Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Rozliczono - Dora Crawford - osiągnięcie Piszę, więc jestem
Sesja z misją Dory w ramach zakonnych zadań indywidualnych fabuły W służbie feniksa.
*
Atlas, spokrewniony luźno z rodziną Burke, był czarodziejem utalentowanym, ale dość ekscentrycznym. Od lat mieszkał w domu leżącym pod Lasem Wisielców, w którym ponoć lubił gromadzić różne pamiątki - i z którego bardzo niechętnie wychodził. On sam w sobie, choć sąsiedzi twierdzili, że miał nieprzyjemny, opryskliwy charakter, nikomu specjalnie nie wadził. Nie było podstaw, aby podejrzewać go o cokolwiek więcej niż dziwactwa, niewyparzony język, wściekanie się o rzeczy w rodzaju „bo ktoś zbiera jabłka, które spadły z mojej jabłoni za płot” i być może nadmierne skłonności do zbieractwa. Jego syn za to był podejrzany o dostarczanie informacji jeśli nie śmierciożercom, to przynajmniej osobom, które ideę czystości krwi wyznawały i bardzo starały się te dane dobrze wykorzystać. Nie wspominając o napaści na pewną mugolaczkę – niekoniecznie dokonanej ze względu na to, że nosił białą maskę i czarne znaki, ale przecież przez to ani trochę mniej problematycznej.
Tyle że Ministerstwo Magii nie miała na to dowodów. Sprawa przeciwko niemu stanęła w miejscu. Przeszukanie mieszkania, które wynajmował, niczego nie wykazało. Jeżeli było cokolwiek, co mogło świadczyć przeciwko niemu – a rzeczy zaatakowanej dziewczyny znikły, młody Hektor zaś miał pewne skłonności do zbieractwa po ojcu – to prawdopodobnie znajdowało się w rodzinnym domu. Nie udało się jednak uzyskać legalnego nakazu przeszukania, a wkradnięcie się tam nie było łatwe. Atlas miał lekką obsesję na punkcie ochrony swoich zbiorów, a ostatnio ta albo eskalowała, albo było coś, co bardzo chciał ukryć, bo wyposażył dom w kilka dodatkowych zaklęć i alarmów.
Ktokolwiek wszedłby do środka, zostałby natychmiast namierzony albo przynajmniej później odkryto by ślady jego obecności i być może natrafiono na trop tej osoby.
…chyba że byłby całkowicie nienamierzalny.
Jakby dla wszystkich zaklęć i przedmiotów nigdy nie istniał.
*
Dziewczęta dostały wskazówki, czego dokładnie mają szukać, wszystkie dane o Atlasie i Hektorze, o które poprosiły, a które udało się Zakonowi zebrać, a jeżeli wyraziły takie życzenie, do ich dyspozycji dano parę eliksirów z zakonnych zbiorów oraz zmieniono nieco ich wygląd. Ktoś miał postarać się też, aby w razie, gdyby wpłynęło jakieś zawiadomienie do Brygady, to na dyżurze były tego dnia odpowiednie osoby i zareagowały odrobinę za wolno. Główna część zadania, a więc dostanie się do środka i potencjalnie odwrócenie uwagi Atlasa, należały jednak do nich. Dom mężczyzny leżał w pobliżu Lasu Wisielców, w pewnym oddaleniu od mugolskich gospodarstw, nie musiały więc szczególnie martwić się, że zaalarmują niemagicznych mieszkańców. Był parterowy, w środku pewnie można było spodziewać się jakichś czterech pomieszczeń i miał – poza oknami – dwa wejścia, jedno z przodu, drugie z tyłu. Wejścia do tego głównego broniła patrząca kłódka, którą na pewno trzeba by oślepić, aby swobodnie wkroczyć do środka tą drogą.
Dom otaczał spory, zaniedbany ogródek, pełen chaszczy, krzewów oraz drzew, oraz drewniany, niezbyt wysoki płot. Otaczały go zaklęcia odstraszające mugoli i czar, który Heather miała okazję poznać swego czasu przed domem Meadowesa – zniechęcał osobę do wchodzenia na teren posesji, chociaż sam w sobie był raczej nieszkodliwy.