• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Retrospekcje i sny v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 14 Dalej »
[28.11.1966] Let's go | Millie, Aidan

[28.11.1966] Let's go | Millie, Aidan
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#1
12.03.2024, 15:25  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 11:48 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Piszę, więc jestem

28.11.1966
Horyzontalna (jeszcze)

To miał być spokojny patrol dla dwóch osób, które dopiero co się uczyły. Ich pierwszy samodzielny, tak naprawdę. Coś łatwego, bardzo lekkiego - zaledwie dwie godzinki przechadzania się Aleją Horyzontalną, puszenie się w mundurze Brygady, a potem powrót do Ministerstwa. Nic trudnego, nic skomplikowanego. Ale przecież gdyby tak było, to by było za łatwo, prawda?

Aidan czasem odnosił wrażenie, że miał ogromnego pecha. Że jakiś los się na niego uwziął i po prostu kochał patrzeć, jak potyka się o kłody, które mu rzucał pod nogi. Najpierw jeden partner złamał nogę, a potem to w ogóle zrezygnował z zostania Brygadzistą, a potem drugiego przydzielili do turboważnej sprawy, bo przecież był bardziej ambitny od Aidana i ich przełożeni od razu to wyczuli. I tak się Parkinson teraz snuł, w śniegu miękko spadającym z nieba i opadającym na ramiona kurtki, z Millie Moody u boku, która… Cóż. Która była niewiadomą, bo jakoś niespecjalnie do tej pory interesował się koleżankami z pracy. Oczywiście że jak wchodził do biura to im mówił dzień dobry, ba - nawet posyłał im piękny, promienny uśmiech, a gdy wychodzili na przerwę to częstował papierosami, których zawsze miał odpowiedni zapas w kieszeniach. Ale jakoś tak nie kwapił się do tego, by je zaczepiać czy pytać o to, jakie kwiaty lubią lub czy wolą mieszać jajecznicę na patelni czy w misce. Mimo całego swojego leserstwa Aidan starał się zachować jako taki profesjonalizm.
- Chcesz? - zapytał kobiety, wyciągając w jej stronę paczkę papierosów. Nie miał pojęcia, czy paliła, mogli się mijać na palarni przed budynkiem. A kultura nakazywała mu zapytać. Mimo iż było zimno, to nie miał rękawiczek. Psułyby mu image, nie pasowałyby do niczego, poza tym nie przepadał za nimi. Nie lubił tego dziwnego uczucia na dłoniach, gdy musiał coś robić, a nie czuł w pełni przedmiotów, które dotykał. Wobec tego jego skóra była odrobinę czerwona, a paznokcie lekko sine, ale to nic. Zaraz wciśnie je w kieszenie by się ogrzać. - Nie rozumiem idei patrolowania spokojnych dzielnic. Tu się nic nie dzieje.
Odrobinę zamarudził, bo nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. W głębi duszy jednak cieszył się, że na razie nic po drodze się nie wyjebało na ryj - preferował przewagę spokojniejszych dni w pracy nad tymi pełnymi wrażeń. Które oczywiście doceniał i je lubił, bo kto nie lubił, ale nie był pewien, czy byłby w stanie notorycznie pracować na tak wysokich obrotach. W gruncie rzeczy był okropnym leniem, co dało się odczuć już od razu, w pierwszych dniach, gdy wszelkie raporty zwalał do tej pory na swoich partnerów.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#2
12.03.2024, 22:00  ✶  
– No kurwa! Pytasz żula czy sra o północy na chodnik! – żachnęła się rozbawiona i od razu sięgnęła po paczkę. Tak to jest z tymi palaczami, że nie wyczuwają od siebie dymu, mając własną śluzówkę już dawno przeżartą. Wyciągnęła z kieszeni brygadowego przyodziewku srebrzystą, grawerowaną w nieregularny piorun zapalniczkę i odpaliła sobie fajka sprawnie.

Była brygadzistką już od kilku lat, jej kumple z ekipy kończyli już swoje staże na detektywów, wszyscy wspólnie świętowali ich awanse, a ona... jej było dobrze, na puchatym, niezobowiązującym stanowisku, na którym nikt zbyt wiele od niej nie oczekiwał. To znaczy... oczywiście chciała być kiedyś aurorem, ale to jeszcze czas, jeszcze czas...

Ćmiła sobie fajkę w milczeniu, rozglądając się po alei swoimi złocistymi jak miód oczami. Była drobniejsza od niego, wręcz chuchro, szczęśliwie o sile zaklęć nie decydował rozmiar ciała, a bardziej hart ducha. Palcami łaskotała rączkę swojej różdżki ukrytej w kulbace, widać, że też ją świeżbiło.

– No nie da się kurwa nic zrobić, ani tego ominąć. Z drugiej strony lepiej tak niż jak coś się odjebie, nie wygrzebałam się jeszcze z ubiegłotygodniowych raportów i nie chce mi się kolejnego dorzucać do kolejki... Może po służbie chcesz się pościgać? Latasz w ogóle? – zagadnęła, bo też nie kojarzyła za dobrze świeżaka. No ale teraz mieli dwie godzinki przymusowego zapoznawania się, więc jakoś trzeba było sobie zapełnić czas, co będą tak łazić i milczeć stypiarsko.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#3
13.03.2024, 10:19  ✶  
Nie przeszkadzała mu wulgarność Moody - zdążył się przyzwyczaić do różnego typu ludzi. A ci, którzy przeklinali na czym świat stoi, byli podobno inteligentni. Tak mu kiedyś powiedział jakiś kolega w Hogwarcie i tego się trzymał, bo - prawdę mówiąc - Aidan też nie należał do osób, które wyrzucały z siebie słodko-pierdzące słówka przy każdej okazji.
- Daj spokój - prychnął na wspomnienie o raportach. Co prawda on nie miał ich jakoś specjalnie dużo, bo zwalał je na innych przy absolutnie każdej okazji. Jeszcze się nie zorientowali, że robił to specjalnie. Ba, wciąż myśleli, że to ogromna szansa dla nich samych, żeby się wykazać. Że wystarczy wejść komu trzeba w dupę i cyk, awansik. Tylko że no... Nie do końca tak to działało. Owszem, włazidupstwo było pożądane chyba na każdym stanowisku, ale tutaj trzeba było jeszcze jakoś się pokazać, a przynajmniej takie odnosił wrażenie. On więc ani się nie pokazywał, ani nie wykazywał. Dobrze mu tu było, podobnie jak Millie, chociaż czasem się nudził. Tak jak dzisiaj. - Latam, ale chyba nie będę dla ciebie wyzwaniem, wiesz? Dawno nie wsiadałem na miotłę.
Podrapał się po policzku wolną ręką. Kiedy on ostatnio latał? W Hogwarcie chyba. Zdał jakoś, ale nie mógł powiedzieć, że był asem przestworzy. W zasadzie to dość kiepsko mu szło, tak po prawdzie, ale do tego nie miał zamiaru się przyznawać. Spaść nie spadnie, ale starczy powiedzieć, że na miotle wyglądał jak rozkraczona wrona.
- Ale w sumie czemu nie, może zlecę i złamię kark, będę miał spokój - zaciągnął się papierosem, marszcząc brwi. Przed nimi dostrzegł tłumek ludzi. Stali grupką, jakby w jakimś kręgu, i wymachiwali rękami. Byli dość daleko, nie wydawało się też by byli agresywni, ale na pewno mówili podniesionymi głosami. Parkinson wskazał na nich ręką z petem. - Dziwne, co? Kto normalny o tej porze roku urządza wiece na środku ulicy?
Przez chwilę miał nadzieję, że może to jakieś zwykłe spotkanie dzieciaków, ale to byłoby głupie. Dzieciaki nie były tak wysokie. Może i tłumek był daleko, ale wyglądali na dorosłych w różnym przedziale wiekowym. Część była opatulona ciepłymi płaszczami, pozostali mieli długie, ocieplane szaty. Aidan westchnął. Nie bardzo chciał tam iść, ale chyba by wypadało? Chociaż zerknąć.
- Rzucamy monetą? - zapytał, zerkając w kierunku Moody. Lepsze to niż papier-kamień-nożyce-miotła.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#4
14.03.2024, 21:35  ✶  
Prychnęła rozbawiona na jego marudzenie
– Słuchaj, z lataniem na miotle jest jak z seksem. Czasem nie chodzi o to kto doleci pierwszy... Także wiesz, oferta leży na stole. Zawsze możemy se skakać z wysokości i się translokować metr nad ziemią. – rzuciła to lekko, jakby proponowała obok partyjkę szachów czy pokera. Dopiero wyraźnie ją odprężał, chociaż zdecydowanie nie był to pierwszy, ani tym bardziej ostatni fajek tego dnia.

– I tak, nie ma umierania. Tak łatwo się nie wywiniesz od służby żołnierzu. Zbiorą cię szufelką, poskładająw Mungu, i hajda znowu na ulicę, wiem co mówię, przechodziłam to już kilka razy. – balansowała na granicy absurdu, ale ton miała absolutnie wskazujący na to, że mówi prawdę. Drobna kobietka przekrzywiła głowę energicznie raz w prawo, raz w lewo, a jej stawy chrupnęły mało zachęcająco. – Umieranie jest dla słabych. – stwierdziła autorytarnie.

A potem okazało się, że chyba jednak bardzo nudny patrol nie będzie taki nudny. Tylko kurwa dlaczego ona teraz musiała być tą bardziej odpowiedzialną, przez wzgląd na starz. Westchnęła i rzuciła peta na chodnik. Zbutowała go, jak pewnie nie będą butować zgromadzenia, być może nielegalnego.

– Ok, najpierw pytamy potem strzelamy, tarcze lepsze jako reakcja niż ogniste pociski. – to był szybki instruktaż. Teoretycznie Aidan musiał przejść jakieś szkolenie i pozdawać jakieś wstępne, no ale cóż, powtarzanie matką jak to mówili. – Ja gadam, Ty mnie osłaniasz. Kapiszi? – spojrzała nań spode łba, jej złociste oczy zdawały się być na pół zastraszające na pół świdrujące, szukajace potwierdzenia. A potem poprawiła pas, skupiła przez moment moc i szpicem różdżki dotknęła swojego gardła. Odchrząknęła i ruszyła do zgromadzenia.

– Oi, Brygada Uderzeniowa, brygadzistka Moody, co tu się dzieje hmm? Co to za wrzaski? – brzmiała głośniej, wyraźniej, to nie był krzyk, ale z pewnością słowa wchodziły do głowy bardziej niż może to, o czym rozmawiali energicznie zebrani. Różdżka wróciła do kabury, ale Mills miała duży refleks. Była napięta i gotowa do reakcji, jeśli zaszłaby taka konieczność.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#5
17.03.2024, 09:33  ✶  
Zerknął na Moody jak na wariatkę. Że niby latanie na miotle jest jak seks? Pokręcił głową, jakby chciał powiedzieć nie - bo przecież w tym pierwszym był beznadziejny, a na to drugie kobiety nie narzekały. Ale nie powiedział tego na głos, Millie nie musiała znać aż takich szczegółów z jego życia. Po chwili zastanowienia jednak wzruszył ramionami, jakby chciał dać jej znać, że okej, zastanowi się. Ale nie miał na to czasu, bo zrobiło się zamieszanie a panna Moody już wypruła do przodu. Westchnął - czyli nie będą rzucać monetą, musi za nią iść. Dobrze, że gadanie wzięła na siebie, chociaż tyle.

- Tajest - mruknął tylko, oburzony że Millie mogła pomyśleć, że najpierw by walił w ludzi zaklęciami, a potem dopiero pytał. ZWYKLE tak nie robił, a na pewno nie na służbie, tak? Aidan nie był cierpliwą osobą, ba - daleko było mu do ostoi cierpliwości, ale podstawowe zasady znał i się nawet do nich stosował. Wyciągnął różdżkę, wzmocnił uchwyt na rękojeści i ruszył za Moody. Nie wyglądał na zainteresowanego tym, co się dzieje w tym konkretnym miejscu: w idealnej sytuacji powinni po prostu rozgonić tłum i wrócić do Ministerstwa. Zero incydentów, zero potrzeb. Ale oczywiście że tak nie mogło być, bo właśnie - ideały nie istniały, nawet jeśli chodziło o idealne sytuacje. - Wpadło ci coś do oka?
Zapytał jeszcze, zanim Moody nie przytknęła różdżki do gardła.

- Mówiłem, że Brygada przyjdzie! Masz przejebane, chłopaku! - jeden z mężczyzn, na oko starszy co najmniej dwukrotnie starszy od Aidana, odsunął się i pokazał palcem na dwóch Brygadzistów. Wzroku jednak nie spuszczał z młodego chłopaka, który leżał na ziemi i kulił się, chowając głowę między rękami. Wrzaski i pokrzykiwania ucichły, chociaż przez tłum nadal przechodził szmer niezadowolenia. - Złapaliśmy go na gorącym uczynku, jak kradł słodycze!
Mężczyzna wypiął dumnie pierś, jakby to on był odpowiedzialny za złapanie złodzieja. A przecież ani nie trzymał go za rękę, ani za ramię, ani za nic, a chłopak leżący na ziemi trząsł się jak osika i nie wyglądało na to, by miał cokolwiek przy sobie. Może po kieszeniach schował?
- Nic nie ukradłem, to pomyłka! - zapiszczał, na chwilę odrobinę rozluźniając ręce, zaplecione dookoła głowy.
- To charłak, nie wierzcie mu, na własne oczy widziałem! Tyle osób nie może się mylić!
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#6
21.03.2024, 19:18  ✶  
Kurwa

Milles nienawidziła tej całej charlako-magicznej sprawy. Chłopak i tak miał przejebane, najprawdopodobniej rodzina wyjebała go z domu, ojciec oskarżał matkę, że się puściła z mugolem, albo nie daj bóg obwiniano samego zainteresowanego, że jest jebanym beztalenciem. Dziewczyna często czuła się parszywie, że nie odziedziczyła po matce talentu jasnowidzenia, ale zawsze w styczności z charłakami dziękowała wszystkim bóstwom jakie przyszły jej na myśl, łącznie z Jezusem, Kriszną i potworem spagetti, że nie urodziła się charłaczką. To była przegrana sprawa być takim dzieciorem w magicznym świecie i nie mieć magii.

Przejechała językiem po zębach, ręce ją świerzbiły, żeby staremu kutasowi zacisnąć żelazną obręcz na jajach i poczekać aż zejdzie mu para z mózgu, gdy dotrze do niego jak taka obręcz boli. Lincz za cukierki, do czego to doszło...

Cmoknęła uśmiechając się przesłodko do zgłaszającego przestępstwo kurwia

– Jakie to szczęście, że pan jest użytkownikiem magii i może udostępnić mi tu i teraz wspomnienie w którym będę mogła od razu zweryfikować zasadność zarzutu. – Dzieciak bez różdżki nie mógłby tego zrobić, ale przecież to jego los się ważył w tej chwili. Choć sprawa wydawała się błaha, BUmówka (BUmowczyni?) była wciąż sprężysta, gotowa do akcji, napchana adrenaliną po sam korek. Dobrze, że była z niej taka wybitna kłamczuszka, że mogła to skutecznie zamaskować przed otaczającymi ją cywilami. Czekała na wspomnienie, drobnostka do wyciągnięcia z umysłu dla każdego szanującego się maga. Nie ważne, że byli na środku ulicy i trochę piździło. Chcieli rozwiązania od razu, sprawiedliwości na miejscu, to ją dostaną, o!
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#7
22.03.2024, 12:23  ✶  
Aidan westchnął. Głośno i wyraźnie, tak żeby nie tylko Millie to usłyszała, ale i kilka osób, które stały najbliżej. To nie tak, że był jakimś jebanym altruistą i kochał wszystkich, włącznie z charłakami. Pochodził z takiej a nie innej rodziny, lecz nie darzył "innych" jakąś szczególną antypatią. Ot, Aidan po prostu nie znosił wszystkich tak samo po równo, sprawiedliwie. Sprawy charłacze obchodziły go tyle, co zeszłoroczny śnieg.
- Ale co to ma być za żądanie!? Ani mi się śni, jestem porządnym czarodziejem, wierzy pani temu... temu czemuś!? - zaperzył się tak bardzo, że aż poczerwieniał na policzkach. Nawet Aidanowi brew drgnęła, gdy mężczyzna tak się pieklił. Porządny czarodziej...
- Z tego co zdążyłem zauważyć to porządny czarodziej nie drze mordy na brygadzistów, nie przeprowadza linczu na dziecku i nie zapewnia, że jest porządnym czarodziejem - nie byłby sobą, gdyby się nie wtrącił. Wyciągnął różdżkę ostentacyjnym ruchem, tak żeby nikt przypadkiem go nie posądził o to, że nagle ma zamiar zaatakować z zaskoczenia. Nie chciało mu się jej nawet używać, ale coś mu mówiło, że "porządny czarodziej" może się sadzić. Ogrodnikiem chciał zostać, czy jak?
- Ani mi się śni, żądam sprawiedliwości! Macie świadków! - rozejrzał się po tłumie, który wykrzykiwał jeszcze chwilę temu groźby pod adresem chłopaka. Tylko że... Jakoś tak nagle ich entuzjazm opadł. Widać to było i po ich minach, i oczach. Nie patrzyli ani na niego, ani na brygadzistów. Nawet chłopaka omijali wzrokiem. I chyba kilka osób z tego dziwnego kręgu się ulotniło? Nagle zrobiło się tu luźniej.
- To co, zabieramy pana i pana w celu złożenia wyjaśnień? - zapytał Moody, ignorując całkowicie pieklącego się typa.
- Nigdzie z wami nie idę! Co z was za służby porządkowe! To potwarz! Jawna kpina! - o tyle dobrze, że machał łapami, a nie sięgał po różdżkę.

Gorzej, że młody chłopak chyba wyczuł swoją szansę, zwęszył okazję - bo nagle zerwał się na równe nogi i zaczął spierdalać.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#8
26.03.2024, 10:10  ✶  
Uśmiech na twarzy Millie był nieprzebranie słodki. Wydawała się nawet dziewczęca, dobroduszna, niewinna do szpiku kości. Szkoda tylko, że waliło od niej fajkami, szczęśliwie Londyn śmierdział smogiem i bez tego, więc zawsze mogła zwalić na ukochane miasto.

– Ależ oczywiście szanowny panie, los takich sklepikarzy jak pan, jest nam Brygadzie Uderzeniowej bardzo drogi. Wszak jest pan naszym priorytetem teraz, na patrolu, pana słodkie towary, cukierki przynoszące radość małym czarodziejom, rozpraszające wszelkie smutki i zmartwienia, to drogocenny kruszec. Ma pan świadków, lecz najlepszym świadkiem są przecież pańskie oczy i wspomnienia. Ja absolutnie nie wątpię i wierzę w każde pana słowo, chce tylko doświadczyć tych straszliwych okoliczności, aby pojąć ogrom dokonanych zniszczeń... – paplała trzy po trzy, zapatrzona w sklepikarza, jak na rasową lolitkę przystało. Śliczna buzia, wielkie złociste oczy... Nawet mundur tak bardzo nie przeszkadzał, gdy robiła zasłonę dymną dla dzieciaka. Bo że on chciał dać nogę, to nie był problem zauważyć, wszak była szukającą, jej uwaga musiała być rozpierdolona po całej okolicy tylko po to, żeby znaleźć ten jebany znicz.

Na boisku skuteczna jak diabli, teraz zamierzała być z takim samym zacięciem nieskuteczna, a miała do tego kilka narzędzi danych przez Panią Bozię u zarania dziejów. Zdecydowanie też robiła teraz za tego dobrego glinę, rozsmakowując się w tym jak Aidan wchodził w swoją rolę gbura punktującego tego starego kutasiarza. Aż musiała powstrzymać miły prąd przechodzący przez szczupłe plecy, gdy tknęło ją przeczucie, że się doskonale będą dogadywać.
Czarodziej
Let's start a fire
Ciemne włosy i niebieskie oczy. Wysoki, na oko 180 cm wzrostu. Młody, z gładko ogoloną twarzą i wiecznie znudzonym wyrazem twarzy. Uśmiech iście cwaniacki, sugerujący złośliwość.

Aidan Parkinson
#9
03.04.2024, 19:04  ✶  
Być może to miła aparycja Mille, a być może jakieś takie rozkojarzenie sprawiło, że mężczyzna opuścił dłonie, którymi jeszcze przed chwilą wymachiwał. Być może to fakt, że kobieta się z nim zgodziła, w przeciwieństwie do jej kolegi, który zdawał się mieć go w dupie. Być może to słodkie słówka albo po prostu jakaś słabość do kobiet, bo czarodziej chrząknął i podrapał się po policzku.
- Niby tak... - zaczął, jednak wcale nie wyglądał na przekonanego co do tego pomysłu. Aidanowi przemknęło przez myśl, że ich "kolega" tak naprawdę chuja widział - wydał zbyt szybko osąd, wydał wyrok i kurczowo trzymał się tego, co sam sobie ubzdurał. To nie byłby pierwszy raz, gdy spotykał się z takim zachowaniem, szczególnie jeśli chodziło i charłaków czy mugolaków. W zasadzie to Parkinson miał ich w dupie, ani ich specjalnie nie lubił, ani nie nienawidził. Ale to, czego nie miał w dupie, to robienie go w chuja. Zmarszczył więc brwi i przeniósł niezadowolone spojrzenie na Moody. A potem dzieciak zerwał się na równe nogi i zaczął uciekać.
- On ucieka! - krzyknęła jakaś kobieta, jednak - podobnie jak i reszta - nie paliła się do tego, by rzucić się w pogoń. Wskazała tylko ręką na winkiel, za którym zniknął chłopak. Droga chyba prowadziła na Nokturn.
- Och... Jej - Aidan cmoknął, sięgając do wewnętrznej kieszeni kurtki. Wyciągnął z niej notes i rysik. - No cóż. To pana imię i nazwisko, dokładny opis sytuacji i szczegółowy opis złodzieja, poproszę.
Nie uśmiechało mu się gonienie za chłopakiem, ale przecież nie mogli tego tak zostawić. Zerknął tylko na Millie, bo był ciekaw, czy ta pobiegnie za charłakiem, czy zostanie tutaj, by ewentualnie spróbować oczarować "okradzionego". Bo sam zaczynał wątpić, że ktokolwiek mu cokolwiek zwinął.
constant extreme
when sister and brother stand shoulder to shoulder,
who stands a chance against us?
Drobna (157cm, niedowaga), blada i czarnowłosa, o oczach złotych jak miód.

Millie Moody
#10
05.04.2024, 20:51  ✶  
Gdyby Mildred zależało na dopadnięciu chłopca, to on w ogóle nie zdążyłby się podnieść. Szukająca Gryfonów miała chujową koncentrację na zajęciach, ale jej rozbiegany umysł wyłapywał wiele anomalii i sytuacji, zanim te jeszcze nastąpiły. Dlatego mimo bojowego nastawienia i hartu ducha nie została pałkarzem, tylko właśnie szukającym. Żaden błysk w powietrzu jej nie umknął.

A teraz umykał jej dzieciak.

Umykał, bo mu pozwoliła.

– Och Aidan zajmij się panem – rzuciła przez ramię i pobiegła używając odmierzonych z alchemiczną precyzją dwóch czwartych swoich możliwości w kierunku, w którym pobiegł dzieciak. Nie zamierzała absolutnie go łapać, ale udawać nie zaszkodziło. Nie potrzebowała skarg, a fakt, że Aidan się tak pięknie podłożył z propozycją papierkowej roboty... ach, będzie musiała mu za to potem postawić jakieś piwerko, zapalić fajkę, pogadać o dupach.

Jeśli tylko skryła się za winklem jak dzieciak, zamierzała jeszcze podtruchtać dwa kroki i artystycznie udawać zziajanie i kiepską kondycję. Och te dzieciaki takie szybkie, a cherłaki w szczególności nóg używaja, bo nie przywołują sobie wszystkiego magią, tylko muszą same zapierdalać. Chciała odczekać kilka chwil i wrócić do Aidana. To że cała ta imba była zmyślona nadpobudliwym dziadem ze sklepu w to nie wątpiła. Aż zaczęła w głowie odświeżać różne przepisy, coby może mu jaką kontrolę walnąć, ale nie była pewna na ile to co pojawiało jej się przed oczyma było realnymi paragrafami, czy tylko jej wybujałą wyobraźnią, więc odpuściła. Zwłaszcza, że o wiele bardziej myślała ze smutkiem o fakcie, że Aidan nie lata. ładnie by mu tę czuprynę rozwiewało na wietrze.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Aidan Parkinson (2155), Millie Moody (1562)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa