• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[10.08.72] Szaleństwo Windermere. Dobry materiał wart jest zarwania nocy

[10.08.72] Szaleństwo Windermere. Dobry materiał wart jest zarwania nocy
Wścibska dziennikarka
Granica między fantazją, a rzeczywistością była u mnie zawsze beznadziejnie zamazana.
Daisy to ładna dziewczyna o rozmarzonych, zielonych oczach. Kiedy na kogoś patrzy, tej osobie może się wydawać, że nagle stała się całym światem dla młodziutkiej dziennikarki. Na tle innych czarownic wyróżnia się gęstymi, kręcącymi się rudo-brązowymi włosami. Chętnie nosi je zaplecione w kucyk. Nie jest ani przesadnie wysoka (mierzy ok. 165 cm wzrostu), ani krzepko zbudowana. Choć lubi ładnie wyglądać, ceni sobie wygodę. Zazwyczaj można ją spotkać albo z aparatem fotograficznym u szyi, albo z notatnikiem i piórem w ręku. Pojawia się na większości istotnych, publicznych uroczystości w Ministerstwie Magii.

Daisy Lockhart
#1
07.04.2024, 02:44  ✶  
Daisy nie lubiła nocą włóczyć się po wrzosowiskach. Nawet w lecie, o takiej porze było tam raczej zimno i mokro. W dodatku do butów przyklejała się świeżo utkana (przez jakiegoś nadgorliwego pająka chorującego na bezsenność) pajęczyna.
Ale bywały takie momenty w życiu, gdy wypadało odrobinę się wysilić i poświęcić własną wygodę (i sen, a Daisy akurat nie miała najmniejszych problemów z zasypianiem) na rzecz napisania najlepszego artykułu do Proroka Codziennego, jaki tylko świat widział. No tak naprawdę to nie i nawet Lockhart o tym wiedziała, ale wolała tak sobie w tym momencie wmawiać, zamiast skupić się na smutnej rzeczywistości i tym, że właśnie męczyła się niemiłosiernie, byle tylko zrobić kilka głupich zdjęć jakiemuś mugolskiemu ośrodkowi wypoczynkowemu, który leżał na kompletnym zadupiu. Po cholerę w ogóle jakiś historyk magii zechciał się tutaj zatrzymać? No naprawdę, nie mógł kulturalnie popisać tych swoich dyrdymałów przy kawie i pączku w Klubokawiarni Nory Figg?
Dobrze, że przynajmniej nie była w tej swojej wędrówce sama, ale towarzyszył jej Astaroth.
- Myślisz, że tutaj naprawdę mogą być jakieś potwory? – zapytała go, gdy znaleźli się mniej więcej dwieście, może trzysta metrów od wejścia na teren Ośrodka Windermere. – Może ludziom po prostu odbija? Koniec świata. Brak cywilizacji. Tylko jakieś stare, drewniane domki i wielkie jezioro. Ostatni raz jak byłam nad wodą skończył się tak, że prawie nie utonęłam. Jakaś syrena próbowała mnie utopić. – Wzdrygnęła się mimowolnie. Bo to wcale nie było tak, że Daisy jak ostatnia naiwna kretynka bez pomyślunku władowała się sama do wody, bo nagle zaczęło jej się wydawać, że przy brzegu pływa Martin Crouch. Co on w ogóle miałby robić przy molo w Allhallows? Taki mężczyzna jak on z pewnością pływał w jakichś bardziej prestiżowych miejscach. Ale przynajmniej przestała o nim tak obsesyjnie myśleć. – O, dziura w siatce. Przechodzimy? – zapytała Astarotha. – W ogóle słyszałeś coś o Owenie Bagshocie? Ja zdołałam wybadać tylko tyle, że to historyk magii i że nie jest taki stary jak to się może wydawać. – No bo w oczach Daisy było wiadomo, że jak ktoś zajmuje się historią magii to musi być albo w wieku profesora Binnsa z Hogwartu albo jest jeszcze starszy. – I może to jego zniknięcie to nie przykułoby mojej uwagi – na pewno nie przykułoby mojej uwagi – gdyby nie to, że tutaj, w tym Ośrodku Windermere, to się podobno nie zdarza po raz pierwszy. Wiem, że na pewno zginęła tu dwójka czarodziei. Może nawet byłeś z nimi na roku. Chodzi mi o Martina Scotta i jego dziewczynę Elodie Legrand – wyjaśniała szeptem dalej. – Jej ciało znaleziono ale jego nie. I teraz ten Bagshot. Może spotkało go dokładnie to samo, co Scotta? I to podobno nie są jedyne przypadki.

!szaleństwoWindermere
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
07.04.2024, 02:44  ✶  
Ta natrętna myśl wdarła się do twojej głowy całkiem niepostrzeżenie: jest cudowny/a, idealny/a, wspaniały/a, mądry/a.
Ilekroć przebywasz w pobliżu swojego towarzysza czujesz do niego uwielbienie.
Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#3
07.04.2024, 16:50  ✶  
Można by polemizować, czy bardziej ja towarzyszyłem Daisy, czy ona mi. Ze swojego stanowiska obstawiałbym raczej tę drugą opcję, biorąc poprawkę na własny rozum i doświadczenie w walce z bestiami, aczkolwiek patrząc na to, w jakie tarapaty mogłaby się wpakować Lockhart, przychodząc tu samotnie... Cóż, w zaistniałej sytuacji, to zdecydowanie ja jej towarzyszyłem i to w roli bodyguarda. Gdybyśmy podjęli taką dyskusję, zapewne ostatecznie okazałoby się, że towarzyszyliśmy sobie nawzajem.
- Myślę, że będę w stanie odpowiedzieć ci na to pytanie, kiedy podejdziemy bliżej, a już z całą pewnością, gdy znajdziemy się na terenie Ośrodka... - przyznałem, całym sobą skupiając się na wyjątkowych umiejętnościach, którymi mógł pochwalić się dumny ród łowiecki Yaxleyów, w tym również ja. Zerknąłem na nią kątem oka, bo te jej historie to prosiły się jednak o to by mieć bodyguarda Aska dwadzieścia cztery godziny na dobę przy sobie... Czasami Kimi i Daisy były jak dwie krople wody, tylko Daisy bywała bardziej zrównoważona, mniej wariacka. Chyba.
- Ja z kolei bym tu przyjechał wypoczynkowo. Bardzo urokliwe miejsce, a przebywanie nad wodą, wśród natury jest odprężające - odparłem nieco przyciszonym głosem. Jeśli nie chciała spłoszyć potencjalnych żywych trupów, to mogłaby być nieco ciszej... Tylko problem polegał na tym, że jej nie uciszałem, bo uwielbiałem, kiedy tyle gadała. Zapewne brało się to stąd, że ostatnimi czasy widziałem się głównie z Ger i Kimi, więc innych żywych nie miałem okazji słuchać. Więc teraz słuchałem jak mało kiedy przedtem.
- Przechodź, przechodź - zachęciłem ją, właściwie to pospieszając. Pewnie bym poszedł pierwszy, ale na razie nic podejrzanego nie zwracało mojej uwagi, więc mogliśmy się zachowywać swobodnie, a też przy okazji Lockhart nie będzie musiała obserwować mojego tyłka.
- Na dobrą sprawę, to mnie nie interesuje kto zaginął, tylko dlaczego zaginął... Może niekiedy wiek i płeć tych ludzi może być istotna, ale w tym przypadku zdaje się, że to kwestia losowości... Aczkolwiek z tym wiekiem, to bym się zastanowił, bo oni wszyscy to raczej młodzi ludzie, pełni życia, nieprawdaż? - zapytałem Daisy i właściwie to ją zapaliłem do dalszego węszenia, bo co jak co, ale jako dziennikarka była idealna do robienia burzy mózgów, a burza mózgów często bywała przydatna podczas tropienia potworów. Jedna osoba mogła przeoczyć ważne fakty, ale dwie osoby bądź trzy... już niekoniecznie. Było ku temu małe prawdopodobieństwo. - Orientujesz się może, czy były jakieś stare ofiary...? Bo powiem ci szczerze, że Bagshota również sobie wyobrażałem jako starego dziada - przyznałem do niej, zatrzymując się i wzruszając ramionami. Ewidentnie jako  młody łowca miałem jeszcze wiele do korekty i nauki, ale nie zamierzałem tego stwierdzać głośno.

!szaleństwoWindermere
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#4
07.04.2024, 16:50  ✶  
Ta natrętna myśl wdarła się do twojej głowy całkiem niepostrzeżenie: nigdy nie będę tak dobry/a jak on/a.
Ilekroć przebywasz w pobliżu swojego towarzysza zaczynasz się z nim porównywać i czujesz narastający smutek z powodu własnych niedostatków.
Wścibska dziennikarka
Granica między fantazją, a rzeczywistością była u mnie zawsze beznadziejnie zamazana.
Daisy to ładna dziewczyna o rozmarzonych, zielonych oczach. Kiedy na kogoś patrzy, tej osobie może się wydawać, że nagle stała się całym światem dla młodziutkiej dziennikarki. Na tle innych czarownic wyróżnia się gęstymi, kręcącymi się rudo-brązowymi włosami. Chętnie nosi je zaplecione w kucyk. Nie jest ani przesadnie wysoka (mierzy ok. 165 cm wzrostu), ani krzepko zbudowana. Choć lubi ładnie wyglądać, ceni sobie wygodę. Zazwyczaj można ją spotkać albo z aparatem fotograficznym u szyi, albo z notatnikiem i piórem w ręku. Pojawia się na większości istotnych, publicznych uroczystości w Ministerstwie Magii.

Daisy Lockhart
#5
08.04.2024, 01:12  ✶  
Daisy posłała Astarothowi krótkie spojrzenie, jakby ważyła sobie jego słowa. Kiwnęła głową. Nagle przyszło jej do głowy, że Ośrodek Windermere to musi być jednak super miejsce, skoro jej towarzysz przyjechałby tutaj wypocząć. Niepotrzebnie się wygłupiła z tą swoją tyradą. Skoro on uznał, że to miejsce jest urokliwe, a to musiało być urokliwe. Po prostu źle je oceniła.
- Zawsze istnieje szansa, że się po prostu zgubił w lesie albo coś – zauważyła po chwili namysłu. Koniec końców Bagshotowi nie musiała się stać żadna większa krzywda. To oczywiście byłoby złe dla niej, bo chciała napisać dobry artykuł do Proroka Codziennego i udowodnić, że jest naprawdę wspaniałą dziennikarką (tak się przecież teraz poświęcała, żeby zrobić dobry materiał), ale… ale no miała w sobie tyle rozsądku, byle nie życzyć historykowi nieszczęścia.
Daisy odgięła kawałek siatki bardziej, żeby bez trudu przedostać się na teren ośrodka. Zrobiła to niezgrabnie, najpierw przypadkowo zahaczając wierzchem dłoni o jeden z gwoździ (syknęła pod nosem z bólu i odruchowo poderwała rękę do twarzy) a potem przecisnęła się przez wyłom (i znowu na tyle niezgrabnie, że zahaczyła rękawem dżinsowej kurtki o dokładnie ten sam gwóźdź).
Zaklęła w duchu.
Że też Astaroth musiał to widzieć. Był taki mądry i wspaniały. W ogóle, był najlepszym myśliwym jakiego znała. Gdyby nagle zza któregoś z drewnianych domków wychynął potwór, Yaxley z łatwością by sobie z nim poradził. Daisy nie zwróciła uwagi na to, jak szybko jej uczucia do towarzysza zmieniły się z przyjacielskich, ale całkiem rozsądnych w stronę gwałtownego i obsesyjnego uwielbienia.
- No wiesz… ty jesteś myśliwym. W dodatku najlepszym jakiego znam – zauważyła, znowu wyrzucając sobie w głowie, że przecież mogła ubrać swoje słowa jakoś mądrzej a tak pewnie zauważył, że była głupia jak but z lewej nogi. W ogóle jej nie przyszło do głowy, by zwrócić uwagę na wiek domniemanych ofiar grasujących tutaj potworów! A to przecież było genialne! Astaroth cały był genialny. – Masz rację. Koniecznie umieszczę to w artykule. Jesteś taki przenikliwy! – Lockhart, co prawda, dalej nie miała pojęcia co właściwie to zmieniało w jakim wieku były ofiary, ale próbowała robić dobrą minę do złej gry. – Wiem, że była jeszcze jakaś Tara Roberts. Świeżo po ślubie. Też młoda – wydedukowała, nagle całkiem zadowolona z siebie, bo właściwie to potwierdzało teorię Astarotha. Tyle, że Tara popełniła samobójstwo.
Inna sprawa, że jakby wiedziała coś o jakichś przypadkach zaginionych stulatków to znalazłaby w głowie mnóstwo wyjaśnień dlaczego teoria Astarotha dalej była prawidłowa a stulatkowie zdarzyli się przypadkiem.
W spokoju przeszła kilka kolejnych kroków, a potem przystanęła przy jakimś wysokim drzewie. Spoglądała na pogrążone w nocnej szarudze domki. Część z nich wyglądała zwyczajnie, jakby były niezamieszkałe lub ich mieszkańcy pozostawali pogrążeni we śnie; ale w kilku paliło się światło. Dostrzegła też poruszające się dalej ludzkie sylwetki. Yaxley widział ich wyraźniej niż ona. Byli to różni pracownicy Ministerstwa Magii. Niektórych być może nawet mógł skojarzyć.
- Nie wiem o wszystkich przypadkach – dodała ciszej (nawet ona miała tyle rozsądku, by nie gadać głośno w tej chwili.) – Możliwe, że znikali też jacyś mugole.
Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#6
08.04.2024, 22:39  ✶  
Trochę się zaniepokoiłem, kiedy Daisy syknęła z bólu. Może jednak mogłem pójść przodem, skoro siatka okazała się być dla niej tak wielkim wyzwaniem...? Ostatnim, czego tu pragnąłem, była struga krwi płynąca praktycznie pod moim nosem. Nawet - tak na tę myśl - zamrowiły mnie bardziej zęby, mimo że niedawno piłem krew Kimi. Ugh. Nie znosiłem tego uczucia w sobie, tego wiecznego nienasycenia. Bym żłopał, żłopał i żłopał. Całą wioskę zapewne byłbym zdolny wypić i wciąż byłoby mi za mało.
Wypiłbym nawet całą Daisy, która była tu ze mną, mimo że już wiedziała, co ze mną jest nie tak. I mimo wszystko nie skreśliła mnie z listy znajomych - pod tym kątem była zdecydowanie lepsza ode mnie. Ja już dawno zerwałbym ze sobą znajomość, a ona jeszcze wybierała się ze mną na niebezpieczne polowanie. W pogrążone w mroku lasy, krzaki i inne knieje. Była pełna ciepła - zarówno emocjonalnego, jak i fizycznego. Mi już nigdy nie uda się osiągnąć podobnego poziomu. Już zawsze będę chłodny, martwy. Nawet z charakterem... Już nigdy nie będę taki sam jak dawniej.
- Jest cała rzesza lepszych ode mnie łowców. Ba!, jestem pewien, że gdybyś się przyłożyła, byłabyś zdecydowanie umiejętniejsza ode mnie. Naprawdę masz dużo cech, którymi powinien się charakteryzować dobry łowca - stwierdziłem, machnąwszy ręką na te komplementy. Mijały się z prawdą szerokim łukiem. Gdybym faktycznie był takim super myśliwym, to nie umarłbym. Przede wszystkim pokonałbym wampira, który mnie zaatakował, a jego kieł jako trofeum nosiłbym na szyi w ramach dumnego wisiorka. A jeśli chodziło o umiejętności łowieckie Daisy... Z pewnością nie byłaby tak głupia by się zakładać w trakcie polowania, kto pierwszy dorwie bestię. Nie wlazłaby na talerz wampirowi, nie podała się mu na tacy. Skrzywiłem się, bo nie mogłem sobie wybaczyć tego, że tak głupio dawałem się ponieść duchowi hazardu, za nic mając sobie rozwagę.
To Daisy była tu przenikliwa i znała zdecydowanie więcej faktów na temat sprawy niż ja. Aż już nie chciało mi się tego komentować, tylko słuchałem, co miała do powiedzenia.
- To, co wiesz... Powiela się, więc mogę się założyć, jest ku temu duża szansa, że ci mugole też mogli być młodzi, a to oznacza, że coś wyróżnia tę grupę, coś, czego pragną te żywe trupy. Czy jak je tam określono...? - przyznałem przyciszonym głosem, bardziej do siebie niż do Daisy. Nie mogłem się skupić, kiedy była blisko. Czułem, a właściwie wyobrażałem sobie, że czuję jej ciepło. Miała w sobie tyle życia, tyle ciepła, wiedzy i uroku... Chciałbym mieć głowę do tego by szukać informacji, chodzić po ludziach by czerpać jej więcej, zbierać to w całość i tworzyć niesamowite artykuły. Chciałbym być taki ciekawski świata i mieć cel... Przynajmniej mieć inny cel niż niezabijanie obiadu. - Tam są ludzie z Ministerstwa Magii. Może lepiej się na razie nie zdradzać z naszą obecnością, bo mogliby nas wyprosić z terenu Ośrodka i okolic, tego pobliskiego lasu - stwierdziłem, choć nie byłem pewien, czy preferowała pracować po cichu, czy jednak wparować tam z buta i wypytać ich o wszystko. Zapewne przystałbym na cokolwiek, co by teraz nie wymyśliła, bo od paru dobrych chwil poczułem spadek w swoich emocjach i, cóż, jakoś ode chciało mi się żyć. Nawet wizja polowania mnie już nie intrygowała.
Wścibska dziennikarka
Granica między fantazją, a rzeczywistością była u mnie zawsze beznadziejnie zamazana.
Daisy to ładna dziewczyna o rozmarzonych, zielonych oczach. Kiedy na kogoś patrzy, tej osobie może się wydawać, że nagle stała się całym światem dla młodziutkiej dziennikarki. Na tle innych czarownic wyróżnia się gęstymi, kręcącymi się rudo-brązowymi włosami. Chętnie nosi je zaplecione w kucyk. Nie jest ani przesadnie wysoka (mierzy ok. 165 cm wzrostu), ani krzepko zbudowana. Choć lubi ładnie wyglądać, ceni sobie wygodę. Zazwyczaj można ją spotkać albo z aparatem fotograficznym u szyi, albo z notatnikiem i piórem w ręku. Pojawia się na większości istotnych, publicznych uroczystości w Ministerstwie Magii.

Daisy Lockhart
#7
11.04.2024, 23:45  ✶  
Daisy na całe szczęście dla siebie nie znała myśli Astarotha. Ba, chociaż wiedziała, że ten stał się całkiem niedawno wampirem, jakoś nie potrafiła na niego spojrzeć w taki sam sposób jak na wampira, którego poznała jakiś czas wcześniej w jednym z zaułków Nokturna. Tamten, przypominający trochę czarnego kota, był przerażający. Podczas całej rozmowy z nim czuła się jak zagoniona w kąt tłuściutka mysz. W pewnej chwili była nawet przekonana, że już za moment poczuje ból wbijanych w nią wampirzych kłów (i wcale nie romantyzowała w swojej głowie tej wizji, była szczerze przerażona). Ale Astaroth? Astaroth by nie mógł. Astaroth był bohaterem. Był najlepszym łowcą jakiego tylko znała. No i najlepszym wampirem. Był chodzącą doskonałością. Nic dziwnego, że już w szkole był popularny i w ogóle.
- Nie musisz być taki miły – zaprzeczyła, znowu uświadamiając sobie, że nawet jego charakter i to, że był dla niej aż tak uprzejmy, świadczyło o tym, jaki był doskonały. I to, że tu przyszedł razem z nią a przecież wcale nie musiał. – Przyznam ci się do czegoś, ale to nie najlepiej o mnie świadczy. Kiedyś widziałam jak syrena próbuje wciągnąć do wody kobietę. Zamiast użyć różdżki, ciskałam w syrenę kamieniami.
Uśmiechnęła się markotnie. I taki to był z niej łowca. Na dobrą sprawę to szwendanie się nocą po uliczkach Nokturna też trochę było jak ułożenie się na talerzu i obrzucenie się liśćmi sałaty, czy co tam wampiry lubią najbardziej.
Zamyśliła się nad słowami Astarotha. To co mówił naprawdę brzmiało w jej uszach logicznie. No i… czy żywe trupy czasem nie powinny być bezmyślnymi, wiedzionymi wiecznym głodem ciałami? A tu jednak zdawało się, że wybierały bardzo konkretnie swoje ofiary. I znowu w Daisy uderzyło jak bardzo jej towarzysz był mądry.
Przytuliła się bardziej do drzewa. Obserwowała kręcących się po okolicy pracowników Ministerstwa Magii.
- Myślisz, że przysłano by aż tyle osób do szukania jednego historyka? – zapytała, obracając głowę w stronę Astarotha. Pomyślała, że on na pewno znał odpowiedź na to pytanie. On znał odpowiedź na każde pytanie. – Poobserwujmy ich. Może uda nam się dostać do domku letniskowego, który zajmował Bagshot.
Zmrużyła oczy, szukając takiego, który wyróżniał się na tle reszty. W dziennym świetle wszystkie były do siebie podobne a różniły się jedynie kolorami. W nocy, rozpoznawała je po światłach palących się we wnętrzach. Przy jednym jednym z nich, na obrzeżach obozu kręciło się więcej pracowników Ministerstwa Magii, niż gdzie indziej.
Daisy rozejrzała się na boki, jakby sprawdzała, czy ktoś ich obserwuje. Na szyi miała nieodłączny aparat, choć tym razem nie miała nawet nadziei na to, że uda jej się zrobić jakiekolwiek zdjęcie.
- Może zejdziemy trochę niżej? – zaproponowała Astarothowi. – Za tamto drzewo, chyba nikt nie kręci się w pobliżu.
Miejsce, które wskazała było w odległości najwyżej dwudziestu metrów. Znajdowało się bardziej z boku, trochę bliżej jeziora Windermere niż domków letniskowych. Jeśli się tam zbliżyli, zmysły Yaxleya zaczęły go alarmować, że coś czaiło się w wodzie.
Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#8
14.04.2024, 22:19  ✶  
- Miałaś spore szanse ku temu by przepłoszyć syrenę tymi kamieniami... - zauważyłem poważnie, wcale sobie nie żartując ani nic. Może byłem nieco pochmurny, ale to bardziej z własnym wewnętrznych powodów.
Choć mogło to faktycznie brzmieć śmiesznie, to jednak ciskanie zaklęć czy miotanie kamieniami mogło mieć takie same rezultaty, jeśli odpowiednio się trafiło, a syreny nie bywały istotami, które można było zaliczyć do łatwych celów. Szczególnie że były zdradliwymi sukami, zawistnymi, przepełnianymi agresją z byle powodu. Miały umiejętności mącenia w głowach, więc niepokoiło mnie, że Daisy miała z nimi aż tak wiele przygód.
- Może w najbliższym czasie... tak profilaktycznie, rzecz jasna, unikaj zbiorników wodnych, w których istnieje ryzyko zamieszkiwania przez syreny. Nie zrozum mnie źle... Po prostu nie chciałbym, żeby coś ci się stało - poprosiłem ją, zatrzymując się na chwilę i łapiąc ją za ramię by też przystanęła. Najlepiej to by było, gdyby na mnie spojrzała, czy to umyślnie, czy to odruchowo, ale ostatecznie najważniejsze było to by mnie wysłuchała. - Po własnym... zdarzeniu... bywam trochę przewrażliwiony na punkcie zdrowia i życia bliskich mi osób, ale niezmiernie odetchnąłbym z ulgą, gdybyś wybierała się w podobne miejsca ze mną albo z kimś innym... Bardziej doświadczonym. W międzyczasie możemy poćwiczyć... Jeśli chcesz, rzecz jasna, zaklęcia. I rzucanie kamieniami... - zaproponowałem jej tak dosyć delikatnie, bo nie chciałem jej w żaden sposób obrazić albo umniejszyć jej umiejętności. Nic z tych rzeczy. Miała w sobie tyle życia, że nie chciałbym aby cokolwiek jej to odebrało. Ja nie miałem już nic do stracenia. To, co mogłem utracić, utraciłem, więc teraz zamierzałem martwić się o innych. Między innymi dlatego zacząłem czytać te nudne opisy z księgozbioru Yaxleyów o łowiectwie. Mdłe i nudne, ale starałem się z nich zapamiętać jak najwięcej przydatnych faktów. Mogłem się założyć o własne życie po śmierci, że Daisy znacznie szybciej przeczytałaby książkę ode mnie i wyłapała z niej więcej informacji niż ja. Nie miałem do tego kompletnie głowy, a jednak... Los mnie do tego zmuszał. I do tego by czuwać nad tymi, którzy jeszcze żyli. Może właśnie takiego było moje przeznaczenie? Urodziłem się żeby umrzeć. I czuwać nad innymi.
- Nie, oni nie nie szukają jedynie Bagshota. Z pewnością szukają również innych, poza tym... Może zaginął ktoś jeszcze? Ktoś, o kim jeszcze nie wiemy...? - zasugerowałem, właściwie zaproponowałem, po czym skinąłem jej głową, że faktycznie możemy ruszyć dalej. Było mi niezręcznie, że ją prosiłem o uważanie na siebie, na unikanie niebezpieczeństw, kiedy ona była niezłomna i wręcz się wpychała w ramiona niebezpieczeństwa... Nie byłem odpowiednią osobą by ją prosić o podobne rzeczy, ale stało się. Nie mogłem cofnąć czasu. Nie miałem takie mocy. Aktualnie moją nową mocą była nieśmiertelność przypłacana piciem krwi. Meh. Obrzydliwe. I pomyśleć, że Lockhart mogła swobodnie jeść przeróżne smakołyki, czuć ich smak, konsystencję, wyjątkowość. Ja, cóż, aktualnie jedynie pragnąłem czuć wilgotną i ciepłą posokę z jej żył... I to było tak złe, że na chwilę zagryzłem wargi, próbując sobie te wyobrażenia wyrzucić z głowy.
- Śmiało. Czuwam... - szepnąłem do niej i zacząłem schodzić zaraz za nią. Nie na długo jednak zachowałem względny spokój ducha, bo poczułem coś... intensywnego, wyraźną obecność od strony wody. Kłopoty. - Coś jest w wodzie. Nie zbliżaj się do niej - dodałem po chwili równie przyciszonym tonem. Sam sięgnąłem po różdżkę, aby mieć ją w pogotowiu. Poprawiłem również nóż przypięty u pasa. Właściwie upewniłem się, że wciąż tam jest. Zaraz też zrobiłem kilka kroków w kierunku jeziora by nieco wyraźniej wyczuć tę obecność. Kto wie? Może przy odrobinie szczęścia uda mi się określić rasę tego ścierwa?
Wścibska dziennikarka
Granica między fantazją, a rzeczywistością była u mnie zawsze beznadziejnie zamazana.
Daisy to ładna dziewczyna o rozmarzonych, zielonych oczach. Kiedy na kogoś patrzy, tej osobie może się wydawać, że nagle stała się całym światem dla młodziutkiej dziennikarki. Na tle innych czarownic wyróżnia się gęstymi, kręcącymi się rudo-brązowymi włosami. Chętnie nosi je zaplecione w kucyk. Nie jest ani przesadnie wysoka (mierzy ok. 165 cm wzrostu), ani krzepko zbudowana. Choć lubi ładnie wyglądać, ceni sobie wygodę. Zazwyczaj można ją spotkać albo z aparatem fotograficznym u szyi, albo z notatnikiem i piórem w ręku. Pojawia się na większości istotnych, publicznych uroczystości w Ministerstwie Magii.

Daisy Lockhart
#9
16.04.2024, 00:43  ✶  
Daisy podniosła zaskoczony wzrok na Astarotha. Naprawdę? Miała szansę? Zamrugała mile połechtana faktem, że ktoś tak doskonały jak jej towarzysz powiedział jej komplement. Przecież był najlepszym, najdoskonalszym łowcą potworów jakiego widział świat. Z pewnością wiedział co mówi, nawet jeśli samej dziennikarce jej zachowanie wydawało się idiotyczne.
- Dobrze. Jeśli tylko uważasz, że tak będzie rozsądnie – zgodziła się miękko. Zgodziłaby się nawet bez magii Windermere, ale z nią było jej jakoś jeszcze prościej. W ogóle nie musiała się zastanawiać nad tym, co plotła. Nawet jej nie przeszkadzało, że dotykał ją wampir, chociaż – gdyby dotykał ją tamten z zaułka na Nokturnie, wszystkie jej zmysły alarmowałyby, żeby brała nogi za pas. W przypływie nagłej odwagi, rzuciła śmiało. – Znajdziemy go. Jeszcze nie wiem jak, ale pomogę ci go złapać. Obiecuję ci to. Wiesz, jest taka brygadzistka, Psuja, myślę że mogłaby nam pomóc. Kim też oczywiście – dodała szybko, poniewczasie przypominając sobie jeszcze o Kim. W ogóle nie powinna o niej zapominać. – Jasne. Pewnie. Możemy też poćwiczyć pływanie, bo niespecjalnie mi idzie.
Pływanie wychodziło jej mniej więcej tak samo dobrze jak wszystkie inne aktywności fizyczne. Całkiem nieźle dryfowała i unosiła się na wodzie, ale kiedy szło o nurkowanie i machanie rękoma i nogami to… no powiedzieć, że męczyła się szybko i łatwo poddawała to nic nie powiedzieć.
Chrząknęła.
Analizowała dalej słowa Astarotha. I znowu miał rację. Jeden historyk, choćby był superważnym historykiem, nie powinien postawić na nogi aż tak wielu pracowników Ministerstwa Magii. Zapatrzyła się na kontury sylwetek, które widziała dalej, ale wśród krążących nie potrafiła rozpoznać nikogo konkretnego.
- Albo chodzi o to, że w tym ośrodku często przebywają mugole – zauważyła cicho. Ta ostatnia myśl przyszła jej do głowy dość niespodziewanie i to głównie pod napływem słów Yaxleya. I znowu dotarło do niej jakby był bystry i w ogóle. – No wiesz, ministerstwo ma pewnie jakieś dodatkowe informacje, których nie mam ja. Może chodzi o to, żeby… żeby nie wydać naszego świata?
I bodaj po raz pierwszy, naprawdę pożałowała tego, że w ostatecznym rozrachunku, była dość… dość bezużyteczna. Gdyby naprawdę posiadała jakieś ważne informacje, mogłaby teraz zrobić wrażenie na Astarothcie a tak… a tak musiał się sam wszystkiego domyślać. Co oczywiście w ogóle nie sprawiało mu trudności, bo był najmądrzejszym czarodziejem jakiego znała. Nawet wampiryzm mu w tym nie przeszkadzał.
To, że nikt ich nie zobaczył – w przypadku Daisy – było zasługą tylko tego, że musiała wybrać właściwy moment do schodzenia niżej. Schodziła mało zgrabnie i chociaż bardzo starała się nie zwracać na siebie uwagi, wyczulone zmysły wampira bez trudu mogły usłyszeć na niepotrzebnie nastąpione gałęzie, które zdeptała.
Przytuliła się do drzewa, gdy Astaroth ostrzegł ją, że w wodzie się coś czaiło. Obserwowała go w milczeniu, gdy zbliżał się do wody. Miała lekko rozszerzone oczy z zaaferowania i chociaż – to zupełnie nie był właściwy moment – przez myśl przeszła jej pożałowania godna myśl, że gdyby tylko jej aparat mógłby uchwycić wampira, jutro zdjęcie Yaxleya zdobiłoby pierwszą stronę Proroka Codziennego. „Najlepszy łowca potworów w Ośrodku Windermere” – w jej głowie brzmiało to jak bardzo dobry nagłówek.
Astaorth tymczasem wyczuł więcej. W wodzie były bodaj trytony, a skoro trytony to również druzgotki. Było coś dziwnego w ich zachowaniu. Poruszały się niespokojnie, jakby… jakby walczyłby między sobą?
Panicz Z Kłami
Hot blood these veins
My pleasure is their pain
Bardzo wysoki - mierzy 192 cm wzrostu. Z reguły ubiera się w czarne bądź stonowane kolory, ale można go spotkać w wielobarwnym ubiorze. Włosy ciemnobrązowe, oczy zielone. Jest bardzo blady, ma sine wokół oczu, które nieco jaśnieje, kiedy jest nasycony, ale to nieczęsto się zdarza.

Astaroth Yaxley
#10
20.04.2024, 20:22  ✶  
Od razu wyłapałem, że mówiła o wampirze, który zniszczył mi życie. Momentami miałem wrażenie, że niebawem wyłoni się zza jakiejś ściany, któregoś z otaczających nas drzew czy innej zasłony, że gdzieś tam z daleka mnie uważnie obserwuje i czeka. Czy to na dokończenie sprawy i definitywne uśmiercenie mnie. Albo. Co gorsza, tak myślę. Obawiałem się, że chciał mnie w jakiś sposób wykorzystać do własnych celów. Wampir taki jak on, nie zrobiłby błędu, pozostawiając mnie przy życiu. Miał w tym cel - albo chciał nam ukręcić nosa jako rodowi łowieckiemu, albo chciał mnie wcielić do swoich szeregów. Ja bym tak zrobił, wybrałbym na jego miejscu jedną z tych opcji.
- Wiesz, że to może być... niebezpieczne - zauważyłem. Obawiałem się, wielu scenariuszy ostatnio się obawiałem, ale tym razem również tego, że Daisy, Kimi albo nawet wspomniana Psuja, że któraś z nich skończyłaby przez tę zabawę tak jak ja. Albo i gorzej. Albo i lepiej. Nie byłem wciąż pewien, czy gorszy był wampiryzm, czy może definitywna śmierć. - Cóż, porozmawiamy o tej przy innej okazji. Teraz mamy inną misję i przyznam, że możesz mieć rację z tymi mugolami. Dla Ministerstwa to priorytetowe by świat mugoli nie zaczął węszyć, co tu się dzieje - przyznałem, patrząc na Daisy. Podobało mi się to, podziwiałem, w jaki sposób łączyła fakty. Myślę, że to kwestia wrodzonych predyspozycji. Zdecydowanie za bardzo sobie umniejszała. To mi było daleko do jej poziomu inteligencji. Dostrzegała zdecydowanie szersze zakresy powiązań niż ja. Miała szpiegowskie oczy dookoła głowy. Moją przewagą była jedyna ta wrodzona, umiejętność rodowa z wyczuwaniem bestii zbierających się w naszym pobliżu, więęęc... Postanowiłem się na niej skupić, aby nie stracić głowy, choć było mi niezmiernie ciężko z myślą, że daleko mi było do ideałów, do osób takich jak Daisy.
Przez dłuższą chwilę obserwowałem taflę wody. Choć na pozór nic nie było widać, ja dostrzegałem znacznie więcej... Może bardziej wyczuwałem. Szamotaninę, walkę, agresję. Działo się coś... Coś bardzo nie tak. Dawało mi to do myślenia, jednocześnie również czyniąc w mojej głowie pustkę. Tam w opowieściach jakieś żywe trupy, tu walczące trytony. Uważałem dotąd trytony za istoty całkiem rozważne, chociaż... kto tam ich wiedział. Również bywały agresywne, nieprzejednane, kiedy im się coś ubzdurało.
- Lepiej stąd chodźmy. W wodzie trytony walczą między sobą. Myślę, że to nie przypadek... Kompletnie nie łączy mi się to z żywymi trupami, ale to nie może być przypadek - powtórzyłem do niej, zdecydowanie zamyślony. Miałem nadzieję, że może chociaż Daisy wpadnie na coś, połączy te fakty zaobserwowane przeze mnie. - Ukryjmy się w jednym z niezamieszkanych domków. Może coś podsłuchamy albo odkryjemy, ale też opracujemy dalszy plan działania - zaproponowałem, wskazując palcem jej najbliższy domek, w którym nie paliło się żadne światło. Otworzenie drzwi nie powinno przysporzyć nam większych problemów, więc chwyciłem Daisy za dłoń i pociągnąłem w tamtym kierunku. Oczywiście skradając się, tak by nas nie dostrzegli ci z Ministerstwa Magii.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Daisy Lockhart (2322), Pan Losu (61), Astaroth Yaxley (2018)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa