12.03.2024, 15:25 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 27.09.2025, 11:48 przez Król Likaon.)
adnotacja moderatora
Rozliczono - Millie Moody - osiągnięcie Piszę, więc jestem
28.11.1966
Horyzontalna (jeszcze)
Horyzontalna (jeszcze)
To miał być spokojny patrol dla dwóch osób, które dopiero co się uczyły. Ich pierwszy samodzielny, tak naprawdę. Coś łatwego, bardzo lekkiego - zaledwie dwie godzinki przechadzania się Aleją Horyzontalną, puszenie się w mundurze Brygady, a potem powrót do Ministerstwa. Nic trudnego, nic skomplikowanego. Ale przecież gdyby tak było, to by było za łatwo, prawda?
Aidan czasem odnosił wrażenie, że miał ogromnego pecha. Że jakiś los się na niego uwziął i po prostu kochał patrzeć, jak potyka się o kłody, które mu rzucał pod nogi. Najpierw jeden partner złamał nogę, a potem to w ogóle zrezygnował z zostania Brygadzistą, a potem drugiego przydzielili do turboważnej sprawy, bo przecież był bardziej ambitny od Aidana i ich przełożeni od razu to wyczuli. I tak się Parkinson teraz snuł, w śniegu miękko spadającym z nieba i opadającym na ramiona kurtki, z Millie Moody u boku, która… Cóż. Która była niewiadomą, bo jakoś niespecjalnie do tej pory interesował się koleżankami z pracy. Oczywiście że jak wchodził do biura to im mówił dzień dobry, ba - nawet posyłał im piękny, promienny uśmiech, a gdy wychodzili na przerwę to częstował papierosami, których zawsze miał odpowiedni zapas w kieszeniach. Ale jakoś tak nie kwapił się do tego, by je zaczepiać czy pytać o to, jakie kwiaty lubią lub czy wolą mieszać jajecznicę na patelni czy w misce. Mimo całego swojego leserstwa Aidan starał się zachować jako taki profesjonalizm.
- Chcesz? - zapytał kobiety, wyciągając w jej stronę paczkę papierosów. Nie miał pojęcia, czy paliła, mogli się mijać na palarni przed budynkiem. A kultura nakazywała mu zapytać. Mimo iż było zimno, to nie miał rękawiczek. Psułyby mu image, nie pasowałyby do niczego, poza tym nie przepadał za nimi. Nie lubił tego dziwnego uczucia na dłoniach, gdy musiał coś robić, a nie czuł w pełni przedmiotów, które dotykał. Wobec tego jego skóra była odrobinę czerwona, a paznokcie lekko sine, ale to nic. Zaraz wciśnie je w kieszenie by się ogrzać. - Nie rozumiem idei patrolowania spokojnych dzielnic. Tu się nic nie dzieje.
Odrobinę zamarudził, bo nie byłby sobą, gdyby tego nie zrobił. W głębi duszy jednak cieszył się, że na razie nic po drodze się nie wyjebało na ryj - preferował przewagę spokojniejszych dni w pracy nad tymi pełnymi wrażeń. Które oczywiście doceniał i je lubił, bo kto nie lubił, ale nie był pewien, czy byłby w stanie notorycznie pracować na tak wysokich obrotach. W gruncie rzeczy był okropnym leniem, co dało się odczuć już od razu, w pierwszych dniach, gdy wszelkie raporty zwalał do tej pory na swoich partnerów.