• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[23.03.72, Gabinet Vakela] Smak popiołu

[23.03.72, Gabinet Vakela] Smak popiołu
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#1
21.11.2022, 01:49  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.06.2024, 09:04 przez Mirabella Plunkett.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Florence Bulstrode - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Z kamienicy Bulstrodów do gabinetu Dołohowa Florence miała zaledwie rzut kamieniem. Przechodziła obok niego każdego razu, gdy szła na Pokątną, setki, tysiące razy: i nigdy nie zatrzymała na tym konkretnym budynku wzroku na dłużej, zawsze myślami wybiegając już gdzieś indziej, ku przyszłości. Do sklepów, mieszkania znajomych, Munga albo mugolskiego Londynu, obojętnie, gdzie zmierzała.
Przyszłość, była tu słowem kluczem. Gabinet Vakela nie interesował jej, bo Florence wcale nie chciała poznawać swojej przyszłości, a już na pewno nie chciała, aby zaglądał w nią ktoś inny. Było to zapewne zabawne podejście jak na jasnowidza, ale wpisujące się w ogólny schemat. Już w Hogwarcie odmówiła zapisania się na wróżbiarstwo, zawsze pijała tylko herbatę, unikając kawy, bo nie lubiła spoglądać potem na dno filiżanki, nigdy nie stawiała tarota i nie zaglądała do szklanej kuli. Nie, to nie tak, że wcale nie używała swoich umiejętności. Robiła to często i chętnie, niewiele o tym myśląc, ilekroć uznała w Mungu za przydatne sprawdzenie najbliższej przyszłości pacjenta. Ale chyba nawet nie myślała o tym do końca jako o jasnowidzeniu: raczej jak o sprawdzaniu skuteczności leczenia. Nie opowiadała o tej umiejętności, nie rozmawiała o niej z nikim oprócz braci, rzadko świadomie wykorzystywała ją poza szpitalem.
Nie wierzyła nawet w prorocze sny. Nie we własne, przynajmniej.
A jednak tego popołudnia wiatr, wiejący w Alei Horyzontalnej od Nokturna, zagrał Florence pod drzwi kamienicy. Już wcześniej poprosiła jednego z krewnych, nieco bardziej niż ona znanego i trochę bardziej majętnego, o umówienie spotkania, choć teraz, gdy znalazła się pod drzwiami, wahała się, czy faktycznie wejść do środka.
Sama nie była przecież pewna, dlaczego tu przyszła. To był tylko sen, powtarzała sobie uparcie, zwykły sen, który rozpłynął się wraz ze świtem – i tak naprawdę nie miała zamiaru wspomnieć o nim słowem… (Wiedziała, czego nie powie: nie wiedziała jeszcze za to, co powie.) Ale przez całą Ostarę czuła w ustach smak popiołu, a gdy skorzystała tamtego dnia z kominka, nawiedził ją lekki atak paniki, pierwszy chyba od lat. Nawet dziś rano, po przebudzeniu, zapach wypalonego drewna wciąż drażnił nozdrza, chociaż nie napaliła kominku, i wciąż i wciąż czuła popiół na języku.
To głupota. Była bardzo głupia, że tu przyszła.
Przygryzła lekko wargę. Popiół. Ciągle ten cholerny popiół.
Może chciała tylko spotkać prawdziwego jasnowidza i upewnić się, że jej przecież nie mogło przyśnić się nic ważnego.
Może spytać, czy…
…czy co?
Przez ułamek sekundy miała chęć uciec, ale to byłoby tchórzostwo, a Florence Bulstrode uważała, że nie jest tchórzem. Zapukała, a gdy przekroczyła próg, na jej twarzy – raczej pewnie Dołohowowi niezbyt dobrze znanej, bo Florence rzadko uczestniczyła w wielkich fetach czystokrwistych i nie pojawiała się na pierwszych stronach gazet – malował się pozorny spokój. Wyprostowana, pewna siebie, z ciasno związanymi włosami, ubrana nienagannie tak, że nawet najdrobniejsze zagniecenie nie śmiało pojawić się na szacie, być może potraktowanej jakimiś czarami. (Jak zwykle, jak zawsze. Wszystko poniżej "idealnie" to było dla Florence zbyt mało.) Nic w zachowaniu nie ujawniało burzy w jej głowie.
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#2
03.12.2022, 15:02  ✶  
Dla Dolohova nie było to w żadnym stopniu zabawne. Wręcz przeciwnie: gdyby tylko przyszło im poznać się wcześniej, ktoś taki jak pani Bulstrode skojarzyłby mu się od razu ze skupieniem na teraźniejszości. Na tym, co było tu i teraz. Nie na tym, co będzie jutro. W jej życiu, w jego przynajmniej mniemaniu, brakło przecież miejsca na nudę i rutynę, po cóż więc miałaby zaglądać tam, gdzie znajdują się rzeczy niezbadane i niepewne? Odpowiedzią na to pytanie, powodem zawitania do Praw Czasu, okazało się ziarno strachu i niepewności. Sam Vasilij nie doświadczył żadnej wizji związanej z wiosną, a przynajmniej tak mu się wydawało. Piętnaście minut przed przybyciem Florence na Aleję Horyzontalną, pił kolejną już dzisiaj herbatę, żeby raz jeszcze spojrzeć na dno filiżanki i nie zobaczyć tam absolutnie nic. Fusy, porozrzucane niedbale po dnie filiżanki, były dla niego gorszą wizją niż sam Ponurak - nie miał pojęcia, co przedstawiały i dlaczego nie potrafiły ułożyć się w konkretną formę, skoro od trzydziestu lat robiły to codziennie i wróżby sprawdzały się za każdym razem.

Coś było nie tak. Co?

Coś musiało być. Wszechświat nigdy jeszcze nie pozostawił go w takiej niepewności. Nie lubił gdybać, nie omieszkał więc skwitować kolejnego nieudanego odczytu symbolu z herbaty głośnym parsknięciem, które musiało być słyszane w sąsiadującym pomieszczeniu, bo jego asystent przestał pisać na maszynie. Zdezorientowany i sfrustrowany, machnął różdżką i odesłał brudną filiżankę wraz ze spodeczkiem do zlewu. Mimo narastającej w jego wnętrzu irytacji był gotowy na przyjęcie panny Bulstrode. Wysprzątany, pachnący gabinet czekał na przyjęcie w nim nowego gościa. Kogoś, kogo Vakel nie znał, a więc czuł nim silne zaciekawienie - stałych klientów znał już przecież od podszewki. Florence zaś miała być świeżym narybkiem. Mogła przynieść mu nowe, wspaniałe historie i perspektywy.

Kiedy Florence weszła do środka, powitał ją wspomniany wcześniej asystent, w akompaniamencie przepychu godnego rodziny Dolohov. Siedzący przy wielkim, ciężkim biurku, przedstawił się i wskazał drzwi po swojej prawej stronie. „Florence Bulstrode, prawda?” Zapytał, chociaż ewidentnie znał już odpowiedź, bo wystarczyło ledwie spojrzenie, aby dodał: „Pan Dolohov czeka w swoim gabinecie”.

I faktycznie - kiedy tylko nacisnęła na klamkę i zajrzała do środka, dojrzała Dolohova, siedzącego za jeszcze pokaźniejszym biurkiem, mając za sobą ścianę pełną przedziwnych zegarów, wskazujących najróżniejsze godziny. Kiedy jej noga przekroczyła próg, jeden z zegarów wybił godzinę dwunastą, a siedząca w nim, drewniana kukuła wyleciała na swoich lipowych skrzydełkach, usiadła na daszku i zaświergotała przepięknie.

- Witam, panno Bulstrode - Dolohov momentalnie podniósł się ze swojego fotela i wykonał kilka długich kroków po pomieszczeniu. Wróżbita był wysoki, czego pewnie nie oddawały zdjęcia umieszczane w gazetach, a do tego piekielnie chudy. Poza ektomorficzną budową ciała musiało iść za tym coś więcej. Coś, co na pewno nie umknęło oczom kogoś, kto ukierunkował swoją wiedzę w różne dziedziny medycyny. - Niechże się panna rozgości. - To powiedziawszy, zwrócił jej uwagę w stronę stolika ze szklanką kulą, obok którego znajdowały się mała sofka oraz wygodny fotel. Duże pomieszczenie zdobione pejzażami w złotych ramach i niezliczoną ilością bibelotów skrywających się za szybkami nie było zbyt jasne - właściwie pierwszym, co uderzało w oczy, był panujący w nim półmrok. Aleja Horyzontalna znajdowała się za grubymi, nieprzepuszczającymi światła kotarami. Zamiast tego, ciemność przecinały szeregi świec i pulsująca białą poświatą szklana kula.

Rzucam na wykaz intencji. Chcę dowiedzieć się, jakie są intencje wizyty Flo i z jakimi pytaniami do mnie przyszła.
Rzut PO 1d100 - 39
Slaby sukces...


