Rozliczono - Heather Wood - osiągnięcie Badacz Tajemnic I
Tropem przepowiedni. Sesja główna
Sesję prowadzi Brenna L.
*
Trzeci w twarz patrzy przeszłości i ulega wołaniu dawnej miłości.
Heather
To miał być najpiękniejszy dzień w jej życiu i ona tego dnia była najpiękniejsza.
Heather Wood rzadko nosiła sukienki, ale suknia ślubna była przecież wyjątkiem. Ta konkretna, sprowadzona przez matkę prosto z Mediolanu, miała kolor doskonale komponujący się z jej karnacją i podkreślający sylwetkę. A przy tym nie była nudna – ozdobiono ją tu i ówdzie szkarłatnymi, niewielkimi rubinami, iskrzącymi ogniście pod wpływem zaklęcia, dobrze współgrającymi z naszyjnikiem i kolczykami (ten pierwszy był „stary”, i podobno kiedyś należał do jakiejś księżniczki, a te drugie „pożyczone”). Heather wiedziała, że Czarownica będzie rozpisywać się o tej stylizacji przez najbliższe dwa tygodnie. Wpatrywała się w swoje odbicie – zakończono już robienie makijażu, i jej oczy wydawały się jakoś większe niż zwykle, a cera absolutnie bez skazy.
– Nie ruszaj się, kochanie – zarządziła matka, ostrożnie upinając welon na misternej fryzurze. Czas je gonił: już za kilka minut powinny zejść na dół, do ogrodu, gdzie kapłanka miała udzielić ślubu Heather i Cameronowi, a potem odbędzie się ślubne przyjęcie.
Nim jednak matka zdążyła skończyć całą procedurę, ktoś zapukał do drzwi.
– Mam nadzieję, że to nie ty, Cameron! – zawołała z pewnym zniecierpliwieniem pani Wood. – Mówiłam, że nie możesz zobaczyć jej w sukni ślubnej wcześniej, to przynosi pecha!
– Obawiam się, że to nie Cameron – padło z drugiej strony drzwi. Heather mogła rozpoznać odrobinę rozbawiony głos Albusa Dumbledore’a. Wprawdzie zaproszono go na przyjęcie, ale chyba nikt się nie spodziewał, że opuści Hogwarty, by się pojawić. – Przyniosłem prezent dla panny młodej i chciałbym wręczyć go przed ceremonią.
*
Menodora
To miał być piękny ślub i jeszcze piękniejsze wesele.
Goście już zgromadzili się w ogrodzie, w którym ustawiono weselny namiot, girlandę oraz ławy. Namiot, na całe szczęście, nie był potrzebny – wyglądało na to, że pogoda tego dnia będzie piękna. Niebo było czyste, dzień pogodny, temperatura utrzymywała się wręcz idealnie, ani za zimno, ani za gorąco – w sam raz na wesele na zewnątrz, trochę zabawy w ogrodzie i potem kolację w sali balowej. Kwiaty, o których przygotowanie poproszono Dorę, wyglądały przepięknie: tworzyły łuk, pod którym para miała przysiąc sobie, że będą razem już na zawsze, ozdabiał ławy, w których zasiądą goście, i tylko ta jedna wiązanka przy namiocie wymagała ostatniej poprawki, no po prostu ta róża musiała zostać lekko przesunięta w lewo…
– Dora, skarbie? – Kobiecy, łagodny głos, odezwał się tuż za nią. – Jest naprawdę idealnie. Chodź, zajmij miejsce, Cameron i jego drużba zaraz tu będą.
Za Menodorą stała Susanne Crawley – w błękitnej sukni, starannie uczesana, piękna, uśmiechnięta, żywa.
Tura do godziny 20 - 23.02.