• Londyn
  • Świstoklik
    • Mapa Huncwotów
    • Ulica Pokątna
    • Aleja horyzontalna
    • Ulica Śmiertelnego Nokturnu
    • Ministerstwo Magii
    • Klinika Św. Munga
    • Niemagiczny Londyn
    • Dolina Godryka
    • Little Hangleton
    • Wyspy Brytyjskie
    • Reszta świata
    • Zmieniacz czasu
    • Opisy lokacji
  • Dołącz do gry
  • Zaloguj się
  • Postacie
  • Accio
  • Indeks
  • Gracze
  • Accio
Secrets of London Scena główna Niemagiczny Londyn v
« Wstecz 1 2 3 4 5 6 Dalej »
[5 sierpnia, w trakcie wesela] les fleurs qu'on a cueillies | laurent & perseus

[5 sierpnia, w trakcie wesela] les fleurs qu'on a cueillies | laurent & perseus
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#1
04.06.2024, 11:18  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.01.2025, 02:38 przez Król Likaon.)  
adnotacja moderatora
Rozliczono - Perseus Black - osiągnięcie Piszę, więc jestem

Quelque part avant l'aube
Quand la lumière veut nous voir

Salon na Grimmauld Place dwukrotnie rozświetlił szmaragdowy blask, a potem pomieszczenie ponownie pogrążyło się w półmroku zapadającego wieczora. Perseus sprawnie wyślizgnął się z kominka z czarnego marmuru zdobionego rzeźbionymi liśćmi laurowymi i podał dłoń Laurentowi, pomagając mu przejść przez żeliwny płotek oddzielający (z racji pory roku wygaszone) palenisko. Samo pomieszczenie zostało urządzone w taki sposób, iż nie pozostawało wątpliwości co do tego, że zamieszkuje tu ród Black - ostatnie brudno różowe promienie słońca przedzierały się przez duże, zakończone ostrymi łukami witrażowe okna zdobione czarnymi różami. Na środku pomieszczenia stały pamiętające czasy królowej Wiktorii kanapy oraz fotele z obiciem z czarnego atłasu, podobnie jak hebanowy stolik kawowy i stojący w kącie fortepian. Czarne ściany ozdobiono równie czarną sztukaterią (wisiały na nich także portrety poważnych czarodziejów przyodzianych, a jakżeby inaczej, w czerń), a podłoga pod ich stopami została wykonana z równie ciemnych desek. Z sufitu zwisał reprezentatywnych rozmiarów żyrandol z czarnymi kloszami. Salon, choć niewątpliwie elegancki, ze względu na dobór kolorów sprawiał wrażenie mniejszego niż w rzeczywistości i przytłaczającego, dlatego Perseus wyprowadził stamtąd Laurenta do holu zdominowanego przez nieco cieplejszy odcień brązu.

— Powiedział mi, że powinna być w zielonym salonie na górze — skrzywił się nieco na samo wspomnienie tego pokoju, a potem spojrzał na Prewetta błagalnie. Że też ze wszystkich pomieszczeń na Grimmauld Place, musiało paść na to jedno przeklęte! — Będąc szczerym, niezbyt przepadam za tym salonem, choć nie ma w nim nic... Właściwie, to nasi goście nazywają go pięknym. Czy zechcesz mi towarzyszyć?

Chciał mu powiedzieć o wszystkim; o tym, jak ojciec z surowym wyrazem twarzy sugestywnie wodził po szmaragdowej tkaninie palcem i zataczał nim kręgi wokół smolistych wypalonych dziur, jak wiele reprymend od niego otrzymał w tamtym miejscu i jak bardzo ten pokój zachwiał jego i tak kruchym poczuciem własnej wartości. Pragnął opowiedzieć mu o snach, w których podpala ten salon, jak ogień trawi podobizny jego krewnych, a on sam nie ma sił, by uciec. Nie wiedział jednak jak ubrać swoje myśli w słowa, dlatego całą drogę po schodach milczał, a ciszę, jaka między nimi zapadła, przerywało tylko skrzypienie starych stopni.

Drzwi do zielonego salonu były uchylone, pchnął więc je niepewnie i oczom Laurenta ukazało się... zupełnie zwyczajne pomieszczenie. Było mniejsze niż salon na dole, ale pozbawione dojmującej czerni wydawało się nieco większe. Pokój został też urządzony nieco bardziej chaotycznie; meble pochodziły z różnych epok - od belle epoque, przez art deco, po współczesność. Na inkrustowanej dębowej komodzie stał gramofon. Uwagę jednak zwracały ściany; wszystkie wyłożone zielonym gobelinem, na którym wyhaftowano całe drzewo genealogiczne Blacków, sięgające aż XVI wieku. W niektórych miejscach zionęły czarne, wypalone plamy, jakby ktoś gasił na nich cygaro.

Perseus niepewnie wszedł do środka, ignorując swoją laskę opartą o jeden z foteli i od razu skierował się w stronę ściany, na której widniała jego podobizna. A obok niego również Vespery i... Och, uśmiech zamigotał na jego twarzy, gdy zdał sobie sprawę z tego, że pomiędzy nimi rośnie już mała gałązka; dziecko, którego pojawienie się przyśpieszyło sprawy. Ale nawet to nie sprawiło, by przestał nienawidzić ten pokój.

— Co myślisz, Laurencie? — zwrócił się wreszcie do niego, zapraszając gestem, aby do niego dołączył.



[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#2
04.06.2024, 12:24  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.06.2024, 12:25 przez Laurent Prewett.)  

Skorzystał z wyciągniętej dłoni i w pierwszym momencie spojrzał po swojej marynarce i koszuli, czy na pewno nie uległa zabrudzeniu od kurzu, czy na pewno wypastowane buty nadal się błyszczały i nie było na nich śladu popiołu, zanim uniósł błękitne oczy. Jasność spotkała się z ciemnością. Nawet morze przygasało, kiedy krążyły nad nim czarne chmury, tak i musiały przygasnąć jego oczy, kiedy zawisła nad nim pełnia potęgi rodu Black wyeksponowana we wnętrzu estetycznego salonu. Piękno pochłaniało, wpajało się w duszę, żeby się odcisnąć na jej dnie - komponowało się z Perseusem, jakby było na każde jego skinienie i życzenie. Piękne róże w oknach i wspaniałe liście laurowe pochylały swoje głowy w dół przed... kim? Dziedzicem? Laurent w sumie zorientował się, że nie ma pojęcia, z kim rozmawia - czy z kimś na szczycie tej chorej piramidy, kto wyrażał niezdrowe (w tej kulturze) zainteresowanie mugolami, czy może z kimś niżej, kto po prostu bał się złości ojca i matki, kiedy zaprosi kogoś takiego jak Flynn otwarcie na przyjęcie. Wszystko było tu czarne. Czarne podłogi, ściany, ozdoby, czarna krew mieszkańców i czarne życie, które zatruwane było codziennością przytłaczających obowiązków i rwane niespełnionymi marzeniami. Trafił do Piekła, nie miał co do tego wątpliwości. Tym w końcu miało Piekło się zajmować, by kusić w swoim przedsionku i obiecywać rzeczy niestworzone, zanim pochłonie cię w całości.

- Dlaczego ktoś odniósł twoją laskę aż do tego domu? - Był obruszony, co było po nim widać. Gdyby jakiś służący się nawinął teraz pod ich nogi to jakoś postawa Prewetta w tym momencie nie pozostawiała wątpliwości, że zacząłby go rugać za nieodpowiednie zadbanie o młodego panicza na własnym ślubie. Przeróżne emocje kotłujące się pod jego czaszką z całego tygodnia powodowały istną sinusoidę podbijaną przez alkohol malujący na jego bladej twarzy zdrowe rumieńce. - Ze mną w tym salonie będziesz za nim przepadać. Nie rób takiej nieszczęśliwej miny, Perseusie, tylko prowadź. Oczywiście, że będę ci towarzyszył. - Alkohol zmieniał ludzi, ponoć wyciągał z nich też "prawdziwą tożsamość". To drugie było tak błędne jak i prawdziwe - po alkoholu ludzie potrafili zachowywać się jak zwierzęta, ale Laurent wypił na to zarówno za mało, a i zarazem wystarczająco dużo na jego słabą głowę, żeby jego oczy błyszczały, a on sam szedł przez to pomieszczenie i korytarz z taką pewnością siebie, jakby niemal był u siebie i jakby to on prowadził Perseusa, a nie na odwrót. Zupełnie jak jego ojciec.

- Za dużo czerni jest w tym domu, to przygnębiające i działa depresyjnie. - Stwierdził bez najmniejszego zawahania. Wkroczył, zaproszony, do magicznego salonu, który był taką zmorą życia Blacka i rozejrzał się z ciekawością, bawiąc w nawyku jednym z pierścionków na palcu. - Straszny chaos. - Nie, normalnie Laurent by się tak w życiu nie wypowiadał. Byłby sobą - delikatnie by coś przekazywał, ale na pewno nie powiedziałby słowa krytyki, albo robiłby to bardziej niepewnie. - Kto by zresztą chciał tu przebywać, kiedy patrzą na ciebie wszystkie te pokolenia Blacków, z których przynajmniej część zamieniła twoje oczy w jezioro smutku... - Przestał się rozglądać i spojrzał na Perseusa, który nagle się uśmiechnął patrząc na część, gdzie było jego własne nazwisko z dopisanym teraz imieniem Vespery.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#3
04.06.2024, 20:02  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.06.2024, 08:31 przez Perseus Black.)  
Dziedzic? Och, jakże straszliwie to brzmiało! Perseus nie chciał być żadnym dziedzicem, ale im dłużej się nad tym zastanawiał, tym częściej w jego głowie pojawiała się nieprzyjemna myśl o tym, że być może to jemu przyjdzie pełnić nieszczęsną rolę głowy rodu. Pomimo tego, iż Blackowie wydali na świat potężne córki (wystarczy spojrzeć chociażby na jego siostrę, Lycoris, albo bratanicę, Bellatrix), wśród starszych przedstawicieli wciąż panowało patriarchalne (i zupełnie niesprawiedliwe, jego zdaniem) przekonanie o tym, że tylko mężczyzna będzie w stanie godnie reprezentować ród, zarządzać majątkiem i przede wszystkim - zapewnić mu kontynuację. Jako najmłodszy syn Polluxa i Daphne nigdy nie brał pod uwagę swojej kandydatury w rodzinnej sukcesji, lecz teraz.. Teraz nie był już niczego pewien. Alphard z niewiadomych powodów wybrał dla siebie drogę starokawalerstwa (Perseus podejrzewał, że ten powód nosi imię jego asystenta i zazdrościł mu tej pobłażliwości ze strony rodziców), Cygnus miał same córki, które raczej nie przekażą dalej nazwiska, a Walburga była kobietą. Pierwszym w kolejności był więc jej mąż, Orion i ich synowie. On miał być następny. Miał być planem zapasowym, gdyby chłopcy nie spełnili ich oczekiwań. To dlatego tak bardzo naciskano na Perseusa w kwestii małżeństwa i dziecka, a do pierwszego ślubu wręcz zmuszono szantażem emocjonalnym.

Nie chciał tego. Nie chciał dłużej znosić tej presji, osiadającej na jego ramionach i ściągającej go ku ziemi; presji zaciskającej się swymi pełnymi ostracyzmu szponami na jego szyi, aż brakowało mu tchu. Nie chciał honorów i nie zależało mu na swobodnym dostępie do rodowego skarbca, gardził wymuszonym strachem szacunkiem i za nic miał władzę. Tak naprawdę jedynym, czego pragnął, były oczy Laurenta wychodzące mu na spotkanie. I jego smukła dłoń, którą trzymał zdecydowanie dłużej niż powinien, aż policzki oblał rumieniec. Wypuścił go gwałtownie i cofnął się o krok, jakby skóra młodego Prewetta była rozżarzonym węglem (a przecież to on płonął).

— Zakładam, że przez zwykłą pomyłkę; w Oxfordshire mamy jadeitowy salon, nazwany tak od koloru tapety i mebli. Nie udostępniliśmy dziś tej części posiadłości gościom ponieważ trzeba do niego przejść przez jadalnię dla naszej obsługi. A w związku z tym, że całe przedpołudnie moi krewni teleportowali się pomiędzy Oxfordem, a Londynem, ktoś błędnie mógł założyć, że i ja będę chciał tu wrócić — wyjaśnił, unikając jego wzroku; obawiał się bowiem, że jeśli zbyt długo będzie wpatrywał się w lazur tęczówek Laurenta, coś niedopuszczalnego mogłoby się wydarzyć  — Choć nie wykluczam, że ktoś chciał sobie ze mnie zażartować…

Och nie, w to nie wierzył; Perseus z reguły myślał o ludziach dobrze (nie licząc tych, którzy w jakiś sposób skrzywdzili jego bliskich) i niekiedy naiwnie wręcz doszukiwał się w nich pozytywnych cech i dobrych zamiarów, czym niejednokrotnie pakował się w kłopoty - nie był w stanie powiedzieć, ile razy już stracił portfel lub przykładał lód do zasinionej skóry.

— Twoja obecność sprawia, że każde pomieszczenie staje się od razu moim ulubionym — odparł z pozorną beztroską, wspinając się po schodach i… och, jak bardzo zrobiło mu się wstyd, kiedy słaba kondycja dała o sobie znać już po kilku stopniach, kiedy oddech przyśpieszył, a on stracił nieco na animuszu. Przystanął na moment na półpiętrze, by odwrócić się w stronę swojego towarzysza i poczuł, że serce zaraz wyskoczy mu z klatki piersiowej. Chłopak wyglądał ślicznie z tymi różanymi policzkami, i błyszczącymi oczami, i Perseus przypomniał sobie te wszystkie rzeczy, o których myślał przed dwoma tygodniami w swoim gabinecie.

Wreszcie znaleźli się w przeklętym saloniku, który dzięki jasności Laurenta stał się mniej przytłaczający i przerażający, choć nadal - jak sam to określił - był chaotyczny. Tak, jak chaotyczne były teraz myśli Blacka, kiedy wodził wzrokiem po jego sylwetce, zastanawiając się, w którym momencie Prewett zrobił się tak szczery. Czy to efekt tego pojedynczego drinka?


— Czerń jest bezpieczna. Pochłania światło i ukrywa wszystkie mankamenty. — odpowiedział w zadumie, a potem roześmiał się, szczerze i głośno — Przynajmniej wiemy już, dlaczego znamienita część Blacków się nie uśmiecha…

Zasada ta nie dotyczyła oczywiście samego Perseusa, któremu humor najwidoczniej dopisywał. Być może i na niego alkohol miał zbawienny wpływ; a może to obecność Laurenta działała na niego kojąco. Cokolwiek stało za poprawą jego samopoczucia, spełniło swoją funkcję i sprawiło, że nie wyglądał już na takiego spiętego, jak podczas wesela.

— Ja chciałbym — odparł nonszalancko, a potem podszedł do gramofonu i nastawił igłę. Coś trzasnęło w tubie, by po chwili popłynął z niej walc — Mam ochotę zrobić na ich oczach coś, co bardzo by im się nie spodobało.

Wypowiadając te słowa zbliżył się do Laurenta, skłonił się przed nim, a potem wyciągnął ku niemu zapraszająco dłoń.

— Zatańczysz ze mną?



[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#4
04.06.2024, 21:08  ✶  

Jego uwaga była rozproszona. Muzyka alkoholu nie zagłuszała, ale już grała swój rytm, do którego musiało się dopasować jego ciało i jego umysły. Reakcje nie były niezależnie - były jak najbardziej zależne od dźwięku, który płynął przez jego żyły i sprawiał, że chociaż teraz świat stawał się prostszy. Jeśli to był jakiś podstęp kogoś, kto dziedzicem mógł zostać, to skutecznie go rozgonił jak te gęste chmury. Jak czerń tego miejsca. Cofała i parzyła? Jak ten dotyk, jak te iskry sypiące się wokół? Laurent spojrzał na ich dłonie z lekką ciekawością, kiedy Perseus się tak wycofał. A przed nimi schody. Lecz to była kolejna myśl, która chwilowo nie zaprzątała jego głowy w całej ciekawości epicentrum świata domu Blacków, który stał przed nim i który jednocześnie stawał się całością z tym wnętrzem. Dziwne, że obrazy wokół nie kiwały z uznaniem głową, ale w chwilowym wyobrażeniu tego miejsca prędzej gotowe były pluć z pogardą na te czyściutkie dywany.

- Często tak sobie z ciebie żartują? - Lekko ściągnął brwi, bo przecież... to było smutne. Bardzo smutne i frustrujące, przecież powinien coś z tym zrobić! Żarty żartami, wyrozumiałość wyrozumiałością, ale co z godnością, jaką człowiek powinien mieć i jednocześnie nie być z niej obnażanym? Obdzieranie z człowieczeństwa było grzechem i w jego świecie zasługiwało na... karę. Wpatrywał się uważnie w Perseusa, podczas gdy on ze swoimi rumieńcami uciekał tym wzrokiem na boki. Dlaczego? Czy było coś wstydliwego między nimi, czy może było coś... aach, tak. No tak. Perseus miał się czego wstydzić chociażby z powodu tego, co powiedział mu o Flynnie. I teraz mógł się wstydzić tych żartów... Laurent odetchnął i przestał stroszyć swoje pióra, przestał być taki rozeźlony, powietrze nieco z niego zeszło. Uzewnętrznianie tego w niczym na pewno nie pomoże Perseusowi, tylko pogorszy sytuację. Szukanie teraz winnego byłoby problematyczne, zresztą pewnie jeden by na drugiego nagabywał: to on, to on, nie ja to zrobiłem..! Chociaż Laurent był pewien, że by wyciągnął z nich, co potrzeba. Wystarczyło parę szeptów na uszko, dwa dotyki dalej, obiecanie jabłuszka z tego jedynego Drzewa w Ogrodzie Życia... Ugryziesz i będzie słodziutkie, a potem jad zatruje Cię boski, lecz cóż? Przecież każda rozkosz miała swoją cenę. - Może nie przesadzajmy... - Uśmiechnął się, przystając razem z Perseusem. I czekał cierpliwie i spokojnie, nie popędzając go, nie komentując. Zaoferował mu kolejny raz swoje ramię. I to bardzo chętnie. Przecież dzięki temu było tak rozkossssznie gorrrąco...

- Sam to powiedziałeś - pochłania światło. Światło, które jest niezbędne do życia. - Jasne, czerń była pięknym, szlachetnym kolorem, w innym wypadku nie widziałby go dzisiaj w czarnym garniturze, wybrałby czerwień, choć nie pasowała do jego niebieskich oczu. Nic nie zmieni jego przekonania, że w takim nadmiarze przestawała być szlachetna i stawała się otchłanią, która wysysa z ciebie resztki energii... albo nie, nie wysysa. Jak Black powiedział - pochłania światło i nie pozwala tej energii do ciebie dotrzeć. Uśmiechnął się na to stwierdzenie, czy też żart - dla niego zabrzmiało jak żart. Z zaintrygowaniem spoglądał na ruchy Perseusa. Ach, oczywiście... człowiek, który nie ma odwagi się sprzeciwić i chciałby wszystko chować pod czarnym sufitem, czarnym obrusem i czarnym stołem. Kilka kropel goryczy dolało się do przepastnej czary, ale nie były teraz tak gorzkie, żeby przysłoniły ekscytacji tego grzechu. Skłonił się przed Perseusem i ujął jego dłoń. Nie był dobrym tancerzem. Znał jednak podstawy tańca, bo przecież wypadało i przede wszystkim - miał bardzo dobre wyczucie muzyki.

Elektryzujące doznanie.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#5
04.06.2024, 21:56  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.06.2024, 08:31 przez Perseus Black.)  
Nie odpowiedział mu od razu. Nie dlatego, że nie nie znał odpowiedzi na nurtujące go pytanie i musiał się przez chwilę nad nim zastanowić - wręcz przeciwnie, Perseus wiedział nazbyt dobrze, co powinien rzec i przez chwilę walczył ze swoim ego, które nakazywało mu pokazywać się Laurentowi w jak najlepszym świetle. Lecz on nie chciał jaskrawych kłamstw, nie chciał budować tej relacji (tego cokolwiek, co między nimi się działo) na pozorach. Wychodził z założenia, że znacznie lepszy był smolisty brud prawdy, niż złoto i marmury łgarstwa.

— Cały czas — głos miał cichy, przytłumiony, jakby ktoś zdusił tlącą się w nim iskrę — Lubię, kiedy mogę sprawić, że inni się uśmiechają. Te wszystkie… drobne niedogodności nie są dużą ceną w zamian za czyjąś radość, nie uważasz?

Smutek zalśnił w onyksowych oczach, odwrócił więc spojrzenie. To z niego się śmiali, nie z nim, to z niego robiono sobie żarty, nie z nim. Czasami leżąc w łóżku i wpatrując się w sufit rozmyślał o tym, by cofnąć się w czasie i nie popełnić błędów, które doprowadziły go do tego miejsca - zachować poważne milczenie w pewnych sytuacjach, ugryźć się w język, nie uśmiechać się, kiedy go opluwano i nie obracać wszystkiego w żart, a przede wszystkim nigdy nie ujawniać się ze swoim osobliwym poczuciem humoru. Czy to nie ono sprawiło, że wiosną omal nie zginął? Nawet teraz, w dniu, który miał zapisać się w jego pamięci jako najszczęśliwszy dzień w jego życiu, usłyszał tak wiele gorzkich słów wypowiadanych przez ludzi, którzy sądzili, że ich nie słyszy lub też nie obchodziło ich to, czy ich złośliwe komentarze dotrą też do jego uszu.

Był przecież zwykłym głupcem. Arlekinem tej komedii. I nie miał w sobie dość sił, aby próbować się stawiać; chciał jedynie, aby to wszystko się skończyło - ten dzień, ten rok, to życie…

— Niektóre istoty nie potrzebują światła — odparł wymijająco, bo nie chciał się przyznawać do tego, że on nie był jedną z nich. Znów zakładał czarną maskę i strój uszyty z trójkątów i zabawiał publiczność, zapominając o swoich własnych potrzebach. Ale przy Laurencie było inaczej, zdawało mu się, że nikt inny nie jest w stanie go bardziej zrozumieć - pozostawało mieć mu tylko nadzieję, że on także nie zmusza się do niczego w towarzystwie Perseusa.

Przyciągnął go do siebie, jednocześnie delikatnie i gwałtownie, poczuł jego ciepłe ciało napierające na jego własne, splatające się w uścisku palce i oddechy dołączające do siebie w unisonie. Poprowadził jego prawą dłoń na swoje ramię, jego własna po chwili spoczęła na jego talii. Poruszał się powoli, nie do taktu, myląc kroki - och, nietrudno było je zmylić, kiedy spojrzenie Laurenta tak łatwo go rozpraszało.

— Dlaczego nie przyszedłeś na Beltane? — zapytał ochryple, a w jego głosie wybrzmiewało vibrato tylko jemu znanej pretensji. Przebacz mi, Matko, bo zgrzeszyłem.



[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#6
04.06.2024, 22:28  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 04.06.2024, 22:30 przez Laurent Prewett.)  

Ach, prawda! Kochajmy ją i czcijmy, przecież nas ozłacała! Była jak  mowa, którą ludzie tak ukochali! I zapominali, że cisza była platyną. Diamentami wyciąganymi na koniuszkach palców, żeby się nimi uraczyć, ale wielu potnie delikatną skórę. Nie nawykli do milczenia, kiedy chcieli pożerać ciekłe złoto, które miodem koiło wszystkie ich problemy. A ta prawda? Niekochana i niedoceniona... a jednak ją kochamy. Paradoks? Drogą paradoksu kroczył Perseus - i czy wiedział, że miał przed sobą Słodkie Kłamstwo? Tak, dokładnie tak. Bo Laurent kochał Kłamstwo. Bo był kłamstwem. Cała ta ułuda anielskości - przecież to tylko puch, przecież te pióra, z łaski Bożej, Lucyfer też je posiadał i ukradł ze sobą z Nieba. Z całym tym blaskiem Jutrzenki w swoich dłoniach, w złoconej zbroi, olśniewający... Diabeł jak Piekło - musiał kusić pięknem, żeby kilka szeptów móc sprzedać na uszko. Lecz ciii... nie poznamy Prawdy, kiedy ta wpatrywała się w krzywe zwierciadło swoich przekonań.

- Nie uważam. - Miał lekki problem z jednostajnością i gładkością oddechu, ale tym razem to nie była panika. Napięcie iskrzyło jak te diamenty od matki Prawdy wydawane na otwartej ręce. Nie czuł się zraniony, czuł się tym Diabłem, który wpatrywał się w mężczyznę o zbyt dużym sercu, zbyt wielkich pragnieniach i zbyt delikatnej psychice, żeby unieść to wszystko. Mógłbym go zniszczyć. Patrzył swoimi rozgorzałymi oczami w tę piękną czerń i pomyślał, że zniszczenie mu życia było tylko formalnością. Jednym jego gestem. Wyciągnięcie jego pocałunków i... już. Dalej niszczyłby się sam. Czy tego dla niego chciał? Oczywiście, że nie. Równie gorąca wizja tego, jak jego plecy opierają się na tych gobelinach, a ciało Perseusa przyciska go do ściany, pochłaniała ognistość alkoholu w żyłach. Co to było w ogóle, gin? Coś innego? - Usprawiedliwiasz swój brak odwagi fałszywym poczuciem dobrego uczynku. - Przejął ten taniec. Czując, jak Perseus gubi ten rytm nacisnął palcami pewniej na jego dłoń i naparł na niego, żeby poddał się prowadzeniu. Żeby dopasował siebie do jego kroków, a w zasadzie nawet nie pozostawił mu pola do kroków innych, bo ruchy miał pewne. - Ach. Kolejne kłamstwo. - Uśmiechnął się w enigmatyczny sposób z tym błyskiem w oczach. Niektóre spojrzenia potrafiły zostawiać na człowieku ślad bez dotykania go. Taki ślad czuł na sobie teraz Laurent, a dotykany przecież był. Ciało przy ciele w grzesznym tańcu przed oczami przodków Perseusa.

- Nie lubię Beltane. I żadnych innych temu podobnych świąt.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#7
04.06.2024, 23:48  ✶ (Ten post był ostatnio modyfikowany: 05.06.2024, 08:31 przez Perseus Black.)  
Wiedział. Od początku zdawał sobie z tego sprawę, że aura anielskości okalająca Laurenta jest jedynie fasadą. Nosisz biel, by przywrócić sobie namiastkę niewinności?, chciał go wtedy zapytać, jednak uznał to za zbyt zuchwałe. Sam przecież nosił czerń jako swą tarczę, jako znak ostrzegawczy; nie był przecież bestią ukrytą w cieniu, lecz bezbronnym szczenięciem szukającym schronienia pod osłoną nocy. Wiedział, od pierwszej chwili wiedział - ale nie odmawiał mu tej anielskości, lecz sam padał przed nim na kolana i czcił go jakby był wysłannikiem Niebios. Czy nie sam Lucyfer swego czasu nie wznosił się w przestworzach?

— Cóż, wygląda na to, że zawsze byłem... spolegliwy — uległy, cisnęło mu się na usta, ale prędzej czy później Prewett zda sobie sprawę z tego, że ma go owiniętego wokół palca. A Perseus? Nie wyglądało na to, by miał wobec tego układu jakiekolwiek obiekcje. Przynajmniej dopóki nie przekraczali pewnych granic. Te jednak z każdym kolejnym spotkaniem zdawały się zacierać coraz mocniej i mocniej, pozostawiając w jego sercu mieszankę strachu i niepewności, ale też swego rodzaju ekscytacji; pragnął więcej, a jednocześnie bał się, że jeden dotyk za dużo może go zniszczyć.

— Czuję się odpowiedzialny za nastroje innych ludzi, a w szczególności tych, na których mi zależy — zaoponował, ale to był jedyny protest, na jaki się zdobył. Poddał się Laurentowi, pozwolił, by prowadził ten taniec, dopasował się do jego ruchów. W tej krótkiej chwili, małego wycinka ukradzionego Wieczności, należał do niego całkowicie; i umysłem skupionym tylko na nim, i ciałem, które ulegało pod wpływem jego nacisków. W odpowiedzi na zarzut kłamstwa pochylił się nad nim, zawisnął nad jego twarzą tak, że ich usta dzieliły od siebie zaledwie milimetry, a ich oddechy (teraz kwaśne od wypitego wcześniej alkoholu) wymieszały się w jedno, ich żebra napierały na siebie równocześnie, a Perseus poczuł, że traci grunt pod nogami i osuwa się prosto w błękit. Zaraz potem odsunął swą twarz od chłopaka, przytulił policzek do jego policzka, a ciepłe powietrze połaskotało płatek jego ucha.

— To dobrze — nie, wcale nie jest dobrze, Laurencie; nie zdajesz sobie sprawy nawet jak bardzo nad tym ubolewam — Nie zniósłbym myśli, że mogłoby ci się coś w ich trakcie stać.



[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



Lukrecja
Are you here looking for love
Or do you love being looked at?
Wygląda jak aniołek. Jasnowłosy, wysoki (180cm), niezdrowo chudy blondyn o nieludzko niebieskich jak morze oczach. Zadbany, uczesany, elegancko ubrany i z uśmiechem firmowym numer sześć na ustach. Na prawym uchu nosi jeden kolczyk z perłą.

Laurent Prewett
#8
05.06.2024, 00:17  ✶  

Dziękowałby Bogu, gdyby stworzył go od podszewki Diabłem wcielonym. Gdyby nie musiał zastanawiać się nad krzywdami wokół i nie był też taki miękki i boleśnie pobierający zło tego świata do swojego serca. To ono w końcu łamało kolana i kości. To ono wyciągało z człowieka to, co najgorsze. Korzystasz z kłów jadowych, jeśli natura cię w nie wyposażyła, to tylko te bzdurne emocje nie pozwalają ci rozwinąć pełnego potencjału. A może nie..? Bajka o czerni i bieli dzisiaj nie splatała się w tym pokoju. Zielonym? Jadeitowym? Już zapomniał, a przecież Perseus tłumaczył. To była czerń z czernią, jadeit z błękitem. To nie wojna. To naturalna mieszanka. Granice i wygody do przestrzegania były jasne i klarowne, prawda? Postawione już na końcu spotkania, po którym Laurent wolał odłożyć wizyty u terapeuty, żeby móc spotkać się z człowiekiem.

- Ktoś mądry mi powiedział, że wrażliwość i delikatność powinno się nosić jak tarczę. - Czy jakoś tak to było? Chyba nie słowo w słowo, ale sens wypowiedzi Perseusa z tamtego dnia zdaje się, że został zachowany? Ta spolegliwość, jak to ładnie określił, wcale nie musiała być wadą, lecz może Vespera zdoła w swoich palcach obrócić to w coś lepszego. Przynajmniej tego mu życzył. Im życzył, nawet jeśli nie znał Vespery i jej istnienie było dla niego przez długą część tego wszystkiego solą w oku. Już mu minęło. Nie chodziło w końcu o tą konkretną kobietę - chodziło o wszystkie kobiety, którym zazdrościł, o które były zły i... cóż, do kogo wznosić swe pretensje jeśli nie do Boga? Matka miała okrutne poczucie humoru, że potrafiła tak pomylić ciało, do którego powinna trafić dusza.

- Perseusowi Blackowi zależy na dobrym humorze sług, którzy robią sobie z niego żarty... - Prawie szeptał, ale szept to nie był - przyciszony, napięty głos od ciepła, od zbierającego podniecenia. Serce w jego klatce piersiowej miało szybszy rytm. Jeśli chciał cokolwiek więcej powiedzieć - nie powiedział. Bliskość aksamitnych ust na moment rozproszyła wszystkie myśli i dopiero następny krok w tańcu przywrócił je na swoją pozycję. Było za późno - cisza stała się słodsza. Tak, właśnie ona - ta platyna w tym wszystkim. Snująca się między kolejnymi nutami wybrzmiewającymi z gramofonu. Vespera na niego czeka. Poczuł dreszcz przesuwający się po kręgosłupie i nacisk na dół żołądka. Miał już i tak napięte ciało - taniec przecież tego wymagał, przyjęcia odpowiedniej pozycji, stworzenia ramy z ramienia dla... partnera w tym wypadku, skoro przejął kroki tańca. Ten aksamitne poduszeczki warg prawie go dotknęły. Zamiast tego odurzony został perfumami Perseusa i w jednej chwili czuł duchotę tak przyjemną, tak podobną do palców zaciskających się na jego szyi, kiedy... Dotyk policzka na policzku, Laurent przymknął oczy. Ciepło na skórze, kolejny dreszcz, jego ramiona nieco się rozluźniły, nieco przesunął swoją dłonią na boku Perseusa w dół...

I odsunął się od niego szybszym ruchem.

Muzyka jeszcze płynęła w tle, kiedy w ciszy wpatrywał się w oczy tego człowieka przez kilka ciągnących się sekund.

- Cóż... dziękuję za taniec. Powinniśmy wracać. - Złapał dłonią własną dłoń, próbując powstrzymać drżenie swojego ciała i doprowadzić się do porządku. Ale nagle zrobiło się naprawdę chłodno. A on bardzo szeroko otwierał swoje niebieskie oczy.



○ • ○
his voice could calm the oceans.
corbeau noir
— light is easy to love —
show me your darkness
Gdyby Śmierć przybrała ludzką postać, wyglądałaby jak Perseus; wysoki i szczupły, o kredowym licu oraz zapadniętych policzkach. Pojedyncze hebanowe kosmyki opadają na czoło mężczyzny; oczy zaś, czarne jak węgiel z jadeitowymi przebłyskami, przyglądają się swym rozmówcom z niepokojącą natarczywością. Utyka na prawą nogę, w związku z czym jego stały atrybut stanowi mahoniowa laska z głową kruka.

Perseus Black
#9
05.06.2024, 09:09  ✶  
Serce poruszyło się gwałtownie, gdy usłyszał nawiązanie do własnych słów i musiał oprzeć głowę na ramieniu Laurenta, by ukryć pełen wzruszenia uśmiech. Nie widzisz jeszcze, jak wielkim jestem hipokrytą?, cisnęło mu się na usta, ale Perseus milczał uparcie, odurzony zapachem perfum Laurenta, od którego nogi robiły się rozkosznie miękkie. Och, jakże wiele by oddał, by móc zatrzymać tę chwilę na zawsze, to wspomnienie przylegających do siebie rozkołysanych ciał w pokoju, który dzięki tylko samej obecności Prewetta stał się w tamtej chwili jego ulubionym pomieszczeniem w całym domu.

A później prawie wydarzyło się to; usta desperacko szukające drugich i dłoń Laurenta błądząca po jego ciele. Chciał przyprzeć go do ściany, skąd nie będzie już odwrotu, poczynił nawet w tym kierunku pewne kroki, dyskretnie napierając na niego, ale wtedy... wtedy się odsunął, a Perseus poczuł się, jakby otrzymał cios obuchem w głowę. W uszach mu dzwoniło, w ustach czuł metaliczny smak krwi.

Odwrócił się w stronę gobelinu i spojrzał raz jeszcze na podobiznę Vespery obok jego własnej. Wyrzuty sumienia sprawiły, że żołądek boleśnie się skurczył - czy naprawdę chciał być tak okrutny? Na pewno był trochę pijany, ale to wcale nie było usprawiedliwieniem. Nie odpowiedział chłopakowi; skinął tylko głową, chwycił laskę i wyszedł z zielonego salonu, nie krępując się wyłączeniem gramofonu.

Koniec sesji



[Obrazek: 2eLtgy5.png]
if i can't find peace, give me a bitter glory



« Starszy wątek | Nowszy wątek »

Użytkownicy przeglądający ten wątek:
Podsumowanie aktywności: Perseus Black (2343), Laurent Prewett (2015)




  • Pokaż wersję do druku
  • Subskrybuj ten wątek

Przydatne linki
Kolejeczka
Tryb normalny
Tryb drzewa