with all due respect, which is none
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#3
04.12.2022, 22:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.12.2022, 22:45 przez Florence Bulstrode.)  
Florence podziękowała asystentowi, raczej w wyuczonym odruchu niż faktycznej uprzejmości. Gdy przekroczyła próg gabinetu, zmierzyła krótkim, uważanym spojrzeniem jasnych zarówno właściciela tego miejsca (czy może: pana, bo z jakichś powodów to określenie zdawało się kobiecie bardziej zasadne), jak i pomieszczenie. Kolekcja zegarów, wskazujących różne godziny, była ekstrawaganckim elementem wystroju, ale nie najdziwniejszym, z jakim się spotkała i mogła być zarówno dowodem na kolekcjonerskie zapędy jasnowidza, jak i subtelnym nawiązaniem do nazwy prowadzonego biznesu. Wyraz jej twarzy nie zdradzał, jakie wrażenie wywarli Vakel i jego Prawa Czasu. (Choć w duchu mimowolnie dokonała szybkiego porównania do Zatoki Widm oraz doceniła, że nawet jej baczne oko nie dopatrzyło się żadnych uchybień w dziedzinie czystości.)
- Panie Dołohov – przywitała go. Nadmiernie szczupła sylwetka, choć częściowo zamaskowana przez starannie dobrane (i zapewne drogie) ubranie, nie umknęła jej uwadze. Gdyby Vakel pojawił się w Mungu, natychmiast zaleciłaby badania i wykonała szybki wywiad, mający na celu ustalić, czy przyczyną jest niewłaściwa dieta, jakaś utajona choroba, czy może mężczyzna padł ofiarą klątwy. To jednak ona stanęła na jego progu, nie wątpiła też, że jasnowidza stać na usługi najlepszych uzdrowicieli, wrzuciła więc chwilowo to spostrzeżenie do szufladki „nieistotne”. Jakiekolwiek komentarze na ten temat prawdopodobnie wyłącznie by go zirytowały.
Sama Florence nie wyróżniała się z tłumu niczym specjalnym. Nie była ani szczególnie wysoka, ani bardzo niska, posturę dość zwykłą, nie wychudzoną, ale nie wskazującą na nadmierną aktywność fizyczną czy umiłowanie słodkości. Twarz miała dość bladą, lekko piegowatą, oczy jasnoniebieskie. Jeżeli coś zwracało uwagę bacznego obserwatora, to chyba tylko to, że wprawdzie nie stroiła się w drogie ubrania i nie nosiła zbędnych ozdób, ale wszystko w jej ubiorze zdawało się idealnie do siebie pasować, na butach nie znajdowała się ani odrobina brudu, na szacie nie dało się dostrzec żadnego zagięcia, a włosy były zaczesane tak ciasno, by przypadkiem nie wyzwolił się z nich najdrobniejszy kosmyk.
– Dziękuję – odparła, podchodząc do stolika, by zająć miejsce. W istocie była odrobinę zdenerwowana, może nawet żałowała, że tu przyszła, ale kryła to dobrze, zachowując spokojny wyraz twarzy, wyprostowaną postawę, powstrzymując się od nerwowych gestów. Nie była najlepsza w udawaniu konkretnych emocji czy odgrywaniu teatrzyków, kłamanie też nie należało do jej specjalnych talentów, ale markowanie pewności siebie miała opanowane doskonale.
Intencje Florence i jej przyszłość zdawały się zasnute lekką chmurą. Być może dlatego było ciężko je odczytać nawet tak wprawnemu jasnowidzowi z prostego powodu: sama Florence nie była w stu procentach pewna, co ją tu przygnało. Przeczucie? Chęć upewnienia się, że ma tylko nadmierną paranoję? Obawa o braci, bo jeżeli sen jednak był jakimś złym symbolem, aurorzy mogli dostać się w centrum zamieszania? Chciała wiedzieć, czy to było jakieś ostrzeżenie dla niej i powinna być szczególnie ostrożna? Może to, że zaczepiła ją Szeptucha, dodając podczas Ostary kolejny kamyczek do dręczącego ją niepokoju – a Florence bardzo nie lubiła stanu, w którym wytrącono ją z równowagi? Wszystko na raz? Wciąż nie potrafiła zdecydować.
– Być może zmarnuję dziś nieco pańskiego czasu, bo nie przychodzę z konkretnymi pytaniami w rodzaju: kiedy wyjdę za mąż, ile będę miała dzieci albo co mam zrobić, aby awansować. Sprawa pewnie nie jest specjalnie ważna – powiedziała Bulstrode. Po prawdzie zresztą odpowiedzi na te pytania mogła się sama domyślać (nigdy, bo musiałaby znaleźć dość czasu, aby kogoś poznać i jeszcze wpisać ceremonię do kalendarza, żadnych, bo dzieci wymagałyby zbyt wiele uwagi, i prawdopodobnie zamordować obecnego ordynatora swojego oddziału).
Kolejne słowa rozbrzmiały w głowie Vakela nim je wypowiedziała – Podczas Ostary zostałam zaczepiona przez pewną kobietę, która prawdopodobnie była wieszczką. Jej słowa wydały mi się niepokojące, pomyślałam więc, że zasięgnę opinii jasnowidza cieszącego się lepszą opinią.
Prawda i fałsz jednocześnie. Prawda – bo Szeptucha naprawdę ją zaczepiła, a choć jej słowa były trudne do interpretacji, zadane pytanie wciąż dźwięczało Florence w głowie, składało się na obraz niepokoju. Prawda też – bo gdy potem podpytała, usłyszała, że to niejako legenda londyńskich sabatów i że przynosi same złe przepowiedzenie.
Fałsz – bo stanowiło to zaledwie element układanki, ale element, który zdawał się Florence dobrą wymówką, przyczółkiem do tego, by uspokoić myśli, winne krążyć nie wokół znaków i przepowiedzi, a przyszłotygodniowego grafiku, planu praktyk dla stażystów i dorwania drania, który podawał komuś w szpitalu miksturę znalezioną przez Fernah. Nie wokół smaku i zapachu popiołu, który (zbieg okoliczności?) otaczał i Szeptuchę.
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#4
01.02.2023, 16:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 01.02.2023, 16:25 przez Eutierria.)  
Dolohov był człowiekiem wrażliwym na piękno; lubił określać się mianem prawdziwego estety i prezencja panny Bulstrode była miodem dla jego duszy. Lubił czystość, lubił elegancję. Nie bez powodu wielu dziennikarzy i bliskich posądziło go wielokrotnie o skrajny wręcz pedantyzm. Kobieta mogła więc zauważyć, że już od samego początku był do niej nastawiony wyjątkowo pozytywnie. W tej wielkiej przestrzeni, jaką był gabinet jednego z najbogatszych celebrytów w Londynie, nie znalazł się nawet gram, pyłek negatywnej energii. Zamiast niej powitał ją uśmiech. Do tego nienaganność równa jej, bo ileż czasu zajmowało ułożenie włosów w ten sposób, to wiedział tylko ten, kto się takimi rzeczami chociaż trochę przejmował.

Kiedy tylko Florence zasiadła przy stoliku, drzwi po drugiej stronie gabinetu uchyliły się raz jeszcze, a do środka wleciała przepiękna, złota taca niosąca dwie filiżanki na identycznych spodeczkach. Uzdrowicielka mogła poczuć przepiękny aromat herbaty jaśminowej, mieszanej przez tańczące w porcelanie łyżeczki. Była to, chociaż tego już Florence wiedzieć nie mogła, ulubiona herbata jego ukochanej, najpiękniejszej na świecie żony, Annaleigh. Gdyby tylko odważyła się przyjść tu wcześniej, zostałaby poczęstowana mocną, czarną herbatą. Taką, jaką lubił pić Dolohov, zanim jego partnerka postanowiła podać mu pierwszą dawkę amortencji. Było tego więcej, jeśli się przyjrzeć - śladów „obecności” kobiety w jego życiu - w tym niepasujący do niczego wazon przepięknych konwalii, stojący w miejscu, w którym kiedyś ulokowana była kasetka z czarnomagicznymi szpargałami. Wspomnienie tego, że miały swoje miejsce na regale, było tak odległe, że być może nawet wprawiony widmowidz nie dostrzegłby tam nici powiązania z nielegalną praktyką.

Postawił kilka energicznych kroków w stronę stolika, przy którym usiadła Florence.

- Nie da się zmarnować czasu wróżbity - powiedział, mijając lecącą powoli tacę. On również usiadł, dobrze zdając sobie sprawę z tego, jak nieeleganckie byłoby patrzenie na nią z góry. - Jeśliś mnie czegoś nauczyły lata praktyki to tego, że jeżeli Absolut chce nam coś przekazać, to zrobi to nawet wtedy, kiedy zadajemy złe, okrężne lub celowo dowcipne pytania. Skoro panna tu przyszła, to znaczy, że tu pannę przyciągnęła jedna z wielu nici przeznaczenia, coś pannę musiało dusić... - Kiedy Dolohov siedział już naprzeciwko klientki, filiżanki uniosły się do góry i ustawiły na stoliku pomiędzy nimi. - Nie mnie oceniać, czy była to sprawa ważna, czy trywialna. Mogę natomiast zapewnić, że nie jestem szarlatanem. Jeżeli cokolwiek panna w tej palącej sprawie usłyszy - zapisano to w gwiazdach.

Dolohov siedział na swoim miejscu wygodnie. Można było nawet posilić się na stwierdzenie, że zbyt wygodne jak na kogoś, kto przyjmował w swoim gabinecie gościa, a już w szczególności takiej wagi. Łokcie miał ułożone swobodnie na oparciach fotela, prawą nogę oparł na lewej, jeszcze bardziej uwydatniając ich komiczną długość. Siedział jak pan domu w miejscu, w którym czuł się dobrze i pewnie, a każdy przedmiot w pomieszczeniu zdawał się dopełniać tę myśl: że to było jego miejsce, mimo tego przepychu, mimo bycia miejscem, w którym prowadził biznes - z tej przestrzeni dało się wyczytać wiele o nim samym, czy to po tytułach książek, czy po dziwacznych dekoracjach. To wszystko miało przyciągać uwagę, miało kusić do zadawania pytań, do mimowolnego dążenia ku temu, aby poznać go bardziej.

Image.

Czy znalazłby się w tym mieście ktoś, kto dbał o niego w wyższym stopniu?

- Lato tysiąc dziewięćset czterdziestego szóstego roku - powiedział nagle, rozpoczynając swoją przydługą historię. Miękki głos poniósł się po pomieszczeniu, jego ton mówił jasno - to początek jakiegoś głębszego wywodu. Mina zmieniła mu się nagle - spojrzał na Florence ktoś, kto patrzy tak, jakby chciał powiedzieć: słuchaj. Słuchaj mnie, bo to będzie dobra dla ciebie historia. - Miałem wtedy ledwie piętnaście lat. To był jeden z tych deszczowych sabatów, na których pojawiło się niewielu czarodziejów, ale i wśród takiej garstki krążyła ona - kobieta o włosach czarnych jak smoła, z taką ilością fal, jakby każdy ludzki sekret, który przebył drogę z jej duszy do tego świata, kręcił jednym puklem. - Prowadząc tę historię, Dolohov dobrze gestykulował rękoma. Był dobrym mówcą. Kimś, kto w te opowiastki wciągał, bezbłędnie panując nad tonem i tempem, w jakich je przekazywał. - Stałem z grupą moich ulubionych koleżanek z czasów szkolnych, oglądając płonące ognisko, a wtedy spomiędzy straganów wyszła ta kobieta i w sposób iście bezczelny złapała mnie za podbródek. - Po wyrazie, jaki przybrał, można było stwierdzić jasno, że tak - uważał to za dziwaczne i wtedy i teraz. - I tak mi powiedziała: Vasiliju, jeden krok cię dzieli od... i ja wtedy odskoczyłem w tył, bo mnie to tak niesamowicie wytrąciło z równowagi. I wtedy się, panno Bulstrode, rozejrzałem wokoło. Jak panna myśli, co zobaczyłem? - Przerwał, jakby czekał na odpowiedź, ale to wcale nie było pytanie, na które miał odpowiedzieć ktokolwiek inny niż on sam. - Wszyscy stali w bezruchu. Tylko ja i ona, zawieszeni jakby w nicości, mówiliśmy cokolwiek. W mig postały tylko te tańczące płomienie, ustały nawet dźwięki.


with all due respect, which is none
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#5
01.02.2023, 18:52  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 03.02.2023, 00:35 przez Florence Bulstrode.)  
Florence dostrzegała takie szczegóły, jak dbałość o porządek i własny wygląd, i – choć niekoniecznie takich od innych zawsze wymagała, bo wobec siebie zawsze stosowała bardziej wyśrubowane standardy niż wobec otaczających ją ludzi – to je doceniała. Na filiżankę spojrzała z pewnym zainteresowaniem, ale głównie ot przyglądając się jej projektowi. Nie domyślała się, że oto obserwuje herbatę od żony, choć nie musiała doszukiwać się śladów istnienia tej, aby wiedzieć o jej istnieniu. Bulstrode nie była najlepiej zorientowaną w plotkach istotą pod słońcem, ale o ślubie Annaleigh i Vakela wśród czystokrwistych i w sąsiedztwie plotkowano wystarczająco często, aby Florence ten fakt odnotowała.
Niektórzy twierdzili, że Dołohow kochał żonę. Florence nie miała powodu ani by w to wierzyć, ani by w to powątpiewać czy dopatrywać się w sprawie czegoś więcej.
Sama siedziała wyprostowana, choć i nie sprawiała wrażenia, jakby czuła się szczególnie niekomfortowo. Chociaż i owszem, nie mogła powiedzieć, że czuje się w tym miejscu całkiem na miejscu. Florence nie bez powodu nie zapisała się w Hogwarcie na wróżbiarstwo, mimo tego, że wywołała tym chyba rozczarowanie ojca i na pewno babki. Jej umysł w pewien sposób zawsze biegł ku przyszłości – lubiła planować do przodu, walcząc o pacjenta myślała o tym czasie, który mu pozostał i zawsze interesowały ją konsekwencje – ale był też bardzo ścisły. Ironia losu, jaki przy tym talent otrzymała wraz z krwią ojca.
Wróżbiarstwo zaś nie mieściło się w ścisłych ramach. Przynajmniej nie w oczach Florence.
Przekrzywiła głowę, lekko, ledwo zauważalnie, gdy Vakel zaczął snuć swoją opowieść. Domyślała się, że coś takiego musiało robić niesamowite wrażenie na klientach. Ba, do pewnego stopnia robiło i na niej, choć zapewne znacznie mniejsze niż na większości osób wchodzących do gabinetu Dołohowa, bo mogła odgadnąć, co takiego wróżbita zrobił. Stosowała tę umiejętność wielokrotnie na braciach i kuzynostwie, gdy musiała ich pilnować, a ojciec i jeden z braci równie często stosowali ją na niej.
Florence podejrzewała, że rozmowy ich trójki mogły wyglądać intrygująco z perspektywy kogoś z zewnątrz.
Opowieść Vakela pomogła jej jednak w ubraniu w słowa celu, w jakim tu przyszła – przynajmniej po części.
- To chyba znaczy, że nie powinnam jej lekceważyć? – spytała retorycznie, bo jeżeli opowieść mężczyzny nie była koloryzowana, Szeptucha mogła spojrzeć w przyszłość, ale prawdopodobnie posiadała i inne moce. Takie, jakimi rzadko władali śmiertelnicy. – Zapowiedziała mi parę rzeczy… na przykład możliwą przygodę, że tak to ujmę. Jeżeli spróbuję jeszcze raz, cokolwiek miała na myśli.
Jeszcze raz coś wyśnić? Korzystać z sieci Fiuu? Co do licha miało to oznaczać? Florence nie miała zielonego pojęcia. Żadnego innego również.
– Przygody, znaki jak wygasający ogień w kominku, duszący popiół… – wyliczyła. Trochę po swojemu kręcąc wokół tematu, bo sugerowało niejako, że o tych znakach powiedziała Szeptucha, a nie wyśniła je sama, choć i nie skłamała wprost, prawda? - Rzecz w tym, panie Dołohow, że nie jestem wielbicielką przygód. Dlatego do pana przyszłam. Spróbować dowiedzieć się, czy taka faktycznie czeka, a jeśli tak, co mogę zrobić, aby jej uniknąć.
Sama nie była do końca pewna, co ją do tego skłoniło. Może pewien odruch, bo gdy Orion albo ojciec stosował takie wybiegi wobec niej, Florence niejako odruchowo odpowiadała tym samym. Może ciekawość. A może chęć sprawdzenia, czy po prostu zdoła coś zobaczyć w przypadku jasnowidza. Ale spróbowała zobaczyć, jaki dalszy ciąg konwersacji planował Dołohow.
wiadomość pozafabularna
Rzut Z 1d100 - 19
Akcja nieudana
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#6
03.02.2023, 00:44  ✶  
Usłyszawszy jej pytanie, Dolohov uśmiechnął się szerzej, dostrzegając w nim niebywały komizm. Bo oto po wielu, naprawdę wielu latach praktyki w niepewnym zawodzie, jakim było przepowiadanie ludzkiej przyszłości, usiadła przed nim osoba, która przyszła do niego nie dlatego, że była znudzona lub rozczarowana swoim życiem. Nie, było wręcz odwrotnie. Jeżeli to poprawnie odczytał, Florence Bulstrode przekroczyła próg tego gabinetu, bo wolała pozostać przy swojej monotonii, ale też... Nie wyczuwał w tym szczególnie wielu emocji. Wcale nie było tak łatwo rozgryźć tego, co chodziło jej po głowie.

Vakel sięgnął po swoją filiżankę, wolną dłonią odganiając wiszącą nad nimi tacę. Ta zadrżała lekko, a następnie uniosła się wyżej i poleciała w kierunku otwartych drzwi. Kiedy tylko zniknęła za nimi, te zamknęły się tak cicho, że niemal niezauważalnie.

- Czy faktycznie pannę czeka... - Zastanowił się chwilę, upijając łyk herbaty. - Mnie jej przepowiednia sięgnęła ledwie miesiąc po tym, co pannie opowiedziałem, ale jeżeli jest to uspokajające, to miałem wybór. Mogłem się tej rzeczy po prostu nie podjąć. - Nie wyjaśnił jednak, o co chodziło, a żywa gestykulacja ustała - powrócił do pozycji, w której siedział wyprostowany i wpatrywał się przed siebie. Wprost na nią. W jego oczach nie brakowało entuzjazmu sprzed chwili, ale dało się zauważyć w całokształcie jego osoby wyciszenie w porównaniu z Dolohovem sprzed ledwie kilku chwil.

Kukułka z jednego z zegarów zapiała.

- Proponuję rozkład trzech kart. Na teraz i na przyszłość. W środkowej zawrze się wskazówka, której być może panna szuka.


with all due respect, which is none
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#7
03.02.2023, 15:54  ✶  
Vakel po części oceniał ją słusznie. Florence była tym rzadkim gatunkiem człowieka całkiem zadowolonego ze swojego życia. Nie śniła o przygodach, bogactwie ani o romansach. Nawet w młodości takie marzenia nawiedzały ją dość rzadko. Owszem, miała plany i to liczne – pragnęła awansować, rozwijać swoje umiejętności, odkryć sposób na zdjęcie paru klątw, które chwilowo ją przerastały, a trafienie za dwadzieścia lat na talię czekoladowych żab stanowiłoby miłe ukoronowanie wszystkich wysiłków. Były to jednak rzeczy, do których po prostu dążyła, z uporem i spokojem kogoś, wierzącego w swoje siły i charakter.
Nie przyszła szukać u Vakela ani sposobu na odmianę losu, ani na osiągnięcie swoich pragnień.
Mylił się jednak trochę w tym, że nie towarzyszyły jej żadne emocje. Niepokój wniknął głęboko pod jej skórę, zapach popiołu zdawał się nawet teraz drażnić nozdrza. Florence skrywała to jednak pod maską uzdrowicielki: lata w Mungu nauczyły ją, jak ukrywać własną niepewność pod taką otoczką, wszak nikt nie zaufa niepewnemu uzdrowicielowi, a wrodzone cechy charakteru to ułatwiały. Flo była osobą pewną siebie, a w rozdrażnienie wprawiały ją zwykle raczej takie rzeczy, jak nieporządek.
Mogła się tego po prostu nie podjąć.
Czy to ją uspokajało?
Nie, ani trochę.
Bo…
…co jeśli wszystkie omeny i znaki nie miały dotyczyć tylko jej?
Nie było mowy, aby się wycofała, jeśli miałoby to objąć jej braci albo rodzinę.
- Proste rozwiązania czasem są najlepsze – zgodziła się na propozycję układu trzech kart. Nie umiała sama wróżyć, bo nigdy tego nie rozwijała, choć miała okazję usłyszeć o układach takich jak ten czy bardziej skomplikowany krzyż celtycki. – A pan z pewnością zna się na tym lepiej ode mnie. Spróbujmy.
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#8
31.03.2023, 23:31  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 31.03.2023, 23:44 przez Vakel Dolohov.)  
- Są. Jestem pewny tego, że będą to trafne odpowiedzi, jak i tego, że jutro wzejdzie słońce. Jeżeli zapytamy o to precyzyjniej, istnieje możliwość, że zagubimy się w morzu znaków. Cokolwiek zbliża się do Londynu, panno Bulstrode, zdaje się mącić w wizjach, jakich doświadcza każdy znany mi jasnowidz… - Chociaż, tak naprawdę, to  nie obchodził go żaden inny jasnowidz niż on sam i Trelawney. Jakże by miał zaufać komukolwiek innemu? Wątpliwości dotknęłyby go nawet przy własnej córce, a co dopiero przy kimś zupełnie losowym, kto się jeszcze pewnie uczył tej sztuki z książek kogoś innego niż niesamowity Vasilij Dolohov. – Rozkład trzech kart, panno Bulstrode, to rozkład najbardziej pewny ze wszystkich, jakie stworzono, ale niewielu jest w stanie odczytać go poprawnie przy tak małej ilości danych. – Spojrzał na nią z uśmiechem, który był spokojny – opanował do perfekcji sztukę występowania przed ludźmi tak, żeby nie robić z siebie zupełnego błazna, ale jego dusza mówiła jedno: patrz i podziwiaj, patrz i ucz się tego, jak wygląda prawdziwa sztuka wróżbiarstwa.

Kościste palce Dolohova zgrabnie potasowały talię kart. Musiał mieć w tym niebywałą wprawę. Pięknie i bogato ilustrowany tarot, w którego posiadaniu był od dawna, był w stanie nienaruszonym, jakby dopiero co wyciągnął go z opakowania. Bulstrode widziała jednak, że nie wyciągnął go z fabrycznego pudełka, lecz ze specjalnej szkatuły, gdzie spoczywał w otoczeniu dziwacznych kamieni. Musiało to mieć związek z tymi no… energiami, ale co dokładnie chciał osiągnąć – wiedzieli to pewnie tylko wróżbici, a może nawet oni nie, bo dla wielu poczynania Vakela pozostawały jedną wielką niewiadomą.

- Proszę się skupić na tym momencie. Na tym, co czuła panna, przekraczając próg tego gabinetu, co pannę tutaj przywiało, co jest obiektem panny trosk… - nie przestawał tasować – niech się panna skupi na tym dźwięku – dźwięku kart, który brzmiał tak charakterystycznie przy każdym jego ruchu – i na tym, co jest tu i teraz, na uczuciach, przez które znalazła się panna tutaj.

Zamilkł. Rozłożył je w idealny wachlarz, a następnie przesunął go w jej stronę.

- Trzy. Poczuj bijącą od nich energię.


with all due respect, which is none
Dama z Lumos
Kasztanowe włosy zwykle ma ciasno spięte, odsłaniając bladą, trochę piegowatą twarz. Oczy ma jasne, o uważnym spojrzeniu. Około metr sześćdziesiąt dziewięć wzrostu.

Florence Bulstrode
#9
01.04.2023, 09:00  ✶  
- Naprawdę? Słyszałam pewne plotki, że w niektórych przypadkach jest wręcz przeciwnie… jasnowidze mają wizje, jakich doświadczali rzadko albo wcale – odparła Florence gładko, spoglądając na Vakela z uprzejmym zainteresowaniem.
Nie uczyła się jasnowidzenia z książek Dołohowa. Po prawdzie żadnej z nich nawet nie czytała. Dla Florence Trzecie Oko było po prostu czymś, co płynęło we krwi jej rodziny – było czymś stałym. Miała je ona, obaj bracia, miał je ojciec, dziadek i cała, długa linia rodziny. I może dlatego nie była naprawdę dobrym jasnowidzem, bo nauczyła się nad tym panować, ale… nic więcej. Nie poznała sztuki wróżbiarstwa. Nie pytała kart po poradę, gdy podejmowała decyzję i nie szukała odpowiedzi w szklanej kuli. Nie chwaliła się nawet komukolwiek, że posiada tę umiejętność, choć używała jej niekiedy, gdy uważała, że będzie to przydatne. Prawdziwa sztuka wróżbiarstwa była jej obca: po części stąd znalazła się w gabinecie Dołohowa. To, co dla niej było zaledwie częścią życia, on uczynił osią i sposobem na swoje.
I chyba wizyta tutaj nie była takim błędem, jak sądziła na początku, i nie musiała żałować sporej części pensji z tego miesiąca, która zostanie u asystentki. Florence w pewnym sensie właśnie dowiedziała się tego, co chciała. Naprawdę szykowało się coś złego. Skoro nawet on przyznawał, że coś zbliża się do Londynu – i zdaje się mącić we wszystkich wizjach, o jakich słyszał Vakel. Zapewne także w jego własnych.
Florence nie przywykła do analizowania własnych uczuć, na moment zmarszczyła więc lekko brwi, słysząc polecenie. Ponieważ jednak była sobą – wypełniła je, bo sama tu przyszła, a to on był specjalistą w swojej dziedzinie, więc nie zamierzała poddawać w wątpliwość jego poleceń. Byłaby na pewno zirytowana, gdyby ktoś przyszedł po zdjęcie klątwy i nie zechciał wypełniać jej instrukcji. Co czuła, wchodząc do gabinetu? Niepewność. Niepokój. Co ją tutaj przywiało? Chęć przekonania się, czy naprawdę nadciąga zła przygoda, dla niej lub dla jej braci… i co może z tym zrobić. Skupiła się na dźwięku tasowanych kart.
Florence sięgnęła ku kartom. Bardzo rzadko wahała się nad czymś w swoim życiu, więc i nie wahała się tym razem – po kolei, pewnymi ruchami, wyciągnęła trzy kolejne karty.

Rzut Tarot 1d78 - 60
Piątka Denarów

Rzut Tarot 1d78 - 53
Ósemka Mieczy

Rzut Tarot 1d78 - 19
Gwiazda
god (self-diagnosed)
Suffering feels religious if you do it right. Reach out and touch faith!
Celebryta; Jedno z najbardziej znanych nazwisk Londynu. Nosi się w drogich ubraniach w gwieździste wzory, a jego ulubiony kolor to niebieski (najczęściej w ciemnych tonach, przeszywany złotą lub srebrną, błyszczącą nicią). Jest bardzo wysoki, ma ponad 180 centymetrów wzrostu i jest przy tym bardzo chudy, wręcz wychudzony. Zawsze przepięknie pachnie - nie wychodzi z domu bez spryskania się drogimi, męskimi pachnidłami. Czaruje słowem - wie jak mówić, aby docierać do ludzi.

Vakel Dolohov
#10
01.04.2023, 17:27  ✶  
- Naprawdę – powtórzył za nią. – Mówi panna, że jest wręcz przeciwnie, ja jednak pozostaję przy swoim. Moja szósta książka, nie wiem, czy panna po nią sięgnęła, czy nie, zatytułowana „Stałe punkty w czasie i przestrzeni”, mówi właśnie o takich momentach. Oprócz bycia wróżbitą i jasnowidzem pracuję jako badacz i teoretyk magii – i doktor nauk ścisłych, i filozof, mówca, pisarz, filantrop, celebryta, geodeta, działacz i aktywista społeczny, numerolog, znawca szyfrów, pasjonat zagadek logicznych, mąż, ojciec zagadkowej liczby dzieci, model (urwę tutaj, bo wypisanie tego zajęłoby cały czas przeznaczony reszcie świata) – i udało mi się kilka lat temu znaleźć dowody na poparcie stanowiska, jakoby magia bazowała na emocjach. Nie zaskoczy więc panny pewnie, że sztuka jasnowidzenia, podobnie jak i magia płynąca z naszych różdżek, opiera się na emocjach i intencjach. Można powiedzieć, że jasnowidz dostrzega nie to, co los zapisał nam w gwiazdach – na których nie chwaląc się oczywiście, Dolohov również znał się doskonale i mógłby polecić kilka artykułów podpisanych swoim nazwiskiem – lecz emocje i intencje ludzi związane z ich pojawieniem się. I tych emocji dostrzegamy ostatnio wiele, o wiele więcej, ale one niemal zawsze krążą wokół tematu tak, aby nie dać dosłownych odpowiedzi. Cokolwiek wydarzy się w przeciągu najbliższego miesiąca, jest stałym punktem w czasie. Czymś niezmiennym, czymś, co musi się wydarzyć, wzbudzi wiele emocji, czymś, czego nie możemy poznać już teraz, żeby nie zachwiać Wielkim Planem tego świata. – Karty zadźwięczały raz jeszcze, kiedy przetasował je ostatni raz. – Wciąż jednak możemy prosić o wskazówki. I ironicznie, im dalej od precyzyjnych pytań się trzymamy, tym bardziej trafne odpowiedzi uzyskamy.
Czy na pewno to czuła? Energię przepływającą przez tę scenę? On to czuł. Zawsze to czuł, to nieopisane napięcie, kiedy jego klienci sięgali do wyłożonego przed nich wachlarza kart. Widział zawahanie w ich oczach, to jak wpatrywali się w którąś z nich, ale nagle sięgali po drugą, czując od niej większe przyciąganie. Florence nie była jedną z takich osób. Jej ruchy były pewne i zdecydowane, Dolohov nie wątpił jednak w to, że wizja, jakiej tutaj doświadczą, będzie prawdziwa.

Sława nazwiska ją wyprzedzała.

- Przeszłość – ułożył jedną z kart na stole – cóż za nudy – spojrzał na nią na chwilę – ale tego chyba panna oczekiwała? Oto i panny szanse, wyzwania i porady, które dzielnie zagrały wokół tego co się wydarzy. Szanse, pierwsza karta, to panny przeszłość i to, co działa na panny korzyść. Druga karta, karta wyzwań, symbolizuje to, co działa przeciwko pannie. Trzecia karta to karta energii. Ta, która dostarcza narzędzia, na których powinna się panna skupić, aby wytyczyć sobie taką ścieżkę, jaką chce pani kroczyć, idąc naprzód. Pierwsza karta, pięć monet, to karta ostrożności, która radzi, aby człowiek zawsze szukał pomocy u innych i pomagał innym. To, jak tarot trafnie zauważył, mamy już za sobą, więc – wskazał na kolejną z kart – oto karta teraźniejszości, karta wyzwań – ósemka mieczy symbolizuje zamknięte, odosobnione miejsca i wewnętrzne blokady. Jako rada prosi pannę o cierpliwość i wytrwałość, wątpię jednak aby ich w tej historii brakowało… A ta – trzecia, ta, którą na pewno nie bez powodu ułożył na środku – to gwiazda, zarówno w tarocie jak i panny życiu, objawia się, aby zachęcić człowieka do podjęcia kroku, aby nie poprzestawał na małych i stabilnych rzeczach. Absolut musi mieć dla panny jakiś istotnie ciekawy plan, skoro próbuje ją do niego zachęcić w taki sposób… Gwiazda to symbol nadziei i spokoju, ale jako rada mówi, aby człowiek wypowiadał swoje życzenia i podążał za swoim szczęściem. Nie wydaje mi się więc, aby cokolwiek miało pannę do tej decyzji zmusić, jakąkolwiek ona będzie, zorientuje się panna zawczasu. – Podniósł się z miejsca i przeszedł po pokoju. – Wydaje mi się, że to może mieć związek z miejscem. Z terenami zielonymi, parkiem lub ogrodem, lub miejscem kultury, galerią, teatrem, może nawet operą…


with all due respect, which is none
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Vakel Dolohov (2569), Florence Bulstrode (2769)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa