08.04.2024, 07:42 ✶
(Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.04.2024, 19:05 przez Samuel McGonagall.)
08.08.1972
Ośrodek Windermere
Ośrodek Windermere
Leciał nie dlatego, że musiał.
Leciał dlatego, że chciał.
W sumie nie dziwił się swojej matce, że zamieniła się w ptaka i odleciała. Za każdym razem bowiem, gdy doganiały go własne emocje, lęki, myśli o tym co wydarzyło się w ostatnich dniach, za każdym razem wtedy mógł wzbić się w powietrze i lecieć.
Nie był w stanie powiedzieć ile godzin minęło. Może ile dni? Nie przyjmował w ogóle ludzkiej formy, nie była potrzebna, wręcz przeciwnie, jak kula u nogi ciążyła mu ku ziemi, ku cierpieniu, ku złamanemu sercu, które bolało po tysiąckroć więcej niż osiem lat temu, gdy powiedział jej rozstańmy się.
On przynajmniej jej to powiedział.
I znów w powietrzu, znów gnanie, na północ, nie na zachód nie... przed siebie, byle przed siebie.
Kiedy dotarł na ciemną połać wrzosu był wykończony. Opadł na obcej ziemi, bez drzew. To znaczy... drzewa były, ale nie te, to nie sklepienie Kniei osłaniało tę rozległą polanę pokrytą fioletową, kwietną kołdrą. Nie ważne, obce ale znajome, kojące i wystarczająco inne by móc zatrzymać się tu i nie myśleć, nie myśleć...
Powrócił niechętnie do skóry pozbawionej piór i skrzydeł. Kręciło mu się w głowie z głodu i wycieńczenia. Próbował dźwignąć się z ziemi, ale nie mógł – może tak właśnie powinien skończyć, wrośnięty w ziemię, obcą ziemię, z dala od Puszczy, która i tak już go nie chciała. Leżał więc na wznak, dramatycznie czekając aż umrze, z twarzą umazaną ziemią, w piersi okrytej starą wysłużoną kraciastą koszulą, w przetartych jeansach. Już dawno powinien przestać śnić o powrocie matki. Już dawno powinien odpuścić myśl o tym, że ktokolwiek inny mogłby go przyjmować i chcieć. Już dawno powinien położyć się i zasnąć i więcej się nie obudzić. Już dawno...
!szaleństwoWindermere