- Wymienić energię czy przekazać swoją? To jest bardzo duża i bardzo istotna różnica, Victorio. - Bo to w takim razie albo zaprzeczało, albo właśnie potwierdzało teorię. Teorię, która zaraz miała dostać pewnego rodzaju przypomnienie, bo rzeczywiście - Atreus nie miał w końcu tych wspomnień, nie dotykało go to i jednocześnie - dotyczyło go to inaczej. W zamyśleniu skinął ze dwa razy głową, przytakując temu, co słyszy. - Byłbym zdziwiony, gdyby nie była. - Mogli mówić szumnie o zakazach i nakazach, ale i łatwo było stwierdzić, że niektórzy pewnie nawet medycy potrafili z nekromancji skorzystać, albo ją znać. I każdy tego potrzebował, bo niektóre czarnomagiczne przypadki tego potrzebowały, wiedzy chociażby! Jak tutaj leczyć coś, o czym wiedza jest zakazana! Więc znieczulica społeczna ogarniała to, z czym warto było zawalczyć. - Mogę tylko komuś ofiarować swoją energię. Nie mogę od nikogo jej zabrać. - Wyjaśnił to swoje jednostronne działanie. Nie wiedział w końcu, że Cynthia zrobiła dwie rzeczy - zarówno pozwoliła energii krążyć między nimi jak i pakowała jeszcze Victorię swoją energią. Między nimi - bo był tam jeszcze Sauriel. Laurent nie brał się do tego w taki sposób, bo nawet nie miał na to odwagi. Ale fakt był taki, że przekazanie tej energii Atreusowi niczego zupełnie nie zmieniło, chociaż był taki pewien siebie, kiedy podejmował próbę, że jednak to coś da. I taki zawiedziony, że się nie udało i że zawód przyniósł Atreusowi.
- Dam znać, dam... - Chciał podchodzić do tego z większym entuzjazmem, bardziej się cieszyć, ekscytować... a ledwo się uśmiechnął z rozleniwieniem dyktowanym tym spokojem, który oboje teraz chłonęli do szumu fal i drzew, do śpiewu ptaków i skrzeku mew. Chciał, ale nie chciał sobie robić żadnej nadziei, bo wyjątkowo wiedział, że nie będzie z tego żadnego szaleństwa. Nie to, że od razu zakładał, że się zupełnie nie uda - powiedzenie przez niego "to nie wypali" nie nawoływałoby do dosłownego znaczenia, że wie, że to będzie beznadzieja. Wiedział za to, że nie będzie żadnych fajerwerków. Ale może jeszcze pozytywnie go Nicholas zaskoczy? - Potrzebuję porady stylistycznej na ślub. Nie miałem jakoś czasu i okazji załatwić krawca, a nie mam zbyt wiele czarnych kreacji... ślub Perseusa Blacka i Vespery Rookwood. - Dodał, żeby nie miała wątpliwości. Zakładał, że została na niego zaproszona z narzeczonym, bo to rodzina, ale że narzeczeństwo nie istniało... ta relacja Victorii to było "to skomplikowane". - Do "La la Land", może kojarzysz? Pub, w którym organizują koncerty, akurat wieczorek jazzowy dla talentów ma być. Pośpiewam sobie przy okazji. - Może i świetnym tancerzem nie był, ale lubił raz czy dwa zatańczyć... i lubił żywą atmosferę jazzu.
- Tak... chociaż na pewno miałbym krótszą sierść. - Powiedział z przekonaniem. Nie był aż takim znawcą kocich ras, ale miał jedną z nich głowie wypowiadając to. Tak czy siak - niby minął dzionek, kicia była ciągle zestresowana nowym miejscem, ale nie tak, jak się spodziewał. - Aach... tak, byłbym zapomniał. Chodź, przy okazji pomożesz mi z garniturem na ślub.
Zabrał ją do środka i poprowadził do sypialni, do której prowadziła magicznie zabezpieczona ściana - kiedy ściągał z niej iluzję to zamieniała się w drewniane, rozsuwane przejście, które niechętnie otwierał przed wszystkimi. Zapalił we wnętrzu światła, a była chyba nawet większa od jego sypialni. Na środku wisiał teraz czarny garnitur, wstępnie przygotowany na ślub, który przecież już za kilka dni. Laurent machnął różdżką, żeby przygotować swoje czarne koszule i garnitury, by pięknie im się tutaj zaprezentowały, a sam ściągnął koszulę, składając ją w elegancką kosteczkę. Na jego plecach pięknił się tatuaż symbolizujący skrzypce.