Departament Tajemnic
Po niefortunnym utknięciu w dziurze w czasie i przestrzeni z Brenną i Rodolphusem, Morpheus spędził następne trzy dni w szpitalu, co nie było szczególnie dziwne w przypadku Niewymowych, więc nikt specjalnie nie był zaskoczony. Co prawda kilka osób chrząkało coś z niezadowoleniem na wieszcza, gdy pod jego nieobecność do Departamentu Tajemnic dotarły cztery trumny, obłożone różnego rodzaju zabezpieczeniami, na jego nazwisko. Wcześniej, przed sytuacją z dziwnego domu, Longbottomowi udało się odblokować transport szczątków, które utknęły na cłach w porcie w Neapolu i na szczęście zostawił wyraźną instrukcję co do tego, jak obchodzić się z materiałem badawczym. Największym problemem było to, że ktoś inny musiał się tym zająć pod nieobecność tamtego. Ku uldze Niewymownego, zastał jednak wszystko w jak najlepszym porządku.
Longbottom pracował w Departamencie Tajemnic od szesnastu lat, współpracując z różnymi komnatami i wierząc dogłębnie w mieszanie się zakresów jurysdykcji tak jak na przykład współpraca Komnaty Przepowiedni oraz Czasu, ze względu na pokrywające się tematy przyszłości, funkcji i formy czasu oraz determinizmu. Zgodnie więc ze sztuką i zasadami (pisanymi oraz tymi niepisanymi), zgłosił potrzebę konsultacji w badaniach do Komnaty Śmierci, przedstawiając kontekst. Oto cztery ciała, ekshumowane z grobów na Simi, z terenów magicznej społeczności i kompleksu świątynnego, miały należeć lokalnego odpowiednika Pythii, wieszczki Apolla, która mówiła jego przepowiednie przez dziewięć miesięcy w roku. Morpheus chciał wydedukować, co mogą oznaczać runiczne symbole na kościach oraz detale pochówku, a także jaki był wiek wieszczek, czy były spokrewnione, jaki był ich status krwi... Wszystkie te informacje sprowadzały się do umierania i do innej dziedziny, jaką zajmowano się na prawie najniższym poziomie Ministerstwa Magii.
Trumny zostały ułożone na drewnianych katafalkach w jednej z sal Komnaty Artefaktów, poza półkami z niebezpiecznymi lub głównie niezrozumiałymi w użytkowaniu przedmiotami o wysokim nasyceniu magią. Przestrzeń ta często służyła do aktywnych badań nad znaleziskami, o czym świadczyły ślady na ścianach, zmatowienia, kolorowo mieniące się resztki magii oraz kilka cieni, które zdawały się ludzkimi cieniami bez ciała, które mogło je rzucać, na dodatek czasami zmieniającymi swoje położenie. Podobno należały do nieuważnych asystentów i stały się powodem, dla którego Departamet Tajemnic nie obstawiał już takich stanowisk.
Morpheus zjawił się z teczką swoich notatek o godzinie, którą wyznaczono mu notatką. Jak czarny omen żałoby, stał pomiędzy dwiema trumnami, przekładając zadbanymi dłońmi stronice z beżowego katalogu. Chociaż w głębi opłakiwał swojego brata, to nie pozwalał sobie nawet na drobne odstąpienie od wypolerowanego wizerunku arystokraty, który utrzymywał całe życie. Elegancko zaczesane do tyłu włosy, gładko ogolone policzki, magiczna szata szeleszcząca jedwabiem; nigdy nie nosił się po mugolsku.