Gdy już się ogarnęli i ruszyli dalej Basilius sprawdził na szybko, czy żadna klątwa przypadkiem nie przykleiła się, ani do niego, ani tym bardziej Laurenta i dopiero wtedy odetchnął z ulgą chociaż cała sprawa dalej mu się nie podobała. Nerwy musiały go jednak trzymać bardziej, niż przypuszczał, bo jak już ruszyli, a on uspokoił się, że to dziwne przeżycie raczej nie przyniesie ze sobą żadnych negatywnych dla nich konsekwencji, poczuł się na tyle zmęczony, że przysnął i doświadczył tego nieprzyjemnego uczucia, w którym w jednej chwili zamykasz w oczy, a w drugiej budzisz się i dowiadujesz się, że przyszedł czas na zmierzenie się ze starą ciotką.
– Oho. Szykuj się – mruknął do Laurenta, gdy tylko wylądowali. I oto stała i ona. Ich utrapienie przez najbliższy dzień w białej szacie z wzorkiem w cytryny i bardzo kwaśną miną, która jedynie potwierdzała Basiliusowi, że lepiej, by było gdyby rozmyli się w powietrzy wraz z ich gospodarzami z zeszłej nocy. Niestety najwyraźniej nie mieli takiego szczęścia w życiu. – Jeszcze raz przypomnij mi czemu nie mogliśmy napisać, że wczoraj zatrzymała nas burza, a dzisiaj, chociaż bardzo nad tym ubolewamy, musieliśmy już wrócić do swoich obowiązków? – spytał jeszcze szeptem, a potem odetchnął głęboko i otworzył drzwi gotowy by zmierzyc się ze starą, zdziwaczałą Ethel Prewett.
– Ciociu Ethel jak miło...– zaczął z uśmiechem na ustach, ale czarownica nie dała mu dokończyć
– Basil! Laurie! – wykrzyknęła kobieta, pędząc do nich szybciej, niż ściągający za zniczem. – Na bogów wszystko w porządku? Tak się martwiłam, gdy się nie pojawiliście. Już chciałam pisać do Ministerstwa Magii by wysłali jakąś ekipę poszukiwawczą. Naprawdę. Starą ciotkę tak straszyć. Co się stało? Zapomnieliście? Może to oznaki jakiejś choroby? Może macie motyle w mózgu? Napisze o tym komuś z rodziny, by się wam przyjrzeli. Może Florence. No ale to nie ważne. Zresztą nawet jakbyście mieli dziury w mózgu przez motyle to dalej jesteście przystojni. Zwlaszcz ty Laurie. Chyba jeszcze bardziej wpyrzystojniałeś. Strasznie mi przypominasz jakiegoś aktora… Albo polityka. A może tego jednego mleczarza z mojej młodości. No w każdym kogoś z tej trójki. Jesteście chłopcy głodni? Na pewno jesteście. Nie rozumiem czemu za każdym razem, gdy was widzę wyglądacie, jakby was nikt nigdy nie karmił. Pewnie jecie za mało mięsa, a za dużo ziemniaków. No już, już. Chodźcie do jadani. Mam dla was przygotowane placki ziemniaczane z warzywami.