21 czerwca 1972
Penny & Renigald
Wertowała książkę. Kolejną. Przyniesioną prosto z domu. Poświęconą zaklinaniu przedmiotów. Korzystając ze spokoju, jaki panował od dobrych kilku godzin, poszukiwała rozwiązania, które pomoże jej wykonać zamówioną talie kart. Choć w liście twierdziła, że coś takiego nie będzie dla niej problematyczne, prawda była nieco inna. To konkretne zadanie wykraczało poza jej skromne umiejętności. Niekoniecznie pasowało profilem do tego, czym Penny zajmowała się na co dzień. Zawodowo. Zarazem jednak ruda była przekonana, że owe niedopasowanie profilowe nie będzie stanowiło w tym przypadku większego problemu. Sprawa nie brzmiała bowiem na szczególnie skomplikowaną. Możliwe nawet, że kiedyś zdarzyło jej się z czymś podobnym spotkać. Coś świtało w głowie. Dlatego właśnie szukała. Drążyła. Przeglądała książki strona po stronie, licząc na to, że ponownie na to konkretne zagadnienie natrafi. Tym razem tylko nie do końca przypadkowo.
Słysząc zamontowany przy drzwiach dzwonek, za każdym razem informujący o tym, że pojawił się nowy klient, przeniosła spojrzenie w kierunku wejścia. Klient? Niestety nie. To był jedynie Regina, który najwyraźniej zdążył się za nimi stęsknić. Albo może tylko za nią? Za swoją przyszłą żoną? Westchnęła ciężej. Z jej perspektywy, byłoby znacznie lepiej, gdyby nie wchodzili sobie w drogę. Nie pokazywali się razem, we dwoje. Im mniej tematów do plotek dadzą innym, tym szybciej sprawa zostanie zapomniana. Bez konieczności sięgania po bardziej drastyczne środki, mające na celu jej rozwiązanie.
Zdając sobie sprawę, że najprawdopodobniej nie przyszedł do Terry'ego, nie planował poprosić go o zerknięcie w karty - czy w ogóle zdawał sobie sprawę z tego, że Trelawney się na tym kompletnie nie znał? - zamknęła książkę, uprzednio zaginając róg strony, na której skończyła. Tak, żeby łatwo mogła odnaleźć fragment, na którym się zatrzymała. Odsunęła ciężkie tomiszcze na bok.
- Zamknij drzwi od środka i obróć zawieszkę z informacją, że zamknięte. - rzuciła do niego, samej nie zamierzając fatygować się do drzwi. Skoro Malfoy się tutaj zjawił, nie warto było kusić losu. Gdyby taki Flis postanowił ją ponownie nawiedzić, z pewnością napisałby dzięki temu jakiś pełen bzdur artykuł. I nieszczególnie by go interesowało to, w jaki sposób prezentowała się w tym przypadku prawda. Dupek. Pijawka. Naprawdę miała nadzieje, że chociaż trochę go ten nos bolał. Bo sobie zasłużył. Zasłużył na znacznie więcej niż ostatecznie dostał. - Chcesz rozmawiać na zapleczu czy...? - zapytała, zakładając że to było przyczyną wizyty. Pozwoliła mu wybrać. Nie próbowała się go z miejsca pozbyć, choć cholernie to kusiło. Wiedziała, że nie miałoby to sensu. Jedynie by wszystko skomplikowało. A mimo wszystko, Weasley wolała jednak mieć Reginę po swojej stronie. Nie chciała, żeby ten zrezygnował z dalszego wspierania jej biznesu, zapewnianie jej i Terry'emu pewnego bezpieczeństwa.