• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 … 14 Dalej »
[08.08. Tropem przepowiedni. Sen] Długo i szczęśliwie

[08.08. Tropem przepowiedni. Sen] Długo i szczęśliwie
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#1
19.02.2024, 12:44  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.10.2024, 00:16 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Brenna Longbottom - osiągnięcie Bajarz IV
Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I

Tropem przepowiedni. Sesja główna
Sesję prowadzi Brenna L.

*

Drugiego zwodzą własne pragnienia.
Trzeci w twarz patrzy przeszłości i ulega wołaniu dawnej miłości.


Heather


To miał być najpiękniejszy dzień w jej życiu i ona tego dnia była najpiękniejsza.
Heather Wood rzadko nosiła sukienki, ale suknia ślubna była przecież wyjątkiem. Ta konkretna, sprowadzona przez matkę prosto z Mediolanu, miała kolor doskonale komponujący się z jej karnacją i podkreślający sylwetkę. A przy tym nie była nudna – ozdobiono ją tu i ówdzie szkarłatnymi, niewielkimi rubinami, iskrzącymi ogniście pod wpływem zaklęcia, dobrze współgrającymi z naszyjnikiem i kolczykami (ten pierwszy był „stary”, i podobno kiedyś należał do jakiejś księżniczki, a te drugie „pożyczone”). Heather wiedziała, że Czarownica będzie rozpisywać się o tej stylizacji przez najbliższe dwa tygodnie. Wpatrywała się w swoje odbicie – zakończono już robienie makijażu, i jej oczy wydawały się jakoś większe niż zwykle, a cera absolutnie bez skazy.
– Nie ruszaj się, kochanie – zarządziła matka, ostrożnie upinając welon na misternej fryzurze. Czas je gonił: już za kilka minut powinny zejść na dół, do ogrodu, gdzie kapłanka miała udzielić ślubu Heather i Cameronowi, a potem odbędzie się ślubne przyjęcie.
Nim jednak matka zdążyła skończyć całą procedurę, ktoś zapukał do drzwi.
– Mam nadzieję, że to nie ty, Cameron! – zawołała z pewnym zniecierpliwieniem pani Wood. – Mówiłam, że nie możesz zobaczyć jej w sukni ślubnej wcześniej, to przynosi pecha!
– Obawiam się, że to nie Cameron – padło z drugiej strony drzwi. Heather mogła rozpoznać odrobinę rozbawiony głos Albusa Dumbledore’a. Wprawdzie zaproszono go na przyjęcie, ale chyba nikt się nie spodziewał, że opuści Hogwarty, by się pojawić. – Przyniosłem prezent dla panny młodej i chciałbym wręczyć go przed ceremonią.
*

Menodora


To miał być piękny ślub i jeszcze piękniejsze wesele.
Goście już zgromadzili się w ogrodzie, w którym ustawiono weselny namiot, girlandę oraz ławy. Namiot, na całe szczęście, nie był potrzebny – wyglądało na to, że pogoda tego dnia będzie piękna. Niebo było czyste, dzień pogodny, temperatura utrzymywała się wręcz idealnie, ani za zimno, ani za gorąco – w sam raz na wesele na zewnątrz, trochę zabawy w ogrodzie i potem kolację w sali balowej. Kwiaty, o których przygotowanie poproszono Dorę, wyglądały przepięknie: tworzyły łuk, pod którym para miała przysiąc sobie, że będą razem już na zawsze, ozdabiał ławy, w których zasiądą goście, i tylko ta jedna wiązanka przy namiocie wymagała ostatniej poprawki, no po prostu ta róża musiała zostać lekko przesunięta w lewo…
– Dora, skarbie? – Kobiecy, łagodny głos, odezwał się tuż za nią. – Jest naprawdę idealnie. Chodź, zajmij miejsce, Cameron i jego drużba zaraz tu będą.
Za Menodorą stała Susanne Crawley – w błękitnej sukni, starannie uczesana, piękna, uśmiechnięta, żywa.

Tura do godziny 20 - 23.02.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#2
19.02.2024, 14:11  ✶  

Czekała na to od dawna. Dzisiaj marzenie miało się spełnić. Zostanie żoną najwspanialszego chłopaka, jakiego tylko mogła sobie wyobrazić. Wszystko zapowiadało się niesamowicie. Matka naprawdę zadbała o to, żeby było idealnie, chociaż nie spodziewała się nawet, że aż tak się w to zaangażuje. Miała gest, to fakt. Sprowadziła suknię od najwspanialszych projektantów, wyglądała w niej cudownie. Zakręciła się jeszcze przed lustrem, aby zobaczyć, jak suknia pięknie wiruje. Była niesamowita, na pewno nikt jeszcze nie widział takiej pięknej sukni ślubnej. Cameron będzie pod wrażeniem, ale nie tylko on, wszyscy będą zachwyceni, chociaż to na opinii Pana Młodego zależało jej najbardziej. Nie mogła się doczekać, aż ją zobaczy. Nie przeszkadzało jej nawet to, że suknia kuła ją tu i ówdzie, było to warte tego, jak pięknie się prezentowała.

- Dobrze mamo, zrób to szybko. - Nachyliła się, aby chociaż trochę pomóc Elizabeth w tej czynności. Wiedziała, że nie jest ona specjalnie delikatna, a wolałaby uniknąć wyrywania włosów. Szczególnie, że fryzura była już gotowa, jeszcze chwila i będą mogły zejść na dół. Moment, krótki moment, a stanie się panią Lupin. Marzenie się spełni i będą żyli długo i szczęśliwie. Co za cudowny dzień!

Uśmiech promieniał na jej twarzy, nie schodził z niej nawet na sekundę, czekała na ten dzień od dawna.

Zaśmiała się słysząc słowa matki, dołączyła do niej wesołym tonem - Camiś, jeszcze chwila i mnie zobaczysz, nie możesz się niecierpliwić! - Nie, żeby wierzyła w te przesądy, ale lepiej nie kusić losu.

Głos, który doszedł do nich zza drzwi nie należał jednak do Lupina. Nie spodziewała się, że sam Albus Dumbeldore przyjdzie do niej z prezentem, to był prawdziwy zaszczyt, wprawdzie go zaprosili, ale rzadko kiedy opuszczał mury Hogwartu.

Matka skończyła wpinać jej welon, mogła więc podejść do drzwi, żeby mu je otworzyć. - Już otwieram. - Powiedziała nim nacisnęła klamkę.

Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#3
20.02.2024, 06:43  ✶  
Dorze prześlizgnęło się po karku nieprzyjemne uczucie, kiedy Vincent odezwał się po niej. Odwróciła do niego na moment twarz, a potem znowu na leżącego przed Brenną mężczyznę. Odpowiedź mimowolnie nasunęła jej się sama, podsycając tylko niepokój. Widma. Nie twierdziła, że to było dokładnie to, ale sposób działania był podobny. Może w tej jaskini też kryło się coś podobnego. Wypaczone przez czyjąś magię dementory, albo coś o wiele gorszego...

Nie powiedziała jednak tego na głos. Wahała się wyraźnie, a wreszcie też nie zdążyła, bo poczuła jak jej ciało opanowuje magia. Ciężka, zmuszająca powieki do zamknięcia, a wreszcie też zwalająca z nóg.

Pochylała się nad wiązanką, która znajdowała się przed namiotem, krytycznym spojrzeniem lustrując, czy po poprawkach wszystko było okej. Kiedy jednak znowu się odsunęła, chcąc spojrzeć z większej perspektywy, miała wrażenie że jedna z róż zanadto wyrywa się w prawo. Znowu. Jakby usilnie chciała popsuć ten idealny dzień. Znowu więc zbliżyła do niej palce, ale nie dotknęła jej, tylko machnęła ręką, przekręcając ją zaklęciem, a wtedy pąk obrócił się, nachylając we wskazanym kierunku. Znowu - cofnęła się i po chwili zastanowienia kiwnęła głową. Było doskonale.
- Już, teraz jest dobrze - odwróciła się do kobiety, uśmiechając do niej promiennie, a potem podchodząc do niej i łapiąc pod rękę. - Możemy już iść. Tata i resztą już na swoich miejscach? - zapytała jeszcze kontrolnie, nawet jeśli obawiała się, że mogła faktycznie zostać się jako ostatnia, przez te wszystkie poprawki, które przecież nie były aż tak konieczne. Ale chciała, żeby Heather czuła, że ten dzień będzie doskonały.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#4
21.02.2024, 19:02  ✶  
- Jakie szybko? - oburzyła się pani Wood. - Muszę to zrobić dobrze - oświadczyła tonem nie znoszącym sprzeciwu, ostrożnie zakładając welon, a potem go poprawiając. Po chwili twarz kobiety rozświetlił uśmiech.
Oto jej jedyna córeczka właśnie wychodziła za mąż.
Gdy jednak Heather otworzyła drzwi i na progu stanął Albus Dumbledore - w jednej ze swoich eleganckich kamizelek, jakie nosił niekiedy poza Hogwartem, ze starannie przystrzyżoną, siwiejącą brodą - na jej twarzy pojawiła się na moment konsternacja.
- Zostawię was w takim razie, ale Heather, równo za pięć minut masz być na dole, gotowa do wyjścia do ogrodu. Ojciec już czeka. Nie waż się spóźnić - powiedziała stanowczo, po czym ona wyszła, a dyrektor wszedł.
Albus spojrzał na nią swoimi jasnymi oczyma, w których lśniły rozbawienie i inteligencja. A potem przeszedł przez pomieszczenie i położył na toaletce niewielkie pudełko: gdy je otworzył, błękitem zalśnił kamień... szafir? Na pewno do szafiru bardzo podobny. Nie był wielki i nie wyglądał nawet specjalnie, ale...
- Pomyślałem, że to może cię zainteresować - oświadczył Dumbledore. - Mój przyjaciel, Nicholas Flamel, odznalazł sposób na stworzenie kamieni, by zamykały w sobie moc żywiołów. Ten konkretny to jeden z pierwszych, jakie zdołał stworzyć. Przeznaczony, by uwięzić wodną magię, Heather.
*

- Tata już siedzi w trzecim rzędzie, a twój brat... mam nadzieję, że nie poszedł flirtować z jakąś druhną, ledwo spuściłam go z oczu - powiedziała pani Crawley z rozbawieniem. Gdy córka ujęła ją pod ramię, przechyliła się na moment, by ucałować ją w czoło.
Powędrowały razem pomiędzy rzędami białych ław, ustawionych pod namiotem. Dora widziała tutaj mnóstwo znajomych twarzy - wszyscy roześmiani, szczęśliwi, spokojni. Derwin Longbottom, siedzący w drugim rzędzie opowiadał coś córkom, które zajęły miejsca obok niego, pewnie jeden z wielu swoich głupiutkich żartów. Państwo Lupin, oboje w pierwszym, wyglądali na bardzo przejętych. Ostatnie osoby zajmowały już miejsca - dokładnie za minutę mieli pojawić się Cameron oraz jego drużba.
Nagle Dorę uderzyło jedno.
Wokół pełno było asfodeli.
Ozdabiały ławki, wplatały się w łuk ślubny.
Wyglądały pięknie, ale dlaczego użyła do ozdobienia tego miejsca tylu kwiatów, które symbolizowały żałobę i śmierć...?
Biały kwiat znajdował się też we włosach jej matki, a kolejny zdobił jasną suknię.

Tura do: godzina 20, 25.02
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#5
21.02.2024, 19:53  ✶  

- Szybko i bezboleśnie mamo, tak by było najlepiej. - Nie obchodziło ją nawet specjalnie, czy będzie on włożony prosto, czy krzywo, byleby był na miejscu i wreszcie mogła zejść na dół. Do gości, do Camerona, nie mogła się doczekać, aż wreszcie ją zobaczy. - Jakbyś nie zrobiła, to i tak będzie dobrze, myślę, że nikt nie będzie aż tak wpatrywał się w szczegóły. - Nawet jeśli, to co? To był jej dzień, niech no tylko ktoś się spróbuje przyczepić do nieidealnie upiętego welonu...

Powstrzymała się przed gwizdnięciem, kiedy otworzyła drzwi i zobaczyła w nich Dumbledore'a. Rzadko kiedy bywał taki elegancki. Najwyraźniej jednak z okazji jej ślubu postanowił się wystroić i on. Nadal nie mogła uwierzyć, że to już dzisiaj, jeszcze chwila i zostanie żoną. To było niesamowite uczucie.

Uśmiechnęła się do pana profesora Albusa, po czym przeniosła wzrok na matkę. - Mamo, miej, że litość. Na pewno nie zamierzam się spóźnić na swój własny ślub. - Wolała jej to uświadomić,bo Elizabeth chyba powątpiewała w to, że zdąży na czas.

- Proszę się rozgościć panie profesorze. - Zachęciła jeszcze mężczyznę, aby wszedł do środka, kiedy matka opuściła pomieszczenie. Nie miała pojęcia, co go do niej sprowadza chwilę przed ceremonią, ale zawsze był mile widziany.

Wood ruszyła za nim, ku tej toaletce, gdzie położył małe zawiniątko. Obserwowała go, kiedy otwierał pudełko. Mignęło jej niebieskie światło, był to jakiś kamień? Przesunęła się bliżej, żeby dokładniej się mu przyjrzeć.

Nim zdążyła zapytać o cokolwiek sam zaczął mówić. Spoglądała na niego z niedowierzaniem, że niby ten kamyczek, mały, niepozorny kamyk mógł uwięzić jej klątwę. Niemożliwe, jakim cudem? Czyżby wreszcie ktoś znalazł lekarstwo na jej największy problem. - Naprawdę? - Głos jej zadrżał, bo czekała na podobną informację od lat. - Czy może on zabrać moją klątwę? - Patrzyła na mężczyznę z szeroko otwartymi oczami, czyżby ten dzień naprawdę miał być najpiękniejszym dniem jej życia?

Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#6
23.02.2024, 05:12  ✶  
- Oj tam, może jeśli rzeczywiście to poszedł zrobić, to następny ślub będzie jego? - zasugerowała matce, uśmiechając się do niej psotnie. Była pewna, że rodzice ucieszyliby się ze szczęścia swojej starszej pociechy, nawet niekoniecznie w kontekście wyprawienia mu wesela i zobaczenia na ślubnym kobiercu, ale zawsze był to miły akcent. A ona sama ani się do tego nie paliła, ani nie miała nikogo z kim mogłaby widzieć przyszłość w takich barwach.

Idąc z mamą pod rękę, rozglądała się po już zgromadzonych na swoich miejscach twarzach, od czasu do czasu uśmiechając się, jeśli podchwyciła czyjeś spojrzenie, znajomego czy nie. Ale kiedy tak szły w stronę ich miejsce, kiedy tak wodziła spojrzeniem po ławkach, coś w pewnej chwili do niej dotarło. Przystanęła, marszcząc na moment brwi i odwracając się w stronę wyjścia namiotu. Była przecież absolutnie przekonana, że jeszcze przed chwilą poprawiała na wieńcu różę. Ale teraz, kiedy patrzyła po wiązankach, nie widziała charakterystycznych pąków, tylko białe, pierzaste pąki złotogłowów.

Byli na ślubie. To była radosna okazja, symbolizująca nowy początek. Nowe życie. Dlaczego więc stała teraz pośrodku pól asfodelowych?

Podniosła spojrzenie na matkę, odnajdując te same kwiaty na jej sukience i włosach. Dlaczego wcześniej tego nie zauważyła? Poczuła ukłucie niepokoju, a potem wyciągnęła dłoń w stronę ozdoby, którą rodzicielka miała na głowie, chcąc zmienić kwiaty na pierwiosnki.

- Chyba tracę rozum. Jestem przekonana, że to miały być róże mamo. W wiązankach. Jeszcze przed chwilą, kiedy byłyśmy przed namiotem...

czary mary moja stara to... zmieniam kwiatki w jej włosach na pierwiosnki
Rzut O 1d100 - 74
Sukces!


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#7
24.02.2024, 17:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.02.2024, 00:11 przez Morgana le Fay.)  
– Wszystko wskazuje na to, że ten klejnot może uwolnić od klątwy, Heather – przytaknął Dumbledore, a po jego ustach błąkał się ten charakterystyczny uśmiech, jaki można było zobaczyć podczas niektórych uczt w Hogwarcie. – Nie wydobyto go z ziemi, a stworzono z magii, wody i składników alchemicznych oraz z fragmentu posągu, w którym przekleństwo wzięło swój początek. Ale czy zadziała? Dowiemy się, kiedy go dotkniesz i wypowiesz życzenie.
Niebieski kamień – gdy Wood na niego spojrzała, zdało się jej, że w środku, pod twardą powierzchnią, porusza się woda – lśnił błękitnawym blaskiem.
Może się nie myliła.
Może to miał być najpiękniejszy dzień jej życia.
To kłamstwo.
Głos rozbrzmiał w pomieszczeniu. Nie był to jednak głos Albusa Dumbledore’a i dyrektor Hogwartu nijak nie zareagował na te słowa. Wciąż uśmiechał się do Heather, wyraźnie czekając aż weźmie klejnot w dłoń: aż wypowie życzenie pozbycia się klątwy, uwalniając jego magię. Nie obejrzał się nawet, a przecież nie byli już w pokoju sami. Za jego plecami unosiła się półprzezroczysta sylwetka ducha. Wood nie znała tego brodatego mężczyzny, na oko tuż przed trzydziestką, ale przypomniała sobie, że kiedyś widziała go na zdjęciu – i chyba ktoś podawał jej jego imię.
Andrew?
*
– Bardzo bym chciała, ale obawiam się, że twój brat nie ustatkuje się zbyt prędko. Ale co poradzić? Najważniejsze, że jesteśmy wszyscy razem. – Susanne westchnęła, z udawanym żalem, ale tak naprawdę nie wydawała się przejęta. Nie popychała dzieci do małżeństwa – te zwykle rody czystej krwi czy nawet czasem półkrwi zawierały ze względu na interesy. Ona jednak poślubiła mugola z miłości i dla swoich dzieci też pragnęła szczęśliwych małżeństw, zawartych z potrzeby serca.
Parę białych róż i całe mnóstwo asfodeli…
– Pierwiosnki dużo bardziej mi się podobają – przyznała matka, kiedy czar Dory przemienił kwiaty na jej sukni i we włosach. Ale wokół wciąż pełno było asfodeli – i gdyby Dora rozejrzała się, odkryłaby, że nie tylko użyto ich do dekoracji, ale porastają cały ogród. Że ba, właściwie to nie był nawet ogród, to były asfodelowe łąki, białe i ciche, takie, na jakich według jednej z mugolskich mitologii, spacerowali umarli.
Z nosa Susanne Crawley powoli pociekła kropla krwi. Spłynęła bardzo powoli ku wargom, potem po brodzie i wreszcie upadła na jasną suknię.
Kobieta zdawała się jednak tego nie zauważać.
– Chodź, kochanie, siądziemy razem. Widzę, że Cameron i kapłan już nadchodzą, więc i Heather zaraz się pojawi

Odpisy do: 28.02, godzina 20.
Gówniara z miotełką
She had a mischievous smile, curious heart and an affinity for running wild.
Heather mierzy 160 cm wzrostu. Jest bardzo wysportowana, od dzieciaka bowiem lata na miotle, do tego zawodowo grała w quidditcha. Włosy ma rude, krótkie, nie do końca równo obcięte - gdyż obcinał je Charlie po tym, jak większość spłonęła podczas Beltane. Twarz okrągłą, obsypaną piegami, oczy niebieskie, czają się w nich iskry zwiastujące kolejny głupi pomysł, który chce zrealizować. Porusza się szybko, pewnie. Ubiera się głównie w sportowe rzeczy, ceni sobie wygodę. Głos ma wysoki, piskliwy - szczególnie, kiedy się denerwuje. Pachnie malinami.

Heather Wood
#8
24.02.2024, 18:22  ✶  

Klejnot może uwolnić od klątwy. Były to słowa na które czekała od kiedy dowiedziała się, że jest przeklęta. Serce zabiło jej szybciej, naprawdę nie spodziewała się tego usłyszeć w dniu swojego ślubu. Sam Dumbeldore przyszedł jej przekazać taką wspaniałą informację.

Spojrzała na ten pierścień, już miała po niego sięgnąć. Był przecież tak blisko, na wyciągnięcie ręki; wystarczyło, że nałoży go na palec, a pozbędzie się tego piętna.

Wtedy usłyszała słowa To kłamstwo. Odwróciła się, aby znaleźć źródło głosu, bo przecież w tym pokoju powinna być tylko ona i pan profesor, a on się nie odzywał, nie w tej chwili, nie był to jego głos.

Zauważyła sylwetkę, która unosiła się za mężczyzną. Nie był to nikt żywy, to musiał być duch. Spoglądała w jego kierunku, próbując rozpoznać istotę. Nie był to stary mężczyzna, musiał być nieco starszy od niej, ale zdecydowanie miał większą część życia przed sobą, dlaczego więc był duchem, umarł? Przedwcześnie?

Dotarło do niej, że zna tę twarz, że już ją widziała. Może nie na żywo, ale na zdjęciu, zimny dreszcz przeszedł jej po plecach. Dlaczego ostrzegał ją przed tym klejnotem. Salt coś o tym opowiadał, o tym, że podążanie za marzeniami może być zgubne, ale ona nie była przecież już w tej jaskini, to był jej ślub.

Sięgnęła po pudełeczko, bo chciała jeszcze bardziej przyjrzeć się jego zawartości, nie zakładała biżuterii na palec, bo trochę przeraziły ją słowa tego ducha. - Dlaczego teraz, dlaczego dzisiaj? - To był za duży zbieg okoliczności i dopiero to do niej dotarło.

Queen of May
But green is the color of earth,
of living things, of life.

And of rot.
Jasnoniebieskie oczy, brązowe włosy i jasna, posiadająca nieliczne piegi cera. 168 wzrostu, o szczupłej sylwetce. Wokół niej unosi się intensywny aromat ziół i zapachowych świec. Dłonie w niektórych miejscach ma permanentnie odbarwione od eliksiralnych składników i roślin którymi się zajmuje.

Dora Crawford
#9
25.02.2024, 01:37  ✶  
- Może wystarczy tylko dać mu szansę? - zasugerowała, ale nie zamierzała teraz z matką dyskutować na temat tego, czy jej brat był do takich rzeczy zdolny. Bo nie mogła dłużej zajmować się tym tematem, kiedy opadało na nią to upiorne przekonanie, że coś było okropnie nie tak. Powoli zaciskało coraz bardziej swój chwyt na jej ramionach, jakby jednocześnie chciało ją otulić i potrząsnąć gwałtownie, coś jej uzmysławiając.
Dora jednak nie mogła wybiec myślami zbyt daleko, kiedy patrzyła na twarz matki, a kiedy ta pochwaliła jej wybór, Crawleyówna uśmiechnęła się do niej niby to wesoło, ale coś w jej twarzy nie mogło w pełni się przemóc i wybrzmieć odpowiednio szczerości. Dlatego uśmiech ten zbladł bardzo szybko, a dłonie cofnęły się do ciała, kiedy nerwowo zaczęła wykręcać palce.
Zrobiła krok, kiedy Susan popędziła ją, ale na tym poprzestała, nie mogąc wykonać kolejnego i znowu zatrzymując się w miejscu. Rozdarta, ale też poruszona, kiedy spojrzenie, po rozejrzeniu się dookoła, znowu padło na twarz rodzicielki, którą teraz znaczyła czerwień. Westchnęła, robiąc znowu krok i znowu też się zatrzymując.
- Nie mogę iść z tobą - wyrwało jej się. Powinna rzucić teraz zaklęcie i zmienić te wszystkie kwiaty, kiedy jeszcze miała czas. Ale nie chodziło tylko o to, jak wyglądały wiązanki, a o to, że doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak przedstawiała się ich mała rzeczywistość w tym momencie. - Nie powinnyśmy tu być. Musimy iść. Musimy zająć się tobą. Zabrać tatę, brata... Zabrać stąd wszystkich. To nie tak powinno wyglądać. To miał być ślub. Nowy początek. Nowe życie. - mówiła szybko, wypluwając z siebie słowa i rozglądając się dookoła, jakby oczekując ze coś zaraz przemieni się na jej oczach. W końcu jednak wyciągnęła do Susan rękę, błagalnie patrząc na nią i prosząc, by to ona podeszła do niej.


The woods are lovely, dark and deep, 
But I have promises to keep, 
And miles to go before I sleep.
Tło narracyjne
koniecpsot1972
zasady korzystania
rzuty kością
Czarodziej nieznanego statusu krwi, będący baśniopisarzem oraz autorem książki Baśnie Barda Beedle'a. Żył w XV wieku, ale większość jego życia pozostaje dla nas tajemnicą.

Bard Beedle
#10
26.02.2024, 10:18  ✶  
– Prace właściwie jeszcze trwają, badamy dokładnie efekty. Na razie Nicholasowi udało się uwolnić od przekleństwa kobietę, która została obarczona klątwą związaną z żywiołem ognia i przyszła pora na wodę. Pewnie powinienem poczekać, ale uznałem, że to doskonały prezent ślubny – wyjaśnił Dumbledore. Do pewnego stopnia lubił takie wystąpienia, ogłaszanie pewnych rzeczy w ostatniej chwili, na oczach świata – może zdawał sobie sprawę z tego, że działa to na wyobraźnię ludzi? Że rzeczy, które w pewnych okolicznościach nie przyciągną wielkiej uwagi, w innych staną się opowieścią?
Duch milczał, ale wciąż unosił się za dyrektorem. (Może tak naprawdę wcale go tutaj nie było: może śniła o nim, bo był ostatnim, kogo zobaczyła, zanim zapadła w sen…?) I Heather przypomniała sobie nagle, że już go widziała: w jaskini, na wyspie, która pojawiała się i znikała.
Towarzyszył jej, kiedy szli korytarzem.
I próbował ją ostrzec przed niebezpieczeństwem tam, gdzie na końcu tunelu zobaczyli ludzie kości oraz martwego Alistaira, latarnika, którego znał Morpheus Longbottom…
…i…
Nie mogła sobie przypomnieć, żeby kiedykolwiek wyszli z tej jaskini.
– Wystarczy, że go weźmiesz, zejdziesz na dół i będziesz żyć jak w bajce, Heather. Wszystko, czego pragniesz, się ziści – powiedział Dumbledore łagodnym tonem.
*

– Och, moje kochane maleństwo – powiedziała pani Crawley. W jej głosie pobrzmiewała czułość, a na twarzy malowała się teraz przedziwna mieszanka zmartwienia, żalu oraz miłości. – Ja nie mogę stąd odejść – stwierdziła cicho. – Ale ty możesz zostać ze mną, kochanie.
Wyciągnęła ku Dorze dłoń, dobrze znaną. Krew wciąż płynęła po jej twarzy, jakby rzucono na kobietę jakąś paskudną klątwę: i Menodora przypomniała sobie, że właśnie w tym celowała rodzina jej matki. Borginowie. Potrafili rzucać klątwy. Utkali przekleństwo i rzucili je na Susanne, a później to samo chcieli zrobić z całą rodziną kobiety.
Susanne Crawley nie żyła. Nie żył też Derwin Longbottom, siedzący w jednej z ławek u boku swoich córek. Nie żył Jason Meadowes, członek Zakonu, którego również znała i który śmiał się teraz gdzieś w jednym z rzędów, rozmawiając z rodzeństwem Longbottomów. Nic, co ją otaczało nie mogło być prawdą.
To było albo złudzenie albo sen.

Tura do: 1.03
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Bard Beedle (1947), Heather Wood (1435), Dora Crawford (1385)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa