzili za sam fakt istnienia.

Odsunął od siebie te ponure myśli.

— Musisz być naprawdę silny, bo ostatnio nieco mi się przytyło... — uśmiechnął się, czując, jak jego serce próbuje wyrwać się z piersi, niczym ptak desperacko obijający się o kraty swej klatki; myśl o silnym uchwycie Erika wokół jego talii sprawiała, że kręciło mu się w głowie — Ale co poradzę na to, że ciastka panny Figg są tak dobre, że trudno odmówić sobie kolejnego... Swoją drogą, co u niej? Nie miałem okazji porozmawiać z nią... No wiesz, o tym balu nieszczęsnym...

Z drugiej strony, nawet nie miał pewności, czy Nora cokolwiek z niego pamiętała. Nie miał też za bardzo okazji przyjrzeć się jej reakcjom, bowiem zawsze - jak na złość - czekała za nim długa kolejka czarodziejów, albo działo się coś, co sprawiało, że takie pytanie byłoby tylko niezręczne.

Wziął głęboki oddech.

— Wychowywano mnie w poczuciu wyższości względem czarodziejów niższej krwi. Nic dziwnego, motto Blacków to przecież zawsze czysty... Ale kiedyś... Och, to będzie już dobre pięć lat temu, miałem dosyć trudny okres w swoim życiu. Bardzo... Byłem wtedy bardzo samotny — niełatwo przychodziło mu mówienie o tamtych wydarzeniach; smutek mieszał się z zażenowaniem za każdym razem, gdy przypominał sobie ciernie przyciskające go do brudnej ściany na równie brudnym Nokturnie i to, co próbował wtedy zrobić... — Wtedy pojawił się ktoś... Z mugolskimi korzeniami, kto stał się dla mnie bardzo bliski. Przez cały czas nie mogłem wyjść ze zdumienia, że on...a... ona... ma serce bijące tak samo jak moje, że myśli jak ja i czuje to samo. Mówiono mi, że mugolacy nie mają uczuć, że...

Zatrzymał się gwałtownie. Nasłuchiwał.

— Słyszałeś to? — zapytał półszeptem. Trzask gałęzi.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#4
23.04.2024, 01:16  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 23.04.2024, 01:17 przez Erik Longbottom.)  
— Wokół mnie kręci się od grona kobiet — rzucił zapalczywie, bo akurat co do tego raczej nie było jakichś wielkich wątpliwości. Trzon siatki najbardziej zaufanych osób w jego życiu stanowiły w dużej mierze właśnie przedstawicielki płci pięknej. — Inna sprawa, że większość z nich należy do rodziny albo jest na tyle blisko niej, że równie dobrze mogłyby się do niej zaliczać.

Na szczęście reporterzy Proroka Codziennego mieli na tyle przyzwoitości, aby nie rozpytywać aż tak o jego znajomości. Ostatnie plotki dotyczyły w dużej mierze licytacji w Warowni Longbottomów i roli, jaką odegrał w niej Elliott. Na szczęście udało im się przedstawić ten ''wybryk'' z odpowiedniej perspektywy. Chociaż wszelkie lokale gastronomiczne w magicznym Londynie zapewne były przez dłuższy czas regularnie prześwietlane, aby sprawdzić, czy nie pojawiła się w nich rezerwacja na nazwisko Longbottom.

— ''Cały'' Perseusz Black? — Uniósł sugestywnie brew. — Czyli... Nie masz w sobie już żadnych niespodzianek? O wszystkim idzie przeczytać w gazetach? — Zacmokał z rozżaleniem. — A może trzeba po prostu sięgnąć odpowiednie głęboko, aby wykopać prawdziwy skarb?

Musiał przyznać, że poniekąd zazdrościł Blackowi nawet tej ułudy anonimowości. Może i musiał liczyć się z tym, że jego imię coraz częściej pada w paru magazynach, tak nie musiał wystrzegać się prasy i walczyć o chwile prywatności. I tak mogłem trafić gorzej, pomyślał Longbottom, starając się nie pogrążać w negatywnych myślach. Może była to zasługa pracy, a może nazwiska, ale miał środki ku temu, aby wymusić pewne ustępstwa. Nie musiał być marionetkę prasy, a zamiast tego mógł stać się twórcą własnego wizerunku. Nie był bierny, bo to nie media go stworzyły. Były tylko nośnikiem jego wizerunku.

— Ćwiczę. Intensywnie i regularnie — podkreślił, odwzajemniając uśmiech Perseusza. Może nie tylko przysmaki z klubokawiarni Nory były grzechu warte? — Miło z twojej strony, że pytasz... Ona... Na początku była trochę przerażona. Musiałem na siłę wyciągać ją na obchody Ostary, ale potem się przełamała. Chyba nie ma już aż takiej traumy po waszym hmm incydencie.

Poczuł obrzydzenie. Nie potrafił tego inaczej określić. Wiedział, że poglądy co poniektórych rodzin czystej krwi były w najlepszym razie tradycyjne, a w najgorszym po prostu okrutne. Ale to, co mówił Perseusz... Umieszczanie mugolaków w hierarchii tak nisko, że równie dobrze można było ich porównać do zwierząt... Czuł wściekłość na samą myśl o tym. Z drugiej jednak czuł nadzieję. Percy wyraźnie nie był taki jak jego krewniacy i ktoś ewidentnie pokazał mu, że świat nie był czarno-biały. A to był krok w dobrym kieru...

— Co? — rzucił głucho, zdecydowanie zbyt głośnym tonem.

A mógł siedzieć cicho. Może wtedy byliby bezpieczni, a zamiast tego coś wyskoczyło na nich z zarośli. Było ogromne i rozjuszone, bo nawet nie przyjrzało im się uważniej, a zamiast tego ruszyło prosto na nich, spychając ich z drogi. Nawet nie mieli szansy zareagować, bo siła uderzenia odepchnęła ich prosto w pobliskie drzewa, sprawiając, że na dłuższą chwilę ich zamroczyło. Stracili przytomność? Byli tak skołowani, że ciało nie nadążało za toczącymi się tuż obok wydarzeniami?

W każdym razie, gdy uchylili powieki, stwora już z nimi nie było, za to oni byli cali poobijani, a dookoła mogli zauważać ślady przypaleń. W powietrzu unosił się zapach spalenizny, a w ich kieszeniach... Nie było różdżek. Musiały potoczyć się gdzieś w odległe krzaki podczas ataku. A może potwór je rozbił na drzazgi? Tę tajemnicę miał rozwiać dopiero finał ich gry.

Perseuszu, rzuć kością na Wiedzę Przyrodniczą, aby określić czy udało ci się rozpoznać podczas konfrontacji stwora. W przypadku sukcesu możesz uznać, że była to wyrośnięta sklątka tylnowybuchowa.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#5
22.05.2024, 00:54  ✶  
Emocje, jakie żywił względem Erika, były nieco inne od uczuć, jakie Perseus żywił względem innych mężczyzn. Patrzył na niego z podziwem zakrawającym o uwielbienie, to było niepodważalne. Chciał poznać smak jego ust i poczuć jego dłonie błądzące po własnym ciele - również i tych bezwstydnych myśli nie mógł się wyprzeć. Jednak to nie był koniec jego pragnień; chciał bowiem dotknąć go głębiej, sięgnąć tam, gdzie do tej pory niewielu lub nawet nikomu się nie udało - prosto do jego serca. Niewinnego jak owieczka składana przez kapłanki na ołtarzu w czasie sabatów, nieskazitelnie białego jak pierwszy śnieg i tak zupełnie niepodobnego do jego własnego, hebanowego sumienia.

— Och, zapewniam cię, że kuzynostwo, zwłaszcza to w trzecim lub jeszcze dalszym pokoleniu, to niewielki problem. Nie uważasz, że my, czystokrwiści, niewiele różnimy się od hodowli rasowych zwierząt? — westchnął ciężko, bo wyraźnie ten temat od jakiegoś czasu leżał mu na sercu — Moja siostra wyszła za mąż za naszego kuzyna. Jakby przyjrzeć się drzewu genealogicznemu naszych przodków, to wcale nie byłoby drzewem, lecz wieńcem. Małżeństwa to czysta polityka, w której nie ma miejsca na miłość. Jaki jest ich sens? Och... Wybacz, chyba wciąż... Wciąż przeżywam rozwód z Eunice. Chciałem powiedzieć, że prasę niewiele będzie obchodził stopień pokrewieństwa. Jeśli będzie trzeba zrobić sensację, znajdą zdjęcie, na którym nie widać twarzy Brenny i zrobią z niej tajemniczą kobietę, z którą widziano cię w Londynie...

Uśmiechnął się na samą myśl o absurdalnych zagrywkach prasy, bo przecież gdyby doszło do takiej sytuacji, sam jako pierwszy kupiłby numer Czarownicy (nie podejrzewał przecież Proroka Codziennego o takie tanie zagrywki!); Perseus miał bowiem osobliwą pasję, która polegała na kolekcjonowaniu wycinków z gazet dotyczących osób, które są w jakimś stopniu mu bliskie. Nie zliczył, ile ich już posiadał - Elliott, Loretta, Louvain, a teraz jeszcze Erik. A po drodze całe mnóstwo ludzi, którzy mieli swoje pięć minut w magicznych mediach.

— Mam jeszcze kilka asów w rękawie. Masz odwagę się przekonać? — mrugnął do niego sugestywnie. Doktor Owen (świeć Merlinie nad jego duszą), zwykł mawiać mu, że człowiek miał trzy twarze; dla świata, dla bliskich oraz dla samego siebie. Perseus nie chciał, by ktokolwiek docierał do ostatniej z nich, ale gdyby był przy tym tak czarujący jak Erik... Och, być może wtedy pozwoliłby sobie na małe opuszczenie gardy.

I już otwierał usta, by wyrazić swoją skruchę z powodu osobliwej sytuacji, w jakiej znaleźli się z panną Figg (choć nie było w tym ani krzty jego winy; jeszcze zarzucił na jej ramiona swoją własną marynarkę, by ukryć ją przed blaskiem reporterskich fleszy), kiedy nagle z krzaków wyłoniło się TO. Nie zdążył się jednak przyjrzeć temu, co z wściekłością szarżowało na niego i Erika - ostatnim o czym zdążył pomyśleć, to to, że musiało być to jakieś magiczne stworzenie, ale nie potrafił powiedzieć skąd wzięła się ta myśl. Chwilę potem ból przeszył jego ciało, a uderzenie plecami o twardy pień na moment odebrało mu oddech. I to w dosłownym znaczeniu. Wypuścił gwałtownie powietrze z płuc i przez chwilę walczył o ponowne jego zaczerpnięcie, aż czarne plamy zatańczyły mu przed oczami.

Wreszcie obolały uniósł się na łokciu, szukając wzrokiem Erika.

— Wszystko w porządku? — zapytał zduszonym głosem, obserwując żar tlący się na pobliskim liściu. Nieobecności różdżki jeszcze nie zauważył - za bardzo był zaaferowany tym, co właśnie się wydarzyło. Perseus miał zwyczajnie w świecie kiepski czarodziejski instynkt samozachowawczy.


wiadomość pozafabularna
Rzucam na wiedzę przyrodniczą, jak pan Longbottom każe  Słodziutki
Rzut N 1d100 - 53
Sukces!


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#6
20.06.2024, 22:38  ✶  
— Mam wrażenie, że już kiedyś słyszałem podobne porównanie — stwierdził z kwaśną miną, przechylając głowę w stronę Perseusza. — Mogę się założyć, że są jeszcze jakieś emerytowane czarownice podchodzące pod setkę, które licytują się czyj wnuk lub wnuczka ma najczystszą krew i w jaki sposób udało im się zaaranżować tak dobrą... krzyżówkę genetyczną.

Wzdrygnął się na to określenie. Mógł bardzo łatwo zdystansować się od tej kwestii: to ci inni czarodzieje, nie moja rodzina. A jednak przez samo pochodzenie i status krwi banda czarodziejów i czarownic z Warowni była poniekąd częścią problemu. Wprawdzie robili to wybiórczo, ale kultywowali tradycje czystej krwi. Dlatego przyjęciom organizowanym przez Longbottomów było bliżej do bankietów sprzed kilku dekad niźli zabaw piknikowych czy festynach sezonowych. Erik po prostu modlił się, aby Godryk na starsze lata nie zaczął patrzeć życzliwszym okiem na konserwatywne poglądy. To dopiero byłaby katastrofa.

Chociaż Longbottomowie nie trzymali się zbyt sztywno zasad, wedle których operowała współczesne towarzystwo czarodziejów czystej krwi, tak dalej zaliczali się do socjety. Ich wpływy i znajomości sięgały daleko, a i z udowodnieniem swojego pochodzenia nie mieli zbyt większego problemu. Erik jednak nie oszukiwał się; jeśli świat czarodziejów dalej będzie pędził na złamanie karku ku otwartemu konfliktowi z Czarnym Panem, to jego rodzina stanie się prawdziwą solą w oku wszystkich lojalistów Voldemorta. A wówczas sprawy przyjmą bardzo nieciekawy obrót.

— A da się być jednocześnie odważnym i powolnym? — rzucił, uciekając na moment wzrokiem w bok, gdy dostrzegł mrugnięcie okiem młodego Blacka. Uśmiechnął się pod nosem. Testował go. To było... zaskakujące. Miał wrażenie, że to zazwyczaj działało na odwrót, jednak... W gruncie rzeczy przez dosyć długi okres nie funkcjonował na ''rynku matrymonialnym'', ciesząc się z własnego towarzystwa. — Niektórzy lubią, kiedy wszystko idzie powolno… Subtelnie... Rozpala zmy-

Erik nie zobaczył kompletnie nic. Instynkt detektywa kompletnie go zawiódł, bo był zbyt zaaferowany osobą Perseusza i tego, do czego potencjalnie mogłoby doprowadzić to spotkanie... Gdyby nie zjawienie się tej dzikiej bestii. Tego monstrum, które potraktowało ich jak zabawki i cisnęło między drzewa. Longbottom ocknął się, dopiero gdy do jego uszu doszedł głos Blacka. Rozchylił powoli powieki, czując intensywny ból tylnych partii głowy i... unoszący się dookoła smród spalenizny.

— Ja pieprzę — przeklął siarczyście, podnosząc się do pozycji półleżącej, rozglądając się na prawo i lewo. — Wszystko... Wszystko okej?

Spróbował podpełznąć do Perseusza, co jednak chwilę mu zajęło. Gdy w końcu do niego dotarł, od razu chwycił go za ramię, uważnie mu się przyglądając. Szukał zadrapań, oparzeń, a zamiast tego znalazł tylko przystojną twarz na której osadzono oczy tak... skonfundowane. Przestraszone. Aż miał ochotę zamknąć Blacka w ciasnym uścisku i nie wypuszczać przez następne kilka godzin.

— Hej... Hej, żyjemy, tak? Jest... Jest dobrze — napomknął, ściskając mocno jego ramię.


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#7
20.09.2024, 21:31  ✶  
Uśmiechnął się pod nosem. To było zdecydowanie coś, co pasowało mu do Erika - nieśmiała opieszałość w budowaniu relacji kontrastująca z jego odwagą i siłą w pozostałych kwestiach. Nie jesteś więc osobą, którą można pocałować na pierwszej randce?, cisnęło mu się na usta. A potem to nie zmysły zostały rozpalone, lecz sucha ściółka tląca się jeszcze miejscami, by po chwili zgasnąć z cichym syknięciem. Unoszący się w powietrzu dym nie był być może szczególnie intensywny, ale wdzierał się w płuca bezlitośnie, zmuszając Perseusa do kaszlu i sprawiając, że oczy zaszkliły się od łez.

Spojrzał tymi wilgotnymi oczami na ciepłą, dużą dłoń spoczywającą na jego ramieniu, a potem żylaste przedramię przechodzące w silne barki i na twarz znajdującą się nad nimi; symetryczną i pod każdym względem piękną - ciemne brwi łagodnie wyginające się w łuki nad jadeitem oczu w złotej oprawie, prosty nos, wyraźnie zarysowana linia żuchwy i wąskie usta. Och, jakże interesującym doznaniem byłoby poznanie ich smaku, pogładzenie szorstkiego policzka i złożenie głowy na szerokim torsie...

— Żyjemy, ale co to za życie? — wysilił się na żart, by odwrócić uwagę od uczuć kłębiących się teraz w nim. Rozejrzał się ostrożnie, obolały po nagłym ataku — Widziałeś, co nas tak urządziło? Wydaje mi się, że to jakaś olbrzymia sklątka tylnowybuchowa, a jeśli... — tutaj zawiesił głos i obrócił głowę w stronę krzewów, w którym zniknęło stworzenie i przełknął nerwowo ślinę — Jeśli to prawda, musimy się jak najszybciej stąd wynosić i kogoś powiadomić. Na opatrzenie ewentualnych ran będzie czas za chwilę.

Tak też uczynił, choć niechętnie przerwał kontakt fizyczny. Podniósł się i nawet nie kwapił się z otrzepaniem ubrania; zamiast tego pokuśtykał w stronę swojej laski samotnie porzuconej na leśnej ścieżce i podniósł ją ostrożnie, jakby obawiając się, że zdobiąca ją posrebrzana głowa kruka będzie gorąca jak wszystko wokół (wliczając w to również Erika Longbottoma). Dopiero wtedy przypomniał sobie, aby poszukać czegoś jeszcze...

— Na Merlina — wypowiedziane takim tonem, że nie pozostawiał wątpliwości co do tego, że Merlin został przywołany tutaj jako przekleństwo — Chyba zgubiłem różdżkę...


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



viscount of empathy
show me the most damaged
parts of your soul,
and I will show you
how it still shines like gold
wiecznie zamyślony wyraz twarzy; złote obwódki wokół źrenic; zielone oczy; ciemnobrązowe włosy; gęste brwi; parodniowy zarost; słuszny wzrost 192 cm; wyraźnie zarysowana muskulatura; blizna na lewym boku po oparzeniu; dźwięczny głos; dobra dykcja; praworęczny

Erik Longbottom
#8
17.10.2024, 22:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.10.2024, 22:51 przez Erik Longbottom.)  
— Cóż, obawiam się, że na tym etapie już nie dogonimy tego monstrum, żeby odpłacić mu pięknym za nadobne — zażartował słabo, pomagając Perseuszowi podnieść się na równe nogi, przy okazji samemu również wstając z przypalonej tu i ówdzie ziemi. Zaraz jednak została podniesiona kwestia zgubionej różdżki. — Cholera, swoją chyba też gdzieś posiałem. — Podrapał się gwałtownie po potylicy. — M-myślisz, że ten potwór je jakoś... porwał?

Czy różdżki w ogóle mogły jakoś zetknąć się z tą bestią? Dobry Merlinie, kto też wpadł na pomysł, aby zorganizować zabawę w okolicy legowiska potwora o statusie sklątki tylnowybuchowej? Czyżby w Devonshire funkcjonowała jakaś hodowla? A może był to dziki egzemplarz, który po prostu przybłąkał się zbyt blisko terenów uczęszczanych przed lokalną ludność i czarodziejów skłonnych do wypraw w angielską dzicz?

Teraz to już i tak nieważne, pomyślał przelotnie Longbottom, rozglądając się skonfundowany na prawo i lewo, jakby liczył, że las sam wskaże im drogę w odpowiednie miejsce. Oparł ciężko dłoń o ramię Blacka, starając się obmyślić jakiś plan. Miał wrażenie, że jego zdolny kompan mimo wszystkich swoich zalet, nie miał zbyt dużego pojęcia o tym, jak przetrwać na dziko. I to bez różdżek, które pofrunęło, cholera wie gdzie.

— Jeśli stwór wyrządzi szkody w innych częściach lasu, to podejrzewam, że w mig wszyscy się ogarną — skomentował pod nosem z nieco niezadowoloną minę. Rozgrywkę można było równie dobrze uznać za zakończoną, skoro nawet jeśli wypełnią powierzone im zadanie, to zapewne tablica wyników zostanie wyzerowana z uwagi na tę... katastrofę. — Ech, powinniśmy spróbować wrócić po naszych śladach w stronę miejsca zbiórki i może tam spotkamy się z resztą. Na pewno możesz iść? Mogę ci trochę... pomóc.

Uśmiechnął się mimowolnie. Nie miał wprawdzie na myśli niesienia mężczyzny na rękach, ale nie miał nic przeciwko temu, aby ten się na nim podparł. Czekała ich dosyć długa przechadzka, a wolałby, żeby żaden z nich nie połamał się bardziej, niż to było konieczne. A jemu przecież nic się nie stanie, jak będzie musiał poruszać się trochę wolniej, żeby Perseusz mógł nadążyć, prawda?

~~*~~

To nie tak miało wyglądać, powtarzał sobie w myślach niczym mantrę, zgrzytając zębami, gdy przedzierali się przez któreś z kolei krzaki. Próba powrotu na miejsce spotkania z innymi uczestnikami gry okazała się... niezbyt łatwa.Kompletnie nie potrafił odnaleźć się w lesie i pomimo tego, że starał się kierować względnie logicznymi wskazówkami, tak miał wrażenie, że wylądowali w zupełnie innym miejscu. Ech, gdyby tylko byli lepiej zaopatrzeni i bardziej by się przygotowali do tego wypadu... Może wtedy poszłoby im to wszystko łatwiej. Różdżki zniknęły, oni byli pobrudzeni i zmęczeni, a na domiar złego jeszcze robiło się zimno.

— M-musimy znaleźć jakąś chatę albo coś — poinformował swego towarzysza Erik, zerkając na niego ze zmartwieniem.

Jako tako był przyzwyczajony do takich warunków: praca w Brygadzie Uderzeniowej sprawiła, że zdążył się oswoić z naprawdę nietypowymi sytuacjami. Zarówno tymi, którym winna była magia, jak i warunki pogodowe. Nie wiedział jednak zbyt wiele na temat Devonshire. A skoro miał problem z tym, żeby wyprowadzić ich w miejsce, w którym już byli, to jak miałby znaleźć dla nich jakiekolwiek schronienie?

Tutaj na pierwszy plan wyszły bystry oczy Perseusza. I to nie dlatego, ze zlęknione spojrzenie dodawało mu urody. Chociaż to, w gruncie rzeczy, również było prawdą. W tym jednak wypadku chodziło o coś, co wypatrzył Black. Schronienie. Nie chata. Nie opuszczony dom, a... Jaskinia. Zbliżając się do niej, w głowie Erika kotłowała się tylko jedna myśl: oby nie okazało się, że to właśnie tam pomieszkiwała ta przeklęta sklątka.

~~*~~

— Tu można spokojnie umrzeć z głodu — skomentował Longbottom, uderzając czubkiem buta o gałązki, które miały posłużyć im za ognisko usytuowane nieopodal wejścia do jaskini. — Sklątka tylnowybuchowa pewnie wszystko wpierdala, jebane zapałki się połamały... Cholerna pułapka, ot co.

Wypuścił głośno powietrze, obserwując, jak Black szamocze się ze znalezionym śpiworem.

— Możesz... Możesz położyć się jeszcze bliżej. Nie gryzę — mruknął po kilku minutach Erik, zamykając drugiego mężczyznę w ciasnym uścisku, gdy dopięli zamek śpiwora.

Powinien był na niego wściekły: w końcu to właśnie Black ich tutaj przyprowadził, ale z drugiej strony, kto mógłby przewidzieć, że tak to się wszystko potoczy? Kiedy zgadzał się na udział w tej grze, nawet przez myśl mu nie przeszło, że niedługo po rozpoczęciu gry zostaną napadnięci przez magiczną bestię. I gdzie jest Geraldine Yaxley, kiedy jest naprawdę potrzebna, pomyślał z przekąsem, naciągając na dłonie rękawy bluzy.

— Będzie dobrze — obiecał pewnym siebie tonem głosu. — Prześpimy się te kilka godziny, a kiedy wzejdzie słońce wznowimy marsz. — Westchnął ciężko, czując, że pomimo grubej warstwy ubrania, dalej czuje łaskotanie chłodnego powietrza z zewnątrz. Nie miał zamiaru narzekać. Celowo ułożył się tak, aby to Blackowi było cieplej tej nocy. — Pewnie... Na pewno nie jesteśmy jedynymi, których zaatakowano. Oni pewnie też mają taki problem. Może na niebie pojawią się jakieś sygnały. Albo wyślą skrzaty.

Byle tylko nie Brygadę Uderzeniową, skomentował bezgłośnie, zduszając w trzewiach ciężkie westchnienie. Naprawdę nie chciałby się nikomu z pracy tłumaczyć z tego wypadku. Z utraty różdżki. Z tego, że nie potrafił wyprowadzić jednej osoby do bezpiecznego miejsca. Erik Longbottom - ten, który pomagał w ewakuacji Polany Ognisk, nie był w stanie pomóc jednemu czarodziejami. Świetna historia dla plotkarzy. Niesamowita wręcz.

~~*~~

Żaden ptak nie powinien ćwierkać w takich okolicznościach. Nie, gdy dwójka wybitnych czarodziejów musiała spędzić noc w jakiejś dziwnej jaskini pośrodku niczego, licząc, że ciepłota ich własnych ciał utrzyma ich przez tę parę godzin przy życiu... Zabrzmiało dramatycznie, prawda? Cóż, wieczór na pewno był dużo straszniejszy od nocy, którą para czarodziejów spędziła stosunkowo spokojnie. Byli głodni, zaziębieni, ale przynajmniej mieli siebie. Spędzenie nocy w Devonshire samotnie na pewno byłoby dużo bardziej traumatycznym zdarzeniem.

Kiedy słońce wychyliło się zza horyzontu, a las na zewnątrz zaczął budzić się do życia, przytulonych do siebie mężczyzn obudziło ćwierkanie ptaków. Erik, nawet gdyby bardzo chciał, nie byłby w stanie rozpoznać gatunku. Kompletnie nie znał się na leśnych żyjątkach, bez względu na to, czy śpiewały w koronach liści, czy buszowały w krzakach. Podobnie też zresztą było z roślinkami. Ugh, dobrze, że nie przyszło nam tu spędzić kilku dni, pomyślał, bo wychodził z założenia, że prędzej czy ich oboje potruł, niźli przygotował syty obiad z tego, co mieli pod ręką.

Po opuszczeniu jaskini para zaczęła... Cóż, dalej błądzić bez celu. W pewnym momencie zaczęli jednak zwracać coraz większą uwagę na dźwięki wydawane przez ptaki. Nie przypominali sobie, aby słyszeli podobne dźwięki poprzedniego dnia, toteż postanowili skierować się w ich stronę. I tak ścieżka do ścieżki, krok za krokiem udało im się trafić na jedną z grup organizatorskich, która szukała innych graczy zaatakowanych przez sklątkę tylnowybuchową. Zmierzając w stronę miejsca zbiórki, oddano im także różdżki! Okazało się, że znaleziono je nad ranem na miejscu ataku pod grubą warstwą liści między krzewami. Cud, że w ogóle się znalazły.

— Zdecydowanie powinniśmy się następnym razem spotkać w nieco... przyjemniejszych okolicznościach — rzucił przyciszonym głosem Erik, zwalniając kroku, co by Perseusz mógł potencjalnie raz jeszcze wesprzeć się na jego ramieniu. — Wciąganie w to wszystko sklątki tylnowybuchowej było lekką przesadą, nie sądzisz? Nie musi być aż tak wybuchowo.

Uśmiechnął się przelotnie, wypuszczając powoli powietrze z ust. Co by się nie działo ten dzień i noc spędzona w towarzystwie Perseusza na pewno pozostanie mu w głowie na długo. Bardzo długo.

Koniec sesji


the he-wolf of godric's hollow
❝On some nights, the moon thinks about ramming into Earth,
slamming into civilization like some kind of intergalactic wrecking ball.
On other nights, it's pretty content just to make werewolves.
❞
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Erik Longbottom (3209), Perseus Black (2149)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa