• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Poza schematem Wyspy Brytyjskie v
« Wstecz 1 … 4 5 6 7 8 … 10 Dalej »
[8.08 Windermere] Szaleństwo Windermere. Strach ma wielkie oczy, miśka smutek toczy

[8.08 Windermere] Szaleństwo Windermere. Strach ma wielkie oczy, miśka smutek toczy
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#1
08.04.2024, 07:42  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 17.04.2024, 19:05 przez Samuel McGonagall.)  
08.08.1972

Ośrodek Windermere

Leciał nie dlatego, że musiał.

Leciał dlatego, że chciał.

W sumie nie dziwił się swojej matce, że zamieniła się w ptaka i odleciała. Za każdym razem bowiem, gdy doganiały go własne emocje, lęki, myśli o tym co wydarzyło się w ostatnich dniach, za każdym razem wtedy mógł wzbić się w powietrze i lecieć.

Nie był w stanie powiedzieć ile godzin minęło. Może ile dni? Nie przyjmował w ogóle ludzkiej formy, nie była potrzebna, wręcz przeciwnie, jak kula u nogi ciążyła mu ku ziemi, ku cierpieniu, ku złamanemu sercu, które bolało po tysiąckroć więcej niż osiem lat temu, gdy powiedział jej rozstańmy się.

On przynajmniej jej to powiedział.

I znów w powietrzu, znów gnanie, na północ, nie na zachód nie... przed siebie, byle przed siebie.

Kiedy dotarł na ciemną połać wrzosu był wykończony. Opadł na obcej ziemi, bez drzew. To znaczy... drzewa były, ale nie te, to nie sklepienie Kniei osłaniało tę rozległą polanę pokrytą fioletową, kwietną kołdrą. Nie ważne, obce ale znajome, kojące i wystarczająco inne by móc zatrzymać się tu i nie myśleć, nie myśleć...

Powrócił niechętnie do skóry pozbawionej piór i skrzydeł. Kręciło mu się w głowie z głodu i wycieńczenia. Próbował dźwignąć się z ziemi, ale nie mógł – może tak właśnie powinien skończyć, wrośnięty w ziemię, obcą ziemię, z dala od Puszczy, która i tak już go nie chciała. Leżał więc na wznak, dramatycznie czekając aż umrze, z twarzą umazaną ziemią, w piersi okrytej starą wysłużoną kraciastą koszulą, w przetartych jeansach. Już dawno powinien przestać śnić o powrocie matki. Już dawno powinien odpuścić myśl o tym, że ktokolwiek inny mogłby go przyjmować i chcieć. Już dawno powinien położyć się i zasnąć i więcej się nie obudzić. Już dawno...


!szaleństwoWindermere
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#2
08.04.2024, 07:43  ✶  
Ta natrętna myśl wdarła się do twojej głowy całkiem niepostrzeżenie: czy on/a zawsze wszystko robił/a nie tak jak trzeba?
Ilekroć przebywasz w pobliżu swojego towarzysza czujesz narastającą do niego niechęć.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#3
08.04.2024, 14:22  ✶  
Jeśli Samuel czekał na śmierć, to miał zdecydowanie problem, bo trafił na magimedyka.

Wyjedź gdzieś, najlepiej do lasu i odpocznij od stresu i miasta – Zalecenie uzdrowiciela. Zazwyczaj to Basilius wchodził w rolę tego irytującego znawcy chorób, który nakazywał innym odpoczynek, ale ostatnio sam padł ofiarą tego typu praktyk, a niestety miał na tyle oleju w głowie, by się do nich zastosować. Poza tym urlop od stresu z pewnością dobrze mu zrobi.
Problem był tylko taki, że magimedyk, który zachwalał to miejsce, najwyraźniej nie był w nim już od kilku dobrych lat, bo to co Basilius zastał po przyjeździe było... To znaczy tragedii nie było, ale daleko było temu do miejsca, które zostało mu zareklamowane. Ale przynajmniej Windermere nie zamierzało zafundować mu żadnych stresujących akcji, a przecież o to chodziło.
Potrzebował dwóch dni, by zrozumieć, że chyba już miał dosyć. Tak, potrzebował odpoczynku z tym się nie kłócił, ale nie w jakiejś dziurze z jeziorem. Chciał do miasta. Poprzebywać w jego gwarze, iść do kasyna, zagrać w coś... To byłby odpoczynek. A tutaj? Tutaj nawet nie mógł zagrać w prawdziwego pokera, bo sympatyczna grupa czarodziejów, która mu to zaproponowała, nie podzielała jego zdania, że trzeba zawsze grać, nawet jeśli ja niewielkie, pieniądze. Bez sensu. To tak jakby grać w Quidditcha bez tłuczka. Niby można, ale jednak każdy czuł, że to zbrodnia przeciwko tej grze.
Tego dnia zniecierpliwiony, przechadzał się po okolicznych wrzosach w celu dojścia do zabytkowego kościoła położonego niedaleko. Najwyraźniej jego wewnętrzny Krukon uznał, że było to coś, co warto zobaczyć, a co więcej nawet zaczął się na tę myśl cieszyć.
Szedł w wolnym, pewnie zbyt wolnym, jak na swój wiek, tempie dziękując w duchu naturze, że nie postanowiła postawić na jego drodze żadnej złośliwo-stromej górki.
A gdyby tak wyjechał wcześniej? W końcu przebywanie tutaj dla odpoczynku przestawało mieć sens, jeśli coraz bardziej się irytował, że tutaj przebywał, nawet jeśli robił wszystko by się nie irytować.
A potem zaczęło się robić ciekawiej. Nie wiedział, która myśl przyszła mu do głowy pierwsza. Czy było to O. Świetnie. Nawet tutaj są problemy, czy O. Jakaś atrakcja, czy też O nie. Trzeba szybko ratować tego człowieka. Uznał, że będzie się lepiej czuł z samym sobą, jeśli zadecyduje, że ta ostatnia.
Szybko rozejrzał się, czy w pobliżu nie ma czegoś, co byłoby przyczyną tej sytuacji, po czym podbiegł do leżącego mężczyzny, dziękując sobie po cichu, że wział ze sobą podręczna apteczkę.
– Proszę pana? Wszystko w porządku? Co się stało? Słyszy mnie pan?

!szaleństwoWindermere
Czarodziejska legenda
Przeciwności losu powodują, że jedni się załamują, a inni łamią rekordy.
Los musi się dopełnić, nie można go zmienić ani uniknąć, choćby prowadził w przepaść. Los objawia nam swoje życzenia, ale na swój sposób. Los to spełnione urojenie. Los staje się sprawą ludzką i określaną przez ludzi.

Pan Losu
#4
08.04.2024, 14:22  ✶  
Ta natrętna myśl wdarła się do twojej głowy całkiem niepostrzeżenie: czy on/a zawsze wszystko robił/a nie tak jak trzeba?
Ilekroć przebywasz w pobliżu swojego towarzysza czujesz narastającą do niego niechęć.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#5
10.04.2024, 15:20  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 19.10.2024, 20:26 przez Samuel McGonagall.)  
Samuel ze swojej natury był raczej pogodnym człowiekiem, który pomimo trudów dorastania w samotności, na marginesie społeczności Doliny Godryka, raczej garnął do innych ludzi. Nawet jeśli sam tego nie przyznawał, cieszył się z towarzystwa, z rozmowy, która nie była monologiem przetkanym beknięciami kozy czy trelem świergotnika. Cieszył się z tego, że nie był sam.

Ale teraz było inaczej, a jeszcze zupełnie nie był świadomy, że magia tego miejsca sunąca między zielonymi łodygami wrzosów sączyła mu do głowy trujące myśli. Miał w tej kwestii spore doświadczenie - w niezauważaniu toksyn infekujących w sumie prosty, nie mający szans rozwinąć się w pełni, ani intelektualnie, ani emocjonalnie, a już najbardziej społecznie. Nie miał szans zrozumieć, że to co czuje i myśli nie jest jego, a jest wywołane przekleństwem, które ciążyło na tej ziemi. Nie miał szans, skoro cała jego uwaga zogniskowała się na irytującym głosie.

Samuel rzadko kiedy był zirytowany, najczęściej to siebie samego obwiniając za wszystko co złe i związane z konfliktami. Teraz jednak było inaczej.

– Nic nie jest w porządku, a Tobie nic do tego! Daj mnie w spokoju umrzeć tutaj człowieku, nic co powiesz nie odwiedzie mnie od tej decyzji. – wycharczał wściekle, rozdrażniony zupełnie tak jakby (absolutnie dosłownie) nieznajomy zamiast pomóc, obrażał mu matkę. Jego ukochaną, jedyną, która kochała go prawdziwie, która porzuciła go po śmierci ojca. Nie jej wina. To klątwa, klątwa... ale przecież mogła wrócić jako ptak, mogła być przy nim. Najwidoczniej jednak nie mogła na niego patrzeć, zupełnie jak Nora podczas tego feralnego śniadania.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#6
11.04.2024, 00:53  ✶  
Basiliusa całkiem łatwo było zirytować, jedynie gdy było się jego przyjacielem lub rodziną, chociaż nawet i wtedy cięte uwagi z jego strony były tylko złośliwo-przyjacielskimi komentarzami maskującymi troskę. Pacjenci, chociaż niektórym zdecydowanie się to udawało, musieli jednak się znacznie bardziej postarać, a Basilius, chcąc nie chcąc, myślał o leżącym przed nim mężczyzna, właśnie jako o pacjencie.
Teraz było jednak inaczej. Stare zasady logiki Prewetta przestały obowiązywać, gdy tylko przekroczył granicę ośrodka, chociaż jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy. Nie potrafił określić o co chodziło i co tak ubodło go w słowach mężczyzny – a prawdę mówiąc to nawet nie zamierzał się nad tym zbytnio zastanawiać – ale było w nich coś takiego, że Basilius od razu zmarszczył brwi. Bardzo chciałby spełnić prośbę mężczyzny i go teraz zostawić, ale niestety nieznajomy miał takiego pecha, że Basiliusowi nie dawałoby spokoju, gdyby nie upewnił się, że ten drugi stoi na nogach I nic mu nie jest. Zwłaszcza, gdy tamten powiedział, że zamierza umrzeć.
A co gorsza, dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że ubrani byli bardzo podobni. Z tym, że granatowa kraciasta koszula Basiliusa, jak i spodnie były znacznie nowsze i pewnie lepsze jakościowo. Poczuł nagłą niewytłymaczalną chęć, by zrzucić z siebie tę przeklętą koszulę, zanim ten drugi zauważy podobieństwo. Niestety nie miał nic pod nią, a przecież nie będzie rozbierał się pod obcym mężczyzną. Poza tym już i w koszuli i w lato miał zimne dłonie.
Wziął głęboki oddech i nachylił się nad nieznajomym.
– Proszę pana – zaczął, siląc się na Bardzo Spokojny Ton Głosu, którego uczono go na szkoleniach pod tytułem Jak postawić się pacjentowi i nie stracić przy tym pracy. Podobno kluczem była wyrozumiałość, tylko jakoś dzisiaj trochę mu jej brakowało. – Właśnie pan powiedział, że próbuje pan umrzeć na wrzosowisku, obok mnie, a obawiam się, że wiążą mnie pewne przysięgi i zobowiązania, które sprawiają, że jest mi do pana umierania bardzo dużo. Chciałbym, więc by mi pan szybko powiedział, czy jest pan ranny fizycznie, czy tylko psychicznie, a potem pozwolił dać się podnieść i zaprowadzić do bezpiecznego miejsca. – Bądź miły i profesjonalny. Bądź miły i profesjonalny. Bądź miły i profesjonalny. – Bardzo pana o to proszę.
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#7
11.04.2024, 11:48  ✶  
Irytacja wzbierała w nim coraz większa. Lekarz. Co on mógł wiedzieć o życiu? Co on mógł wiedzieć o bólu? Jak on w ogóle mówił? Jak wszyscy lekarze, którzy babrali bez sensu, nie wiedząc o co im w ogóle chodzi, chowający się za terminologią niezrozumiałą dla zwykłego zjadacza chleba. Banda oszustów... To przez nich umarł mu ojciec, to przez nich odeszła matka, to przez nich on też nie mógł być normalny, nie mógł być kimś kto zasługuje na miłość kobiety idealnej.

Czy on zawsze wszystko robił nie tak jak trzeba? to już nie było pytanie, to było stwierdzenie kotwiczące się w jego głowie. Czuł wzbierający w nim gniew, ale nie podnosił się, wiedział że tak długo jak będzie przytulony do ziemi, ona nie upomni się o jego ciało.

– No i kurwa co niby pan może z tym zrobić?!– był tak zmęczony i zły, że przekleństwo wymsknęło mu się z ust, tak dziwnie, tak nienaturalnie, brukając jego niewinne serce i ciało. Ileż jednak warta była niewinność? Biała chusteczka w swej naturze miała to, by być ubrudzoną. Prędzej czy później...– Psychiczne czy fizyczne, jakie to ma znaczenie jeśli dusza i ciało to jedno? I umie pan zaleczyć duszę? Ma pan magiczny eliksir, który sprawi, że świat nie będzie bezwzględnym okrutnym miejscem w którym liczy się to jak wyglądasz i ile masz złota w kieszeni? W którym świat nie będzie miejscem, w którym ktoś nie będzie chciał się do Ciebie przyznać przed innymi, bo uważa, że nie jesteś tego wart? Świat w którym JA będę wart cokolwiek? Poproszę plasterek na ten fragment duszy. Poproszę pastylkę która sprawi, że będę siebie lubić. No? I co panie lekarzu? Pan nawet klątwy pewnie nie potrafi złamać, a przychodzi i się wymądrza i mówi że przysięga zobowiązuje. Tak to jest. Gdyby nie ta przysięga pan by sobie poszedł i udawał, że nic nie widział, więc proszę łaskawie to właśnie teraz zrobić i choć raz przychylić się do woli niedoszłego pacjenta.– niemal warknął, jego ręka jeszcze nie drgnęła by sięgnąć po różdżkę. Mógł zamienić się w niedźwiedzia i przestraszyć intruza, mógł, ale nie miał na to sił. Nie chciał Brennie przed śmiercią jeszcze problemów robić większych...
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#8
12.04.2024, 16:49  ✶  
Basilius w swoim zawodowym życiu trafił już na naprawdę sporo różnych rodzajów pacjentów. Niektórzy byli mili, inni mniej, ale z każdymi potrafił, jako tako sobie radzić, nie raz testując swoje swoje wyuczone od dziecka zdolności, do zachowania pozornie przyjaznego nastawienia pomimo wewnętrznej irytacji. Ten jednak konkretny przypadek był inny. Leżący na ziemi mężczyzna był po prostu wkurwiający. Zupełnie, jakby blondyn poszedł kiedyś specjalnie na kurs irytowania magimedyków i zdał go celująco.
Zamknij się i daj sobie pomóc – cisnęło mu się na usta, a on sam był zaskoczony, brakiem cierpliwości do leżącego we wrzosach czarodzieja.
I jeszcze ten jego wywód.
Co mógł zrobić? Mógł kurwa bardzo dużo zrobić. Mógł na przykład podać mu coś na uspokojenie, a potem wezwać kogoś z Lecznicy Dusz, by się nim zajął, a on dalej będzie miał wolne. Albo mógł związać go teraz jakimś zaklęciem, tłumacząc się, że bał się, że nieznajomy coś sobie zrobi i... Nie. Nieważne, nie mógł tego zrobić. To raczej nie byłoby odpowiednie w tej sytuacji, niemniej jednak myśl o tym była przyjemna. 
I jeszcze najwyraźniej trafił na poetę! Poproszę plasterek na ten fragment duszy! I co jeszcze? Herbatkę na moralną odnowę i pierniczka na złamane serce? Kto w ogóle tak mówił? Kto w ogóle miał czas w takim stanie wymyślać takie metafory? I jak on w ogóle śmiał mu sugerować, co Basilius potrafił, czego nie i że gdyby nie był uzdrowicielem to pewnie by go olał? To znaczy... Prewett to ostatnie sam rzeczywiście zasugerował, ale to było co innego! A tak poza tym, to lekarze byli u mugolii, a nie czarodziejów, więc niech tamten najpierw nauczy się poprawnego słownictwa, a potem próbuje go obrażać!
Naprawdę chciał mu powiedzieć wiele rzeczy. I to wiele naraz. Zbyt wiele na raz. Wyrzucił z siebie, więc tylko jedno słowo, zbyt zaskoczony i wkurzony, by powiedzieć coś więcej.
– Co!? – A konkretniej to całe zdanie miało brzmieć Co kurwa, ale w ostatniej chwili powstrzymał się i ugryzł się w język.
A może powinien jednak odejść? Mieć gdzieś to, że chciał pomóc temu człowiekowi, dać sobie spokój i cieszyć się z tych kilku wolnych dni, dopóki jeszcze je miał. Czemu w ogóle mu zależało?
Chce tu leżeć, to niech sobie leży i tyle– stwierdził w myślach, zupełnie przeciwko postawie, która zazwyczaj kierował się przy takich przypadkach. Normalnie przecież zacisnąłby spróbowałby na spokojnie doprowadzić nieznajomego do stanu mniejszej desperacji. Teraz natomiast... Teraz musiał powstrzymywać się, by po prostu w nerwach go tu nie zostawić. Stał więc uparcie nad nim, czekając, aż powie coś więcej, lub raczy się ruszyć. – Brał coś pan?
przybłęda z lasu
The way to get started is to quit talking and begin doing.
Jasne jak zboże włosy, jasnobłękitne oczy. 183 cm wzrostu, szczupła ale dobrze zbudowana sylwetka. Ubiera się prosto, choć jego rysy zdradzają arystokratyczne pochodzenie. Ma spracowane ręce i co najmniej kilkudniowy zarost.

Samuel McGonagall
#9
14.04.2024, 17:30  ✶  
Intruz nie chciał odpuścić, nie chciał go pozostawić w stanie, w którym było mu najlepiej.

W stanie śmierci.

Samuel nie zdawał sobie do końca sprawy z faktu, że nie jest dojrzały emocjonalnie, musiałby skonfrontować się z kimś kto był dojrzały i odkryć własne braki. A potem chcieć w ogóle coś z tą sprawą zrobić. Miał fach w ręku, cieszył się rosnącym szacunkiem wśród własnych przyjaciół. Był dobrym i lojalnym przyjacielem. Ale emocjonalnie raczkował i to w taki sposób, że cały czas twarz sobie rozwalał i nos (metaforycznie oczywiście) miał wiecznie zdarty.

Uciekł od Kniei, od matki, od własnej przeszłości, uciekł od ludzi z Doliny, którzy próbowali go zmieniać, którzy chcieli być jego przyszłością. Dlaczego ten kutas nie potrafił po prostu się zamknąć i pójśc truć, och przepraszam leczyć gdzie indziej?

Samuel nie zdawał sobie sprawy z sączącej się niespiesznie w jego myśli okrutnej magii, która infekowała, wyostrzała, zmieniała. Magii, która sprawiała, że przekleństwa pojawiały się nawet w myślach, a interpretacja świata była nasączona wściekłością w końcu nie na samego siebie ale też na okoliczności zewnętrzne, które ogniskowały się obecnie w osobie nieznajomego magimedyka.

– Przełknąłem tylko gorzką lekcję życia na temat wartości człowieka... – odburknął przewracając się na brzuch, z nosem w łaskoczącej ziemi. Jego płowa koszula w kratę oblepiona teraz była ziemią i kwiatami. Po rękach chodziły mu mrówki, nieco nerwowe, że Samuel wsadził im dłoń w mrowisko. – I powtórzę, że nic Ci do tego partaczu, nie uleczysz mnie, zdziwiłbym się, gdybyś w całej karierze był w stanie uleczyć kogokolwiek! – ostatecznie obrócił głowę na bok, bo kark bolał. Jeśli miał leżeć bez ruchu i czekać na śmierć, to niech chociaż będzie to leżenie wygodne.
Czarodziej
*sigh*
Szczupły i dość wysoki (183 cm) mężczyzna o czarnych lokach i brązowych oczach. Często wydaje się być blady i zmęczony, a jego dłonie są niemal zawsze zimne. Na codzień stara się ubierać w miarę elegancko.

Basilius Prewett
#10
14.04.2024, 18:54  ✶  
Basilius nie był w stanie określić, czy zmęczenie, które właśnie odczuwał było spowodowane tym spotkaniem, czy tak już się obudził. Czasami ciężko było powiedzieć, kiedy niemal codziennie żyło się w stanie mniejszego lub większego zmęczenia. Za to ból głowy był na pewno nowy!
W każdym innym przypadku Basiliusowi byłoby szkoda nieznajomego. Widok leżącego w trawie, ziemi i mrówkach mężczyzny mógłby przywodzić na myśl zrozpaczoną postać z obrazów światowej klasy malarzy epoki romantyzmu. Złotowłosego młodzieńca, którego, wymalowana na twarzy, rozpacz kazała każdemu pochylić się nad jego losem.
Nieznajomy czarodziej nie przypominał jednak takiego obrazu. Przypominał wkurzająca mewę. Mewę, która zjawiała się niespodziewanie, kradła dobry czas, lub kanapki, myślała, że jest najważniejsza na całym świecie i nie reagowała na próby ogarnięcia jej.
– I wyniosłeś z tej lekcji tylko to, że najlepiej będzie leżeć we wrzosach i umrzeć?  – spytał złośliwie prostując się. Poza tym, czy on nie był trochę za stary na przeżywanie niesprawiedliwości życia? A jednocześnie za młody na kryzys wieku średniego? Co mu było?
Musiał włożyć bardzo dużo siły, by jego kolejne słowa po prostu zignorować. Nie będzie prowokował go jakiś włóczęga z lasu, mówiąc że nie znał się na swoim zawodzie. Jakby wcale nie spodziewał się przedwczesnego osiwienia przez kilka ze swoich przypadków, które udało mu się wyleczyć!
Westchnął cicho i wyciągnął różdżkę, kierując ją w stronę nieznajomego. Nie było szansy, by sam podniósł mężczyznę, albo chociaż go przesunął. Wydawali się być tego samego wzrostu, ale tamten był zdecydowanie lepiej zbudowany, poza tym Basilius i tak mial problemy z przesuwaniem innych nie ważne jakiej byliby postury.
Na całe szczęście istniały zaklęcia lewitujące.
– Wstawaj i daj mi sobie pomóc, albo zaciągnę cię tam magią – rzucił, nie zdając sobie sprawy, jak absurdalnie brzmiały jego słowa. – Poza tym jestem pewny, że pomimo bycia sobą możesz dalej coś zaoferować światu, więc skończ te narzekania, dla kogoś na pewno jesteś ważny. I na pewno jest ktoś kto się teraz o ciebie martwi ty idioto.
« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Pan Losu (60), Samuel McGonagall (1555), Basilius Prewett (1811)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa