• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Aleja horyzontalna v
« Wstecz 1 … 5 6 7 8 9 10 Dalej »
[26.07.1972] Mieszkanie Geraldine - "Narysuj/pomaluj mnie tak, jak swoje Francuzki"

[26.07.1972] Mieszkanie Geraldine - "Narysuj/pomaluj mnie tak, jak swoje Francuzki"
Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#1
15.04.2024, 18:15  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 25.11.2024, 02:33 przez Isaac Bagshot. Powód edycji: Link do losowania )  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Geraldine Yaxley - osiągnięcie Badacz Tajemnic
Miesiąc miłości

Magnolia, to najbardziej znienawidzony przez Isaac'a kolor. Cierpiał za każdy razem, kiedy unosił wzrok z nad Proroka Codziennego lub innych gazet, a przed oczami widniała mu ściana w tym obrzydliwym kolorze. Dlatego właśnie dzisiaj nadszedł ten dzień - dzień malowania salonu na biało.
Biały był neutralnym kolorem, odbijał światło i nawet w pochmurne dni pomieszczenie nie wyglądało na ciemne. Pożyczył więc od sąsiada wałek i wszystkie potrzebne do malowania sprzęty. Kupił farbę i postanowił pobawić się w mugola. Lubił czasami robić jakieś “rzeczy” bez używania magii. Dawało mu to drobną satysfakcję! Wyniósł więc wszystko z salonu, nalał sobie podwójnej ognistej i zaczął malować jedną ze ścian. Farba trochę na niego kapała, ale postanowił się nie przejmować. Później po prostu ją z siebie zmyje.
Kiedy udało mu się pomalować pierwszą ścianę, wyszedł na ogród żeby zapalić papierosa. Paląc, przyglądał się brudnemu od farby wałkowi.
-"Jagnięcym futerkiem wałek pokryty, na metalowym leży regale. Trochę widoczny, choć trochę skryty, przywodzi na myśl tatrzańskie hale..." - Powiedział sam do siebie, nie mając pojęcia skąd mu to przyszło do głowy. Zaciągnął się papierosem i nagle zachciało mu się kichać. Kichnął więc, i poczuł jak jego ciałem szarpnęło i rozpoczął się proces... teleportacji! Zupełnie nie był na to przygotowany i stracił kontrolę. Był pewien, że się rozszczepi! Nawet w Mungu go nie poskładają! Cholera, miał tyle planów! Chciał napisać kolejną książkę, zorganizować debatę, iść na dupeczki, może w końcu znaleźć sobie żonę i spłodzić czterech synów...?! Ale to nie wszystko! Miał odpisać Geraldine na list! Tak, na Merlina! Dlaczego do tej pory tego nie zrobił? Przecież przyjaźnili się przez prawie siedem lat, a on po wyjeździe z Wielkiej Brytanii ani razu się do niej nie odezwał! Kiepski był z niego przyjaciel i właśnie w tym momencie zaczynał tego żałować. Zamknął oczy i nagle wszystko ustało.
Usłyszał szum prysznica i poczuł na sobie wodę. Otworzył oczy i zobaczył przed sobą nagą przyjaciółkę która właśnie brała prysznic. A on był razem z nią pod tym prysznicem, ubrany w granatową koszulkę umazaną od farby, oraz czarne, krótkie spodenki. W jednej dłoni trzymał papierosa, a w drugiej wałek "jagnięcym futerkiem pokryty...".
-Co...?- Nie rozumiał co się właśnie wydarzyło, ale miał przed sobą nagą kobietę. Jego wzrok automatycznie zjechał na jej biust, jednak powstrzymał się żeby spojrzeć niżej. Szybko wrócił spojrzeniem na twarz przyjaciółki i zjechał plecami po ścianie, lądując na mokrych kafelkach. Zamknął oczy i wypuścił z ręki wałek, który odbił się od biodra dziewczyny zostawiając na jej skórze biały ślad farby.
- Myślałem o Tobie, ale nie w taki sposób, przysięgam...
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#2
15.04.2024, 18:43  ✶  

Wróciła niedawno z lasu, stałym zwyczajem więc jedyne, co udało jej się zrobić póki co, to wyprowadzenie sierściuchów na dwór, musiała o nie dbać, chcąc nie chcąc, skoro już wzięła na siebie opiekę nad dwoma psami, to powinna zapewnić im godne życie. Astaroth niestety nie mógł tego robić póki słońce było na niebie (swoją drogą całkiem niezła wymówka na to, żeby nie wychodzić z psami na zewnątrz, lepszej chyba nie było od tego niż to, że był wampirem i mógł spłonąć, gdyby to zrobił). Później skierowała się pod prysznic, odruchowo, aby zmyć z siebie syf, który się do niej przykleił w ten słoneczny dzień. Zasłużyła na niego.

Myślami błądziła gdzieś daleko, chociaż trudno było stwierdzić po jej minie, czy zastanawiała się o tym, co zje na późny obiad, zresztą wybór był raczej słaby między jedną okropną konserwą, a drugą, czy myśli nad innymi istotnymi tematami związanymi z jej egzystencją na tym świecie.

Prysznic, jak prysznic, nic nietypowego, chociaż właśnie. Do czasu.

Podskoczyła, jak poparzona, kiedy ktoś znalazł się obok. Serio? Pod prysznicem, ale jak, po co? - CO TO KURWA MA BYĆ - Krzyknęła, nim zdążyła otworzyć oczy i zobaczyć, kto właściwie postanowił ją tutaj odwiedzić. Fakt, jej drzwi zawsze były otwarte dla gości, ale niekoniecznie te pod prysznicem, było to miejsce, do którego trafiali raczej nieliczni, w przeciwieństwie do jej sypialni, przez którą ostatnio przewijało się wiele osób. Taki dziwny moment miała w życiu.

Więc, kiedy już otworzyła ślepia i zobaczyła przed sobą Bagshota zamarła. Nie miała pojęcia, co ma zrobić, bo kurwa, było to dla niej okropnie abstrakcyjne. Spoglądała na niego nieco rozbita, mrugnęła nawet z dwa razy, żeby mieć pewność, że sobie tego nie wizualizowała, ale nie zdarzyło jej się jeszcze marzyć akurat o nim pod prysznicem.

Do tego patrzył jej na cycki, cóż, oczywiście, że stała przed nim zupełnie naga, tak jak ją Merlin stworzył, czego innego można się było spodziewać pod prysznicem? Nie zakryła się jednak, najwyraźniej brakowało jej instynktu samozachowawczego, albo po prostu nie czuła wstydu. Dlaczego wyglądał jak jakiś malarz, artysta? Ujebany farbą, do tego ten wałek w ręce, o co chodziło w tym wszystkim, czy to jakiś pierdolony żart na poziomie tych, które robili sobie w Hogwarcie?

Patrzyła na niego, nie do końca wiedząc co się dzieje, wyglądał jej na nieco wystraszonego, może wcale tego nie planował? Poczuła, że smyrnął ją walkiem po biodrze, przeniosła na nie wzrok, no pięknie, farbą ujebane. Zmyła to z siebie od razu, żeby nie pozostawić śladu na swej skórze, jakby wcale nie siedział tuż obok. W końcu mogła przejść do rzeczy. - Nie waż mi się ruszyć. - Zakręciła wodę i wylazła spod prysznica. Sięgnęła po ręcznik, którym się zakryła, przynajmniej prowizorycznie, bo mało który ręcznik był w stanie zakryć ją w większości. - Teraz wyłaź. - Dodała rozkazującym tonem. Stała nadal w tej nieszczęsnej łazience i czekała na to, aż się stamtąd wyłoni. - Wiesz, że wystarczyło pojawić się przed drzwiami i zapukać? - Nie opuszczała wzroku nawet na sekundę. - A jeśli chciałeś zobaczyć mnie nago, wystarczyło poprosić. - Nie byłaby sobą, gdyby go nie zaczepiła w ten sposób.

Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#3
15.04.2024, 21:48  ✶  
Jeśli chciał zobaczyć ją nago, to wystarczyło poprosić? Gdyby Isaac nie był teraz w szoku, to na pewno zaśmiałby się w głos. W szkole przez ponad rok próbował do niej zarywać, a dziewczyna konsekwentnie odrzucała jego zaloty. Nie był to podryw wysokich lotów, jednak czego wymagać od czternasto lub piętnastolatka? Zniechęcony Bagshot dał sobie więc spokój, i po prostu zaczęli się przyjaźnić.
A teraz? Naga Geraldine mu rozkazywała. Nie to, że nie lubił urozmaicenia ani nieco innych łożkowych zabaw jako gry wstępnej, ale jak to mawiał klasyk - “Nie będzie żadnych udziwnień, my jesteśmy normalni.”! To ON wolałby jej mówić co powinni teraz robić, albo co z nią zrobi, skoro już i tak była naga. Nie wypowiedział jednak swoich myśli na głos i zgodnie z rozkazem wygrzebał się spod prysznica. Stanął przed Gerry, nadal trzymając w dłoni przemokniętego papierosa. Był w połowie mokry i trochę umazany od białej farby. Przez kilka lat na pewno się zmienił - zdecydowanie urósł i zmężniał. Byli teraz praktycznie równi, ponieważ Isaac miał prawie metr dziewięćdziesiąt wzrostu. Nadal był szczupły i ścięty bardziej na europejską modłę - z przodu miał dłuższą, kręcącą się grzywkę, a z tyłu nieco krótsze włosy. Spojrzenie i uśmiech pozostały jednak te same, ponieważ im dłużej patrzył na twarz swojej dawnej przyjaciółki, tym bardziej rozpromieniony się stawał, a wesołe chochliki ekscytacji tańczyły w jego niebieskich oczach.
- Pukałem i nie otwierałaś, więc pomyślałem, że wpadnę pod prysznic. - Powiedział.- Skurczyłaś się trochę... - Zaczął się śmiać, nie mogąc znieść dziwności całej tej sytuacji. Wsadził mokrego papierosa do ust, nadal śmiejąc się pod nosem.- Masz ognia?- Zapytał jak za dawnych czasów. To ona nauczyła go palić, i palił do tej pory.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#4
15.04.2024, 23:22  ✶  

W szkole, w szkole Ger była zdecydowanie w innym miejscu w życiu, aktualnie wydawała się być zdecydowanie bardziej zagubiona, ba, nauczyła się też korzystać z okazji rzuconych od losu. Nie, żeby była, aż tak zdesperowana, a może? Trzeźwość trochę ją stopowała, zdecydowanie potrzebowała szklanki whisky, żeby jaśniej myśleć.

Naga, czy nie naga, Yaxley zawsze rozkazywała. Taką już miała naturę, zresztą, czego się spodziewał tym wejściem pod jej prysznic? Że mu przyklaśnie? Musiała postawić granicę, chociaż pozornie. Szczególnie, że nie widzieli się przez tyle czasu, a teraz zjawił się pod jej prysznicem, dobre sobie. Na pewno nie pozwoliłaby mu przejąć władzy nad tą sytuacją, to ona musiała mieć ostatnie słowo.

Posłuchał jej jednak, to dobrze, nadal miała na niego jakiś wpływ, lepszy, czy gorszy, nie było to w tej chwili istotne. Zabawnie wyglądał, nieco przemoczony, do tego wysmarowany w tej farbie, z przemoczonym petem w ustach. Uśmiechnęła się mimowolnie, widząc go przed sobą, bo właściwie to trochę się stęskniła za przyjacielem z dawnych lat.

- Całkiem świetny pomysł. - Skomentowała jeszcze, chociaż rękę by sobie dała uciąć, że nikt nie pukał. Nie zamierzała jednak wchodzić w szczegóły. - Chyba Ty wreszcie nieco urosłeś. - Nie zapamiętała go, jako takiego wysokiego, kto wie, kiedy faktycznie przestawali rosnąć mężczyźni, nigdy się nad tym jakoś specjalnie nie zastanawiała.

- Mam, odwróć się na chwilę, muszę zdjąć ten ręcznik. - Kolejny rozkaz padł z jej ust, nie sprawdzała, czy jej wysłuchał, sięgnęła po czarny, krótki szlafrok, bo był zdecydowanie wygodniejszy od tego okropnego ręcznika, a do tego była pewna, że miała w jego kieszeni paczkę fajek i ognia. Zsunęła więc z siebie ręcznik, a zamiast niego okryła się tym satynowym szlafrokiem. Sięgnęła do kieszeni i wyciągnęła, a jakże paczkę papierosów. Dopiero wtedy zbliżyła się do mężczyzny. Ona nie zmieniła się prawie wcale, no może poza tymi kilkoma nowymi bliznami, które pojawiły się na jej ciele, pamiątki po spotkaniach z różnymi bestiami, najokropniejszą na szczęście miała na plecach, schowaną, nie mógł jej zobaczyć. - Weź sobie nowego peta, bo tego raczej nie zapalisz. - Przysunęła bliżej niego paczkę fajek, żeby się poczęstował, po czym sama sięgnęła po papierosa i wsadziła go sobie w usta. Odpaliła szlugi po kolei, najpierw jemu, później sobie, tak jak robiła to wtedy, gdy wymykali się palić jeszcze w szkole. - Może głupie pytanie, ale co ty właściwie tutaj robisz? - Chyba powinna o to zapytać, szczególnie, że nadal trzymał w dłoni ten wałek do malowania.

Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#5
16.04.2024, 14:10  ✶  
-Tak, pani. - Zażartował i odwrócił się posłusznie. Czuł, że pierwszy szok minął. Musi przeprosić Geraldine za to, że gapił się na jej biust. Był tym wszystkim tak samo bardzo zdziwiony, co ona. Nie spodziewał się, że ich pierwsze spotkanie po latach będzie wyglądało właśnie w taki sposób.
Spojrzał na wałek z którego ściekała farba pomieszana z wodą i odłożył go na kafelki pod prysznicem. Wyciągnął mokrego peta z ust, wytarł dłoń o koszulkę i przeczesał grzywkę palcami.
Z przyjemnością poczęstował się papierosem, i odpowiedział dopiero kiedy zaciągnął się po razy pierwszy. To było tak głupie, że aż nierealne…
-Malowałem ściany na biało w salonie, poszedłem zapalić i kichnąłem. Rozpoczął się proces teleportacji i jakoś tak pomyślałem o Tobie, Gerry. Pożałowałem, że nie odzywałem się tyle czasu. I oto jestem... - Westchnął, uśmiechając się kącikiem ust. Stanął bardziej przodem do przyjaciółki, żeby móc przyjrzeć się jej twarzy.
- Nic się nie zmieniłaś, wiesz? - Uśmiechał się co prawda, jednak Geraldine mogła wyczytywać z jego miny, że naprawdę żałował tak długiej przerwy w ich relacji. Był nieco speszony, jakby w głowie kotłowały mu się wyrzuty sumienia. I tak właśnie było. Zaniedbał wszystkie relację podczas swojego pobytu za granicą, i ciężko mu było teraz to wszystko odbudować.
-A tak przy okazji, to czy mogłabyś mnie wysuszyć? Nie mam przy sobie różdżki. Tylko wałek… - Wskazał papierosem w stronę prysznica.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#6
16.04.2024, 15:57  ✶  

Przewróciła oczami niezadowolona kiedy odezwał się do niej Pani. Niby żart, ale wcale nieśmieszny, zważając na jej pierwsze skojarzenie, nazywał ją tak jej ostatni facet i nie budziło to miłych wspomnień. Nie mógł jednak o tym wiedzieć, także nie mogła brać tego do siebie.

Słuchała z zainteresowaniem jego opowieści, bo była to dziwna sprawa. Nie przywykła raczej do tego, że znajomi odwiedzają ją pod prysznicem... - Hmm. - Mruknęła pod nosem, bo nie do końca rozumiała co się wydarzyło. - Dziwne, kichnąłeś, a później znalazłeś się u mnie. Nie wiem, co ty tam sobie myślałeś, ale mogłeś trafić lepiej. - Niż pod prysznic, ale tego nie powiedziała, nie zamierzała nie wiadomo, jak roztrząsać tej sprawy, no bo nie miało to mniejszego sensu, wydarzyło się i tyle. Nic złego przecież się nie stało, poza tym, że zobaczył jej cycki, zresztą nie on pierwszy i na pewno nie ostatni.

- Tak mówisz? Jakbyś podszedł bliżej, to pewnie zauważyłbyś te zmarszczki. - Żart, też nieśmieszny, ale próbowała nieco rozładować atmosferę. Jak najbardziej rozumiała to, że zniknął z jej życia, jak większość osób, tuż pod zakończeniu edukacji. Taka była kolej rzeczy, zresztą stało się dokładnie tak, jak myślała, że się stanie, gdy byli na ostatnim roku. Każdy ruszył swoją drogą, często w różne części świata, to było normalne, potrzebowali tego, aby rozwinąć skrzydła. Zresztą Isaac przynajmniej do niej pisał, a już to samo w sobie było miłe, że pamiętał o tym, że gdzieś tam sobie egzystowała. Yaxley też nie siedziała w Londynie, ostatni rok może trochę ją do tego zmusił, ale sama często podróżowała po najróżniejszych zakątkach świata. Nie umiała zbyt długo usiedzieć na tyłku, za bardzo ją nosiło.

- Może od razu zrobić ci pranie? - Uśmiechnęła się do niego, w sumie już z niej zeszło to zdenerwowanie spowodowane pojawieniem się niespodziewanego gościa pod prysznicem. - Chodźmy może do kuchni, głupio tak przyjmować cię w łazience, to dziwne, ale ten swój wałek zostaw, wolałabym nie mieć całego mieszkania w farbie. - Wyszła jako pierwsza, ale poruszała się wolno, żeby Isaac mógł pójść za nią. Kiedy wyszła z łazienki podbiegły do nich dwa psy - Cukier - psidwak z dwoma ogonami, oraz bardziej majestatyczna Pierdoła - wyżeł weimarski, machały ogonami na przywitanie, bardzo ucieszyły się z wizyty kogoś nowego. Napadły więc chłopaka, a raczej mężczyznę, aby się z nim przywitać.

Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#7
18.04.2024, 20:48  ✶  
Isaac rozmawiał z Geraldine od pięciu minut, a już jej działał na nerwy. Wspaniale! Najważniejsze, to wzbudzać emocje, prawda?
-Mogłem trafić lepiej? - Uniósł lekko brew ku górze i pokręcił głową.-Nie zamierzam narzekać. I tak chciałem się z Tobą zobaczyć.- Odparł zgodnie z prawdą. No i co popatrzył, to jego. Nie chciał jednak poruszać więcej tematu prysznica oraz jej biustu.
-Pranie to świetny pomysł, ale nie mam nic na przebranie, panna Geraldine. Więc jakbyś mogła mnie jednak wysuszyć, to byłbym naprawdę wdzięczny. - Był mokry, brudny od farby i czuł się jak fleja.-I wiem, że historia o kichnięciu brzmi nędznie, ale to jedyne co mi przyszło do głowy. Nie mam innego wytłumaczenia. - Zerknął na wałek pokryty jagnięcym futerkiem, który pożyczył od swojego sąsiada. Musi pamiętać, żeby zabrać go ze sobą do domu. To ważne.
-Jeśli jesteś zajęta, albo masz jakieś plany, to odwiedzę Cię innym razem. I na pewno zapukam wtedy do drzwi. - Obiecał jeszcze, zaciągając się dymem.
Widząc psy, Bagshot wsadził sobie papierosa do ust i kucnął, żeby zwierzaki mogły go obwąchać. Kiedy już poznały jego zapach, pozwolił sobie na czochranie ich. Lubił zwierzęta. Może mógłby pomyśleć o jakimś kocie? Albo może lepiej o rybkach? Jeśli znów zaginie w czasie i przestrzeni, to byłoby bardzo szkoda gdyby kot zdechł z głodu. Rybkami aż tak by się nie przejął. A może kaktus? Tak, jednak kaktus byłby najodpowiedniejszy.
-Widzę, że masz słodkich przyjaciół. A powiedz mi… - Zaczął, kiedy wyciągnął papierosa z ust. Przez to miał wolna tylko jedna rękę, więc nie mógł już zajmować się oba psami na raz. Musiał więc podzielić "głaski".-Jak tam wszystkie leśne potwory? Wybite? Dorobiłaś się kilku nowych blizn? Utłukłaś jakieś wielkie pająki?
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#8
18.04.2024, 21:09  ✶  

Geraldine miała to do siebie, że praktycznie każdy działał jej na nerwy, więc to wcale nie było takie wyjątkowe, jak mogło się wydawać. - To zależy, dla ciebie nie wiem, czy mogłeś trafić lepiej... - Nie umknęło jej przecież to, że widział ją nago, no trudno. - W porządku, przecież nic takiego się nie stało. - Czyż nie, no bo przecież praktycznie codziennie pod jej prysznicem się ktoś pojawiał... dobre sobie. Nie zamierzała jednak tego roztrząsać, bo nie miało to większego sensu. Stało się, i tyle.

- Jak wolisz, tylko znajdę różdżkę. - Musiała być rzucona w kuchni, do której zmierzali, bo to tam się teleportowała nim weszła pod prysznic. Była w stanie to dla niego zrobić, szczególnie, że biedny zamiast różdżki znalazł się tu z wałkiem, to nie było do końca bezpieczne, ale nie zamierzała go tu teraz umoralniać, pewnie miał świadomość, że na ulicach mogą kręcić się różni ludzie.

- Lepszej bajki dawno nie słyszałam, ale powiedzmy, że ci wierzę. - Zdawała sobie sprawę, że magia może działać w różny sposób, chociaż nie miała pojęcia dlaczego pojawił się właśnie u niej, tak czy siak dobrze, że trafił tu w całości. Niespodziewana teleportacja mogła się przecież zakończyć rozszczepieniem, a wtedy musiałby szukać swoich kończyn chuj jeden wie gdzie.

- Jak widzisz, strasznie jestem zajęta. - Pokręciła przecząco głową, bo przecież zastał ją pod prysznicem, to świadczyło o tym, że nie miała żadnych istotnych planów, bo nie byłoby jej w mieszkaniu.

Yaxley sięgnęła po swojego papierosa, paliła go szybko, jakby gdzieś się spieszyła, taki już miała nawyk spowodowany ucinaniem sobie przerw na fajkę w lesie, podczas przerw przy polowaniu.

- Jakoś tak wyszło, że ze mną mieszkają. - Jeden ze szczeniaków był prezentem od brata, a drugiego znalazła podczas sabatu, a tak naprawdę to chyba trochę ukradła. Nie chwaliła się tym jednak nikomu.

Psy po odpowiedniej ilości pieszczot i odprowadzeniu ich do kuchni zniknęły w sypialni Geraldine, tam spędzały większość dnia, a również i nocy.

- Wszystkie może nie, ale moja lista robi się coraz dłuższa. - W kuchni stały dwa krzesła, jednak Gerry póki co ich nie zajęła. Rozejrzała się w poszukiwaniu różdżki, bo pamiętała, że chciał, żeby go wysuszyła. Gdy ją wreszcie znalazła odwróciła się na pięcie i ruszyła w kierunku mężczyzny. Fajkę trzymała w ustach, żeby nie zajmować sobie dłoni. - Nie ruszaj się. - Powiedziała krótko, po czym machnęła różdżką i wypowiedziała krótkie zaklęcie. Udało jej się go wysuszyć, na szczęście.

- Napijesz się czegoś? Może whisky? - To wcale nie tak, że sama miała na to ochotę na kilka głębszych po pracy, idealnie, że znalazło się do tego jakieś towarzystwo.

Dumbass bisexual
"Każdy problem ma rozwiązanie. Jeśli nie ma rozwiązania, to nie ma problemu."
Brązowe włosy, granatowe, błyszczące oczy, kapelusz i wieczny uśmiech na twarzy! Isaac ma 186 cm wzrostu, więc na randkę przygotuj szpilki:* Pachnie dymem, bursztynem oraz wanilią.

Isaac Bagshot
#9
21.04.2024, 19:07  ✶  
Kiedy psy dostały odpowiednią dawkę czułości, Isaac wyprostował się i patrzył jak Gerry krząta się po kuchni. Miała nerwowe ruchy i wydawała się bardzo spięta. Nie taką ją pamiętał. Czyżby życie ją tak przetyrało? A może dzisiaj wydarzyło się coś, co siedzi jej w głowie i przez to nie może się uspokoić?
- Dobrze się czujesz? - Upewniał się. Zamknął oczy kiedy wycelowała w niego różdżkę.
- Popraw mi grzywkę. - Nie wyglądał już jak mokry kloszard, ale nie lubił swoich włosów po suszeniu. Tył ściął na krótko, więc tam włosy mu się nie kręciły. Zostawił jednak długa grzywkę i codziennie rano musiał ją układać, bo niesforne loki robiły co chciały. Nie chciało mu się już wracać do łazienki, więc miał nadzieję, że Gerry się nim "zaopiekuje". Chciał chociaż trochę przypominać człowieka. W niewyjściowych i brudnych od farby ubraniach, czuł się bardzo dziwnie.
- A whisky bardzo chętnie. - Alkoholu i seksu nigdy nie odmawiał, jednak nie powiedział tego na głos. Na razie odłożył żarty na bok, żeby móc normalnie porozmawiać z Geraldine. Może po alkoholu język jej się trochę rozwiąże.
Isaac zaciągnął się papierosem i wypuścił dym zanim dziewczyna do niego podeszła. Kiedy już to zrobiła, wyciągnął rękę i objął ją w pasie, żeby się przytulić.
-Tęskniłem za tobą. - Powiedział zgodnie z prawdą, trzymając ją w mocnym jednoręcznym uścisku. Drugą rękę miał zajęta papierosem.
Byli podobnego wzrostu, więc swoim ciepłym policzkiem dotykał jej policzka. Nie było w tym niczego erotycznego. Po prostu chciał się do niej przytulić. Dobrze się stało. Dobrze, że się spotkali.
Szelma
Yes, it's dangerous.
That's why it's fun.
Od czego warto zacząć? Ród Yaxley ma w swoich genach olbrzymią krew. Przez to właśnie Geraldine jest dosyć wysoka jak na kobietę, mierzy bowiem 188 cm wzrostu. Dba o swoją sylwetkę, jest wysportowana głównie przez to, że trenuje szermierkę, lata na miotle, biega po lasach. Przez niemalże całe plecy ciągnie się jej blizna - pamiątka po próbie złapania kelpie. Rysy twarzy dość ostre. Oczy błękitne, usta różane, diastema to jej znak rozpoznawczy. Buzię ma obsypaną piegami. Włosy w kolorze ciemnego blondu, gdy muska je słońce pojawiają się na nich jasne pasma, sięgają jej za ramiona, najczęściej zaplecione w warkocz, niedbale związane - nie lubi gdy wpadają jej do oczu. Na lewym nadgarstku nosi bransoletkę z zębów błotoryja, która wygląda jakby lewitowały. Porusza się szybko, pewnie. Głos ma zachrypnięty, co jest pewnie zasługą papierosa, którego ciągle ma w ustach. Pachnie papierosami, ziemią i wiatrem, a jak wychodzi z lasu do ludzi to agrestem i bzem jak jej matka. Jest leworęczna.

Geraldine Yaxley
#10
21.04.2024, 22:55  ✶  

- Tak, bardzo dobrze, dlaczego pytasz? - Może poza tym, że chwilę temu nie do końca wiedziała, co się dzieje, powoli jednak się uspokajała mimo, że stała tu przed nim w tym swoim krótkim, satynowym szlafroku.

Osuszyła go dosyć szybko, nie miała z tym większego problemu. Nie spodziewała się jednak, że przy okazji będzie musiała z siebie wykrzesać umiejętności fryzjerskie, to nie była zdecydowanie jej działka. Nie odmówiła jednak, skoro to było to, czego potrzebował, zbliżyła się do mężczyzny i przeczesała mu włosy palcami. Zajęło jej to krótką chwilę, mogła się niby bardziej postarać, ale i tak wyglądał jak człowiek. - Chyba jest w porządku. - Skomentowała jeszcze jego wygląd, wcześniej przyglądając się uważnie jego twarzy.

Zanotowała jeszcze w pamięci to, że chętnie się napije, kamień z serca, naprawdę nie znosiła pić w samotności. Tyle, że nie zdążyła się odwrócić, a poczuła jego rękę, która złapała ją w pasie. Zamarła, bo właściwie to nie spodziewała się po nim takich gestów. Zapewne tego nie widział, ale w jej oczach malowało się zdziwienie, zaskoczyło ją to mocno, ale nie reagowała, nie uciekła z tego objęcia. Przynajmniej jak na razie.

- Aż tak? - Nie była przyzwyczajona do dotyku, właściwie od dziecka raczej wychowywano ją dosyć surowo, nigdy nie było miejsca na takie drobne gesty, dlatego było to dla niej coś zupełnie nienaturalnego. Mógł wyczuć, że nieco się spięła, chociaż tak naprawdę to było całkiem miłe, dawno nie słyszała, żeby ktoś za nią tęsknił.

- Ja trochę za tobą też. - Dodała jeszcze, bo właściwie dawno się nie wiedzieli, a kiedyś byli sobie naprawdę bliscy, brakowało jej ich filozoficznych rozmów i wsparcia, które jej dawał.

« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek: 1 gości
Podsumowanie aktywności: Geraldine Yaxley (3302), Isaac Bagshot (2533)


Strony (2): 1 2 Dalej »


  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa