Magnolia, to najbardziej znienawidzony przez Isaac'a kolor. Cierpiał za każdy razem, kiedy unosił wzrok z nad Proroka Codziennego lub innych gazet, a przed oczami widniała mu ściana w tym obrzydliwym kolorze. Dlatego właśnie dzisiaj nadszedł ten dzień - dzień malowania salonu na biało.
Biały był neutralnym kolorem, odbijał światło i nawet w pochmurne dni pomieszczenie nie wyglądało na ciemne. Pożyczył więc od sąsiada wałek i wszystkie potrzebne do malowania sprzęty. Kupił farbę i postanowił pobawić się w mugola. Lubił czasami robić jakieś “rzeczy” bez używania magii. Dawało mu to drobną satysfakcję! Wyniósł więc wszystko z salonu, nalał sobie podwójnej ognistej i zaczął malować jedną ze ścian. Farba trochę na niego kapała, ale postanowił się nie przejmować. Później po prostu ją z siebie zmyje.
Kiedy udało mu się pomalować pierwszą ścianę, wyszedł na ogród żeby zapalić papierosa. Paląc, przyglądał się brudnemu od farby wałkowi.
-"Jagnięcym futerkiem wałek pokryty, na metalowym leży regale. Trochę widoczny, choć trochę skryty, przywodzi na myśl tatrzańskie hale..." - Powiedział sam do siebie, nie mając pojęcia skąd mu to przyszło do głowy. Zaciągnął się papierosem i nagle zachciało mu się kichać. Kichnął więc, i poczuł jak jego ciałem szarpnęło i rozpoczął się proces... teleportacji! Zupełnie nie był na to przygotowany i stracił kontrolę. Był pewien, że się rozszczepi! Nawet w Mungu go nie poskładają! Cholera, miał tyle planów! Chciał napisać kolejną książkę, zorganizować debatę, iść na dupeczki, może w końcu znaleźć sobie żonę i spłodzić czterech synów...?! Ale to nie wszystko! Miał odpisać Geraldine na list! Tak, na Merlina! Dlaczego do tej pory tego nie zrobił? Przecież przyjaźnili się przez prawie siedem lat, a on po wyjeździe z Wielkiej Brytanii ani razu się do niej nie odezwał! Kiepski był z niego przyjaciel i właśnie w tym momencie zaczynał tego żałować. Zamknął oczy i nagle wszystko ustało.
Usłyszał szum prysznica i poczuł na sobie wodę. Otworzył oczy i zobaczył przed sobą nagą przyjaciółkę która właśnie brała prysznic. A on był razem z nią pod tym prysznicem, ubrany w granatową koszulkę umazaną od farby, oraz czarne, krótkie spodenki. W jednej dłoni trzymał papierosa, a w drugiej wałek "jagnięcym futerkiem pokryty...".
-Co...?- Nie rozumiał co się właśnie wydarzyło, ale miał przed sobą nagą kobietę. Jego wzrok automatycznie zjechał na jej biust, jednak powstrzymał się żeby spojrzeć niżej. Szybko wrócił spojrzeniem na twarz przyjaciółki i zjechał plecami po ścianie, lądując na mokrych kafelkach. Zamknął oczy i wypuścił z ręki wałek, który odbił się od biodra dziewczyny zostawiając na jej skórze biały ślad farby.
- Myślałem o Tobie, ale nie w taki sposób, przysięgam...