• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 6 7 8 9 10 Dalej »
[28 marca 1972] Lycoris i Perseus / Dom Perseusa i Eunice

[28 marca 1972] Lycoris i Perseus / Dom Perseusa i Eunice
Call me the Villain
You should see me in a crown
Your silence is my favorite sound
Wiecznie znudzona i zblazowana mimika okrywa płaszczem wyraziste kości policzkowe, pełne usta i oczy tak głęboko piwne, jakby sama piana morska wyrzucona na brzeg w nich mieszkała. Koścista aparycja jest podkreślona wielokroć przez wysoki wzrost, sięgający wybitnym stu siedemdziesięciu sześciu centymetrom. Zdecydowanie bardziej kanciasta, aniżeli kobieca - porusza się, jak i nosi, po męsku. Nosi za sobą ciężką woń piżmowych perfum, głos ma zupełnie niemelodyjny, niski i ochrypły.

Lycoris Black
#1
13.12.2022, 11:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 13.12.2022, 11:33 przez Lycoris Black.)  

28 marca 1972
Aleja horyzontalna, dom Perseusa i Eunice Black
Lycoris Black i Perseus Black


Przemierzała londyńskie ulice typowym dla siebie, męskim krokiem, malującym obraz bardziej tęgiego mężczyzny, aniżeli wysokiej jak tyczka kobiety. Bo w gruncie rzeczy istotnie jej zachowanie nie przynosiło chluby familii – można się wręcz pokusić o odwrotność tak chyżego stwierdzenia; bo zbrzydła jej krzątanina ludzka dosyć szybko, jeszcze gdy można było ją określać mianem obraźliwie poważnego dziecka. Stała się nieodzownie cyniczna, a współpracownicy niejednokrotnie się jej bali – bo potrafiła nagadać przykrości ot tak, bez większego powodu i choć nigdy nie wybuchała salwami gniewu, znajdowała dictum na każdy spośród komentarzy. Wolała nie myśleć, jak haniebnym rozczarowaniem była w matczynych oczach – nie ze wstydu jednak, a ze swoistej satysfakcji z takowego stanu rzeczy. Reszta rodzeństwa, otulana miękkim całunem uwagi rodzicielskiej, jak i jej twardej dłoni, zaskarbiła sobie całość atencji, a fakt, iż tej nie wystarczyło dla niej, uważała za błogosławieństwo boskie.

Bo przecież nigdy się nie uśmiechała szeroko, nie poruszała się z gracją, a jej małego świata nie wybijały orkiestry znaczące przemijające pory roku. Daleka od sweterków znaczonych monogramami, jak i snobistycznego akcentu, jednocześnie nieludzko zdeterminowana i uparta, nie posiadała demonicznej osobowości, gdyż ona cała sprawiała wrażenie zahartowanej przez ogień piekielny.

Prawdopodobnie dlatego wyraz jej twarzy przywodził na myśl chłód lichwiarki.

Zbliżywszy się do mieszkania Perseusa, zatrzymała się na moment i już chciała unosić dłoń zwiniętą w pięść, aby zapukać o wielkie, dębowe drzwi. Powstrzymana jednak intuicją, nacisnęła zamiast tego na klamkę, która ugięła się pod naciskiem i otworzyła poły domostwa.

Wślizgnęła się do wnętrza, w myślach napominając się, że z pewnością jest wewnątrz brat lub jego żona. W progu, chwiejąc się odrobinę, zrzuciła ze stóp niewysokie obcasy, torbę zaś rzuciła gdzieś w głęboki kąt przyćmionego przez masywne zasłony przedpokoju, uprzednio wyciągając z niej książkę. Boso ruszyła w kierunku salonu i zastawszy pusty pokój, usiadła na potężnym fotelu, przerzucając nogi przez jego ramię.

Na drobny, dosłownie świadczony spopielonymi minutami moment, zagłębiła się w lekturze, zgodnie z nawykiem zaginając paznokciami róg stron.

– Nie muszę patrzeć w twoim kierunku, aby widzieć twoją skwaszoną minę – rzekła spokojnie, nie odrywając wzroku od druku.

Poznała go po chodzie; znała go w końcu jak własną kieszeń, można się wręcz pokusić o stwierdzenie, że poznałaby go po sposobie oddychania. Dokończyła jedno ze zdań i zamknąwszy zamaszyście księgę, uniosła chłód piwnych tęczówek na Perseusa. Byli do siebie niebagatelnie podobni wizualnie, a w szkle jego oczu widziała samą siebie. Nie uśmiechnęła się, gdyż uśmiechy nie leżały w jej repertuarze, mógł jednak dostrzec dobry nastrój wyrysowany na tych wysokich kościach policzkowych i pełnych ustach.

corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#2
09.01.2023, 01:50  ✶  
Wpatrywał się w otwartą książkę, jednak nie był w stanie odczytać wydrukowanych słów; kształty liter naprzemiennie rozpierzchały się i zlewały w jedność, sprawiając wrażenie, jakoby tekst został sporządzony w nieznanym Perseusowi języku. Na początku marca insomnia ponownie porwała go w swe szpony; najpierw ciąża Eunice (wciąż nie docierało do niego, że za kilka miesięcy zostanie ojcem), później samobójstwo Simone (każdego dnia drżał ze strachu na myśl o tym, że intryga mogłaby ujrzeć światło dzienne), a na koniec pogróżki związane z wydarzeniami na balu u Longbottomów (miał szczerą nadzieję, że był to jedynie żart). Ponadto list, który przypadkiem znalazł się w jego rękach stawiał pod znakiem zapytania całe jego małżeństwo. I chociaż żona zapewniała Perseusa, że był jedynym mężczyzną w jej życiu, ziarna niepokoju zostały zasiane w jego sercu i z wolna zaczynały kiełkować.
Nie od razu zarejestrował, że nie jest w mieszkaniu sam. Nie zdawał sobie nawet sprawy z tego, że w roztargnieniu zapomniał zamknąć za sobą drzwi; Lycoris zapewne siedziałaby na fotelu w salonie przez kolejne kilka kwadransów, gdyby jej brat nie zauważył, że skończyła mu się kawa. Ujmując więc ostrożnie filiżankę otrzymaną w podarku od Eden udał się do kuchni; wciąż był w stanie poruszać się bez laski, nieco mniej zgrabnie niż gdyby był w pełni sprawny i używając od czasu do czasu mebli jako podparcia, jednak nadal nie wymagał niczyjej pomocy.
Widok siostry siedzącej z książką w jego domu jak gdyby nigdy nic nieco go zaskoczył, odrobinę zaniepokoił, zaś niespodziewany dźwięk jej głosu tylko na ułamek sekundy zaprowadził serce niebezpiecznie blisko granicy tachykardii. Poza tym, ogarnęła go niewypowiedziana ulga oraz wdzięczność za tę niezapowiedzianą wizytę, choć chłód spojrzenia, jakim ją obdarzył, mógłby sugerować postronnemu obserwatorowi zgoła inne uczucia.
— Nie wszystko kręci się wokół ciebie — odparł nieco bardziej oschle, niż zamierzał i prędko pożałował tej pasywnej agresji względem siostry. To nie Lycoris była powodem jego złego samopoczucia. — Wybacz, za dużo się ostatnio dzieje — ukrył na moment zmęczoną twarz w dłoniach, a zaraz potem przybrał maskę wzorowego gospodarza.
Wystarczyło, że wiedziała. Jakimś sposobem zawsze wiedziała, gdy jej potrzebował.
— Napijesz się czegoś? Kawy? Herbaty? Szkockiej? — zaproponował z wyuczonym uśmiechem, rzucając sugestywne spojrzenie w kierunku barku. Tak, alkohol był dobrym pomysłem. Tylko alkohol ich ocali.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Call me the Villain
You should see me in a crown
Your silence is my favorite sound
Wiecznie znudzona i zblazowana mimika okrywa płaszczem wyraziste kości policzkowe, pełne usta i oczy tak głęboko piwne, jakby sama piana morska wyrzucona na brzeg w nich mieszkała. Koścista aparycja jest podkreślona wielokroć przez wysoki wzrost, sięgający wybitnym stu siedemdziesięciu sześciu centymetrom. Zdecydowanie bardziej kanciasta, aniżeli kobieca - porusza się, jak i nosi, po męsku. Nosi za sobą ciężką woń piżmowych perfum, głos ma zupełnie niemelodyjny, niski i ochrypły.

Lycoris Black
#3
23.02.2023, 19:41  ✶  

Brak jego obecności nie wzbudził w niej powątpiewań ani zmartwienia, czy aby na pewno jest w mieszkaniu; wyczuwała jego obecność, wszak na szlaku przeplatanych lat dojrzewania u swojego boku, była w stanie czuć jego duszne jestestwo. Wszak Perseus był jednym z nielicznych, którzy znosili jej opryskliwość oraz jej butę; to, jaką hańbę przynosiła rodowi na bankietach i to, jak niemożliwie cynicznie była nastawiona do całokształtu bytowania. Nigdy jej nie oceniał, a i chronił przed złością matki, która poczynała się na jej staropanieństwie, aby skończyć gdzieś w okolicach nieprzystępnego charakteru, tak niegodnego damy. I choć nigdy nie ubrała tego w malunek słów – była mu wdzięczna. Nie na tyle, aby wykrzesać z siebie odrobinę przyjacielskiej nuty, jednak on musiał to wiedzieć.

On zawsze wiedział.

Dlatego też jej oddech był spokojny, gdy minuty zmieniały się w mnogość kwadransów – wzrok wiódł po literach znaczących drukiem papier; milcząco i spokojnie oczekiwała, aż ten wyjdzie z ukrycia, pokaże się jej z tą cherubinową twarzą i snobistycznym akcentem, które tak w nim uwielbiała. Był nawet bardziej wyniosły niż ona sama; wielokroć dumniejszy i mnogo bardziej czarujący. Gdyby on stanowił łabędzia, ona z pewnością byłaby brzydkim kaczątkiem.

Bo nie było w niej nic z damy – wachlarz podkręconych rzęs nie trzepotał wdzięcznie, spękane usta nie wyginały się w uśmiechu pełnym kurtuazji, a ruchy wyzbyte były z jakiegokolwiek przejawu subtelności. Bo nosiła się po męsku i jedynie niebagatelna uroda, którą skarała ją matka natura, świadczyła o właściwym kariotypie – oddałaby zapewne parę rubli, aby mieć mniej przystępną buzię, bo choć ta była o ostrych rysach, nie brakowało jej w żadnej mierze ogromu urody.

Lubiła jednak sądzić o sobie, jako tej brzydszej z ich dwójki.

Poznawała go po brzmieniu chodu i zapachu wody kolońskiej – wiedziała, że nie lubił zmian; zapewne dlatego jego woń była od lat ta sama, przyjemnie drażniąca nozdrza.

Na jego słowa jednak aż uniosła wzrok, uginając brwi.

– Gdybym nie była narcyzem, to może bym ci uwierzyła – zażartowała, zachowując kamienne oblicze. Przez długie, upływające martwo sekundy spoglądała na jego zmęczoną twarz; nie odzywając się ani słowem, gdy chował tę w dłoniach.

Zawsze wiedziała przecież, gdy jej potrzebował. Zaistniał w jej jakiś dodatkowy zmysł, który przyciągał jej sylwetkę ku niemu za każdy razem, gdy czuł się źle. Nie była dobra w mżawce pocieszeń, nie potrafiła go przytulić, nie potrafiła wykazać zainteresowania, którym przecież tak głęboko się cechowała. Zamiast tego spoczywała na tym fotelu, jak mimoza zaklęta w kamień, jak ta przeklęta Meduza, która ucieka wzrokiem, aby go nie zamienić w kamień.

– Szkocka – odparła bez chwili zawahania, a w kieszeni zadźwięczała drobna flaszka z laudanum, po którą po chwili chwyciła. Bez wątpienia wiedział o jej uzależnieniu od opium, nigdy jednak nie skomentował tego wprost.

– Nie będziemy rozmawiać o tym, co cię trapi. Nie dlatego, że mnie to interesuje; dlatego, że nie umiem reagować odpowiednio na ludzkie troski – rzekła po chwili.

corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#4
01.03.2023, 00:25  ✶  
Nie był pewien, czy kiedykolwiek obdarzył kogoś uczuciami równie silnymi, jak te, które żywił względem młodszej siostry. Był jeszcze Elliottt, oczywiście, lecz sposób, w jaki Perseus go kochał był zgoła inny; bardziej cielesny, fizyczny, namacalny. Była też matka, jednak miłość pomiędzy Perseusem a Daphne należała do tych trudnych i nierzadko warunkowana była humorami kobiety. Tylko Lycoris zdawała się akceptować go takiego, jakim był - zdecydowanie zbyt wrażliwym w starciu z codziennością, nadmiernie dumnym w sytuacjach, które wymagały kompromisów, obdarzonym niecodziennym i nieco infantylnym humorem, bezustannie rozdartym pomiędzy tym, co dobre, a słuszne. Niekiedy odczuwał wstyd, że nie potrafił powiedzieć jej, co czuje; wówczas wystarczało, aby spojrzał w ciemne obręcze jej tęczówek, by zrozumieć, że wiedziała.
Ona zawsze wiedziała.
Nigdy nie padli sobie w ramiona (poza tamtą jedną jedyną nocą, gdy Perseusowi wydawało się, że cały jego świat legł w gruzach), zaś serdeczność nie leżała w naturze ich relacji. To nie miało jednak wielkiego znaczenia w obliczu rozumienia się bez słów i gotowości chronienia jej za wszelką cenę. Była przecież najważniejszą kobietą w jego życiu.
— Osobowość narcystyczną się leczy, Lycoris. Specjalnie dla ciebie pierwsza wizyta gratis — odparł z rozbawieniem wprawiającym kąciki ust w rozedrganie, kiedy pokonywał dystans pomiędzy drzwiami, a barkiem, tak boleśnie często otwartym w ostatnich tygodniach. Potrzebował jej, rozpaczliwie potrzebował jej tego dnia, tak jak szukał jej pomocy w nocy, w której Raphaël... Och nie, nie chciał wracać wspomnieniami do tamtych przeraźliwych wydarzeń; najchętniej wymazałby je wszystkie z pamięci i wielokrotnie bliski był poproszenia kogoś o rzucenie na niego Obliviate.
Napełnił szklanki bursztynowym trunkiem w ilości zdecydowanie przekraczającej zwyczajową ilość serwowanej whisky i podał jedną ze szklanek siostrze. Sam natomiast zajął miejsce na kanapie naprzeciwko niej.
— Ale nic mnie nie trapi... Raczej... Wiesz, odkąd tylko wróciłem z Francji narasta we mnie chęć ponownego wyjazdu. W ostatnich tygodniach pragnienie to jedynie się nasila — oświadczył z ponurą powagą; złodziejką blasku z onyksowych tęczówek, czyniącą je niepokojąco matowe — Nie chodzi mi o Francję, o nie... Myślałem o Stanach Zjednoczonych, albo Rosji. Japonia też nie wydaje się takim złym pomysłem. Kilka dni temu śniło mi się, że zamieszkałem w małej górskiej wiosce otoczonej zewsząd lasami, całkowicie odciętej od świata osadzie i... nie mogę przestać o tym myśleć. Gdybym wypłacił z Gringotta cały swój majątek, wystarczyłoby mi oszczędności do końca życia. Ale nie mogę tego wszystkiego zostawić — rozejrzał się po salonie bezradnie i wzruszył ramionami, zupełnie tak, jakby chodziło tylko o nieszczęsną kanapę, fotel i kredens — Moje decyzje nie wpływają już tylko na mnie.
Nigdy właściwie nie wpływały; po drugiej stronie każdego spalonego mostu zawsze zostawiał kogoś ze złamanym sercem. Nie robił tego jednak z premedytacją - nie zdawał sobie sprawy z tego, że wyrządza krzywdę również swoim bliskim, lecz i to nie było dyktowane egoizmem. Perseus bowiem wmówił sobie, że choroba czyni go mniej wartościowym człowiekiem, a tym samym kimś, na kim komukolwiek poza Lycoris mogło zależeć.
— Słyszałem, że coraz więcej trupów przywożą wam do ministerstwa — zmienił temat.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Call me the Villain
You should see me in a crown
Your silence is my favorite sound
Wiecznie znudzona i zblazowana mimika okrywa płaszczem wyraziste kości policzkowe, pełne usta i oczy tak głęboko piwne, jakby sama piana morska wyrzucona na brzeg w nich mieszkała. Koścista aparycja jest podkreślona wielokroć przez wysoki wzrost, sięgający wybitnym stu siedemdziesięciu sześciu centymetrom. Zdecydowanie bardziej kanciasta, aniżeli kobieca - porusza się, jak i nosi, po męsku. Nosi za sobą ciężką woń piżmowych perfum, głos ma zupełnie niemelodyjny, niski i ochrypły.

Lycoris Black
#5
01.03.2023, 01:27  ✶  

Bo przecież ich żywotna, barwna relacja nie opierała się na czułych westchnięciach, ciepłych uściskach, słowach oblanych słodkim, letnim syropem sentymentu. Nie zasadzała się na dzielonym dymie papierosowym, czczej muzyce pieszczącej małżowinę uszną, ognistych, wyrażających wiele słowach. Nie była w stanie okazać mu uczuć inaczej, niż poprzez jedno, miękkie spojrzenie – takie uchodziły z mętnych tęczówek jedynie ku niemu; i był to wyraz bezkresnego oddania i utwardzaniu w przekonaniu, iż jest dla niej ważny. Ciemne obwódki bezdennej, piwnej toni zdradzały każdy szkopuł, który krył się emocjami, którymi go sobie oswoiła – bo przecież dokładnie tym byli; oswojonymi sobie nawzajem jednostkami i choć byli tak dalece różni, coś w ich sposobie bycia machinalnie ubierała ich w szaty rodzeństwa.

Bo on przecież był zdecydowanie zbyt wrażliwy dla bezlitosnego płaszcza świata; zbyt rozdarty między sferą moralności a zysku; zbyt dumny w swojej kruchej krasie. Nadrabiała wielokroć jego niebanalność podrygów serca własnymi – odrobinę zbyt butnymi i aroganckimi w zderzeniu z rzeczywistością. Gotowa chronić go własną piersią, choć to ona była młodsza, często pragmatycznością umysłu górowała, a za krzywdę wyrządzoną bratu potrafiłaby bez wątpienia zabić.

I choć cała woalka dumnej rodziny drażniła ją niezmiernie; choć matka niejednokrotnie wlepiała w nią spojrzenie pełne pogardy (w gruncie rzeczy, z wielu powodów – od staropanieństwa poczynając, na jej haniebnym zachowaniu na bankietach kończąc) i sama Lycoris nie czuła zbytku powiązania z familią – brat był jej najdroższy.

Jej Perseus.

Obrzuciła go przeciągłym spojrzeniem, unosząc wysoko brwi, powstrzymując się nieomal od rozdrażnionego parsknięcia śmiechem.

– Po co mam leczyć coś, z czym dobrze mi się żyje? – zapytała. – Zaraz ja ciebie zacznę diagnozować, panie magipsychiatro. Widzę więcej, niż sądzisz – dodała po chwili z cieniem powagi kładącym się na słowach.

Przyjęła kryształową szklankę z wypełniającą ją cierpką, rubinową cieczą. Prędko umoczyła w niej wargi, czując jak procentowa słodycz rozlewa się w ustach.

– Gdyby nic cię nie trapiło, z pewnością nie siedziałabym tu jak przygłupia godzinę, aż się zorientujesz, że przyszłam. Równie dobrze mogłam obezwładnić cię łomem, a ty byś nie mrugnął. Czy kiedykolwiek nauczycie się zamykać drzwi na zamek? – zabrzmiała retoryką.

Nie chciała aby wyjeżdżał ponownie; najbardziej na świecie chciałaby stanowczo zaoponować, powiedzieć, jak bardzo go potrzebuje w prozie codzienności. Nie wyobrażała sobie życia bez jego drgań warg i mętnego spojrzenia – nigdy by mu jednak tego nie objawiła. Zamiast stanowczo krzyknąć nie, zmrużyła oczy na moment.

Przemilczała jego plany podróżnicze, w myślach napominając się, aby nigdy nie poruszać tego tematu. Nigdy nie byli ze sobą stuprocentowo szczerzy, zawsze jednak rozczytywali się bez słów, jednym, samotnym rzutem oka na fizjonomię drugiego.

– Tak, w ostatnim czasie faktycznie jest ich więcej. Jestem zarobiona, źle śpię, jedynie opium mnie ratuje w kryzysach. Czy ja potrzebuję kochanka, skoro mam laudanum? – rzuciła w przestrzeń.

On przecież wiedział o jej uzależnieniu; doskonale zdawał sobie sprawę, jakie substancje przyjmowała na rozciągłości lat; ot tak, żeby poczuć cokolwiek.

corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#6
04.04.2023, 22:37  ✶  
Różnica wieku pomiędzy nimi, a resztą rodzeństwa, wynosiła nieco ponad dekadę (matka mawiała, że byli dla niej błogosławieństwem, gdy najmłodsze wówczas z piskląt rozpoczęło naukę w Hogwarcie), przez co w pewien sposób zostali na siebie skazani, choć skazani nie było tu właściwym słowem. Przeznaczeni sobie - tak, to wyrażenie znacznie lepiej oddawało to, jak bliscy sobie byli. Zupełnie tak, jakby los nie chciał, by Perseus był pozostawiony sam sobie w tej zimnej rodzinie, zatem dał mu rok młodszą siostrę. Nawet teraz, po trzydziestu latach, wciąż stanowili samotną wysepkę w morzu Blacków. Byli sobie nawzajem tarczą - on chronił ją przed gniewem rodziny, ona zaś trzymała od niego z daleka obmierzłości świata.
— Obiecujesz, czy grozisz? — prychnął, lecz zabrakło mu odwagi, aby kontynuować temat. Cały czas dręczyło go bowiem nieprzyjemne uczucie, że ona wie o sekrecie, jaki skrywa przed światem, lecz przede wszystkim przed samym sobą. Że zna powód, dla którego przez jego twarz przekrada się grymas bólu, jego chód stracił dawną sprężystość, a dłoń zaciska się na trzonku laski. Bał się tego, co mogła powiedzieć mu Lycoris o oczach jak jadeity, w których zdawała się odbijać cała mądrość świata, więc odwrócił głowę, udając, że wielce interesuje go blat kawowego stolika. Zapadła cisza, przerywana jedynie tykaniem wahadłowego zegara w kącie salonu oraz ich oddechami.
— Czekałem na nią — wyznał po chwili, wodząc palcem po wzorze na obiciu kanapy — Zawsze mam dla niej otwarte drzwi.
I nie tylko dla niej; Perseus bowiem należał do ludzi, którzy łatwo otwierali swe serca dla innych, nie bacząc na to, że w ten sposób wystawiają się na ciosy. Jak wiele ran musi zostać mu jeszcze zadane, jak dotkliwie musi się sparzyć, by nauczyć się ostrożności? Nie sądził, aby było to możliwe - musiałby przestać żyć w swoim świecie, który w jego mniemaniu był dobrym miejscem. Ale czy miał w sobie dość sił, aby zmierzyć się z okrucieństwami rzeczywistości?
— Tak, potrzebujesz kochanka. Laudanum nie zastąpi ci bliskości drugiej osoby, skóry przy skórze, ciepłego oddechu na szyi, ramion, które obejmują cię, gdy... — urwał, czując jak broda mu drży, a wizja rozmywa się pod wpływem gorących kropli gromadzących się pod powiekami. Wypowiadając te słowa nie wyobrażał sobie bowiem kobiety, którą nazywał żoną, a kogoś innego - dawną miłość, składającą na jego twarzy pocałunki smakujące południową Francją. W tamtej właśnie chwili zdał sobie sprawę z tego, że tak naprawdę jest człowiekiem bardzo nieszczęśliwym w swoim małżeństwie i uśmiechnął się gorzko. — Za dużo pijesz tego paskudztwa, Lycoris — zmienił temat, wbijając w nią sztylety swego spojrzenia, choć w oczach wciąż mieniły się kryształy łez. Zaraz potem odchylił głowę do tyłu i wytarł je rękawem, udając, że nic się nie dzieje. I choć zdawał sobie sprawę z tego, że Lycoris wie, jak się czuje - ona zawsze wiedziała, jaka burza szaleje w jego duszy - i że nie musi przed nią wstydzić się łez, nie potrafił się otworzyć. Ojcowskie metody zbyt głęboko odcisnęły piętno na jego kruchej psyche.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Call me the Villain
You should see me in a crown
Your silence is my favorite sound
Wiecznie znudzona i zblazowana mimika okrywa płaszczem wyraziste kości policzkowe, pełne usta i oczy tak głęboko piwne, jakby sama piana morska wyrzucona na brzeg w nich mieszkała. Koścista aparycja jest podkreślona wielokroć przez wysoki wzrost, sięgający wybitnym stu siedemdziesięciu sześciu centymetrom. Zdecydowanie bardziej kanciasta, aniżeli kobieca - porusza się, jak i nosi, po męsku. Nosi za sobą ciężką woń piżmowych perfum, głos ma zupełnie niemelodyjny, niski i ochrypły.

Lycoris Black
#7
05.04.2023, 18:07  ✶  

Byli sobie bliscy na rozciągłości lat; przez wszystkie dekady ich bytowania trwali u swojego boku, zupełnie jakby jakaś nieprzejednana moc skłoniła ich ku sobie; był jedynym świadkiem jej nikłych uśmiechów, gorzkich rozczarowań i uzależnienia, które coraz silniej zamykało ją w swoich szponach. Starsze rodzeństwo nie dzieliło z nimi tego niewerbalnego pojednania dusz, tych emocji, które do siebie żywili i muru ze szczerości, którego burzył jeden faktor – choroba, którą trzymał w okowach tajemnicy przed światem, pod tą woalką nieścisłości, ona zaś, nigdy nie naciskała nań w tym temacie, wiedząc, iż kiedyś jej powie. Uzdrowicielski dryg jednak i obecność choroby w rodzinie uzmysławiały jej, z czym zmierza się Perseus.

On jednak nie mógł wiedzieć, iż ona jest tego świadoma. Wówczas wiele ceglanych ścian mogło upaść bezpowrotnie, pozostawiając ich nagich, samych sobie, jedynie osłoniętych uczuciami.

– Wolę grozić, niż obiecywać. Groźba nie jest wiążąca – odparła.

Milczenie rozlewało się lepkim, późnoletnim sokiem między nimi, przerywanego jedynie tykaniem zegara i brzmieniem odrobinę ciężkich oddechów. Wpatrywała się w niego surowo, nie chcąc również kontynuować tematu – bała się tej informacji z równą mocą, z jaką on jej nie chciał przyswoić. Prawdopodobnie była to jedyna materia, w której los ją tak zmiękczył nieprzekornie. Już miesiące temu postanowiła sobie nie poruszać drażliwej kwestii, póki to on nie wyjdzie z inicjatywą – on jednak nie zwrócił się do niej, co ubodło ją nie byle jak.

– A jednak ona nie przyszła. To daje ci dostatecznie do wiadomości, że wszystko jest skończone. – Wzruszyła ramionami, przekrzywiając nieznacznie głowę. – Właśnie takie jest życie, Perseusie. Chciałabym cię chronić przed wszystkim, ale przed miłością nigdy nie dam rady – odparła, widząc krystalizujące się w jego tęczówkach łzy – te przeklęte deszcze majowe.

– Jesteś dosłownie żywym dowodem na to, że nie potrzebuję kochanka. Potrzebuję za to laudanum – rzekła, chowając drobną buteleczkę do kieszeni spodni.

– Czy gdybym ci powiedziała, że jest pewna osoba… – urwała, kręcąc głową. – Nieważne, zmieńmy temat – dokończyła, biorąc głęboki – odrobinę za głęboki – wdech.

corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#8
06.04.2023, 12:24  ✶  
Na myśl o chorobie gorycz upokorzenia rozlała się po podniebieniu Perseusa; uważał bowiem, że nie ma nic bardziej upodlającego niż stopniowe obdzieranie go ze sprawności, z niezależności i godności, finalnie zmuszając go do życia na łasce ludzi, z którymi nie chciał mieć do czynienia, od których tak rozpaczliwie próbował się odciąć. To kara za wszystkie twoje grzechy - za każdym razem, gdy ból stawał się nie do zniesienia, w uszach dzwonił mu nieprzyjemny głos mężczyzny, którego ciało wynieśli pewnego wczesnowionnego wieczoru z paryskiego mieszkania magipsychiatry. Wówczas przyciskał poduszkę do twarzy i tłumił w nią krzyk; przeraźliwe w swej bezradności wołanie o pomoc, na którą było za późno.
Zawiesił na Lycoris heban spojrzenia. Łączyło ich coś znacznie więcej, niż tylko miłość - były też zbrodnie popełnione po zmierchu i zatrzymane wpół słowa tajemnice, których wypowiadanie do końca było zbędne. Były łzy ocierane ukradkiem pod płaszczem nocy i zwierzenia szeptane nad planszą szachów w bladym blasku gasnących świec.
— Przyjdzie — odrzekł z charakteryczną dla siebie beztroską naiwnością, choć wątpliwości chwyciły już w swe szpony serce Perseusa, nadając jego głosowi subtelnego vibratto niepewności — Jest jeszcze dużo czasu. Mogę na nią poczekać.
Przełknął ślinę, wbijając spojrzenie w swoje paznokcie. Przez chwilę walczył z chęcią opowiedzenia jej o wszystkim; o tym, jak nagle spadła na niego wieść o ciąży swej żony, choć dokładali wszelkich starań, aby tego uniknąć, o rozważaniach na temat tego, czy dziecko zatrzymać i o własnym lęku przed wyrażeniem swojego zdania, bo obiecał jej przecież przez ślubem autonomię i niewtrącanie się w jej decyzje.
— Tu nie chodzi o miłość. Mam wobec niej pewne zobowiązania, o których obiecałem nie mówić nikomu postronnemu — wyjaśnił enigmatycznie, choć czuł, że wcale nie musiał precyzować o co właściwie chodziło. Samo spojrzenie w oczy Lycoris wystarczyło, aby nabrał pewności, że siostra wszystkiego się domyśliła. Cóż, nie można mu było przynajmniej zarzucić, że nie wywiązał się z obietnicy złożonej przy kuchennym stole podczas śniadania - nic nie mógł poradzić na przenikliwy umysł swej rozmówczyni.
— Na Merlina, nie wyrabiaj sobie zdania na temat wszystkich mężczyzn patrząc tylko na mnie! Obawiam się, że nie jestem najlepszym reprezentantem... — ukrył twarz w dłoniach zmieszany, a zaraz wybuchnął serdecznym śmiechem. Zaraz jednak spoważniał, pochylił się do przodu na swym fotelu i spojrzał jej głęboko w oczy.
— Nie, nie zmieniajmy — zaprotestował z braterską troską. — Opowiedz mi o nim.


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Call me the Villain
You should see me in a crown
Your silence is my favorite sound
Wiecznie znudzona i zblazowana mimika okrywa płaszczem wyraziste kości policzkowe, pełne usta i oczy tak głęboko piwne, jakby sama piana morska wyrzucona na brzeg w nich mieszkała. Koścista aparycja jest podkreślona wielokroć przez wysoki wzrost, sięgający wybitnym stu siedemdziesięciu sześciu centymetrom. Zdecydowanie bardziej kanciasta, aniżeli kobieca - porusza się, jak i nosi, po męsku. Nosi za sobą ciężką woń piżmowych perfum, głos ma zupełnie niemelodyjny, niski i ochrypły.

Lycoris Black
#9
20.06.2023, 20:25  ✶  

Bo stanowił do niej apogeum istotności w tym całym akwenie jej braku; nieprzystępna dla ogółu, w jego ramionach odnajdywała ukojenie, którego nie było żal sercu; wsparcie silnych ramion, które gotowe były ją dźwignąć z klęczek, gdy podupadała. Nigdy jej nie oceniał, nigdy nie karcił za uzależnienia, hazard i te wszystkie nieprzespane noce. Budził nieprzejednany uśmiech na obliczu – tym, na którym grymasy wyjątkowo rzadko malowały się pociągnięciem pędzla; szczerość zaklętą na dnie duszy, niewyrażaną jedynie poprzez butę i arogancję. Była gotowa skoczyć dla niego w ogień i wiedziała, że jest to uczucie dzielone na dwoje; łatała niejednokrotnie rany na jego wrażliwym sercu, on z kolei bronił ją przed wiekopomnym gniewem matki, gdy po raz kolejny popełniała salonowe faux pas lub nawet nie zaszczycała ich swoją obraźliwą obecnością.

Zawiesiła na nim spojrzenie dokładnie, gdy on uczynił to samo. Milczała przez chwilę, mrużąc odrobinę orzechowe wejrzenie; wiedząc, iż on wie wszystko, co nie zostało pokarane głoskami; wszystko, co zostało niewypowiedziane i zamknięte w swoistej puszce nieszczęść.

Czy to ona była mitologiczną Pandorą?

– Ona miałaby przyjść? Ona? Przestań śnić, Percy – odparła odrobinę głośniej, odrobinę gniewniej. Zacisnęła dłoń w pięść nieomal, ostatecznie jednak opadła bezwładnie na oparcie fotela.

Odczytała jego lęk bezsłownie, marszcząc nieznacznie brwi. Z własnej przyzwoitości nie czytała go, jak przystałoby na jasnowidza. Nie chciała odzierać go z tego, co było niewymowne i jego; z tego, czego nie życzyłby sobie, aby ujrzały języki słońca o wschodzie.

Głównie dlatego, że wiedziała.

W swej przenikliwości zawierała wschody i zachody słońca, piękne, utkane kantyczki i niewesołe refreny – a jego potrafiła rozgryźć jedynie po jednym, samotnym spojrzeniu hebanowych tęczówek. Przełknęła ciężko ślinę.

– Nie interesuj się, bo kociej mordy dostaniesz – odparła, parskając nieznacznie śmiechem uwięzionym gdzieś w krtani.

corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#10
24.02.2024, 01:11  ✶  
Był rozbitkiem na oceanie szaleństwa, podczas gdy ona była majaczącą na horyzoncie wyspą; jedynym stałym punktem zaczepienia w jego życiu, łącznikiem pomiędzy jego idealistyczną wizją świata, a okrutną rzeczywistością. Jak śmiesz, skołtuniała ropucho!, obruszał się wówczas teatralnie, choć w jego spojrzeniu nie kryła się wrogość. Perseus nigdy nie umiał się na nią złościć, bo wiedział, że miała rację; ubierała ją jedynie w szaty cynizmu.
Zapadło milczenie. Długie, nieprzyjemne, wdzierające się w każdy wolny skrawek przestrzeni pomiędzy nimi; nawet zegar stojący w kącie salonu zdawał się wstrzymać oddech.
— Masz rację, nie przyjdzie — powiedział wreszcie z oporem, jakby słowa te z trudem przechodziły mu przez gardło. — Nie mam laudanum, ale mam dobre wino. Francuskie. Napijesz się?

Koniec sesji


[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Perseus Black (1865), Lycoris Black (2016)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa